wtorek, 27 stycznia 2015

3.

 Gdy kolejnego dnia zszedłem do salonu, Luke już siedział na kanapie razem z Rose. Zatrzymałem się w drzwiach, w pierwszym momencie chcąc zawrócić i ukryć się w moim pokoju, ale później przypomniałem sobie, że miałem poznać go lepiej. Westchnąłem cicho i wszedłem do środka, zwracając na siebie ich uwagę.
 - Hej - mruknąłem, zajmując miejsce w fotelu. - Co robicie?
 - Chcieliśmy obejrzeć jakiś film - odpowiedziała moja siostra, uśmiechając się szeroko w moją stronę. - Chcesz pooglądać coś z nami?
 Wzruszyłem ramionami, udając, że nie zauważyłem, jak Luke się we mnie wpatrywał. Przynajmniej jeszcze nie powiedział do mnie niczego głupiego, może rzeczywiście tym razem będzie milszy. A może robił to tylko ze względu na obecność Rose.
 - Zastanawialiśmy się nad tymi dwoma - powiedziała, wyciągając w moją stronę pudełka.
 Spojrzałem na jedną okładkę, a później na drugą i wybór był dla mnie dość oczywisty. Pokazałem im, co wybrałem, po czym podniosłem się z fotela i podszedłem do DVD.
 - Widzisz, Rose, Michael się ze mną zgodził - usłyszałem za sobą głos Luke'a.
 - Wcale mnie to nie dziwi - rzuciła Rose i po tonie jej głosu, wiedziałem już, że się uśmiecha. - Lubicie dużo tych samych rzeczy.
 Włączyłem film i nie zwracając na nich uwagi, wróciłem na moje wcześniejsze miejsce, ale kątem oka widziałem, jak Luke spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
 - Naprawdę? - spytał z podekscytowaniem. - W takim razie może Michael i ja się zaprzyjaźnimy.
 Nie byłem pewien, co myśleć o jego zachowaniu, ale wiedziałem, że obiecałem mojej siostrze, że się postaram.
 - Może - odpowiedziałem.
 Rose wyglądała na zadowoloną moją odpowiedzią i po tym już wszyscy skupiliśmy się na filmie, a przynajmniej myślałem, że właśnie tak było. Przez pierwsze kilkanaście minut w pokoju panowała całkowita cisza, a później Rose zaczęła chichotać i usłyszałem te obrzydliwe dźwięki, a gdy spojrzałem w ich stronę, Luke był przyssany do jej szyi.
 - O Boże - warknąłem pod nosem.
 Luke spojrzał w moją stronę z rozbawioną miną i uniósł ręce w obronnym geście, odsuwając się na swoje wcześniejsze miejsce. Wróciłem wzrokiem do ekranu, ale po kilku minutach mogłem usłyszeć mlaskanie i oczywiście Rose i jej głupi chłopak zaczęli się obściskiwać.
 Jego ręce były pod jej koszulką, a ona swoje dłonie trzymała w jego włosach i ich twarze praktycznie zlewały się w jedno. Skrzywiłem się z obrzydzeniem, wydając z siebie głośny dźwięk, imitujący wymiotowanie.
 - Kurwa, serio?!
 Oni albo mnie nie usłyszeli albo tylko udawali, bo dalej się całowali i wzdrygnąłem się, gdy Rose zamruczała.
 Podniosłem się z fotela, czując jak cały, aż gotuję się ze złości i rzuciłem w Luke'a pilotem. To wreszcie zwróciło na mnie ich uwagę. Luke jęknął głośno, łapiąc się za bok i spojrzał na mnie z urażoną miną.
 - Co do cholery? - spytał ze złością.
 - Żartujesz sobie? - rzuciłem i prychnąłem pod nosem. - To moja młodsza siostra, a Ty wkładasz jej język do ust, gdy siedzę obok.
 Rose wyglądała na zakłopotaną i szybko poprawiła swoją bluzkę, po czym wstała z kanapy.
 - Przepraszam, Mikey.
 - Nie rozumiem, z czego robisz problem - powiedział Luke, wzruszając ramionami.
 Co za idiota. Zmrużyłem oczy, próbując mu posłać groźne spojrzenie, ale on tylko uśmiechnął się pod nosem, nie wyglądając już na złego jak jeszcze chwilę wcześniej.
 - Próbowałem, Rose, próbowałem - zwróciłem się do mojej siostry, która stała teraz przede mną. - Jak widzisz, nie ma szans, żebym się z nim dogadał, skoro nie możemy nawet obejrzeć głupiego filmu bez problemów.
 - Bo dramatyzujesz - dodał Luke.
 - Zamknij się! - krzyknąłem w jego stronę. - Wyjdź z mojego domu.
 - Mikey... - powiedziała Rose, łapiąc mnie za ramię.
 Starałem się skupić wzrok na niej, ale kątem oka wciąż widziałem za nią Luke'a, który wyglądał, jakby miał niezły ubaw z powodu tej całej sytuacji. Wyglądało na to, że wkurzanie mnie naprawdę sprawiało mu radość.
 - Przepraszam - powtórzyła Rose. - I rozumiem, dlaczego tak denerwujesz się na Luke'a, jesteś moim starszym bratem... ale Mikey, mam 18 lat.
  - Urodziny masz dopiero w grudniu - odpowiedziałem.
 - Michael...
 Wypuściłem ze świstem powietrze z ust i pokiwałem niepewnie głową, wywołując tym nieznaczny uśmiech na jej twarzy.
 - Nie róbcie tego więcej przy mnie.
 - Zawsze możesz do nas dołączyć - rzucił Luke w naszą stronę.
 Ten kutas. Rose odwróciła się w jego stronę i pokręciła głową, pokazując mu, że to nie był odpowiedni czas na takie żarty. Chyba musiałem pójść do łazienki puścić pawia...
 - Idę do swojego pokoju.
 - Nie chcesz dokończyć filmu? - spytała Rose z nadzieją.
 - Na pewno nie, jeśli on tutaj będzie - odpowiedziałem, zakładając ręce na pierś.
 Rose wyglądała, jakby było jej przykro po moich słowach, ale próbowała nie dać tego po sobie poznać. Znałem ją jednak zbyt dobrze, żeby się na to nabrać. Wiedziałem już, że za cholerę nie będę mógł dogadać się z Lukiem, dalej zachowywał się jak dupek, mimo tego, że mieliśmy zacząć od nowa. Obiecałem Rose, że dam mu drugą szansę, ale ta szansa właśnie przepadła.
 - Michael, daj spokój - zawołał za mną Luke, gdy zacząłem iść w stronę drzwi. - Będę trzymał ręce przy sobie, zostań.
 Zatrzymałem się i westchnąłem głośno, mając przed oczami smutną twarz mojej siostry. Naprawdę zależało jej na tym, żebyśmy się lubili, ale skoro to nie było możliwe, to może przynajmniej moglibyśmy tolerować się na tyle, by wytrzymać ze sobą w jednym pokoju przez dwie godziny?
 - Ok - powiedziałem w końcu, odwracając się do nich. - Ale będziemy inaczej siedzieć.
 Chwilę później Luke siedział w fotelu z niezadowoloną miną, podczas gdy Rose i ja rozłożeni byliśmy na kanapie, a jej głowa oparta była o moje ramię. Resztę filmu obejrzeliśmy już w spokoju, dzięki temu, że Luke siedział daleko od mojej siostry i na szczęście, daleko ode mnie.
 Co chwilę jednak patrzył w naszą stronę i byłem przekonany, że wpatruje się w Rose z utęsknieniem. Jednak gdy na niego zerknąłem, jego wzrok skupiony był na mojej twarzy, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się zadziornie. Zawsze myślałem, że to ja byłem dziwną osobą, ale on zdecydowanie pobijał mnie w tej kategorii.
 Nie miałem pojęcia, co chciał osiągnąć swoim zachowaniem i chyba nawet nie chciałem się dowiedzieć. Miałem tylko nadzieję, że moja siostra przejrzy na oczy i rzuci go, a ja nie będę musiał go już nigdy więcej widzieć. To zdecydowanie byłby najlepszy moment tych wakacji.

*

 - Michael!
 Westchnąłem głośno, słysząc, jak mama mnie woła i nie ruszyłem się z miejsca, mając nadzieję, że nie zrobi tego kolejny raz i da mi w spokoju posiedzieć na laptopie. Właściwie to nawet nie robiłem niczego ważnego, pisałem z Aleciem, który odpisywał mi co pół godziny i przeglądałem tumblra ze znudzeniem. Nie zmieniało to jednak faktu, że wolałem dalej to robić niż zejść na dół.
 - Michael! - krzyknęła głośniej.
 Zamknąłem laptopa i przeturlałem się do krawędzi łóżka, po czym wreszcie niechętnie się z niego podniosłem.
 - Michael! - zawołała kolejny raz, tym razem brzmiąc już na poirytowaną.
 - Idę, idę! - odkrzyknąłem, wychodząc na korytarz.
 Zszedłem szybko po schodach i zajrzałem do salonu, ale gdy nikogo tam nie zastałem, poszedłem do kuchni. Mama i Rose coś gotowały albo piekły, nie byłem pewien, zresztą nie robiło mi to żadnej różnicy. W pierwszej chwili nie zauważyłem Luke'a, który siedział przy stole z telefonem w dłoni. Czy on spędzał cały swój czas w tym domu?
 - Co? - spytałem.
 Luke uniósł głowę, słysząc mój głos i przez chwilę na mnie patrzył, po czym wrócił wzrokiem do swojego telefonu. Dlaczego on w ogóle tutaj był, skoro nawet nie robił nic z Rose? Jeśli moja siostra była w jednym z tych związków, gdzie para robi ze sobą każdą pieprzoną rzecz razem, to będę musiał z nią poważnie porozmawiać.
 - Skarbie, mógłbyś pojechać do sklepu? Rosie i ja potrzebujemy kilku rzeczy.
 Mama, nie czekając na moją odpowiedź, podeszła do stołu i zaczęła coś pisać na kartce, zapewne listę z zakupami dla mnie.
 - Ok - mruknąłem ze zrezygnowaniem.
 Rose sypnęła na mnie mąką, na co zmarszczyłem nos z niezadowoleniem, a ona zachichotała i chciała to zrobić kolejny raz, ale się od niej odsunąłem.
 - Przestań albo nic nie kupię.
 Mama spojrzała w moją stronę z zaniepokojoną miną, myśląc, że mówię do niej, ale gdy zobaczyła mąkę na mojej koszulce, od razu się uspokoiła. Otrzepałem się i zacząłem uważnie przyglądać się mojej bluzce, chcąc sprawdzić, czy coś jeszcze na niej zostało, gdy Rose nagle zawołała:
 - Luke pojedzie z Tobą!
 Spiorunowałem ją wzrokiem, a ona przygryzła wargę, by nie zacząć się śmiać na widok mojej miny. Myślałem, że dałem jej wcześniej jasno do zrozumienia, że mimo jej starań, dalej go nie znosiłem.
 - Jasne - powiedział Luke, chowając telefon do kieszeni swoich spodni.
 Automatycznie mój wzrok zjechał na jego nogi i kurwa, to były najlepsze nogi, jakie kiedykolwiek widziałem.
 - Dobry pomysł - dodała moja mama. - Mike, masz kupić wszystko, co tu napisałam. Nawet nie waż mi się wracać z chipsami i colą, zamiast tego o co prosiłam.
 - Mamooo, to było raz.
 Mama zaśmiała się lekko i pokręciła głową, podając mi kartkę. Przejrzałem szybko listę i mimo tego, że nie chciałem, żeby Luke ze mną jechał, to w jednym mógł mi się przydać - niesieniu tego wszystkiego.
 Wziąłem jeszcze od niej pieniądze, a później nie oglądając się na Luke'a, wyszedłem do przedpokoju i szybko włożyłem buty. Przez chwilę myślałem, że nie będę musiał z nim jechać, ale gdy wsiadłem do samochodu, otworzył drzwi od miejsca pasażera.
 - Cholera - mruknąłem pod nosem. - Nie musisz ze mną jechać.
 - Wiem - odpowiedział z uśmiechem.
 Luke zajął miejsce obok mnie i wyglądało na to, że naprawdę musiałem spędzić z nim jakąś najbliższą godzinę albo dwie. Gdy wyjechałem z podjazdu, panowała między nami cisza i miałem nadzieję, że długo tak pozostanie.
 Włączyłem radio, zostawiając na pierwszej lepszej stacji, ale Luke'owi najwyraźniej nie podobała się muzyka, którą puszczali, bo zaczął zmieniać stacje. Miałem ochotę zdzielić go po rękach, bo nie lubiłem, gdy ktoś majstrował przy moich samochodzie (technicznie był to samochód mamy i jechałem nim pierwszy raz od pół roku, ale to tylko szczegóły).
 - Nie, nie, nie - mamrotał Luke pod nosem. - Ni-tak, to lubię.
 - Czy to Fall Out Boy? - spytałem ze zdziwieniem.
 - Ta, ich nowa piosenka - odpowiedział, spoglądając w moją stronę. - Słuchasz ich?
 - Um, właściwie to jeden z moich ulubionych zespołów - przyznałem niechętnie.
 Próbowałem skupiać się na drodze, ale nie mogłem się powstrzymać, od tego, żeby od czasu do czasu na niego spojrzeć.
 - Naprawdę? Mój też. Rose miała rację, mamy ze sobą dużo wspólnego.
 - Nie mamy - rzuciłem, kręcąc głową.
 - Lubisz ten sam rodzaj filmów, co ja - chciałem mu przerwać i powiedzieć, że to był tylko jeden film, ale on kontynuował dalej: - lubisz ten sam zespół co ja i założę się, że słuchamy dużo tej samej muzyki, oboje jesteśmy seksowni i...
 - Zamknij się - mruknąłem, czując jak moje policzki robią się gorące.
 Luke przysunął się bliżej mnie, na co zacisnąłem mocniej palce na kierownicy, obawiając się, co zrobi.
 - Jesteś seksowny, kotku - wyszeptał przy moich uchu.
 Zahamowałem gwałtownie, tak że mimo pasów zarzuciło nami do przodu i całe szczęście nikt za nami nie jechał, bo inaczej już wjechałby w tył mojego samochodu. Zamrugałem parę razy, patrząc w szoku na drogę przede mną, nie wiedząc czy bardziej zszokowało mnie to, że nazwał mnie "kotkiem", czy to, że powiedział, że jestem seksowny.
 - Chcesz nas zabić?
 - Nie mów tak do mnie - syknąłem i zacząłem znowu jechać.
 Do końca drogi Luke już się do mnie nie odezwał, może za bardzo bał się, że spowoduję jakiś wypadek. Co do cholery było z nim nie tak? Nie mógł tak do mnie mówić, zresztą żaden normalny heteroseksualny koleś nie powiedziałby tak do innego chłopaka. Musiało naprawdę zależeć mu na tym, żeby wytrącić mnie z równowagi.
 Wreszcie dojechaliśmy do sklepu i bez słowa wyszedłem z samochodu, czekając ze zniecierpliwieniem, aż Luke zrobi to samo, żebym mógł zamknąć auto. Później wziąłem wózek i wszedłem szybko do sklepu, nie zwracając na niego uwagi. Wyciągnąłem kartkę z listą z kieszeni i zacząłem czytać, czego potrzebuję.
 - Cukier waniliowy - zawołał Luke, wrzucając do wózka kilka opakowań.
 Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, a potem z powrotem na listę i pokiwałem głową, zauważając, że rzeczywiście miałem to kupić. Ruszyłem dalej, a Luke prawie deptał mi po piętach, gdy wlókł się za mną.
 - Umówiłem się później z moimi znajomymi, więc jak tutaj skończymy, pomogę Ci wnieść zakupy do środka i będę się zbierał.
 Kompletnie go zignorowałem, zabierając z półek kilka kolejnych rzeczy, które potrzebowałem.
 - Pewnie będzie nudno, więc może wrócę do was? Chcesz pooglądać jeszcze jakiś film wieczorem? Na pewno się za mną stęsknisz.
 Nie odpowiedziałem mu nic, szukając wzrokiem płatków, które chciała moja mama i udało mi się je zauważyć na samej górze. Sięgnąłem po nie szybko, koszulka podjechała mi trochę do góry, a Luke mruknął za mną, na co posłałem mu dziwne spojrzenie.
 - Nie odezwiesz się już do mnie, kotku? - spytał z głupkowatym uśmieszkiem.
 - Co jest z Tobą nie tak? - warknąłem, łapiąc za rączkę wózka i zacząłem szybko iść.
 - Nie rozumiem - odpowiedział, gdy mnie dogonił. - Wszystko jest ze mną w jak najlepszym porządku, widziałeś tę twarz?
 Przewróciłem oczami, pieprzony, arogancki dupek, który myślał, że każdy najchętniej wskoczyłby mu do łóżka.
 - Ok, chcesz porozmawiać? Porozmawiajmy - powiedziałem ze zrezygnowaniem. - Ile masz lat?
 Jeśli musiałem znosić jego towarzystwo, to przynajmniej mogłem dowiedzieć się o nim parę rzeczy, by móc znaleźć powód, dla którego moja siostra powinna go rzucić. Skoro jego działanie mi na nerwy, najwyraźniej nie było dla niej wystarczające.
 - W lipcu mam 18ste urodziny - odpowiedział od razu. - Ty masz 19?
 - Ta, może bardziej 18 i pół, skoro urodziny mam dopiero w listopadzie.
 Widziałem, że Luke chciał już coś powiedzieć, ale mu przerwałem.
 - Ile miałeś dziewczyn?
 Na jego twarzy znowu pojawił się ten zadziorny uśmiech, z którym praktycznie się nie rozstawał.
 - A co? Jesteś zazdrosny?
 Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, w jakim popieprzonym wszechświecie mógłbym być zazdrosny o jego byłe dziewczyny.
 - Dwie oprócz Rose - odpowiedział w końcu, gdy nic nie powiedziałem.
 Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, nie mogąc uwierzyć w to, że miał łącznie tylko trzy dziewczyny. Na kogoś z jego wyglądem i pewną siebie osobowością, przypuszczałbym raczej, że dziesięć, jak nie więcej. Ale wtedy uświadomiłem sobie, że mógłby mieć tylko tyle poważnych związków, nie znaczyło to wcale, że oprócz tego nie kręcił też z tuzinem innych dziewczyn.
 - A Ty? - spytał. - W ilu związkach byłeś?
 Niezręcznie... Nigdy nie miałem dziewczyny i nie zapowiadało się na to, żebym miał jakąś mieć w najbliższej przyszłości. Za każdym razem, jak zaczynałem lubić jakąś dziewczynę, zawsze musiałem coś zepsuć, zanim mogło zrobić się między nami poważnie.
 - A może jestem w jednym właśnie teraz - rzuciłem, unikając odpowiedzi na jego pytanie.
 - Taaa, nie - mruknął i zaśmiał się lekko. - Rose mówiła mi, że nikogo nie masz.
 Cholera, Rose. Przyśpieszyłem kroku i sprawdziłem jeszcze raz listę, a później zawartość wózka. Nawet nie zauważyłem, że wzięliśmy już wszystko, czego potrzebowaliśmy.
 - Idziesz na studia? - spytałem go, mając nadzieję, że zapomni o tym, że nie odpowiedziałem na jego pytanie.
 Podeszliśmy do kas i zacząłem wszystko wypakowywać, gdy Luke stał obok z rękami w kieszeniach. Ten dupek nawet nie miał zamiaru mi pomóc, więc nie wiedziałem, po co w ogóle się tutaj fatygował.
 - Chyba - odpowiedział, wzruszając ramionami.
 - Chyba? - powtórzyłem po nim.
 - Nie zależy mi na tym bardzo - dodał, przygryzając wargę.
 Pokiwałem głową, bo choć w moim wypadku było inaczej, to doskonale mogłem zrozumieć to, że komuś mogło wcale nie zależeć na studiach. Teraz zastanawiałem się tylko nad tym, czy Rose o tym wiedziała. Jeśli ona pojedzie studiować, a Luke zostanie tutaj, to mogłem się założyć, że to zakończy ich związek. Całe szczęście.
 Zapłaciłem za zakupy i zapakowałem wszystko do reklamówek, które Luke przede mną trzymał.
 - Gdzie studiujesz? - spytał z lekkim zainteresowaniem, gdy szliśmy w stronę samochodu.
 Mimo tego, jak bardzo mnie denerwował, przez całą naszą drogę powrotną opowiadałem mu o mojej uczelni i odpowiadałem na każde jego pytanie jej dotyczące.
 Pod domem Luke pomógł mi z zakupami i zanieśliśmy je do środka. Tam Luke zaczął rozmawiać z Rose, a ja wróciłem się do samochodu po ostatnią reklamówkę. Zanim zdążyłem z powrotem wejść do środka, Luke wyszedł na zewnątrz. Rzeczywiście, wspominał wcześniej, że umówił się ze znajomymi.
 - Zobaczymy się jutro, kotku! - zawołał, mijając mnie.
 Warknąłem pod nosem, podążając za nim wzrokiem, na co on tylko zaśmiał się głośno. Jak ja wytrzymam całe wakacje w towarzystwie tego dupka...

*

miałam napisany ten rozdział wcześniej, więc pomyślałam sobie, czemu nie dodać go już teraz ;D

czwartek, 22 stycznia 2015

2.

 Następnego dnia obudziły mnie hałasy z dołu. Warknąłem głośno, chowając twarz w poduszce. Nie wiedziałem jeszcze, która była godzina, ale byłem pewien, że było zbyt wcześnie na to, żebym nie spał.
 Miałem nadzieję, że tutaj wreszcie będę mógł się wysypiać i nie będzie mi przy tym nikt przeszkadzał tak jak w akademiku. Nie mogłem się bardziej pomylić. Zerwałem się z łóżka, zdając sobie sprawę z tego, że nie będę mógł teraz zasnąć. Na pewno nie przy tak głośnej muzyce.
 Sprawdziłem godzinę na telefonie i musiałem przetrzeć oczy, żeby upewnić się, czy dobrze widziałem. Kto normalny nie spał po 7 rano w wakacje i puszczał głośno muzykę? Co było nie tak z moją siostrą...
 Wyszedłem z pokoju, mając zamiar na nią nawrzeszczeć, ale gdy stanąłem w drzwiach salonu, nie mogłem wykrztusić z siebie słowa. Zamiast zobaczyć moją siostrę, tak jak się spodziewałem, jedyną osobą w pokoju był jej głupi chłopak, który rozłożony był na naszej kanapie, jakby był u siebie w domu.
 Odchrząknąłem głośno, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, ale nie usłyszał mnie przez muzykę. Wszedłem do salonu i wyłączyłem telewizor, po czym odwróciłem się w jego stronę. Rzuciłem mu groźne spojrzenie, czym wcale się nie przejął.
 - Dzień dobry, słoneczko. Ktoś obudził się w dobrym humorze.
 Otworzyłem szeroko usta, po czym szybko je zamknąłem, czując, jak robi mi się gorąco na twarzy.
 - Co do cholery robisz w moim domu o 7 rano?!
 - 7:20 - poprawił mnie z zadowolonym z siebie uśmiechem.
 Zacisnąłem usta, mając już po dziurki w nosie jego zachowania. Jeszcze chwila, a wyrzucę go za drzwi.
 - Rose chciała, żebym wpadł, zanim pójdę do pracy - odpowiedział w końcu na moje pytanie.
 Spojrzałem na niego z zaskoczeniem, gdy powiedział, że ma pracę. Ta, prawdopodobnie jego praca polegała na tym, by doprowadzić ludzi do szału.
 - Gdzie jest teraz? - spytałem, bo mojej siostry nie było widać nigdzie w pobliżu.
 - Niezła piżama - rzucił.
 Nie byłem pewien, czy powiedział to poważnie czy tylko ze mnie żartował, bo miałem na sobie koszulkę z logo batmana i bokserki.
 - Gdzie Rose? - powtórzyłem.
 Jeśli wcześniej miałem zamiar na nią nawrzeszczeć, to co dopiero teraz. Nie miałem ochoty więcej widzieć jej chłopaka, a na pewno nie z samego rana, gdy puszczał głośno muzykę i nie mogłem przez niego spać.
 - W kuchni.
 Przygryzł wargę w miejscu, gdzie miał kolczyka, a ja przez chwilę patrzyłem na jego usta, nie zdając sobie z tego sprawy. Luke zaśmiał się cicho i oparł przedramiona na swoich udach, wychylając się lekko do przodu. Mimo tak wczesnej godziny jego włosy już były idealnie ułożone, a jego twarz nie zdradzała żadnych oznak zmęczenia czy niewyspania. Wiedziałem, że w porównaniu do niego prezentowałem się strasznie.
 - Obudziłem Cię? - spytał z rozbawieniem.
 Ten koleś naprawdę działał mi na nerwy. Za kogo on do cholery się miał? Nie chciałem dać mu tej satysfakcji, więc zaprzeczyłem i wyszedłem z salonu, nie chcąc dłużej z nim rozmawiać.
 Rose rzeczywiście była w kuchni, nalewała właśnie wodę do kubka i początkowo nie zauważyła mojej obecności.
 Właściwie nie byliśmy zbytnio do siebie podobni. Mieliśmy ten sam kolor włosów, póki nie zacząłem moich farbować. Moje oczy były zielone, a jej bez wątpienia niebieskie. Nie miała tak dużych ust jak ja, ale na pewno bardziej pasowałyby do jej twarzy. Oprócz tego Rose wyglądała na małą, kruchą osobę, gdy ja byłem do wysoki.
 Skrzywiłem się na widok talerza, który stał obok niej na ladzie.
 - Nie mów, że zrobiłaś mu śniadanie.
 Rose odwróciła się w moją stronę ze zdzwieniem, a później przeniosła wzrok na kanapki.
 - Nie, to dla mnie - odpowiedziała, śmiejąc się lekko.
 Jeśli powiedziałaby mi, że to dla niego, to puściłyby już moje ostatnie nerwy. Odetchnąłem z ulgą, po czym zabrałem jedną kanapkę, od razu biorąc z niej dużego gryza.
 - Hej!
 Rose uderzyła mnie w ramię, próbując udawać oburzoną, ale mogłem zauważyć, że wcale nie miała mi tego za złe.
 - Możesz mi powiedzieć, co robi tutaj Twój chłopak-kutas? - spytałem, nie przerywając nawet na chwilę jedzenia.
 Rose skrzwyiła się z obrzydzeniem i dopiero po chwili jej twarz zbladła, gdy uświadomiła sobie, co powiedziałem.
 - Nie nazywaj go tak!
 - Ale to prawda! - odkrzyknąłem. - Nie chcę, żeby kręcił się tutaj.
 - Mikey, proszę Cię, naprawdę go lubię - powiedziała ze zrezygnowaniem.
 Na pewno nie chciała, by nasza dwójka miała złe relacje, ale nic nie mogłem na to poradzić. Ten koleś sam prosił się o to, żebym go nie lubił.
 - On jest strasznym dupkiem, Rose.
 - Nieprawda, jest naprawdę miły, po prostu jeszcze nie miałeś okazji tego zobaczyć!
 Widziałem, że była zdesperowana, patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami i mogłem przysiąc, że jeszcze chwila, a zaczęłaby płakać. Zawsze łatwo było ją doprowadzić do płaczu.
 - Ok, ok! Dam mu jeszcze jedną szansę.
 Może miała rację, że jeszcze nie zdążyłem zobaczyć go z innej strony. Był zbyt pewny siebie i zachowywał się, jakby wszystko należało do niego. Musiałem sobie przypomnieć, że dzień wcześniej zaproponował mi pomoc z walizką, więc może jednak nie był, aż taki zły.
 Kogo ja próbowałem oszukać, oczywiście, że był. Ale dla dobra mojej siostry, postaram się z nim dogadać.
 - Dzięki, Mikey!
 Objęła mnie mocno i pocałowała w policzek, na co szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Moja siostra i mama zawsze były moim najsłabszym punktem.
 - Coś mnie ominęło? Też chciałem się poprzytulać.
 Od razu przestałem się uśmiechać, gdy usłyszałem głos Luke'a, który właśnie wszedł do kuchni. Rose odsunęła się ode mnie i spojrzała w jego stronę tym pełnym uwielbienia spojrzeniem, jakby wpatrywała się w dzieło sztuki.
 - Wiesz, że zawsze możesz się ze mną poprzytulać - powiedziała, wyciągając ręce w jego stronę.
 Luke uśmiechnął się do niej i zgarnął ją w swoje ramiona, unosząc ją nad ziemię. Nie wyglądał w ogóle, jakby przeszkadzał mu jej ciężar.
 Odchrząknąłem, a Luke postawił Rose na ziemi, wciąż nie zabierając rąk z jej ciała.
 - Wrócę do pokoju.
 - Ok - odpowiedziała Rose, posyłając mi lekki uśmiech.
 Luke nachylił się w jej stronę i zaczął całować ją po twarzy, na co ona zachichotała. Naprawdę musieli robić coś takiego, zanim zdążyłem wyjść?
 Jej głupi chłopak podniósł na mnie spojrzenie, a ja zamiast od razu stamtąd pójść, patrzyłem na niego. Rose przyciągnęła go bardziej do siebie, przerywając tym samym nasz kontakt wzrokowy i tym razem to ich usta się dotknęły. Widziałem już zdecydowanie zbyt wiele. Szybko wyszedłem z kuchni i wbiegłem po schodach na piętro, mając zamiar wrócić do spania.

*

 - Co to za dziwne dźwięki? Oglądasz pornosa?
 Skrzywiłem się i wcisnąłem pauzę, gdy usłyszałem pytanie Gabby.
 - Nie, serial.
 - Jasne - mruknęła.
 Westchnąłem cicho, przenosząc komórkę do drugiej ręki i wstałem z fotela, zaczynając chodzić po pokoju. Zawsze robiłem to, gdy rozmawiałem przez telefon.
 - Co u Ciebie? - spytałem, zmieniając temat.
 Gabby dopiero przed chwilą do mnie zadzwoniła, więc nie miałem jeszcze okazji dowiedzieć się czegokolwiek. Nawet nie przywitała się ze mną na początku rozmowy, pierwszą rzeczą, którą zrobiła, było spytanie, czy oglądałem pornosa. Typowa Gabby.
 - Póki co nic ciekawego, gdy tylko położyłam się do łóżka, spałam przez jakieś 12 godzin, a za godzinę wychodzę ze znajomymi.
 - Mhm, pamiętaj, żeby się zabezpieczać - powiedziałem.
 - Ty świnio - odpowiedziała z rozbawieniem.
 - Rozumiem, że wolisz zajść w ciąże albo złapać jakąś paskudną chorobę.
 - Co u Ciebie, Michael? - spytała nagle, ignorując moje wcześniejsze słowa.
 Tylko czekałem na to pytanie, musiałem opowiedzieć jej wszystko o tym dupku, który ciągle kręcił się po moim domu. Równie dobrze mógł tu być nawet teraz.
 - Poznałem chłopaka mojej siostry.
 - I co? - spytała Gabby z lekkim zaciekawieniem.
 - Nienawidzę go.
 Może trochę przesadziłem, ale na pewno bardzo, bardzo go nie lubiłem. Byłem jednak pewien, że po kilku dniach, gdy będę zmuszony spędzić z nim więcej czasu, naprawdę go znienawidzę.
 - Dlaczego?
 Mogłem usłyszeć w głosie Gabby niezadowolenie, pewnie od razu pomyślała, że był dla mnie niemiły i jej się to nie spodobało. Gabby sądziła, że musi mnie chronić w takich sytuacjach. Raz nawet mi to powiedziała, na co zacząłem narzekać, że jestem facetem i to ja mam ją chronić. Gabby w odpowiedzi tylko zaśmiała się i poklepała mnie po policzku.
 - Ok, od samego początku - zacząłem. - Szedłem do domu i niosłem walizkę na rękach...
 - Dlaczego? - spytała, przerywając mi.
 - Dla zabawy - mruknąłem i przewróciłem oczami. - Pękło mi kółko, nie przerywaj mi. Nagle ktoś spytał mnie, czy potrzebuję pomocy i nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się ucieszyłem. Odwróciłem się, zobaczyłem tego kolesia i...
 Nie mogłem powiedzieć jej o tym, jak wpatrywałem się w niego przez dłuższą chwilę, podziwiając jego wygląd. Nie mogła dowiedzieć się, jakie wywołał na mnie wrażenie, bo wtedy już w ogóle nie dałaby mi spokoju. Gabby dalej uważała, że jestem gejem, nieważne, jak dużo razy jej powtarzałem, że to nieprawda.
 - I?
 - Powiedziałem, że może mi pomóc i pokazałem, w którym domu mieszkam. Na co spytał, czy jestem Michael.
 - O Boże - mruknęła Gabby z podekscytowaniem.
 Nie miała powodu, żeby się cieszyć, chyba zapomniała o tym, że nie znosiłem tego gościa.
 - Odpowiedziałem mu, a wiesz co on wtedy powiedział? Wow. Powiedział "wow".
 - Wow? - powtórzyła Gabby, tak samo jak ja zrobiłem to wtedy.
 - I miał ten głupi, zadziorny uśmiech na twarzy i dodał coś w stylu: "Nie pomyślałem, że brat mojej dziewczyny okaże się taki gorący". Do tego wszystkiego puścił mi oczko. Wyobrażasz to sobie?!
 Gabby pisnęła głośno i musiałem odsunąć telefon od ucha. Dlaczego dziewczyny musiały to robić?
 - O mój... nie mogę... Mike... - uniosłem brwi, słysząc jej mamrotanie.
 - Um, ok... Wtedy się przedstawił i tak, to naprawdę był ten Luke, chłopak mojej siostry. Powiedziałem mu, że nie może mnie tak nazywać, a wiesz co on na to odpowiedział?
 - Co?! - zawołała Gabby, brzmiąc na strasznie rozemocjonowaną.
 - "Michael, mogę robić, to tylko chcę".
 Gabby wydała z siebie dziwny dźwięk, ale nie chciałem nawet ją pytać, co to miało znaczyć.
 - Po czym spytał mnie, czy chcę wejść do środka czy wolę tam stać i się na niego patrzeć. Co za idiota.
 - Brzmi jak seksowny idiota - mruknęła, w końcu sklecając całe zdanie.
 Poczułem, jak rumienię się lekko na twarzy, przypominając sobie, co myślałem o nim na samym początku.
 - Ugh, nie. W końcu sam wniosłem walizkę do środka, a on ciągle posyłał mi te dziwne spojrzenia, jakby chciał mnie zawstydzić albo... nie wiem.
 - To dla mnie za dużo - jęknęła Gabby.
 Nie miałem pojęcia, o co jej chodziło. Gabby czasem włączał się ten dziwny tryb, gdy nie mogłem w ogóle zrozumieć, co do mnie mówiła.
 - Dzisiaj z samego rana obudziła mnie głośna muzyka i gdy zszedłem na dół, to kto siedział na mojej kanapie...
 - Luke - rzuciła szybko Gabby.
 - Szatan w ludzkiej skórze - mruknąłem. - I nazwał mnie słoneczkiem! Nie jesteśmy ze sobą blisko, nie znoszę tego gościa, więc nie może mnie tak nazywać!
 - Kocham go - szepnęła Gabby.
 Przestałem mówić i zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czy dobrze ją usłyszałem. Postanowiłem jednak to zignorować i powiedzieć jej, co stało się dalej.
 - Rozmawiałem z nim chwilę, bo chciałem dowiedzieć się, co robił w moim domu i gdzie była moja siostra, a on oczywiście zachowywał się jak zbyt pewny siebie dupek. Poszedłem do kuchni, gdzie była Rose i musiałem jej obiecać, że dam Luke'owi jeszcze jedną szansę. Jeśli dalej będzie się tak zachowywał, to może o tym zapomnieć.
 - Ok, co dalej, co dalej? - spytała, gdy na chwilę przerwałem mówić, by zaczerpnąć powietrza.
 - Przytulałem się z Rose, gdy przyszedł ten idiota i powiedział, że też chciał się poprzytulać. Rose oczywiście poleciała do niego, a on zaraz zaczął całować ją po twarzy i po chwili już zaczęli się obściskiwać, więc szybko stamtąd wyszedłem.
 - To wszystko?
 - Hm, chyba tak - odpowiedziałem, podchodząc w stronę okna.
 Przyglądałem się grupce dzieci, która rysowała kredą po chodniku, a Gabby mówiła coś pod nosem.
 - Jak on wygląda? - spytała w końcu.
 - Ma blond włosy postawione do góry, niebieskie oczy, cholernie, długie nogi, szerokie ramiona i kolczyka w wardze.
 - Seksi - mruknęła.
 Warknąłem pod nosem, nie mając ochoty tego słuchać.
- Już Was shippuję - dodała.
 - Nie jestem gejem, Gabby! A on jest chłopakiem mojej siostry i największym idiotą, jakiego poznałem!
 Ktoś odchrząknął za moimi plecami, przez co wypuściłem telefon z dłoni i odwróciłem się z przerażeniem w stronę drzwi.
 O wilku mowa. Luke opierał się o framugę drzwi z rękami założonymi na pierś i znów miał ten pewny siebie wyraz twarzy.
 - Rozmawiałeś o mnie?
 Podniosłem komórkę z podłogi, powiedziałem Gabby, że porozmawiamy później i rozłączyłem się. Nie miałem zamiaru odpowiadać na jego pytanie.
 Wróciłem do biurka, gdzie zostawiłem laptopa i usiadłem z powrotem na krześle. Luke nie ruszył się ze swojego miejsca i mogłem poczuć na sobie jego spojrzenie. Jak trudno było mu zrozumieć, że wcale go tu nie chciałem?
 - Słuchaj, Michael... - zaczął i podszedł bliżej mnie.
 Odwróciłem głowę w jego stronę, rzucając mu nieprzyjemne spojrzenie.
 - Chyba źle zaczęliśmy naszą znajomość.
 Ok, Rose musiała mu coś powiedzieć i kazała przyjść tutaj, żeby wszystko odkręcił.
 - Możemy o tym zapomnieć i zacząć od nowa?
 Wiedziałem, że obiecałem Rose, że dam mu drugą szansę, poza tym widząc teraz jego niewinny uśmiech i wielkie niebieskie oczy, patrzące na mnie błagalnie, nie mogłem mu odmówić.
 - W porządku.
 - Serio? - spytał ze zdziwieniem.
 Pokiwałem głową, a on uśmiechnął się szerzej i wyciągnął rękę w moją stronę.
 - Jestem Luke.
 Czyli naprawdę chciał się bawić w to całe zaczynanie od nowa. Zaśmiałem się lekko, na co przygryzł wargę i w końcu złapałem jego rękę.
 - Michael.
 Jego dłoń była ciepła i duża, trochę większa od mojej. Od razu zauważyłem, że miał ładne, długie palce i gładką skórę.
 Luke zaśmiał się cicho, a ja wolno uniosłem na niego wzrok. Patrzył na mnie z rozbawieniem i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że trzymałem jego rękę w mojej i przyglądałem się jej z wielkim zainteresowaniem.
 Szybko puściłem jego dłoń i skrzyżowałem ręce na piersi. Co do cholery było ze mną nie tak?
 - Mam ładne dłonie, prawda? - spytał.
 Uniósł przed siebie ręce, kilka razy zginając i rozprostowując palce. W tym momencie na pewno byłem już cały czerwony na twarzy. Głupi Luke.
 - Ok, ok, nic nie mówię - dodał, widząc moją minę.
 Powoli zaczął iść tyłem w stronę drzwi, posyłając mi rozbawiony uśmiech.
 - Do jutra.
 - Do jutra? - powtórzyłem ze zdziwieniem.
 Co miało być jutro? Nie wiedziałem o niczym, co miało się odbywać tego dnia. Zanim zdążyłem spytać o coś więcej, Luke, który cały ten czas szedł tyłem, wszedł w ścianę. Prychnąłem śmiechem pod nosem, a on uśmiechnął się z rozbawieniem i złapał za tył głowy.
 - Będę tutaj - powiedział, jakby była to najbardziej oczywista rzecz.
 Oczywiście. Już wcześniej podejrzewałem, że Luke spędzał tu większość swojego czasu.
 Wreszcie wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie samego i mogłem wrócić do oglądania serialu. Nie byłem pewien, co wyjdzie z tej całej sprawy z Lukiem. Może rzeczywiście się do niego przekonam i nawet zaakceptuję go jako chłopaka mojej siostry?
 Musiałem spróbować lepiej go poznać, ale robiłem to tylko i wyłącznie dla Rose.

czwartek, 15 stycznia 2015

1.

 Studia mogą być najlepszym czasem w Twoim życiu, jeśli tylko poznasz odpowiednich ludzi. Co chwilę ktoś wyciąga Cię na piwo i zarywasz noce, włócząc się po klubach, gdzie zaliczasz przypadkowe osoby. Po prostu robisz to na co masz ochotę i nie przejmujesz się konsekwencjami, bo właśnie o to w tym chodzi. O to, żeby wreszcie móc zrobić to wszystko, czego nie mogłeś zrobić wcześniej, mając nad sobą czujny wzrok swoich rodziców.
 Miałem na uczelni tylko dwóch prawdziwych przyjaciół, ale oprócz tego znałem tu większość osób i zawsze mogłem znaleźć kogo, kto chciał udać się na imprezę. Zresztą mieszkanie w akademiku było samo w sobie jak jedna wielka, niekończąca się impreza.
 Czasem jednak razem w moimi przyjaciółmi woleliśmy zostać w pokoju, nie robiąc nic pożytecznego ze swoim czasem. Lubiłem chodzić do klubów od czasu do czasu,  zdarzało się jednak, że byłem zbyt leniwy, żeby wyjść i poznać tych wszystkich fajnych ludzi. Pod koniec roku jedynymi wyjątkami, gdy zarywałem noce były sytuacje, gdy musiałem uczyć się na egzaminy, które wcześniej kompletnie olałem.
 Byłem cholernie wykończony od ostatniego miesiąca i nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem spałem więcej niż 3 godziny jednej nocy. Dlatego naprawdę cieszyłem się, że skończyłem mój pierwszy rok i będę mógł wrócić na wakacje do domu, gdzie miałem zamiar obijać się przez całe następne 2 miesiące.
 Nie będą mi przeszkadzały żadne pijackie okrzyki lub dźwięki osób wymiotujących koło moich drzwi. Będę mógł spać, ile tylko czasu mi się podobało i nikt nie będzie zakłócał mojego spokoju. Dostanę wreszcie mój wymarzony odpoczynek. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
 - Tak, mamo, będę w domu o 19 - powiedziałem do telefonu, który podtrzymywałem ramieniem, gdy wrzucałem ostatnie rzeczy do mojej walizki.
 - Świetnie, zrobię dla Ciebie coś specjalnego.
 - Ugh, nawet nie wiesz, jak bardzo brakowało mi domowego jedzenia.
 Uczelnia, do której chodziłem, znajdowała się 4 godziny od mojego rodzinnego miasta, dlatego ostatnim razem byłem tam na świętach. Pół roku bez jedzenia od mojej mamy było dla mnie wielkim wyzwaniem.
 Mama zaśmiała się wesoło, gdy ja rozglądałem się po pokoju, zastanawiając się, czy niczego nie zapomniałem. Mój współlokator siedział rozłożony wygodnie na swoim łóżku z laptopem, nie zwracając na mnie uwagi.
 - I poznasz wreszcie Luke'a.
 - Hm? - mruknąłem, na chwilę nie skupiając się na tym, co mówiła mama.
 - Poznasz Luke'a, chłopaka Twojej siostry.
 No tak, zapomniałem, że moja siostra od kilku miesięcy umawiała się z tym kolesiem, którego nie miałem jeszcze okazji poznać. Powiedziałem jej, że póki nie dostała mojego błogosławieństwa, nie mogła się z nim umawiać, ale jak przystało na młodszą siostrę, kompletnie zignorowała moje słowa.
 Wcześniej umawiała się już z kilkoma chłopakami i każdy z nich złamał jej serce, a to ja później musiałem się nią zajmować. Zawsze przyciągała do siebie tych najgorszych typów, dlatego od razu byłem źle nastawiony na tego całego Luke'a. Nie chciałem, by znów cierpiała.
 - Ok, jeśli uznam, że jest dupkiem, to musi z nim zerwać - powiedziałem.
 - Michael! - zawołała, zapewne oburzona tym, jakiego słowa użyłem.
 - Żartowałem.
 Tak właściwie to nie żartowałem, moja siostra zasługiwała na wszystko, co najlepsze, więc jeśli stwierdzę, że jej chłopak taki nie był, to żegnaj Luke.
 - Luke to naprawdę wspaniały chłopak.
 - Jasne - mruknąłem w ogóle nieprzekonany.
 Zapiąłem walizkę, gdy stwierdziłem, że na pewno wszystko już w niej było i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Moje biało-blond włosy odstawały w każdą stronę i przesunąłem przez nie dłonią, poprawiając je choć trochę. Tak właściwie odstawały teraz jeszcze bardziej.
 - Zobaczymy się o 19, kocham Cię!
 Spojrzałem przez ramię na mojego współlokatora, by sprawdzić, czy dalej pochłonięty jest tym, co robił na laptopie i odpowiedziałem cicho:
 - Ja Ciebie też, pa.
 - Co? - spytała mama, nie mogąc mnie dosłyszeć.
 - Um, ja Ciebie też, do zobaczenia - powiedziałem głośniej.
 Schowałem telefon do kieszeni, wcześniej kończąc rozmowę, a mój współlokator uniósł głowę i wyszczerzył się w moją stronę.
 - Ja Ciebie też kocham, mamusiu.
 - Ugh, zamknij się - warknąłem, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy.
 Poznałem Aleca we wrześniu, gdy przydzielili nas do jednego pokoju i przez ten czas naprawdę zdążyliśmy się do siebie zbliżyć. Był jednym z moich dwóch przyjaciół tutaj. Miałem nadzieję, że w następnym roku będę mogł dzielić z nim pokój, a wtedy znowu moglibyśmy oglądać razem filmy do późna i objadać się niezdrowym jedzeniem, od czasu do czasu zapraszając do nas Gabby.
 Alec wyglądał całkowicie inaczej niż ja. Był dość niski i mocno umięśniony, gdy tylko go zobaczyłem, pomyślałem, że nie ma szans, żebyśmy mogli się zaprzyjaźnić. Okazało się, że wygląd może naprawdę zmylić człowieka, bo nigdy wcześniej nie znałem kogoś, z kim tak dobrze bym się dogadywał.
 - To chyba zobaczymy się za kilka miesięcy, co? - rzuciłem, niezręcznie machając rękami.
 - Stary, obiecałeś, że zaprosisz mnie i Gabby do siebie.
 Rzeczywiście powiedziałem raz coś takiego, gdy byłem pijany i nie myślałem, że potraktowali mnie na poważnie. Właściwie naprawdę mogliby przyjechać na kilka dni, z tego co się orientowałem żadne z nich nie mieszkało bardzo daleko.
 - Ok... - odpowiedziałem. - Możecie wpaść na tydzień.
 Alec zamrugał z zaskoczeniem, słysząc, co powiedziałem i wolno pokiwał głową.
 - To zobaczymy się za kilka tygodni - powiedział w końcu.
 Złapałem za rączkę mojej walizki i pociągnąłem ją za sobą w stronę drzwi. Całe szczęście, że była na kółkach, inaczej bym sobie z tym nie poradził.
 - Zdzwonimy się później, będę już leciał, muszę jeszcze pożegnać się z Gabby.
 Alec pomachał w moją stronę, po czym znowu wrócił wzrokiem do laptopa, a ja wyszedłem na korytarz, gdzie jak zawsze coś się działo. Dziewczyna z puszką piwa w ręce wpadła na mnie i kilka kropel poleciało na moją flanelową koszulę, ale zapewniłem ją, że nic się nie stało i szybko ruszyłem w stronę pokoju Gabby.
 Gabby była moim drugim przyjacielem tutaj. Na początku, gdy się do mnie odezwała, poczułem się naprawdę dobrze, w końcu tak ładna dziewczyna jak ona mogła zagadać do kogo, tylko chciała, a wybrała akurat mnie. Nikt nie mógł zaprzeczyć jej urodzie, czarne włosy sięgały jej do łopatek, idealnie współgrając z jej ciemną karnacją. Oprócz tego miała pełne usta i duże, piękne oczy, które od razu przyciągnęły moją uwagę.
 Myślałem, że jej się spodobałem i chciała się ze mną umówić. Taa, okazało się, że myślała, że jestem gejem i od tego czasu jesteśmy przyjaciółmi.
 Gdy zapukałem, drzwi szybko otworzyła mi współlokatorka Gabby, która mnie nie znosiła. Zmarszczyła nos, zauważając, że to ja i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Przewróciłem oczami, po czym zapukałem jeszcze raz i tym razem to Gabby je otworzyła.
 - Hej Mike, już jedziesz? - spytała, spoglądając w stronę mojej walizki.
 - Nie, nie jadę, wziąłem walizkę na spacer po korytarzu - odpowiedziałem sarkastycznie.
 Gabby uderzyła mnie w ramię, robiąc niezadowoloną minę.
 - Powiedziałem Alecowi, że możecie przyjechać do mnie na tydzień.
 - Świetnie! - zawołała. - Nie mogę się doczekać, aż poznam Twoją siostrę.
 - I jej chłopaka - mruknąłem.
 - Co jest z nim nie tak? - spytała Gabby, śmiejąc się lekko, gdy zauważyła moją minę.
 - Nie wiem - odpowiedziałem, wzruszając ramionami. - Ale się dowiem. Od kilku miesięcy jedyne, co słyszę od mamy i siostry to Luke, Luke, Luke. Ten koleś nie może być taki idealny.
 - Myślę, że jesteś zazdrosny - odpowiedziała Gabby z rozbawieniem.
 - Nie mam powodu, żeby być zazdrosnym.
 Wcale nie o to chodziło, po prostu się o nią martwiłem. To głupie, niby o co miałem być zazdrosny? Miałem być zazdrosny dlatego, że zwracały więcej uwagi na niego niż na mnie, tak jak było wcześniej? Czy może miałem być zazdrosny dlatego, że moja młodsza siostra była w związku, gdy ja nigdy nie miałem niczego choć bliskiego do tego?
 Kurwa...
 Gabby chyba zrozumiała po mojej twarzy, że właśnie sobie uświadomiłem, że tak naprawdę mam ku temu powody i tylko uśmiechnęła się pod nosem.
 - Zdzwonimy się jeszcze i powiem Wam, kiedy możecie przyjechać - rzuciłem, wracając do wcześniejszego tematu.
 - Jasne - odpowiedziała Gabby i przytuliła mnie mocno. - Miłych wakacji.
 - Wzajemnie, nie złam serca żadnemu kolesiowi.
 Zacząłem iść z powrotem korzytarzem, patrząc przez ramię na Gabby i zaśmiałem się na widok jej oburzonej miny.
 - Ty też! - krzyknęła.
 Poczułem, jak rumienię się na twarzy i pokazałem jej środkowy palec, po czym odwróciłem się i jak najszybciej mogłem wyszedłem z akademika.
 Wreszcie jechałem do domu.

*

 Oczywiście znając moje szczęście, jakimś sposobem pękło mi kółko od walizki i nie mogłem dalej wieźć jej chodnikiem. Zakląłem głośno, aż starsza kobieta idąca przede mną, odwróciła się w moją stronę z oburzoną miną.
 To nie ona musiała teraz nieść tę wielką, ciężką walizkę do swojego domu, więc mogła się odwalić. Westchnąłem głośno, patrząc w dół na przedmiot mojej rozpaczy i mimo moich usilnych prób, wcale nie dało się go przesunąć samym spojrzeniem.
 Jedyne co zmusiło mnie do tego, bym spróbował podnieść walizkę, był fakt, że widziałem już mój dom na końcu ulicy. Kurwa, to było naprawdę ciężkie. Stawiałem niepewne kroki do przodu, nic nie widząc przez walizkę w moich rękach. Musiałem zrobić sobie przerwę kilka razy i czułem, jakbym miał zaraz wypluć moje wnętrzności, tak bardzo byłem wykończony.
 Jeszcze tylko trochę, dasz radę, Michael.
 Miałem już podnieść ją z powrotem, gdy usłyszałem głos za sobą.
 - Hej, potrzebujesz pomocy?
 Tak! Tak, potrzebuję! Byłem tak szczęśliwy, że chciałem od razu wyściskać tę osobę z wdzięczności za to, że chciała mi pomóc. Mimo tego, że byłem już prawie pod moim domem, chyba nie dałbym rady przenieść jej ani kawałek dalej.
 Odwróciłem się w stronę nieznajomego i dosłownie zamarłem, gdy tylko go zobaczyłem. Wyglądał jak model, bóg grecki i uosobienie piękna w jednym. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś, to wyglądałby tak... przystojnie. Dziwnie było myśleć w ten sposób o chłopaku, ale nie mogłem temu zaprzeczyć.
 Jego blond włody postawione były do góry i miałem ochotę wyciągnąć dłoń, żeby ich dotknąć. Miał cholernie długie, chude nogi, które wydawały się ciągnąć w nieskończoność i szerokie ramiona, które wyglądały po prostu... wow. Jego twarz była idealna, niesamowicie niebieskie oczy, lekko zadarty nos i do tego wszystkiego ten kolczyk w wardze.
 - Wszystko w porządku?
 Dopiero po chwili dotarło do mnie, że skierował to pytanie do mnie, a jego usta wykrzywiły się w zadziornym uśmiechu. Kurwa, właśnie przez dobrą minutę wpatrywałem się w niego jak idiota, z czego on doskonale zdawał sobie sprawę.
 - Możesz mi pomóc - wykrztusiłem w końcu lekko piskliwym głosem.
 Chciałem uderzyć się za to w twarz, tymbardziej, że ten cholernie przystojny nieznajomy zaśmiał się, słysząc to.
 - W którym domu mieszkasz? - spytał.
 Przez cały ten czas przyglądał mi się z rozbawieniem i zaczęła drażnić mnie ta jego pewność siebie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak dobrze wyglądał i jaki efekt miał na innych ludzi. Nawet na heteroseksualnego kolesia.
 Pokazałem na dom przed nami, jedyną odległością, która została do pokonania był odcinek od bramy do drzwi wejściowych. Właściwie byłem dumny, że udało mi się dojść, aż tutaj.
 - Chwila, jesteś Michael?
 Uniosłem ze zdzwieniem brwi, słysząc moje imię z jego ust. Nie miałem pojęcia, kim on był, dlatego zaskoczyło mnie, że on mógł mnie znać. Wyglądał na młodszego ode mnie, może chodziliśmy do tej samej szkoły, po prostu nigdy nie zwracałem uwagi na ludzi z niższych klas.
 - Taaak? - powiedziałem i zabrzmiało to bardziej jak pytanie.
 - Wow.
 - Wow? - powtórzyłem po nim, nie mając pojęcia, o co mu chodziło.
 Pokiwał głową dalej z tym zadziornym uśmiechem na twarzy, który powodował, że miałem ochotę go uderzyć i pocałować jednocześnie. Co do cholery, Michael... 
 Lubię dziewczyny, przysięgam, że lubię dziewczyny.
 - Nie spodziewałem się, że brat mojej dziewczyny jest taki gorący - rzucił jak gdyby nigdy nic i puścił oczko w moją stronę.
 Patrzyłem na niego w szoku, słysząc jak mnie nazwał i byłem pewien, że moje policzki robiły się nienaturalnie czerwone. Chwila, czy on właśnie powiedział, że...
 - Co?! - krzyknąłem.
 - Jestem Luke.
 Wyciągnął dłoń w moją stronę, czekając, aż ją uścisnę i tym razem uśmiechnął się niewinnie, jakby wcale nie powiedział przed chwilą, że jestem gorący.
 - Luke? Ten Luke?
 Patrzyłem na jego rękę w osłupieniu, próbując przetworzyć w myślach, co właśnie się stało. To był chłopak mojej siostry, ten sam, o którym ciągle słyszałem. Nagle już wcale nie myślałem, że był taki przystojny.
 - Ten Luke, tak mi się wydaje, cokolwiek to miało znaczyć.
 - Czy Ty powiedziałeś, że jestem gorący?
 Luke w końcu zabrał rękę, widząc, że jej nie uścisnę i przybrał ten sam pewny siebie wyraz twarzy.
 - Dokładnie tak powiedziałem.
 Nie był nawet zawstydzony z tego powodu. Kto normalny robi coś takiego? Chodził z moją siostrą, nie mógł mówić czegoś takiego! Wiedziałem od początku, że coś jest z nim nie tak. Nie pomyślałem tylko, że okaże się, że będąc z moją siostrą, będzie próbował flirtować z jakimś kolesiem. Na dodatek jej bratem!
 - Nie możesz tak mówić.
 Założyłem ręce na pierś, patrząc na niego ze złością. Luke przesunął wolno językiem po dolnej wardze, na co przełknąłem nerwowo ślinę, na chwilę tracąc moją zaciętą minę.
 - Dlaczego nie? 
 - Bo... - zaciąłem się, myśląc, co powiedzieć. - Po prostu nie możesz!
 Luke zaśmiał się lekko, rozbawiony moim zachowaniem. 
 - Rzecz w tym, Michael, że mogę robić, co chcę.
 Ok, oficjalnie go nienawidziłem. Jak moja siostra mogła chodzić z takim dupkiem, a co gorsze jakim cudem moja mama mogła go tak uwielbiać?
 - Chcesz wreszcie wnieść tę walizkę czy wolisz, żebyśmy postali tu dłużej, a Ty będziesz mógł na mnie popatrzeć?
 - Pieprz się - syknąłem w odpowiedzi.
 Widziałem, jak otwiera usta, chcąc znowu użyć jakiegoś głupiego tekstu, więc odezwałem się, zanim mógł to zrobić.
 - Sam sobie z tym poradzę, możesz iść.
 Nachyliłem się nad walizką i złapałem ją obiema dłońmi, szykując się na to, żeby znowu ją podnieść.
 - Daj spokój, pomogę Ci.
 - Nie - odpowiedziałem uparcie, nie chcąc mieć nic wspólnego z tym kolesiem.
 Miałem nadzieję, że po prostu sobie pójdzie, ale on zamiast tego szedł obok mnie i obserwował, jak się męczę. Na koniec otworzył mi drzwi do mojego własnego domu, nie kłopocząc się nawet, by zapukać czy użyć dzwonka. Miałem nadzieję, że zrobił to tylko ze względu na moją obecność i normalnie nie wchodził do środka, jakby posiadał to miejsce.
 - Michael! - zawołała moja mama, gdy tylko mnie zauważyła.
 Usiadłem na walizce, którą położyłem na podłodze i oddychałem głośno, posyłając jej przy tym nieznaczny uśmiech.
 - Widzę, że poznałeś Luke'a.
 - Taa, poznałem Luke'a - rzuciłem z goryczą.
 Mama nie zauważyła mojego tonu albo po prostu postanowiła go zignorować i poklepała mnie po ramieniu, uśmiechając się szeroko.
 - Gdzie reszta? - spytałem.
 - Tato jest jeszcze w pracy.
 Pokiwałem głową na jej słowa, gdy Luke głośno krzyknął, wołając moją siostrę. Skrzywiłem się i potarłem ucho, na co on tylko się zaśmiał.
 Gdy tylko mnie zobaczyła, rzuciła się na mnie i uściskała mnie mocno, tak że oboje upadliśmy na podłogę. Słyszałem, jak mama śmiała się, obserwując całą sytuację. W końcu udało mi się podnieść i gdy spojrzałem w ich stronę, Luke wpatrywał się we mnie intensywnie, zagryzając wargę.
 Wiedziałem już, że wcale nie będę miał moich wymarzonych, spokojnych wakacji. Na pewno nie gdy ten koleś był w pobliżu.


*

jestem straaaasznie podekscytowana tym opowiadaniem

jeśli ktoś woli czytać na wattpadzie, to zapraszam -> tutaj

sobota, 10 stycznia 2015

Prolog

 Znasz to uczucie, gdy kochasz kogoś tak bardzo, że dopiero w jego obecności czujesz, jakbyś mógł prawidłowo oddychać? Cały Twój świat kręci się wokół tej jednej osoby i każda Twoja myśl skupia się tylko na niej. Jej widok sprawia, że serce zaczyna Ci szybciej bić i masz wrażenie, jakby chciało się do niej wyrwać. Jedno jej spojrzenie sprawia, że miękną Ci kolana i naprawdę trudne jest nie rzucić się na nią w tym miejscu bez względu na okoliczności. 
 Całe dni odliczasz, do momentu, gdy zobaczycie się kolejny raz, snując się z kąta w kąt, nie będąc w stanie robić nic innego. Nie możesz jeść, nie możesz spać i nie możesz normalnie funkcjonować bez niej. Jej głos jest dla Ciebie najpiękniejszym dźwiękiem na świecie, a jej uśmiech potrafi momentalnie poprawić Twój humor. I mógłbyś godzinami wpatrywać się w tę twarz, myśląc, że nigdy w życiu nie widziałeś czegoś bardziej idealnego. Mimo wad tej osoby, w Twoich oczach jest ona idealna.
 I nic innego już się nie liczy, tylko Ty i ta osoba, nic więcej... No może nie do końca.
 Czasem to wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane i nie możesz myśleć tylko o własnym szczęściu. 
 Nie jeśli osobą, w której się zakochałeś, jest chłopak Twojej siostry.

*

jeśli ktoś woli czytać na wattpadzie, to zapraszam -> tutaj

1. rozdział dodam w czwartek!