czwartek, 30 lipca 2015

33.

rozdział zawiera scenę +18

*

 Spojrzałem po książkach rozłożonych na moim łóżku i przesunąłem dłońmi po twarzy czując, że nie miałem już na to wszystko siły. Miałem dziś dużo zajęć, a gdy tylko je skończyłem, musiałem zabrać się do ogarnięcia materiału na następny dzień. To było, jakby wszyscy profesorowie uwzięli się na nas tego dnia i miałem już po dziurki w nosie czytania rzeczy, które ledwo rozumiałem. A robiłem to już drugą godzinę, nie wydawało mi się jednak, żebym dużo z tego zapamiętywał.
 Uniosłem głowę na drzwi, które właśnie się otworzyły, a Luke wszedł do środka, niosąc w dłoni kubek. Spojrzałem na niego ze zrezygnowaniem i westchnąłem głośno, na co on ogarnął wzrokiem moje łóżko, później przyjrzał się mi, a na koniec uśmiechnął się z rozbawieniem. Jakby moje cierpienie było dla niego zabawne.
 Spojrzałem z powrotem na książkę, która leżała najbliżej mnie i zamknąłem ją wiedząc, że to nie miało już sensu. Tym bardziej jeśli Luke się tutaj pojawił. Zgromiłem go wzrokiem, gdy zrzucił wszystkie książki na podłogę i usiadł na materacu, rozkładając się wygodnie.
 - Muszę oddać je do biblioteki, Luke - powiedziałem z poważną miną. - W takim samym stanie, w jakim je stamtąd zabrałem.
 - Nic im się nie stało - odpowiedział, wzruszając ramionami.
 Uniosłem się z mojego miejsca i wychyliłem, żeby mój spojrzeć na podłogę, a Luke zaśmiał się cicho. Usiadłem z powrotem, przypadkiem trochę dalej od niego niż wcześniej, więc przesunął się lekko na swoim miejscu, by być bliżej mnie.
 - Masz szczęście, Lucyfer - burknąłem.
 - Przeżyły? - zakpił i napił się z kubka.
 Zmrużyłem na niego oczy, a on tylko uśmiechnął się szerzej, jakby irytowanie mnie sprawiało mu przyjemność. Pokazałem mu środkowy palec, na co złapał za moją kostkę i pociągnął mnie w swoją stronę. Włożyłem mu praktycznie rękę w twarz, ciągle robiąc ten sam gest, więc złapał mnie też za dłoń i pociągnął ją w dół, a ja musiałem przygryźć wargę, by nie zacząć się śmiać. Luke przysunął głowę w moją stronę, wysuwając usta do przodu i czekając, aż go pocałuję. Westchnąłem teatralnie, jakbym naprawdę bardzo nie chciał tego robić, ale cmoknąłem go krótko, po czym od razu odsunąłem się z powrotem.
 Zabrałem kubek z jego dłoni i wziąłem dużego łyka, po czym uśmiechnąłem się z zadowoleniem, mając w ustach smak czekolady.
 - Tego właśnie potrzebowałem, dzięki.
 - To było dla mnie - mruknął, a ja go zignorowałem i wziąłem kilka łyków więcej. - Ok, może być twoje.
 Wypełniło mnie od środka przyjemne ciepło pod wpływem prawie gorącego napoju i to od razu jakoś poprawiło mi humor. W żaden sposób jednak nie zachęciło mnie to do wrócenia do nauki, raczej sprawiło, że miałem ochotę położyć się na Luke'u, używając go jako poduszki.
 Luke wyciągnął telefon i zaczął mówić coś o tym, jak to Calum nie może nawet na chwilę dać mu spokoju i już czepiał się, że blondyn zostawił za sobą nieporządek w pokoju. Nie do końca skupiałem się na jego słowach, zamiast tego piłem wolno czekoladę i przyglądałem mu się uważnie. Patrzyłem na jego usta, gdy poruszały się przy każdym słowie i jego oczy, które teraz przepełnione były poirytowaniem przez swojego przyjaciela. Jego brwi co chwilę unosiły się do góry, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi na ekranie, a jego nos marszczył się lekko z niezadowoleniem tak, że jego czubek znajdował się wyżej.
 Uwielbiałem każdą rzecz, jaką robił. Nawet to, jak w trochę denerwujący dla mnie sposób machał teraz nogą, unosząc kolano do góry i opuszczając je od razu na dół. Miał na sobie luźne spodenki, które nosił często, gdy nie musiał nigdzie wychodzić, więc w ten sposób całe jego łydki były odkryte, a nawet część uda, bo materiał podwinął się trochę do góry. Miał cholernie niesamowite nogi. Wszystko w nim było niesamowite.
 Jego szerokie ramiona i idealnie proporcjonalna twarz. Zadarty nos i jasnoniebieskie oczy. Blond włosy, które przeważnie stawiał do góry, ale siedząc w jednym z naszych pokoi, zostawiał je w nieładzie, a część z nich opadała mu wtedy uroczo na czoło. Do tego wszystkiego miał jeszcze te miękkie, jasnoróżowe wargi i patrząc na nie, od razu miało ochotę się go pocałować. Wszystko w jego wyglądzie było idealne, ale tym, co najbardziej w nim lubiłem, było coś zupełnie innego.
 To jak uśmiechał się na mój widok albo zawsze musiał dotykać mnie w jakiś sposób, nawet jeśli to tylko jego udo dotykało mojego kolana, tak jak było teraz. Może nawet trochę to, jak był zazdrosny, choć potrafiło też działać mi to na nerwy, jeśli robił większy problem z sytuacji niż powinien. I jak potrafił leżeć ze mną, słuchać muzyki, nie robiąc praktycznie nic poza tym przez naprawdę długi czas. Luke potrafił czasem drażnić mnie swoim zachowaniem, ale później potrafił powiedzieć coś takiego, że z powrotem kompletnie traciłem dla niego głowę i to właściwie też w nim lubiłem.
 Najbardziej ze wszystkiego podobał mi się jednak sposób, w jaki na mnie patrzył. Jakbym był najwspanialszą osobą na świecie, a on nie widział poza mną świata. Nigdy wcześniej nikt tak na mnie nie patrzył.
 Długo chciałem znaleźć kogoś, z kim mógłbym być w prawdziwym, poważnym związku. Ciągle tylko oglądałem, jak moja siostra miała to raz nowszego chłopaka, a moi znajomi zakochiwali się na zabój i sam też chciałem tego doświadczyć. Chciałem się w kimś zakochać, znaleźć osobę, na której zależałoby mi bardziej niż na kimkolwiek innym. I w tym momencie patrząc na Luke'a, wiedziałem, że właśnie tak było, może nawet wiedziałem to już od jakiegoś czasu, po prostu trudno było mi to przyznać nawet przed samym sobą.
 - Calum jest niedorzeczny, chce, żebym przyszedł teraz i posprzątał moją część pokoju - prychnął Luke pod nosem.
 Wziąłem głęboki oddech i nie mogłem powstrzymać tego szerokiego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy na myśl tego, co właśnie chciałem zrobić.
 - Kocham cię.
 Luke jeszcze przez kilka sekund stukał palcami po ekranie telefonu, ale nagle przestał, jakby właśnie zdał sobie sprawę z tego, co powiedziałem. Powoli uniósł na mnie wzrok i wyglądał na mocno zaskoczonego, może nawet zdezorientowanego, jakby nie mógł zrozumieć, czemu te słowa wyszły z moich ust akurat w takim momencie.
 - Co? - spytał w końcu, odkładając komórkę na bok.
 - Czasem mnie wkurzasz i potrafisz zachowywać się jak niezły dupek, ale cię kocham, naprawdę cię kocham.
 Luke zamrugał kilka razy, przyglądając mi się podejrzliwie, jakby obawiał się, że źle się czuje albo myślał, że tylko żartowałem. Uniosłem się na kolanach, żeby usiąść na jego udach i oparłem dłonie na jego ramionach, wsuwając palce pod materiał koszulki i dotykając jego karku.
 Jego spojrzenie przesuwało się po całej mojej twarzy, starając się coś w niej znaleźć i musiał w końcu uznać, że mówiłem prawdę, bo uśmiechnął się szeroko. Oplótł mnie ramionami w pasie, przyciągając tylko bliżej siebie i nie spuszczając ze mnie wzroku, powiedział:
 - Ja też cię kocham.
 Uśmiechnąłem się wesoło, bo mimo tego, że już o tym wiedziałem, to było cholernie dobre uczucie, słyszeć te słowa z jego ust. I to musiało być dla niego naprawdę beznadziejne, gdy mówił je wcześniej, ale nie słyszał takiej samej odpowiedzi z mojej strony. Ale teraz taka sytuacja nie miała się już powtórzyć.
 Przesunąłem dłonie wyżej, wplatając palce w jego włosy i przesuwając przez nie kilka razy, a żadne z nas przez chwilę się nie odezwało. Siedzieliśmy w ciszy, korzystając z tego, że mieliśmy chwilę tylko dla siebie i taki sposób na spędzenie popołudnia podobał mi się zdecydowanie bardziej niż to, co robiłem wcześniej.
 Luke zaczął całować mnie po całej twarzy, co chwilę mówiąc, że mnie kocha, na co odpowiadałem mu tym samym, śmiejąc się cicho, gdy czułem jego usta na każdym możliwym miejscu. Położyłem dłonie na jego policzkach, by przytrzymać go w miejscu i pochyliłem się w jego stronę, po czym musnąłem jego wargi moimi. Mogłem poczuć, jak jego ręce zaciskają się wokół mnie trochę mocniej, a jego usta ruszają się wolno przy moich, napierając na nie lekko.
 Jego telefon zaczął dzwonić, na co Luke jęknął z niezadowoleniem, a ja sięgnąłem po urządzenie i podniosłem je, uśmiechając się z rozbawieniem, gdy zobaczyłem, kto próbował się z nim skontaktować. Odwróciłem komórkę ekranem w jego stronę, a on zazgrzytał zębami i zabrał ją ode mnie. Obserwowałem go, gdy odebrał połączenie, przyłożył telefon do ucha i nawet nie czekając, aż osoba po drugiej stronie się odezwie, rzucił z niezadowoleniem:
 - Nie, Calum, nie przyjdę teraz tego posprzątać.

*

 Musiałem naprawdę uważać, idąc przez korytarz w akademiku, by przypadkiem się z kimś nie zderzyć. Mimo wczesnej godziny już tak dużo osób było tutaj pijanych, nawet wcale mnie to nie dziwiło, zdążyłem się do tego przyzwyczaić.
 - Michael!
 Zatrzymałem się i obejrzałem za siebie, chcąc sprawdzić, kto mnie zawołał. Zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem, bo nie był to nikt z moich przyjaciół, tylko dziewczyna, którą ledwo co kojarzyłem.
 - Hej - powiedziała wesołym głosem, gdy stanęła obok mnie. - Poznaliśmy się na jednej imprezie, nie wiem, czy mnie pamiętasz, jestem Kelly.
 Niewiele mi to mówiło.
 - Jasne, no tak, pamiętam - odpowiedziałem i pokiwałem głową, choć prawda była zupełnie inna.
 Kelly uśmiechnęła się z zadowoleniem, a gdy zacząłem znowu iść, ruszyła razem ze mną. W tamtym roku co chwilę rozmawiałem tu z jakimiś ludźmi, ale w tym było odwrotnie, a wszystko to było winą Luke'a. Nie miałem czasu rozmawiać z kimś oprócz moich przyjaciół albo mojego chłopaka, bo spędzałem z nim większość moich dni.
 - Co u ciebie? - spytała. - Jak ci idzie na kolejnym roku?
 - Całkiem dobrze - powiedziałem, uśmiechając się przyjaźnie w jej stronę. - A tobie?
 Ominąłem w ostatniej chwili wielką plamę na podłodze i zmarszczyłem nos, przyglądając się temu, próbując zrozumieć, co dokładnie to było. Prawdopodobnie piwo.
 - Też, też  - rzuciła szybko i odchrząknęła znacząco, więc spojrzałem na nią z powrotem. - Właściwie to chciałam cię o coś spytać, a raczej o kogoś... 
 Zacisnąłem mocno szczękę podejrzewając, co to było za pytanie i cieszyłem się, że byłem tak blisko mojego pokoju, więc będę mógł zaraz łatwo się jej pozbyć.
 - Tak, Luke jest zajęty - mruknąłem, zanim mogła dokończyć.
 - Kim jest Luke? - zapytała, spoglądając na mnie z niezrozumieniem. - Chciałam spytać o Gabby...
 Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, przez moment nie rozumiejąc, czego mogła chcieć dowiedzieć się o Gabby. Widząc jej zakłopotanie, zdałem sobie sprawę z tego, że zgadłem, jakie pytanie chciała mi zadać, tylko nie o którą osobę chodziło.
 - Och, um, Gabby... jest wolna.
 Stanąłem obok drzwi do pokoju i już chciałem się z nią pożegnać, gdy nagle szybkim krokiem podszedł do mnie Luke i kompletnie mnie zaskakując, pocałował mnie mocno.
 - Właśnie spotkałem Aleca - powiedział, odrywając się ode mnie, a ja patrzyłem na niego wielkimi oczami, bo nie spodziewałem się takiego przywitania. - Mówił, że idzie coś zjeść, więc twój pokój będzie wolny przez najbliższy czas i możemy to dobrze wykorzystać.
 Odchrząknąłem głośno, spoglądając w stronę Kelly, która stała obok i teraz uśmiechała się wesoło, obserwując naszą dwójkę. Luke popatrzył na nią, jakby dopiero zdał sobie sprawę z tego, że tam była i powiedział:
 - Nie zauważyłem cię, wybacz, ale mój chłopak idzie teraz uprawiać ze mną seks.
 Jej policzki zrobiły się lekko czerwone, a ja uderzyłem go w tył głowy, bo pewnie zrobił to specjalnie myśląc, że się jej podobałem. Gdyby wiedział, jak było naprawdę, zachowywałby się przy niej zupełnie inaczej.
 Kelly pożegnała się z nami szybko, a ja westchnąłem głośno, widząc zadowoloną minę Luke'a i wszedłem do pokoju. Rzuciłem plecak na podłogę niedaleko wejścia i zaraz poczułem ręce wokół mojego ciała unoszące mnie nad ziemię. Pisnąłem cicho, gdy Luke opuścił mnie na łóżko i praktycznie się na mnie położył, na co posłałem mu niebyt zadowolone spojrzenie.
 - Kim była ta dziewczyna? - spytał i pocałował moją szyję.
 - Kimś, kto nie był mną ani trochę zainteresowany, bo woli moją przyjaciółkę - odpowiedziałem, a on spojrzał na mnie z zaskoczeniem, po czym zaraz na jego twarzy pojawił się uśmiech.
 Przewróciłem oczami widząc, jak bardzo zmieniło się jego podejście, gdy tylko o tym usłyszał. Oparłem dłonie na tyle jego szyi i przyciągnąłem go do siebie, żebym mógł go pocałować. Nie miałem już ochoty rozmawiać na temat Kelly i wiedziałem, że Luke się ze mną zgadza po tym, jak od razu zaczął oddawać mi pocałunki. Po chwili jego zęby pociągnęły lekko za moją dolną wargę, na co mruknąłem cicho, automatycznie otwierając bardziej usta.
 Przesunąłem dłonie na jego ramiona, po czym zsunąłem je po jego bokach i wsunąłem pod koszulkę, dotykając jego pleców. Odkąd byliśmy w akademiku, zdążyliśmy to już zrobić kilka razy, gdy akurat w którymś z naszych pokoi nikogo nie było. Przeważnie nie mieliśmy jednak zbyt dużo czasu, ale skoro Alec poszedł zjeść, powinno zająć mu to trochę.
 - Koszulka - powiedziałem, unosząc ręce, tak by materiał na jego ciele znalazł się wyżej.
 Luke odsunął się na chwilę ode mnie i ściągnął ją z siebie całkiem, a później to samo zrobił z moją, uśmiechając się z zadowoleniem, gdy przesuwał wzrokiem po moim ciele.
 - Chcesz mnie tylko dla mojego seksownego ciała - zażartowałem.
 - Zgadłeś, dokładnie o to chodzi - mruknął i nachylił się nade mną.
 Musnął ustami moje jedno ramię, a później drugie, dalej idąc przez klatkę piersiową i kierując się na brzuch. W niektórych miejscach, zatrzymywał się na dłużej, ssąc skórę i zostawiając po sobie mokre ślady. Odetchnąłem głęboko, gdy poczułem jego język na moim podbrzuszu zaraz nad guzikiem w moich spodniach. Po tym podciągnął się z powrotem do góry, zawisając nad moją twarzą z tym niewinnym wyrazem twarzy.
 Przewróciłem nas tak, że teraz to ja leżałem na nim i zacząłem całować go po szyi, zwracając szczególną uwagę na miejsca, które wiedziałem, że doprowadzają go do szału. Luke mruknął cicho z aprobatą, dlatego kontynuowałem to, co robiłem, a palcami pociągnąłem lekko za jego włosy. Luke wsunął dłonie w tylne kieszenie moich spodni i przycisnął mnie do siebie mocno, tak że mogłem poczuć go przez materiał. Ruszyłem biodrami na boki, ocierając się o niego i wydobywając z niego niskie:
 - Michael...
 Jego głos w tym momencie działał na mnie jeszcze bardziej i sprawiał, że chciałem przyśpieszyć tę całą sytuację.
 - Zamknąłeś drzwi? - spytałem i przygryzłem delikatnie skórę na jego obojczyku.
 - Mhm, tak.
 Jego palce ścisnęły moje pośladki, na co wypchnąłem biodra do przodu, mocniej na niego napierając. Luke zabrał swoje dłonie z wcześniejszego miejsca i zamiast tego zaczął szybko rozpinać mój pasek jedną dłonią, a drugą przyciągnął moją twarz do swojej powodując, że nasze usta praktycznie się ze sobą zderzyły. Zaraz jednak musieliśmy przestać się całować, jeśli chcieliśmy ściągnąć nasze spodnie.
 Zsunąłem się z niego i położyłem na plecach, unosząc do góry biodra, gdy zacząłem szarpać materiał w dół. Luke'owi poszło o wiele sprawniej ze swoimi i klęknął na końcu materaca, by sięgnąć do szuflady przy moim łóżku. Wyciągnął stamtąd potrzebne nam rzeczy i przysunął się z powrotem bliżej mnie, a mi dopiero wtedy udało się zrzucić z siebie te cholerne spodnie. Luke zaśmiał się cicho i pocałował moje usta, kładąc dłoń na moim policzku i przesuwając po nim kciukiem.
 - Kocham cię - powiedziałem cicho, po czym ze zniecierpliwieniem dodałem: - Ale pośpiesz się, ok?
 Luke próbował udawać oburzonego, ale uśmiech na jego twarzy go zdradził, gdy odpowiedział:
 - Ok, ok... Ja też cię kocham.
 Zacisnął swoje palce na gumce moich bokserek, więc uniosłem znowu biodra do góry, pomagając mu je ze mnie zdjąć. Pocałowałem go jeszcze raz, zanim usadowił się między moimi nogami, ale nie zrobił od razu tego, co myślałem, zamiast tego pochylił się bardziej i złapał w dłoń mój członek, po czym przesunął językiem po całej jego długości.
 - Luke - jęknąłem, ale nie byłem nawet pewien, czy chciałem mu przez to przekazać, żeby kontynuował czy, żeby przestał.
 Jego usta znalazły się wokół mnie i przymknąłem oczy, zaciskając mocno wargi. Słyszałem w tyle dźwięk otwieranej butelki, ale skupiałem się teraz na tym, co robił jego język. Zaraz poczułem jego palec na moim wejściu, bez problemu wsunął go do środka, bo byłem już do tego przyzwyczajony i nie było to nawet bolesne. Po chwili doszedł drugi palec, w końcu też trzeci, co w pierwszej chwili było mniej przyjemne, ale szybko i do tego przywykłem. Uczucie jego ust wokół mnie i palców ocierających się o to odpowiednie miejsce, sprawiało, że prawie nie mogłem już wytrzymać.
 - Luke, przestań, bo zaraz dojdę - udało mi się z siebie wyrzucić, a on od razu przerwał to, co robił.
 Spojrzałem na niego błagalnie i oplotłem luźno nogi wokół niego, żeby stopami zsunąć jego bokserki na górną część ud. Luke ściągnął je z siebie całkiem, ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku, a ja usiadłem na chwilę, podnosząc opakowanie z kondomem. Rozerwałem je szybko i założyłem na niego prezerwatywę, na co on przygryzł mocno wargę, gdy go dotknąłem. Wziąłem buteleczkę i wylałem trochę lubrykantu na dłoń, po czym przesunąłem nią kilka razy w górę i dół jego członka.
 Luke złapał w dłonie moją twarz i pocałował kolejny raz tego dnia moje usta, napierając na moje ciało tak, żebym położył się znowu. Później uniósł wysoko moje nogi, a ja skrzyżowałem kostki za jego plecami i odetchnąłem głęboko. Jęknąłem głośno, gdy Luke we mnie wszedł i przesunął wzrokiem po mojej twarzy, szukając jakichś oznak bólu.
 - Rusz się, błagam - mruknąłem i sam naparłem na niego bardziej.
 Na moje słowa wysunął się ze mnie prawie całkiem, po czym ruszył mocno biodrami, powodując, że z mojego gardła wydobył się okrzyk rozkoszy.
 - Pewnie wszyscy na korytarzu cię teraz słyszą, kotku - powiedział cicho, poruszając się we mnie szybko i opierając przedramionami po obu stronach mojej twarzy.
 Nasze usta dzieliła od siebie niewielka odległość, ale żaden z nas nie zrobił nic, by je połączyć, zamiast tego patrzyliśmy na siebie, obserwując każdą najmniejszą emocję u tej drugiej osoby.
 - Luke, cholera, Luke... - wymamrotałem i wbiłem mocno paznokcie w miejsce pomiędzy jego łopatkami.
 On syknął na to cicho, ale tylko przyśpieszył swoje ruchy, z dużą siłą napierając na moje ciało, przez co aż przesunąłem się trochę po materacu. Nie musiał nawet mnie dotykać, a byłem już blisko dojścia i ledwo co mogłem skupić wzrok na jego twarzy. Ścisnąłem mocniej nogi wokół niego, jakbym próbował przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie, choć nie było to możliwe. Czułem jego ciepły oddech na moich ustach, gdy raz za razem jęczałem jego imię, a on uderzał ciągle w to odpowiednie miejsce, które sprawiało mi najwięcej przyjemności.
 - Jesteś taki głośny - mruknął, muskając krótko moje wargi. - Uwielbiam to, uwielbiam słyszeć moje imię z twoich ust.
 Mimo tego, co właśnie powiedział, zasłoniłem sobie usta dłonią, uświadamiając sobie, jak głośne dźwięki z siebie wydawałem, co rzeczywiście musieli słyszeć wszyscy na korytarzu. To trochę stłumiło moje jęki, ale dalej nie mogłem się powstrzymać, by ich z siebie nie wydawać. Nie, gdy czułem się w ten sposób.
 - Jes-jestem już bliskooo - udało mi się wykrztusić stłumionym głosem, ale on wydawał się to usłyszeć, bo odpowiedział:
 - Jeszcze chwila, kotku.
 Zamknąłem oczy, oddychając głęboko i przesuwając dłonią po jego plecach, gdy drugą wciąż trzymałem przy ustach. Zacisnąłem mocno zęby na skórze przy moim nadgarstku, bym nie wydał z siebie więcej żadnego dźwięku, co było dla mnie dość trudnym zadaniem. Luke coraz bardziej przyśpieszał swoje tempo i naprawdę nie wydawało mi się, żebym mógł dłużej wytrzymać. A wtedy poczułem jeszcze jego kciuk pocierający główkę mojego członka i od razu doszedłem, odchylając bardziej głowę do tyłu i mamrocząc niezrozumiale w moją rękę.
 Opuściłem moją dłoń, zamiast tego kładąc ją z powrotem na jego plecach i wziąłem kilka długich oddechów, próbując się uspokoić. Luke ruszył się jeszcze kilka razy, po czym doszedł we mnie z cichym westchnieniem, ale w tym samym momencie usłyszałem, jak otwierają się drzwi. Z mojego miejsca i odchyloną do tyłu głową miałem na nie doskonały widok.
 Luke opadł na mnie całym ciałem, a ja szarpnąłem szybko za moją kołdrę leżącą obok i udało mi się ją na nas naciągnąć w ostatniej chwili, zanim Alec wszedł do środka. Jego spojrzenie od razu skierowało się na naszą dwójkę i zaraz zmarszczył nos z niezadowoleniem, wyglądając na obrzydzonego.
 - Fuj, czy właśnie się jebaliście? Znowu, Michael, znowu! Nie mam ochoty oglądać, jak się pieprzycie.
 Gdybym nie był teraz prawdopodobnie czerwony na twarzy z gorąca, to na pewno bym się zarumienił. Rzeczywiście możliwe, że Alec przyłapał nas już w podobnej sytuacji...
 - Mówiłeś, że zamknąłeś drzwi - powiedziałem do Luke'a.
 Alec wciąż stał w drzwiach, ale ktoś popchnął go lekko, by wszedł dalej i nie zdziwiłem się ani trochę, widząc Gabby.
 - Nie byłem pewien, czy to zrobiłem, a nie chciało mi się wstawać - odpowiedział Luke, nie wyglądając na ani trochę przejętego tym, w jakiej byliśmy sytuacji.
 Gabby wyszczerzyła się do nas i pokazała oba kciuki uniesione do góry, na co Luke zaśmiał się cicho, za to ja nie byłem tak zadowolony jak on. Alec ciągle stał w tym samym miejscu, patrząc na nas ze zniesmaczoną miną, za to Gabby wyglądała, jakby czekała, aż Luke i ja znowu zaczniemy coś robić. Spojrzałem na nich z niedowierzaniem i rzuciłem poduszką w ich stronę, po czym krzyknąłem:
 - Wyjdźcie stąd!
 Alec wypchnął Gabby na zewnątrz i powiedział, że za dziesięć minut tu wróci, więc mamy być już ogarnięci do tego czasu. Gdy drzwi się za nimi zamknęły, Luke spojrzał na mnie z rozbawieniem i zaczął śmiać się lekko, a ja w końcu nie mogłem się powstrzymać, by nie zrobić tego samego.
 - Wiesz... - zaczął, robiąc się nagle poważniejszym - gdybyś nie zasłaniał swoich ust i dalej tak głośno jęczał, to usłyszeliby cię wcześniej i nie weszli do środka.
 W odpowiedzi na jego słowa zepchnąłem go ze mnie, prawie sprawiając, że wylądował na podłodze.

*

ok, w tym rozdziale trochę się działo, chyba jestem z niego zadowolona, mam nadzieję, że wy też ;D

#esitf

piątek, 24 lipca 2015

32.

 Gabby stwierdziła, że musi kupić sobie nowe ubrania i konieczne dla niej było, żebym z nią poszedł. Dlatego od ostatnich dwóch godzin chodziłem za nią, gdy ona oglądała różne sukienki, spódniczki i krótkie bluzki. Zaczynały już boleć mnie nogi, byłem głodny i zastanawiałem się, co robił teraz Luke, ale moja przyjaciółka uparła się, że musieliśmy obejść jeszcze kilka sklepów.
 - Ok, idziemy do przymierzalni - powiedziała, rozglądając się jeszcze raz dookoła, jakby chciała się upewnić, że niczego nie ominęła.
 - A później coś zjeść, prawda? - jęknąłem już kolejny raz w ciągu ostatnich kilkunastu minut.
 Uniosłem wysoko brwi, patrząc na nią z poważną miną, a ona w końcu westchnęła głośno i niechętnie pokiwała głową. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem i pierwszy ruszyłem w stronę przymierzalni, gdzie usiadłem na pufach, rozkładając się wygodnie. Gabby poszła przymierzać swoje ubrania, więc wyciągnąłem z kieszeni telefon i napisałem wiadomość do Luke'a, pytając się czy przyjdzie do centrum handlowego, żebyśmy zjedli coś razem.
 Czekałem chwilę, aż Gabby otworzyła drzwi i pokazała mi się w rzeczy, którą właśnie na siebie ubrała. Musiałem szybko przypomnieć sobie, co wcześniej miała na sobie, żeby skojarzyć, że chciała mojej opinii na temat niebieskich spodenek.
 - Um, chyba jest ok - powiedziałem, wzruszając ramionami.
 Gabby obróciła się kilka razy, zerkając przy tym na swoje odbicie w lustrze, a w końcu stanęła do mnie tyłem i spojrzała na mnie przez ramię.
 - Nie są aż za bardzo opięte na moim tyłku?
 - Eee...
 Przekrzywiłem lekko głowę na bok, jakby to miało mi pomóc jakoś w mojej ocenie i zmrużyłem oczy. W końcu klepnąłem ją w tyłek, na co ona podskoczyła lekko i obróciła w moją stronę, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
 - Nie, jest ok - odpowiedziałem z rozbawieniem, zauważając jej zaskoczoną minę.
 - Uważaj sobie, Hemmings - powiedziała z cwaniackim uśmiechem, stawiając nacisk na ostatnie słowo i zamknęła się znowu w przebieralni.
 Prychnąłem pod nosem na to, jak mnie nazwała i pokręciłem głową na jej głupotę. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem, że jakiś chłopak patrzył w moją stronę, a gdy zauważył moje spojrzenie, kiwnął znacząco głową na drzwi, za którymi zniknęła Gabby i pokazał mi uniesiony do góry kciuk. Wtedy uświadomiłem sobie, że musiał widzieć, co przed chwilą robiliśmy i pewnie pomyślał, że była moją dziewczyną. Posłałem mu wymuszony uśmiech, po czym szybko odwróciłem wzrok, skupiając z powrotem moją uwagę na telefonie.
 Luke odpisał, że niedługo tu będzie i dlatego tym razem uśmiechnąłem się szczerze, nie mogąc się już doczekać, aż tu przyjdzie. No i wreszcie będę mógł wtedy zjeść, to była właściwie ważniejsza kwestia.
 Gabby znowu pokazała mi się w nowym ubraniu, tym razem była to jakaś zwiewna sukienka i tylko zmarszczyłem nos w odpowiedzi.
 - Co ma znaczyć ta mina? - spytała ze zniecierpliwieniem.
 - Nie wiem... nie mam pojęcia, czy to jest dobre - powiedziałem, kręcąc głową.
 - Nie powinieneś się na tym znać?
 Spojrzałem na nią jak na idiotkę i zaśmiałem się bez humoru, opierając się dłońmi za moimi plecami.
 - Jesteś taka stereotypowa - skomentowałem, na co ona uśmiechnęła się niewinnie.
 Przynajmniej po tym nie musiałem już doradzać jej w sprawie reszty ubrań, dzięki czemu poszło nam to o wiele sprawniej niż w innych sklepach i zanim się obejrzałem, szliśmy już korytarzem w stronę jakiegoś miejsca z fast foodem.
 - Luke zaraz tu przyjdzie - powiedziałem w końcu myśląc, że może dobrze byłoby, jakbym ją o tym uprzedził.
 - No nie, czemu nie mówiłeś wcześniej? Będę jak taka wasza przyzwoitka - mruknęła, próbując odgarnąć włosy z twarzy, niosąc przy tym kilka toreb ze swoimi ubraniami.
 - Ups, wybacz.
 Uśmiechnąłem się do niej wesoło, a ona po chwili wzruszyła ramionami, robiąc zamyśloną minę, jakby coś sobie wyobrażała. Na pewno nie było to nic dobrego.
 - W sumie nie przeszkadza mi to, chętnie popatrzę, jak się całujecie.
 Mogłem się domyślić, że powie coś takiego. Uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy i prychnąłem pod nosem, siadając przy pierwszym wolnym stoliku, jaki znalazłem. Już widziałem to, jak Luke tutaj przychodzi, a Gabby przekonuje nas, że na powitanie powinniśmy całować się przynajmniej przez kilka minut. I wiedziałem też, że Luke nie miałby w ogóle nic przeciwko temu, mimo tego jak dużo osób było wokół.
 - Ale poważnie mogłeś powiedzieć mi wcześniej - zaczęła znowu i usiadła na przeciwko mnie. - Kazałabym Alecowi tu przyjść.
 Wyciągnąłem portfel z kieszeni, żeby zobaczyć jak dużo mam pieniędzy i na ile mogę sobie pozwolić, ale na jej słowa spojrzałem na nią niechętnie.
 - Alec ze mną nie rozmawia - odpowiedziałem i skrzywiłem się lekko.
 - Serio? - spytała, po czym zaśmiała się głośno. - Dalej ma ci to za złe?
 Minęły już dwa dni od tej głupiej ustawionej randki z Elaine, ale ponoć była tak tragiczna, że Alec teraz ledwo co się do mnie odzywał i tylko posyłał mi groźne spojrzenia ze swojej strony pokoju. Nawet nie chciał mi powiedzieć, co takiego dokładnie się stało i Gabby z Lukiem mieli z tego wielki ubaw, podczas gdy ja przeżywałem to, że mój przyjaciel był na mnie zły.
 - Niestety - mruknąłem i sprawdziłem kolejną wiadomość od Luke'a, po czym napisałem mu, gdzie dokładnie jesteśmy. - Luke już gdzieś tutaj jest.
 - Co do Luke'a... - powiedziała Gabby rozbawionym tonem, więc spojrzałem na nią z zaciekawieniem. - Cholernie śmieszą mnie te wszystkie dziewczyny z akademika, które na niego lecą.
 Zamrugałem kilka razy, zastanawiając się czy na pewno dobrze ją usłyszałem, bo nie miałem pojęcia, o czym mówi. Odchrząknąłem cicho i wróciłem do sprawdzania zawartości mojego portfela, unikając patrzenia na Gabby.
 - Co? - spytałem, zachowując neutralny ton.
 - Nie zauważyłeś tego? - spytała z zaskoczeniem. - Może dwa razy szłam z Lukiem korytarzem, a później od razu wszystkie pytały mnie kim on jest, skąd go znam i czy jest zajęty.
 Nietrudno było mi to sobie wyobrazić. Luke wyglądał jak pieprzony ideał, to było oczywiste, że został nowym obiektem westchnień ogromnej ilości osób na kampusie. Z jakiegoś powodu wcześniej w ogóle nie myślałem o tym, że właśnie tak będzie.
 Teraz może trochę rozumiałem Luke'a i jego częstą zazdrość...
 - Mnie nikt nie pytał o nic takiego - powiedziałem niepewnie, zastanawiając się nad tym, dlaczego tak było, skoro to mnie najczęściej z nim widywano, więc można było się domyślić, że znam go lepiej niż Gabby.
 - Bo ciągle z nim jesteś - odpowiedziała, jakby to było oczywiste. - Nie mają zbyt dużo okazji, żeby cię o niego spytać, bo jest praktycznie przyklejony do twojego boku.
 Chciałem zaprotestować, bo wcale nie zawsze tak było, ale w końcu odpuściłem uznając, że nie było sensu się z nią o to kłócić. Zresztą zauważyłem już Luke'a, który szybkim krokiem szedł właśnie w naszą stronę, przy czym przyglądało mu się kilka dziewczyn ze stolików obok. Burknąłem pod nosem z niezadowoleniem, na co Gabby posłała mi dziwne spojrzenie, ale zignorowałem ją i zamiast tego zmrużyłem oczy na najbardziej wgapiającą się w niego osobę.
 - Hej, kotku.
 Luke nachylił się w moją stronę i pocałował mnie w usta, a gdy chciał się odsunąć, położyłem dłoń na jego karku, by został w tym samym miejscu i trochę przedłużyłem pocałunek. Luke zaśmiał się cicho, muskając moje wargi ostatni raz i powiedział, że chyba naprawdę bardzo się za nim stęskniłem.
 - Mhm, nie przeszkadzajcie sobie, kontynuujcie - powiedziała Gabby, ale pokazałem jej środkowy palec, a Luke usiadł na miejscu obok mnie.
 Zawsze pierwsze co robił, gdy siadał przy mnie, to przerzucał mi rękę przez ramiona i tym razem też to zrobił, więc dyskretnie spojrzałem na wszystkie te dziewczyny, które wcześniej się na niego patrzyły. Większość z nich przestała już zwracać na niego uwagę, za to jedna patrzyła teraz na naszą dwójkę z wielkim uśmiechem na twarzy, co trochę mnie przeraziło. Gabby pewnie by się z nią dogadała.
 - Idziesz zamawiać - rzuciłem do Gabby, a ona westchnęła teatralnie, jakby bardzo nie chciała tego robić, tylko że zaraz odpowiedziała:
 - Ok, widzę seksownego kolesia.
 - Mnie? - spytał Luke, a ja spojrzałem na niego z ani trochę nierozbawioną miną.
 - Też - powiedziała, kiwając lekko głową, na co on uśmiechnął się z zadowoleniem, a ja przewróciłem oczami. - Ale mówiłam o kasjerze.
 Chciałem popatrzyć w tamtą stronę, ale Luke wychylił się bardziej do przodu, zasłaniając mi widok i udawał, że wcale nie zrobił tego specjalnie. Gabby spytała nas o nasze zamówienia, dlatego postanowiłem na razie odpuścić mojemu głupiemu chłopakowi i powiedziałem jej, co chcę, po czym Luke zrobił to samo i daliśmy jej pieniądze.
 - Miałem cholernie męczący dzień i myślałem, że nie usiedzę do końca zajęć - powiedział, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem.
 Zmarszczyłem lekko brwi, spoglądając na niego z niezrozumieniem.
 - To czemu się uśmiechasz?
 Luke nachylił się znowu w moją stronę i objął dłonią mój policzek, po czym jego wargi lekko dotknęły moich. Zamknąłem od razu oczy, choć jego usta już nie dotykały moich, ale mogłem poczuć jego oddech na swojej twarzy i kciuk lekko pocierający skórę.
 - Bo mój dzień właśnie stał się o wiele lepszy.

*

 W akademiku dzień w dzień była jakaś impreza i o dziwo odkąd tu przyjechaliśmy, nie byliśmy jeszcze na żadnej. Jeszcze bardziej zadziwiające było to, że to wcale nie ja zaproponowałem, żebyśmy poszli dzisiaj na jedną ale Luke, na co oczywiście od razu się zgodziłem. Gabby i Calum też byli chętni, żeby pójść, Alec za to nic mi nie odpowiedział, gdy go o to spytałem, ale mimo wszystko był tu teraz z nami.
 - Aleeec - zacząłem, zatrzymując się przed nim i machając plastikowym kubkiem w mojej dłoni. - Jesteś na mnie zły?
 Alec uniósł na mnie wzrok i przygryzł wargę wyglądając, jakby próbował się nie roześmiać na mój widok. Nie byłem pewien czemu, może i miałem trochę rozdartą koszulkę (nie pamiętałem już nawet, jak to się stało), może trochę uginały się pode mną nogi, ale oprócz tego wszystko było w jak najlepszym porządku.
 - Nie - odpowiedział i pokręcił głową. - Chciałem trochę zrobić ci na złość za to, że musiałem pójść z tą laską.
 Spojrzałem na niego z oburzeniem i otworzyłem usta, chcąc w jakiś sposób na to odpowiedzieć, ale w końcu zamknąłem je uznając, że lepiej jeśli się nie odezwę i przypadkiem znowu go nie wkurzę. Zamiast tego za to wpakowałem się na jego kolana i objąłem jego szyję ramionami, ściskając go mocno.
 - Cieszę się, że znowu jesteśmy przyjaciółmi - powiedziałem wesoło.
 - Cały czas byliśmy przyjaciółmi - rzucił z rozbawieniem.
 Uniosłem bardziej głowę tak, żeby móc na niego spojrzeć i wyszczerzyłem się do niego. Alec przewrócił oczami i popchnął mnie lekko chcąc, żebym z niego zszedł, ale tylko zacisnąłem mocniej ręce wokół niego. Na to westchnął głośno i napił się ze swojego kubka, chyba postanawiając pozwolić mi siedzieć tam, gdzie chciałem.
 - Gdzie Gabby? - spytał, spoglądając na mnie z uniesionymi brwiami. - Nie widziałem jej już długo.
 Na początku imprezy wszyscy byliśmy razem, ale później wyszło tak, że rozeszliśmy się na różne strony. Alec i Calum poszliśmy gdzieś razem, a Luke, Gabby i ja udaliśmy się w przeciwną stronę, moja przyjaciółka jednak dość szybko i nas zostawiła.
 - Wyrwała jakiegoś kolesia - odpowiedziałem i stwierdziłem, że zadam mu podobne pytanie. - Gdzie Calum?
 Alec zaśmiał się pod nosem, a ja spojrzałem na niego z zaciekawieniem, zastanawiając się, o co mogło chodzić.
 - Jestem całkiem pewien, że w tym momencie dalej kłóci się ze swoją dziewczyną przez telefon, choć poszedł z nią rozmawiać jakąś godzinę temu.
 Pokiwałem głową na jego słowa, doskonale wyobrażając sobie taką sytuację. Mało wiedziałem o ich związku, ale zauważyłem, że raczej często się kłócili. Nachyliłem głowę w stronę mojego kubka, tak żebym nie musiał podnosić rąk i wziąłem kilka łyków, siorbiąc głośno.
 - Gdzie twój chłoptaś?
 Uniosłem się z powrotem, uderzając przy tym lekko o podbródek Aleca i zmrużyłem na niego oczy, nie wiedząc jak powinienem odebrać to, jak go nazwał.
 - Zgubiłem go gdzieś, nie jestem pewien.
 - Może lepiej idź go poszukać - zaproponował i byłem pewien, że mówił to dlatego, żebym wstał z jego kolan.
 Zignorowałem jednak, co powiedział i zamiast tego z niezadowoloną miną spytałem:
 - Wiedziałeś, że tak dużo dziewczyn tutaj na niego leci?
 Po tym czego dowiedziałem się od Gabby, zacząłem bardziej zwracać uwagę na ludzi dookoła nas, gdy byłem z Lukiem. Rzeczywiście sporo dziewczyn się na niego patrzyło i to praktycznie zawsze, co, musiałem przyznać, dość mocno mnie irytowało. Luke za to zdawał się nie zwracać na to w ogóle uwagi, z czego się cieszyłem, bo inaczej zrobiłby się jeszcze bardziej zadufany niż już był.
 - Słyszałem raz, jak kilka dziewczyn zachwycało się tym nowym blondynem - powiedział z zamyśleniem. - Może chodziło o niego.
 Na pewno chodziło o niego, teraz nie miałem już co do tego wątpliwości. Skończyłem mojego drinka i ze smutną miną spojrzałem na dno mojego pustego kubka. Naprawdę nie chciało mi się nigdzie ruszać, ale miałem teraz do tego dwa ważne powody. Żeby sprawdzić, co robił Luke i czy nikt go nie podrywał, i załatwić sobie więcej alkoholu.
 Niezgrabnie podniosłem się z kolan Aleca i odłożyłem kubek na stolik obok, a on spojrzał na mnie pytająco, chcąc pewnie wiedzieć, co miałem zamiar teraz zrobić.
 - Ta, idę go jednak poszukać - powiedziałem, a on pokiwał głową z aprobatą.
 Machnąłem do niego ręką na pożegnanie, bo wątpiłem, że go tu jeszcze zobaczę, a gdy wrócę do pokoju to albo go tam jeszcze nie będzie, a ja położę się od razu do łóżka albo to on będzie już spał. Potarłem oczy i zacząłem uważnie rozglądać się dookoła, gdy powoli szedłem między ludźmi, starając się jednocześnie na nikogo nie wpaść. Zauważyłem Gabby tańczącą z tym samym chłopakiem, dla którego zostawiła nas wcześniej i chętnie przybiłbym jej w tym momencie piątkę, gdyby nie wymagało to ode mnie podejścia do nich.
 Zmarszczyłem z niezadowoleniem brwi, gdy zobaczyłem Luke'a, a wokół niego skupioną grupkę dziewczyn i od razu ruszyłem w tamtą stronę. Przepchnąłem się między dwoma z nich, a Luke uśmiechnął się szeroko na mój widok i wyciągnął do mnie ręce. To trochę poprawiło mi humor, bo od razu przytuliłem się do niego, a on objął mnie mocno ramionami, trzymając jak najbliżej siebie.
 - Nie wiedziałam, że tym twoim chłopakiem jest Michael!
 Spojrzałem przez ramię na dziewczynę, która to powiedziała i moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy rozpoznałem byłą współlokatorkę Gabby. Z niewiadomych dla mnie powodów nie znosiła mnie od samego początku i Gabby uważała, że to dlatego, że się we mnie kocha. Aleca teorią za to było, że podobała się jej Gabby i była o mnie zazdrosna. Bardziej skłaniałem się ku tej drugiej opcji.
 - Tym chłopakiem? - spytałem Luke'a, odwracając się z powrotem do niego i ignorując nielubianą przeze mnie dziewczynę.
 - Opowiadałem im o tobie - odpowiedział, a ja uśmiechnąłem się wesoło.
 One zdecydowanie były zainteresowane Lukiem, ale on nawet nie zwracał na to uwagi i zamiast tego opowiadał im o mnie. Nie mogłem zrozumieć tego, jak czasem potrafił być najsłodszą osobą na świecie, a czasem zachowywał się jak taki dupek.
 - Twój chłopak jest uroczy, Mike - usłyszałem głoś kogoś jeszcze innego, prawdopodobnie poznałem ją na jakiejś imprezie, ale nie byłem pewien.
 - Mhm, mój chłopak - powiedziałem, kładąc nacisk na przedostatnie słowo. - Tylko mój.
 Wiedziałem, że te dziewczyny dalej na nas patrzą, dlatego pocałowałem go mocno, chcąc przez to sprawić, żeby sobie poszły, choć pewnie nie było to zbyt miłe. Luke w ogóle nie protestował, a tylko pogłębił pocałunek, tak że mogłem poczuć alkohol na jego języku.
 Miałem nadzieję, że grupka wokół nas zdążyła już sobie pójść, ale nawet jeśli tak nie było, to nie bardzo przejmowałem się tym w tym momencie. Byłem trochę pijany, więc miałem gdzieś, czy ktoś się na nas patrzył, gdy się całowaliśmy, choć wiedziałem, że niektórym może to przeszkadzać.
 Odsunąłem się od niego i wziąłem głęboki oddech, a on uśmiechnął się z zadowoleniem i przesunął dłońmi po moich plecach. Okazało się, że rzeczywiście zostaliśmy sami, a przynajmniej na tyle ile się dało w pomieszczeniu pełnym ludzi.
 - Wyglądasz za dobrze - powiedziałem i przesunąłem ręką przez jego włosy, żeby rozwalić jego fryzurę.
 - Co? - spytał ze zdziwieniem, starając się odsunąć ode mnie swoją głowę, bo dalej ruszałem jego blond czuprynę. - Chyba właśnie o to chodzi, prawda?
 - Nie - odpowiedziałem i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi. - Lepiej byłoby, gdybyś wychodził publicznie, wyglądając okropnie.
 Luke zaśmiał się lekko i zsunął dłonie niżej, chowając je do tylnych kieszeni moich spodni.
 - Dlaczego, Mikey? Czyżbyś był zazdrosny?
 Jęknąłem z niezadowoleniem i cieszyłem się, że nie mógł teraz zobaczyć mojej miny i czerwonych policzków. Choć zawsze mogłem to zrzucić na alkohol.
 - Oczywiście, że nie - skłamałem, a on zaśmiał się w odpowiedzi, w ogóle mi nie wierząc.
 - Jesteś zabawny, gdy jesteś pijany.
 Przesunąłem językiem po żyle na jego szyi, mając nadzieję, że dzięki temu zapomni o tym temacie, a skupi się na czymś innym. Z jego ust wydobył się zadowolony pomruk i zacisnął palce na moich pośladkach, na co mimowolnie pisnąłem cicho. Odsunąłem się od niego, ściągając jego ręce z mojego ciała i rozejrzałem się dookoła, chcąc sprawdzić, czy przypadkiem nikt się nam nie przyglądał.
 - Muszę się jeszcze napić - powiedziałem niepewnie, rozważając moje opcje i po zastanowieniu dodałem: - Albo możemy pójść do twojego pokoju.
 Luke pokiwał energicznie głową i złapał mnie za rękę, po czym zaczął szybko iść, ciągnąc mnie za sobą. Zasłoniłem usta wolną dłonią, gdy ziewnąłem i potarłem znowu moje zaspane oczy. Było dość wcześnie jak na mnie, ale po alkoholu zrobiłem się senny.
 Cały korytarz, który prowadził do pokoju Luke'a, był zapełniony pijanymi ludźmi, więc musieliśmy się trochę między nimi przeciskać, zanim udało nam się dojść do drzwi. Odetchnąłem z ulgą, gdy znaleźliśmy się w środku i ze zdziwieniem zauważyłem, że nie było tam Caluma. Nie bardzo się tym jednak przejmowałem. Ściągnąłem z siebie od razu spodnie, po czym rzuciłem się na łóżko Luke'a i zakopałem się pod kołdrą.
 - Co ty robisz? - usłyszałem jego zaskoczony głos.
 - Idę spać - odpowiedziałem z już zamkniętymi oczami i ułożyłem się wygodniej.
 - Myślałem, że miałeś coś zupełnie innego na myśli przez pójście do mojego pokoju...
 Zaśmiałem się lekko, nie odpowiadając mu już nic i miałem nadzieję, że nie będzie więcej do mnie mówił, bo naprawdę chciałem już zasnąć. Wydawało mi się, że minęło jeszcze kilka minut, a wtedy poczułem jego ramiona wokół mnie i usta na moim policzku. Wtuliłem się bardziej w jego ciało i uśmiechnąłem się lekko wiedząc, że teraz na pewno uda mi się szybko zasnąć.
 I byłem pewien, że cholernie niewiele brakowało mi do tego, żebym był w nim zakochany po uszy.

*

cholera spóźniłam się kilka minut i jeszcze jakiś taki rozdział w sumie o niczym... wybaczcie, mam dziwny tydzień do pisania.
postaram się wam to wynagrodzić w następnym, tak, mówię o waszych ulubionych scenach ;D

#esitf

czwartek, 16 lipca 2015

31.

 Minęło kilka dni od mojego ponownego wyjazdu na studia i póki co udało mi się skutecznie unikać rozmów z Rose. Za każdym razem gdy do mnie dzwoniła, nie odbierałem telefonu, po czym odpisywałem jej dopiero kilka godzin później, najczęściej praktycznie w środku nocy, tłumacząc się, że byłem wcześniej naprawdę zajęty.
 Źle się czułem z tym, jak olewałem moją siostrę, ale wiedziałem, o czym chciała ze mną porozmawiać. O moim tajemniczym chłopaku, o którym chciała się czegoś dowiedzieć. A na samą myśl, że miałbym rozmawiać z nią o Luke'u, gdy ona nie miałaby pojęcia, że mówimy o jej byłym, miałem ochotę zwymiotować. Dlatego łatwiej było mi jej unikać, a to nie było aż takie trudne, skoro byliśmy tak daleko od siebie. Wiedziałem jednak, że nie mogłem robić tego zbyt długo i w końcu domyśli się, że robiłem to specjalnie.
 Ale na razie nie chciałem zbyt dużo o tym myśleć i starałem się pozbyć mojego poczucia winy. I nawet mi to tutaj wychodziło, tym bardziej jeśli codziennie słyszałem, jak Gabby zachwycała się moim związkiem z Lukiem. Nawet Alec odpuścił swoje narzekania co do jego osoby, więc nie słuchałem już od nikogo żadnych wyrzutów. Co było cholernie przyjemnym uczuciem.
 Zmrużyłem oczy na Luke'a, który zamiast patrzeć na knajpkę, o której właśnie mówiłem, miał wzrok utkwiony we mnie. Pokazywałem mu okolicę i każde fajniejsze, dość tanie miejsce, do którego zawsze udawałem się z Aleciem i Gabby, ale Luke nie wyglądał w ogóle, jakby go to interesowało.
 A to był jego pomysł, bym go oprowadził. Inaczej pewnie siedziałbym teraz w swoim pokoju i razem z moim przyjacielem oglądał jeden z naszych ulubionych seriali. Dlatego nie do końca podobało mi się to, że teraz Luke nawet nie zwracał uwagi na moje słowa.
 - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
 - Oczywiście - odpowiedział automatycznie i pokiwał lekko głową.
 Uniosłem wysoko brwi i skrzyżowałem ręce na piersi, spoglądając na niego z niedowierzaniem. Byłem pewien, że nie miał najmniejszego pojęcia, o czym mówiłem.
 - To co właśnie powiedziałem? - spytałem, choć zdawałem sobie sprawę z tego, że nie poda mi prawidłowej odpowiedzi.
 Luke nie potrzebował nawet kilkunastu sekund, żeby się zastanowić nad tym, co powiedzieć i z zadowolonym uśmiechem rzucił:
 - Że chcesz wrócić do mojego pokoju i uprawiać seks na łóżku Caluma.
 Poczułem, jak robi mi się gorąco na twarzy z zawstydzenia, bo był przy tym tak głośny, że kilka osób przechodzących obok obejrzało się na nas. Luke tylko zaśmiał się cicho, zauważając moją minę i zrobił krok w moją stronę, na co ja zrobiłem jeden do tyłu, odsuwając się od niego.
 - Nie, to zdecydowanie nie było to - odpowiedziałem w końcu, kręcąc głową.
 Luke wyglądał teraz, jakby poważnie zaczął myśleć o tym, co mogłem powiedzieć, ale powinienem był się domyślić, że znowu powie coś głupiego.
 - Ok, w takim razie na moim łóżku? - zasugerował i złapał za moją dłoń, ciągnąc mnie w swoją stronę i powodując, że opuściłem na dół ręce. - Możliwe tylko, że Calum jest w pokoju...
 Zaśmiałem się cicho, a on uśmiechnął się do mnie, widząc, że udało mu się mnie rozbawić. Jednak chyba nie do końca tak, jak na to liczył.
 - Naprawdę chcesz zrobić to przy Calumie? - spytałem, jakbym brał ten pomysł na serio. - Ok, czemu nie, nie będzie mi przeszkadzało to, że Calum zobaczy mnie nago.
 Puściłem jego rękę i zacząłem iść z powrotem w stronę akademika, a gdy on mnie nie dogonił, zawołałem:
 - Idziesz?
 Byliśmy już dość blisko budynku, w którym mieszkaliśmy, bo chodziliśmy już od dobrych kilku godzin, a teraz powoli wracaliśmy tam z powrotem. Chociaż Luke może nie do końca o tym wiedział, biorąc pod uwagę, że nawet nie zwracał uwagi na nic dookoła i jedyne co robił, to ciągle patrzył się na mnie.
 Poczułem jego ramiona wokół mnie, więc chcąc czy nie, musiałem się zatrzymać, a wtedy on oparł podbródek na moim ramieniu.
 - Ok, to był zły pomysł - powiedział i musnął lekko moją szyję ustami. - Ale możemy wykopać go do twojego pokoju.
 Pokręciłem głową i odwróciłem się przodem do niego, a on poruszył sugestywnie brwiami, myśląc, że może naprawdę to rozważałem. Pstryknąłem go palcem w nos, na co skrzywił się z niezadowoleniem i westchnął cicho, chyba rezygnując już ze swoich prób namówienia mnie na cokolwiek.
 - Umówiłem się na wieczór z Aleciem i Gabby.
 - Do wieczora zostało jeszcze kilka godzin... - mruknął, wzruszając ramionami.
 Jego ręce przyciągnęły mnie jeszcze bliżej siebie i nie zdążyłem mu odpowiedzieć, bo jego usta wylądowały na moich. Od razu zamknąłem oczy, jedną dłoń kładąc na jego szyi, a drugą na jego ramieniu. Oddałem mu pocałunek, lekko napierając na jego wargi moimi i miałem zaraz się od niego odsunąć, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jesteśmy w miejscu publicznym, ale wtedy usłyszałem:
 - O cholera!
 Spojrzałem w bok ze zdziwieniem na nieznaną mi dziewczynę, która wpatrywała się w nas wielkimi oczami. Popatrzyłem z powrotem na Luke'a, a on odchrząknął cicho i kiwnął nieznacznie głową w jej stronę, jakby się z nią znał. Opuściłem szybko ręce i ściągnąłem z siebie jego dłonie, po czym zrobiłem krok w tył, spoglądając nerwowo na osobę obok nas. Luke i ona zdecydowanie się znali, a choć jeszcze nie wiedziałem skąd dokładnie, to czułem, że z całej tej sytuacji nie wyjdzie nic dobrego.
 - Hej, Luke - powiedziała wolno, ale jej spojrzenie utkwione było we mnie i wtedy dodała: - Jestem Elaine Maxwell.
 Luke nie wyglądał, jakby bardzo przejmował się tym, że ją spotkaliśmy, ale raczej jakby żałował, że tak wyszło i nie byłem pewien, czy to powinno mnie bardziej stresować czy przeciwnie. Elaine wpatrywała się we mnie wyczekująco, czekając aż ja też się jej przedstawię, więc z wymuszonym uśmiechem odpowiedziałem:
 - Michael Clifford.
 Po moich słowach jej oczy rozszerzyły się w szoku i spojrzała szybko na Luke'a, który schował dłonie do kieszeni spodni i rozglądał się dookoła, jakby nic takiego właśnie się nie działo.
 - Clifford? - powtórzyła po mnie, a ja niepewnie pokiwałem głową. - Jak Rose Clifford?!
 Czyli ta cała Elaine znała moją siostrę... Gabby nie miała racji, gdy mówiła, że po wyjeździe tutaj wszystko będzie łatwiejsze, bo nie będzie tu nikogo, kto będzie nas znał. Byłem głupi i nie pomyślałem nawet o tym, że inne osoby z naszego miasta mogą przyjechać tu studiować, dlatego zachowywałem się z Lukiem jak para w miejscu publicznym. A teraz musiałem ponosić tego konsekwencje.
 - Tak, to jej brat - rzucił Luke, patrząc w jej stronę ze znudzoną miną. - Ale ciebie nie powinno to nic obchodzić.
 Elaine uniosła wysoko brwi, po czym zaczęła przyglądać mi się przez dłuższą chwilę, jakby próbowała znaleźć podobieństwa do Rose. Serce waliło mi teraz jak szalone, bo cholernie bałem się, co z tego wszystkiego wyniknie. Miałem ochotę spytać już teraz Luke'a, jak dobrze znała moją siostrę, ale stwierdziłem, że lepiej będzie, jeśli nie będę się odzywał.
 - Przecież ty jesteś hetero - powiedziała w końcu do Luke'a, marszcząc lekko nos.
 W tym momencie uświadomiłem sobie, że właściwie nigdy nie rozmawiałem z Lukiem o jego orientacji seksualnej. Od jakiegoś czasu byłem już pewien, że jestem gejem, ale nie miałem pojęcia, jak to dokładnie wygląda w jego przypadku. Z tego co wiedziałem miał dwie dziewczyny przed moją siostrą i prawdopodobnie naprawdę coś do nich czuł. 
 - To, że przez całe życie podobały mi się dziewczyny, nie znaczy, że nie mogę zakochać się w chłopaku - odpowiedział pewnym siebie głosem.
 Nie byłem pewien, czy był to dobry pomysł, by w takim momencie mówił o tym, że jest we mnie zakochany. Z jednej strony czułem się dziwnie, że przyznał to przed nią, ale z drugiej dodało mi to trochę otuchy.
 Czułem na sobie intensywne spojrzenie Elaine, ale unikałem patrzenia na nią i zamiast tego utkwiłem wzrok w butach mojego chłopaka. Otarłem mocno dłonie o materiał spodni, bo zrobiły się nagle całe spocone ze stresu. A mogłem zostać w pokoju i wtedy to wszystko by się nie wydarzyło, ale cholerny Luke namówił mnie na wyjście. 
 - A jego siostra nie ma żadnego problemu z tym, że jej brat umawia się z jej byłym chłopakiem?
 Zamknąłem na krótką chwilę oczy, przeklinając w myślach wszystko co możliwe za to, że byłem teraz w tak beznadziejnej sytuacji. Żaden z nas się nie odezwał, co było samo w sobie wystarczającą odpowiedzią na jej pytanie.
 - Dawno nie rozmawiałam z Rose, chyba muszę do niej zadzwonić - powiedziała Elaine, na co szybko spojrzałem w jej stronę.
 Nigdy wcześniej nie słyszałem od Rose o żadnej Elaine, więc nie mogła być jej bliską przyjaciółką. Prawdopodobnie była tylko jakąś dalszą znajomą i chyba nie mogłem sobie wyobrazić gorszego sposobu na to, by moja siostra dowiedziała się całej prawdy. To ja musiałem jej o tym powiedzieć i na pewno jeszcze nie tak wcześnie.
 - Proszę, nie rób tego - odezwałem się, choć wcześniej planowałem nic do niej nie mówić.
 Całą swoją uwagę skupiałem na niej, więc nie miałem pojęcia, co robił teraz Luke, ale miałem nadzieję, że nie palnie zaraz czegoś głupiego i nie pogorszy sprawy. Tak, Luke miał talent do przekonywania ludzi do tego, czego on od nich chciał, ale też jeśli za kimś nie przepadał albo miał mu coś do zarzucenia, potrafił to okazać w dość oczywisty sposób.
 - Dlaczego miałabym tego nie zrobić? - spytała Elaine, spoglądając na mnie z niezrozumieniem.
 Nie wydawało mi się, żeby bardzo obchodziły ją uczucia mojej siostry i po prostu cieszyła się, że była w środku tego zamieszania. 
 - Bo sam powiem jej o tym wszystkim - zapewniłem ją, a ona mruknęła pod nosem w odpowiedzi.
 Patrzyłem na nią uważnie, czekając aż powie coś więcej i potwierdzi, czy niczego nie zdradzi Rose. Wyglądała, jakby zastanawiała się nad tym, czy podobała jej się taka opcja, więc szybko spojrzałem w stronę Luke'a, który wpatrywał się w nią z pogardą.
 - Co będę z tego miała? - spytała Elaine w końcu.
 Otworzyłem parę razy usta i zamknąłem, nie będąc pewnym, jak na to odpowiedzieć. Tego się spodziewałem, nie obchodziła ją w ogóle Rose, liczyła raczej na to, że coś z tego zyska.
 - Jesteś pojebana - mruknął Luke pod nosem, a ona zmrużyła na niego oczy.
 - Nie wiem, co tylko chcesz - powiedziałem szybko.
 Jeszcze przez moment Elaine spoglądała na Luke'a z niezadowoloną miną, po tym co do niej powiedział i tego się właśnie wcześniej obawiałem. Nie mógł zachowywać się teraz miło, powiedzieć jej kilka dobrze dobranych słów i sprawić, żeby zrobiła to, czego my chcieliśmy? Oczywiście, że nigdy nic nie mogło iść po mojej myśli.
 - Randkę z tobą.
 Zamrugałem kilka razy i spojrzałem to na Luke'a, to na nią, zastanawiając się do kogo to właśnie powiedziała. Dopiero co jej wzrok utkwiony był w Luke'u, ale teraz patrzyła na mnie z zadowoloną z siebie miną, jakby zdawała sobie sprawę z tego, że podała niewykonalny warunek, więc będzie mogła jednak powiedzieć o wszystkim Rose.
 - Um... jestem gejem - odpowiedziałem niepewnie, a w tym samym czasie Luke rzucił:
 - Nie ma kurwa mowy.
 Elaine zignorowała jego słowa, a zamiast tego skupiła się na tym, co ja powiedziałem.
 - Ta, i co z tego? - spytała, unosząc brwi. - Luke ponoć jest hetero, a przed chwilą widziałam, jak całował się z tobą.
 Zacisnąłem mocno usta, zastanawiając się, co powinienem teraz zrobić, żeby wszystkiego nie spierdolić. Luke patrzył na mnie z tą miną, która mówiła: "nawet nie próbuj się na to zgodzić, bo inaczej masz przejebane", a Elaine uśmiechała się teraz z rozbawieniem, ciesząc się że sprawiła mi taki kłopot.
 Ta cała sprawa mnie przerastała i nie miałem pojęcia, co zrobić, żeby wyszło dobrze dla wszystkich. Oczywiście, że nie chciałem pójść na randkę z tą dziewczyną, nawet ona pewnie nie chciała tego naprawdę i liczyła, że jej odmówię. Mimo tego że to przeze mnie doszło do tego, że chłopak mojej siostry ją rzucił i teraz był ze mną, nie mogłem pozwolić na to, żeby Rose dowiedziała się w taki sposób.
 Westchnąłem głośno i zwilżyłem usta językiem, a Luke posłał mi ostrzegawcze spojrzenie, ale zignorowałem go i odwracając się bardziej w stronę Elaine, powiedziałem:
 - A co powiedziałabyś na to, żebym załatwił ci randkę z kimś innym? Kimś, kto wygląda o wiele lepiej niż ja.

*

 - Nie mogę uwierzyć, że dałem ci się na to namówić.
 Uśmiechnąłem się niewinnie do Aleca, który chodził teraz po pokoju, szykując się do wyjścia. Mi za to ciężko było uwierzyć, że ta cała Elaine dała mi się namówić na to, że nie powie nic Rose, a ja załatwię jej randkę z moim współlokatorem. To była bardzo długa i męcząca rozmowa, ale na szczęście się udało, więc mogłem czuć się spokojnym, bo nie zapowiadało się na to, żeby moja siostra miała nagle dowiedzieć się o moim związku.
 Alec nie był ani trochę chętny, żeby pójść z nią na randkę, ale gdy obiecałem mu, że będę sprzątał cały nasz pokój przez następne dwa miesiące, w końcu się zgodził. Umówiłem się z Elaine, że ich randka odbędzie się na następny dzień i ku rozpaczy Aleca ten moment właśnie nadszedł, dlatego teraz szukał jakiejś czystej koszulki do ubrania.
 - Jeśli okaże się, że jest jakaś szurnięta... - zaczął mówić znowu.
 - Trochę jest - odpowiedział Luke, a Alec spojrzał na niego z niezadowoleniem.
 - Chyba próbujesz właśnie sprawić, żebym zmienił zdanie.
 - Nie! - zawołałem i uderzyłem Luke'a w pierś. - Nie zmieniaj zdania, pamiętaj, że będę za ciebie sprzątał.
 Alec mruknął coś pod nosem w odpowiedzi, a ja rzuciłem Luke'owi mordercze spojrzenie, na co on nic sobie z tego nie robiąc, nachylił się w moją stronę i pocałował mnie w usta. Odwróciłem głowę z powrotem w stronę Aleca, gdy mój przyjaciel odchrząknął znacząco.
 - Zobaczysz, nie będzie tak źle - zapewniłem go, choć tak naprawdę byłem pewien, że właśnie tak będzie.
 - Jasne - odpowiedział, w ogóle mi w to nie wierząc.
 Obserwowałem go, jak przebierał w koszulkach i pokazałem mu tę, która się nadawała, a on pokiwał lekko głową. Ściągnął z siebie tę, którą miał na sobie wcześniej, a ja automatycznie spojrzałem na jego tors. Mimo tego że Alec sporo czasu siedział przed komputerem, chodził też na siłownię, dlatego był całkiem nieźle zbudowany i trudno nie było na niego patrzeć, gdy się nie przebierał.
 Tym razem to Luke uderzył mnie w bok, na co jęknąłem z bólu i potarłem dłonią uderzone przez niego miejsce. Spojrzałem na niego z oburzoną miną, ale na jego twarzy znajdował się podobny grymas.
 - Nie śliń się na widok innych chłopaków, gdy siedzę obok ciebie - powiedział, po czym chyba przemyślał swoje słowa i dodał: - W ogóle nie śliń się na widok innych kolesi.
 Alec popatrzył w naszą stronę, dalej nie mając na sobie koszulki i zaśmiał się cicho.
 - Mówiłem, że się na mnie gapisz, gdy się przebieram.
 Prychnąłem pod nosem, zachowując się jakby wcale tak nie było, choć naprawdę miał rację. Luke nie wyglądał na rozbawionego całą tą sytuacją i burknął:
 - Ubierz się wreszcie.
 Normalnie nigdy nie był zazdrosny o moje kontakty z Aleciem, ale to co działo się teraz, musiało mu już jednak zacząć działać na nerwy. Pocałowałem ramię Luke'a, a później oparłem w tym miejscu głowę, spoglądając na niego kątem oka i widziałem, jak na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
 - Hej, będziemy mieli wolny pokój - szepnął i objął mnie ręką w pasie, przyciągając jeszcze bliżej siebie.
 - Wiem - odpowiedziałem z rozbawieniem. - Dopiero teraz zdałeś sobie z tego sprawę?
 Jego palce lekko przesuwały się po moim boku i zaczęły schodzić powoli w dół, aż w końcu oparł dłoń pod materiałem mojej koszulki.
 - Mhm, wcześniej byłem zajęty śmianiem się z tego, że Alec idzie na randkę z Elaine - powiedział, a ja przygryzłem wargę, żeby się nie zaśmiać.
 - Hej! - zawołał Alec z niezadowoleniem, więc spojrzeliśmy z powrotem na niego. - Słyszałem to... Ona naprawdę jest taka nienormalna?
 - Nie, nie - powiedziałem szybko. - To znaczy ledwo ją znam, ale... była całkiem... um.
 Nie opowiedziałem mu dokładnie wszystkiego, co wtedy zrobiła, bo nie chciałem go odstraszyć tak, żeby nie zgodził mi się pomóc. Nic takiego mu się nie stanie, jeśli pójdzie z nią na jedną randkę.
 - Ugh, ok, nieważne, muszę już wychodzić.
 - Dzięki, Alec, serio - odpowiedziałem, podążając za nim wzrokiem, gdy ruszył do drzwi.
 Po pokoju rozległ się głośny dźwięk telefonu i Luke odsunął się ode mnie, żeby wyciągnąć komórkę z kieszeni swoich spodni. Alec westchnął ze zrezygnowaniem, a ja wstałem z łóżka i podszedłem do niego. Poklepałem go pocieszająco po ramieniu, a Luke w tle zaczął z kimś rozmawiać, ale nie zwracałem na to zbytnio uwagi, skupiając się na moim przyjacielu.
 - Powodzenia.
 Alec pokiwał głową i wyszedł na zewnątrz, a ja jeszcze pokazałem mu oba kciuki uniesione do góry, po czym dopiero wtedy zamknąłem za nim drzwi. Miałem nadzieję, że gdy wróci z tej całej randki, nie będzie na mnie tak zły, że nie będzie się do mnie odzywał przez kilka kolejnych dni. Ale przynajmniej miałem póki co z głowy problem dowiedzenia się przez Rose prawdy.
 Wróciłem na łóżko i usiadłem obok Luke'a, starając się zachowywać cicho, żeby nie przeszkadzać mu w jego rozmowie. Próbowałem wyczytać coś z jego twarzy, ale trudno było mi to zrobić, bo nie pokazywał po sobie żadnych emocji.
 - Jasne, ok, do zobaczenia kiedyś - powiedział, kończąc połączenie.
 - Kto to był? - spytałem i wyciągnąłem przed siebie nogi, opierając je na jego udach.
 Luke odłożył telefon na bok, oparł dłonie na moich kolanach i lekkim tonem rzucił:
 - Twoja siostra.
 Wytrzeszczyłem na niego oczy, od razu zaczynając panikować. Co jeśli Elaine jednak zadzwoniła do Rose i powiedziała jej o wszystkim, mimo tego jak się umówiliśmy? Albo może Rose dowiedziała się w inny sposób? Tylko dlaczego zadzwoniłaby do Luke'a, a nie do mnie...
 - Chciała mi powiedzieć, że pójdzie z Ashtonem na randkę i wolała się upewnić, że to nie zepsuje mojej przyjaźni z nim - powiedział, przerywając moje rozmyślania.
 Odetchnąłem głośno, a Luke uśmiechnął się do mnie lekko i przesunął dłonią po mojej nodze w uspokajającym geście.
 - To... to nawet nie ona powinna cię o to pytać, tylko Ashton - odpowiedziałem w końcu, a to cholerne poczucie winy znowu zaczęło mnie wypełniać.
 Luke wzruszył ramionami, jakby nie bardzo go to wszystko obchodziło i oparł się o ścianę, odchylając bardziej głowę do tyłu.
 - Nieważne, mogą robić, co tylko chcą.
 Nie byłem pewien, jak powinienem się teraz czuć. Wychodziło na to, że Rose już ostatecznie zdecydowała się umówić z Ashtonem, z czego się cieszyłem. Ale z drugiej strony fakt, że zadzwoniła specjalnie do Luke'a, bo nie chciała nic psuć w ich przyjaźni, sprawiał, że myślałem o tym, jak bardzo ja źle postąpiłem. Ona mogłaby mieć gdzieś to, jak będą wyglądać przez to ich relacje, ale w przeciwieństwie do mnie bardziej myślała o uczuciach innych.
 Dobrym ludziom prawie zawsze przydarzały się złe rzeczy, a moja siostra była tego doskonałym przykładem.

*

bałam się, że nie zdążę dzisiaj dodać, bo mam bardzo zajęty dzień, a nie chciałam was zostawiać bez rozdziału, więc szybko się za niego zabrałam i jakimś cudem udało mi się go napisać, zanim będę musiała zejść z laptopa! nie pamiętam kiedy ostatnio, tak krótko zajęło mi pisanie rozdziału.

#esitf

czwartek, 9 lipca 2015

30.

 Ciągnąłem za sobą moją nową walizkę, wlokąc się powoli za resztą rodziny, która jak dla mnie miała zdecydowanie zbyt szybkie tempo. Biorąc pod uwagę, że i Rose i ja wyjeżdżaliśmy, rodzice postanowili odwieźć nas na stację, skoro mieliśmy ze sobą sporo rzeczy. No może bardziej moja siostra, która oprócz walizki miała jeszcze dwie duże torby, podczas gdy ja miałem tylko plecak, który zwisał teraz przy moim boku.
 - Mike, co z tobą? - spytała mama, zerkając na mnie przez ramię. - Pośpiesz się trochę.
 Skrzywiłem się lekko, mamrocząc pod nosem z niezadowoleniem, ale zrobiłem to, czego chciała. Po chwili zatrzymali się wreszcie, po czym Rose spojrzała na mnie i uśmiechnęła się z rozbawieniem. Jej wzrok skupiony był na mojej sylwetce, gdy do nich podchodziłem, zaciskając usta w cienką linię, żeby na mojej twarzy nie pojawił się grymas bólu. Stanąłem obok mojej siostry i wypuściłem z siebie głośno powietrze, odgarniając włosy z czoła.
 - Trochę jakby... kulejesz - powiedziała Rose cicho, nachylając się w moją stronę. - Co wczoraj robiłeś?
 Wytrzeszczyłem oczy, patrząc w beton przede mną i miałem nadzieję, że nie robię się tak bardzo czerwony na twarzy, jak mi się wydawało. Rose wcale nie brzmiała, jakby poważnie zastanawiała się nad tym, co takiego robiłem, ale tak jakby doskonale zdawała sobie z tego sprawę i chciała dostać potwierdzenie z mojej strony.
 Cholera, czy naprawdę tak bardzo było to po mnie widać? Rzeczywiście mogłem iść dość dziwnie, ale nie mogłem nic na to poradzić, nie myślałem tylko, że było to aż tak oczywiste. Jednak widząc minę Rose w tym momencie, wiedziałem już, że po przyglądaniu się przez chwilę temu, w jaki sposób szedłem, można było domyślić się wszystkiego.
 - Um, naciągnąłem sobie coś w nodze - mruknąłem w końcu, rzucając jej niepewny uśmiech.
 - W nodze? - spytała i wyglądała, jakby powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. - Naprawdę?
 Pokiwałem głową, choć oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że kłamałem. Mama popatrzyła na mnie nagle z poważną miną i wtrąciła:
 - Coś ci się stało? Noga cię boli?
 To był zdecydowanie jeden z bardziej upokarzających momentów mojego życia i chciałem zapaść się pod ziemię. Rose zaczęła śmiać się cicho obok mnie, za to tata spoglądał po nas z niezrozumieniem.
 - Um, tak, musiałem coś sobie naciągnąć - powtórzyłem moje kłamstwo.
 - W jaki sposób?
 Rozejrzałem się nerwowo dookoła, mając nadzieję, że mój pociąg przyjedzie jak najszybciej i będę miał wymówkę, żeby zakończyć tę rozmowę.
 - Trochę... biegałem? - powiedziałem w taki sposób, jakbym pytał ich, czy właśnie tak było.
 Tata prychnął śmiechem pod nosem, a Rose przygryzła wargę, by nie zacząć się bardziej śmiać i tylko mama uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, pokazując mi, że mnie rozumie.
 - Co robiłeś? - spytał tata z niedowierzaniem.
 - Rosie, to chyba twój pociąg - powiedziała mama, zabierając uwagę z mojej osoby.
 Odetchnąłem z ulgą, na co moja siostra posłała mi urażone spojrzenie, myśląc, że to z powodu jej wyjazdu. Pokręciłem głową z lekkim uśmiechem na twarzy i wyciągnąłem do niej ręce, a ona wtuliła się we mnie.
 - Zobaczymy się niedługo, tak?
 - Może - odpowiedziałem wymijająco, bo tak naprawdę nie miałem pojęcia, kiedy to będzie.
 - I musimy poważnie pogadać - powiedziała przy moim uchu, żeby rodzice nie usłyszeli. - O twoim tajemniczym chłopaku, z którym wczoraj uprawiałeś seks.
 Kaszlnąłem głośno, chcąc mieć pewność, że w razie czego ją zagłuszyłem, jeśli jednak mówiła zbyt głośno. Poklepałem ją niezręcznie po plecach, po czym szybko się odsunąłem, próbując się uśmiechnąć, ale czułem, jakbym raczej się krzywił.
 - Ta, jasne, yhym, nie ma sprawy, pogadamy później, zadzwonię do ciebie albo ty do mnie i pogadamy - wyrzuciłem z siebie na jednym wydechu, na co ona spojrzała na mnie dziwnie.
 - Rosie, pośpiesz się - przypomniał jej tata.
 Moja siostra pokiwała od razu głową, uśmiechając się do mnie ostatni raz, a później żegnając się szybko z rodzicami. Tata pomógł jej z wniesieniem rzeczy do środka, najpierw pokazując mi, żebym został na moim miejscu i z niczym jej już nie pomagał, skoro naciągnąłem sobie coś w nodze. Brzmiał bardzo ironicznie, mówiąc to.
 - Dobrze się czujesz, Mike?
 Popatrzyłem na mamę, która spoglądała na mnie ze zmartwieniem, więc szybko zapewniłem ją, że wszystko było jak w najlepszym porządku. Może miałem małe problemy z Rose, bo zaczynała zadawać mi dużo niekomfortowych dla mnie pytań, ale oprócz tego cała reszta układała się świetnie. Tym bardziej teraz, gdy wyjeżdżałem z tego miasta i miałem znowu codziennie widywać się z moimi przyjaciółmi. 
 Tata wrócił do nas i zaraz oboje pożegnali się ze mną, gdy zapewniłem ich, że nie muszą ze mną czekać. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie usiąść na walizce, żebym nie musiał tak ciągle stać, ale w końcu uznałem, że mogłem na tym bardziej ucierpieć niż coś z tego zyskać.
 Mówiłem Luke'owi, że nie będę mógł na następny dzień usiąść.
 Rozejrzałem się dookoła, zastanawiając się, kiedy blondyn się tutaj pojawi, ale póki co nie było go nigdzie widać. A myślałem, że to ja mam problem z pojawianiem się w miejscach na czas. Sprawdziłem mój telefon, odpisałem Ashtonowi i Gabby na wiadomości, po czym napisałem Luke'owi, że jeśli się spóźni, to nie miałem zamiaru później odbierać go ze stacji.
 Uniosłem głowę, słysząc zbliżający się pociąg, a że był to właśnie ten, na który czekałem, złapałem za rączkę mojej walizki i zrobiłem kilka kroków do przodu. Gdy maszyna się zatrzymała, wsiadłem do środka, chcąc już zająć nam miejsce w środku, a Luke nie powinien mieć problemu, żeby mnie później znaleźć.
 Położyłem walizkę na półce nad siedzeniami i ostrożnie usiadłem na miejscu zaraz przy przejściu, by móc położyć plecak przy oknie, tak żeby był dalej od ludzi. Skrzywiłem się lekko, czując minimalny ból i zanotowałem sobie w głowie, że będę musiał wypomnieć to Luke'owi.
 - Hej, Michael. Mogę z wami usiąść? - usłyszałem głos obok mnie.
 Odwróciłem głowę tak szybko, że aż zabolała mnie szyja, ale nie zbyt się tym teraz przejmowałem, bo przede mną stał Calum. Zamrugałem parę razy, nie będąc pewnym, czy dobrze widziałem, bo w ogóle nie spodziewałem się, że mógłbym go tutaj zobaczyć.
 - Co tu robisz? - spytałem głupio, zamiast odpowiedzieć na jego pytanie.
 - Będę studiował tam, gdzie ty i Luke... nie mówił ci o tym?
 Pokręciłem przecząco głową, nie musząc w ogóle się nad tym zastanawiać, bo byłem pewien, że zapamiętałbym coś takiego, gdyby o tym wspomniał. Mógł mi o tym wcześniej powiedzieć, to teraz nie zachowywałbym się, jak idiota, wpatrując się w Caluma z szokiem wypisanym na twarzy. Właściwie to niezbyt wiele dla mnie zmieniało, że i on tam będzie, ale jednocześnie czułem, jakby ta nowa informacja mnie trochę przytłaczała.
 Widząc jego oczekujące spojrzenie, odchrząknąłem cicho i może trochę zbyt wesoło powiedziałem:
 - Jasne, siadaj tutaj, to będzie świetna czterogodzinna podróż.
 Calum uśmiechnął się niepewnie, patrząc na mnie w taki sposób, jakby martwił się o mój stan psychiczny i w końcu położył swoją torbę na półce nade mną. Potarłem dłońmi twarz, spoglądając na niego kątem oka i wyobrażając już sobie, jak Luke'owi będzie odwalać za każdym razem, gdy będę w pobliżu jego kumpla.
 - Miałem jeszcze raz pożegnać się z Shay, jeśli zdążę, więc...
 Pokiwałem szybko głową i podążyłem za nim wzrokiem, patrząc jak wychodzi z przedziału. Odetchnąłem głęboko, wyciągając znowu telefon i zacząłem szybko stukać palcami po ekranie, pisząc do Gabby i informując ją o tej nowej sytuacji. Nie zdążyłem nawet odłożyć komórki, bo praktycznie od razu mi odpisała, przeżywając to wszystko jeszcze bardziej niż ja i wymyślając jakieś niestworzone scenariusze tego, co mogło się teraz wydarzyć.
 Pokręciłem głową z rozbawieniem, o dziwo dzięki temu całkowicie się uspokajając i postanowiłem, póki co jej nie odpisać. Spojrzałem w stronę okna, mrużąc oczy i patrząc na ludzi, których mogłem dostrzec z mojego miejsca. Gdzie do cholery podziewał się ten idiota, Lucyfer? Miałem nadzieję, że był już w środku pociągu i po prostu mnie szukał, bo jeśli dalej go tu nie było, to nie było już szans, żeby zdążył. Nie bardzo podobała mi się wizja czterech godzin spędzonych tylko z Calumem.
 Oczywiście, że wokół siedziało pełno ludzi, ale to niewiele zmieniało. Zacząłem szukać w plecaku słuchawek, żeby móc słuchać muzyki przez całą drogę, jeśli Luke naprawdę by się zaraz tutaj nie pojawił.
 - Jesteś cholernie seksowny. - usłyszałem cichy głos zaraz przy moim uchu i mogłem poczuć usta ocierające się o jego płatek. - Chętnie poznałbym cię o wieeeele lepiej. - zacisnąłem usta w cienką linię, zdając sobie sprawę z tego, co ma na myśli przez te słowa. - Mogę się do ciebie przysiąść?
 Jego palce przesunęły się lekko po moim ramieniu, a ja nie odwracając się w jego stronę, odpowiedziałem:
 - Myślę, że mój chłopak miałby coś przeciwko temu.
 Spojrzałem w bok, patrząc, jak bez najmniejszego problemu podnosi swoją walizkę i kładzie ją do góry, a później popycha mnie delikatnie na bok, tak żebym przesunął się pod okno. Zabrałem plecak z siedzenia i położyłem go na podłodze, a Luke przerzucił mi rękę przez ramiona, przyciągając mnie bardziej do siebie i uśmiechając się głupkowato.
 - O dziwo, nie jesteś pierwszą osobą, która chciała ze mną usiąść - powiedziałem, na co on uniósł brwi z zaciekawieniem.
 - Tak? - mruknął. - Mam nadzieję, że odpowiedziałeś w ten sam sposób co mi przed chwilą.
 Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, dziwiąc się, że nie połączył jeszcze wszystkiego w całość i wolno odpowiedziałem:
 - Calum, to był Calum.
 Na jego twarzy pojawił się wyraz zrozumienia i rozejrzał się dookoła, jakby myślał, że jego przyjaciel nagle skądś wyjdzie. Właściwie pociąg powoli zaczynał już jechać, więc rzeczywiście Calum powinien zaraz tu wrócić.
 Nie miałem zamiaru teraz sprzeczać się z Lukiem o tę sprawę i czepiać się tego, że nic mi wcześniej o tym nie powiedział. Wolałbym, żeby to zrobił, ale najwidoczniej uznał, że to coś, co nie zainteresuje mnie w żaden sposób. Pochyliłem się bardziej w jego stronę, opierając o niego głowę i układając się wygodnie, a on w końcu powiedział:
 - Mam nadzieję, że i tak odpowiedziałeś mu w ten sam sposób.

*

 Szedłem korytarzem z rękoma założonymi na pierś, starając się utrzymać szybkie tempo, żeby Luke i Calum pozostawali w tyle, ale nie do końca mi to wychodziło przez to, że trochę kulałem. Byłem cholernie zmęczony po tych czterech godzinach, mając już po dziurki w nosie zachowania Luke'a. Gdy tylko znajdę się moim pokoju, a on wniesie tam moją walizkę, miałem zamiar zamknąć mu drzwi przed nosem.
 Przez prawie całą podróż tutaj Luke zachowywał się jak zazdrosny idiota, mimo tego że pogodził się z Calumem i powiedział, że nie miał już mu za złe tego, że się ze mną całował. Teraz szli za mną i rozmawiali ze sobą, jak gdyby nic się nie stało i wyglądało na to, że tylko ja widziałem problem w tej całej sytuacji.
 - Czemu on tak śmiesznie chodzi? - usłyszałem za sobą cichy głos Caluma, który pewnie chciał spytać o to Luke'a dyskretnie, ale w ogóle mu się to nie udało.
 Spojrzałem na nich przez ramię, od razu trafiając wzrokiem na spojrzenie Luke'a, który uśmiechnął się pod nosem, a później spojrzał na Caluma, znacząco ruszając brwiami. On przez chwilę wyglądał na mocno zdezorientowanego, ale chyba w końcu zrozumiał, o co mu chodziło, bo odepchnął go lekko od siebie, robiąc zdegustowaną minę.
 Westchnąłem głośno i zacząłem sprawdzać numery na drzwiach, szukając tych do mojego nowego pokoju. Nie udało mi się dostać tego samego, w którym byłem roku temu, ale za to zgodzili się przydzielić mnie znowu z Aleciem.
 Wreszcie zauważyłem numerek, którego cały czas wyszukiwałem wzrokiem i od razu otworzyłem drzwi, wchodząc do środka bez zbędnego pukania. Alec siedział już na jednym z łóżek i nawet nie podniósł głowy znad swojego laptopa. Tak jak się domyślałem, Gabby też tutaj była, a na dodatek rozłożyła się na moim łóżku i spojrzała w naszą stronę, słysząc jak weszliśmy do pokoju.
 - Mike! - pisnęła, zrywając się z materaca.
 Zrzuciłem szybko plecak z ramienia i wyciągnąłem ręce w jej stronę, po czym zamknąłem oczy, odchylając głowę na bok, jakbym oczekiwał mocnego zderzenia. Gabby wpadła na mnie, wieszając mi się na szyi i prawie zwalając mnie przy tym z nóg.
 - Tak, ja też się za tobą stęskniłem - powiedziałem, obejmując ją mocno ramionami.
 Spojrzałem na Aleca, który kiwnął do mnie głową, uśmiechając się wesoło, a później jego spojrzenie skierowało się na Luke'a i Caluma, którzy stali za mną.
 - Czy to jest koleś, z którym się całowałeś?
 Zakląłem w myślach, słysząc pytanie Aleca i zgromiłem go wzrokiem, chcąc mu przekazać, że nie powinien był tego robić. Gabby od razu uniosła głowę i spojrzała nad moim ramieniem w tamtą stronę, jakby dopiero teraz sobie przypomniała, że przecież pisałem wcześniej, że Calum też tu będzie.
 - Um, tak, to ja - odpowiedział niepewnie Calum.
 Stałem do nich plecami, więc nie mogłem widzieć teraz twarzy Luke'a, ale nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć, że krzywi się z niezadowoleniem. Ścisnąłem jeszcze raz Gabby, po czym ściągnąłem z siebie jej ręce i wpakowałem się na łóżko Aleca, żeby teraz to jego wyściskać.
 - Zająłeś lepsze łóżko - powiedziałem, rozglądając się po pokoju. - Zamień się ze mną.
 - Spierdalaj, trzeba było przyjechać wcześniej - odpowiedział Alec, popychając mnie lekko.
 Wysunąłem do przodu dolną wargę i spojrzałem na niego wielkimi oczami, zaciskając mocniej ręce wokół niego. Praktycznie na nim leżałem, ale Alec niewiele sobie z tego robił, zamiast tego wrócił do gry, którą miał włączoną na swoim laptopie. Nie miałem już nawet siły się teraz podnieść.
 - Michael, miałeś pomóc nam znaleźć nasz pokój - przypomniał mi Luke, kładąc moją walizkę obok wolnego łóżka.
 Mruknąłem tylko w odpowiedzi, nie mając zamiaru nigdzie się ruszać i zamiast tego z wielkim zainteresowaniem zacząłem przyglądać się temu, co robił Alec w grze.
 - Macie razem pokój? - spytała Gabby. - Mogę was tam zaprowadzić, jak będę wracać do siebie.
 Tak, to był bardzo dobry pomysł, a przy tym ja nie będę musiał się męczyć przy chodzeniu. 
 - Dzięki - odpowiedział jej Calum.
Spojrzałem na tę trójkę, chcąc sprawdzić, co dokładnie robili. Calum rozglądał się z zaciekawieniem po pokoju, pewnie zastanawiając się, czy jego będzie wyglądał identycznie. Gabby znowu usiadła na moim łóżku, a wielki uśmiech ani na chwilę nie schodził z jej twarzy, tak bardzo cieszyła się, że znowu jesteśmy wszyscy razem. Za to Luke wpatrywał się we mnie oczekująco, chcąc, żebym jednak się podniósł i z nim poszedł, tak jak powiedziałem, że zrobię.
 - Boli mnie tyłek - powiedziałem do niego, żeby zrozumiał, że mam dobrą wymówkę.
 Nie pomyślałem jednak do końca o tym, że oprócz niego przecież słyszy mnie cała reszta i bardzo możliwe, że zrozumieją, z jakiego powodu byłem obolały. Alec zaczął się śmiać, aż jego ciało zatrzęsło się pod moim, więc podniosłem się do pozycji siedzącej, odsuwając się trochę od niego.
 Gabby wytrzeszczyła na mnie oczy, a później kilka razy otworzyła i zamknęła usta, jakby nie była pewna, co powiedzieć, po czym w końcu pisnęła cicho z podekscytowaniem. Schowałem twarz w dłoniach, kręcąc energicznie głową i myśląc o tym, że może lepiej było jednak, gdy byłem w domu.
 - Kiedy?! - spytała w końcu Gabby. - Gdzie? Proszę o najwięcej szczegółów.
 Jęknąłem z niezadowoleniem, rozsuwając trochę palce, tak żeby na nich spojrzeć. Calum wyglądał raczej na zakłopotanego, jakby nie bardzo chciał tego słuchać, Alec na cholernie rozbawionego, a Gabby praktycznie skakała na swoim miejscu.
 - Muszę iść zaprowadzić Luke'a do pokoju - powiedziałem, podnosząc się niezgrabnie z łóżka. - Odprowadzisz zaraz Caluma, prawda Gabby? Mhm, dzięki.
 Luke przygryzał mocno wargę, żeby samemu nie zacząć się śmiać i nie mogłem zrozumieć, dlaczego według niego było to takie zabawne, gdy ja umierałem z upokorzenia. Ta rozmowa dotyczyła przecież też jego.
 Złapałem jego rękę, splatając nasze palce razem i zacząłem ciągnąć go w stronę drzwi. Luke pożegnał się szybko z wszystkimi, złapał za rączkę swojej walizki i nie protestując, poszedł za mną. Odetchnąłem z ulgą, gdy znaleźliśmy się na korytarzu, a jakaś dziewczyna przechodząca obok prawie się na nas zatoczyła. Niektórzy naprawdę szybko zaczynali tu imprezować.
 - Myślałem, że tak bardzo boli cię tyłek, że nie możesz ze mną pójść - powiedział Luke, spoglądając na mnie z rozbawieniem.
 - Och, zamknij się - burknąłem z niezadowoleniem i wolno zacząłem iść korytarzem, wciąż trzymając jego dłoń. - Teraz Gabby nie da mi spokoju i ciągle będzie mnie pytać o szczegóły.
 - Lubię ją - skomentował Luke i zaśmiał się cicho.
 Zmarszczyłem brwi na jego słowa, bo nie rozumiałem, co akurat w tym konkretnym jej zachowaniu było takiego, że mógłby ją przez to bardziej polubić. Przysunąłem się do niego bliżej, żeby przypadkiem na nikogo nie wpaść, biorąc pod uwagę, jak dużo osób było teraz na korytarzu.
 - Bo chce wiedzieć wszystko o tym, jak uprawialiśmy seks? - spytałem, ściszając głos i patrząc na niego jak na idiotę.
 - Nie - odpowiedział i pokręcił głową. - Bo jest tak bardzo podekscytowana naszym związkiem, zachowuje się, jakbyśmy byli najlepszą parą na świecie.
 Kiwnąłem lekko głową, bo to akurat była prawda, Gabby cieszyła się z tego wszystkiego nawet bardziej niż ja. Spytałem Luke'a o numer jego pokoju i okazało się, że musieliśmy wejść piętro wyżej, co było dla mnie prawdziwą męką, a on niestety tym razem nie mógł mnie ponieść na plecach, bo niósł swoją walizkę.
 - Wyobraź sobie, jak bardzo będzie płakać, jeśli kiedyś się rozstaniemy - dodałem, nawiązując do tematu Gabby.
 Luke zatrzymał się nagle, przez co pociągnął mnie za rękę, więc zrobiłem krok do tyłu i stanąłem przed nim, spoglądając na niego pytająco.
 - Gabby nie będzie płakać - zaczął, kładąc dłoń na moim policzku i nachylając się w moją stronę. - Bo się nie rozstaniemy, kotku.
 Patrzyłem na niego przez chwilę, nie będąc pewnym, co mam na to odpowiedzieć. Oczywiście, że nie chciałem się z nim rozstawać, ale nie miałem pojęcia, co zdarzy się w przyszłości. Mogłem wyliczyć sobie w głowie kilka dobrych powodów, przez które moglibyśmy zerwać.
 - Mam taką nadzieję - powiedziałem w końcu, całując go szybko w usta.
 Luke westchnął głośno i zaczął z powrotem iść, a ja przyglądałem się mu przez chwilę w ciszy, starając się wyczytać coś z jego twarzy. Normalnie powiedziałby coś takiego, że zmieniłby moje zdanie, upewniłby mnie w tym, co on właśnie powiedział i sprawiłby, że przestanę mieć wątpliwości w tej kwestii.
 Ale teraz wyglądał na zamyślonego i miałem wrażenie, że myślał o wszystkim tym, nad czym przed chwilą i ja się zastanawiałem. Mimo wszystko musiał zdawać sobie sprawę z tego, że była możliwość, że to wszystko mogło się łatwo rozsypać. Dlatego, żeby zmienić trochę tę ponurą atmosferę, którą spowodowałem, rzuciłem:
 - Z powrotem do mojego pokoju musisz mnie zanieść, bo mój tyłek nie wytrzyma więcej chodzenia.

*

czuję, że to najgorszy rozdział w tym ff, ugh...

#esitf