Gdy kolejnego dnia zszedłem do salonu, Luke już siedział na kanapie razem z Rose. Zatrzymałem się w drzwiach, w pierwszym momencie chcąc zawrócić i ukryć się w moim pokoju, ale później przypomniałem sobie, że miałem poznać go lepiej. Westchnąłem cicho i wszedłem do środka, zwracając na siebie ich uwagę.
- Hej - mruknąłem, zajmując miejsce w fotelu. - Co robicie?
- Chcieliśmy obejrzeć jakiś film - odpowiedziała moja siostra, uśmiechając się szeroko w moją stronę. - Chcesz pooglądać coś z nami?
Wzruszyłem ramionami, udając, że nie zauważyłem, jak Luke się we mnie wpatrywał. Przynajmniej jeszcze nie powiedział do mnie niczego głupiego, może rzeczywiście tym razem będzie milszy. A może robił to tylko ze względu na obecność Rose.
- Zastanawialiśmy się nad tymi dwoma - powiedziała, wyciągając w moją stronę pudełka.
Spojrzałem na jedną okładkę, a później na drugą i wybór był dla mnie dość oczywisty. Pokazałem im, co wybrałem, po czym podniosłem się z fotela i podszedłem do DVD.
- Widzisz, Rose, Michael się ze mną zgodził - usłyszałem za sobą głos Luke'a.
- Wcale mnie to nie dziwi - rzuciła Rose i po tonie jej głosu, wiedziałem już, że się uśmiecha. - Lubicie dużo tych samych rzeczy.
Włączyłem film i nie zwracając na nich uwagi, wróciłem na moje wcześniejsze miejsce, ale kątem oka widziałem, jak Luke spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Naprawdę? - spytał z podekscytowaniem. - W takim razie może Michael i ja się zaprzyjaźnimy.
Nie byłem pewien, co myśleć o jego zachowaniu, ale wiedziałem, że obiecałem mojej siostrze, że się postaram.
- Może - odpowiedziałem.
Rose wyglądała na zadowoloną moją odpowiedzią i po tym już wszyscy skupiliśmy się na filmie, a przynajmniej myślałem, że właśnie tak było. Przez pierwsze kilkanaście minut w pokoju panowała całkowita cisza, a później Rose zaczęła chichotać i usłyszałem te obrzydliwe dźwięki, a gdy spojrzałem w ich stronę, Luke był przyssany do jej szyi.
- O Boże - warknąłem pod nosem.
Luke spojrzał w moją stronę z rozbawioną miną i uniósł ręce w obronnym geście, odsuwając się na swoje wcześniejsze miejsce. Wróciłem wzrokiem do ekranu, ale po kilku minutach mogłem usłyszeć mlaskanie i oczywiście Rose i jej głupi chłopak zaczęli się obściskiwać.
Jego ręce były pod jej koszulką, a ona swoje dłonie trzymała w jego włosach i ich twarze praktycznie zlewały się w jedno. Skrzywiłem się z obrzydzeniem, wydając z siebie głośny dźwięk, imitujący wymiotowanie.
- Kurwa, serio?!
Oni albo mnie nie usłyszeli albo tylko udawali, bo dalej się całowali i wzdrygnąłem się, gdy Rose zamruczała.
Podniosłem się z fotela, czując jak cały, aż gotuję się ze złości i rzuciłem w Luke'a pilotem. To wreszcie zwróciło na mnie ich uwagę. Luke jęknął głośno, łapiąc się za bok i spojrzał na mnie z urażoną miną.
- Co do cholery? - spytał ze złością.
- Żartujesz sobie? - rzuciłem i prychnąłem pod nosem. - To moja młodsza siostra, a Ty wkładasz jej język do ust, gdy siedzę obok.
Rose wyglądała na zakłopotaną i szybko poprawiła swoją bluzkę, po czym wstała z kanapy.
- Przepraszam, Mikey.
- Nie rozumiem, z czego robisz problem - powiedział Luke, wzruszając ramionami.
Co za idiota. Zmrużyłem oczy, próbując mu posłać groźne spojrzenie, ale on tylko uśmiechnął się pod nosem, nie wyglądając już na złego jak jeszcze chwilę wcześniej.
- Próbowałem, Rose, próbowałem - zwróciłem się do mojej siostry, która stała teraz przede mną. - Jak widzisz, nie ma szans, żebym się z nim dogadał, skoro nie możemy nawet obejrzeć głupiego filmu bez problemów.
- Bo dramatyzujesz - dodał Luke.
- Zamknij się! - krzyknąłem w jego stronę. - Wyjdź z mojego domu.
- Mikey... - powiedziała Rose, łapiąc mnie za ramię.
Starałem się skupić wzrok na niej, ale kątem oka wciąż widziałem za nią Luke'a, który wyglądał, jakby miał niezły ubaw z powodu tej całej sytuacji. Wyglądało na to, że wkurzanie mnie naprawdę sprawiało mu radość.
- Przepraszam - powtórzyła Rose. - I rozumiem, dlaczego tak denerwujesz się na Luke'a, jesteś moim starszym bratem... ale Mikey, mam 18 lat.
- Urodziny masz dopiero w grudniu - odpowiedziałem.
- Michael...
Wypuściłem ze świstem powietrze z ust i pokiwałem niepewnie głową, wywołując tym nieznaczny uśmiech na jej twarzy.
- Nie róbcie tego więcej przy mnie.
- Zawsze możesz do nas dołączyć - rzucił Luke w naszą stronę.
Ten kutas. Rose odwróciła się w jego stronę i pokręciła głową, pokazując mu, że to nie był odpowiedni czas na takie żarty. Chyba musiałem pójść do łazienki puścić pawia...
- Idę do swojego pokoju.
- Nie chcesz dokończyć filmu? - spytała Rose z nadzieją.
- Na pewno nie, jeśli on tutaj będzie - odpowiedziałem, zakładając ręce na pierś.
Rose wyglądała, jakby było jej przykro po moich słowach, ale próbowała nie dać tego po sobie poznać. Znałem ją jednak zbyt dobrze, żeby się na to nabrać. Wiedziałem już, że za cholerę nie będę mógł dogadać się z Lukiem, dalej zachowywał się jak dupek, mimo tego, że mieliśmy zacząć od nowa. Obiecałem Rose, że dam mu drugą szansę, ale ta szansa właśnie przepadła.
- Michael, daj spokój - zawołał za mną Luke, gdy zacząłem iść w stronę drzwi. - Będę trzymał ręce przy sobie, zostań.
Zatrzymałem się i westchnąłem głośno, mając przed oczami smutną twarz mojej siostry. Naprawdę zależało jej na tym, żebyśmy się lubili, ale skoro to nie było możliwe, to może przynajmniej moglibyśmy tolerować się na tyle, by wytrzymać ze sobą w jednym pokoju przez dwie godziny?
- Ok - powiedziałem w końcu, odwracając się do nich. - Ale będziemy inaczej siedzieć.
Chwilę później Luke siedział w fotelu z niezadowoloną miną, podczas gdy Rose i ja rozłożeni byliśmy na kanapie, a jej głowa oparta była o moje ramię. Resztę filmu obejrzeliśmy już w spokoju, dzięki temu, że Luke siedział daleko od mojej siostry i na szczęście, daleko ode mnie.
Co chwilę jednak patrzył w naszą stronę i byłem przekonany, że wpatruje się w Rose z utęsknieniem. Jednak gdy na niego zerknąłem, jego wzrok skupiony był na mojej twarzy, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się zadziornie. Zawsze myślałem, że to ja byłem dziwną osobą, ale on zdecydowanie pobijał mnie w tej kategorii.
Nie miałem pojęcia, co chciał osiągnąć swoim zachowaniem i chyba nawet nie chciałem się dowiedzieć. Miałem tylko nadzieję, że moja siostra przejrzy na oczy i rzuci go, a ja nie będę musiał go już nigdy więcej widzieć. To zdecydowanie byłby najlepszy moment tych wakacji.
*
- Michael!
Westchnąłem głośno, słysząc, jak mama mnie woła i nie ruszyłem się z miejsca, mając nadzieję, że nie zrobi tego kolejny raz i da mi w spokoju posiedzieć na laptopie. Właściwie to nawet nie robiłem niczego ważnego, pisałem z Aleciem, który odpisywał mi co pół godziny i przeglądałem tumblra ze znudzeniem. Nie zmieniało to jednak faktu, że wolałem dalej to robić niż zejść na dół.
- Michael! - krzyknęła głośniej.
Zamknąłem laptopa i przeturlałem się do krawędzi łóżka, po czym wreszcie niechętnie się z niego podniosłem.
- Michael! - zawołała kolejny raz, tym razem brzmiąc już na poirytowaną.
- Idę, idę! - odkrzyknąłem, wychodząc na korytarz.
Zszedłem szybko po schodach i zajrzałem do salonu, ale gdy nikogo tam nie zastałem, poszedłem do kuchni. Mama i Rose coś gotowały albo piekły, nie byłem pewien, zresztą nie robiło mi to żadnej różnicy. W pierwszej chwili nie zauważyłem Luke'a, który siedział przy stole z telefonem w dłoni. Czy on spędzał cały swój czas w tym domu?
- Co? - spytałem.
Luke uniósł głowę, słysząc mój głos i przez chwilę na mnie patrzył, po czym wrócił wzrokiem do swojego telefonu. Dlaczego on w ogóle tutaj był, skoro nawet nie robił nic z Rose? Jeśli moja siostra była w jednym z tych związków, gdzie para robi ze sobą każdą pieprzoną rzecz razem, to będę musiał z nią poważnie porozmawiać.
- Skarbie, mógłbyś pojechać do sklepu? Rosie i ja potrzebujemy kilku rzeczy.
Mama, nie czekając na moją odpowiedź, podeszła do stołu i zaczęła coś pisać na kartce, zapewne listę z zakupami dla mnie.
- Ok - mruknąłem ze zrezygnowaniem.
Rose sypnęła na mnie mąką, na co zmarszczyłem nos z niezadowoleniem, a ona zachichotała i chciała to zrobić kolejny raz, ale się od niej odsunąłem.
- Przestań albo nic nie kupię.
Mama spojrzała w moją stronę z zaniepokojoną miną, myśląc, że mówię do niej, ale gdy zobaczyła mąkę na mojej koszulce, od razu się uspokoiła. Otrzepałem się i zacząłem uważnie przyglądać się mojej bluzce, chcąc sprawdzić, czy coś jeszcze na niej zostało, gdy Rose nagle zawołała:
- Luke pojedzie z Tobą!
Spiorunowałem ją wzrokiem, a ona przygryzła wargę, by nie zacząć się śmiać na widok mojej miny. Myślałem, że dałem jej wcześniej jasno do zrozumienia, że mimo jej starań, dalej go nie znosiłem.
- Jasne - powiedział Luke, chowając telefon do kieszeni swoich spodni.
Automatycznie mój wzrok zjechał na jego nogi i kurwa, to były najlepsze nogi, jakie kiedykolwiek widziałem.
- Dobry pomysł - dodała moja mama. - Mike, masz kupić wszystko, co tu napisałam. Nawet nie waż mi się wracać z chipsami i colą, zamiast tego o co prosiłam.
- Mamooo, to było raz.
Mama zaśmiała się lekko i pokręciła głową, podając mi kartkę. Przejrzałem szybko listę i mimo tego, że nie chciałem, żeby Luke ze mną jechał, to w jednym mógł mi się przydać - niesieniu tego wszystkiego.
Wziąłem jeszcze od niej pieniądze, a później nie oglądając się na Luke'a, wyszedłem do przedpokoju i szybko włożyłem buty. Przez chwilę myślałem, że nie będę musiał z nim jechać, ale gdy wsiadłem do samochodu, otworzył drzwi od miejsca pasażera.
- Cholera - mruknąłem pod nosem. - Nie musisz ze mną jechać.
- Wiem - odpowiedział z uśmiechem.
Luke zajął miejsce obok mnie i wyglądało na to, że naprawdę musiałem spędzić z nim jakąś najbliższą godzinę albo dwie. Gdy wyjechałem z podjazdu, panowała między nami cisza i miałem nadzieję, że długo tak pozostanie.
Włączyłem radio, zostawiając na pierwszej lepszej stacji, ale Luke'owi najwyraźniej nie podobała się muzyka, którą puszczali, bo zaczął zmieniać stacje. Miałem ochotę zdzielić go po rękach, bo nie lubiłem, gdy ktoś majstrował przy moich samochodzie (technicznie był to samochód mamy i jechałem nim pierwszy raz od pół roku, ale to tylko szczegóły).
- Nie, nie, nie - mamrotał Luke pod nosem. - Ni-tak, to lubię.
- Czy to Fall Out Boy? - spytałem ze zdziwieniem.
- Ta, ich nowa piosenka - odpowiedział, spoglądając w moją stronę. - Słuchasz ich?
- Um, właściwie to jeden z moich ulubionych zespołów - przyznałem niechętnie.
Próbowałem skupiać się na drodze, ale nie mogłem się powstrzymać, od tego, żeby od czasu do czasu na niego spojrzeć.
- Naprawdę? Mój też. Rose miała rację, mamy ze sobą dużo wspólnego.
- Nie mamy - rzuciłem, kręcąc głową.
- Lubisz ten sam rodzaj filmów, co ja - chciałem mu przerwać i powiedzieć, że to był tylko jeden film, ale on kontynuował dalej: - lubisz ten sam zespół co ja i założę się, że słuchamy dużo tej samej muzyki, oboje jesteśmy seksowni i...
- Zamknij się - mruknąłem, czując jak moje policzki robią się gorące.
Luke przysunął się bliżej mnie, na co zacisnąłem mocniej palce na kierownicy, obawiając się, co zrobi.
- Jesteś seksowny, kotku - wyszeptał przy moich uchu.
Zahamowałem gwałtownie, tak że mimo pasów zarzuciło nami do przodu i całe szczęście nikt za nami nie jechał, bo inaczej już wjechałby w tył mojego samochodu. Zamrugałem parę razy, patrząc w szoku na drogę przede mną, nie wiedząc czy bardziej zszokowało mnie to, że nazwał mnie "kotkiem", czy to, że powiedział, że jestem seksowny.
- Chcesz nas zabić?
- Nie mów tak do mnie - syknąłem i zacząłem znowu jechać.
Do końca drogi Luke już się do mnie nie odezwał, może za bardzo bał się, że spowoduję jakiś wypadek. Co do cholery było z nim nie tak? Nie mógł tak do mnie mówić, zresztą żaden normalny heteroseksualny koleś nie powiedziałby tak do innego chłopaka. Musiało naprawdę zależeć mu na tym, żeby wytrącić mnie z równowagi.
Wreszcie dojechaliśmy do sklepu i bez słowa wyszedłem z samochodu, czekając ze zniecierpliwieniem, aż Luke zrobi to samo, żebym mógł zamknąć auto. Później wziąłem wózek i wszedłem szybko do sklepu, nie zwracając na niego uwagi. Wyciągnąłem kartkę z listą z kieszeni i zacząłem czytać, czego potrzebuję.
- Cukier waniliowy - zawołał Luke, wrzucając do wózka kilka opakowań.
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, a potem z powrotem na listę i pokiwałem głową, zauważając, że rzeczywiście miałem to kupić. Ruszyłem dalej, a Luke prawie deptał mi po piętach, gdy wlókł się za mną.
- Umówiłem się później z moimi znajomymi, więc jak tutaj skończymy, pomogę Ci wnieść zakupy do środka i będę się zbierał.
Kompletnie go zignorowałem, zabierając z półek kilka kolejnych rzeczy, które potrzebowałem.
- Pewnie będzie nudno, więc może wrócę do was? Chcesz pooglądać jeszcze jakiś film wieczorem? Na pewno się za mną stęsknisz.
Nie odpowiedziałem mu nic, szukając wzrokiem płatków, które chciała moja mama i udało mi się je zauważyć na samej górze. Sięgnąłem po nie szybko, koszulka podjechała mi trochę do góry, a Luke mruknął za mną, na co posłałem mu dziwne spojrzenie.
- Nie odezwiesz się już do mnie, kotku? - spytał z głupkowatym uśmieszkiem.
- Co jest z Tobą nie tak? - warknąłem, łapiąc za rączkę wózka i zacząłem szybko iść.
- Nie rozumiem - odpowiedział, gdy mnie dogonił. - Wszystko jest ze mną w jak najlepszym porządku, widziałeś tę twarz?
Przewróciłem oczami, pieprzony, arogancki dupek, który myślał, że każdy najchętniej wskoczyłby mu do łóżka.
- Ok, chcesz porozmawiać? Porozmawiajmy - powiedziałem ze zrezygnowaniem. - Ile masz lat?
Jeśli musiałem znosić jego towarzystwo, to przynajmniej mogłem dowiedzieć się o nim parę rzeczy, by móc znaleźć powód, dla którego moja siostra powinna go rzucić. Skoro jego działanie mi na nerwy, najwyraźniej nie było dla niej wystarczające.
- W lipcu mam 18ste urodziny - odpowiedział od razu. - Ty masz 19?
- Ta, może bardziej 18 i pół, skoro urodziny mam dopiero w listopadzie.
Widziałem, że Luke chciał już coś powiedzieć, ale mu przerwałem.
- Ile miałeś dziewczyn?
Na jego twarzy znowu pojawił się ten zadziorny uśmiech, z którym praktycznie się nie rozstawał.
- A co? Jesteś zazdrosny?
Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, w jakim popieprzonym wszechświecie mógłbym być zazdrosny o jego byłe dziewczyny.
- Dwie oprócz Rose - odpowiedział w końcu, gdy nic nie powiedziałem.
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, nie mogąc uwierzyć w to, że miał łącznie tylko trzy dziewczyny. Na kogoś z jego wyglądem i pewną siebie osobowością, przypuszczałbym raczej, że dziesięć, jak nie więcej. Ale wtedy uświadomiłem sobie, że mógłby mieć tylko tyle poważnych związków, nie znaczyło to wcale, że oprócz tego nie kręcił też z tuzinem innych dziewczyn.
- A Ty? - spytał. - W ilu związkach byłeś?
Niezręcznie... Nigdy nie miałem dziewczyny i nie zapowiadało się na to, żebym miał jakąś mieć w najbliższej przyszłości. Za każdym razem, jak zaczynałem lubić jakąś dziewczynę, zawsze musiałem coś zepsuć, zanim mogło zrobić się między nami poważnie.
- A może jestem w jednym właśnie teraz - rzuciłem, unikając odpowiedzi na jego pytanie.
- Taaa, nie - mruknął i zaśmiał się lekko. - Rose mówiła mi, że nikogo nie masz.
Cholera, Rose. Przyśpieszyłem kroku i sprawdziłem jeszcze raz listę, a później zawartość wózka. Nawet nie zauważyłem, że wzięliśmy już wszystko, czego potrzebowaliśmy.
- Idziesz na studia? - spytałem go, mając nadzieję, że zapomni o tym, że nie odpowiedziałem na jego pytanie.
Podeszliśmy do kas i zacząłem wszystko wypakowywać, gdy Luke stał obok z rękami w kieszeniach. Ten dupek nawet nie miał zamiaru mi pomóc, więc nie wiedziałem, po co w ogóle się tutaj fatygował.
- Chyba - odpowiedział, wzruszając ramionami.
- Chyba? - powtórzyłem po nim.
- Nie zależy mi na tym bardzo - dodał, przygryzając wargę.
Pokiwałem głową, bo choć w moim wypadku było inaczej, to doskonale mogłem zrozumieć to, że komuś mogło wcale nie zależeć na studiach. Teraz zastanawiałem się tylko nad tym, czy Rose o tym wiedziała. Jeśli ona pojedzie studiować, a Luke zostanie tutaj, to mogłem się założyć, że to zakończy ich związek. Całe szczęście.
Zapłaciłem za zakupy i zapakowałem wszystko do reklamówek, które Luke przede mną trzymał.
- Gdzie studiujesz? - spytał z lekkim zainteresowaniem, gdy szliśmy w stronę samochodu.
Mimo tego, jak bardzo mnie denerwował, przez całą naszą drogę powrotną opowiadałem mu o mojej uczelni i odpowiadałem na każde jego pytanie jej dotyczące.
Pod domem Luke pomógł mi z zakupami i zanieśliśmy je do środka. Tam Luke zaczął rozmawiać z Rose, a ja wróciłem się do samochodu po ostatnią reklamówkę. Zanim zdążyłem z powrotem wejść do środka, Luke wyszedł na zewnątrz. Rzeczywiście, wspominał wcześniej, że umówił się ze znajomymi.
- Zobaczymy się jutro, kotku! - zawołał, mijając mnie.
Warknąłem pod nosem, podążając za nim wzrokiem, na co on tylko zaśmiał się głośno. Jak ja wytrzymam całe wakacje w towarzystwie tego dupka...
*
miałam napisany ten rozdział wcześniej, więc pomyślałam sobie, czemu nie dodać go już teraz ;D