czwartek, 26 lutego 2015

9.

 Nie miałem ochoty umówić się z moimi kumplami z liceum, ale chciałem na trochę wyjść z domu, dlatego postanowiłem pojechać do sklepu muzycznego. Kiedyś często tam przychodziłem i przeglądałem płyty, nawet jeśli nie planowałem zakupu jakiejś konkretnej. Najczęściej kończyło się na tym, że wydawałem wszystkie moje pieniądze, a mama zaczynała się na mnie drzeć, gdy tylko widziała moje ręce wypełnione plastikowymi opakowaniami.
 Tym razem specjalnie nie wziąłem dużo pieniędzy i obiecałem sobie, że tylko się porozglądam, nie będę nawet niczego kupował. Wziąłem w dłonie płytę jakiegoś zespołu, o którym wcześniej nawet nie słyszałem, ale zdjęcie na okładce wyglądało zachęcająco. Odwróciłem pudełko, żebym mógł przeczytać tytuły piosenek wypisane na tyle i wtedy poczułem, jak ktoś położył mi rękę na ramieniu.
 Podskoczyłem i upuściłem płytę, a słysząc głośny trzask pudełka uderzającego o podłogę, skrzywiłem się, podejrzewając już, że będę musiał za to zapłacić.
 - Wybacz, nie chciałem Cię przestraszyć - powiedział wesołym głosem chłopak za mną i zaśmiał się lekko.
 Odwróciłem się szybko i od razu rozpoznałem go z imprezy Luke'a. Miał na sobie granatową koszulkę z logo sklepu, a na jego twarzy znajdował się szeroki uśmiech, mimo tego, że chyba właśnie rozwaliłem pudełko płyty.
 - Och, hej, Ashton, tak? - spytałem niepewnie.
 Pochyliłem się, zbierając w ręce płytę, która wyleciała z opakowania i dwa kawałki plastiku, które jeszcze chwilę wcześniej były ze sobą połączone.
 - Zgadza się - odpowiedział i pokiwał lekko głową. - Zobaczyłem Cię i pomyślałem, że podejdę.
 Uśmiechnąłem się do niego nieznacznie i próbowałem złożyć pudełko do kupy, nie chcąc zwrócić przy tym zbytnio jego uwagi na to, co robiłem. Ashton zabrał ode mnie płytę, obejrzał ją z każdej strony i wziął ode mnie pudełko.
 - Płyta się porysowała - powiedział, wzruszając ramionami.
 - Przepraszam, zapłacę za nią - rzuciłem szybko.
 Ashton pokręcił głową z uśmiechem, zapewniając mnie, że nie ma takiej potrzeby i zwali winę na kogoś innego. 
 - Naprawdę mogę za nią zapłacić, może będzie działać - dodałem, nie chcąc, by przeze mnie miał kłopoty.
 - Słuchasz rapu? - spytał Ashton ze zdziwieniem. - Hm, nie pomyślałbym...
 - Um, mogę słuchać... - powiedziałem niepewnie.
 Musiał zauważyć po mojej minie, że to w ogóle nie był gatunek muzyki, której normalnie słuchałem, więc powiedział mi jeszcze raz, że nic się nie stało. Skoro był pewien, że to w porządku, to nie nalegałem już więcej, że zapłacę.
 - Jak się czułeś po imprezie? - zagadnął Ashton z rozbawieniem. - Bo ja miałem najgorszego kaca w całym moim życiu.
 Ciekawe, czy Ashton wiedział o całej tej sprawie z Calumem i mną... Od imprezy minął już prawie tydzień, więc na pewno rozmawiał z nim od tego czasu przynajmniej raz, jeśli nie więcej. I skoro byli przyjaciółmi, to pewnie mówili sobie o wszystkim.
 - Um, taa, najpierw czułem się dość źle, ale przeszło mi jak się przespacerowałem - odpowiedziałem w końcu.
 - To była szalona impreza, co?
 Ashton zaśmiał się lekko, a wszystko we mnie wręcz krzyczało, że wiedział o Calumie i właśnie teraz do tego nawiązywał, więc powinienem jak najszybciej się stąd ulotnić.
 - Aha, Rose musiała praktycznie wciągnąć Cię do Twojego domu - mruknąłem, starając się unikać mojego tematu i skupić się na nim.
 Oboje zaczęliśmy iść w kierunku kas, a tam Ashton odrzucił na bok zepsutą płytę i oparł się przedramionami o blat.
 - Mam całkowitą pustkę w głowie, nie pamiętam w ogóle co się tam działo - powiedział Ashton z rozbawieniem. - Wiem tylko, że Ty, Cal i ja nieźle się upiliśmy.
 - Wszyscy byli baaardzo pijani - rzuciłem szybko. - Przez co niektórzy mogli zrobić głupie rzeczy... Zdecydowanie za dużo alkoholu.
 Ashton popatrzył na mnie dziwnie, a ja sam już nie wiedziałem, co do cholery mówię i jaki miałem w tym cel. Chyba chciałem, żeby Ashton wiedział, że pocałowałem Caluma, dlatego, że byłem kompletnie najebany.
 - Czekaj... zrobiłem coś głupiego? - spytał nagle Ashton, wytrzeszczając na mnie oczy. - Latałem nago po salonie albo podrywałem zajętą dziewczynę?
 Ok, po tym, co właśnie powiedział, mogłem wywnioskować, że chyba jednak nic nie wiedział o tym, co się stało. Całe szczęście.
 - Co? Nie, nie... Mówiłem ogólnie.
 Ashton odetchnął z ulgą i uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
 - Nie jestem pewien, kiedy zobaczę Twoją siostrę, więc podziękuj jej ode mnie za to, że pomogła mi dotrzeć do domu w jednym kawałku, ok?
 - Jasne, mogę to zrobić - odpowiedziałem z uśmiechem i powoli zacząłem wycofywać się w stronę wyjścia ze sklepu.
 - Hej, Michael, czekaj! - zawołał za mną.
 Spojrzałem z zaciekawieniem na Ashtona, który obszedł ladę i wyciągnął komórkę z kieszeni swoich spodni, nacisnął kilka razy na ekran i wyciągnął ją w moją stronę.
 - Wpisz swój numer.
 Zmarszczyłem nieznacznie brwi, zastanawiając się, dlaczego mógł chcieć mój numer. Może był to jakiś podstęp i tak naprawdę da go Luke'owi, który będzie mi wysyłał ciągle jakieś głupie wiadomości albo Calumowi, który napisze mi, że przeze mnie rozstał się ze swoją dziewczyną i mam u niego przejebane?
 - Pomyślałem, że możemy się czasem spotkać - dodał Ashton, gdy oddałem mu telefon.
 Ok, takiej odpowiedzi w ogóle się nie spodziewałem. Właściwie to Ashton wydawał się naprawdę w porządku, fajnie gadało mi się z nim na imprezie, ale on sam powiedział, że nic z niej nie pamiętał, to dlaczego chciał się ze mną zakumplować?
 - Co? - spytałem ze zdziwieniem.
 - Jesteś bratem Rose, a ona jest naprawdę fajna, więc Ty pewnie też nie jesteś taki zły, co? Zresztą z tego, co mówił Luke, wywnioskowałem, że się dogadamy - odpowiedział mi wesołym głosem.
 Nie wiem, dlaczego, ale po jego słowach poczułem, jak robi mi się gorąco na twarzy. Co Luke mógł mówić o mnie swoim przyjaciołom?
 - Poza tym oboje moich przyjaciół ma dziewczyny i nie zawsze mają dla mnie czas - dodał Ashton, przez chwilę udając smutnego. - To co Ty na to, Michael?
 Czyli Calum dalej był ze swoją dziewczyną i nie rozpieprzyłem ich związku. Odetchnąłem z ulgą, a Ashton rzucił mi zdezorientowane spojrzenie, upewniając mnie tylko w tym, że nie miał pojęcia, co się wydarzyło.
 - Jasne, puść mi sygnał, to od razu zapiszę Twój numer i możemy umówić się niedługo - powiedziałem, wyciągając telefon z kieszeni i czekając, aż zrobi to, o co go poprosiłem. - Och, właściwie to dwójka moich przyjaciół przyjeżdża pojutrze, ale mógłbyś spotkać się też z nimi?
 - Im więcej, tym lepiej! - zawołał Ashton, szczerząc się w moją stronę.
 Wreszcie puścił mi sygnał i zapisałem jego numer, a zanim wyszedłem ze sklepu, obiecałem mu, że odezwę się do niego niedługo. Ashton wydawał się w porządku i może dobrze byłoby mieć w rodzinnym mieście choć jednego prawdziwego przyjaciela, którym nie byłaby moja siostra. 

*

 Byłem cholernie głodny, gdy mama wreszcie zawołała mnie na obiad, więc od razu zerwałem się z łózka i zbiegłem po schodach. W kuchni nie było nikogo, dlatego zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu, zastanawiając się, co dokładnie miałem sobie nałożyć.
 - Mamoooo, co mam zjeść?! - zawołałem, choć nie byłem nawet pewien, gdzie jest i czy mnie usłyszy.
 - Mikey, chodź do salonu!
 Westchnąłem głośno, ale posłusznie ruszyłem w tamtą stronę. Gdy tylko przeszedłem przez drzwi od pokoju, szybko się zatrzymałem, widząc, że cała moja rodzina siedziała przy stole, a wraz z nimi Luke.
 - Um... co...
 - Mike, siadaj - powiedział tata i kiwnął głową w stronę wolnego krzesła.
 - Chyba wolę zjeść w pokoju...
 - Michael.
 Mama rzuciła mi ostre spojrzenie, więc szybko usiadłem na krześle, na co uśmiechnęła się z zadowoleniem. Rodzice siedzieli po przeciwnych stronach stołu, tak że miałem ich po obu moich bokach. Rose była za to na przeciwko mnie, a zaraz obok niej jej głupi chłopak, który patrzył teraz na mnie z tym swoim głupim uśmieszkiem na twarzy.
 - Pomyśleliśmy, że miło byłoby zjeść całą rodziną - powiedziała do mnie mama z uśmiechem.
 Kiwnąłem głową na Luke'a i spytałem z niezadowoleniem:
 - To dlaczego on tutaj jest?
 - Mike - powiedział tata ostrzegawczym tonem, ale mogłem zauważyć, że był trochę rozbawiony moim zachowaniem.
 - Co? Tylko spytałem - odpowiedziałem na to, wzruszając ramionami.
 Wbiłem spojrzenie w talerz ze spaghetti przede mną i przewróciłem oczami, słysząc jak mama zagaduje chłopaka mojej siostry. Zacząłem wolno jeść, mimo woli słuchając ich rozmowy i od czasu do czasu robiąc do siebie miny, gdy Luke coś powiedział.
 Przestałem zwracać uwagę na ich głosy i zacząłem myśleć o tym, jak już niedługo zobaczę się z moimi przyjaciółmi. Rose nie mogła się już doczekać, aż ich pozna, zresztą Gabby też zachowywała się, jakby najbardziej cieszyło ją to, że wreszcie spotka moją siostrę. W razie czego zawsze zostawał mi Alec, tyle, że on w przeciwieństwie do Gabby, nie miał pojęcia, o wszystkim co wydarzyło się od mojego powrotu do domu. Nie byłem pewien, co by powiedział, gdyby dowiedział się, że całowałem się z kolesiem.
 - ... Michael naprawdę ją sobie chwali.
 Uniosłem szybko głowę, słysząc moje imię i cholera akurat chwilę wcześniej musiałem przestać skupiać się na temacie, o którym mówili, więc nie miałem pojęcia, do czego nawiązywała mama.
 - Co? - wymamrotałem, gdy przełknąłem makaron.
 - Mówimy o uczelniach - powiedziała Rose z krzywą miną. - I mama właśnie mówi Luke'owi o Twojej uczelni, która jest jakieś 4 godziny drogi od tej, na którą się zdecydowałam.
 - Właściwie Michael już mi o niej opowiadał - dodał Luke, uśmiechając się szybko w moją stronę.
 Rzeczywiście, wtedy gdy mama i Rose zmusiły mnie, żebym pojechał z nim na zakupy, opowiedziałem mu o wszystkim, co związane z moją uczelnią.
 - Nie chcę, żebyś tam poszedł, będziemy tak daleko od siebie - mruknęła Rose i wysunęła do przodu dolną wargę, robiąc swoją popisową minę, której nikt nigdy nie mógł się oprzeć.
 - Ta, ja też nie chcę, żebym tam szedł - burknąłem pod nosem, ale i tak wszyscy mnie usłyszeli.
 Mama posłała mi karcące spojrzenie, tata zaśmiał się cicho, Rose uśmiechnęła z wdzięcznością (normalnie na pewno byłaby niezadowolona, że to powiedziałem, ale nie jeśli dotyczyło to tego, że jej chłopak miałby studiować daleko od niej), a Luke kopnął mnie w nogę. Skrzywiłem się i rzuciłem mu nieprzyjemne spojrzenie, ale on odwrócił się bardziej w stronę Rose i powiedział lekkim tonem:
 - Mówiłem Ci, że nie wiem jeszcze, czy w ogóle pójdę na studia.
 Oddałem mu, kopiąc go jeszcze mocniej w nogę, tyle że ku mojemu zdziwieniu, to Rose pisnęła głośno i podskoczyła na swoim miejscu.
 - Michael! Dlaczego mnie kopnąłeś?!
 - Ups... - mruknąłem.
 Luke zaśmiał się cicho i choć naprawdę miałem ochotę go kopnąć, to wolałem nie ryzykować, że to mojej siostrze znowu się oberwie. Wpakowałem sobie dużą porcję jedzenia do ust, starając skupić się właśnie na tym i mieć wymówkę, dlaczego nic nie mówię, w razie gdyby ktoś mnie o coś spytał.
 - Luke, jak udały się Twoje urodziny? - spytał nagle tata.
 Zakrztusiłem się i zacząłem kaszleć jak szalony, a spojrzenia wszystkich skierowały się w moją stronę, choć właśnie tego w tym momencie nie chciałem. Sięgnąłem szybko po szklankę, biorąc kilka dużych łyków i kątem oka widziałem, jak Luke uśmiecha się zadziornie, jakby doskonale wiedział o czym właśnie myślałem. Jeśli wspomni coś o Calumie, to go zabiję.
 - Było świetnie - odpowiedział z przyjaznym uśmiechem na twarzy, gdy spoglądał na mojego tatę. - Przyszli wszyscy moi przyjaciele i naprawdę dobrze się bawiłem.
 - Ale nie lepiej niż Michael - mruknęła Rose, zerkając w moją stronę z rozbawieniem.
 Wstrzymałem oddech i wytrzeszczyłem na nią oczy, nie mogąc uwierzyć, że to powiedziała.
 - Co znowu zrobił Michael? - spytał tata i westchnął głośno, jakby nie było to dla niego nic nowego.
 - Znowu? - powtórzyłem i zaśmiałem się sztucznie, grzebiąc widelcem w reszcie makaronu na moim talerzu. - Przecież wiesz, że nigdy nic...
 - Jeszcze gdy chodził do liceum, został raz sam w domu na noc, a gdy wróciliśmy nasze łóżko było rozwalone - powiedziała mama, kierując swoje słowa do Luke'a.
 - Łóżko? Jestem ciekawy, jak mógł rozwalić... łóżko... - powiedział Luke z rozbawieniem i wiadome było, co sugerował w tym momencie.
 Jego spojrzenie utkwione było we mnie, ale udawałem, że tego nie zauważam.
 - Wiem, co pomyślałeś, ale daj spokój, przecież mówimy o Michaelu. Prawda jest taka, że zaprosił swoich kolegów, upił się, a później skakał po łóżku, jak przystało na prawie dorosłą osobę.
 Posłałem tacie niezadowolenie spojrzenie po tym, gdy to powiedział, a Luke tylko zaśmiał się bardziej. Nie musiał dodawać tego głupiego komentarza na początku...
 - Albo jak wyskoczył przez okno, bo myślał, że potrafi latać - dodał po chwili tata, śmiejąc się pod nosem.
 Mama upuściła swój widelec, który z brzdękiem uderzył o podłogę, a ja zsunąłem się bardziej na moim miejscu, chcąc znaleźć się teraz jak najdalej stąd. Dało się wyczuć w pokoju nagle niezręczną atmosferę i jedyną osobą, która nie wyglądała, jakby jej to przeszkadzało, był Luke.
 - O czym Ty mówisz? - spytała mama z napięciem w głosie.
 - Chyba zapomniałem Ci o tym powiedzieć... - odpowiedział niepewnie tata.
 Luke zakrywał sobie usta dłonią, żeby nie zacząć się śmiać, ale ciągle patrzył na mnie, mimo tego, jak bardzo starałem zsunąć się jeszcze bardziej i ukryć pod stołem.
 - Zapomniałeś powiedzieć mi, że nasz syn wyskoczył przez okno?! - krzyknęła mama, obdarzając tatę morderczym spojrzeniem.
 - Możecie porozmawiać o tym później? - zaproponowała cicho Rose, na pewno nie chciała, żeby kłócili się przy Luke'u, ale oni nawet jej nie usłyszeli.
 - To było na parterze! - zawołałem, od razu skupiając uwagę rodziców na mnie.
 Luke śmiał się już teraz w najlepsze, a mama wypuściła z siebie głośno oddech, wyglądając, jakby ulżyło jej po tej wiadomości.
 - Trzeba było powiedzieć tak od razu - powiedziała do taty, a później mruknęła w moją stronę: - Dlatego właśnie nie możesz znaleźć sobie dziewczyny.
 - Mamooo! - jęknąłem z niezadowoleniem.
 Moja twarz na pewno musiała być teraz już cała czerwona i szybko wstałem od stołu, po czym powiedziałem, że już się najadłem i poszedłem do swojego pokoju. Mama wołała za mną, że tylko żartowała, ale nie chciałem spędzić w tym pokoju już ani chwili dłużej. Czułem, że byłaby to tylko nieprzyjemna sesja opowiadania wstydliwych historii o Michaelu.
 Rzuciłem się na łóżko, chowając twarz w poduszce, ale nie dane mi było zostać samemu, bo po chwili usłyszałem, jak otwierają się drzwi.
 - Nie, nie jestem zły, mamo - wymamrotałem z ustami przyciśniętymi do materiału. - Tak, dalej Cię kocham.
 - Dzięki, kotku.
 Przekląłem głośno i podniosłem głowę, a Luke wyszczerzył się do mnie, po czym podszedł bliżej i usiadł na materacu. Gdybym ruszył teraz szybko nogą, może udałoby mi się zepchnąć go na podłogę.
 - Czego chcesz? - spytałem ze zrezygnowaniem.
 - Twoja mama pomyślała, że to dobry pomysł, jeśli dotrzymam Ci teraz towarzystwa.
 Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, ale nie wyglądało na to, żeby kłamał. Zresztą to nawet pasowałoby do mojej mamy, tak jak i reszta mojej rodziny chciała, żebym zaprzyjaźnił się z Lukiem.
 - Nie, dzięki - odpowiedziałem i wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni.
 Gdy zobaczyłem wiadomość, od razu pomyślałem, że była to Gabby, w końcu to z nią zawsze najwięcej się kontaktowałem, ale ku mojemu zdziwieniu napisał do mnie Ashton. Nie pomyślałem, że odezwie się do mnie tak szybko, ale zdecydowanie wolałem popisać z nim niż rozmawiać teraz z Lukiem.
 - Co robisz? - spytał po chwili z niezadowoleniem, zauważając, że nie zwracam na niego uwagi.
 - Piszę SMS-y.
 Luke przysunął się bliżej mnie i oparł się na łokciu tak, że praktycznie leżał teraz na moim łóżku. Byłem skupiony na odpisywaniu Ashtonowi, więc początkowo nie zwróciłem uwagi na to, jak blisko mnie był i że patrzył na ekran mojego telefonu.
 - Najpierw Calum, teraz Ashton, zaliczasz wszystkich moich przyjaciół?
 Nie byłem pewien, czy żartował, czy powiedział to poważnie, ale widząc jego skrzywioną minę, obstawiałem to drugie, dlatego popchnąłem go mocno, chcąc zrzucić go z łóżka. Luke jednak nie był taki głupi, jak myślałem, bo złapał się mocno mojej koszulki, tak że ostatecznie został na swoim miejscu, za to przyciągnął mnie bliżej siebie.
 Jego twarz znalazła się zdecydowanie za blisko mojej i mimowolnie spojrzałem na jego usta, czując, jakby serce miało zaraz wyskoczyć mi z piersi. I z jakiegoś powodu nie odsunąłem się od niego, a gdy przesunął językiem po swojej dolnej wardze, przełknąłem nerwowo ślinę.
 - Chyba wiesz, jaki jest prawdziwy powód, dla którego nie możesz znaleźć sobie dziewczyny - powiedział cicho, tak że mogłem poczuć jego oddech na mojej twarzy. - To dlatego, że wolałbyś mieć...
 Zanim zdążył dokończyć, odepchnąłem go mocno od siebie, wstałem szybko z łóżka i nie patrząc już w jego stronę, wyszedłem z pokoju. Zamknąłem się w łazience, usiadłem na podłodze i nie wyszedłem stamtąd, póki nie byłem pewien, że Luke'a nie było już w moim domu.
 I nie chciałem się przyznać nawet przed samym sobą, że może przez chwilę w moim pokoju chciałem go pocałować.

*

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)

czwartek, 19 lutego 2015

8.

 Następnego ranka (no może bardziej w południe) obudziłem się ze strasznym bólem głowy i poczuciem winy, gdy przypomniałem sobie, co zrobiłem. Nie ruszyłem się z łóżka jeszcze przez kilka godzin, użalając się nad sobą i przysypiając co jakiś czas.
 Po południu wreszcie udało mi się opuścić mój pokój i Rose szybko przypomniała mi o tym, że zostawiliśmy samochód u Luke'a. Szlag by to trafił. Zaproponowała mi, że pójdzie ze mną, ale od razu jej odmówiłem, tłumacząc, że na pewno ma jakieś plany, więc nie musi się tym martwić. Tak naprawdę wiedziałem, że będzie chciała porozmawiać ze mną o tym, co stało się na imprezie, ale chciałem unikać tego tematu jak najdłużej się dało.
 Właściwie spacer do domu Luke'a dobrze mi zrobił, choć wcześniej tak bardzo nie chciało wychodzić mi się z łóżka. Nie było zbyt ciepło i wiał lekki wiatr, co było w jakiś dziwny sposób kojące. Chciałem jak najszybciej zabrać stamtąd samochód, zanim Luke mógłby mnie zobaczyć i wrócić do domu. Oczywiście, że nie miałem tyle szczęścia.
 Zatrzymałem się nagle, wpatrując się w mój samochód, który stał na pochyłym podjeździe (głupia Rose kazała mi tam wjechać, to wszystko było jej winą), a za nim na ulicy, bokiem do mojego auta, stało kolejne, blokując mi wyjazd.
 Wypuściłem ze świstem powietrze z ust, przez chwilę jeszcze nie ruszając się z miejsca i wpatrując w granatowego opla. Na pewno musiał należeć do rodziców Luke'a, a jeśli nie, to tak czy siak, jego właściciel, był teraz w domu przede mną. Nie miałem innego wyboru jak podejść do drzwi i zadzwonić dzwonkiem.
 Gdy myślałem już, że nikt mi nie otworzy, w końcu drzwi uchyliły się lekko, ukazując Luke'a, który na mój widok uśmiechnął się szeroko.
 - Ktoś mnie zablokował - powiedziałem, pokazując za siebie ręką.
 - Ciebie też miło widzieć - odpowiedział na to Luke i uchylił bardziej drzwi, jakby proponował mi, żebym wszedł do środka.
 - Możesz po prostu poprosić tego kogoś, żeby...
 - Wejdź do środka - rzucił Luke, przerywając mi i przewrócił oczami.
 Zrobiłem to, co powiedział, a on zamknął za mną drzwi i poszedł w stronę salonu. Nie byłem pewien, czy miałem za nim pójść, czy zostać w tym miejscu i czekać, aż wróci. Rozglądając się dookoła, zacząłem myśleć o tym, że byłem tu jeszcze kilkanaście godzin temu. Chciałem zapomnieć o tej imprezie, ale niestety ciągle w mojej głowie pojawiało się wspomnienie tego, co zrobiłem. Miałem nadzieję, że nigdy więcej nie spotkam Caluma.
 Luke wrócił do przedpokoju i myślałem, że teraz wyjdziemy na zewnątrz, a ktoś przestawi swój samochód, a ja będę mógł odjechać, ale jak zawsze coś musiało pójść nie po mojej myśli.
 - Musisz poczekać jakieś 30 minut.
 - Co? - spytałem głupio, choć doskonale usłyszałem, co właśnie powiedział.
 - Tato robi coś teraz do pracy, przestawi samochód za 30 minut - wytłumaczył mi Luke, mówiąc niesamowicie wolno, jakby myślał, że inaczej go nie zrozumiem.
 - To zajmie tylko... - zacząłem, ale Luke mi przerwał.
 - Chodź.
 Machnął na mnie ręką, żebym poszedł za nim i wszedł szybko po schodach na piętro. Spojrzałem w stronę drzwi od salonu, mając nadzieję, że Luke skłamał i jego tato zaraz stamtąd wyjdzie, ale dalej nie widziałem nikogo. Cholera, przecież to zajęłoby tylko kilka minut.
 Luke spojrzał na mnie oczekująco, a ja w końcu niechętnie poszedłem za nim, powodując, że na jego twarzy pojawił się zadowolony z siebie uśmieszek. Ugh, jeśli zacznie gadać do mnie o Calumie, to wyjdę stąd i będę czekał w samochodzie.
 Nie byłem wcześniej w pokoju Luke'a i właściwie nie wiem, co dokładnie spodziewałem się zobaczyć. Może rozrzucone ubrania po całym pokoju, może plastikowe kubeczki na podłodze po wczorajszej imprezie, może ścianę obklejoną plakatami półnagich lasek, ale w środku było idealnie czysto, a jedyne plakaty, które wisiały na ścianach, pokazywały zespoły. Zespoły, których sam słuchałem.
 - Więc... - zaczął Luke, gdy opadł na swoje łóżko.
 Spojrzałem na niego niepewnie, podejrzewając już, co powie, ale starałem się nie pokazać mu, jak bardzo panikowałem w środku z tego powodu. Luke w połowie leżał na materacu, opierając się na łokciach tak, by mógł na mnie patrzeć.
 - Jesteś słodki, gdy jesteś pijany.
 Ok, nie spodziewałem się, że powie akurat coś takiego. Myślałem, że zacznie mówić o Calumie i fakcie, że obściskiwałem się z kolesiem, na dodatek takim, który jest zajęty. Przeprosiłbym jego dziewczynę, gdyby nie to, że tak bardzo mnie przerażała. Mimo tego, że nie pamiętałem dokładnie całego wieczora, odkąd się tutaj pojawiłem do momentu, w którym wróciłem do domu, ona akurat była jednym z tych wspomnień, które naprawdę zapadło mi w pamięć.
 Przede wszystkim podejrzewałem, że Luke powie coś w stylu: "więc jesteś gejem, tak myślałem". Może pocałowałem się z kolesiem na imprezie, ale to nie znaczyło od razu, że lubiłem chłopaków, a nie dziewczyny. Byłem po prostu zbyt pijany i nie zdawałem sobie sprawę z tego, co robiłem (a przynajmniej to właśnie próbowałem sobie wmówić).
 - Co? - spytałem ze zdziwieniem.
 - Pewnie nie pamiętasz, co do mnie powiedziałeś... - powiedział Luke, udając smutnego.
 - Co powiedziałem?
 Dalej stałem przy drzwiach jego pokoju, tak jakbym bał się zrobić chociaż krok bliżej niego. Nie mogłem sobie przypomnieć, o czym rozmawiałem z Lukiem, ale pamiętałem, że było to po całej aferze z Calumem i jego dziewczyną. Co takiego mogłem mu do cholery powiedzieć?
 - Najpierw powiedziałeś, że jestem gorętszy od Caluma, a później to było coś w stylu... jak to jest możliwe, że ktoś może być tak idealny, przystojny i seksowny.
 Wytrzeszczyłem na niego oczy i pokręciłem szybko głową, nie chcąc mu w to uwierzyć. Luke na pewno kłamał, nie mogłem powiedzieć czegoś takiego, nawet jeśli byłem tak bardzo najebany.
 - Nie wierzę Ci - powiedziałem, zakładając ręce na pierś.
 - Ale to prawda, kotek, właśnie tak powiedziałeś - odpowiedział Luke i wyglądał, jakby miał niezły ubaw w tym momencie.
 - Niemożliwe - mruknąłem, znowu kręcąc głową. - I nie nazywaj mnie tak.
 Skupiłem wzrok na jednym z plakatów na jego ścianach, żeby nie musieć patrzeć na jego głupią, przystojną twarz. Ugh, cholera... Miałem ochotę uderzyć się po głowie za moje myśli.
 - Ok, nie musisz mi wierzyć, ważne, że ja pamiętam to doskonale.
 Nie odpowiedziałem już na to nic, bo zacząłem sobie przypominać, że może rzeczywiście coś takiego powiedziałem. I może przez jakiś moment jego dłoń była na moim udzie, co mi się podobało. Co tylko uświadamia mi, że nie powinienem pić tak dużo, skoro później jestem tak zdesperowany, że najchętniej rzuciłbym się nawet na kogoś takiego jak on. 
 - Lubisz The All-American Rejects? - spytał nagle.
 Przez chwilę nie byłem pewien, dlaczego to zrobił, póki nie uświadomiłem sobie, że właśnie w plakat tego zespołu się wpatrywałem. A właściwie to mimo tego, gdzie skierowany był mój wzrok, byłem tak zamyślony, że nawet nie zdawałem sobie sprawę z tego, na co dokładnie patrzę.
 - Uwielbiam.
 - Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
 Widziałem, że był szczerze zainteresowany, ale mieli za dużo piosenek, żebym mógł wybrać jedną.
 - To za trudne, nie możesz pytać o coś takiego...
 Wysunąłem do przodu dolną wargę, a Luke zaśmiał się cicho i powiedział:
 - No podaj jakąś jedną, chyba, że skłamałeś i tak naprawdę wcale ich nie słu...
 - "Don't leave me" - powiedziałem, przerywając mu. (tłum. Nie zostawiaj mnie)
 Nie byłem pewien, czy to rzeczywiście była moja ulubiona piosenka tego zespołu, ale zdecydowanie jedna z tych, które słuchałem najczęściej i pierwsza przyszła mi w tym momencie na myśl.
 - Nigdy Cię nie zostawię - odpowiedział na to Luke z głupim uśmiechem.
 Czułem, jak robi mi się gorąco na twarzy i prychnąłem pod nosem, mając nadzieję, że nie zauważy tego, jak zacząłem się rumienić. Poczułem się dość dziwnie po jego słowach, dlatego chcąc odciągnąć moją uwagę od tego, spytałem:
 - A Twoja?
 - "I Wanna" - odpowiedział od razu, dokładnie obserwując przy tym moją reakcję.
 Nie musiałem nawet zastanawiać się, która to piosenka, bo od razu w głowie zacząłem sobie śpiewać jej refren. I wanna, I wanna, I wanna touch you, you wanna touch me too... (tłum. Chcę, chcę, chcę Cię dotknąć, Ty też chcesz mnie dotknąć)
 - Zrobiłeś to specjalnie - powiedziałem z niezadowoleniem.
 - Co? - spytał, unosząc brew i zrobił niewinną minę. - To naprawdę moja ulubiona piosenka, nie wiem, o co Ci chodzi.
 Nie do końca mu w to uwierzyłem, ale musiałem przyznać, że sam naprawdę ją lubiłem.
 - Jesteś taki niezręczny - powiedział Luke i zaśmiał się cicho, na co spojrzałem na niego ze zdziwieniem. - Masz zamiar stać tam przez cały czas? Usiądź koło mnie.
 Zmierzyłem wzrokiem wolne miejsce koło niego i powoli podszedłem bliżej, po czym usiadłem na samej krawędzi materaca. Luke spojrzał na mnie z niedowierzaniem i pokręcił głową, widząc w jaki sposób siedziałem. Zdecydowanie nie spodziewałem się tego, że jego ramiona nagle oplotą mnie w pasie i pociągnie mnie bardziej na łóżko.
 Wydałem z siebie głośny pisk zaskoczony jego nagłym ruchem i odruchowo uderzyłem go łokciem w żebra. To było działanie w samoobronie, nie wiedziałem w końcu, co chciał mi zrobić.
 - Kurwa - syknął Luke i od razu mnie puścił.
 Teraz leżałem już na środku jego łóżka, a on siedział obok mnie, trzymając się za miejsce, w które go uderzyłem. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na Luke'a, który krzywił się i przesuwał dłonią po swoim boku. Chyba nie zrobiłem tego, aż tak mocno... 
 - Co to do cholery było? - spytał z niezadowoleniem. - Chciałem po prostu Cię przesunąć, bo wyglądałeś, jakbyś bał się usiąść wygodniej, a Ty zachowujesz się, jakbym chciał Cię zamordować.
 Chciałem najpierw odpowiedzieć mu coś ironicznego, ale widząc, że moje uderzenie musiało go naprawdę zaboleć, powiedziałem:
 - Przepraszam.
 Luke uniósł brwi, przyglądając mi się, jakby czekał, aż powiem coś więcej.
 - Musisz się bardziej postarać - rzucił poważnie.
 Zamrugałem kilka razy, przyglądając mu się z zaciśniętymi ustami. Chyba był głupi, jeśli myślał, że będę go błagać o wybaczenie, zresztą jak dla mnie mógł być na mnie obrażony już zawsze. Tak byłoby nawet lepiej, przynajmniej przestałby do mnie gadać.
 Luke skrzywił się znowu, gdy przesunął dłonią po swoim boku, a ja westchnąłem głośno. Mimo tego, jak zawsze mnie irytował, nie uderzyłem go specjalnie i czułem się dość źle z tego powodu.
 - Naprawdę przepraszam, Luke - powiedziałem po chwili. - Nie chciałem Cię uderzyć.
 On wysunął na to do przodu dolną wargę i rozłożył ręce, patrząc w moją stronę swoimi wielkimi oczami.
 - Przytulmy się na zgodę.
 W pierwszej chwili chciałem się zaśmiać, myśląc, że żartował, ale Luke przysunął się bliżej mnie i oplótł mnie ramionami w pasie. To było dziwne, niekomfortowe i niespodziewane, ale w końcu niepewnie zrobiłem to samo. Jego broda oparta była na moim ramieniu, a jego dłonie przesuwały się nieznacznie po moich plecach i może było to nawet miłe uczucie. Może...
 Gdy odsunęliśmy się od siebie, Luke miał na twarzy zadowolony z siebie uśmiech, a później praktycznie zerwał się z łóżka, mówiąc, że włączy którąś płytę The All-American Rejects. I wcale nie wyglądał, jakby bolały go żebra, choć jeszcze chwilę temu twierdził coś zupełnie innego.
 Zmrużyłem oczy, obserwując jak kucnął, żeby wyciągnąć pudełko z płytą, a później podszedł do laptopa i ani razu nie skrzywił się, czy złapał za bok. Ten kutas okłamał mnie, żeby wzbudzić we mnie poczucie winy.
 Po chwili opadł z powrotem na miejsce obok mnie i wyszczerzył się w moją stronę, a ja z jakiegoś powodu postanowiłem odpuścić mu to kłamstwo i następną godzinę spędziliśmy na wspólnym słuchaniu płyty. W końcu nigdzie mi się nie śpieszyło, a samochód nie był teraz nikomu potrzebny. 
 Czasem Luke potrafił być dość znośny.

*

 Po powrocie do domu praktycznie od razu dopadła mnie Rose i gdy próbowałem jej uciec, wślizgnęła się do mojego pokoju, zanim zdążyłem zamknąć jej drzwi przed nosem.
 - Co zajęło Ci tak długo? - spytała od razu.
 - Dzięki Tobie mądralo, tato Luke'a zablokował mój samochód i musiałem poczekać, aż przestawi swój, żebym mógł wyjechać.
 Tak właściwie wtedy byłbym w domu jakieś pół godziny wcześniej, ale nie było sensu, żebym o tym wspominał. Chociaż Rose na pewno ucieszyłaby się, że z własnej woli spędziłem trochę więcej czasu z jej chłopakiem niż było to konieczne.
 - Mikey, musimy porozmawiać, o tym co...
 - Nie mogę, muszę teraz... mam coś ważnego do zrobienia - powiedziałem niepewnie, szybko jej przerywając.
 - Mikey, porozmawiajmy, proszę - dodała Rose, patrząc na mnie z zatroskaną miną. - Wiesz, że nie będę Cię oceniać i...
 - Co? - spytałem, marszcząc brwi z niezrozumieniem. - Nie wiem, o co Ci chodzi...
 Widziałem, że Rose chciała coś powiedzieć, ale w tym momencie zaczął dzwonić mój telefon, ratując mnie przed tą niezręczną rozmową. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i odetchnąłem z ulgą, widząc, kto do mnie dzwonił.
 - Rose, muszę to odebrać.
 Rose westchnęła głośno, ale w końcu pokiwała głową i wyszła z pokoju, zostawiając mnie samego. Miałem nadzieję, że później wyleci jej to wszystko z głowy i nie będzie chciała więcej już rozmawiać na ten temat.
 - Gabby, spadłaś mi z nieba - powiedziałem do telefonu, gdy odebrałem połączenie.
 - Wiem, jestem aniołem - odpowiedziała pewnym siebie głosem, po czym dodała: - A teraz powiedz mi, co jest nie tak.
 Zacząłem chodzić w kółko po pokoju i milczałem przez chwilę, wahając się, czy powiedzieć jej o imprezie. W sumie Gabby już była przekonana, że byłem gejem, więc nie robiło mi to chyba dużej różnicy, jeśli dowie się o tym, co zrobiłem.
 - Całowałem się z kolesiem - powiedziałem szybko. - Właściwie to jeszcze trochę i zaczęlibyśmy uprawiać seks na kanapie.
 - Czy to był Luke?! - krzyknęła z podekscytowaniem.
 Ok, po pierwsze, dlaczego do cholery pomyślała, że zrobiłbym coś takiego właśnie z nim, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to chłopak mojej siostry, a na dodatek ja za nim nie przepadam. Po drugie, czy nie była w ogóle zaskoczona tym, że obściskiwałem się z kolesiem, a nie dziewczyną?
 - Nie, to nie był on! - krzyknąłem szybko. - Cholera, Gabby... 
 - Och, ok... A przynajmniej było to jakieś fajne ciacho?
 - Tak, co, nie, nie wiem, skąd mam wiedzieć - wyrzuciłem z siebie szybko, na co ona zaśmiała się lekko.
 - To nie jest śmieszne, nie wiem, co powinienem zrobić, kurwa, obściskiwałem się z kolesiem, Gabby, z kolesiem, rozumiesz to?!
 Gabby przez chwilę się nie odzywała, co było u niej dość niespotykane i myślałem już, że że może coś się stało albo był problem z połączeniem, przez co mnie nie usłyszała.
 - Pamiętasz pierwszą imprezę w akademiku? - spytała nagle.
 Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, dlaczego do cholery teraz o tym wspomniała. Przechodziłem kryzys, a ona chciała powspominać sobie jakąś starą imprezę?
 - Zanim jeszcze zaczęły się zajęcia - dopowiedziała, gdy się nie odezwałem.
 - Nie byliśmy tam razem, poznaliśmy się właśnie na zajęciach - przypomniałem jej i przewróciłem oczami, choć nie mogła tego zobaczyć.
 - Um, nie do końca...
 Zatrzymałem się nagle, nie mając pojęcia, o co jej w tym momencie chodziło, ale wiedziałem już, że to nie będzie nic dobrego.
 - Co masz na myśli? - spytałem niepewnie. - Właściwie to nie pamiętam nic z tej imprezy, wiem tylko, że obrzygałem połowę pokoju, a Alec był na mnie za to wściekły.
 - Ok... - mruknęła Gabby, brzmiąc na obrzydzoną moją historią. - Wcześniej w klubie zagadałam do Ciebie, bo mi się spodobałeś, właściwie to Cię podrywałam i to dość otwarcie, ale olałeś mnie dla...
 - Czekaj, co?! - zawołałem, przerywając jej i znowu zacząłem chodzić po pokoju. - Podrywałaś mnie?! Tym razem naprawdę? Chcesz przez to powiedzieć, że w tym momencie moglibyśmy ze sobą być?
 Moja samoocena zdecydowanie poprawiła się w tym momencie, bo Gabby była najlepszą laską na uczelni. Już raz myślałem, że ze mną flirtowała, ale okazało się, że chciała się jedynie ze mną zaprzyjaźnić i myślała, że jestem gejem. Teraz dowiadywałem się, że w jednym momencie naprawdę mnie podrywała, wow, to była najlepsza nowina, jaką mogłem usłyszeć.
 - Nie - odpowiedziała i zaśmiała się głośno, jakby nie słyszała zabawniejszej rzeczy.
 Wow, ok, wszystko z powrotem legło w gruzach...
 - Wracając do tego, co mówiłam... Olałeś mnie dla jakiegoś gościa, praktycznie się na niego rzuciłeś i zaczęliście się obściskiwać, nie patrzyłam na was zbyt długo, bo wyglądaliście, jakbyście próbowali zjeść swoje twarze, a nie miałam ochoty tego obserwować.
 Wszedłem prosto w łóżko, uderzając stopą o jego ramę i krzyknąłem głośno. Kurwa mać, kurwa mać, to nie było możliwe. Gabby zaczęła pytać mnie, co się stało, ale zignorowałem ją, gdy skuliłem się na łóżku i nawet mój bolący palec nie odciągał mnie teraz od moich myśli.
 Jeśli chodziłoby tylko o sytuację z Calumem, mógłbym uznać, że była to jednorazowa sprawa, ale teraz dowiadywałem się, że już wcześniej obściskiwałem się z jakimś kolesiem. Nie wiedziałem, co mam myśleć o tym wszystkim, czułem się zbyt przytłoczony tą nową informacją i zdecydowanie potrzebowałem teraz pomocy moich przyjaciół.
 - Kiedy Alec i Ty możecie do mnie przyjechać?

*

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)

czwartek, 12 lutego 2015

7.

 - Kim Ty kurwa jesteś?!
 Skrzywiłem się i próbowałem wstać z podłogi, ale skończyło się na tym, że znowu na nią opadłem. Wszystko trochę za bardzo kręciło się w tym momencie.
 - Hej, zielone włosy, mówię do Ciebie! - krzyknęła jeszcze raz. - Całowałeś mojego chłopaka!
 Och, no tak, to była dziewczyna Caluma... Spojrzałem w jego stronę, ale on wyglądał, jakby zasnął i w ogóle nie przeszkadzała mu głośna muzyka, ani to jak jego dziewczyna właśnie się na mnie darła.
 - Nie umiesz mówić? - zakpiła, pochylając się bardziej nade mną. - Zabrakło Ci języka? Przed chwilą używałeś go, aż za dużo.
 Nie miałem pojęcia, co mam jej odpowiedzieć, że nie wiedziałem, że jest zajęty? Właściwie to o tym wiedziałem, ale upiłem się na tyle, że wyleciało mi to z głowy.
 - Wypierdalaj stąd albo zaraz coś Ci zrobię, przysięgam! - krzyknęła.
 Wyglądała dość przerażająco jak na dziewczynę. Jej spojrzenie mogłoby zabijać, nie mówiąc już o jej długich paznokciach, które właśnie wbiła mi w ramię, gdy pociągnęła mnie do góry, żebym się podniósł.
 - Um, przepraszam - powiedziałem niepewnie, ale zabrzmiało to bardziej jak pytanie. - Ja... to nie powinno się wydarzyć.
 Dalej byłem za bardzo pijany, żeby móc logicznie myśleć w całej tej sytuacji, ale jej pojawienie się otrzeźwiło mnie chociaż trochę. Chyba potrzebowałem się znowu napić...
 - Jasne, że nie powinno się wydarzyć! - zawołała, gdy wreszcie udało mi się podnieść i zachwiałem się. - To mój pieprzony chłopak, a Ty siedziałeś mu na kolanach i miałeś język w jego gardle!
 - Przepraszam? - powtórzyłem głupio.
 Jej ręka dalej zaciśnięta była wokół mojego ramienia i byłem pewien, że zostaną mi w tym miejscu ślady po jej paznokciach, ale bałem się powiedzieć cokolwiek na ten temat. Jak Calum mógł z nią chodzić i nie bać się o swoje życie każdej minuty?
 - Hej, co tu się dzieje? - usłyszałem głos mojej siostry.
 Odetchnąłem z ulgą, wiedząc, że ona pomoże mi się jej pozbyć. Oczywiście razem z nią przyszedł też Luke, ale w tym momencie nie miałem nic przeciwko temu. Najważniejsze, żeby odciągnęli jej uwagę ode mnie, zanim rozerwie mi rękę.
 - Shay, co robisz, zostaw go - powiedział Luke, rzucając jej ostre spojrzenie.
 Puściła niechętnie moją rękę i obrzuciła mnie nieprzyjemnym spojrzeniem, po czym odwróciła się bardziej w ich stronę.
 - Ten frajer obściskiwał się z Calumem!
 Rose zaśmiała się lekko, najwidoczniej uznając to za żart, za to Luke uniósł brwi i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Później oboje popatrzyli na kanapę, gdzie Calum sobie spał, nie zwracając uwagi na nic, co działo się wokół.
 Jego dziewczyna podeszła do niego i uderzyła go w mocno ramię, na co ten jęknął z niezadowoleniem, po czym machnął na nią ręką, chcąc ją od siebie odepchnąć.
 - To jakieś nieporozumienie - powiedziała Rose, przyglądając się z niepokojem temu, jak Shay zaczęła potrząsać Calumem, żeby go obudzić. - Zresztą Michael jest hetero.
 - Tak - powiedziałem, kiwając szybko głową.
 Shay spojrzała na mnie przez ramię i zmrużyła oczy, a ja odwróciłem głowę w drugą stronę.
 - Wiem, co widziałam - syknęła Shay, tym razem patrząc na Rose. - Musiałam go ściągnąć z Caluma!
 - Ciekawe... - mruknął Luke.
 Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, co dla niego mogło być ciekawego w tej sytuacji. Najchętniej niepostrzeżenie bym stąd uciekł, ale wątpiłem w to, że mi się uda, skoro ledwo co trzymałem się na nogach.
 - Czego kurwa chcesz? - spytał wreszcie Calum, przecierając oczy dłońmi.
 Rose podeszła bliżej mnie i objęła mnie ręką w pasie, jakby bała się, że zaraz padnę na ziemie, jeśli mnie nie przytrzyma. Uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością, ale ona tego nie odwzajemniła i zamiast tego przyjrzała się dokładnie mojej twarzy.
 - Po prostu nic nie mów - wyszeptała, tak żebym tylko ja ją usłyszał.
 Przyłożyłem palec do ust i zachichotałem, a ona przewróciła oczami, dopiero wtedy zwróciłem z powrotem moją uwagę na Caluma i Shay, która właśnie się na niego darła. On przyłożył sobie dłoń do czoła, krzywiąc się i starając ją uciszyć, ale na nic się to nie zdało.
 - Shay, możesz się na chwilę uspokoić? - spytał Luke i przewrócił oczami.
 Świetnie, postanowił zainterweniować. Miałem nadzieję, że wyprowadzi ją z tego pokoju i porozmawiają o wszystkim na osobności, mimo tego, że to ja byłem zaplątany w całą sprawę.
 - Nie mogę się uspokoić, skoro mam za chłopaka - w tym momencie uderzyła Caluma w pierś. - zdradliwego - kolejne uderzenie. - dupka.
 - O czym Ty mówisz? - spytał Calum zaspanym głosem.
 Oparłem się bardziej na Rose, a ona zachwiała się, gdy próbowała uratować nas oboje przed bolesnym spotkaniem z podłogą. Jedyne na co miałem teraz ochotę, to napić się więcej alkoholu i może poznać jakąś fajną dziewczynę. Och, Rose miała mnie z kimś poznać!
 - O czym mówię?! Dopiero co się o to kłóciliśmy, idioto! I na tej samej imprezie mnie zdradzasz, na dodatek z kolesiem!
 Calum zmarszczył brwi i skrzywił się, gdy wrzasnęła mu prosto w twarz, a jej dłonie ciągle uderzały o jego pierś. Luke złapał jej ręce, odciągając ją do tyłu, na co ta nadepnęła mu na stopę.
 - Kurwa mać - syknął Luke i puścił ją tak, że poleciała do przodu, prawie upadając przy tym na Caluma. - Mam dosyć.
 Zaśmiałem się cicho, po czym zasłoniłem usta dłonią, bo Rose mówiła mi, że mam być cicho. Luke spojrzał na mnie i uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc moją reakcję.
 - Nie mam pojęcia... - zaczął Calum, rozglądając się dookoła. - co się dzieje.
 - Podobno całowałeś się z Michaelem, stary - podpowiedział mu Luke z nie do końca zadowoloną miną.
 - Niemożliwe - odpowiedział Calum i pokręcił głową.
 - Ty kłamliwy palancie!
 Calum złapał za nadgarstki Shay, gdy ta znowu próbowała go uderzyć, ale nie mógł jej zbyt długo utrzymać, biorąc pod uwagę to, jak bardzo był pijany.
 - Odpierdol się, jezu...
 - Czy Ty jesteś kurwa poważny? Obściskiwałeś się z tym gościem - wskazała na mnie dłonią, na co wtuliłem się bardziej w Rose. - i mówisz, że ja mam się odpierdolić?!
 - Co zrobiłem? - spytał i zaśmiał się cicho. - Shay, kochanie...
 Calum wyciągnął do niej ręce i próbował ją przytulić, ale ta tylko odepchnęła go od siebie. Ok, czy teraz mogłem już sobie stąd pójść? Ziewnąłem głośno, skupiając mój wzrok na Luke'u. Dalej miał na głowie tę bordową czapkę z daszkiem i wyglądał tak samo dobrze jak na początku imprezy. Teraz gdy już zacząłem uważniej mu się przyglądać, nie mogłem odwrócić od niego wzroku. Jak jedna osoba mogła być tak idealna?
 - Ok, więc z tego, co zrozumiałem, Michael i Calum się całowali, ale Calum jak widać jest najebany w trzy dupy i nawet nie ogarnia, co się wokół niego dzieje, więc możesz się trochę uspokoić, Shay i porozmawiać z nim, jak będzie trzeźwy.
 Szybko popatrzyłem na nią, żeby sprawdzić jej reakcję, spojrzała na Luke'a z niezadowoleniem, ale w końcu pokiwała głową. Uff, całe szczęście. To chyba znaczyło, że nic mi nie zrobi. Teraz mogłem wrócić do przyglądania się Luke'owi.
 - Wychodzimy, Calum. - usłyszałem głos Shay, ale już nie zwracałem na nią uwagi. - Teraz.
 - Ugh, chcę jeszcze zostać... poznaliśmy z Ashtonem tego fajnego gościa... Michaela?
 Widziałem, jak Luke zacisnął szczękę, patrząc gdzieś przed siebie, a gdy podążyłem za jego spojrzeniem, zobaczyłem Caluma.
 - O mój... nienawidzę Cię, Calum, nigdy więcej nie pijesz... - syknęła Shay, łapiąc go za dłoń i próbowała zmusić go, żeby zaczął z nią iść.
 Calum tylko śmiał się pod nosem, jakby jej zdenerwowanie było niesamowicie zabawne. Pomachał do Luke'a na pożegnanie, a później odwrócił się w stronę Rose i moją.
 - Och, Michael, heeej! Hej, Michael!
 Shay posłała mi mordercze spojrzenie, jakby to, że Calum się do mnie odezwał, było moją winą.
 - Z Tobą policzę się innym razem - powiedziała do mnie.
 - Zostaw mojego brata w spokoju, to, że Twój chłopak Cię zdradził, to nie jego wina - powiedziała ostro Rose, trochę mnie zaskakując.
 Calum pokiwał głową, chociaż chyba nawet nie miał pojęcia, o czym dokładnie była mowa, a Shay już nie patrząc na żadne z nas, zaczęła szybko iść, ciągnąć go za sobą.
 - Hej, Cal! - zawołałem.
 Rose spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a ja zacząłem z powrotem przyglądać się Luke'owi. Wyglądał na zmęczonego całą tą imprezą albo może to przez tę sprawę z Shay, nie byłem pewien. Na pewno nie wyglądał, jakby miał właśnie najlepszy czas w swoim życiu.
 Musiał poczuć, że na niego patrzę, bo odwrócił się w moją stronę z uniesionymi wysoko brwiami, jakby pytał mnie, czego chciałem. Zaśmiałem się cicho i zakryłem twarz ręką, czując jak moje policzki robią się gorące pod jego spojrzeniem.
 - Ugh, myślałam, że jest trochę bardziej trzeźwy, ale wychodzi na to, że nie... - powiedziała Rose ze zrezygnowaniem.
 Zsunąłem rękę trochę niżej, żeby móc na nich spojrzeć i zobaczyłem, jak Luke przygląda mi się z rozbawieniem.
 - Przyniosę mu wodę, zostaniesz z nim? - spytała Rose, zwracając się do Luke'a.
 - Jestem dużym chłopcem, mogę zostać sam - odpowiedziałem od razu.
 Próbowałem się od niej odsunąć, ale potknąłem się o własne nogi, na szczęście nie wylądowałem na podłodze, bo wpadłem prosto na Luke'a, który złapał mnie za biodra.
 - Już to widzę, jak sam sobie poradzisz - powiedział z rozbawieniem.
 Wzruszyłem ramionami i wyprostowałem się, uśmiechając się w jego stronę leniwie.
 - Poznaj mnie z jakąś fajną laską - mruknąłem, skupiając wzrok na jego nosie.
 Luke miał naprawdę ładny nos...
 - Uspokój się, casanova. Zresztą jesteś pewien, że chcesz poznać właśnie dziewczynę?
 Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się nad tym, co powiedział i pozwoliłem mu się poprowadzić w stronę kanapy. Nie zauważyłem wcześniej, że jego dłonie wciąż były na moich biodrach, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało.
 - Um, tak - odpowiedziałem niepewnie, gdy Luke popchnął mnie lekko i opadłem na kanapę.
 Luke usiadł obok mnie i zaczął intensywnie wpatrywać się w swoje kolana, za to ja nie spuszczałem wzroku z jego twarzy.
 - Kurwa, całowałem się z jakimś kolesiem? - spytałem nagle, czując jak dopiero teraz w pełni to do mnie dotarło.
 - Taa, z moim przyjacielem - rzucił i nawet na mnie nie spojrzał.
 Gdybym był teraz trzeźwy, na pewno zacząłbym stresować się z tego powodu, ale póki co, nie obchodziło mnie to, aż tak bardzo, byłem bardziej zaskoczony z tego powodu.
 - Który jest zajęty - dodał Luke, wreszcie unosząc na mnie wzrok. - Co Ci do cholery strzeliło do głowy? Dlaczego w ogóle... 
 - Calum jest fajny - powiedziałem i oparłem głowę na ramieniu Luke'a. - I gorący. Jak Ty.
 - Jak ja? - powtórzył po mnie.
 - Yhym. Właściwie to Ty jesteś gorętszy i kurwa masz tę czapkę, i wyglądasz po prostu... jakim cudem człowiek może być, aż tak seksowny i przystojny, i piękny, i idealny, i...
 Zaciąłem się, myśląc nad kolejnym słowem, ale skupienie się na czymś takim było dla mnie za trudne w tym stanie. Żałowałem, że nie mogłem teraz zobaczyć twarzy Luke'a, ale byłem zbyt zmęczony, by podnieść głowę z jego ramienia.
 - Dzięki, kotku - odpowiedział po chwili.
 Zaśmiałem się cicho i odsunąłem od niego, zasłaniając twarz rękawem mojego swetra, który naciągnąłem na dłoń.
 - Co robisz? - spytał Luke z rozbawieniem.
 Pokręciłem tylko głową, nie chcąc mu powiedzieć, że zawstydził mnie tym, jak mnie nazwał. Dziwne, normalnie przeszkadzałoby mi to, ale w tym momencie, gdy usłyszałem to słowo z jego ust, moje serce zaczęło bić jak szalone.
 - Kotek, nie chowaj się przede mną.
 Złapał za moją dłoń i położył ją na moim udzie, choć dalej trzymał je razem. Wziąłem głęboki oddech, patrząc na moją nogę, gdzie znajdowała się teraz jego ręka. Nie mówiąc już o tym, że znowu nazwał mnie w ten sam sposób.
 - Chyba muszę się jeszcze napić...
 Luke zaśmiał się cicho i pokręcił głową, zabierając dłoń z mojej nogi i kładąc ją na swojej własnej. Miałem ochotę za nią złapać i położyć na wcześniejsze miejsce, ale się powstrzymałem.
 - Starczy Ci picia na dzisiaj, Rose ma przynieść wodę, nie wiem, co zajmuje jej tak długo.
 Jęknąłem z niezadowoleniem i wysunąłem do przodu dolną wargę, robiąc smutną minę. Prawie zapomniałem, że w pokoju byli jacyś inni ludzie oprócz nas, jedyną osobą, którą widziałem, był Luke.
 - Myślisz, że Calum rozstanie się przeze mnie ze swoją dziewczyną? - spytałem niepewnie.
 Wyglądała na dość wredną, ale nie znaczyło to, że życzyłem jej, żeby jej związek się rozpadł. Jeśli Calumowi odpowiadał jej charakter, to miałem nadzieję, że przeze mnie nie będzie miał zbyt dużo kłopotów. Chociaż widząc to, jak się tutaj zachowywała, nie zapowiadało się na to.
 - Nie - odpowiedział i brzmiał na pewnego tego, co mówił. - Są razem już 3 lata, kłócą się co chwilę, ale zawsze do siebie wracają.
 - Ok, to dobrze...
 - Chociaż nigdy żadne z nich nie zdradziło - dodał po chwili.
 Spojrzałem na niego z przerażeniem, a on zaśmiał się cicho, widząc moją minę.
 - Spokojnie, pogodzą się - powiedział. - Ale następnym razem nie całuj kolesi, którzy mają dziewczyny, co?
 Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, gdy przygryzł wargę w miejscu, gdzie miał kolczyka, a ja przełknąłem nerwowo ślinę. Z jakiegoś powodu brzmiało to dla mnie, jakby miał na myśli coś całkiem odwrotnego.
 - Mikey, tu jest Twoja woda.
 Podskoczyłem na miejscu, gdy nagle usłyszałem głos Rose. Byłem tak bardzo skupiony na Luke'u, że nawet nie zauważyłem momentu, w którym do nas podeszła. Wziąłem od niej butelkę i zacząłem pić z niej łapczywie, starając się nie zwracać na nich uwagi.
 - Przepraszam, że tak długo, spotkałam po drodze Ashtona, który wyglądał na pół żywego i załatwiłam nam transport do domu. Zabierzemy go od razu ze sobą.
 - Mam pojechać z wami? - spytał od razu Luke.
 - Nie, nie, niczym się nie przejmuj, to Twoje urodziny.
 Oderwałem się od butelki i wytrzeszczyłem na niego oczy, przypominając sobie, że rzeczywiście była to jego impreza urodzinowa.
 - Wszystkiego najlepszego! - krzyknąłem.
 Przytuliłem go mocno, prawie się przy tym na nim kładąc, a on objął mnie ramionami w pasie.
 - Dzięki - odpowiedział wesołym tonem. - Kolejny raz.
 - Mikey, dobrze się czujesz? Możemy już jechać?
 Niechętnie odsunąłem się od Luke'a i pokiwałem głową w odpowiedzi na pytania mojej siostry. Powoli podniosłem się z kanapy, wypiłem do końca zawartość butelki i oddałem jej już pustą.
 Luke poszedł z nami do przedpokoju, gdzie Ashton siedział na podłodze i uśmiechnął się szeroko na nasz widok.
 - Super impreza, super.
 Gdy wreszcie Luke'owi udało się podnieść Ashtona z podłogi, a Rose poszła po dziewczynę, która miała nas zawieźć, wpakowaliśmy się do samochodu.
 - Na pewno sobie poradzisz? - spytał Luke, zwracając się do Rose.
 Ona tylko pokiwała głową w odpowiedzi i pocałowała go szybko, zanim zajęła miejsce z przodu. Ashton spał już obok mnie z głową opartą o szybę i nogami na moich kolanach wygiętymi w taki sposób, że nie mogło to być komfortowe.
 - Wszystkiego najlepszego! - zawołałem, na co Luke posłał mi rozbawiony uśmiech.
 - Ok - powiedział wolno, opierając dłoń na otwartych drzwiach po mojej stronie. - Rose, zadzwoń do mnie, jak dojedziecie.
 Moja siostra zapewniła go, że na pewno to zrobi i żeby niczym się nie przejmował, tylko skupił na swojej imprezie. Na pewno zaraz i tak się kończyła, było już dość późno, a przynajmniej tak mi się wydawało.
 - Pa, Lukey! - zawołałem, gdy miał już zamknąć drzwi.
 Luke spojrzał na mnie zdziwieniem, a Rose odwróciła się na swoim siedzeniu, by móc na mnie spojrzeć.
 - Pa, Michael.
 Gdy zamknął drzwi, machałem do niego jeszcze przez chwilę, a później odjechaliśmy i zniknął mi z oczu. Najpierw odwieźliśmy Ashtona, którego Rose musiała dotargać do jego domu, mimo tego, że zaproponowałem jej moją pomoc, stwierdziła, że zdecydowanie łatwiej jej będzie zrobić to beze mnie.
 W domu od razu wcisnęła mi w dłoń szklankę wody, którą wypiłem do dna, a wtedy jak najciszej się dało, staraliśmy się wejść po schodach. Byłem już pełnoletni, więc mogłem pić bez problemu, oboje jednak wiedzieliśmy, że będzie lepiej, jeśli rodzice nie zobaczą mnie w takim stanie.
 Wreszcie udało mi się dojść do mojego pokoju, Rose poszła ze mną i wyciągnęła mi z szafy jakąś koszulkę do spania, po czym rzuciła nią we mnie. Najchętniej od razu rzuciłbym się na łóżko, ale wiedziałem, że lepiej będzie, jeśli się najpierw przebiorę.
 Usiadłem na łóżku i odetchnąłem głośno, pocierając moje zmęczone oczy. Rose podeszła z powrotem do drzwi, ale przystanęła we framudze, patrząc na mnie ostatni raz.
- To będzie zabawne jutro rano, gdy będziesz trzeźwy i zaczniesz wariować, bo całowałeś się z Calumem.
 Po tym wyszła, zamykając za sobą drzwi, na które patrzyłem się przez kolejne kilkanaście sekund. Cholera, ja naprawdę całowałem się z Calumem.

*

pijany Michael jest taki auhiugosgr

jakbyście pisali coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)

wtorek, 10 lutego 2015

6.

 - Wszystkiego najlepszego, kochanie!
 Rose rzuciła się na Luke'a, a ten zachwiał się, ale szybko objął ją ramionami w talii i zaśmiał się lekko. Nie byłem pewien, co powinienem zrobić, dlatego zostałem przy drzwiach, obserwując ich uważnie.
 - Pierwsza część Twojego prezentu jest tam - powiedziała i kiwnęła głową w stronę torebki, którą postawiła chwilę wcześniej na podłodze. - Drugą dostaniesz później.
 Zmarszczyłem brwi, gdy powtarzałem sobie w głowie jej słowa, póki nie zrozumiałem, co musiała mieć przez to na myśli.
 - Rose! - zawołałem, krzywiąc się. - Ciągle tutaj stoję, wiesz, Twój starszy brat...
 - Och daj spokój, Michael, naprawdę myślisz, że nie robię takich...
 - La la la la la - zawołałem, przerywając jej i zasłoniłem uszy dłońmi.
 Rose odsunęła się wreszcie od Luke'a, po tym jak złączyła ich usta na naprawdę długą chwilę i musiałem odwrócić wzrok w drugą stronę, nie mając ochoty na to patrzeć. Odkąd wróciłem do domu, widziałem już zdecydowanie za dużo razy, jak moja młodsza siostra całowała się ze swoim chłopakiem. To nie był ani trochę przyjemny widok.
 - Hej, Michael - odezwał się do mnie Luke, gdy Rose poszła do kuchni.
 Dopiero teraz mogłem zobaczyć, w co był ubrany. Czarne rurki, czarna koszulka, a na to zarzuconą miał czerwono-czarną flanelową koszulę, ale bardziej moją uwagę przykuło coś innego. Bordowa czapka z daszkiem, którą miał założoną na głowę tył na przód. Przełknąłem nerwowo ślinę i przekląłem się w myślach za to, że cholernie mi się to podobało.
 - Um, wszystkiego najlepszego - powiedziałem, uśmiechając się do niego nieznacznie.
 Luke kiwnął głową i przesunął wzrokiem po całej mojej sylwetce, po czym spytał:
 - A gdzie Twój prezent?
 - Nie wiedziałem, że to impreza urodzinowa - odpowiedziałem szybko.
 Nawet, gdybym wiedział wcześniej, to oczywiste było, że nic bym mu nie kupił.
  - Ok, też możesz dać mi mój prezent później - dodał z głupim uśmieszkiem.
 Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, czując jak robi mi się gorąco na twarzy, a on puścił mi oczko i poszedł za Rose. Co za palant.
 Zanim przyszła reszta ludzi, Rose pomagała Luke'owi z rozstawieniem wszystkiego, a ja chowałem się w łazience i pisałem wiadomości do Gabby, prosząc ją, by mnie uratowała. Gdy wreszcie zszedłem na dół, salon był już wypełniony ludźmi.
 Nie widziałem nigdzie Rose, ale postanowiłem najpierw czegoś się napić, więc poszedłem do kuchni. Było tam kilka osób, ale nikt, kogo bym znał, dlatego ruszyłem prosto do stołu z alkoholem i nalałem sobie wódkę i colę do plastikowego kubka.
 - Przestań kłamać! Dobrze wiem, że kłamiesz!
 Wziąłem łyk mojego drinka i spojrzałem na wysoką, czarnowłosą dziewczynę, która właśnie na kogoś krzyczała. Miała na sobie krótkie spodenki, które ledwo co zakrywały jej tyłek i bluzkę z rozpiętymi kilkoma guzikami, tak że prawie widziałem jej stanik. Wyglądała na naprawdę rozzłoszczoną i ciągle machała rękoma na boki, choć w jednej dłoni trzymała puszkę piwa.
 - Możesz się kurwa uspokoić i nie robić sceny? - odpowiedział jej na to spokojniej chłopak, na którego krzyczała.
 - Mówisz tak tylko dlatego, że to prawda! 
 Zaśmiałem się pod nosem i pokręciłem głową, popijając mojego drinka i przyglądając się parze. Chłopak wyglądał, jakby miał już dosyć całej tej sytuacji i co chwilę przesuwał dłonią przez swoje włosy z poirytowaną miną. 
 - Porozmawiamy o tym później - powiedział stanowczo.
 - Jesteś takim dupkiem!
 Wszyscy w pomieszczeniu patrzyli teraz na nich i nikt nie starał się tego ukryć, ona nawet tego nie zauważała, za to jemu zdecydowanie to przeszkadzało.
 - Ja jestem dupkiem?! To Tobie kompletnie odwaliło bez powodu!
 Chyba zapomniał o tym, że chciał zachować tę rozmowę na później. Oparłem się tyłem o ladę, nie miałem zamiaru ruszyć się z tego miejsca, póki nie zobaczę, jak cała ta sytuacja się skończy.
 - Dobrze wiesz, że mam powód, kutasie! - wrzasnęła, tupiąc nogą o podłogę.
 On zaśmiał się bez humoru i złapał ją za ramiona, ale ona odepchnęła go od siebie.
 - Ja pierdolę, czasem naprawdę nie wiem, czemu dalej z Tobą jestem - mruknął i westchnął głośno. - Przestań robić scenę i porozmawiamy jutro.
 Obserwowałem, jak chłopak podszedł do stołu i zaczął robić sobie drinka, a jego dziewczyna patrzyła za nim z rozzłoszczoną miną.
 - Jeśli nie chcesz ze mną być, po prostu ze mną zerwij! - krzyknęła, a on odwrócił się w jej stronę.
 Wyglądał na znudzonego jej zachowaniem, dlatego przypuszczałem, że takie kłótnie zdarzają się im często. Tego, czego się nie spodziewałem, to że dziewczyna rzuci w niego puszką z otwartym piwem, którą trzymała ten cały czas. Zaśmiałem się głośno, ale szybko zasłoniłem usta dłonią, starając się stłumić ten dźwięk.
 Prawie cała jego koszulka była teraz mokra i potarł dłonią miejsce na swoich żebrach, gdzie go uderzyła.
 - Porozmawiamy, jak przestaniesz zachowywać się jak totalna suka! - zawołał za nią, gdy wyszła z kuchni.
 Wow, to było... interesujące. Zostałem w tym samym miejscu, obserwując go dalej, mimo że reszta osób albo już sobie poszła albo przestała zwracać na niego uwagę. Gdy w końcu skończył robić swojego drinka, spojrzał na swoją koszulkę z niezadowoleniem, a później podniósł głowę i rozejrzał się po pomieszczeniu. Zauważył, że na niego patrzę, na co uśmiechnąłem się do niego z zakłopotaniem i spuściłem wzrok na mój kubek. O dziwo, podszedł do mnie i oparł się o blat, stając w tej samej pozycji co ja.
 - Jestem Calum - powiedział, uśmiechając się do mnie lekko.
 - Michael. Masz um, miłą dziewczynę.
 Calum zaśmiał się cicho i pokręcił głową, po czym napił się swojego drinka.
 - Jest... wyjątkowa - odpowiedział, wyglądając na zamyślonego.
 Gdybym znał go choć trochę, pewnie spytałbym, o co chodziło z tą całą kłótnią, ale ledwo co go poznałem, dlatego nie odezwałem się już ani słowem.
 - Przyszedłeś tutaj z kimś? - spytał po chwili. - Nie kojarzę Cię, a znam raczej wszystkich znajomych Luke'a.
 - Jego dziewczyna to moja siostra.
 Calum wyglądał teraz na o wiele bardziej zainteresowanego moją osobą i zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Poruszyłem się niekomfortowo pod jego spojrzeniem, po czym przyłożyłem kubek do ust, wypijając do końca jego zawartość.
 - Słyszałem o Tobie - powiedział w końcu Calum, a jego uśmiech tylko się powiększył. - Miło Cię wreszcie poznać.
 - Nie mam pojęcia, kim jesteś? - odpowiedziałem niepewnie, choć zabrzmiało to bardziej jak pytanie.
 Wróciłem do stołu z alkoholem, gdzie zacząłem robić sobie kolejnego drinka, a Calum poszedł za mną i stanął obok. Koszulka lepiła mu się do ciała, tak że można było zobaczyć przez nią zarys jego torsu, ale nie wyglądało na to, żeby mu to przeszkadzało. Po tym, co zauważyłem, mogłem stwierdzić, że miał naprawdę ładne ciało.
 - Jestem przyjacielem Luke'a.
 To wyjaśniało, dlaczego o mnie słyszał. Chociaż może nie do końca... Co niby Luke mówił swojemu przyjacielowi o mnie?
 - Ash! - zawołał nagle, zanim zdążyłem mu jakoś odpowiedzieć.
 Podszedł do nas kolejny chłopak i uśmiechnął się do mnie szeroko, a w jego policzkach ukazały się dołeczki. Odpowiedziałem mu tym samym, po czym wziąłem dużego łyka z mojego kubka.
 - To jest Ashton, przyjaciel Luke'a i mój - powiedział do mnie Calum, pokazując na niego. - A to jest Michael, brat Rose.
 - Domyśliłem się po zielonych włosach - odpowiedział mu Ashton i zabrał ze stołu puszkę piwa. - Cholera, czemu jesteś cały mokry?
 - Pokłóciłem się z Shay - rzucił Calum ze znudzeniem, jakby nie było to dla niego nic nowego. - Znowu ubzdurała sobie, że ją zdradzam.
 - A zdradzasz? - spytałem odruchowo, choć powinienem był domyślić się prawdy.
 - Nie - odpowiedział Calum i skrzywił się lekko.
 Po tym zapadła na chwilę niekomfortowa cisza i zastanawiałem się, czy powinienem sobie stamtąd pójść, żeby zostawić ich samych. Zresztą Calum wyglądał, jakby był poirytowany moją osobą po moim głupim pytaniu.
 - Widziałeś moją siostrę? - spytałem Ashtona z nadzieją.
 Ashton pokiwał głową i napił się swojego piwa, zanim mi odpowiedział.
 - Tańczy z Lukiem, na Twoim miejscu wolałbym im teraz nie przeszkadzać.
 Rose miała poznać mnie ze swoimi koleżankami, a nie tańczyć ze swoim głupim chłopakiem. Miałem poznać tu jakieś fajne laski, a póki co jedynymi osobami, które poznałem, byli dwaj kolesie. Skrzywiłem się nieznacznie, a Ashton zachichotał, kompletnie mnie tym zaskakując. Rozmiar jego ramion był zdecydowanie mylący, co do jego osobowości.
 - Ok, w takim razie... - zacząłem, ale przerwał mi Calum.
 - Powinniśmy się kompletnie najebać, mam zjebany humor.
 Ashton wyszczerzył się w jego stronę, od razu zgadzając się na jego propozycję, a później oboje spojrzeli na mnie. Właściwie co mi szkodziło, mogłem trochę z nimi popić, a wtedy pójdę poznać jakieś dziewczyny. To właściwie brzmiało jak dobry plan.

*

 Ręka Caluma była zarzucona na moje ramiona, a ja swoją trzymałem go wokół talii i zaciskałem palce na materiale jego koszulki. Ashton właśnie opowiadał nam jakąś śmieszną historię, ale trudno było mi się skupić na jego słowach. Tak jak powiedział Calum, kompletnie się najebaliśmy i teraz trudno mi było nawet utrzymać się na nogach.
 - Jesteś taki zabawny, Ash - mruknąłem, choć nie miałem pojęcia, co powiedział.
 - Powinniśmy... - zaczął Calum i czknął. - usiąść.
 Ashton pokiwał energicznie głową, a ja poszedłem za nim, właściwie to nawet nie miałem innego wyboru, bo Calum ciągnął mnie z sobą. Nie, żeby mi to przeszkadzało.
 Miałem wrażenie, że ledwo co wyszedłem z kuchni, a już siedziałem na kanapie w salonie i zamglonym wzrokiem patrzyłem na tańczących ludzi. Wyglądali jak kolorowe, rozmazane plamy i po kilku minutach zaczęły mnie boleć oczy, więc odwróciłem głowę w bok.
 Ashton znowu o czymś mówił, ale nawet nie mogłem go zobaczyć, gdy przed twarzą miałem biceps Caluma. Mruknąłem z niezadowoleniem, a on popatrzył na mnie z rozbawieniem i kolejny raz tego wieczora objął moje ramiona swoim. Wtuliłem się w niego bardziej, w większości widząc teraz tylko materiał jego koszulki, ale byłem całkiem pewien, że ta ruszająca się plama zaraz obok to Ashton. 
 - Dosłownie czuję alkohol w moich żyłach - powiedział Ash z fascynacją, na co zaśmiałem się lekko. - Dosłownie.
 - Staryyyyy, ja czuję alkohol w moim kutasie - odpowiedział mu na to Calum.
 - C-co to miało znaczyć? - spytał Ashton i wybuchnął śmiechem.
 Przymknąłem na chwilę oczy, a rękę przerzuciłem Calumowi w pasie i usłyszałem ciche "ała" ze strony Ashtona, co chyba znaczyło, że go uderzyłem.
 - Mikey jest taki słoooodki, po-popatrz na niego, Ash.
 Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy dotarło do mnie, co powiedział Calum i wtuliłem się w niego jeszcze bardziej. Jego koszulka śmierdziała piwem, ale nie pamiętałem już, jak to się stało.
 - Yhyyym, chyba Cię bardzo poluuuubił.
 - A ja bardzo polubiłem jego! - zawołał Calum wesoło.
 Zaśmiałem się lekko, przesuwając głowę tak, że teraz miałem ją opartą o jego pierś i mogłem usłyszeć bicie jego serca. Wydawało mi się, że Ashton powiedział pod nosem coś, co brzmiało jak: "jeszcze chwila i Ci obciągnie", ale nie byłem pewien, czy tylko mi się zdawało, czy naprawdę to powiedział.
 - Myślisz, że kosmici naprawdę istnieją? - spytał nagle Ashton.
 - Tak - odpowiedziałem od razu. - Jestem... jednym... z nich.
 Mruknąłem cicho, gdy dłoń Caluma zaczęła przesuwać się po moich plecach. Ciągle miałem zamknięte oczy, więc skupiałem się teraz jedynie na ich głosach i nie rozpraszał mnie już mój rozmazany wzrok.
 - Chciałbym mieć jednorożca - powiedział powoli Ash.
 - Gościu, kupię Ci... kupię sto na Twoje urodziny - odpowiedział na to Calum z podekscytowaniem, po czym z niezadowoleniem dodał: - Chuj... dopiero co miałeś u-urodziny.
 - Chyba się... ygam - wymamrotał Ashton.
 - Co?
 - Zrzygam.
 Zamrugałem kilka razy i otworzyłem oczy, próbując skupić mój wzrok na Ashtonie, ale ten szybko wstał ze swojego miejsca, znikając mi z widoku. Podniosłem wolno głowę, żeby spojrzeć na Caluma i w ten sposób jego twarz znalazła się naprawdę blisko mojej.
 - Jestem taki najebany - powiedział i zaśmiał się cicho.
 Wlepiłem wzrok w jego szczękę, podczas gdy on zaczął coś do mnie mówić, ale używał za dużo słów, żebym mógł wyłapać cały sens jego wypowiedzi. Cholera, miał naprawdę ładną szczękę.
 - Calum - mruknąłem, po czym zacząłem się śmiać.
 On od razu zrobił to samo, choć nie wiedział nawet, z czego się śmiałem. Właściwie to nawet ja tego nie wiedziałem. Calum przytulił mnie mocno i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi, a ja poczułem, jak robi mi się gorąco. 
 - Jesteś fajny, Mikey - mruknął.
 Zadrżałem, czując jego oddech na mojej skórze i wtuliłem się w niego jeszcze bardziej. Nie zauważyłem nawet, kiedy moja dłoń wylądowała pod jego koszulką na jego plecach, a Calum zaśmiał się na to pod nosem.
 - Jesteś fajny - powtórzył. - Fajny, fajny.
 - Ty też - udało mi się powiedzieć. - Najfajniejszy.
 Calum zaśmiał się kolejny raz, właściwie to prawie cały czas się śmiał i odsunął się trochę ode mnie, po czym odchylił głowę do tyłu, kładąc ją na oparciu kanapy.
 - Tylko Ty tak uwa-uważasz.
 Przyglądałem się mu przez chwilę, nie będąc pewnym, co powinienem teraz zrobić i w końcu nachyliłem się w jego stronę, żeby musnąć ustami jego szczękę.
 - Mikey - powiedział, śmiejąc się znowu. - Jestem tak bardzo... najebany.
 Jedną dłoń ciągle miałem pod jego koszulką, a drugą zacząłem przesuwać przez jego włosy, na co zamknął oczy i zamruczał z aprobatą. Teraz jedyne, co czułem to, jak bardzo byłem najebany i podekscytowany tym, co się działo. Pocałowałem jego szyję raz i drugi, a on przesunął swoje dłonie z moich ramion na biodra. 
 - Mmm, to miłe - powiedział cicho. 
 Po chwili już siedziałem na jego kolanach, całując jego szyję i szczękę, a Calum zacisnął mocniej palce na moich biodrach. Kompletnie zapomniałem, że siedzimy w pokoju wypełnionym ludźmi, za bardzo szumiało mi w głowie, żebym mógł skupić się na czymkolwiek innym niż na jego rozchylonych ustach, które wręcz kusiły mnie, żebym je pocałował.
 - Kurwa, jestem taaaaki napalony - wymamrotał Calum z rozbawieniem.
 Pocałowałem go mocno, dłońmi obejmując jego policzki, a on od razu odpowiedział mi tym samym. Wsunąłem język do jego ust, czując jak jego dłonie przesuwają się pod mój sweter i zaczął przesuwać nimi wolno w górę i dół.
 Poruszyłem biodrami, na co z jego ust wydobył się cichy jęk, więc słysząc to, powtórzyłem mój ruch. Oderwaliśmy się od siebie i znowu zacząłem całować go po szyi, a Calum zaśmiał się lekko.
 - Chyba... chyba wypiłem za dużo.
 - Wszyscy wypili za dużo - mruknąłem z ustami przy jego szyi.
 - Za to... mój humor... o wiele się poprawił.
 Zamruczałem w odpowiedzi, przesuwając dłońmi po jego torsie i żałowałem tylko, że miał na sobie koszulkę, przez co nie mogłem bezpośrednio dotknąć jego skóry. Właściwie może nie była mu potrzebna, może mogłem ją zdjąć, to wydawało się dobrym pomysłem.
 - Mm, ja... - zaczął mówić, a wtedy ruszyłem znowu biodrami. - Wow.
 Jego dłonie zjechały w dół i przycisnął mnie bardziej do swojego krocza. Nie pamiętałem nawet, kiedy ostatnio czułem się tak bardzo podniecony jak w tym momencie.
 Zacząłem ssać miejsce na jego szyi, na co Calum mruknął cicho i przesunął dłonie na moje uda, gdzie zaczął nimi przesuwać w górę i w dół, tak jak wcześnie robił to na moich plecach. Jego ręce były niebezpiecznie blisko mojego krocza, ale zdecydowanie nie narzekałem.
 Odsunąłem się od niego lekko, zezując na za czerwone miejsce na jego szyi, które właśnie zrobiłem. Miałem wrażenie, że słyszę czyjeś głosy blisko nas, ale nie zwracałem teraz na to uwagi. Zamiast tego wróciłem do całowania Caluma, który chętnie zaczął oddawać mi pocałunki i po chwili już mogłem poczuć jego język w moich ustach.
 Całowaliśmy się szybko i zachłannie, jakby od tego zależało całe nasze życie. Wsunąłem palce w jego włosy, szarpiąc za nie lekko, na co Calum jęknął w moje usta, sprawiając, że zrobiło mi się jeszcze goręcej, o ile to w ogóle było możliwe.
 - Calum!
 Byłem całkiem pewien, że ktoś zawołał jego imię, ale nie zwróciłem na to uwagi, zbyt pochłonięty jego ustami na moich, jego dłońmi na moich udach i tym, jak jego krocze przyciskało się do mojego.
 - Calum! - usłyszałem kolejny raz ten sam głos i wtedy ktoś pociągnął mnie za ramię.
 Byłem zbyt pijany, żeby utrzymać równowagę, więc upadłem na podłogę. Skrzywiłem się z bólu i uniosłem wzrok na Caluma, który znowu zaczął śmiać się pod nosem i położył się na kanapie, mówiąc:
 - Nie ogarniam, c-co się dzieje. Wow, kurwa, ale jestem... najebany.
 Dopiero wtedy przeniosłem wzrok na osobę, która praktycznie mnie z niego zrzuciła, a teraz wpatrywała się we mnie z wściekłością. Och, to była ta dziewczyna z kuchni... Nie pamiętałem już kim dokładnie była, ale nie wyglądała na ani trochę zadowoloną z powodu tego, co się stało.


*

ok, to nie było planowane
moje palce same to napisały bez mojego pozwolenia...