czwartek, 26 marca 2015

13.

 Po powrocie Gabby i Aleca do domu, skłamałem, że źle się poczułem, dlatego tak nagle zniknąłem. Bałem się, że nie uwierzą w moje kłamstwo, ale okazało się, że było wręcz przeciwnie. Gabby powiedziała, że naprawdę wyglądam, jakbym czuł się okropnie (i może miała rację, czułem się okropnie, tyle że w zupełnie innym tego słowa znaczeniu) i do końca wieczora dali mi spokój.
 Gdy obudziłem się następnego dnia, byłem sam w pokoju, a na telefonie zobaczyłem godzinę 12. Normalnie na pewno już dawno ktoś próbowałby mnie obudzić, moi przyjaciele musieli jednak stwierdzić, że przyda mi się kilka dodatkowych godzin snu i byłem im za to naprawdę wdzięczny.
 W głowie wciąż na nowo odtwarzałem sobie, co stało się kilkanaście godzin wcześniej i wiedziałem, że tak czy siak będę się tym zamęczać przez cały czas. Równie dobrze mogłem na chwilę przestać o tym myśleć i zjeść najpierw śniadanie.
 Już ze schodów mogłem usłyszeć głośne gadanie Gabby, więc musiał z nią tam też być Alec, może Rose. Jeśli dobrze pamiętałem, oboje moich rodziców było teraz w pracy, co znaczyło, że nie ma szans na to, że mama zrobiła wcześniej śniadanie i teraz tylko czekało na mnie, żebym je zjadł.
 Wszedłem do kuchni, pocierając moje zaspane oczy i gdy opuściłem rękę, zatrzymałem się nagle. Serce opadło mi do żołądka, a gardło boleśnie się ścisnęło na widok przede mną. To nie był pierwszy raz, gdy byłem świadkiem takiej sceny, ale tym razem było to dla mnie o wiele gorsze do oglądania.
 Moja siostra całowała się z Lukiem. Z kolesiem, z którym ja całowałem się kilkanaście godzin temu. Z kolesiem, który był jej chłopakiem. Rose trzymała dłonie na twarzy Luke'a, a on musiał pochylić się mocno, biorąc pod uwagę jej niski wzrost. Oboje mieli zamknięte oczy, więc żadne z nich mnie nie zauważyło, jak widać byli też zbyt skupieni na sobie, by usłyszeć moje kroki.
 Chyba zaraz zwymiotuję...
 Zrobiłem niepewny krok w tył, myśląc, że zaraz za mną będą otwarte drzwi, ale uderzyłem ramieniem w ścianę. Jęknąłem cicho z bólu, a wtedy oboje spojrzeli w moją stronę.
 - Och, Mikey, hej - powiedziała Rose wesołym głosem.
 Nie mogłem na nią spojrzeć, nie mogłem spojrzeć w oczy mojej własnej siostrze, wiedząc co zrobiłem. Dlatego zamiast tego wpatrywałem się w Luke'a wielkimi oczami, ale nie potrafiłem nic wyczytać z jego twarzy. Spuściłem wzrok na jego lekko zaczerwienione usta i... cholera, tym razem naprawdę nie czułem się dobrze.
 Wybiegłem z kuchni, po czym wbiegłem po schodach na górę, a za sobą słyszałem nawoływanie Rose. Szybko wszedłem do łazienki i opadłem kolanami na podłogę, nachylając się nad toaletą. Zamknąłem oczy i zacisnąłem palce jednej dłoni na krawędzi wanny, a drugą pociągnąłem za materiał koszulki przy szyi, jakby to miało mi w czymś pomóc.
 - Mikey. - usłyszałem zatroskany głos mojej siostry. - Co się stało?
 Po chwili poczułem na plecach jej dłoń przesuwającą się wolno w górę i dół, gdy usiadła obok mnie. Dlaczego Rose musiała być tak dobrą siostrą, gdy ja byłem tak beznadziejnym bratem? O wiele bardziej wolałbym gdyby w tym momencie śmiała się ze mnie, zamiast próbowała mi pomóc.
 Otworzyłem oczy i spojrzałem w jej stronę niepewnie, ale szybko tego pożałowałem, widząc jej pocieszający uśmiech. Nie powinna była mnie teraz pocieszać, powinna mnie była nienawidzić.
 - Chcesz napić się wody? - spytała cicho.
 Pokiwałem głową, a ona szybko podniosła się z podłogi i kilkanaście sekund później podetknęła mi pod twarz szklankę wypełnioną wodą. Nie miałem pojęcia, skąd wytrzasnęła nagle szklankę w łazience. Wziąłem kilka dużych łyków wody, a Rose odstawiła ją na bok.
  - Dzięki - mruknąłem.
 Rose uśmiechnęła się znowu w moją stronę i przesunęła palcami przez moje włosy w uspokajającym geście. Gdyby wiedziała, co zrobiłem, nie chciała by mieć teraz ze mną nic wspólnego.
 - Czujesz się lepiej? - spytała po kilku minutach naszego siedzenia w ciszy.
 - Yhym, chyba... chyba wczorajsza pizza mi zaszkodziła - skłamałem.
 Oparłem się plecami o bok wanny, a Rose przysunęła się bliżej mnie. Odetchnąłem głęboko, czując się już o wiele lepiej niż jeszcze kilka minut wcześniej i próbując oczyścić umysł z jakichkolwiek dręczących mnie myśli. Lub obrazu mojej siostry całującej się z Lukiem. 
 Przestań o tym myśleć.
 - Och, ok - odpowiedziała Rose, po czym dodała z rozbawieniem: - To było dość dziwne, wszedłeś do kuchni i nagle wyleciałeś stamtąd jak oparzony, jakbyś źle się poczuł przez to, że nas zobaczyłeś.
 Nawet nie wiesz Rose, jak bardzo miałaś rację... Zaśmiałem się sztucznie, unikając patrzenia na nią i utkwiłem wzrok w moich kolanach.
 - Teraz jak poznałeś już Luke'a bardziej... Nienawidzisz go trochę mniej? - spytała z nadzieją.
 - Um, nie wiem...
 Moje uczucia względem Luke'a zmieniały się dość często i szczerze mówiąc w tym momencie byłem na niego zły. Choć może nie miałem do tego prawa. Ta cała sytuacja była dla mnie za bardzo pokręcona i nie miałem pojęcia, jak sobie z tym poradzić.
 - Naprawdę chciałabym, żebyście się dogadali - dodała Rose, wywołując we mnie jeszcze większe poczucie winy.
 - Nie wiem, czy to możliwe.
 - Ja... bardzo go lubię, Mikey. Wiesz, że miałam już dużo chłopaków i zawsze robiłam wszystko zbyt pochopnie, a każdy z nich zostawiał mnie, gdy tylko dostał to, czego chciał. Z Lukiem jest inaczej, wiesz?
 Zmarszczyłem nieznacznie brwi, analizując w głowie jej słowa, po czym spytałem ostrożnie:
 - Czy wy... no wiesz... spaliście ze sobą?
 Ledwo udało mi się to z siebie wykrztusić i sam nie byłem pewien, dlaczego o to spytałem. Chyba jednak wolałem nie znać odpowiedzi.
 - Nie, jesteśmy ze sobą już prawie 4 miesiące i nie spaliśmy ze sobą - powiedziała, po czym dodała: - Ani nie robiliśmy ze sobą nic z tych rzeczy. Nie martw się, braciszku, tym razem jestem rozsądna.
 - To dobrze - odpowiedziałem, siląc się na spokojny ton.
 Z jakiegoś powodu poczułem wielką ulgę po jej słowach. Spojrzałem wreszcie w jej stronę, uśmiechając się do niej niepewnie. Rose odpowiedziała mi na to wielkim uśmiechem i poczochrała moje włosy, na co zmarszczyłem nos z niezadowoleniem.
 - Wiesz co, Mikey? - mruknęła z zamyśloną miną i przygryzła swoją dolną wargę.
 - Co?
 - Jeszcze nigdy nie zależało mi na nikim tak jak na nim... Myślę, że... myślę, że go kocham.
 To było chyba jeszcze gorsze niż zobaczenie ich całujących się w kuchni. Zamiast odpowiedzieć jej na to w jakikolwiek sposób, odwróciłem się szybko z powrotem w stronę ubikacji i zacząłem wymiotować.
 Dłoń Rose od razu znalazła się na moich plecach, gdy pocierała je, mając nadzieję, że jakoś mi to pomoże. Teraz jednak wprawiało mnie to tylko w gorsze poczucie winy, co sprawiało, że czułem się jeszcze gorzej nie tylko psychicznie, ale i fizycznie.
 Gdy wreszcie opróżniłem żołądek z wszystkiego, Rose spuściła wodę, a ja położyłem się na podłodze, opierając czoło o zimne kafelki. Nie miałem pojęcia, co było ze mną nie tak, że przez całą tę sytuację zacząłem wymiotować, ale jedyne na co miałem teraz ochotę to zakopać się pod kołdrą i nie opuszczać mojego łóżka do końca dnia. Co na pewno bym zrobił, gdyby nie to, że moi przyjaciele mnie odwiedzali.
 - Mikey? Lepiej Ci? Chcesz, żebym zadzwoniła do mamy?
 Podniosłem się na chwiejnych nogach i pokręciłem przecząco głową, po czym oparłem się przedramionami o umywalkę. Uniosłem wzrok na moje odbicie w lustrze i skrzywiłem się, widząc jak okropnie wyglądałem. Mój wygląd idealnie odzwierciedlał mój stan emocjonalny.
 - Chcesz, żebym Ci coś przyniosła albo może...
 - Rose - przerwałem jej. - Po prostu potrzebuję chwili spokoju, ok?
 Odkręciłem kran i ochlapałem twarz zimną wodą, a później wycisnąłem pastę na szczoteczkę. Wiedziałem, że Rose ciągle za mną stała, nawet jeśli skupiałem wzrok na umywalce. W końcu usłyszałem jej kroki, a później cichy dźwięk drzwi uderzających o framugę. Wreszcie zostałem sam i odetchnąłem głęboko z ulgą.
 Czułem tyle rzeczy na raz, że sam nie byłem już pewien, co właściwie się ze mną działo. Miałem okropne poczucie winy, bo pocałowałem chłopaka mojej siostry, ale jednocześnie byłem zły na Luke'a, że po wczorajszym całował dzisiaj Rose. I choć nie chciałem tego przed sobą przyznać, to czułem też jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi i zaczął po nim skakać, chcąc celowo zranić je jak najbardziej.
 Byłem smutny, ale nie miałem do tego prawa. Luke był chłopakiem mojej siostry, a ona była w nim zakochana, więc oczywiście, że mogli całować się, ile tylko chcieli. Musiałem po prostu zapomnieć o tym, co się wydarzyło i udawać, że nic się nie stało.
 A już na pewno nie mogłem pozwolić na to, żeby coś podobnego wydarzyło się kolejny raz.

*

 Miałem szczęście, bo Alec nie chciał się nawet ruszyć z kanapy w salonie i oglądał tam telewizję przez cały dzień. W odróżnieniu do niego Gabby przyszła do mojego pokoju, ale musiała zauważyć, że coś było nie tak, bo położyła się obok mnie na łóżku i nie odezwała się ani słowem. Nie miałem ochoty teraz rozmawiać, nie wiedziałem nawet, czy powinienem komukolwiek o tym powiedzieć, więc doceniałem to, że nie zmuszała mnie do rozmowy, choć normalnie zawsze to robiła.
 - O czym rozmawiałaś wczoraj z Lukiem? - spytałem po tym, jak przez pół godziny leżeliśmy, nie odzywając się do siebie ani słowem.
 Teraz uświadomiłem sobie, że gdy byliśmy w barze, Luke i Gabby zostali sami przy stoliku, a gdy szliśmy w ich stronę, widziałem, jak mówiła coś do niego z poważną miną.
 - Kiedy? Rozmawiałam z Lukiem kilka razy, więc musisz lepiej sprecyzować, co miałeś na myś...
 - W barze - odpowiedziałem z poirytowaniem, przerywając jej w połowie słowa.
 - Ok - mruknęła, a ja odwróciłem się na bok, żeby móc na nią spojrzeć. - Spytałam go, czy pociągasz go seksualnie.
 Zamrugałem kilka razy, a widząc jej poważną minę, uniosłem się do pozycji siedzącej.
 - Co zrobiłaś?!
 Gabby uśmiechnęła się do mnie niewinnie i odpowiedziała:
 - Luke też był dość zaskoczony moim pytaniem, ale w przeciwieństwie do Ciebie był bardziej rozbawiony.
 Wypuściłem ze świstem powietrze z ust, nie mogąc uwierzyć, że to zrobiła. Już żałowałem, że ją o to spytałem, zresztą nie powinno było mnie to interesować. Luke nie powięzienie mnie w ogóle interesować.
 - Nie chcesz wiedzieć, co odpowiedział? Bo w końcu mi odpowiedział, jak zrozumiał, że pytam poważnie.
 Pokręciłem przecząco głową, powtarzając sobie w myślach, że nic mnie to nie obchodziło, bo to co myślał o mnie Luke, nie miało dla mnie żadnego znaczenia. A przynajmniej tak właśnie powinno być.
 - I tak wiem, że chcesz wiedzieć - rzuciła Gabby, unosząc się na przedramionach. - Najpierw powiedział: "nie powinienem Ci tego mówić", ale gdy zapewniłam go, że może mi powiedzieć, dodał, że naprawdę mu się podobasz.
 - Och - wyrwało mi się i poczułem, jak robi mi się gorąco na twarzy.
 Mimo wszystko nie byłem przekonany, czy Luke mówił prawdę, biorąc pod uwagę całe jego dziwaczne zachowanie. To nie mogła być prawda, on chodził z Rose i to ona mu się podobała, a ten wczorajszy pocałunek musiał być dla niego jakimś żartem.
 - Dlatego powiedziałam mu, że jeśli złamie serce mojemu małemu słoneczku, to będzie miał ze mną do czynienia, a tego zdecydowanie by nie chciał. I jeszcze, że cholernie was shippuje, bo oboje jesteście tacy uroczy, ale razem bylibyście jeszcze bardziej uroczy.
 - Gabby, przestań - burknąłem, przyciskając palce do moich skroni. - Po prostu przestań, ok? Nie możesz mówić mu takich rzeczy.
 - Ale... - zaczęła.
 - To chłopak mojej siostry! - krzyknąłem, a Gabby spojrzała na mnie ze zdziwieniem, gdy uniosłem głos. - Dlatego zapomnij o tym, że kiedykolwiek mógłbym z nim być, bo to się nie wydarzy! To byłoby cholernie popieprzone, nie rozumiesz?!
 Nie byłem zły na nią, byłem zły na Luke'a, a przede wszystkim byłem zły na siebie. Nie mogłem się powstrzymać od tego, żeby się na kimś nie wyżyć, a że Gabby była najbliżej, to padło właśnie na nią. 
 - Pójdę zobaczyć, co u Aleca - powiedziała po chwili ciszy i podniosła się z łóżka. - A gdy będziesz chciał porozmawiać, o tym co Cię męczy, wiesz gdzie mnie znaleźć.
 Pokiwałem głową, przygryzając nerwowo wargę, gdy odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi. Teraz jeszcze zacząłem drzeć się na Gabby, świetnie... Brakowało mi tylko, żebym pokłócił się z Aleciem albo rodzicami.
 Położyłem się z powrotem i utkwiłem wzrok w suficie, zastanawiając się nad tym, co powinienem zrobić z tą całą popieprzoną sytuacją. Został mi jeszcze ponad miesiąc wakacji, ale tym razem chciałem, żeby skończyły się jak najwcześniej. Po powrocie do akademika, nie będę już musiał więcej widzieć Luke'a, a do kolejnych wakacji kto wie, czy Rose dalej z nim będzie...
 Nie wiedziałem, jak długo tak leżałem, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Gabby chyba jednak nie mogła poczekać, aż sam do niej przyjdę. Odwróciłem głowę w bok, ale wcale nie zobaczyłem tam mojej przyjaciółki, tak jak się spodziewałem. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej, widząc Luke'a, który przyglądał mi się z niepewną miną.
 - Wyjdź stąd - powiedziałem, zanim zdążył się odezwać.
 - Chcę z Tobą porozmawiać.
 Luke podszedł bliżej mojego łóżka i usiadł na końcu materaca.
 - Ale ja nie chcę z Tobą rozmawiać - warknąłem, odsuwając się jak najdalej od niego.
 Rozmawiałem z nim pierwszy raz od tej sytuacji z wczoraj i teraz nie mogłem się powstrzymać, by co chwilę nie spoglądać na jego usta. Prawie już zapomniałem, jakie to było cudowne uczucie, czuć je na swoich. Chciałem poczuć to kolejny raz, ale musiałem sobie przypomnieć o tym, że widziałem wcześniej tego dnia jak całował moją siostrę. I o tym, co ona wyznała mi później.
 - Michael - powiedział ze zrezygnowaniem, widząc moją upartą minę. - Pewnie myślisz, że jestem po prostu dupkiem, który lubi bawić się uczuciami innych, ale...
 - Dokładnie tak myślę - przerwałem mu. - I wiem, że to prawda. Dlaczego to zrobiłeś?
 Luke przyglądał mi się chwilę zdezorientowanym wzrokiem, po czym na jego twarzy pojawił się wyraz zrozumienia. Uśmiechnął się do mnie nieznacznie, na co skrzywiłem się lekko, nie rozumiejąc, jak mógł być w tym momencie wesoły.
 - Lubię Cię - Luke przesunął się na materacu trochę bliżej mnie, a ja na chwilę przestałem oddychać. - Naprawdę Cię lubię, podobasz mi się, Michael... To nie jest żaden żart z mojej strony, mówię całkowicie poważnie.
 Pokręciłem przecząco głową, nie mogąc w to uwierzyć, a Luke westchnął cicho i widziałem, że chciał dodać coś więcej, ale zanim mógł to zrobić, powiedziałem:
 - To nieprawda. Całowałeś się dzisiaj z Rose...
 Przekląłem się w myślach za to, jak w połowie mojej wypowiedzi załamał mi się głos, zdradzając mu, jak bardzo mnie to naprawdę zabolało. Choć nie powinno było.
 - To ona mnie pocałowała...
 - Serio? - spytałem z ironią, przerywając mu. - Nie wyglądało na to, jakby bardzo Ci to przeszkadzało.
 - Jest moją dziewczyną, miałem ją od siebie odepchnąć? - rzucił lekko poirytowanym głosem.
 Skrzywiłem się na jego słowa, ale nie odpowiedziałem nic, wiedząc, że miał rację. Powinienem powiedzieć o wszystkim Rose, powinna dowiedzieć się, jakim kutasem naprawdę był jej chłopak. W końcu tego od początku chciałem, prawda? Pozbyć się Luke'a.
 Ale nie mogłem zmusić się do tego, by jej to powiedzieć. Nie chciałem, by cierpiała, nie mogłem jej tego zrobić. I może byłem też zbyt wielkim tchórzem i samolubem, bo wiedziałem, że wtedy mnie znienawidzi.
 - Kotek, posłuchaj... - zaczął Luke i wyciągnął rękę w moją stronę, dotykając palcami mojego kolana.
 - Nie dotykaj mnie - powiedziałem szybko, przesuwając moją nogę dalej. - I kurwa mać, nie nazywaj mnie tak.
 Luke uniósł ręce w obronnym geście, a na jego twarzy mogłem zauważyć cień uśmiechu z powodu mojej reakcji na to, jak mnie nazwał.
 - Jeśli powiesz mi, żebym z nią zerwał, to to zrobię.
 Zamrugałem parę razy, patrząc na niego wielkimi oczami i nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem.
 - C-co?
 - Zerwę z Rose, bo naprawdę Cię lubię, Mike - powiedział, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
 Wyglądało na to, że rzeczywiście udało mi się znaleźć sposób na rozwalenie ich związku. Nie pomyślałem tylko, że tym powodem będzie to, że spodobam się chłopakowi mojej siostry. Ale teraz, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności...
 - Nie możesz tego zrobić - powiedziałem, kręcąc przecząco głową. - Nie możesz z nią zerwać.
 Luke zmarszczył brwi, nie rozumiejąc mojej odpowiedzi.
 - Nie powiem jej, że to z Twojego powodu i postaram się zrobić to jak najdelikatniej. Nie chcę skrzywdzić Twojej siostry, wiem, że to ją zaboli, ale tak będzie lepiej.
 Nie potrafiłem teraz przyjąć do wiadomości jego tłumaczeń, bo w głowie wciąż miałem słowa Rose z wcześniej. Ona go kocha, to ją kompletnie załamie.
 - Nie, nie, nie - zacząłem powtarzać. - Ty i Rose zostajecie razem, nie masz żadnego powodu, żeby z nią zrywać, bo wcale mnie nie lubisz. A ja Cię nie znoszę...
 - Michael - powiedział i westchnął głośno, jakby był już zmęczony moim zachowaniem. - Przestań, oboje dobrze wiemy, że to kłamstwo. Oddałeś mi pocałunek i wiem, że cholernie Ci się to podobało...
 Na jego twarzy pojawił się pewny siebie uśmiech, a ja zacisnąłem dłonie w pięści.
 - Pieprz się - syknąłem, przerywając mu kolejny raz podczas naszej rozmowy. - I wyjdź z mojego pokoju, nie będę więcej o tym z Tobą rozmawiać. Zapomnij, że to w ogóle się wydarzyło.
 Luke zacisnął mocno szczękę i przez chwilę patrzyliśmy na siebie, żaden z nas nie odzywając się ani słowem. W końcu widząc, że nie zmienię zdania, Luke podniósł się z łóżka i pokiwał głową.
 - Skoro tego właśnie chcesz.
 Sam już nie wiedziałem, czego chciałem, ale wiedziałem, że właśnie to musiałem zrobić. A gdy Luke wyszedł z mojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami, skrzywiłem się lekko. To była właściwa rzecz do zrobienia, tak właśnie będzie lepiej dla wszystkich...
 Tylko z jakiegoś powodu teraz czułem się jeszcze gorzej niż wcześniej i naprawdę miałem ochotę zacząć płakać. Ale tak naprawdę nie miałem ku temu powodu.
 Przecież Luke nigdy nie był mój i nigdy mój nie będzie.

*

nie zabijcie mnie...
jestem ciekawa, na kogo wszyscy będą teraz bardziej źli: Michaela czy Luke'a

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)

czwartek, 19 marca 2015

12.

 Gdy Luke przyszedł do pizzerii, starałem zachowywać się normalnie, jakby nie robiło mi to większej różnicy. Tyle, że to robiło ogromną różnicę, tym bardziej gdy wyglądał tak cholernie dobrze. Czy on robił to umyślnie?
 Znowu miał na głowie tę samą czapkę z daszkiem, w której widziałem go na jego urodzinach. Przełknąłem nerwowo ślinę i odwróciłem szybko wzrok, powtarzając sobie w myślach, że go nienawidzę i nie powinno mi się, aż tak podobać, jak wyglądał.
 - Nie zostawiliście ani kawałka pizzy dla mnie? - usłyszałem głos Luke'a, gdy zatrzymał się przy naszym stoliku.
 - Nie - odpowiedział Ashton wesołym tonem. - A teraz jak już tu jesteś, możemy iść dalej.
 - Co? Dopiero tu przyszedłem, jestem głodny - zaprotestował Luke.
 - Masz pecha - mruknąłem pod nosem, wstając szybko z mojego miejsca i idąc za Ashtonem, który już zaczął kierować się w stronę wyjścia.
 Szczerze nie miałem pojęcia, gdzie szedł, ale dzięki temu mogłem na chwilę uniknąć towarzystwa Luke'a. Reszta szybko nas dogoniła i ani Gabby ani Alec nie wyglądali na zdezorientowanych, więc podejrzewałem, że gdy nie słuchałem ich rozmowy, umówili się na coś.
 - Gabby, gdzie idziemy? - spytałem cicho, nachylając się w jej stronę, tak żeby nikt inny mnie nie usłyszał.
 - Do pubu - odpowiedziała.
 Och tak, alkohol. Przynajmniej to umili mi ten okropny wieczór. Rozejrzałem się dookoła i prawie podskoczyłem ze strachu, zauważając, że Luke szedł zaraz obok mnie. Posłał mi szeroki uśmiech, a ja spuściłem wzrok na czubki moich trampek. Z jakiegoś powodu patrzenie na Luke'a, po rozmowie z Gabby i Aleciem o mojej orientacji, stało się nagle o wiele trudniejsze.
 Bo może nie powiedziałem tego na głos i może próbowałem pocałować Gabby na koniec, ale byłem już całkiem pewny tego, że jestem gejem. I może tak naprawdę zawsze o tym wiedziałem, ale nie chciałem się do tego przyznać nawet przed samym sobą?
 - Michael?
 - Ta? - spytałem, nie podnosząc głowy.
 Przez chwilę panowała między nami cisza (w tle słyszałem gadanie Gabby i Ashtona) i myślałem już, że chodziło o coś ważnego, gdy Luke powiedział:
 - Jeśli chciałeś ze mną popisać, mogłeś poprosić o mój numer, wiesz? Na pewno bym Ci go dał, kotek.
 Prychnąłem pod nosem i pokręciłem głową, bo powinienem był wiedzieć, że to będzie coś takiego.
 - Ashton kazał mi Ci odpisać, idioto.
 Dalej nie patrzyłem w jego stronę, wgapiając się w chodnik przede mną, co pewnie wyglądało dość dziwnie, skoro robiłem to już dłuższą chwilę.
 - Ale nie musiałeś tego zrobić - dodał Luke tym pewnym siebie głosem.
 Miał rację, nie musiałem tego zrobić. I gdybym po prostu zignorował wtedy Ashtona, teraz Luke'a nie byłoby tu z nami, więc sam byłem sobie winny. Nie odpowiedziałem mu już nic, myśląc o tym, jak bardzo chciałbym mieć już butelkę piwa w ręce. Wtedy towarzystwo Luke'a mogłoby stać się choć trochę znośne.
 - Dobrze się czujesz? - spytał Luke miękkim głosem.
 Jakby naprawdę się o to martwił i zależało mu na moim dobrym samopoczuciu.
 - Yhym - mruknąłem i uniosłem głowę.
 Zmarszczyłem brwi, nie zauważając przede mną Ashtona i Aleca, a gdy spojrzałem w prawą stronę, nie było tam też Gabby.
 - Gdzie oni są? - spytałem, rozglądając się dookoła.
 - Nie mam pojęcia.
 Popatrzyłem na niego oskarżycielskim wzrokiem, a Luke tylko wzruszył ramionami.
 - Nie kłam, gdzie poszli?
 - Nie wiem, nie zwracałem na nich uwagi, patrzyłem na Ciebie.
 Zatrzymałem się i wypuściłem z siebie ze świstem powietrze, a Luke stanął obok mnie, chowając dłonie w kieszeniach swoich ciasnych dżinsów. Podążyłem spojrzeniem w tamtą stronę, automatycznie przesunąłem wzrokiem po jego nogach, a gdy uniosłem głowę, Luke uśmiechał się do mnie zadziornie. Musiał zauważyć, co właśnie zrobiłem. Cholera.
 Czułem, jak robi mi się gorąco na twarzy i zacząłem znowu rozglądać się za moimi przyjaciółmi i Ashtonem, ale nigdzie nie mogłem ich zauważyć.
 - Wygląda na to, że zostaliśmy sami...
 - Czy Ty to zaplanowałeś? - spytałem, krzywiąc się w jego stronę i założyłem ręce na pierś.
 - Nie - odpowiedział Luke z rozbawieniem.
 - Nie wierzę Ci.
 - Jak chcesz... - mruknął i pokazał palcem w stronę sklepu, obok którego staliśmy. - Pójdę sobie coś kupić.
 Nie czekając na żadną reakcję z mojej strony, zaczął iść, a ja spojrzałem za nim wielkimi oczami. Miałem po prostu stać tak sam na środku chodnika, czekając, aż ktoś z moich znajomych zdecyduje się do mnie wrócić? Warknąłem pod nosem i poszedłem za Lukiem, skoro nie miałem pojęcia, gdzie była reszta.
 Wszedłem do sklepu, w którym zniknął kilka sekund wcześniej i wpadłem prosto na jego plecy.
 - Och, kotek, widzę, że nie mogłeś wytrzymać beze mnie ani chwili.
 - Ugh, zamknij się - mruknąłem pod nosem.
 Byłem pewien, że Luke to usłyszał, ale chyba wolał udawać, że wcale tak nie było i złapał mnie za łokieć, gdy zaczął ciągnąć mnie za sobą po sklepie.
 - Wiesz, że umiem sam chodzić?
 - Chcę mieć pewność, że nie zgubisz mi się jak reszta - odpowiedział z uśmiechem. - Właściwie to mam ich gdzieś, ale Ciebie zdecydowanie nie chcę zgubić.
 Teraz to na pewno byłem już cały czerwony na twarzy, na szczęście Luke nie patrzył w moją stronę, tylko rozglądał się po sklepie.
 - Rose jest w domu? - spytałem, choć wcale jakoś bardzo mnie to nie interesowało.
 - Tam właśnie była, gdy widziałem ją niecałą godzinę temu - odpowiedział Luke wolno.
 W końcu wziął kilka batoników, zapłacił za nie przy kasie i wyszliśmy z powrotem na zewnątrz. Dopiero po chwili zauważyłem, że jego palce dalej były oplecione wokół mojego łokcia, więc wyrwałem mu rękę i zrobiłem krok do tyłu, stając dalej od niego.
 - Naprawdę aż tak Cię denerwuje?
 Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, a Luke przygryzł wargę, wpatrując się we mnie uważnie, gdy czekał na odpowiedź.
 - Tak, nie... Przez większość czasu tak - powiedziałem niepewnie. - Czasem... czasem da się z Tobą wytrzymać.
 Nie wiedziałem, dlaczego to powiedziałem, ale Luke na to uśmiechnął się lekko w moją stronę. Tym razem nie był to ten zbyt pewny siebie uśmiech, który widziałem tak często na jego twarzy.
 - Patrz, to oni - powiedział i kiwnął głową w stronę idącej trójki.
 - Gdzie Wy do cholery byliście? - spytałem, gdy tylko znaleźli się blisko nas.
 Gabby zaczęła szybko mówić o czymś po hiszpańsku, machając rękami na boki, a ja wolno kiwałem głową, co chwilę wtrącając "mhm, ok, ok".
 - O czym ona do cholery mówi? - spytał mnie cicho Luke.
 - Nie mam pojęcia - odpowiedziałem, wzruszając ramionami. - Nie znam hiszpańskiego.
 Luke zaśmiał się cicho, wydając z siebie ten uroczy dźwięk, na który poczułem dziwne uczucie w brzuchu, które Gabby pewnie nazwałaby "motylkami". On nie mógł mi się podobać, każdy tylko nie on...
 - Gabby zauważyła kolesia, który jej się spodobał i z jakiegoś powodu pociągnęła mnie za sobą, gdy do niego poszła, a Ashton po prostu poszedł za nami - wytłumaczył mi Alec.
 - Chciałem zobaczyć, jak to się skończy - dodał Ashton z szerokim uśmiechem.
 - I co? - spytałem z zaciekawieniem, na chwilę zapominając o tym, że miałem być na nich zły, bo zostawili mnie samego z Lukiem.
 - Mam jego numer - powiedziała Gabby, wyglądając na naprawdę z siebie zadowoloną. - Oczywiście.
 - Oczywiście - powtórzył po niej Alec wysokim, piskliwym głosem.
 Prawdopodobnie jego zdaniem miało to brzmieć jak Gabby, ale brzmiało raczej jak Rose w wieku 5 lat.
 - Ok, a teraz idźmy wreszcie do tego pubu - powiedziałem ze zrezygnowaniem.
 Luke pokiwał głową, jedząc batonika, a Ashton znowu ruszył pierwszy, prowadząc całą naszą grupę.
 - Ta, potrzebuję alkoholu - mruknął Alec. - Obserwowanie jak Gabby próbuje flirtować tym z gościem było zbyt ciężkim przeżyciem dla mojego niewinnego umysłu.
 Zaśmiałem się pod nosem, wiedząc, że Gabby potrafiła być dość otwarta i bezpośrednia.
 - Ja też muszę się napić - skomentowałem, na co Luke uniósł brwi.
 Miałem nadzieję, że domyślał się, że chodziło mi o to, że byłem zmuszony spędzać z nim czas i potrzebowałem za to jakiejś nagrody.
 - Ty zawsze musisz się napić - rzuciła Gabby, spoglądając na mnie przez ramię.
 - Przestań, to nieprawda - odpowiedziałem z poirytowaniem.
 Gabby posłała mi tylko to spojrzenie, które mówiło, że oboje dobrze wiedzieliśmy, że to ona miała rację i odwróciła się z powrotem do przodu. Resztę drogi słuchałem głośnego gadania Ashtona, zachwycania się Gabby tym kolesiem, którego poznała i Aleca naśmiewającego się z niej. Luke przez całą drogę był cichy, gdy jadł jednego batonika za drugim i chyba naprawdę był bardzo głodny.
 - Jesteśmy! - zawołał Ashton, pokazując na pub przed nami. - Och, może zadzwonimy po Rose?
 - Tak! - zawołała Gabby z podekscytowaniem, a później je spojrzenie spoczęło na mnie i Luke'u. - Um, właściwie to pewnie jest zajęta?
 Posłałem Gabby mordercze spojrzenie, dokładnie wiedząc, czemu tak nagle zmieniła zdanie. Nie wiem, dlaczego tak bardzo podobała jej się wizja mojego związku z Lukiem. Będzie musiała się rozczarować, bo to nigdy się nie zdarzy i ona doskonale powinna zdawać sobie z tego sprawę, skoro wiedziała, że to chłopak Rose.
 - Ta, uczy się do kursu online - odpowiedział Luke, nie zauważając znaczących spojrzeń Gabby.
 - Och, ok - mruknął Ashton i otworzył drzwi.
 Gdy weszliśmy do środka, Alec i ja poszliśmy prosto do baru, za to reszta postanowiła najpierw zająć jakieś miejsce.
 - O co chodzi z tym całym Lukiem? - spytał Alec, gdy zamówiliśmy już sobie po piwie i teraz czekaliśmy, aż nam je naleją.
 - Co... co masz na myśli?
 Czy zauważył, jak się przy nim rumieniłem? A może jak patrzyłem się na niego chwilę za długo, gdy wszedł do pizzerii? Czy Alec myślał, że Luke mi się podobał? Bo jeśli tak, to to była największa (prawda) bzdura, na jaką mógłby wpaść.
 - Jest dziwny - odpowiedział, marszcząc brwi.
 - Wow, ktoś oprócz mnie też tak uważa! - zawołałem z zadowoleniem.
 - Taa... no bo chodzi z Twoją siostrą, tyle, że zdecydowanie leci na Ciebie - dodał Alec.
 W tym momencie zostały postawione przed nami kufle, a ja prawie zakrztusiłem się własną śliną, gdy usłyszałem, co powiedział. Zanim jednak zdążyłem odpowiedzieć, ktoś przerzucił mi rękę przez ramiona i miałem już zrzucić ją z siebie, myśląc, że to Luke, ale wtedy usłyszałem głos Ashtona.
 - Zajęliśmy miejsca przy końcu, mam zamówić Gabby i Luke'owi po piwie, pomożecie mi się z tym zabrać, co?
 Dlatego musieliśmy jeszcze chwilę zostać w tym miejscu i Ashton oczywiście gadał jak najęty, nie zauważając, jak Alec co chwilę patrzył na mnie znacząco, a ja udawałem, że tego nie widzę. Luke wcale na mnie nie leciał, on robił to wszystko, żeby mnie zdenerwować i upokorzyć. To było dla mnie jedyne logiczne wyjaśnienie.
 Gdy w końcu zabraliśmy się z 5 kuflami piwa, ruszyliśmy w stronę stolika, przy którym siedzieli Gabby i Luke. Zdziwiłem się, widząc poważną minę Gabby, która mówiła coś cicho do Luke'a, a on co chwilę kiwał głową na jej słowa. Naprawdę chciałem dowiedzieć się o czym rozmawiali, ale tylko do nich podeszliśmy, Gabby od razu umilkła i uśmiechnęła się w naszą stronę szeroko.
 Co znowu chodziło jej po głowie...
 Chciałem już usiąść obok niej, ale Ashton popchnął mnie na bok, zajmując miejsce przy Gabby, a obok niego usiadł Alec. Wiedziałem, że zrobili to specjalnie, ale zachowywałem się, jakbym nawet nie zauważył, że muszę usiąść koło Luke'a.
 - Mam ochotę napisać do tego gościa już teraz - powiedziała Gabby.
 Wziąłem kilka dużych łyków piwa i pokręciłem głową.
 - Nie, musisz odczekać dłużej, dopiero co go poznałaś - odpowiedziałem, na co Gabby westchnęła głośno.
 - Ok, ok, masz rację.
 - No nie wiem, ja bym się cieszył, gdybym poznał dziewczynę, a ona napisałaby do mnie szybko - dodał Ashton, wzruszając ramionami. - Pomyślałbym, że naprawdę się jej spodobałem.
 Alec wyglądał, jakby miał ochotę strzelić sobie w łeb przez temat naszej rozmowy i skupił się na swoim piwie. Ashton i ja zaczęliśmy rozmawiać z Gabby o tym jej nowym znajomym, a Luke wtrącał coś tylko od czasu do czasu, raczej siedząc cicho.
 Gdy przekręcił się na swoim miejscu, jego udo dotknęło mojego i zamilkłem w połowie zdania, czując jakbym nie mógł skupić na niczym innym myśli oprócz faktu, że nasze nogi były teraz ze sobą zetknięte. Spojrzałem w tamtą stronę, a mój oddech przyśpieszył i choć dla kogoś innego to nie byłoby nic takiego, dla mnie to było za dużo.
 - Michael, wszystko w porządku? - spytała Gabby.
 - Um, ta, yhym.
 Próbowałem jakoś dyskretnie przesunąć się w bok, ale ten idiota miał tak szeroko rozstawione nogi, że nieważne ile się przesuwałem, jego noga dalej dotykała mojej. Dopiero gdy prawie spadłem z miejsca, podniosłem się szybko i posłałem im wymuszony uśmiech.
 - Idę do ubikacji.
 Obróciłem się na pięcie i zacząłem iść szybkim krokiem, a mimo tego co powiedziałem, minąłem drzwi łazienki i wyszedłem na zewnątrz. Odszedłem trochę dalej od wejścia i oparłem się plecami o ścianę, biorąc głęboki oddech. Jesteś idiotą, Michael.
 Dlaczego wszystko co robił Luke miało na mnie zupełnie inny wpływ niż gdyby zrobił to Alec albo Ashton? Może denerwował mnie przez większość czasu, ale to nie było tak, że go nie lubiłem, właściwie to... może nawet te nasze głupie rozmowy podświadomie sprawiały mi przyjemność.
 Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i szybko spojrzałem w tamtą stronę. Oczywiście, że to musiał być Luke, na dodatek w momencie, gdy o nim myślałem.
 - Dobrze się czujesz? - spytał kolejny raz tego dnia.
 Pokiwałem głową i utkwiłem wzrok w jego ustach, po których właśnie przesunął językiem.
 - Ja... - zacząłem i umilkłem, nie wiedząc nawet, co powinienem powiedzieć.
 - Wyżal się, kotek. Powiedz, co Cię męczy - rzucił Luke z nutą rozbawienia w głosie, gdy musiał zauważyć moje rozkojarzenie.
 - Nie nazywaj mnie tak - odpowiedziałem automatycznie, unosząc wzrok wyżej na jego oczy.
 Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa, a wtedy Luke zrobił dwa kroki do przodu, stając tak blisko mnie, że nasze nosy się stykały. Przełknąłem nerwowo ślinę i odruchowo spojrzałem na jego usta. Mimo tego jak bardzo próbowałem sobie wmówić, że tak nie było, chciałem je poczuć na moich.
 Luke złapał lekko palcami mój podbródek, a ja zamknąłem oczy, nawet nie myśląc nad tym, co robiłem. I wtedy jego usta musnęły lekko moje. To było jakby wszystko wokół przestało nagle dla mnie istnieć i nie widziałem żadnego powodu, dla którego nie miałbym go pocałować.
 Złapałem dłońmi za materiał jego koszulki, gdy przyciągnąłem go bliżej siebie, a on wolną dłoń oparł o moje biodro. Jego usta były miękkie, ale nie tak delikatne jak te u dziewczyn, z którymi się całowałem. I cholernie mi się to podobało. Luke nadawał tempo naszemu pocałunkowi, a ja poddawałem się mu kompletnie, całkowicie zauroczony tym przyjemnym uczuciem, jakim był dotyk jego ust na moich.
 Luke odsunął się lekko ode mnie, ale ja dalej nie otworzyłem oczu, a palce kurczowo zaciskałem na jego koszulce. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego, jak kogoś całowałem, a na pewno nie wtedy, gdy całowałem dziewczyny. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że uśmiecham się z rozmarzeniem, póki Luke nie zaśmiał się cicho.
 Otworzyłem szybko oczy i widząc przed sobą jego twarz, w pełni dotarło do mnie, co zrobiłem. Całowałem się z chłopakiem mojej siostry. Luke to chłopak mojej siostry.
 - Po Twojej minie wnioskuję, że naprawdę Ci się podobało - rzucił pewnym siebie głosem.
  Odsunąłem się od niego, puściłem jego koszulkę i zamiast tego uderzyłem go pięściami w pierś.
 - Ty... - uderzyłem go kolejny raz. - zadufany - i kolejny raz. - w sobie - i kolejny. - dupku.
 Zanim mogłem uderzyć go znowu, Luke złapał moje nadgarstki i pociągnął mnie za nie, tak że wpadłem na niego, a on pocałował mnie znowu. Mimo tego, że powinienem odepchnąć go od siebie, od razu odpowiedziałem na jego pocałunek. A gdy poczułem jego język na mojej dolnej wardze, rozchyliłem usta i wydałem z siebie cichy pomruk.
 Luke puścił moje nadgarstki, obejmując mnie ramionami w pasie i przyciągając tylko bliżej siebie tak, że nasze ciała stykały się ze sobą w prawie każdym miejscu. Uniosłem dłonie do góry, przesuwając palcami przez jego włosy i przypadkiem zrzucając jego czapkę na ziemię. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny i przez chwilę chyba oboje zapomnieliśmy, że byliśmy w miejscu publicznym.
 Gdy oderwaliśmy się od siebie, wziąłem głęboki oddech, a Luke przesunął palcami po moich bokach, dalej nie wypuszczając mnie ze swoich ramion. Ściągnąłem szybko jego ręce z siebie, uświadamiając to sobie i odsunąłem się od niego, a jego uśmiech zbladł.
 - Michael...
 - Muszę iść do domu - powiedziałem i nie patrząc w jego stronę, zacząłem iść.
 - Michael! - zawołał, a gdy nie zareagowałem, dodał: - Co z Twoimi przyjaciółmi?!
 - Powiesz im, jak dojść do mojego domu - krzyknąłem przez ramię.
 Utrzymywałem szybkie tempo i gdy byłem pewien, że znalazłem się już w wystarczającej odległości, zwolniłem trochę i obejrzałem się za siebie. Luke'a nie było nigdzie widać, więc musiał wejść do środka. Przesunąłem palcami po moich ustach, zastanawiając się, co ja do cholery najlepszego zrobiłem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i obejrzałem się w odbiciu na ekranie, po czym zakląłem pod nosem.
 Moje usta były zaczerwienione i lekko spuchnięte, zdecydowanie zdradzając, co robiłem jeszcze kilka minut temu. Cholerny Luke.

*

nie wiem, czy ich pocałunek wyszedł tak jak chciałam, ugh
co o tym myślicie?

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)

czwartek, 12 marca 2015

11.

 - Michael!
 Jęknąłem z niezadowoleniem, słysząc nad sobą głośny głos Aleca i przykryłem głowę kołdrą, mając nadzieję, że da mi spokój. Przez chwilę wydawało mi się, że sobie odpuścił i będę mógł wrócić do snu, ale wtedy zerwał ze mnie kołdrę i potrząsnął mną mocno.
 - Mikeee, Mikeee, wstawaj.
 - Zostaw mnie w spokoju - wymamrotałem, próbując go od siebie odepchnąć, mimo tego, że go nie widziałem, bo dalej miałem zamknięte oczy.
 - Rusz tę leniwą dupę - burknął, po czym zepchnął mnie z łóżka.
 Z głośnym hukiem uderzyłem w panele, a po pokoju rozległ się śmiech Gabby, nie musiałem nawet jej widzieć, żeby wiedzieć, że to była właśnie ona. Skrzywiłem się, czując jak mój tyłek ucierpiał w tym upadku i otworzyłem powoli oczy. Pierwsze co zobaczyłem to twarz Aleca, który spoglądał na mnie z łóżka.
 - Cholera, to nie było specjalnie - powiedział z niewinnym uśmiechem. - Myślałem, że jesteś trochę cięższy.
 - Nie jestem pewny, czy to miał być komplement czy obelga... - powiedziałem, podnosząc się niezbyt zgrabnie z podłogi i opadłem z powrotem na łóżko. - Która godzina?
 - Kilka minut po 9 - odpowiedziała Gabby, szturchając mnie nogą.
 - To czemu mnie do cholery obudziliście? - spytałem i skrzywiłem się z niezadowoleniem.
 - Nudziło nam się, a Twoja mama szykuje nam wszystkim śniadanie.
 To nie był dla mnie wystarczający powód, żeby mnie obudzili. Podniosłem się do pozycji siedzącej i przetarłem moje zaspane oczy dłońmi, próbując się trochę wybudzić. Alec wpatrywał się w swój telefon i naprawdę miałem ochotę uderzyć go po głowie, bo obudził mnie po to, żebym obserwował, jak bawi się swoją komórką?
 Przeniosłem wzrok na Gabby, która chyba tylko czekała, aż to zrobię, bo zaczęła wtedy ruszać ustami i dłuższą chwilę zajęło mi, żeby zrozumieć, co chciała mi przekazać. Powiedz mu.
 Wytrzeszczyłem na nią oczy i pokręciłem przecząco głową. Nie mogłem tego zrobić teraz, dopiero co się obudziliśmy i nie ułożyłem sobie jeszcze w głowie tego, jak dokładnie to zrobię. Gabby uśmiechnęła się do mnie zachęcająco, a ja westchnąłem cicho, w końcu lepiej mieć to jak najszybciej z głowy.
 - Alec, pamiętasz, jak Luke powiedział wczoraj, że całowałem się z fajną laską na jego urodzinach? - spytałem, spoglądając w jego stronę niepewnie.
 - Yhym.
 - Tobyłchłopak - wymamrotałem szybko, a Alec uniósł na mnie wzrok znad swojego telefonu.
 - Mów jeszcze szybciej, to może uda mi się zrozumieć - rzucił, przewracając oczami.
 - To nie była dziewczyna, to był chłopak...
 Alec pokiwał głową, jakby czekał, aż powiem coś więcej, ale widząc, że skończyłem mówić, spuścił wzrok z powrotem na swoją komórkę.
 - Ok.
 Gabby zaśmiała się lekko, zapewne musiałem wyglądać teraz naprawdę śmiesznie, wytrzeszczając oczy na mojego przyjaciela i otwierając, i zamykając usta, gdy zastanawiałem się, co na to odpowiedzieć.
 - Nie wiem czemu po prostu nie powiedziałeś tego od razu, ale ok - dodał Alec, gdy odrzucił od siebie telefon i spojrzał na mnie, a później zmarszczył brwi, widząc moją minę. - Co jest?
 - Michael chyba myślał, że go znienawidzisz - mruknęła Gabby i poklepała mnie pocieszająco po kolanie.
 - Jesteś idiotą - powiedział do mnie Alec z poważną miną. - Poza tym nie pamiętasz, że moja ulubiona para z wszystkich seriali kiedykolwiek to właśnie dwóch kolesi?
 - To co innego! - zawołałem, odzyskując wreszcie głos. - Mieszkałeś ze mną w pokoju przez 10 miesięcy, więc po prostu pomyślałem, że może mogłoby Ci to przeszkadzać, zresztą... - przerwałem na chwilę i zaśmiałem się sztucznie. - Nie jestem gejem, więc nieważne.
 Alec i Gabby wymienili między sobą znaczące spojrzenia, a ja zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem, nie mając pojęcia, o co im chodzi.
 - Wiesz, w końcu całowałeś się już z tym kolesiem na początku studiów...
 - Ty też o tym wiedziałeś? - spytałem ze zdziwieniem. - Co do cholery?
 Wychodziło na to, że byłem jedyną osobą, która wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego, że już kiedyś zdarzyło mi się obściskiwać z chłopakiem. No i w takim razie wcale nie musiałem tak bardzo martwić się o to, co pomyśli Alec, jeśli wiedział o tamtej sprawie.
 - Czy ja o tym wiedziałem? - zakpił i zaśmiał się cicho. - Gdy zamykali już klub i wszyscy wychodzili, wy dalej się całowaliście, nie wyglądało na to, żebyście mieli zamiar się ruszyć, więc musiałem Cię od niego oderwać, co było cholernie niezręczne, bo miałeś rękę w jego spodniach.
 Gabby zasłoniła usta dłonią, zapewne próbując ukryć to, jak bardzo była tym rozbawiona, a ja poczułem, jak robię się czerwony na twarzy i odchrząknąłem znacząco.
 - Ok, nieważne, nie mówmy o tym nigdy więcej.
 Alec pokiwał głową, zgadzając się ze mną, ale widziałem po Gabby, że chętnie mi kiedyś o tym przypomni i to w najmniej odpowiednim momencie. Przez chwilę panowała między nami cisza, a ja zacząłem intensywnie wpatrywać się w prześcieradło, jakby była to najbardziej interesująca rzecz, jaką widziałem.
 - Ok, Michael - powiedziała w końcu Gabby. - O czym teraz myślisz?
 - Jetem gejem? - spytałem, unosząc na nich wzrok i przygryzając nerwowo wargę.
 - Wiesz, że od zawsze to podejrzewałam, ale...
 - Zamknij się - przerwał jej Alec. - Nie możemy Ci powiedzieć, że jesteś gejem, bo całowałeś się z jakimiś chłopakami. Tylko Ty wiesz, co siedzi w Twojej głowie, nikt nie może Ci powiedzieć, jaką masz orientację oprócz samego siebie.
 - Um, ok, właściwie Alec mądrze mówi - dodała Gabby.
 Nigdy nie pomyślałbym, że to właśnie z ust mojego przyjaciela usłyszę takie słowa. Zazwyczaj gdy go widziałem, leżał na swoim łóżku w brudnych dresach (mogłem się założyć, że nie wyprał ich przez cały rok studencki), oglądając coś na laptopie i zajadając się czymś, brudząc przy okazji prawie całą swoją twarz. Dlatego nie spodziewałem się usłyszeć od niego coś mądrego w tej sprawie.
 - Ok... - powiedziałem wolno. - A co gdy ja sam tego nie wiem?
 - Podobało Ci się całowanie z kolesiem? - spytała Gabby.
 - Nie wiem...
 - A podobało Ci się całowanie z dziewczyną?
 - Nie wiem...
 Gabby westchnęła cicho, a ja wpatrywałem się w nią uważnie, czekając, aż powie coś więcej. Minęło ledwo kilkanaście sekund, ale nie mogąc wytrzymać tej ciszy, rzuciłem głupio:
 - Czy to jest ten moment, gdy proponujesz, żeby to sprawdzić i zaczniemy się wszyscy całować, bo jeśli tak, to jestem jak najbardziej za.
 Alec prychnął śmiechem pod nosem, a Gabby popatrzyła na mnie jak na idiotę, po czym uderzyła mnie w ramię.
 - Stary, za często się na mnie patrzysz, jak się przebieram, żeby nie być przynajmniej biseksualnym - powiedział Alec z rozbawieniem.
 - Um, wcale tego nie robię - skłamałem.
 - Michael, skup się! - zawołała Gabby.
 Zastanowiłem się nad tym dokładnie, próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz całowałem się z jakąś dziewczyną, bo było to dość dawno.
 - Ok, może... może całując się z dziewczynami, myślałem sobie, że to wcale nie jest takie super, jak wszyscy zawsze mówili i nie rozumiałem, czym się tak ekscytują. To właściwie było dość niezręczne, jak... zdawałem sobie sprawę z każdej mijającej sekundy i cholernie mi się to dłużyło.
 - Ok, a co do kolesi? - spytał Alec z tym nieznacznym uśmiechem na twarzy, jakby wiedział już, co powiem.
 - Co do kolesi... nie pamiętam zbyt wiele, ale... - zamilkłem na chwilę, myśląc nad tym, co powiedzieć, choć podświadomie już od dawna zdawałem sobie sprawę, jaka była moja odpowiedź. - Chyba było lepiej, o wiele lepiej.
 - A teraz powiedz mi, dlaczego nie wypaliło Ci z tą ostatnią dziewczyną, z którą kręciłeś - powiedziała Gabby spokojnym głosem.
 - Przecież wiesz, co się stało. Ubzdurała sobie, że podoba mi się jej przyjaciel i na sam koniec powiedziała mi, że nie ma nic przeciwko, jeśli teraz zacznę się z nim umawiać.
 - Dlaczego tak myślała? - spytał Alec z rozbawieniem.
 Nigdy nie opowiedziałem im dokładniej, co się wydarzyło, dlatego teraz mu wytłumaczyłem:
 - Bo ciągle się na niego patrzyłem i wolałem gadać z nim o wiele bardziej niż z nią, właściwie to częściej się z nim przytulałem i dwa lub trzy razy leżeliśmy razem na łóżku, oglądając film i się tuliliśmy, i... cholera.
 Spojrzałem na nich wielkimi oczami, dopiero teraz uświadamiając sobie, że może jedynym powodem, dla którego zacząłem kręcić się wokół tamtej dziewczyny, było to, że spodobał mi się jej przyjaciel. Jak teraz o tym pomyślę to każda z dziewczyn, z którymi kręciłem, miała gorącego przyjaciela, który spędzał z nami sporo czasu. A jeśli akurat zostawaliśmy we dwójkę, zawsze kończyłem spotkanie szybciej, bo wręcz umierałem z nudów.
 - Gabby, pocałuj mnie.
 - Słucham? - spytała, jakby myślała, że źle mnie usłyszała.
 - Pocałuj mnie, jesteś najlepszą laską na całej uczelni, prawda? Wszyscy tak mówią, więc powinno mi się podobać całowanie z Tobą.
 Alec wyglądał, jakby miał zaraz popłakać się ze śmiechu, obserwując jak przysunąłem się do Gabby, na co ona od razu się odsunęła.
 - Przecież już ustaliliśmy, że nie lubisz całować dziewczyn - powiedziała, opierając dłoń na mojej piersi i próbując mnie od siebie odepchnąć.
 - Może po prostu nie trafiłem na odpowiednią, pocałuj mnie.
 Pochyliłem się nad nią, opierając się dłońmi po obu stronach jej ciała.
 - Michael, nie umyłeś zębów.
 Wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się do niej niewinnie, pochylając się jeszcze bardziej nad nią, a ona pisnęła głośno i zasłoniła swoje usta dłonią.
 - Pocałuj mnie, pocałuj mnie, pocałuj mnie - zacząłem mówić jak najsłodszym głosem, na jaki było mnie stać.
 - Alec, zabierz go ode mnie!
 Spojrzałem w bok na Aleca, który śmiał się głośno i prawie turlał po łóżku obok nas.
 - Proszę, Gabby, to będzie szybkie, po prostu pocałuj mnie - jęknąłem.
 - To jest napaść seksualna - powiedziała z oburzeniem.
 Gabby popchnęła mnie tym razem trochę mocniej, na co automatycznie ugięły się pode mną ręce i opadłem na nią całym moim ciałem.
 - Cholera, Michael, nie mogę oddychać - syknęła, próbując mnie z siebie zepchnąć.
 - To było przeznaczenie, teraz naprawdę musisz mnie pocałować, pocaaaaałuj mnieeee.
 W tym momencie drzwi mojego pokoju otworzyły się i gdy uniosłem wzrok, zobaczyłem bardzo zdziwioną Rose. Żadne z nas nie ruszyło się i przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na siebie nawzajem, aż w końcu moja siostra powiedziała:
 - Um... śniadanie jest już gotowe.
 Po tym jak gdyby nigdy nic wyszła z pokoju, nie zadając żadnych pytań.

*

 Na wieczór umówiliśmy się z Ashtonem na pizzę i teraz siedzieliśmy w czwórkę przy stoliku, czekając na nasze jedzenie. Gabby kopała mnie ciągle po nogach, na co oczywiście odpowiadałem jej tym samym, podczas gdy Ashton wesoło opowiadał nam jakąś historię.
 Gdy tylko zapoznałem go z Gabby i Aleciem, zaczął nadawać jak najęty i nie wyglądał na ani trochę skrępowanego tym, że dopiero co ich poznał. Właściwie nie miałem pojęcia, o czym mówił, bo ciągle zastanawiałem się nad moją wcześniejszą rozmową z przyjaciółmi. Alec i Gabby z zaciekawieniem go słuchali, czasami coś wtrącając, gdy ja ze skupieniem wpatrywałem się w stół. Ashton co jakiś czas podnosił swój telefon ze zmarszczonymi brwiami, a w końcu wcisnął go w moje ręce.
 - Co? - spytałem, patrząc na niego ze zdziwieniem.
 - I tak nie słuchasz tego, co mówię, a Luke ciągle do mnie pisze, odpisz mu - powiedział szybko, zanim wrócił do opowiadania swojej historii.
 Odblokowałem jego telefon, który już otworzony był na wiadomościach i zaśmiałem się cicho, widząc nazwę kontaktu Luke'a. Postanowiłem sprawdzić tylko ostatni SMS, skoro Ashton odpisał mu na wcześniejsze.

 Od: Lucyfer
 Ash, nudzi mi się, poróbmy coś

 Oczywiście nie miałem zamiaru napisać mu, że to ja miałem teraz telefon Ashtona, a nie on i chciałem, żeby myślał tak jak najdłużej się dało. Może przypadkiem uda mi się dowiedzieć o nim czegoś, co sprawi, że wreszcie pozbędę się go z mojego życia.

 Do: Lucyfer
 jestem zajęty, czemu Ci się nudzi? nie jesteś z Rose?

 Chciałem odłożyć telefon na stół, ale Luke odpisał prawie od razu, jakby siedział z komórką w dłoni i tylko czekał na to, aż Ashton się do niego odezwie.

 Od: Lucyfer
 jestem, ale ona uczy się do jakiegoś kursu, który bierze online. pogadałbym z Michaelem, ale nie ma go w domu :-(

 Zmarszczyłem brwi, wpatrując się w nos, który zrobił przy mince i pokręciłem głową z niedowierzaniem, co za idiota.

 Do: Lucyfer
 jakby był w domu, to na pewno nie chciałby z Tobą gadać, daj mu spokój

 Skoro ja nie mogłem namówić go, żeby zostawił mnie w spokoju, może "Ashtonowi" się to uda. Może i Luke nie denerwował mnie już tak bardzo jak na początku i zauważyłem, że czasem mogliśmy normalnie ze sobą porozmawiać, ale teraz miałem inne powody, dla których nie chciałem mieć z nim nic wspólnego.
 Fakt, że miałem ochotę go pocałować, gdy leżeliśmy wtedy razem na moim łóżku, wystarczająco mnie wystraszył, żebym nie chciał już więcej go widzieć. Bo to było tak bardzo złe i nie chodziło mi już nawet o to, że jest kolesiem. 
 Nie mogłem chcieć pocałować chłopaka mojej siostry. A wiedziałem, że im częściej będę go widział, tym trudniej będzie mi przestać o nim myśleć w ten sposób.

 Od: Lucyfer
 co???? przecież sam mówiłeś, że powinienem więcej z nim pogadać. jesteś w domu? mogę do Ciebie przyjść

 Wpatrywałem się chwilę w wiadomość, zastanawiając się, czemu Ashton powiedział mu, żeby więcej ze mną pogadał, nie mogłem się jednak spytać o to Luke'a, skoro odpisywałem mu jako jego przyjaciel.

 Do: Lucyfer
 nie ma mnie w domu, jestem z przyjaciółmi

 Uniosłem na chwilę głowę, spoglądając na trójkę, z którą siedziałem, ale dalej byli zajęci rozmową i nie zwracali nawet uwagi na to, że z nimi nie rozmawiałem. Rozejrzałem się dookoła, mając nadzieję, że zauważę, jak ktoś wreszcie niesie nam naszą pizzę, ale nic z tego. Telefon kolejny raz zawibrował w mojej dłoni, ściągając na siebie z powrotem moją uwagę.

 Od: Lucyfer
 ahahahhahahahahhaha, nie masz innych przyjaciół poza mną i Calumem. z kim jesteś?

 Skrzywiłem się lekko i mimo tego, że wiadomość była skierowana do Ashtona, poczułem się urażony, jakby zwrócił się właśnie do mnie.

 Do: Lucyfer
 z Gabby, Aleciem i Ashtonem

 Wysłałem wiadomość, po czym wytrzeszczyłem oczy na ekran, zdając sobie sprawę z tego, co zrobiłem. Napisałem imię Ashtona zamiast mojego.

 Do: Lucyfer
 to znaczy z Michaelem

Zakląłem pod nosem na moją pomyłkę i przygryzłem nerwowo paznokieć, czekając na odpowiedź Luke'a.

 Od: Lucyfer
 hej, kotku

 Przewróciłem oczami i zablokowałem telefon, po czym odłożyłem go na stół, a Ashton spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
 - Pogadałeś z Lukiem? - spytała Gabby i poruszała znacząco brwiami.
 Zgromiłem ją wzrokiem, a Ashton wyciągnął rękę po swoją komórkę, ale w tym momencie znowu zawibrowała, więc podniosłem ją szybko, zanim mógł ją wziąć.
 - Um, sprawdzę to - powiedziałem, uśmiechając się do niego nieznacznie.
 Ashton pokiwał głową i uśmiechnął się pod nosem, po czym odwrócił się z powrotem w stronę Gabby i Aleca. Dziwne.

 Od: Lucyfer
 powinienem był się wcześniej domyślić, że to Ty, tak bardzo się za mną stęskniłeś?

 Do: Lucyfer
 ani trochę

 - Co Ty robisz?
  Podskoczyłem na miejscu, gdy nagle usłyszałem głośny głos Aleca i spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
 - Przestań pisać i pogadaj z nami.
 Wow, przeważnie mówiliśmy to właśnie do niego, a skoro teraz on powiedział to do mnie, to znaczyło, że powinienem już odłożyć telefon. Zresztą nie chciałem nawet pisać z Lukiem, to Ashton mnie zmusił...
 Oddałem komórkę Ashtonowi, który miał na twarzy głupkowaty uśmieszek, gdy na mnie spoglądał, ale nie miałem pojęcia, o co mu chodziło.
 - Daj mu spokój, Alec, flirtował ze swoim ukochanym - dodała Gabby, uderzając go lekko w ramię.
 Wytrzeszczyłem na nią oczy, nie mogąc uwierzyć, że powiedziała coś takiego przy Ashtonie, który zresztą zaczął się śmiać po jej słowach. Chyba myślał, że żartowała, ale wiedziałem, że mówiła poważnie. Choć oczywiście nie mogła być bardziej w błędzie.
- Pizza! - zawołałem głupio, gdy kelnerka podeszła do naszego stolika i uśmiechnęła się do mnie nieznacznie, widząc moje podekscytowanie.
 Każdy z nas nałożył sobie na talerz po kawałku oprócz Ashtona, który robił coś na swoim telefonie. Kątem oka spoglądałem na niego, zastanawiając się, czy pisał właśnie z Lukiem i czy przeczytał naszą rozmowę.
 - Luke tu przyjdzie - powiedział w końcu, chowając komórkę do kieszeni. - Nie macie nic przeciwko, prawda?
 Prawie wyplułem pizzę, którą miałem właśnie w ustach, gdy to usłyszałem. Alec wzruszył ramionami, dając mu znać, że było mu wszystko jedno, a Gabby szybko zapewniła go, że chętnie spędzimy z nimi czas.
 Wychodziło na to, że tylko ja miałem coś przeciwko, ale nie miałem nic do powiedzenia w tej sprawie, bo wiedziałem, że i tak to zignorują. Skrzywiłem się lekko i osunąłem bardziej na moim krześle.
 Nie chciałem widzieć już Luke'a w ogóle, a spotkam go jeszcze szybciej niż się spodziewałem. Tylko tego mi teraz brakowało...


*

w następnym rozdziale będzie dużo Luke'a, obiecuję!

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)

czwartek, 5 marca 2015

10.

 Wreszcie nadszedł dzień, w którym mieli przyjechać Gabby i Alec, od rana nie mogłem się już doczekać, aż ich zobaczę i prawie skakałem z podekscytowania. Mama nawet zaczęła się o mnie martwić i co chwilę pytała mnie, czy nie mam gorączki albo czy coś mnie nie boli. Jakby nie mogła zrozumieć, że nie widziałem moich przyjaciół prawie miesiąc i cholernie się za nimi stęskniłem. Przyzwyczaiłem się do tego, że w akademiku widzieliśmy się codziennie, dlatego dziwne było mi nie widzieć ich tyle czasu. Mimo tego jak czasem potrafili działać mi na nerwy.
 Sprawdziłem godzinę kolejny raz i tym razem zobaczyłem na ekranie wreszcie te cyferki, na które tak czekałem. Ich pociąg powinien przyjechać tu za 10 minut, więc mogłem już wyjść z domu i pojechać po nich na stację. Zbiegłem po schodach do przedpokoju, gdzie szybko włożyłem buty i upewniłem się, że nie wyląduję twarzą na chodniku przez niezawiązane sznurówki (taa, zdarzyło mi się to więcej razy niż chciałbym przyznać). Krzyknąłem ze strachu, gdy Rose nagle wystawiła głowę zza framugi drzwi kuchni, powodując, że serce prawie podskoczyło mi do gardła. Byłem pewien, że w domu nie było nikogo oprócz mnie.
 - Gdzie idziesz, Mikey? - spytała, unosząc pytająco brew.
 - Odebrać Gabby i Aleca ze stacji.
 Twarz Rose od razu się rozjaśniła i wiedziałem, co to znaczyło. Chciała pojechać ze mną. Gabby i Rose miały tę dziwną obsesję na swoim punkcie, mimo tego, że nigdy wcześniej się nie widziały ani ze sobą nie rozmawiały. Właściwie mogłem zabrać moją siostrę ze sobą, w końcu będę miał jeszcze dużo czasu, żeby porozmawiać z moimi przyjaciółmi na osobności.
 - Tak, ok, możesz pojechać ze mną - powiedziałem, zanim zdążyła się odezwać.
 Rose uśmiechnęła się szeroko, a moja mina szybko zbladła, gdy odwróciła się za siebie i powiedziała:
 - Luke, chodź, pojedziemy z Michaelem po jego przyjaciół.
 Kurwa, jego nie zapraszałem na tę wycieczkę. Nie chciałem go widzieć, unikałem go, jak tylko mogłem od tego czasu, gdy jego twarz znalazła się zdecydowanie za blisko mojej, co mi się ani trochę nie podobało. Nic a nic. Wcale.
 Otworzyłem drzwi, chcąc szybko wyjść z domu i pojechać bez nich mimo tego, że właśnie pozwoliłem Rose jechać. Na pewno nie zrobiłbym tego, gdybym wiedział, że Luke tutaj jest. Właściwie powinienem był przypuszczać, że będzie w moim domu. Ledwo co go opuszczał, co zdecydowanie utrudniało mi unikanie go, ale póki co dawałem jakoś radę. Do tego pieprzonego momentu, gdy moja cudowna siostra pomyślała, że dobrym pomysłem będzie, jeśli całą trójką wpakujemy się do samochodu.
 - Mikey, co robisz? - spytała Rose ze zdziwieniem, gdy byłem już jedną stopą na zewnątrz.
 Podeszła bliżej mnie i nachyliła się, żeby złapać swoje sandały, które szybko założyła, a wtedy Luke wyszedł z kuchni. Widziałem kątem oka, jak szedł w naszą stronę, ale uparcie wpatrywałem się w Rose, udając, że go nie dostrzegam.
 - Um, wiesz co, to nie jest dobry pomysł, pewnie mają dużo toreb czy coś i nie będzie zbytnio miejsca...
 - Mamy ogromny bagażnik - powiedziała Rose, patrząc na mnie jak na największego idiotę na świecie.
 Zacisnąłem usta w linię, nie wiedząc, co na to odpowiedzieć i jak mogę się z tego wyplątać. Czułem na sobie wzrok Luke'a, przez co jeszcze ciężej było mi się skupić na czymkolwiek i jedyną myślą w mojej głowie było teraz to, czy moje włosy wyglądały ok. Co do cholery było ze mną ostatnio nie tak, kurwa, naprawdę musiałem pogadać z Gabby albo Aleciem.
 - Ok, jedziemy? - spytał Luke po chwili, gdy dalej nie ruszyłem się z mojego miejsca, blokując im wyjście z domu.
 Uparcie nie patrząc w jego stronę, wyszedłem na zewnątrz i otworzyłem samochód. Zająłem miejsce za kierownicą, a Rose na szczęście usiadła obok mnie, za to Luke rozwalił się wygodnie na tyle, co widziałem dzięki lusterku. Przewróciłem oczami, przekręcając kluczyk w stacyjce i powoli wyjechałem z podjazdu.
 - Nie mogę się doczekać, jak poznam Gabby i Aleca - powiedziała Rose z podekscytowaniem.
 - Gabby? - powtórzył po niej Luke. - To Twoja dziewczyna, prawda Michael?
 Wiedziałem, że zrobił to specjalnie. W końcu to właśnie powiedziałem moim znajomym z liceum i jak widać Luke nie chciał dać mi o tym zapomnieć. Ten kutas.
 - Um, nie, to jego przyjaciółka... Chyba, że o czymś nie wiem... Mikey?
 - Gabby i ja? - spytałem, po czym zaśmiałem się lekko. - Nigdy w życiu.
 Bo nie miałem u niej już żadnych szans, po tym jak zacząłem całować jakiegoś kolesia na jej oczach, mimo tego, że próbowała mnie poderwać. Wciąż nad tym ubolewałem.
 - Och, musiało mi się coś pomylić - powiedział Luke niepewnie.
 Kurwa, naprawdę niezły był z niego aktor, bo prawie sam mu uwierzyłem. Miałem ochotę uderzyć go w twarz, a później złapać ją w moje dłonie i go pocało... Nie, nie, nie... Zapomnijmy o tym, wcale tak nie pomyślałem. Nie mogłem tak pomyśleć.
 - Przecież wiesz, że Mikey nigdy nie miał dziewczyny - dodała Rose z rozbawieniem.
 Bardzo zabawne. Naprawdę. Pośmiejmy się wszyscy z tego, jakim byłem frajerem.
 - Ok, jesteśmy na miejscu! - zawołałem, zatrzymując się na parkingu obok stacji.
 Wysiedliśmy wszyscy z samochodu i zanim Luke albo Rose zdążyli się ruszyć, ja byłem już w połowie drogi na przystanek, na którym miał zatrzymać się pociąg. Sprawdziłem godzinę na telefonie i była już minuta po godzinie przyjazdu, więc nie byłem pewien, czy moi przyjaciele już tutaj byli, czy pociąg się spóźni.
 Wtedy usłyszałem głośny głos, którego nie mógłbym pomylić z nikim innym i Gabby biegła już w moją stronę. Alec szedł wolno za nią, uśmiechając się szeroko w moją stronę i machając ręką wysoko w powietrzu, jakby myślał, że nie mogłem go zauważyć i musiał zwrócić na siebie moją uwagę.
 Wyciągnąłem przed siebie ręce, gdy Gabby znalazła się już blisko mnie, mając zamiar ją przytulić, ale ona wyminęła mnie. Alec zaczął się śmiać jak idiota, a ja odwróciłem się za siebie, żeby zobaczyć, jak Gabby ściskała moją siostrę. Wow, ok, co za miłe powitanie.
 - Hej, stary - zawołał Alec i przyciągnął mnie ramieniem do siebie.
 Przynajmniej na niego mogłem jeszcze liczyć. Przytuliłem go mocno i zaczęliśmy bujać się z nogi na nogę, co musiało wyglądać dość głupio. Gdy go puściłem, podeszła do mnie Gabby i oplotła mnie ramionami w talii, chowając głowę w materiale mojej koszulki.
 - Spadaj, Gabby - mruknąłem z niezadowoleniem. - Nie zapomnę Ci tego.
 - Przepraszam - powiedziała, śmiejąc się pod nosem. - Po prostu nie mogłam się doczekać, aż poznam Twoją siostrę.
 - A to kto? - spytał Alec, pokazując palcem na Luke'a.
 Zaśmiałem się cicho, bo było to typowe zachowanie dla Aleca, Gabby za to rzuciła mu karcące spojrzenie, po czym popatrzyła w kierunku, którym pokazywał. 
 Luke nie wyglądał na ani trochę skrępowanego tym, że uwaga cała naszej grupy skupiona była teraz na nim i tylko uśmiechnął się tym pewnym siebie uśmieszkiem. Gabby spojrzała szybko na mnie, robiąc wielkie oczy, po czym zrobiła kilka kroków bliżej w stronę Luke'a i Rose.
 - Och, więc Ty jesteś Luke - powiedziała, uważnie mu się przyglądając. - Dużo o Tobie słyszałam.
 Rose zmarszczyła brwi ze zdziwieniem, a Luke wyglądał na mile zaskoczonego.
 - Mam nadzieję, że same dobre rzeczy.
 - Niezupełnie - odpowiedziała Gabby, na co Luke skrzywił się lekko.
 - Ok, super, fajnie się gadało - wtrącił Alec, podchodząc bliżej i ciągnąc swoją torbę za sobą po ziemi. - Ale możemy już iść?
 - Ten idiota to Alec - powiedziała Gabby i kiwnęła głową w jego stronę. - Ja jestem Gabby, moralne wsparcie Michaela.
 Rose wyglądała, jakby poważnie myślała nad tym, co powiedziała Gabby, nawet gdy zaczęliśmy już iść w stronę samochodu, a ja targałem ciężką torbę mojej przyjaciółki, gdy ona praktycznie wieszała się na moim ramieniu.
 - Co? - powiedziałem w końcu do Rose, widząc, że coś jej nie pasuje w tym wszystkim.
 - Czy przyjazd Gabby i Alec ma coś wspólnego z tym, co się stało na imprezie Luke'a? - spytała cicho, choć byłem całkiem pewien, że Gabby też to usłyszała.
 Zamrugałem kilka razy, patrząc na Rose i zastanawiając się jakim cudem doszła do tego wniosku. Nie mówiąc już o tym, że miała rację.
 - Um, co?
 - No wiesz Gabby powiedziała, że jest Twoim moralnym wsparciem, więc zaczęłam się zastanawiać, czy właśnie dlatego przyjechała, żeby Ci z czymś pomóc, więc może chodzi o...
 Zaśmiałem się sztucznie, przerywając jej, zanim mogła dokończyć swoją wypowiedź. Cholera, Rose była mądrzejsza niż przypuszczałem.
 - Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku, nie musisz się o nic martwić - odpowiedziałem, uśmiechając się w jej stronę.
 Gabby prychnęła cicho pod nosem, nie wyglądało jednak na to, żeby Rose ją usłyszała i z niepewną miną pokiwała lekko głową. Szturchnąłem Gabby lekko łokciem w bok, żeby się nie odzywała i na szczęście doszliśmy już do samochodu. Gdy tylko go otworzyłem, Alec i Gabby wpakowali się do środka, zostawiając mnie ze swoimi torbami, a Rose zajęła miejsce z przodu tak jak wcześniej.
 Luke i ja w tym samym czasie schyliliśmy się po torby i uderzyłem czołem o jego głowę, po czym wylądowałem tyłkiem na betonie. Luke zaśmiał się głośno, a ja pierwszy raz od dwóch dni spojrzałem mu w oczy, czego szybko pożałowałem, gdy poczułem jakby serce podeszło mi do gardła.
 - Pomogę Ci - powiedział, wyciągając rękę w moją stronę.
 Pokręciłem szybko głową, zbierając się niezbyt zgrabnie z ziemi i tym razem udało mi się złapać pasek do torby Gabby. Schowałem ją szybko do bagażnika, a zanim mogłem sięgnąć po tą która należała do Aleca, Luke wrzucił ją do auta.
 Potem minął mnie, ocierając się niby przypadkiem swoim ramieniem o moje i wsiadł do środka. Naprawdę potrzebowałem pogadać z Gabby i najlepiej opowiedzieć też o całej sprawie Alecowi. Wiedziałem jednak, że przez moją siostrę nie będę miał do tego zbyt szybko okazji.

*

 Tak jak myślałem, Rose nadawała ciągle z Gabby o jakichś sprawach, które nic mnie nie obchodziły, Luke od czasu do czasu dołączał do ich rozmowy, za to Alec wpatrywał się w swój telefon, udając, że jest zajęty.
 Wyszedłem do kuchni i nalałem sobie szklankę wody, żeby znaleźć sobie na chwilę jakiejś zajęcie, które pomoże mi uniknąć ciągłej gadaniny mojej siostry i mojej przyjaciółki. Uwielbiałem je obie, ale niekoniecznie, gdy były razem.
 - Michael.
 Zachłysnąłem się, gdy nagle usłyszałem głos mojej mamy, bo nie zauważyłem nawet, gdy weszła do kuchni.
 - Alec będzie spał u Ciebie w pokoju, a Gabby będzie u Rose.
 - Co? Dlaczego? - spytałem ze zdziwieniem.
 Mama uniosła brwi, a gdy ja dalej nie miałem pojęcia, o co jej chodziło, westchnęła głośno i popatrzyła na mnie wzrokiem, który mówił: "za jakie grzechy mnie to spotkało".
 - Nie wiem, co będziecie robić w nocy w pokoju - powiedziała, na co miałem ochotę głośno się zaśmiać.
 Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia i moje dziwne myśli, nie musiała się raczej martwić o to, że mógłbym robić coś akurat z Gabby.
 - Ok - odpowiedziałem tylko i pokiwałem głową, woląc nie mówić nic więcej.
 - Wiem, że jesteś już dorosły, ale... - zaczęła, po czym przerwała i zmarszczyła nieznacznie nos.
 - Nic więcej nie mów, mamo! - zawołałem, wyciągając przed siebie dłoń. - Rozumiem.
 Ona uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością, poklepała mnie po ramieniu i wyszła z kuchni. Ok, to było dziwne.
 Dopiłem moją wodę, po czym odstawiłem szklankę do umywalki i wróciłem do salonu. Ty razem Luke mówił o czymś, Rose i Gabby go słuchały, o dziwo nawet Alec wyglądał na zainteresowanego, a jego telefon leżał na stole.
 - ... wtedy wskoczyła na stół i zaczęła tańczyć, jej chłopak próbował ją stamtąd zdjąć, a ona chciała mu uciec i tym sposobem poleciała na podłogę.
 - Luke opowiada nam o tej pijanej lasce na jego urodzinach - powiedziała szybko Gabby w moją stronę, upewniając się, że wiem, co się dzieje.
 - Och, ok... - mruknąłem.
 - Było o wiele więcej pijanych osób - dodała Rose, spoglądając w moją stronę. - Michael był naprawdę najebany.
 - Jak na każdej imprezie - powiedział Alec, wzruszając ramionami.
 - Nie przesadzaj, potrafię zachować umiar.
 Rose, Gabby i Alec spojrzeli na mnie z niedowierzaniem, a Luke wyglądał na zdezorientowanego, widząc ich znaczące spojrzenia.
 - Michael zawsze jest pijany na imprezie - wytłumaczyła Gabby Luke'owi. - I często robi dość głupie rzeczy.
 - Co kończy się tym, że później mamy obrzygany pokój - dokończył Alec, krzywiąc się.
 Zaśmiałem się cicho, uśmiechając się do niego niewinnie i założyłem mu rękę na ramiona, na co ten posłał mi niezadowolone spojrzenie. Wcale nie wymiotowałem aż tak często i przeważnie starałem się po sobie posprzątać... Nie zawsze jednak mi to wychodziło i czasem Alec musiał mi pomóc, co jak widać miał mi trochę za złe.
 - Ok, słyszałem już parę historii od jego rodziców i sam widziałem, co robił u mnie, ale nie wiedziałem, że on zawsze tak szaleje - powiedział Luke, spoglądając w moją stronę i widziałem, jak jego wzrok skupił się na mojej ręce, która wciąż leżała na ramionach Aleca.
 - Raczej zawsze - powiedziała Gabby, kiwając głową.
 Zmieniłem temat, pytając Aleca i Gabby o to, co działo się u nich przed przyjazdem tutaj, mimo tego, że wiedziałem o tym właściwie wszystko. Po prostu chciałem ściągnąć uwagę wszystkich ze mnie i tego, jak to potrafiłem najebać się jak idiota.
 Alec powiedział tylko, że nic szczególnego nie robił, oprócz denerwowania swojego młodszego brata i wyjadania wszystkiego jedzenia z lodówki. Gabby za to wzruszyła ramionami, mówiąc, że sama była na kilku imprezach i poznała dużo nowych ludzi.
 - Chciałaś powiedzieć dużo kolesi - podpowiedział jej Alec.
 Rose zaśmiała się cicho, widząc jak Gabby uśmiechnęła się nieznacznie, wzruszając ramionami kolejny raz.
 - Może.
 - Zaliczyłaś kogoś? - spytał Alec, ruszając znacząco brwiami.
 - W przeciwieństwie do Michaela nie szalałam, aż tak bardzo - odpowiedziała, na co wytrzeszczyłem na nią oczy.
 Alec spojrzał na mnie, czekając, aż wyjaśnię mu, co Gabby miała na myśli. Czułem, jakbym nie mógł wykrztusić z siebie w tym momencie ani słowa. Planowałem w końcu powiedzieć Alecowi o tym, że całowałem się z kolesiem... a nawet dwoma i byłem ostatnio dość zagubiony, ale na pewno nie teraz w towarzystwie tylu innych osób.
 - Michael całował się na moich urodzinach z naprawdę fajną laską - powiedział Luke po chwili.
 Rose wyglądała na zdezorientowaną, po czym pokiwała niepewnie głową, a na sam koniec uderzyła go lekko w ramię, jakby zdała sobie sprawę z tego, że właśnie tak powinna zrobić, słysząc, że jej chłopak nazwał jakąś dziewczynę "fajną laską".
 Gabby przygryzła paznokieć i uśmiechnęła się do mnie z poczuciem winy, chyba zdając sobie sprawę z tego, że Alec nic jeszcze nie wiedział i nie powinna była tego mówić. Prawdopodobnie robiłem z tego większą sprawę niż musiałem, ale to nie był dobry moment na tę rozmowę.
 - Nie chwaliłeś się, stary - powiedział Alec, popychając mnie lekko.
 Zaśmiałem się cicho i zabrałem rękę z jego ramion, mówiąc mu, że nie było nawet o czym mówić, bo ledwo co pamiętałem ten wieczór. Popatrzyłem na Luke'a, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnąłem się do niego z wdzięcznością.
Po tym na szczęście Gabby zmieniła temat, gadając o jakichś głupotach, jak czy widzieliśmy ostatni odcinek jakiegoś serialu, który oglądała i mimo tego, że nikt z nas go nie znał, zaczęła opowiadać z wielkimi emocjami o tym, co się tam wydarzyło. Przez cały ten czas czułem na sobie wzrok Luke'a, ale udawałem, że tego nie zauważam.
 - Muszę się już zbierać - oznajmił, wstając z kanapy, na co Rose od razu zrobiła to samo.
 - Och, szkoda - mruknęła Gabby i zrobiła smutną minę.
 - Zobaczysz go jeszcze wiele razy, ciągle tutaj siedzi - burknąłem cicho, tak żeby tylko ona mnie usłyszała.
 Luke posłał szeroki uśmiech w jej stronę, po czym pożegnał się z moimi przyjaciółmi. Rose wyszła już do przedpokoju, a gdy spojrzałem na Luke'a, powiedział do mnie:
 - Do zobaczenia jutro, kotku.
 Zacisnąłem mocno szczękę, a Gabby zasłoniła usta dłonią, spoglądając w moją stronę wielkimi oczami. Alec mruknął cicho coś, co brzmiało jak "co do cholery", po czym podniósł się z kanapy, mówiąc, że musi iść do łazienki.
 Wiedziałem, że Gabby tylko czekała na ten moment, gdy zostaniemy w pokoju sami, a wtedy złapała mnie mocno za nadgarstek, prawie skacząc na swoim miejscu z podekscytowania.
 - Słodki ten Luke i totalnie w Tobie zakochany.
 - Co? - spytałem i prychnąłem pod nosem. - Gabby, czasem jak coś powiesz, to naprawdę...
 - Widziałeś, w jaki sposób na Ciebie patrzył?! - zawołała z oburzeniem. - Mówię serio.
 - To chłopak mojej siostry - odpowiedziałem, przewracając oczami. - Jeśli jest w kimś zakochany, to właśnie w niej, mądralo.
 Gabby westchnęła głośno, wyglądając, jakby nie mogła uwierzyć w moją głupotę, po czym powiedziała coś takiego, że przez następne kilka minut kaszlałem szaleńczo, po tym jak zakrztusiłem się śliną.
 - Ok, w takim razie chce Cię przelecieć.

*

ugh, nie lubię tego rozdziału, kolejny będzie ciekawszy!

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)