sobota, 27 czerwca 2015

27.

przed przeczytaniem tego sprawdźcie, czy przeczytałyście 26., bo dodaję te rozdziały dwa dni pod rząd

*

 Stukałem nerwowo palcami o szafkę przy moim łóżku, skupiając całą moją uwagę na dźwięku połączenia w telefonie. Mimo tego, że skończył się dopiero drugi sygnał, miałem wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim usłyszałem po drugiej stronie:
 - Co tym razem zrobiłeś, Mike?
 - Dlaczego myślisz, że coś zrobiłem? - spytałem szybko.
 Może po prostu chciałem porozmawiać z moją najlepszą, najukochańszą przyjaciółką. Nie mogła o tym pomyśleć? Ta... Gabby znała mnie za dobrze, żeby nie domyślić się, o co naprawdę chodziło.
 - Jest ósma rano, godzina o której normalnie teraz byś spał, biorąc pod uwagę, że masz wakacje, a skoro nie śpisz i do mnie dzwonisz, to znaczy, że coś cię męczy - wyjaśniła, miałem już jej na to odpowiedzieć, ale jakby wiedziała dokładnie, co powiem, dodała: - A to, że ty coś zjebałeś jest oczywiste.
 Mruknąłem pod nosem z niezadowoleniem, nie chcąc przyznać jej, że prawdopodobnie miała rację. Nie poszedłem w ogóle spać, bo ciągle myślałem o tym, co wyznał mi Luke i jak bardzo idiotyczna była moja odpowiedź. I ciągle odgrywałem sobie w głowie to, w jak niezręczny sposób się pożegnaliśmy, bo choć Luke próbował zachowywać się, jakby nic się nie stało, to nie do końca mu to wychodziło, a moje milczenie tym bardziej mu w tym nie pomagało. Ale bałem się, że jeśli tylko coś powiem, to będzie to jeszcze gorsze od mojej wcześniejszej wypowiedzi.
 - Michael, jesteś tam?
 Wziąłem głęboki oddech i pokiwałem nieznacznie głową, choć nie mogła tego zobaczyć. Wiedziałem, że Gabby pewnie będzie trochę rozpaczać, gdy opowiem jej o wszystkim, ale miałem nadzieję, że oprócz tego też jakoś mi pomoże.
 - Luke powiedział, że mnie kocha - wyrzuciłem z siebie szybko.
 - O mój... wow, to świetnie! Tak bardzo się cieszę, moja ulubiona para, nie wierzę... - zaczęła mówić z podekscytowaniem i wiedziałem, że w tym momencie na jej twarzy znajduje się wielki uśmiech. - Czekaj, w takim razie nie rozumiem, w czym jest problem? - spytała, brzmiąc bardziej na zdezorientowaną.
 Na krótki moment zapadła między nami cisza, a ja skrzywiłem się lekko, wyobrażając sobie, jak Gabby łączy to sobie wszystko w głowie.
 - Co na to odpowiedziałeś, Michael...
 - To fajnie - wymamrotałem cicho, palcami ciągnąc za sznurek od moich dresów.
 - Co? - spytała ze zdziwieniem. - Właśnie ktoś wszedł do twojego pokoju i powiedziałeś to do nich czy...
 - To mu powiedziałem... że to fajnie - powtórzyłem i naprawdę cieszyłem się, że przeprowadzaliśmy tę rozmowę przez telefon, bo nie mogła zobaczyć moich czerwonych policzków ani uderzyć mnie po głowie.
 - Żartujesz sobie, prawda? Wcale tego nie zrobiłeś - odpowiedziała i zaśmiała się nieznacznie, jakby doskonale zdawała sobie już sprawę z tego, że właśnie tak było, ale jednak liczyła jeszcze na to, że jednak nie mogłem tego zrobić.
 - Nie, Gabby, cholera, serio to powiedziałem, Alec ma rację, jestem głupszy niż na to wyglądam - rzuciłem z niezadowoleniem i opadłem plecami na materac, wlepiając wzrok w sufit.
 - Hej, przestań! - zawołała. - Wiesz, że Alec nie mówi tego na serio i czasami potrafisz robić naprawdę durne rzeczy, ale... - zamilkła na chwilę i prychnąłem pod nosem, bo nawet nie wiedziała, jak dokończyć to zdanie. - Wiesz, Mike, myślałam, że najbardziej niezręczne jest, gdy ludzie na 'kocham cię' odpowiadają 'dziękuję', ale chyba jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś powiedział, że to fajnie...
 Byłem pewien, że w obu tych wypadkach byłoby to równie głupie z mojej strony, ale może wtedy wyszłoby to trochę... mniej chłodno? Chyba naprawdę byłem już skończonym przypadkiem, skoro zastanawiałem się, która chujowa odpowiedź na wyznanie miłości była trochę mniej gorsza.
 - Dlaczego to powiedziałeś?
 Sam ciągle zadawałem sobie to pytanie, ale nie miałem pojęcia, co mnie do tego skłoniło. Przecież nie mogłem nawet przez sekundę pomyśleć, że to była prawidłowa rzecz do zrobienia.
 - Nie wiem, ja... spanikowałem i on czekał, aż jakoś zareaguję... nie wiedziałem, co zrobić... te słowa nagle jakoś same wyszły z moich ust - zacząłem się niezgrabnie tłumaczyć.
 - Mogłeś go po prostu pocałować, to byłoby zdecydowanie lepsze, nawet jeśli nie odpowiedziałbyś mu tym samym - mruknęła Gabby cichym, kojącym głosem.
 Spodziewałem się, że będzie bardziej oburzona, ale właściwie było zupełnie inaczej. Na początku trochę tak brzmiała, jednak musiała zauważyć po sposobie w jaki mówiłem, że naprawdę się o to obwiniam. Miałem nadzieję, że nie spierdoliłem przez to wszystkiego, tyle że Luke nawet nie pisał do mnie, po tym jak się rozstaliśmy. A normalnie zawsze to robił.
 - Może, mhm, masz rację.
 - Michael - zaczęła spokojnie i już bałem się, co powie dalej. - Dlaczego nie powiedziałeś mu tego samego?
 Wiedziałem, że o to spyta, właśnie na to pytanie nie chciałem jej odpowiadać. Myślałem o tym naprawdę długo i tak ciężko było mi pozbierać moje myśli razem w jakąś logiczną całość.
 - Nie wiem, czy go kocham - powiedziałem w końcu i zamknąłem oczy. - Nie wiem, co do niego czuję.
 - Jesteś pewien, że właśnie o to chodzi?
 Zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem, zastanawiając się, co chciała mi przez to zasugerować. Oczywiście, że właśnie o to chodziło, jaki mógłby być inny powód, dla którego miałbym sabotować swój własny związek?
 - Co masz na myśli? - spytałem niezbyt chętnie. - Jeśli to nie dlatego, to niby o co innego może mi chodzić?
 Liczyłem raczej na to, że Gabby po prostu doradzi mi, co mam teraz zrobić z całą tą sytuacją, a nie że zacznie analizować moje zachowanie. Najważniejsze dla mnie było, żebym jakoś to wszystko odkręcił i to najlepiej jak najszybciej.
 - Po prostu zastanawiałam się, czy może to nie przez Rose...
 Otworzyłem od razu oczy, gdy tylko to usłyszałem i na krótki moment wstrzymałem oddech. Nie, to nie było w ogóle związane z moją siostrą, Gabby nie wiedziała, o czym mówi.
 - Bzdura - mruknąłem, a ona westchnęła cicho, a żeby trochę zmienić temat, dodałem: - Ale nie wiem, co teraz zrobić, wszystko tym spierdoliłem.
 - Co się stało po tym, jak to powiedziałeś?
 - Siedzieliśmy w niekomfortowej ciszy przez jeszcze kilka minut, później Luke zaczął gadać o czymś bez sensu i mimo tego, że ledwo co wyszliśmy, odprowadził mnie dość blisko domu, a na pożegnanie poklepał mnie po plecach.
 Gabby chyba nie mogła się powstrzymać, bo prychnęła cicho śmiechem, ale szybko umilkła, jakby zdała sobie sprawę z tego, że nie powinna tego robić. Sam na pewno bym się śmiał, gdyby nie chodziło o mnie.
 - Wow, poklepał cię po plecach, jest naprawdę źle - skomentowała, tyle że już doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
 - Naprawdę mnie pocieszyłaś, Gabby - zakpiłem.
 - Od tego właśnie mnie masz - rzuciła na to, próbując choć trochę poprawić mi humor. - Musisz wyjaśnić Luke'owi, że nie jesteś pewien, co czujesz, na pewno to zrozumie. Zresztą znacie się krótko, więc to nic dziwnego, że jeszcze nie jesteś na tym etapie, wiesz? To, że on właśnie tak czuje, nie znaczy, że ty też powinieneś, po prostu musisz mu to delikatnie wytłumaczyć.
 Właściwie nie miałem chyba innego wyjścia, bo nie mogłem po prostu powiedzieć mu, że go kocham, skoro nie byłem pewien, czy właśnie tak było. Ale chciałem naprawdę ominąć ten moment z mówieniem mu, że moje uczucia do niego mogą być trochę słabsze.
 - No nie wiem, to brzmi dość... nieprzyjemnie - powiedziałem w końcu.
 - Nieprzyjemnie brzmi "to fajnie" - wtrąciła, na co zacisnąłem usta w cienką linię. - Ale tego już nie cofniesz, także nie pozostaje ci nic innego jak mu to wyjaśnić. Taa, raczej nie chciałby usłyszeć właśnie tego, ale będzie wdzięczny, że jesteś szczery.
 Na samą myśl o przeprowadzeniu z nim takiej rozmowy miałem ochotę schować się pod kołdrę i nigdy już stamtąd nie wychodzić, ale wiedziałem, że Gabby miała rację. Luke pewnie musiał się teraz czuć okropnie przez moje zachowanie, choć nie chciałem celowo go zranić, ale chyba właśnie to zrobiłem. I musiałem mu się teraz z tego wytłumaczyć.
 - Ok... - mruknąłem niepewnie. - Pogadam z nim.
 - Jak najszybciej - dodała od razu, doskonale wiedząc, że ze stresu będę próbował to odłożyć.
 - Napiszę do niego i się z nim umówię - zapewniłem ją i uśmiechnąłem się nieznacznie, czując się trochę lepiej, że o tym z nią porozmawiałem. - Dzięki, Gabby, nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Kocham cię.
 - To fajnie - odpowiedziała żartobliwym tonem.
 Otworzyłem szeroko usta i zmarszczyłem nos z niezadowoleniem, po czym burknąłem:
 - Jesteś okropna.
 Usłyszałem jeszcze, jak zaśmiała się cicho i nie czekając na jej odpowiedź, szybko się rozłączyłem.

*

 Tak jak powiedziałem Gabby, kilka godzin później napisałem do Luke'a i chciałem się z nim spotkać wieczorem, ale przypomniał mi, że przecież jest dzisiaj impreza u Ashtona. O czym kompletnie zapomniałem, choć rzeczywiście Ashton mówił mi o domówce, gdy u niego byłem, a wcześniej nawet wspominał o tym, gdy ze sobą esemesowaliśmy. Podobno co roku robił imprezę na zakończenie wakacji i choć zostały jeszcze trzy dni do ich oficjalnego końca, robił ją już teraz, bo wiedział, że niektórzy będą musieli wyjechać dzień lub dwa wcześniej do swoich szkół.
 Z jednej strony czułem ulgę, bo miałem więcej czasu na przemyślenie sobie wszystkiego, co powiem, ale z drugiej wiedziałem, że lepiej byłoby, gdybym wyjaśnił to jak najszybciej. Ale u Ashtona nie bardzo mogliśmy pogadać, bo moja siostra też tam była, a na dodatek praktycznie nie odstępowała mnie na krok.
 Nalałem sobie kolejnego drinka i od razu wziąłem kilka dużych łyków z plastikowego kubka w mojej dłoni. Pierdolić to, skoro według wszystkich zawsze tak bardzo upijałem się na imprezach, to dzisiaj tym bardziej miałem powód, żeby to zrobić. Świadomość, że Luke był gdzieś tutaj w tym domu, ale nie mogłem pójść z nim posiedzieć, była dość dołująca.
 Widziałem go wcześniej przez krótki moment i pomachał do nas niezręcznie, na co Rose zrobiła niezadowoloną minę, a ja prychnąłem pod nosem, żeby nie nabrała podejrzeń, a jednocześnie kiwnąłem ledwo zauważalnie głową. Gdy moja siostra na chwilę odwróciła wzrok, Luke uśmiechnął się do mnie nieznacznie, a ja przygryzłem wargę, przesuwając wzrokiem po całej jego sylwetce. Oczywiście, że musiał wyglądać cholernie dobrze, jakbym mało miał teraz problemów na głowie.
 Póki co nie bardzo podobała mi się ta impreza, bo choć było dużo alkoholu i dużo ludzi, czyli to co lubiłem, miałem beznadziejny humor. Rose też nie wyglądała, jakby zbyt dobrze się bawiła i na dodatek co chwilę rozglądała się nerwowo na boki.
 - Co z tobą? - wymamrotałem niezbyt wyraźnym głosem.
 Może to było trochę więcej niż kilka drinków, tak jak mi się wydawało, ale mało mnie to teraz obchodziło. Odchyliłem głowę do tyłu i wlałem w siebie na raz połowę zawartości kubka, a Rose odpowiedziała:
 - Trochę się boję wpaść na Ashtona, nie gadałam z nim, od kiedy powiedziałeś mi, że on... no wiesz.
 Ach no tak, kolejna rzecz, którą spierdoliłem i wywołałem niezręczną atmosferę.
 - Ashton na pewno boi się bardziej, to jak z pająkami, wydaje ci się, że są takie straszne, ale naprawdę to one boją się ciebie bardziej niż ty ich - powiedziałem, kiwając entuzjastycznie głową, czując się dumnym z siebie, że wpadłem na coś takiego.
 Rose zmarszczyła nieznacznie nos i spojrzała na kubek, do którego już nalewałem sobie nową porcję alkoholu.
 - Jesteś nieźle najebany, Mikey - mruknęła. - Może trochę przystopuj.
 - Nnnnnieee - odpowiedziałem wolno i uśmiechnąłem się do niej wesoło, po czym znowu zabrałem się do picia.
 Szumiało mi już trochę w głowie, ale dzięki temu nie myślałem tyle o tym, co zrobiłem wcześniejszego dnia. Chciałem się trochę odprężyć, zapomnieć na chwilę o moich problemach, ale po kilku następnych kubkach wypitego alkoholu, stało się zupełnie inaczej.
 - Nie wiem, czy to był dobry pomysł, żebym tu przychodziła... Nie dość, że obawiam się spotkania z Ashtonem, to jeszcze jest tu mój były chłopak, cudownie.
 Patrzyłem przez moment na Rose, analizując w głowie to, co powiedziała. Jej były chłopak, którego jej zabrałem, a ona nie miała pojęcia, że to właśnie przeze mnie już z nim nie była.
 - Rose - powiedziałem, pociągając głośno nosem. - Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam.
 Rose popatrzyła na mnie ze zdezorientowaniem, a ja wtedy usiadłem na podłodze i zacząłem przytulać się do jej nóg.
 - Mikey, co robisz? - spytała, brzmiąc na lekko rozbawioną. - Wstawaj.
 - Przepraszam, Rose, jestem okropnym bratem i zrobiłem ci takie świństwo - kontynuowałem płaczliwym tonem. -  Powinnaś mnie nienawidzić, zasługuję na to...
 Oparłem czoło o jej kolano i zamknąłem mocno oczy, a ona przesunęła palcami przez moje włosy.
 - Hej, Mikey, spokojnie. Powiedz mi, o co chodzi.
 - Przepraszam - powtórzyłem. - Nie powinienem był tego robić, ale nie mogłem się powstrzymać i... jestem takim egoistą.
 Czułem silną potrzebę, żeby ją przeprosić, w końcu może ten jeden raz mogłem zrobić coś, co powinienem był. Może dzięki alkoholowi rzeczywiście zapomniałem na chwilę o moim aktualnym, głównym problemie, ale nagle bardzo zaczęło męczyć mnie to, co zrobiłem mojej siostrze.
 A może te dwie rzeczy były ze sobą bardziej powiązane niż mi się wydawało.
 - Mikey, nie wiem o czym mówisz...
 - Wiem, wiem, że ty nic nie wiesz, ale gdy się dowiesz... będziesz tak bardzo na mnie zła i mnie znienawidzisz. Nie chcę, żebyś mnie znienawidziła, naprawdę tego nie chcę, ale przecież ukra...
 Nie zdążyłem dokończyć, bo poczułem dwie, silne ręce oplatające mnie pod ramionami i unoszące znad ziemi. Rose wyglądała na naprawdę zagubioną, ale też zmartwioną o to, w jakim stanie byłem.
 - Myślę, że Michael potrzebuje trochę świeżego powietrza.
 - Um, pójdę z nim - powiedziała od razu, kiwając lekko głową.
 - Nie, nie, zostań, baw się, ja się nim zajmę, nie przejmuj się.
 Zmarszczyłem brwi z niezadowoleniem, bo naprawdę chciałem pogadać z moją siostrą, musiałem jej wszystko wyjaśnić, a teraz nie mogłem tego zrobić. Zostałem wyprowadzony z kuchni, a później z domu na podwórko z tyłu i obróciłem się przodem do osoby, która ciągle mnie trzymała.
 - O, hej - rzuciłem i zachichotałem pod nosem. - Kiedyś się całowaliśmy.
 Szturchnąłem Caluma palcem w pierś, a on zrobił coś pomiędzy uśmiechem i skrzywieniem się na to, co powiedziałem.
 - Ta, wiem, Shay i Luke ciągle mi to wypominają - odpowiedział, a ja zrobiłem smutną minę, uświadamiając sobie, że był kolejną osobą, której coś spierdoliłem. - Dobrze się czujesz? Słyszałem trochę tego, co mówiłeś do Rose i uznałem, że naprawdę byś żałował, gdybyś powiedział jej coś więcej.
 - Nie, nie, miałem wszystko jej wyjaśnić - powiedziałem i pokręciłem głową.
 - Możesz zrobić to na trzeźwo, ok? - zaproponował, co pewnie powinno brzmieć teraz dla mnie rozsądnie, ale nie do końca tak było.
 - Mhm, ok - mruknąłem, nie będąc zbytnio zadowolonym z tego planu.
 - Chcesz usiąść? - spytał, a gdy pokiwałem głową, poprowadził mnie do ławki obok.
 Opadłem na miejsce i zmrużyłem na niego oczy, chcąc widzieć wyraźniej, bo obraz trochę mi się rozmazywał. Calum naprawdę był niezły, musiałem przyznać, że podobało mi się to, jak wyglądał, ale w moich oczach nie mógł równać się z Lukiem.
 - Och, słyszałem, że... że masz zakaz na imprezy - powiedziałem, bo przypomniało mi się, że Ashton kiedyś właśnie tak powiedział i zaśmiałem się lekko, zasłaniając usta dłonią.
 Calum uśmiechnął się nieznacznie, przyglądając mi się i pokiwał głową.
 - To tajemnica, że tu jestem.
 Spojrzałem na niego dużymi oczami i naciągnąłem bardziej rękawy mojego swetra tak, że prawie zakrywały mi teraz palce.
 - Taki nasz sekret? - spytałem cicho, jakby ktoś mógł mnie teraz usłyszeć.
 Calum zaśmiał się i pokiwał znowu głową, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
 - Taki nasz sekret - potwierdził.
 - Jesteś fajny, naprawdę fajny - skomentowałem ospałym głosem, po czym cicho dodałem: - Chcę Luke'a.
 - Um, dzięki. Pójdę go znaleźć i powiem mu, żeby tutaj przyszedł, ok? I upewnię się, że twoja siostra nie będzie chciała za tobą pójść.
 Mruknąłem w odpowiedzi, a Calum podszedł w stronę drzwi i spojrzał jeszcze raz na mnie przez ramię, upewniając się, że zostałem na moim miejscu. Pomachałem do niego z wesołym uśmiechem i gdy w końcu wszedł z powrotem do środka, podciągnąłem nogi do góry i oparłem stopy o ławkę. Przyłożyłem policzek do mojego kolana i przymknąłem oczy, czując się nagle naprawdę zmęczonym.
 Wydawało mi się, że minęło dopiero kilka sekund, gdy poczułem dłoń na mojej nodze i niechętnie uchyliłem powieki. Luke uśmiechnął się do mnie lekko, a ja zamrugałem parę razy i potarłem oczy dłońmi, po czym z rozkojarzeniem rozejrzałem się dookoła. Chyba musiałem na chwilę zasnąć.
 - Słyszałeś, że jesteś strasznie pijany - powiedział i przesunął kilka razy ręką po materiale moich spodni.
 - Moooże - odpowiedziałem wymijająco. - Jesteś niezły, często tu przychodzisz?
 Luke zaśmiał się na moje słowa i pokręcił głową, ale nie byłem pewien, czy to odpowiedź na moje pytanie, czy może chodziło mu o coś innego. Zacząłem się podnosić, ale zamiast zejść kompletnie z ławki, starałem się na niej stanąć, a gdy Luke to zauważył, od razu złapał mnie za biodra, żebym się przypadkiem nie wywrócił. Objąłem rękoma jego szyję i uśmiechnąłem się szeroko, patrząc na niego z góry.
 - Jestem pijany.
 - Wiem, Michael.
 Skrzywiłem się lekko i przesunąłem palcami przez włosy nad jego karkiem, przyglądając się jego blond pasmom. Przez chwilę się nie odzywałem, ale widziałem, jak Luke spoglądał na mnie ze zmartwieniem, bo moje usta ciągle był wykrzywione w grymasie, więc w końcu powiedziałem:
 - Nie nazwałeś mnie "kotkiem".
 Na moje słowa uśmiechnął się nieznacznie, a ja schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, dotykając wargami skóry w tym miejscu.
 - Kiedyś ciągle mówiłeś mi, żebym tego nie robił - przypomniał, a jego dłonie przesunęły się z moich bioder na uda i z powrotem.
 Zachowywaliśmy się teraz tak, jakby wcześniejszego dnia wcale nie wydarzyło się między nami coś dziwnego i naprawdę mi się to podobało. W moim wypadku było to przez alkohol, Luke wyglądał raczej na trzeźwego, więc u niego pewnie też chodziło o to, że to ja byłem pijany.
 - Ale teraz to lubię - wymamrotałem i prawdopodobnie trudno było mnie zrozumieć, ale Luke musiał to zrobić, bo odpowiedział:
 - Ok, kotku. - jego głos był miękki, pełen czułości i sprawiał, że miałem ochotę nigdy się od niego nie odsuwać. - Chcesz wrócić do domu?
 - Jeśli mnie poniesiesz - odpowiedziałem, bo byłem zbyt leniwy, żeby gdziekolwiek się teraz ruszyć.
 Luke poluźnił mój uścisk wokół niego, na co jęknąłem z niezadowoleniem, ale wtedy on odwrócił się tyłem do mnie i powiedział:
 - Wskakuj.
 Zachichotałem cicho, ale zacieśniłem znowu mój uścisk i oplotłem go nogami w pasie, a on złapał za tył moich ud, stabilizując mnie. Przymknąłem oczy, opierając głowę na jego ramieniu i nie przejmowałem się w tym momencie już niczym.
 I nie miałem pojęcia, jak Luke to zrobił, ale w ten sposób przeniósł mnie całą drogę z domu Ashtona do mojego. Później nawet pomógł mi wejść do środka, ściągnąć moje ubrania i położyć się do łóżka, gdzie od razu rozłożyłem się wygodnie. Przymknąłem oczy, praktycznie od razu zaczynając zasypiać, a on zanim wyszedł, przycisnął usta do mojej skroni na kilka sekund i szepnął:
 - Dobranoc, kotku.

*

pomyślałam, że po ostatnim rozdziale przydałoby się, gdyby następny pojawił się szybko. Michael czasem robi/mówi głupie rzeczy, ale ma swoje powody, a ja chcę, żeby to opowiadanie było jak najbardziej realistyczne ;)

#esitf

piątek, 26 czerwca 2015

26.

 Rozłożyłem się na prawie całej kanapie, gdy tylko Ashton wyszedł z salonu i zabrałem mój telefon ze stolika. Ani trochę nie zdziwiło mnie to, że miałem kilka nowych wiadomości od Luke'a, więc zacząłem czytać każdą z nich. W ostatniej pytał mnie, czy się dzisiaj gdzieś spotkamy i przez chwilę musiałem się zastanowić, zanim mu odpisałem.
 Byłem już u Ashtona od godziny, na pewno posiedzę tu jeszcze jakiś czas, ale naprawdę późnym wieczorem mogłem spotkać się z Lukiem. A skoro chciał gdzieś wyjść, a nie siedzieć u niego w pokoju, to ta pora tym bardziej mi pasowała, bo będzie już dość ciemno na zewnątrz. Dlatego nawet jeśli widzielibyśmy kogoś znajomego, oni może niekoniecznie nas zauważą albo poznają.
 Widziałem się z Lukiem wcześniejszego dnia, siedziałem u niego praktycznie do rana, ale czułem jakby minęło o wiele więcej czasu od naszego ostatniego spotkania, choć było to tak niedawno. Odpisałem mu, że jeśli tak bardzo mu zależy, to może znajdę dla niego chwilę, mimo tego, że sam naprawdę chciałem się z nim spotkać. On nie musiał tego wiedzieć i tak miał już za duże mniemanie o sobie.
 - Po twoim przerażającym uśmiechu podejrzewam, że piszesz z Lukiem - powiedział Ashton, wchodząc z powrotem do pokoju.
 Spojrzałem na Ashtona ze zdezorientowaniem, bo nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że się uśmiechałem, a na pewno nie, że robiłem to w jakiś dziwny sposób. Przesunąłem się trochę, robiąc mu z powrotem miejsce, a on podał mi puszkę coli.
 - Mam bardzo ładny uśmiech - mruknąłem pod nosem. - A przynajmniej mama mi tak mówi.
 Ashton zaśmiał się wesoło, a ja otworzyłem swój napój i wziąłem kilka łyków.
 - Jak sprawy z Lukiem? - spytał, spoglądając w moją stronę z zainteresowaniem. - Mówił mi, że ze sobą chodzicie, ale nie byłem pewien, czy tego nie wyolbrzymia.
 Przez to, że ostatnio tak często widywałem się z Lukiem, nie widziałem jakiś czas Ashtona i rzeczywiście oprócz kilku wiadomości nie rozmawiałem z nim zbytnio, odkąd Luke i ja oficjalnie zaczęliśmy być razem. Trochę obawiałem się tego, co Ashton mógł myśleć o tej całej sprawie, biorąc pod uwagę to, że wcześniej wypominał mi ciągle, jak źle się zachowałem.
 - Taa, jesteśmy ze sobą - przyznałem, na co on uniósł wysoko brwi, chyba nie do końca spodziewając się takiej odpowiedzi z mojej strony. - Sam jestem tym zaskoczony.
 Spuściłem wzrok na puszkę w mojej dłoni i zacząłem obracać ją palcami, żeby się czymś zająć. Podejrzewałem, że Ashton zaraz powie coś niezbyt przyjemnego, a miałem już po dziurki w nosie słuchania ciągle tego samego.
 - To dobrze... - powiedział, a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem. - Skoro tego właśnie chcesz, to cieszę się z twojego powodu.
 Uśmiechnąłem się nieznacznie, słysząc to i kompletnie go zaskakując, przytuliłem go moją wolną ręką. Alec w takim momencie zacząłby narzekać, że go dotykam, za to Gabby zaczęłaby mnie praktycznie dusić przez to, jak mocno zaczęłaby mnie ściskać. Ashton był czymś pomiędzy nimi, bo objął mnie lekko i przesunął dłonią po miejscu między moimi łopatkami, co było dla mnie naprawdę kojące. Ash był już dla mnie prawie jak przyjaciel i właśnie kogoś takiego jak on potrzebowałem mieć tutaj.
 - Myślałem, że powiesz coś zupełnie innego - rzuciłem po chwili, gdy się od niego odsunąłem.
 - Nie będę się już ciebie o to czepiał, nie martw się - mruknął, a ja pokiwałem głową z zadowoleniem. - Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że kiedyś Rose będzie musiała dowiedzieć się, że z nim jesteś?
 Oczywiście, że zdawałem sobie z tego sprawę. Chciałem tylko jak najdłużej to odwlekać i liczyłem na to, że do tego czasu ona będzie chodzić już z Ashtonem. Bo choć teraz twierdziła, że jest tylko jej znajomym, byłem pewien, że to w końcu się zmieni. Ale mogło zająć to trochę dłużej niż bym chciał.
 - Wiem, wiem, ale teraz jest za wcześnie. Potrzebuję więcej czasu.
 Wiedziałem, że nieważne czy będzie to za tydzień czy za miesiąc, Rose i tak nie będzie się to zbytnio podobało. Ale w końcu Luke będzie dla niej po prostu jednym z wielu innych jej byłych chłopaków, którzy nic więcej dla niej nie znaczą i może wtedy nie przejmie się tym, aż tak bardzo. Lubiłem myśleć, że właśnie tak będzie.
 - Jak to właściwie się stało? - spytał Ashton, ale nie byłem pewien, o czym dokładnie mówi. - Że jesteście ze sobą oficjalnie? Bo wydawało mi się, że ty nie będziesz na to zbytnio chętny.
 Wcześniej myślałem dokładnie tak samo.
 - Spotkałem Caluma i jego dziewczynę w sklepie - zacząłem, a Ashton miał ten zdezorientowany wyraz twarzy, jakby zastanawiał się, dlaczego do cholery zacząłem nagle o nich mówić, póki nie parsknął śmiechem.
 - To musiało być interesujące - skomentował.
 - Um, taa, ona nie była zbytnio zadowolona, że mnie widzi i mówiła, że pewnie Calum mi się podoba, ale on wtedy powiedział, żeby się uspokoiła, bo jestem chłopakiem Luke'a. Tyle, że wtedy to jeszcze nie była prawda...
 Ashton pokiwał głową na moje słowa i dodał:
 - Ta, ani trochę mnie to nie dziwi. - posłałem mu niezadowolone spojrzenie, więc machnął na mnie ręką i powiedział: - Kontynuuj.
 - Na początku chyba trochę byłem zły na Luke'a i nie byłem pewien, co mam zrobić z tą całą sprawą, podejrzewałem, że raczej skończy się to niezbyt dobrze, ale gdy się z nim spotkałem, on zaczął mówić te wszystkie rzeczy i... - rozłożyłem na boki ręce, a cola w mojej puszce zachlupotała głośno i na mojej twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. - Jesteśmy ze sobą.
 - Taa, Luke jest w tym dobry - mruknął Ashton.
 Zamrugałem parę razy, patrząc na niego ze zdziwieniem, bo nie miałem pojęcia, o co mu teraz chodziło. Czy on w ogóle słuchał tego, co właśnie powiedziałem?
 - Jest dobry w czym? - spytałem niezbyt pewnym głosem.
 - W mówieniu ludziom tego, co chcą usłyszeć - wyjaśnił, a ja kiwnąłem lekko głową, pokazując mu, żeby powiedział coś więcej. - Od zawsze tak było, powiedział kilka dobrze przemyślanych zdań i w ten sposób dostawał to, czego chciał, a jednocześnie sprawiał, że ktoś poczuł się dzięki niemu wyjątkowo. Dlatego wszyscy go tak uwielbiają.
 Przez chwilę nie byłem pewien, co mam myśleć o tym, co Ashton właśnie powiedział i próbowałem przetworzyć sobie w głowie tę informację. Zanim sam polubiłem Luke'a, nie rozumiałem, dlaczego ludzie tak bardzo go lubią, ale może rzeczywiście chodziło głównie o to. Czasem potrafił powiedzieć takie rzeczy, że praktycznie się rozpływałem i miałem ochotę nigdy się z nim nie rozstawać.
 - To... to zła rzecz? - mruknąłem w końcu, przygryzając nerwowo wnętrze policzka.
 Może Ashton chciał mi przez to zasugerować, że to wszystko to tylko kłamstwa i Luke tak naprawdę wcale nie myśli właśnie w ten sposób. Czułem, jak przez to wszystko zaczyna mnie boleć głowa i naprawdę miałem już dosyć zamartwiania się o każdą najmniejszą rzecz.
 - Nie, nie - zapewnił mnie szybko Ashton i musiał zdawać sobie sprawę z tego, o czym mogłem zacząć myśleć, bo dodał: - Luke czasem może zachowywać się jak dupek, ale tak naprawdę nie jest taki zły. I wiem, że bardzo, bardzo cię lubi. O to nie musisz się martwić, wszystko, co mówi jest prawdą.
 Pokiwałem tylko głową w odpowiedzi i napiłem się coli, chcąc uzyskać kilka sekund więcej, zanim będę musiał coś powiedzieć. Nie chciałem więcej o tym rozmawiać, bo znowu pewnie znalazłbym jakiś powód, żeby wkurzyć się na Luke'a, dlatego chciałem zmienić temat na jakiś inny. I uświadomiłem sobie, że nie powiedziałem Ashtonowi o czymś bardzo ważnym.
 - Powiedziałem Rose, że ci się podoba - wyrzuciłem z siebie szybko, gdy tylko odsunąłem puszkę od ust.
 Ashton wytrzeszczył na mnie oczy i widziałem, jak zaczyna trochę panikować, choć starał się tego po sobie nie pokazać.
 - Co... ja wcale nie...
 Mógł sobie darować z udawaniem, bo nawet nie starał się zbytnio ukryć tego faktu i każdy głupi mógł się domyślić, że Rose mu się podoba, jeśli tylko widział sposób, w jaki na nią patrzył.
 - Ash, daj spokój - mruknąłem i machnąłem ręką. - Może nie powinienem był tego powiedzieć, ale jakoś tak wyszło i... wybacz?
 Zrobiłem niewinną minę, a Ashton zacisnął usta w cienką linię i zaczął wolno kręcić przecząco głową, jakby nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Gdyby powiedział mi o tym sam, że tak bardzo ją lubi i poprosił mnie, żebym nic jej nie mówił, to nigdy bym tego nie zrobił. Ale że nawet z nim o tym nie rozmawiałem, a po prostu sam się domyśliłem, nie pomyślałem, że to będzie, aż takie złe, jeśli jej powiem. Tylko, że Ashton teraz wyglądał, jakby przydarzyła mu się najgorsza rzecz na świecie.
 - Jak... jak ona zareagowała? - spytał w końcu.
 Widząc jego nieszczęśliwą minę, nie mogłem zmusić się do tego, żeby powiedzieć mu, że Rose może jeszcze dalej czuje coś do Luke'a.
 - Ona bardzo cię lubi - zacząłem, na co on spojrzał na mnie z nadzieją. - Jako kolegę - dodałem i Ashton skrzywił się lekko. - Ale to może się zmienić! Właściwie jestem całkiem pewien, że to się zmieni, Rose musi to sobie wszystko przemyśleć.
 Ashton pokiwał nieznacznie głową, ale nie wyglądał w ogóle, jakby mi wierzył, raczej jakby uważał, że będzie zupełnie inaczej.
 - Teraz na pewno już do was nie przyjdę, skoro Rose wie...
 - Przestań, Ash, będzie normalnie jak zawsze - zapewniłem go.
 Uśmiechnąłem się do niego pocieszająco, ale Ashton nie wyglądał na ani trochę zadowolonego, nawet gdy zacząłem przekonywać go więcej, że wszystko się ułoży. Musiało się ułożyć. 
 Cholera, chciałem przecież im pomóc, a nie sprawić, że między nimi będzie niezręcznie i będą się unikać. Nic nie szło zgodnie z moim planem.

*

 Schowałem dłonie do kieszeni mojej cienkiej kurtki i podskoczyłem parę razy, próując trochę się ogrzać. W niektóre wakacyjne wieczory potrafiło być cholernie zimno na dworze, a na moje nieszczęście właśnie dzisiaj był jeden z tych dni. Na dodatek Luke spóźniał się już 10 minut, choć to on chciał się spotkać właśnie o tej godzinie. Jedynym plusem było to, że było już praktycznie ciemno na dworze, a wokół nie było zbyt wiele ludzi, a przynajmniej na pewno żadnych, których bym znał.
 - Hej, seksi - usłyszałem za sobą i poczułem dłoń na moim biodrze.
 Prawie pisnąłem ze strachu, bo nie słyszałem wcześniej jego kroków i nie miałem pojęcia, że był za mną, dlatego kompletnie mnie zaskoczyło, gdy nagle się odezwał. Odwróciłem się w jego stronę, a on uśmiechnął się do mnie wesoło i oparł teraz obie dłonie na moich bokach.
 - Lucyfer - powiedziałem na przywitanie.
 Luke zaśmiał się pod nosem i nachylił się w moją stronę, całując mnie szybko w usta.
 - Jest cholernie zimno, a ty jeszcze się spóźniasz - dodałem z niezadowoleniem.
 Wolałbym jak zawsze siedzieć w jego pokoju, gdzie było ciepło i mogłem schować się pod kołdrę, ale temu idiocie zachciało się gdzieś chodzić. Luke objął mnie mocno, przyciągając bliżej siebie tak, że stykaliśmy się nosami i zaczął dłońmi przesuwać po moich plecach.
 - Wybacz, kotek, byłem u Caluma.
 Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy to usłyszałem, bo skoro właśnie z tego powodu się spóźnił, to mogłem mu to wybaczyć. Nie byłem pewien, jak aktualnie sprawy układają się między tą dwójką, ale byłem zadowolony, słysząc, że spędzali dzisiaj razem czas. To chyba znaczyło, że znowu się dogadują.
 - Och, ok, to świetnie - skomentowałem, kiwając energicznie głową. - Co robiliście?
 - Graliśmy na playstation - odpowiedział, po czym uśmiechnął się zadziornie i dodał: - Narzekaliśmy na nasze... - urwał na chwilę, zastanawiając się jakiego słowa użyć. - drugie połówki.
 Uniosłem wysoko brwi i byłem pewien, że miał nadzieję, że teraz będę wkurzony albo będę pytał go, czy mówi serio, ale nie chciałem dać mu tej satysfakcji. Dlatego zamiast tego mruknąłem:
 - Co za zbieg okoliczności, też narzekałem Ashtonowi na ciebie.
 Luke zrobił oburzoną minę, a później wysunął do przodu dolną wargę, udając smutnego. Przewróciłem oczami, na co on tylko zacisnął ręce mocniej wokół mnie i potarł swoim nosem o mój.
 - Ja żartowałem, ale co do ciebie nie jestem pewien... mogę sobie idealnie wyobrazić jak siedzisz z nim i mówisz "Luke to taki dupek" - powiedział, pod koniec robiąc trochę bardziej piskliwy głos, co nie brzmiało ani trochę jak ja.
 Zmieszałem się trochę, bo choć wcale tak nie powiedziałem, to słowo w połączeniu z jego imieniem padło z ust Ashtona. Rozmawialiśmy o nim, ale wyjątkowo nie miałem nic złego do powiedzenia.
 - Dokładnie tak było - skomentowałem, na co on znowu zrobił smutną minę.
 Było mi zdecydowanie cieplej w jego ramionach i mając ciepło jego ciała przy swoim, ale czułem się trochę dziwnie, gdy staliśmy tak w miejscu publicznym. Tym bardziej, że koło nas właśnie przeszła jakaś starsza kobieta i mijając nas, wpatrywała się w nas ze zdegustowaniem.
 Odchrząknąłem znacząco i odepchnąłem lekko Luke'a od siebie, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
 - Chciałeś się przejść, tak? Nie będziemy przecież stać ciągle w jednym miejscu, no chodź - rzuciłem z trochę przesadzonym entuzjazmem.
 Luke kiwnął głową i zaczęliśmy iść wolnym tempem, nawet bez wcześniejszego ustalania ze sobą wiedząc, że kierujemy się do parku. Widziałem, że spoglądał na moje dłonie schowane w kieszeniach kurtki, ale miałem nadzieję, że nie zrobi nic głupiego i nie będzie chciał złapać mojej ręki. W końcu po drodze mogliśmy wpaść na kogoś znajomego.
 - Czyli między tobą a Calumem jest wszystko ok? - spytałem, żeby się upewnić.
 - Ta, to mój kumpel, nie mógłbym tak długo mieć mu tego za złe - odpowiedział i wzruszył ramionami.
 Nie musiał nawet tłumaczyć, o co dokładnie mu chodziło, bo doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
 - W ogóle nie powinieneś mieć mu tego za złe - dodałem, na co on zrobił niezadowoloną minę.
 Rozejrzałem się dookoła, gdy weszliśmy do parku, ale nie było tu nikogo albo po prostu nie było widać przez te wszystkie drzewa. Luke przerzucił mi rękę przez ramiona i przyciągnął mnie bliżej siebie tak, że zachwiałem się trochę i oparłem o jego bok.
 - Przecież wiesz, że od samego początku cię chciałem i ciągle myślałem o tym, co bym z tobą zrobił, gdybyś tylko mi pozwolił - mruknął przy moim uchu i przesunął lekko palcami po mojej ręce, a ja zadrżałem. - I byłem naprawdę zły, że on cię pocałował, tym bardziej, że ja nie miałem do tego w ogóle okazji. A uwierz mi, że cholernie chciałem to zrobić.
 Odwróciłem trochę bardziej głowę w jego stronę, by łatwiej było mi na niego patrzeć i spojrzałem na jego usta, które znajdowały się teraz blisko mojej twarzy. Przysunąłem się jeszcze bliżej niego i miałem go pocałować, przymknąłem nawet lekko oczy, tyle że wtedy powiedział:
 - Ale później zacząłeś się mną zachwycać i mówić, jakbym był najprzystojniejszym kolesiem, jakiego kiedykolwiek widziałeś, także to zdecydowanie poprawiło mi humor.
 Ugh, no tak, prawie o tym zapomniałem, a może raczej raczej próbowałem o tym zapomnieć, bo było to równie upokarzające jak cała sytuacja z Calumem i jego dziewczyną.
 - Najwidoczniej kłamałem - odpowiedziałem lekkim tonem, a Luke na to zatrzymał się i zrobił naprawdę urażoną minę.
 Zamiast zostać z nim, szedłem dalej w stronę najbliższej ławki i zachowywałem się, jakbym wcale nie zdawał sobie sprawy z tego, że Luke się na mnie patrzy. Zanim jednak zdążyłem dojść do mojego celu, usłyszałem za sobą szybkie kroki, więc przyśpieszyłem trochę, ale on i tak zdążył mnie dogonić. Tym razem naprawdę pisnąłem głośno, gdy on pochylił się i objął górę moich ud, po czym podniósł mnie nad ziemię.
 - Luke! - krzyknąłem i sięgnąłem rękami do tyłu, łapiąc się jego ramion. - Postaw mnie!
 - Powiedz prawdę, kotku - powiedział z rozbawieniem. - Wiesz, że mogę cię tak trzymać naprawdę długi czas, jesteś dla mnie całkiem lekki.
 Westchnąłem głośno, bo właśnie to przez chwilę przeszło mi przez myśl, że Luke w końcu się zmęczy i nie będzie miał innego wyboru, jak mnie puścić. Tyle, że ku mojemu niezadowoleniu rzeczywiście był dość silny i pewnie miał rację, mówiąc to.
 - Ok - mruknąłem ze zrezygnowaniem. - Jesteś najprzystojniejszy... - poczułem jak jego uścisk lekko się rozluźnia, ale wtedy dodałem: - Zaraz po Calumie.
 Mimo tego co powiedziałem, Luke puścił mnie i skrzywiłem się lekko, gdy zabolały mnie stopy od uderzenia w grunt. On wyminął mnie i usiadł na ławce, po czym wyciągnął telefon, a wtedy zaczął udawać, że coś na nim robi. Zachowywał się jak obrażone dziecko, które nie dostało tego, czego chciało.
 Zaśmiałem się cicho i podszedłem do ławki, a wtedy usiadłem zaraz obok niego, tak blisko że nasze uda się stykały. Wyciągnąłem komórkę z jego dłoni i schowałem ją z powrotem do jego kieszeni, a on uniósł brwi, patrząc na mnie z oczekiwaniem.
 - Jesteś idiotą - zacząłem, na co on wtrącił:
 - Taa, dzięki.
 - Ale mówiłem wtedy prawdę na imprezie - dodałem, czując że robi mi się ciepło na twarzy. - Ponoć to co się mówi po pijaku to to, co myśli się na trzeźwo, prawda? - Luke uśmiechnął się z zadowoleniem, a ja spojrzałem na moje kolana i wtrąciłem cicho jeszcze: - Także ta, może i jesteś cholernie seksowny i ani Calum ani nikt inny nie jest nawet blisko tego, żeby cię pobić w tej kategorii.
 Przez moment panowała między nami cisza, a ja przygryzałem nerwowo wargę, trochę już żałując, że to powiedziałem. Poczułem, jak jego palce łapią lekko mój podbródek i uniósł moją głowę, po czym nachylił się w moją stronę, patrząc mi prosto w oczy. Gdy był już na tyle blisko, że mogłem poczuć jego oddech na ustach, opuściłem powieki, a wtedy on pocałował mnie delikatnie.
 Jego dłonie oparte były na moich policzkach, gdy pogłębił pocałunek, a ja wsunąłem palce w jego włosy i starałem się przysunąć jeszcze bliżej niego. W tej chwili nie przeszkadzało mi to, że jesteśmy w miejscu publicznym, bo jedyne co się dla mnie liczyło to Luke. Jego dłonie na mojej twarzy, jego usta poruszające się w równym tempie z moimi i jego noga przyciśnięta do mojego uda. Biorąc pod uwagę to, że nigdy nie miałem szczęścia w tych sprawach, teraz nie mogłem się nadziwić, że tak przystojny koleś jak on chciał być ze mną.
 Luke uśmiechnął się nieznacznie, muskając ostatni raz moje usta i powiedział cicho:
 - Kocham cię.
 Wytrzeszczyłem na niego oczy i wziąłem głęboki oddech, nie do końca wierząc w to, że dobrze go usłyszałem. Ale on patrzył na mnie w taki sposób, że nie mogło to być nic innego. Pewnie powinienem był się domyślać, że powie to w najbliższym czasie, skoro już raz powiedział mi, że myśli, że się we mnie zakochuje. Powinienem był być przygotowany na tę chwilę, ale w ogóle tak nie było i teraz nie miałem pojęcia, co zrobić.
 Czułem, jak ręce zaczynają mi lekko drżeć, a w ustach zrobiło mi się nieprzyjemnie sucho i nie mogłem pozbierać moich myśli do kupy. A on wpatrywał się we mnie, czekając aż powiem cokolwiek albo chociaż coś zrobię, zareaguję w jakiś sposób.
 - To... fajnie.
 Luke zmarszczył lekko nos i odsunął się bardziej ode mnie, po czym odchrząknął, patrząc w inną stronę. Otworzyłem szeroko usta i wlepiłem kolejny raz wzrok w moje kolana, będąc w szoku, że naprawdę te słowa właśnie wyszły z moich ust. To fajnie, powiedziałem, że to fajnie. To była chyba najgorsza z możliwych rzeczy, jakie mogłem zrobić w tym momencie. Kto mówi coś takiego, gdy ktoś wyznaje mu miłość...
 To nie Luke był idiotą, to ja nim byłem. Największym idiotą na świecie.

*

wybaczcie, że dodaję rozdział dopiero teraz ;c
ale zaczęłam go późno pisać i na pewno zdążyłabym przed 24, tylko że przypadkiem akceptowałam, żeby zaktualizował mi się system a laptopie, a to robiło się przez dwie godziny... to kolejny tydzień gdy mój laptop sprawia mi problemy, ugh

#esitf

czwartek, 18 czerwca 2015

25.

rozdział zawiera scenę +18
nie, to jeszcze nie ta, na którą wszyscy tak czekają!
(prawdopodobnie będziecie się śmiać, czytając to)

*

 Luke chciał, żebym podwiózł go do pracy, a że i tak nie miałem zbytnio nic innego do roboty, pomyślałem, że mogę być tak łaskawy i to zrobić. Szybko wysadziłbym go koło restauracji, a później mógłbym od razu pojechać do sklepu muzycznego. Nie miałem pojęcia, czy Ashton dzisiaj pracował, ale nawet jeśli go tam nie było, chciałem po prostu przejrzeć nowe płyty.
 Ale Luke miał trochę inne plany. Pokazał mi, żebym zaparkował w bardziej oddalonej części parkingu, na co zmarszczyłem ze zdziwieniem brwi, bo wcześniej było kilkanaście innych wolnych miejsc. Nie byłem pewien, co znowu kombinował i miałem nadzieję, że nie będzie to nic przez co ja będę miał kłopoty.
 Gdy zatrzymałem samochód, Luke uśmiechnął się w moją stronę i powiedział:
 - Mam jeszcze prawie pół godziny, zanim zacznie się moja zmiana.
 - To dlaczego kazałeś mi tak szybko po siebie przyjechać? - spytałem z niezrozumieniem. - Zresztą w takim razie mogliśmy posiedzieć trochę u ciebie i dopiero wtedy...
 Luke wysiadł z samochodu, zanim mogłem dokończyć moje zdanie i zamknął za sobą drzwi. Wpatrywałem się ze zdezorientowaniem jeszcze chwilę w tamto miejsce, zastanawiając się, co on do cholery robił, aż otworzyły się tylne drzwiczki.
 - Chyba nawet nie chcę wiedzieć, co robisz - skomentowałem, gdy usiadł z tyłu.
 - Przesiądź się tutaj - rzucił z rozbawieniem.
 Odwróciłem się bardziej na moim miejscu, żeby łatwiej było mi na niego spojrzeć, a on poruszał sugestywnie brwiami. Przygryzłem nerwowo wargę, patrząc w stronę okna, ale byliśmy dość daleko od wzroku ludzi przechodzących ulicą i teraz wiedziałem już, dlaczego Luke wybrał to miejsce. Bo chciał się ze mną poobściskiwać w samochodzie przed pracą.
 - No chodź, kotku - dodał, gdy się nie ruszyłem i spojrzał na mnie wielkimi oczami.
 Zakląłem pod nosem i wysiadłem z samochodu, zastanawiając się, dlaczego zawsze tak łatwo mu ulegałem. Rozejrzałem się dookoła, chcąc się upewnić, czy nikogo nie było niedaleko i w końcu usiadłem z tyłu, a Luke wyszczerzył się do mnie z zadowoleniem.
 - Czemu nie mogliśmy po prostu całować się w twoim pokoju? - spytałem, gdy położył dłonie na moich udach i pochylił się w moją stronę.
 - Zawsze całujemy się w moim pokoju - odpowiedział, muskając moje usta.
 To nie była do końca prawda, ale rzeczywiście to właśnie tam najczęściej to robiliśmy, zresztą to tam przeważnie siedzieliśmy razem. Nie bardzo chciałem wychodzić z Lukiem w miejsca publiczne, obawiając się, że wpadniemy na moją siostrę albo kogoś innego, kto dobrze nas znał.
 Luke przesunął dłonie na moje biodra i przysunął mnie bliżej siebie, po czym pocałował moją szczękę.
 - Nie mogę się doczekać, aż pojedziemy na studia - powiedział, przesuwając usta na moją szyję, a ja odchyliłem głowę bardziej do tyłu.
 Przełożyłem nogę za jego plecy tak, żeby łatwiej było mi siedzieć twarzą do niego, a drugą położyłem na jego kolanach.
 - Tam też pewnie będziemy całować się tylko w twoim pokoju - dodałem. - Alec niezbyt często wychodzi z pokoju, jeśli nie idziemy akurat razem na imprezę.
 Gdy poczułem, jak Luke zaczął ssać skórę na mojej szyi, uderzyłem go lekko w ramię, bo dobrze wiedział, że nie może zrobić mi malinki w widocznym miejscu.
 - To może w pokoju Gabby? - rzucił żartobliwym tonem, choć podejrzewałem, że nie miałby problemu z obściskiwaniem się zaraz przed jej twarzą. - Na pewno nie miałaby nic przeciwko, pewnie byłaby zachwycona małym... pokazem.
 Zaśmiałem się cicho, a moje gardło poruszyło się przy tym pod jego ustami i odsunąłem lekko głowę tak, żeby na niego spojrzeć.
 - W to nie wątpię - powiedziałem i przesunąłem palcami przez jego włosy.
 Luke uśmiechnął się nieznacznie, po czym pocałował mnie lekko, a gdy oddałem pocałunek, od razu go pogłębił. Oparłem jedną rękę na jego policzku, a drugą ciągle trzymałem w jego włosach, ciągnąc za nie delikatnie od czasu do czasu. Luke wsunął dłonie pod moją koszulkę i zaczął przesuwać nimi w górę i dół moich boków, wywołując przyjemne ciepło w miejscach, w których dotknęły mnie jego palce.
 Mruknąłem cicho, czując jak przygryzł moją wargę i jeśli to jeszcze było możliwe, przysunąłem jego twarz bliżej mojej. Choć na samym początku nasz pocałunek był dość powolny, teraz stawał się coraz bardziej szybki i zachłanny.
 Przez kilka minut zostaliśmy w takiej pozycji, póki Luke nie popchnął mnie lekko do tyłu tak, że oparłem się plecami o drzwi. Praktycznie się na mnie położył, choć oboje musieliśmy mieć zgięte nogi i nie było to zbyt komfortowe.
 - Luke, zdajesz sobie sprawę z tego, że zaraz musisz pójść do pracy? - wyrzuciłem z siebie, przestając go na chwilę całować.
 Jego ciało było ułożone między moimi nogami, a nasze biodra były do siebie przyciśnięte i moje spodnie zaczynały się robić trochę przyciasne. Luke pokiwał głową z niewinnym uśmiechem, po czym zaczął wiercić się na swoim miejscu, a ja jęknąłem, nie mogąc się powstrzymać.
 - Mam jeszcze jakieś 10 minut - powiedział, po czym znowu zaczął mnie całować.
 Szarpnąłem za jego włosy nieco mocniej, gdy ruszył biodrami, ocierając się o mnie i choć prawdopodobnie powinienem go z siebie zrzucić, nie bardzo miałem teraz na to ochotę. Dlatego całowałem go dalej, nie przejmując się już tym, że jesteśmy w samochodzie w dość publicznym miejscu i przestałem myśleć o czymkolwiek.
 Jego usta poruszały się z moimi w idealnej synchronizacji, a jego dłonie dotykały gołej skóry nad krawędzią moich spodni i co jakiś czas ocierał się o moje krocze. Choć miałem wrażenie, że minęło zaledwie kilkanaście sekund, on odsunął się ode mnie i spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku.
 - Muszę już iść - rzucił z niezadowoleniem.
 Zamrugałem kilka razy, patrząc na niego z rozkojarzeniem, bo wydawało mi się, że zostało jeszcze trochę czasu. A teraz byłem twardy w moich spodniach, siedząc w aucie na parkingu koło restauracji i Luke musiał iść do pracy. Cudownie.
 - Ok - odpowiedziałem niechętnie.
 Luke podniósł się do pozycji siedzącej i poprawił szybko swoje włosy, po czym uśmiechnął się pod nosem, zauważając w jakim byłem stanie. On wyglądał prawie normalnie, oprócz tego, że miał trochę zaczerwienione usta.
 - Zadzwonię do ciebie później, kotek - powiedział i pocałował mnie jeszcze w policzek, a ja szturchnąłem go lekko łokciem.
 - Idź już stąd, Lucyfer - burknąłem, krzyżując ręce na moich kolanach.
 Ten idiota zrobił to specjalnie, byłem tego pewien. Luke zaśmiał się cicho, ale uniósł dłonie w obronnym geście i w końcu wyszedł z samochodu. Westchnąłem głośno i zamknąłem oczy, próbując wyobrazić sobie najobrzydliwsze rzeczy, jakie mogły mi przyjść teraz na myśl.
 Odczekałem jeszcze chwilę, zanim wyszedłem z samochodu i miałem od razu zająć miejsce za kierownicą, gdy nagle usłyszałem jak ktoś woła moje imię. Tylko, że to nie był byle kto, a tego głosu nie mógłbym pomylić nigdy z żadnym innym.
 Spojrzałem z przerażeniem na ziemię, przez chwilę jeszcze się nie odwracając i błagając w myślach, żeby nie było to aż tak bardzo oczywiste, co jeszcze jakiś czas temu robiłem. Odetchnąłem głęboko i przybrałem na twarz mój najbardziej niewinny uśmiech, a dopiero wtedy spojrzałem na moją mamę, która szła w tę stronę.
 - Tak mi się wydawało, że to nasz samochód! - zawołała, zbliżając się do mnie coraz bardziej. - Z daleka nie byłam do końca pewna, ale później zobaczyłam ciebie i mojego kochanego synka wszędzie bym poznała.
 Zaśmiałem się niezręcznie i potarłem dłonią kark, a ona zatrzymała się przede mną, od razu wkładając w moje ręce torbę z zakupami.
 - Co robiłeś? - spytała, spoglądając znacząco na tylne drzwi samochodu.
 - Um, Gabby myślała, że zgubiła tam... swoje... kolczyki - powiedziałem nerwowo, na co mama uniosła wysoko brwi.
 - I postanowiłeś zatrzymać się tutaj na parkingu, żeby teraz to sprawdzić? - spytała z nieznacznym uśmiechem i nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć, że kłamałem. - Hm, przy szukaniu kolczyków można naprawdę pognieść sobie koszulkę, co?
 Spojrzałem w dół i rzeczywiście materiał wyglądał o wiele gorzej niż wtedy, gdy wychodziłem z domu, a wszystko to była wina Luke'a, bo co chwilę pchał pod niego łapy, unosząc go przy tym do góry.
 - Mhm, ta, chyba można - powiedziałem i ominąłem ją, żeby włożyć torbę do bagażnika, po czym żeby zmienić temat, szybko dodałem: - Mogłaś mi powiedzieć zanim wychodziłaś, że idziesz na zakupy, to pojechałbym z tobą.
 - Chciałam się przejść - odpowiedziała, dalej przyglądając mi się uważnie, ale powoli obeszła samochód i wsiadła do środka, siadając po stronie pasażera.
 Ok, moje zachowanie na pewno było dziwne i podejrzane, ale może nie domyśliła się, o co dokładnie chodziło. Po zamknięciu bagażnika, otworzyłem drzwi z przodu i zająłem moje wcześniejsze miejsce. Odpaliłem silnik i włączyłem radio, mając nadzieję, że mama nie będzie mnie o coś jeszcze pytać w trakcie jazdy.
 - Chcesz pomadkę? - spytała nagle, a ja spojrzałem na nią ze zdziwieniem. - Masz bardzo czerwone usta.
 Widziałem po jej minie, że jednak musiała doskonale zdawać sobie sprawę z tego, co wcześniej robiłem. Miałem tylko nadzieję, że nie widziała jak Luke wysiadał z samochodu albo nie skojarzyła, że właśnie tu pracuje. Gdyby tak było, nie mogłaby raczej zachowywać się tak spokojnie, prawda? Już dawno zaczęłaby się na mnie wydzierać albo spokojnym, chłodnym tonem powiedziałaby mi, jak bardzo jest mną rozczarowana.
 Byłem przekonany, że tak właśnie się stanie, gdy dowie się o mnie i Luke'u.
 - Co? Nie, daj spokój - mruknąłem, po czym przesunąłem wierzchnią częścią dłoni po moich ustach, jakby to miało mi jakoś pomóc. - Chcesz jechać od razu do domu czy masz coś jeszcze do załatwienia?
 Zacząłem wyjeżdżać z parkingu i próbowałem zachowywać się normalnie, jakby nic się nie stało. Gdyby tylko chodziło o inną osobę niż Luke, może nawet przyznałbym się teraz mamie ze śmiechem, że przed chwilą z kimś się całowałem, nie podając zbyt dużo szczegółów.
 - Co to była za dziewczyna? - zacisnąłem mocniej palce na kierownicy, gdy to usłyszałem i wstrzymałem na chwilę oddech. - Umawiasz się z kimś, Mike?
 Nie miałem pojęcia, jaka odpowiedź byłaby w tym momencie najlepsza. Bo nie mogłem powiedzieć jej prawdy, ale musiałem załatwić to jakoś mądrze tak, żeby nie narobić sobie więcej problemów.
 - Nie znasz jej - powiedziałem w końcu i odchrząknąłem. - To jeszcze nic poważnego, dlatego nic nie mówiłem, ale w razie czego od razu się dowiesz.
 Czułem się źle, okłamując mamę, bo zawsze dość dużo mówiłem jej o tym, co dzieje się w moim życiu, ale teraz nie mogłem tego zrobić.
 - W porządku - odpowiedziała, a gdy spojrzałem na nią, uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
 Te cholerne wyrzuty sumienia chyba nigdy nie miały dać mi spokoju.

*

 Mimo tego, że zadzwoniłem dzwonkiem już kilka razy, dalej nikt nie otwierał mi drzwi. Wiedziałem, że Luke musiał być teraz w domu, miał wolne od pracy i nie mówił mi nic o tym, żeby miał jakieś plany z Calumem albo Ashtonem.
 Ostrożnie pociągnąłem klamkę w dół, a zamek od razu ustąpił, pozwalając mi wejść do środka. Luke ciągle wchodził do mojego domu bez pukania, więc postanowiłem, że mogłem zrobić to samo (mimo tego, że przez ostatnie 5 minut natarczywie dzwoniłem do drzwi).
 Od razu skierowałem się po schodach do jego pokoju, podejrzewając, że może zasnął i dlatego mnie nie słyszał. Miałem już otworzyć drzwi od jego pokoju, gdy usłyszałem cichy jęk dochodzący ze środka. Nie mogłem się powstrzymać przed tym, by nie zacząć myśleć, że właśnie pieprzył się z kimś na swoim łóżku. W końcu zdradził już moją siostrę (i była to w połowie moja wina), teraz mógł zrobić mi dokładnie to samo. Przygryzłem mocno wargę, przez chwilę nie mogąc ruszyć się z miejsca, gdy myślałem o najgorszym. W końcu zebrałem się w sobie i wziąłem głęboki oddech, wiedząc, że muszę coś zrobić.
 Otworzyłem drzwi mocnym ruchem, tak że uderzyły o ścianę, a Luke podskoczył na łóżku. W środku nie było nikogo oprócz niego, siedział za to na krawędzi materaca i oprócz koszulki nie miał na sobie nic więcej. Spojrzałem w dół, gdzie znajdowała się jego dłoń, po czym zasłoniłem sobie dłonią oczy.
 - Cholera, przepraszam, powinienem był... um, ta, wyjdę i... dokończ, co robiłeś... nie będę Ci przeszkadzał.
 - Chodź tu, kotku.
 Rozsunąłem trochę palce, by móc na niego spojrzeć i Luke nie wyglądał na ani trochę zawstydzonego, że zastałem go właśnie w takiej sytuacji. Opuściłem rękę i niepewnie zrobiłem parę kroków w jego stronę, czując jak serce zaczęło szaleńczo bić mi w piersi.
 - Wyobrażałem sobie, że to ty mnie dotykasz, ale to na pewno nie równa się nawet z tym, gdyby to naprawdę była twoja dłoń.
 Wstrzymałem oddech, a Luke uśmiechnął się do mnie zadziornie, jakby chciał sprowokować mnie, żebym coś zrobił. Nie przyznałbym mu się do tego, ale słysząc te słowa, zrobiło mi się niesamowicie gorąco i może rzeczywiście chciałbym właśnie to zrobić.
 - Jesteś idiotą - powiedziałem pierwsze, co przyszło mi na myśl.
 - A ty jesteś cudowny.
 Usiadłem obok niego, a Luke zaśmiał się cicho, widząc jak niezręcznie się zachowywałem. Położył dłoń na moim karku i przyciągnął mnie do siebie, całując mocno moje usta. Całowaliśmy się przez chwilę, póki Luke nie oderwał się ode mnie i spytał miękko:
 - Mikey, mógłbyś...
 Nie musiał nawet kończyć zdania, od razu wiedziałem, o co mu chodziło. Zacisnąłem dłoń wokół jego członka, ale nie za mocno i zacząłem wolno przesuwać nią w górę i dół.
 - Zdecydowanie lepiej - wyrzucił z siebie, uśmiechając się z zadowoleniem w moją stronę.
 - Zamknij się - mruknąłem i pocałowałem go kolejny raz.
 Przesuwałem ręką w równym tempie, a on przygryzł moją wargę, bym rozchylił usta i mógł wsunąć do środka język. Nasz pocałunek był coraz bardziej niedokładny, gdy tylko przyśpieszałem moje ruchy.
 - Kurwa - jęknął Luke, gdy oparł się czołem o moje i wypuścił z siebie głośno oddech. - Chcę poczuć twoje usta wokół mnie.
 Wiedziałem, że kiedyś na pewno taki moment nastąpi, ale nie spodziewałem się, że będzie to teraz. Nigdy w życiu tego nie robiłem, bałem się, że coś spierdolę, a po tym nie pokazałbym się już Luke'owi więcej na oczy.
 Musiał zauważyć moje zawahanie, bo pocałował mnie krótko w usta i przesunął palcami przez moje włosy uspokajającym gestem.
 - Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz, kotku...
 Niepewnie podniosłem się z materaca i stanąłem między jego nogami, a Luke wyszczerzył się w moją stronę. Próbowałem przypomnieć sobie, co dokładnie on wtedy robił i klęknąłem, a dłonie położyłem na jego udach. To nie mogło być chyba, aż takie trudne, prawda?
 - Po prostu... - zaczął Luke, widząc, że nic nie robiłem, ale urwał nagle, gdy złapałem go z powrotem w dłoń.
 Ruszyłem ręką w górę i w dół kilka razy, po czym wziąłem głęboki oddech i zniżyłem głowę niżej, całując lekko końcówkę jego członka. Luke zadrżał, więc zachęcony jego reakcją, przesunąłem po tym miejscu językiem, a on sięgnął dłonią do moich włosów i zacisnął na nich lekko palce.
 - Mmm, Mikey... - zamruczał, aż przeszły mnie dreszcze, słysząc w jaki sposób wypowiedział moje imię.
 Przez chwilę ruszałem ręką po całości, a językiem i wargami skupiałem się wyłącznie na końcówce, ale w końcu włożyłem go do ust, a Luke wydał z siebie głośniejszy jęk. Zacząłem ruszać głową w dół i górę, biorąc do ust tyle, ile byłem w stanie, a po reszcie przesuwając szybko dłonią.
 Luke zacisnął mocniej palce na moich włosach i wziąłem do ust jeszcze więcej, a gdy poczułem uderzenie na tyle mojego gardła, zakrztusiłem się. Jego ręka od razu zniknęła z mojej głowy, a ja odsunąłem się od niego szybko, gdy zacząłem kaszleć jak szalony.
 Przesunąłem się po podłodze jeszcze dalej od niego, dłonią zasłaniając twarz i widziałem, że Luke powstrzymywał się, żeby się nie zaśmiać. Kurwa, to była najbardziej upokarzająca rzecz w moim życiu.
 - Hej, wszystko w porządku? - spytał, gdy wreszcie się uspokoiłem i przestałem kaszleć.
 Unikałem spojrzenia na niego i wpatrywałem się intensywnie w panele, czując jak moje policzki zrobiły się całe czerwone z upokorzenia. Wiedziałem, że coś takiego się stanie, musiałem coś spierdolić.
 - Cii, nie przejmuj się, chodź tutaj z powrotem, kotek.
 Spojrzałem niepewnie na Luke'a, który wcale nie wyglądał, jakby miał zacząć się ze mnie wyśmiewać. Zamiast tego uśmiechał się lekko, a jego oczy dalej były lekko zamglone z podekscytowania. Włosy opadały mu teraz na czoło, przez co wyglądał jednocześnie seksownie i uroczo, sprawiając, że zamiast skupiać się na moim zażenowaniu, skupiałem się na tym, co czułem, gdy na niego patrzyłem.
 Niepewnie wróciłem na moje wcześniejsze miejsce, a Luke złapał mój podbródek, podnosząc moją głowę tak, żebym na niego popatrzył.
 - To nic takiego, każdemu się zdarza.
 Taa, jemu się nie przydarzyło, choć też był to jego pierwszy raz, gdy robił coś takiego.
 Zebrałem się jednak w sobie i wziąłem go znowu w dłoń, a Luke przygryzł wargę, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zniżyłem głowę, ale tym razem byłem bardziej ostrożny.
 - Kurwa, Mikey - jęknął Luke. - Tak... idealnie...
 Żałowałem, że nie mogłem w tym momencie zobaczyć jego twarzy, bo byłaby to dla mnie zbyt niekomfortowa pozycja, ale same dźwięki, jakie z siebie wydawał, zdecydowanie mi to wynagradzały. Przyśpieszyłem ruchy dłonią i coraz szybciej ruszałem głową, czując już jak zaczyna boleć mnie szczęka.
 - B-blisko...
 Jego dłoń znowu znalazła się w moich włosach i gdy pociągnął za moje włosy, zamruczałem wokół niego.
 - Cholera, Mikey! - zawołał zachrypniętym głosem.
 Jego głos powodował, że sam prawie mogłem dojść w moje spodnie, ale starałem skupić się na tym, co robiłem i znowu trochę przyśpieszyłem moje ruchy. A gdy Luke zacisnął palce na moich włosach jeszcze mocniej, a ja znowu odruchowo zamruczałem, doszedł w moje usta z cichym jękiem.
 Przełknąłem wszystko i prawie znowu zacząłem się krztusić, ale udało mi się nad tym zapanować, gdy skrzywiłem się lekko na smak w moich ustach.
 - Wow, wow, wow - powtarzał Luke i pociągnął mnie za rękę do góry.
 Stanąłem przed nim i uśmiechnąłem się nieznacznie, ciesząc się, że ostatecznie nie wyszła z tego, aż taka porażka. Luke podniósł swoje bokserki z materaca i uniósł biodra do góry, gdy szybko je na siebie wciągnął.
 - Chodź tutaj - powiedział miękko. - Jesteś wspaniały, wiesz?
 Luke wciągnął mnie na swoje kolana i pocałował mnie w skroń, przez chwilę nie odrywając swoich ust od tego miejsca. Potem odchylił się do tyłu, kładąc się na łóżku razem ze mną i ułożyłem się wygodnie na jego ciele. Jego ramiona były oplecione wokół mojej talii, trzymając mnie mocno przy sobie, jakbym w każdej chwili mógł stamtąd zniknąć. Nie mogłem oderwać wzroku od jego twarzy, miał przymknięte oczy i rozchylone usta, gdy próbował wyrównać swój oddech.
 I naprawdę nigdy w życiu nie widziałem kogoś bardziej idealnego od niego.

*

miałam problemy z moją klawiaturą (w laptopie) od wczoraj i dzisiaj najpierw chyba godzinę próbowałam to naprawić, ale nic się nie dało z tym zrobić i w końcu musiałam zresetować cały system, co też robiło się przez ponad godzinę. ugh. przynajmniej się naprawiło i dałam radę napisać rozdział!

#esitf

czwartek, 11 czerwca 2015

24.

 Przygryzałem nerwowo wargę, spoglądając co chwilę na moją siostrę i zastanawiając się, jak powinienem zacząć tę rozmowę. Jeśli próbowałem jakoś subtelnie zasugerować, że może mogła zacząć myśleć o Ashtonie w inny sposób, to moje próby szły na marne i nie miała pojęcia, o co mi chodziło. Dlatego tym razem musiałem to zrobić w mniej dyskretny sposób, tak żeby nie było wątpliwości, do czego zmierzałem.
 Zerknąłem na telefon, widząc nowe wiadomości od Luke'a, który chciał, żebym już do niego przyjechał. Pomyślałem, że to będzie dobry moment na rozmowę o Ashtonie z Rose. Powiem jej coś na jego temat, a później pójdę do Luke'a, żeby mogła posiedzieć sama i na spokojnie sobie wszystko przemyśleć.
 - Rose... - zacząłem, a ona oderwała wzrok od telewizora i spojrzała na mnie oczekująco. - Um, więc... wpadł ci w oko jakiś nowy koleś?
 Rose uniosła wysoko brwi, wyraźnie zaskoczona moim pytaniem. Wcześniej zawsze gdy chciała ze mną pogadać o jakimś nowym chłopaku, z którym kręciła, nie bardzo byłem chętny do rozmowy. Raczej krzywiłem się i negatywnie komentowałem wszystko, co o nim opowiadała.
 - Od kiedy chcesz gadać ze mną o kolesiach? - spytała podejrzliwie.
 - Nie wiem, może od kiedy sam wiem, że na nich lecę - powiedziałem bez zastanowienia, a ona uśmiechnęła się nieznacznie.
 - Nie, raczej nie myślę teraz o chłopakach - odpowiedziała w końcu na moje wcześniejsze pytanie i wróciła wzrokiem do telewizora.
 Westchnąłem cicho, bo choć mogłem podejrzewać, że właśnie tak odpowie, miałem jednak nadzieję, że może sama napomknie coś o Ashtonie. Nic z tego.
 - A co z Ashtonem? - spytałem niewinnym tonem, jakby to była przypadkowa myśl, która własnie wpadła mi do głowy.
 - Co z Ashtonem? - powtórzyła po mnie i widziałem, jak marszczy lekko brwi w zdezorientowaniu.
 Wzruszyłem ramionami, choć nawet teraz na mnie nie patrzyła i odchrząknąłem, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Ostatnio oglądała zdecydowanie za dużo telewizji i ledwo wstawała z kanapy w salonie, nawet teraz gdy próbowałem z nią rozmawiać, wydawała się być bardziej zainteresowana w programie, który leciał.
 - Pasowalibyście do siebie  - powiedziałem dość głośno, na co odwróciła się w moją stronę i wytrzeszczyła oczy. - Ashton na pewno byłby dla ciebie idealnym chłopakiem, mogę to sobie wyobrazić...
 - To przyjaciel Luke'a - rzuciła, przerywając mi. - Dlaczego w ogóle... skąd ci to przyszło do głowy?
 Uśmiechnąłem się nieznacznie i zastukałem palcami o kolano, zastanawiając się, co powinienem odpowiedzieć. Rose ciągle na mnie patrzyła, czekając, aż coś powiem i choć wreszcie miałem na sobie jej całą uwagę, nie byłem pewien, jak najlepiej załatwić tę sprawę.
 - Nie wydaje ci się, że jest świetnym materiałem na twojego nowego chłopaka? - spytałem w końcu.
 Rose spojrzała z zamyśleniem gdzieś w bok, a ja przyglądałem się jej uważnie, nie chcąc stracić żadnej najmniejszej reakcji z jej strony. Może zaraz uśmiechnie się na samo wyobrażenie jej związku z Ashtonem albo...
 - No nie wiem, Mikey, nie wydaje mi się, jesteśmy tylko znajomymi - powiedziała, kręcąc głową. - Poza tym tak jak powiedziałam wcześniej, to przyjaciel Luke'a i to byłoby zbyt dziwne.
 Jeśli to jej zdaniem było zbyt dziwne, to ciekawe co pomyślałaby o kimś, kto odbił chłopaka własnej siostrze. Cholera.
 - Luke nie miałby nic przeciwko - zapewniłem ją, na co spojrzała na mnie dziwnie.
 - Skąd możesz to wiedzieć? - mruknęła, krzywiąc się lekko.
 Może dlatego, że rozmawiałem z nim na ten temat... Oczywiście nie mogłem jej tego powiedzieć, dlatego zdecydowałem się na coś innego, coś czego bardziej mogła się po mnie spodziewać.
 - Nie wiem, a nawet jeśli to nie powinno cię to obchodzić, to dupek.
 W tym momencie ekran mojego telefonu podświetlił się, dając mi znać o nowej wiadomości, jakby Luke doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałem. Wydałem z siebie dziwny dźwięk pomiędzy odchrząknięciem, a dławieniem się i Rose posłała mi lekko zmartwione spojrzenie.
 - Zresztą... - zaczęła po chwili, patrząc w dół na swoje dłonie. - Naprawdę zależało mi na Luke'u, dalej coś do niego czuję i nie przejdzie mi to tak szybko.
 Nie myślałem, że ta rozmowa może skończyć się tym, że będę czuł się tak okropnie winny. Rose ostatnio zachowywała się dość normalnie, no może oprócz jej ciągłego przesiadywania przed telewizorem, a ja głupio stwierdziłem, że nie myśli już w ogóle o Luke'u.
 Powinienem był wiedzieć, że to nie było takie proste, Rose przecież nawet powiedziała mi raz, że chyba się w nim zakochała. To, że starałem się zrobić wszystko, żeby poprawić jej humor, nie mogło sprawić, że ona automatycznie wymaże Luke'a ze swojego życia. Niezależnie od tego, jak bardzo bym tego chciał.
 - Och, um... - mruknąłem niepewnie, nie będąc już pewnym, czy powinienem dalej wspominać coś o Ashtonie czy po prostu zostawić cały ten temat w spokoju.
 Chyba lepiej byłoby nic więcej nie mówić i po prostu pójść już do Luke'a, nie kontynuować tej rozmowy. Praktycznie postanowiłem to w myślach, miałem już wstać z kanapy, dlatego nie wiem, jakim cudem te słowa nagle wyszły z moich ust.
 - Podobasz się Ashtonowi - powiedziałem jak najszybciej potrafiłem tak, że Rose uniosła na mnie wzrok i wyglądała na zdezorientowaną, jakby nie była pewna, co właśnie usłyszała.
 - Ashton co? - spytała i pokręciła głową z niedowierzaniem. - Albo się przesłyszałam albo powiedziałeś, że mu się podobam.
 Miałem nadzieję, że Ashton nie będzie mi miał bardzo tego za złe. Zaśmiałem się sztucznie, co ona od razu rozpoznała i otworzyła szeroko usta ze zdziwienia.
 - Niemożliwe... - mruknęła. - Wydaje ci się.
 - Nie, mówię serio - odpowiedziałem od razu. - Poza tym to dość oczywiste, powinnaś się domyślić.
 - Powiedział ci to? - spytała, wyglądając, jakby dalej nie do końca mi w to wierzyła.
 - Nie, ale z daleka widać jak na ciebie patrzy i w jaki sposób o tobie mówi, jestem przekonany, że podobasz mu się od bardzo dawna.
 Podniosłem się z kanapy i schowałem telefon do kieszeni, nie kłopocząc się tym, żeby sprawdzić wiadomości od Luke'a. Rose w końcu pokiwała nieznacznie głową, chyba powoli docierało do niej, że mogłem mieć rację.
 - Nie mogę teraz o tym myśleć - powiedziała ze zrezygnowaniem. - Ashton to dobry kolega, ale... nie wiem, Mikey.
 Uśmiechnąłem się w jej stronę ze smutkiem, chcąc dać jej znać, że doskonale rozumiem, o co jej chodziło. Mimo tego, że ta rozmowa nie przebiegła ani trochę tak, jak tego chciałem, czułem, że mogło jednak wyjść z tego coś dobrego. Bo gdy Rose wróciła wzrokiem do telewizora, nie wyglądała na zbytnio zainteresowaną, a raczej jakby myślała nad tym, czego się właśnie dowiedziała.
 - Wychodzę, moi kumple z liceum chcieli się spotkać - rzuciłem, cofając się w stronę drzwi. - No wiesz, bo ostatnio nie mogli...
 Rose pokiwała głową i pożegnała się ze mną, a wtedy szybko wyszedłem do przedpokoju. Sam nie wiedziałem, co powinienem myśleć po tej rozmowie, ale nie chciałem znowu za bardzo zadręczać się tym wszystkim.
 Dlatego po prostu ubrałem buty i zabrałem kluczyki do samochodu, a później od razu wyszedłem na zewnątrz. Chciałem już jak najszybciej znaleźć się u Luke'a, bo wiedziałem, że on skutecznie odciągnie moją uwagę od tego, co przed chwilą usłyszałem. Nie musiał nawet robić nic specjalnego, wystarczyło samo jego towarzystwo, a ja traciłem cały zdrowy rozsądek.
 I właściwie już nawet nie bardzo mi to przeszkadzało.

*

 - Dlaczego mi nie odpisywałeś?
 Zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem, gdy to była pierwsza rzecz, którą usłyszałem od Luke'a, ledwo wpuścił mnie do swojego domu. Zrzuciłem ze stóp trampki, podtrzymując się ręką ściany, a on patrzył na mnie oczekująco z niezadowoloną miną.
 - Bo rozmawiałem z moją siostrą.
 Luke westchnął głośno, widząc moje znaczące spojrzenie, a później podszedł bliżej mnie, stając zaraz przede mną tak, że gdy się wyprostowałem, jego twarz znajdowała się milimetry od mojej.
 - Nie lubię, kiedy mnie ignorujesz, kotku - powiedział pewnym siebie tonem.
 Po całym ciele przeszły mnie ciarki, gdy to usłyszałem, nie mówiąc już o sposobie w jaki na mnie patrzył i tym, że prawie mogłem poczuć jego oddech na moich ustach. Luke uśmiechnął się zadziornie, zauważając to i gdy myślałem, że mnie pocałuje, odsunął się i zaczął wchodzić po schodach na piętro jak gdyby nigdy nic.
 Prychnąłem pod nosem z niezadowoleniem, podejrzewając jaki teraz był zadowolony z siebie. Poszedłem za nim, ani trochę się nie śpiesząc i gdy wszedłem do jego pokoju, on już rozłożony był na prawie całym łóżku z nogami i rękami szeroko rozstawionymi. Szturchnąłem jego stopę, chcąc żeby zrobił mi trochę miejsca, ale kompletnie to zignorował i tylko wyciągnął dłonie w moją stronę.
 - Chodź do mnie - mruknął z uśmiechem.
 Jego palce złapały koniec mojej koszulki i przyciągnął mnie bliżej tak, że uderzyłem nogami o materac. Położyłem się na nim, kładąc głowę na jego piersi i zamknąłem oczy, a on objął mnie mocno ramionami. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, ale nie była to niekomfortowa cisza, raczej przyjemna, gdy możesz po prostu pomilczeć z drugą osobą.
 Dłonie Luke'a co jakiś czas przesuwały się lekko po moich plecach, a na policzku czułem miarowe unoszenie się jego klatki piersiowej. Mogłem usłyszeć jego równe bicie serca i był to dziwnie kojący dźwięk. Nie miałbym nic przeciwko temu gdybyśmy zostali w takiej pozycji jeszcze przez dłuższy czas, nic nie mówiąc i po prostu tak leżąc, ale Luke najwyraźniej miał inne plany.
 Poczułem, jak jego dłonie zsunęły się na mój tyłek i po prostu je tam zostawił, na co zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem.
 - Lucyfer... - mruknąłem ostrzegawczo.
 - Jak mnie nazwałeś? - spytał z rozbawieniem. - Jestem całkiem pewien, że Ashton ma mnie tak zapisanego w telefonie.
 - Mhm, właśnie od niego to wziąłem i też cię tak zapisałem - dodałem, na co on zaśmiał się cicho.
 Zepchnąłem z siebie jego ręce, ale on z powrotem dał je w to samo miejsce, na co westchnąłem teatralnie. Tak właściwie w ogóle mi to nie przeszkadzało.
 - Zastanawiałem się nad czymś - zaczął poważnie.
 Od razu otworzyłem oczy i uniosłem głowę, patrząc na niego oczekująco. Nie miałem pojęcia, czego powinienem się po tym spodziewać.
 - Nad czym? - spytałem niepewnie, gdy nie powiedział nic więcej.
 - Gdy będziemy uprawiać seks, to...
 - Co? - rzuciłem, przerywając mu i zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem. - Myślałem, że chodzi o coś poważnego, a ty...
 - To jest bardzo poważna sprawa - wtrącił, przesuwając wzrokiem po całej mojej twarzy.
 Czułem, jak rumienię się pod jego spojrzeniem i odchrząknąłem znacząco. Ta, seks to była dość poważna sprawa, ale byłem całkiem pewien, że Luke palnie zaraz coś głupiego na ten temat. Poza tym zaskoczył mnie, mówiąc akurat o tym i chyba trochę się bałem, co do czego mógł się dokładnie zastanawiać.
 - Um, ok - powiedziałem niezręcznie i starałem się unikać jego spojrzenia. - O czym myślałeś?
 - Kto będzie na górze? - spytał zupełnie neutralnym głosem, jakbyśmy rozmawiali o tym, jaki film mamy właśnie włączyć. - To znaczy to dość oczywiste, że ja... - dodał pewnym siebie tonem, po czym uśmiechnął się nieznacznie i pstryknął mnie w nos. - W końcu jesteś moim małym kotkiem.
 Zamrugałem kilka razy, patrząc na niego z niedowierzaniem, a on jak gdyby nigdy nic zaczął nucić sobie jakąś piosenkę pod nosem, ignorując moje oburzone spojrzenie. Naprawdę to właśnie nad tym się zastanawiał... Wiedziałem, że to wcale nie okaże się czymś poważnym.
 - Zapomnij - burknąłem, zrzucając z siebie jego ręce i podniosłem się tak, że teraz siedziałem na jego udach.
 - Co? - spytał ze zdezorientowaniem i spojrzał na mnie nic nierozumiejącym wzrokiem. - O czym mam zapomnieć?
 - Niczego we mnie nie włożysz - mruknąłem z zażenowaniem, a on zaśmiał się cicho na mój dobór słów. - Może to ja będę na górze?
 Na to Luke zaśmiał się jeszcze bardziej, więc zgromiłem go wzrokiem i złapałem za jego nadgarstki, przyciskając je do materaca. Luke nie wyglądał już na zbyt rozbawionego, raczej zaciekawionego tym, co robiłem.
 - Pierdol się, Luke. Mogę być na górze, teraz jestem na górze - rzuciłem z udawaną pewnością siebie.
 Ledwo to powiedziałem, Luke z łatwością wyrwał ręce z mojego uścisku i zrzucił mnie z siebie. Zanim zdążył mnie unieruchomić, odepchnąłem go od siebie i tym sposobem zaczęliśmy się przepychać i turlać po jego łóżku.
 - Odpuść sobie, Michael - powiedział z rozbawieniem, gdy popchnąłem go stopą.
 - Ty sobie odpuść - warknąłem ze zmęczeniem i kolejny raz przytrzymałem jego nadgarstek przy materacu. - Nie myśl, że jesteś tak bardzo dominującą oso... Ha!
 Zamiast skończyć moje zdanie, krzyknąłem z satysfakcją, gdy udało mi się wrócić na moją wcześniejszą pozycję na jego nogach i uśmiechnąłem się z zadowoleniem. Luke przez chwilę tylko mi się przyglądał, wyglądając, jakby dał już sobie spokój, a ja dalej cieszyłem się z mojego zwycięstwa. Nie na długo.
 Prychnąłem z niezadowoleniem, gdy Luke jednym sprawnym ruchem przewrócił nas tak, że teraz to on znajdował się nade mną. Moje ręce podniósł nad głowę i trzymał mocno nadgarstki, nachylając się nade mną z zadziornym uśmiechem. Z niezadowoleniem musiałem przyznać, że wcześniej po prostu dawał mi fory, bo teraz za cholerę nie mogłem się ruszyć.
 - Coś mówiłeś? - spytał, unosząc brwi.
 - To było z zaskoczenia - mruknąłem, a on pokiwał głową z rozbawionym uśmiechem.
 - Mhm, oczywiście, kotku.
 Luke pocałował mnie lekko, na co automatycznie zamknąłem oczy i musnąłem jego usta. Może i byłem trochę poirytowany tym, jak zakończyły się te nasze całe przepychanki, ale prawdę mówiąc, właśnie to lubiłem w Luke'u. Choć nigdy bym mu się do tego nie przyznał, w takich sytuacjach podobało mi się to, jak bardzo jest dominującą osobą.
 Jęknąłem cicho, gdy Luke przygryzł moją dolną wargę i rozchyliłem usta, a on wysunął do przodu język. Chciałem złapać go za szyję, włosy, cokolwiek, ale ciągle trzymał moje dłonie i ani trochę nie poluźnił uścisku.
 - Luke - powiedziałem przy jego ustach. - Puść moje ręce.
 On tylko pokręcił głową w odpowiedzi i zaczął całować moją szyję, jednocześnie mnie irytując i sprawiając, że po moim ciele kolejny raz tego dnia przeszły ciarki. Czułem, jakbym miał zaraz oszaleć, jeśli nie puści moich nadgarstków i nie będę mógł czegoś zrobić.
 - Jesteś takim dupkiem - rzuciłem, wiercąc się na moim miejscu i próbując wysunąć dłoń spod jego palców.
 Luke uniósł głowę i spojrzał na mnie wesołym wzrokiem, uśmiechając się jednym kącikiem ust.
 - Tak często mi to mówisz, że zaczynam się zastanawiać, czy nie chcesz przez to mi przekazać, jak bardzo mnie uwielbiasz.
 - Chyba jak bardzo cię nie znoszę - odpowiedziałem, a on zmarszczył nieznacznie nos i pokręcił głową.
 - Nie wydaję mi się - mruknął i musnął znowu moje usta.
 Odchyliłem lekko głowę do tyłu i uniosłem wzrok, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Calum zatrzymał się w wejściu, patrząc nas z uniesionymi brwiami i w końcu wszedł do środka mimo morderczego wzroku Luke'a.
 Tym razem nie miałem problemu, żeby wyrwać Luke'owi moje ręce i zepchnąłem go z siebie, podnosząc się szybko do pozycji siedzącej. Starałem się zachowywać, jakby wcale nic takiego się nie stało, choć tak naprawdę czułem się naprawdę zażenowany, że ktoś przyłapał nas w takiej sytuacji. A to wszystko jeszcze pogarszał fakt, że był to akurat Calum.
 - To jednak jest dziwne - rzucił, siadając na krześle przy biurku.
 Nie byłem pewien, o co mu chodziło, Luke najwyraźniej też, biorąc pod uwagę, jaką miał minę, więc Calum w końcu pokazał palcem między naszą dwójką. Luke spojrzał na niego z niezadowoleniem i przysunął się bliżej mnie tak, żeby nasze nogi się stykały.
 - Bo co? Bo się z nim całowałeś?
 Czy wszyscy nie mogli już po prostu o tym zapomnieć i zachowywać się, jakby to nigdy się nie wydarzyło? Teraz naprawdę miałem ochotę zapaść się pod ziemię, słysząc, że Luke o tym wspomniał. Na dodatek położył dłoń na moim udzie i choć od razu ją zepchnąłem, on znowu zrobił to samo, nawet nie patrząc w moją stronę, tylko skupiając wzrok na swoim przyjacielu.
 Calum poruszył się niekomfortowo na swoim miejscu, wiedziałem, że też nie odpowiadał mu ten temat. Gdyby ludzie przestali o tym wspominać, to może moglibyśmy nawet zostać znajomymi, ale przez to było raczej między nami dość niezręcznie.
 - Nie - powiedział w końcu i odchrząknął cicho. - Bo chodziłeś z jego siostrą.
 Och, no tak, oczywiście, że właśnie o to mu chodziło... Miał rację, to było dziwne. Spojrzałem w dół na dziurę w spodniach na moim kolanie i zacząłem palcami szarpać za wystające nitki. Jeszcze trochę i znowu stąd wyjadę, przypomniałem sobie, a wtedy wszystko będzie o wiele łatwiejsze. Tak jak mówiła mi Gabby.
 - Spierdalaj, Calum. Po co w ogóle tutaj przyszedłeś? - rzucił Luke ostrym tonem.
 - Pokłóciłem się z Shay, więc nie bardzo miałem co ze sobą zrobić.
 - Idź do Ashtona i przestań zawracać mi głowę - odpowiedział mu niemiło.
 Uniosłem na nich wzrok, najpierw patrząc na Luke'a karcącym wzrokiem, a później spoglądając na Caluma, żeby zobaczyć jego reakcję. Tak jak myślałem, nie wyglądał na zbyt zadowolonego tym, co usłyszał.
 - Serio, Luke? Nie masz powodu, żeby się na mnie złościć, więc kurwa daj sobie z tym spokój. Myślałem, że się przyjaźnimy, ale ostatnio w ogóle na to nie wygląda.
 To brzmiało, jakby od dłuższego czasu już się nie dogadywali. Ostatnim razem, gdy widziałem ich rozmawiających ze sobą, Luke też nie był zbyt miły i chętny, żeby z nim gadać. Wtedy robił to dlatego, że był zazdrosny... Czy ten idiota naprawdę właśnie z tak głupiego powodu ciągle był zły na swojego przyjaciela? Znając Luke'a, to było jak najbardziej prawdopodobne.
 Luke tylko wzruszył ramionami, nawet nic mu nie odpowiadając, a ja westchnąłem cicho i podniosłem się z łóżka. Oboje od razu spojrzeli w moją stronę i Luke zmarszczył brwi ze zdezorientowaniem, od razu wyciągając rękę w moją stronę.
 - Muszę iść do domu - powiedziałem, a widząc, że chce zaprotestować, dodałem: - Przydałoby się, gdybym posiedział trochę z rodzicami. Um, a ty powinieneś spędzić trochę czasu z Calumem.
 Posłałem mu znaczące spojrzenie, a Luke wyglądał na poirytowanego, ale w końcu pokiwał nieznacznie głową, rozumiejąc, co sugerowałem. Uśmiechnąłem się nieznacznie w stronę Caluma, który odpowiedział na to tym samym i machnął do mnie ręką na pożegnanie. Tyle, że zanim wyszedłem z pokoju, Luke oczywiście musiał mnie zatrzymać i pocałować mocno.
 - Zadzwonię do ciebie później, kotku - mruknął z uśmiechem.
 Spojrzałem na niego z niezadowoleniem, słysząc jak mnie nazwał przy Calumie, ale on i tak udawał, że kalkulator leżący na biurku był dla niego nagle niezwykle interesujący. Wyszedłem szybko z pokoju, a Luke odprowadził mnie wzrokiem i na koniec jeszcze puścił mi oczko, zanim zamknąłem drzwi.
 Nie myślałem, że przyjaźń Caluma i Luke'a aż tak ucierpiała z mojego powodu. Nie dość, że rozwaliłem związek mojej siostry, to teraz jeszcze brakowało tego, żeby oni przestali ze sobą gadać przeze mnie. Przycisnąłem palce do skroni i odetchnąłem głęboko, powoli schodząc na dół.
 Miałem nadzieję, że wszystko sobie teraz wyjaśnią, bo jeśli nie to mogłem doliczyć to do listy rzeczy, które ostatnio nie dawały mi spokoju.

*

nie wiem, czym jest ten rozdział...

przy moim ostatnim pytaniu zapomniałam napisać, że chodziło mi o wszystko oprócz scen +18, ekhem... ale ok, w takim razie dodam chyba jedną więcej niż planowałam, spokojnie, już niedługo się doczekacie ;D

#esitf