czwartek, 30 kwietnia 2015

18.

 - Nie możecie wyjechać - zawyłem, zaciskając ramiona jeszcze mocniej wokół Aleca.
 Za bardzo przyzwyczaiłem się do ich obecności tutaj, nie mogłem sobie wyobrazić, co będę robił bez nich. I jak poradzę sobie z tą całą sytuacją z Lukiem, gdy ich tutaj nie będzie. Ale i tak zostali kilka dni dłużej niż mieli i stwierdzili, że naprawdę muszą już wracać do swoich rodzin. Nie chciałem ich tam puścić.
 - Michael, dusisz mnie - jęknął Alec.
 Ashton szarpnął mnie do tyłu, myśląc, że może wtedy go puszczę, ale ostatecznie wyszło tak, że prawie wywaliliśmy się w trójkę na ziemię, bo pociągnąłem Aleca ze sobą.
 - Nie przeszkadzajcie sobie, ja tylko to nagram, ale nie zwracajcie na mnie uwagi - mruknęła Gabby gdzieś z boku.
 Zostawiłem Aleca i teraz przyczepiłem się do niej, na co ona zaśmiała się głośno i przesunęła dłonią po moich plecach. Przytulałem ją przez dłuższą chwilę, ona w przeciwieństwie do Aleca nie narzekała i trzymała mnie równie mocno jak ja ją. 
 Zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem, gdy poczułem dodatkowe ramiona wokół naszej dwójki. Uniosłem głowę i spojrzałem na Ashtona, który uśmiechnął się na to do mnie szeroko. Alec stał w pewnej odległości, patrząc na nas jak na największych idiotów na świecie.
 - Pociąg już jedzie - powiedział po chwili.
 - Chyba pojadę z wami - rzuciłem na to i niechętnie odsunąłem się od Gabby.
 - Zdajesz sobie sprawę z tego, że mieszkamy w dwóch różnych miastach? - spytała z rozbawieniem.
 - Taaa - odpowiedziałem wolno. - Zostanę tydzień u Ciebie, później tydzień u Aleca.
 - Nie - powiedziała od razu, na co skrzywiłem się lekko, a wtedy ona ciszej dodała: - Musisz ogarnąć tę sytuację z Lukiem i twoją siostrą.
 Odetchnąłem głęboko i przesunąłem dłonią przez (moje nowo pofarbowane na niebiesko-fioletowo) włosy, a ona posłała mi zachęcający uśmiech. Powiedziałem im, że Luke znowu wspomniał, że zakończy związek z Rose, a ja się z nim zgodziłem. Nie opowiedziałem im nic więcej o tym, co zdarzyło się na imprezie, ale sami wszystkiego się domyślili i ciągle mi to wypominali.
 Ashton pożegnał się z nimi, a wtedy ja przytuliłem ich jeszcze po ostatnim razie i niestety musieli wsiąść już do pociągu.
 - Zobaczymy się za niecały miesiąc, więc nie rozpaczaj za dużo - rzucił Alec, klepiąc mnie po ramieniu.
 Ok, może trochę dramatyzowałem, w końcu to wcale nie był długi okres czasu.
 Pomogłem Gabby wnieść jej walizkę do środka i stanęliśmy z Ashtonem obok siebie, wpatrując się w okna pociągu. W końcu twarz Gabby pojawiła się w jednym z nich i uchyliła je tak, żeby mogła nas lepiej zobaczyć.
 - Napiszę do Ciebie, jak dojadę, Mikey! - zawołała. - Powinieneś kiedyś odwiedzić nas w akademiku, Ash.
 - Jasne, na pewno to zrobię! - odkrzyknął jej Ashton.
 Zacząłem machać energicznie ręką, na co Gabby zrobiła to samo, ale zaraz obok niej pojawiła się kolejna dłoń i wystawiony środkowy palec prosto w naszą stronę. Pieprzony Alec.
 Obserwowaliśmy przez chwilę, jak pociąg zaczął jechać i westchnąłem głośno. Teraz w domu będzie jakoś pusto bez nich. Będą tylko moi rodzice, Rose i ja. Miałem większe prawdopodobieństwo na to, że zostanę w jednym pomieszczeniu z moją siostrą na dłużej niż kilka minut, a cholernie się tego obawiałem. Nie mogłem spojrzeć jej w oczy.
 - To co, chcesz coś teraz porobić? - spytał Ashton, gdy zaczęliśmy iść w stronę mojego samochodu.
 - Ok - odpowiedziałem, wzruszając ramionami. - Chcesz iść gdzieś do miasta czy...
 - Nie, nie mam na to ochoty - powiedział, zanim zdążyłem skończyć mówić.
 Usiadłem za kierownicą, a ona zajął miejsce obok mnie, spoglądając od razu w moją stronę oczekująco.
 - Um... możemy pójść do mojego domu - powiedziałem i przekręciłem kluczyk w stacyjce.
 - Chętnie - rzucił wesoło Ashton.
 Było mi obojętnie, co będziemy robić, więc nie miałem problemu z tym, żeby wrócić do mojego domu. Przez całą drogę słuchaliśmy muzyki i śpiewaliśmy głośno, Ashton otworzył okno jak najbardziej się dało i co chwilę wystawiał głowę na zewnątrz. Co za debil.
 Dojechaliśmy do mojego domu i zatrzymałem samochód na podjeździe, po czym wysiedliśmy na zewnątrz.
 - Rose jest w domu?
 - Um, raczej tak - mruknąłem, zamykając kluczem auto.
 Ashton pokiwał głową i schował ręce do kieszeni, czekając, aż zacznę iść w stronę drzwi. Gdy weszliśmy do środka, ściągnęliśmy szybko buty i spytałem go, czy chce coś do picia. Wziąłem z kuchni butelkę coli i dwie szklanki, po czym rozsiedliśmy się w salonie na kanapie.
 - Więc... - zaczął Ashton, a ja kiwnąłem głową, żeby kontynuował, co może jednak nie było takim dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę, że właśnie rozlewałem napój do szklanek. - całowałeś się z Lukiem? Wtedy gdy byliście u mnie w domu.
 Tak bardzo zaskoczyło mnie to, co powiedział, że ręka osunęła mi się w bok i rozlałem wszystko po stole.
 - Cholera, muszę to... chwila.
 Wyszedłem szybko z pokoju i zabrałem z kuchni ręcznik papierowy. Skąd Ashton o tym wiedział? Luke mu coś powiedział czy sam to zauważył? Byłem pewien, że nikt się wtedy nie domyślił, ale może było to jednak bardziej oczywiste niż mi się wydawało.
 Wróciłem do salonu i zacząłem wycierać uklejony stół, a Ashton przez cały ten czas przyglądał mi się uważnie. Udawałem, że nie pamiętam, że zadał mi jakieś pytanie. W końcu odchrząknął znacząco i spytał:
 - Odpowiesz na moje pytanie?
 - Ja... co? Nie mam pojęcia, o czym...
 - Luke'a włosy były całe rozwalone, gdy wróciliście z łazienki - powiedział, przerywając mi. - twoja koszulka cała wygnieciona i wyglądaliście prawie, jakby spuchły wam usta.
 Przełknąłem nerwowo, nie podnosząc na niego wzroku i wpatrując się ze skupieniem w stół. Myślałem, że nikt wtedy tego nie zauważył...
 - To... nie... - nie miałem pojęcia, co powiedzieć, żeby się z tego wyplątać. - Po prostu...
 - Od początku widziałem, że mu się spodobałeś - rzucił i westchnął głośno. - Dlatego mówiłem mu, żeby bliżej cię poznał, chciałem, żeby zobaczył, co dokładnie do ciebie czuje.
 Kiwnąłem lekko głową, teraz już nawet nie myśląc o tym, żeby skłamać i się jakoś z tego wyplątać. Byłem ciekawy, co Ashton ma do powiedzenia, poza tym wyjaśniało to ten jeden raz, gdy dał mi swój telefon i kazał odpisać Luke'owi. Napisał wtedy coś o tym, że Ashton chciał, żeby więcej ze mną pogadał.
 - Ale nie myślałem, że to wszystko zajdzie tak daleko, póki jest w związku z twoją siostrą - powiedział, stawiając nacisk na dwa ostatnie słowa. - Myślałem, że zakończy ten związek, a może dopiero wtedy zacznie z tobą kręcić, jakkolwiek pokręcone to by było.
 Przygryzłem wargę, czując oceniający wzrok Ashtona na sobie. On sam był za tym, żeby Luke poszerzył to, co było między nami, ale nie gdy ciągle chodził z moją siostrą. I miał całkowitą rację. Tak właśnie powinno być, ale byłem zbyt głupi, żeby to wcześniej zauważyć.
 - Wiem, to... to było niemądre - mruknąłem cicho. - Nie powinienem był tego robić.
 - Ona na to nie zasługuje - rzucił Ashton i dodał łagodniejszym głosem: - Luke zerwie z Rose?
 Pokiwałem głową kolejny raz i opadłem na miejsce obok niego, zostawiając ten cały bałagan na stole. Luke powiedział, że zrobi to niedługo, ale nie miałem pojęcia, kiedy dokładnie i trochę przerażała mnie ta niewiedza.
 Nie odzywaliśmy się przez dłuższą chwilę, a gdy Rose nagle weszła do pokoju, spojrzałem w jej stronę niepewnie. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, po tym jak nas zauważyła, więc wyglądało na to, że Luke jeszcze z nią nie zerwał.
 - Hej, Ash.
 - Hej! - zawołał Ashton wesoło, prostując się bardziej na swoim miejscu. - Co u ciebie?
 Rose usiadła w fotelu obok i wyglądało na to, że postanowiła posiedzieć razem z nami.
 - Nic takiego, bez zmian - odpowiedziała i wzruszyła ramionami.
 Zaczęli rozmawiać między sobą na jakiś temat, o którym ja nie miałem żadnego pojęcia, więc pozostałem cicho na moim miejscu, ciesząc się, że nie musiałem dłużej rozmawiać z Ashtonem o Luke'u. Oparłem się wygodniej o tył kanapy i po prostu ich obserwowałem, nie myśląc o niczym szczególnym. Zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem, widząc wielki uśmiech na twarzy Ashtona i jak jego oczy praktycznie błyszczały z radości. Zmrużyłem na niego oczy, a później powoli spojrzałem na moją siostrę.
 Przypomniałem sobie, jak spotkałem go w sklepie muzycznym i zaproponował, że możemy się kiedyś spotkać, bo "jesteś bratem Rose, a ona jest naprawdę fajna". Albo jak chciał zadzwonić po nią, gdy poszliśmy do baru tego dnia, gdy pierwszy raz pocałowałem się z Lukiem. Powinienem był się domyślić wcześniej, mama wspominała mi, że Ashton był tutaj parę razy i pewnie to nie Luke chciał go ze sobą zabrać, tylko Ashton to proponował. A teraz był podejrzanie dziwnie chętny, żeby przyjść tutaj i pytał, czy Rose jest w domu.
 Ashtonowi podobała się moja siostra.

*

 Miałem włączoną głośno muzykę, więc nie usłyszałem, jak drzwi mojego pokoju się otworzyły. Miałem zamknięte oczy, dlatego nie zauważyłem nikogo i dopiero gdy zaległa kompletna cisza, uniosłem się na łokciach, patrząc w stronę mojego laptopa. Rose wyłączyła odtwarzacz i teraz stała obok z niezadowoloną miną.
 Cholera. Cholera. Cholera. Czy Luke z nią zerwał i powiedział jej o wszystkim? Nie myślałem, że powie jej, że to przeze mnie. W końcu tak właśnie mi powiedział wtedy, gdy pierwszy raz mówił mi, że z nią zerwie. Że nie wspomni o mnie. Wziąłem głęboki oddech, czując jak zaczynam panikować pod uważnym spojrzeniem mojej siostry. Dłonie zaczęły mi się lekko trząść, dlatego zacisnąłem je na moich kolanach.
 - Rozmawiałam z Lukiem - odezwała się, a ja w tym momencie miałem już ochotę zacząć błagać ją o wybaczenie. - Powiedział, że już zdecydował i będzie studiować na twojej uczelni.
 Zamrugałem parę razy, nie będąc pewnym, czy dobrze usłyszałem. Więc wcale nie chodziło o to, że wiedziała o tym, co było między mną a Lukiem? Wypuściłem ze świstem powietrze z ust, czując niesamowitą ulgę, choć wiedziałem, że prędzej czy później i tak się o wszystkim dowie. Wolałem jednak, żeby było to później.
 - Um, tak? - spytałem niepewnie, nie ufając mojemu głosowi po tym, jak prawie dostałem ataku paniki.
 - Wiesz, jak to daleko od mojej uczelni! - zawołała z oburzeniem. - Nie będziemy mogli się widywać zbyt często, co mu nazmyślałeś o tej swojej szkole?
 Zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem, w pełni uświadamiając sobie teraz, o czym mówiła. Luke nie mówił mi nic o tym, że idzie na studia na moją uczelnię. Zresztą byłem trochę zdziwiony, że rozmawiał z Rose właśnie na ten temat, a nie na temat zerwania. Czy ten idiota chciał wykorzystać to jako wymówkę?
 - Nic... co? Nie wiedziałem, że serio chce tam pójść - powiedziałem w końcu.
 - Bardzo serio - mruknęła i westchnęła głośno. - Ponoć jest już pewien w stu procentach, a jeszcze jakiś czas temu w ogóle nie wiedział, czy chce iść na studia. Mikeeey, to przez Ciebie...
 - Przeze mnie? - spytałem, wytrzeszczając na nią oczy. - Nie, przecież wiesz, że za nim nie przepadam i co? Nie.
 Rose spojrzała na mnie jak na idiotę i na jej twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech, choć próbowała to ukryć.
 - Jesteś czasem taki głupi, Mikey - powiedziała, ale nawet nie poczułem się w tym momencie urażony. - Rozmawiałeś z nim o twojej uczelni, prawda? Naopowiadałeś mu jak jest świetnie i teraz dlatego chce tam pójść.
 - Och... - wyrwało mi się i pokiwałem nieznacznie głową.
 Rzeczywiście rozmawialiśmy o tym, ale to było strasznie dawno temu i nie pamiętałem nawet zbytnio, co dokładnie powiedziałem. Jedyne co wiedziałem to, że Luke zadawał mi wtedy sporo pytań i wydawał się tym naprawdę zainteresowany.
 - Nie zrobiłem tego specjalnie - dodałem, a Rose przygryzła wargę. - Ty nawet nie brałaś pod uwagę innych uniwersytetów, bo wiedziałaś, że chcesz pójść właśnie tam i może Luke też znalazł swoją wymarzoną uczelnię.
 Wzruszyłem na końcu lekko ramionami, choć czułem się niesamowicie winny, bo nie byłem do końca pewien, czy Luke rzeczywiście chciał tam pójść ze względu na studia, czy raczej miał inny powód...
 - Luke nigdy nie był zbytnio chętny na studia - odpowiedziała ze zrezygnowaniem. - Ale ok, może nie będzie, aż tak źle... jakoś damy radę.
 Czułem się naprawdę okropnie, bo wiedziałem, że do tego czasu Luke zdąży już z nią zerwać. A przynajmniej z tego, co powiedział, wynikało, że tak zrobi.
 Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć, nie mogłem jej pocieszać i zgadzać się z nią, bo to nie była prawda. Ale ona najwyraźniej czekała, aż coś powiem.
 - Um, co sądzisz o Ashtonie?
 Rose zmarszczyła brwi z niezrozumieniem, a ja prawie uderzyłem się po głowie, gdy tylko te słowa wyszły z moich ust. Odkąd uświadomiłem sobie, ze Rose podobała się Ashtonowi, myślałem o tym, jakby świetnie było, gdyby się ze sobą zeszli. To byłoby idealne zakończenie tego wszystkiego.
 - Co? - spytała. - Dlaczego pytasz mnie o niego?
 - Wydaje się w porządku, prawda? - mruknąłem, a ona przyjrzała mi się podejrzliwie.
 Po chwili na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i zakryła twarz dłońmi. Co do cholery...
 - Podoba Ci się Ashton, tak?! - spytała z podekscytowaniem. - Bylibyście słodką parą, Mikey!
 Zaśmiałem się, myśląc, że żartuje, ale ona wyglądała na całkowicie poważną. Szybko umilkłem i pokręciłem przecząco głową.
 - Nie, nie, nie - powiedziałem, krzywiąc się lekko.
 - Mikey - mruknęła i westchnęła cicho. - Kocham cię nieważne, czy podobają ci się dziewczyny czy chłopcy. Nie musisz się o to martwić. Domyśliłam się po urodzinach Luke'a, nie musisz się tłumaczyć.
 Nie rozmawiałem z Rose o niczym dotyczącym mojej orientacji, ale skoro sama się domyśliła, to ułatwiało mi sprawę. Myliła się jedynie co do jednego, bo wcale nie podobał mi się Ashton, tylko jej głupi chłopak.
 - Ta, ok, wolę kolesi, nie o to chodzi - powiedziałem i machnąłem lekceważąco ręką. - Ashton to tylko znajomy, pytałem po prostu... co ty o nim sądzisz.
 Rose przez chwilę nie wyglądała na przekonaną, ale w końcu wzruszyła ramionami, mówiąc:
 - Jest ok, lubię go, poznałam go i Luke'a tego samego dnia, więc zdążyłam się z nim dość zaprzyjaźnić.
 Pokiwałem głową z uśmiechem i chciałem już spytać ją o coś więcej, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Zakląłem pod nosem, bo akurat tym razem chciałem kontynuować naszą rozmowę i w końcu niechętnie sięgnąłem po komórkę. Jakiś nieznany numer wyświetlił mi się na ekranie, więc w pierwszej chwili chciałem odrzucić połączenie, ale jednak w ostatniej chwili odebrałem.
 - Tak? - spytałem ze znudzeniem.
 - Hej, kotku - usłyszałem po drugiej stronie głos Luke'a.
 Poczułem, jak robi mi się gorąco na twarzy i odwróciłem wzrok od Rose, jakby od samego spojrzenia mogła domyślić się, z kim rozmawiałem.
 - Hej... Gabby - palnąłem bez zastanowienia.
 - Siedzisz z Rose? - odezwał się i zaśmiał cicho.
 - Yhym, to dobrze, że u Ciebie wszystko w porządku - mruknąłem, przygryzając nerwowo paznokieć. - Ale nie bardzo mogę teraz rozmawiać.
 Rose machnęła ręką, by zwrócić na siebie moją uwagę, a później pokazała mi, że wychodzi. Obserwowałem, jak podeszła do drzwi i odetchnąłem z ulgą, gdy wyszła na zewnątrz, zamykając je za sobą. Luke chyba coś do mnie mówił w międzyczasie, ale w ogóle się na tym nie skupiałem, więc nie miałem pojęcia, co powiedział.
 - Skąd masz mój numer? - spytałem i opadłem plecami na materac.
 - Wziąłem z telefonu Ashtona już jakiś czas temu - odpowiedział, powinienem był się tego domyślić. - Jest tam dalej Rose?
 - Nie, wyszła, czego chcesz?
 Potarłem dłonią oczy i przełożyłem telefon z jednej ręki do drugiej.
 - Jesteś taki niemiły, kotku - rzucił Luke z udawanym oburzeniem. - Może po prostu miałem ochotę usłyszeć twój głos.
 Teraz już na pewno byłem cały czerwony na twarzy i cieszyłem się, że Luke nie mógł mnie zobaczyć. Zamiast skomentować to w jakiś sposób, postanowiłem zmienić temat na ważniejszą sprawę.
 - Co Ty odpierdalasz, Luke? - spytałem. - Powiedziałeś Rose, że idziesz na moją uczelnię.
 - Bo idę - odpowiedział od razu. - Nie cieszysz się?
 Wcześniej nawet się nad tym nie zastanowiłem. Jeszcze jakiś czas temu myślałem, o tym, że gdy wrócę na studia, to będę miał od niego spokój, ale teraz wszystko się zmieniło. Więc może to, że tam będzie było dobrą rzeczą...
 - Nie o to chodzi - powiedziałem w końcu. - Rozmawiałem z Rose i... ona się martwi, jak uda wam się ze związkiem na odległość - dodałem z goryczą.
 - Och - mruknął. - Pomyślałem, że lepiej jeśli dowie się o tym teraz, jeszcze przed zerwaniem.
 - Jesteś idiotą - skomentowałem.
 - Ale i tak mnie uwielbiasz - rzucił i mogłem sobie wyobrazić ten głupi, szeroki uśmiech na jego twarzy.
 - Bo sam jestem idiotą - powiedziałem i westchnąłem głośno.
 Zamknąłem oczy, wsłuchując się w jego cichy śmiech i najpierw nie zauważyłem, że też się uśmiechałem. Byłem przekonany, że to był najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałem.
 Rozmawialiśmy przez następną godzinę albo dwie, wydawało mi się, że ledwo, co odebrałem, a już się żegnaliśmy. Zapisałem jego numer, używając tej samej nazwy, którą zobaczyłem w telefonie Ashtona. Lucyfer. To idealnie do niego pasowało.
 Odrzuciłem telefon na bok i zacząłem wpatrywać się w sufit, myśląc o tym, jak w najbliższym czasie wszystko się pokomplikuje. Ale tak jak wszyscy mi powtarzali, tak będzie lepiej i wiedziałem, że mieli rację. Podjąłem już za wiele złych decyzji, ale akurat ich zerwanie było najlepszym, co można było zrobić w tej sytuacji.
 Najlepiej byłoby, gdyby Rose zrozumiała, jak bardzo Ashton byłby dla niej idealny. Im więcej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej się przekonywałem, że naprawdę by do siebie pasowali.
 Chyba musiałem im jakoś w tym pomóc...

*

wybaczcie, że tak późno, ale mam za dużo pisania w tym tygodniu i nie nadążam. przynajmniej udało mi się przed 24!

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)

czwartek, 23 kwietnia 2015

17.

ostrzegam: ten rozdział zawiera scenę +18

*

 Gdy napisał do mnie Mason, mój znajomy z liceum i zaprosił mnie na imprezę, od razu pomyślałem, że będzie to świetny pomysł na spędzenie ostatniego wieczoru z Gabby i Aleciem, zanim wrócą do siebie. Spytałem go, czy mogę zabrać kogoś ze sobą, na co odpisał, że im więcej osób tym lepiej. Tym sposobem Luke oczywiście musiał też się z nami zabrać, ale Rose nie chciała z nami pójść. Pojechała wcześniej z mamą, żeby załatwić jakieś sprawy na swojej przyszłej uczelni, a że było to kilka godzin stąd, zajęło im to sporo czasu i po powrocie od razu poszła spać, mówiąc, że jest zmęczona.
 Biorąc pod uwagę to, jak moi przyjaciele i siostra wypominali mi, że zawsze upijam się, jeśli tylko mam do tego okazję, nalałem sobie coli do plastikowego kubeczka i powoli z niego piłem, rozglądając się na boki. Byliśmy tu może pół godziny, ale sama impreza zaczęła się trochę wcześniej i widać było, że większość ludzi była już lekko upita.
 Zazdrościłem im.
 - Widzisz kogoś, kogo chciałbyś poderwać? - spytał mnie nagle Alec, na co zakrztusiłem się moim napojem.
 Gabby zmarszczyła brwi, spoglądając na niego z niezrozumieniem, a ja pokręciłem przecząco głową.
 - Żaden koleś tutaj ci się nie podoba? - drążył dalej i przerzucił mi rękę przez ramiona. - Mogę być twoim skrzydłowym, pomogę ci.
 - Przecież wiesz, że podoba mu się Luke! - rzuciła na to Gabby.
 Całe szczęście, że on akurat gdzieś poszedł i nie mógł tego usłyszeć. Czułem, jak robi mi się gorąco na twarzy i wymamrotałem tylko pod nosem: "nieprawda", choć wszyscy wiedzieliśmy, że to było kłamstwo.
 - Powinien poznać kogoś lepszego dla niego - odpowiedział na to Alec z poirytowaniem.
 I jak ja miałem wytrzymać coś takiego bez alkoholu? Na szczęście Luke szedł właśnie w naszą stronę, więc Gabby i Alec musieli skończyć z tym tematem. A przynajmniej myślałem, że właśnie tak będzie.
 - Ten koleś co chwilę się na Ciebie patrzy - powiedział do mnie Alec, ściskając lekko moje ramię. - Nie kręcą mnie faceci, ale wydaje mi się, że wygląda nieźle.
 Zamiast spojrzeć w tamtą stronę, popatrzyłem na Luke'a, który właśnie stanął obok nas i uśmiechnął się do mnie. Przez dłuższą chwilę nie mogłem oderwać od niego wzroku i bezkarnie się w niego wpatrywałem, tym bardziej, że odwrócił się w stronę Gabby i zaczął z nią rozmawiać.
 - Um, ta, jest... idealny - wymamrotałem w końcu, bo Alec wciąż czekał na moją odpowiedź.
 - Świetnie, w takim razie podejdź tam i...
 Potrząsnąłem głową i spojrzałem na niego ze zdziwieniem, nie mając pojęcia, o czym mówi, ale zanim zdążył powiedzieć więcej, podeszli do nas moi znajomi. Odepchnąłem lekko Aleca od siebie i zapoznałem wszystkich ze sobą, a gdy wymówiłem imię Gabby, zobaczyłem jak na ich twarzach pojawia się wyraz zrozumienia.
 - Och, to Twoja dziewczyna!
 Cholera, kompletnie zapomniałem o tym, że właśnie tak im powiedziałem.
 - Co? - spytała Gabby i zaśmiała się cicho.
 Objąłem ją ramieniem w pasie, przyciągając do siebie i miałem nadzieję, że ani ona ani Alec mnie nie wydadzą. Powinni szybko załapać, że mogłem trochę naciągnąć prawdę, gdy rozmawiałem z moimi znajomymi.
 - Pamiętam twoją twarz, Mike pokazał nam zdjęcie - dodał Dave, kiwając lekko głową.
 - Yhym, to właśnie moja cudowna dziewczyna - powiedziałem z wymuszonym uśmiechem i pocałowałem Gabby w policzek.
 Alec prychnął śmiechem pod nosem, ale zatuszował to kaszlnięciem, a przynajmniej tak mu się wydawało, a Gabby uśmiechnęła się nieznacznie.
 - Bardzo się cieszę, że mogę poznać znajomych mojego kochanego dzióbka - rzuciła przesłodzonym głosem i uszczypnęła mnie w policzek.
 Zaśmiałem się sztucznie, choć naprawdę miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Luke przygryzał wargę i wyglądał, jakby naprawdę mocno powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
 - Aww, dzióbek, jak uroczo - mruknął Jake z rozbawieniem.
 Gabby zaczęła mówić o tym, jaki to jestem słodki i używać różnych przedziwnych ksywek, na co wszyscy śmiali się cicho, a ja rumieniłem się coraz bardziej. Wiedziałem, że nie powinienem był mówić, że była moją dziewczyną, ale nie musiała teraz celowo wprowadzać mnie w zakłopotanie.
 Właściwie zawsze mogła przyznać, że wcale ze sobą nie chodziliśmy, a to chyba byłoby gorsze. Kiwałem tylko głową przez cały czas, a żeby ją zirytować, całowałem ją co chwilę w policzek. Gdy nachyliłem się kolejny raz, Gabby odwróciła się w moją stronę i przypadkiem ją pocałowałem. Nasze usta ledwo co się dotknęły i choć wcześniej wręcz błagałem, żeby mnie pocałowała, teraz nie cieszyło mnie to ani trochę.
 Powstrzymałem się od zbyt zszokowanej reakcji, a Gabby zachowała się, jakby nic się nie stało i kontynuowała dalej swój wywód. Luke nie wyglądał już na ani trochę rozbawionego jak jeszcze chwilę wcześniej, a raczej jakby poważnie się nad czymś zastanawiał. Gdy tylko moi znajomi sobie poszli, Gabby odsunęła się ode mnie i uderzyła mnie lekko w ramię.
 - Przepraszam - powiedziałem szybko. - Ja... nie wiem, czemu im tak powiedziałem.
 - To było zabawne - skomentował Alec.
 - Michael, możemy porozmawiać? - spytał Luke, a spojrzenia całej naszej trójki wylądowały na nim. - Na osobności.
 Zrobiłem niepewną minę, ale w końcu pokiwałem nieznacznie głową i ruszyłem za nim. Myślałem, że po prostu staniemy gdzieś w przedpokoju, ale Luke zaczął otwierać drzwi do pokoi i w końcu wszedł do jednego z nich. Gdy wszedłem za nim do środka, rozejrzałem się dookoła, wyglądało to na jakiś gabinet. Luke zamknął za mną drzwi i przekręcił kluczyk, na co uniosłem brwi ze zdziwieniem.
 - O czym chciałeś porozma...
 Nie dokończyłem, bo złapał w dłonie moją twarz i pocałował mnie lekko. Powinienem był się od niego odsunąć, ale zostałem na swoim miejscu i odetchnąłem głęboko, spoglądając na jego usta. Luke popchnął mnie lekko tak, że oparłem się o ścianę, a jego dłonie ścisnęły moje biodra.
 - To nie jest rozmawianie - powiedziałem głupio, kręcąc przecząco głową.
 - Chciałem to zrobić, od kiedy tylko Cię dzisiaj zobaczyłem - mruknął i musnął znowu moje usta. - A widząc, że pocałowałeś Gabby...
 Chciałem mu powiedzieć, że to był przypadek i nawet nie można tego było liczyć jako pocałunek. Nie wspominając już o tym, że nie raz widziałem go całującego Rose i to też nie było dla mnie wcale przyjemne. Zamiast tego pozwoliłem mu się pocałować, co było cholernie głupie z mojej strony, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Całowaliśmy się krótką chwilę, póki nie oprzytomniałem.
 - Luke, nie możemy... - powiedziałem, próbując go od siebie odepchnąć.
 On nic sobie z tego nie robił i przycisnął się do mnie jeszcze bardziej, nie zostawiając między nami żadnej przestrzeni. Jego usta wylądowały na mojej szyi i mimowolnie odchyliłem głowę do tyłu, czując jak zaczął składać w tym miejscu delikatne pocałunki.
 - Nie-nie możemy - powtórzyłem słabym głosem.
 Zadrżałem, gdy poczułem jego język na moim obojczyku i po chwili dołączyły jego zęby, gdy zaczął ssać i przygryzać moją skórę. Czy w tym pokoju cały czas było tak cholernie gorąco? Wydałem z siebie cichy jęk i przymknąłem oczy, na moment zapominając o wszystkim. Gdy nie uświadomiłem sobie, co Luke właśnie robił.
 - Nie możesz zrobić mi malinki! - zawołałem, kolejny raz próbując go popchnąć, ale na nic się to nie zdało.
 - Michael - mruknął, a pode mną prawie ugięły się kolana, gdy usłyszałem jego zachrypnięty głos.
 Luke uniósł głowę, żeby spojrzeć na moją twarz i przez to jak blisko staliśmy, mogłem poczuć jego ciepły oddech na moich ustach.
 - Jesteś pijany - powiedziałem, odwracając głowę w bok, żeby nie mógł mnie pocałować. - Wiesz, że... wiesz, że nie możemy tego robić. Jesteś chłopakiem mojej siostry i...
 Luke złapał mnie za podbródek, odwracając mnie z powrotem w jego stronę i pocałował mnie mocno. Jego noga wsunęła się między moje, a wtedy zaczął pocierać nią o moje krocze. O mój... tak, tak, tak.
 Kurwa, nie, nie, nie. Nie mogliśmy, to było tak bardzo złe. Ale wtedy poczułem jego zęby na mojej dolnej wardze i mimowolnie otworzyłem szerzej usta, co on wykorzystał, wsuwając do środka język. Zamruczałem z aprobatą i położyłem dłonie na jego policzkach, pocierając kciukami o skórę. Naprawdę nie powinienem był tego robić, ale Luke był dla mnie jak narkotyk, z którego nie potrafiłem zrezygnować.
 - Nie jestem pijany - powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy. - Wypiłem tylko jedno piwo.
 Pokiwałem głową, skupiając wzrok na jego zaczerwienionych ustach, a on docisnął udo bardziej do mojego krocza, na co jęknąłem głośno. Możliwe, że byłem już twardy...
 Luke uśmiechnął się z zadowoleniem i sięgnął dłonią do mojego paska, szybko odpinając klamrę. Nie byłem pewien, co dokładnie planował, ale jeśli myślał, że się z nim prześpię, to grubo się mylił.
 Mimo wszystko pozwoliłem mu rozpiąć mój rozporek, ale gdy poczułem jego dłoń wsuwającą się pod materiał moich bokserek, złapałem go za nadgarstek, nie pozwalając mu tego zrobić.
 - Luke - powiedziałem niepewnie.
 Jego wzrok od razu skupił się na mojej twarzy i drugą dłonią przesunął po moim policzku uspokajającym gestem.
 - Cii, o nic się nie martw, kotku.
 - Nie mów tak do mnie - rzuciłem z niezadowoloną miną.
 Luke z powrotem uśmiechnął się zadziornie i przygryzł wargę, na co jeśli to było możliwe, zrobiłem się jeszcze bardziej twardy. Wiedziałem, że byłem okropnym bratem, najgorszym, jakiego można sobie wyobrazić, ale nikt o zdrowych zmysłach nie potrafiłby mu się oprzeć.
 Puściłem jego nadgarstek, a jego dłoń od razu wsunęła się pod moje bokserki i poczułem jak jego palce wolno przesuwają się po moim członku. Kurwa.
 Pocałowałem go mocno, oplatając ręce wokół jego szyi, gdy jego dłoń zacisnęła się lekko wokół mnie, ale moje ubrania zdecydowanie za bardzo przeszkadzały w tym momencie.
 - Ściągnij moje spodnie i bokserki - wyrzuciłem z siebie.
 Próbowałem nie zwracać uwagi na jego zadowolony uśmieszek, gdy oczywiście dostał dokładnie to, czego chciał. Jak zawsze.
 Luke odsunął się ode mnie i pociągnął moje spodnie w dół, trochę musiał się z nimi namęczyć, żeby opadły mi do kostek, biorąc pod uwagę jak obcisłe były. Szybko ściągnąłem je kompletnie i rzuciłem w bok, a Luke włożył kciuki za gumkę moich bokserek, sprawiając, że wstrzymałem oddech.
 To naprawdę się działo. Nie powinienem tego robić, to było tak bardzo złe, ale jednocześnie tak cholernie dobre. Moje bokserki szybko podzieliły los spodni i stałem teraz przed nim goły od pasa w dół.
 Przed chwilą właśnie tego chciałem, ale teraz czułem się przed nim za bardzo obnażony i kurwa, Luke pierwszy raz widział mnie nago. Jego spojrzenie przez chwilę skupiło się na dolnej części mojego ciała, a później powoli uniósł wzrok na moją twarz i oblizał usta.
 - Sprawię, że poczujesz się cudownie, kotku - powiedział, po czym padł przede mną na kolana.
 - C-co? - wykrztusiłem, nie poprawiając go nawet, co do tego jak mnie nazwał.
 Luke położył dłonie na moich udach i zaczął przesuwać je w górę, spoglądając w górę na mnie z tym uśmiechem, którego tak bardzo nie znosiłem, a jednocześnie tak bardzo go uwielbiałem. Zamrugałem parę razy, próbując ogarnąć tę sytuację, a wtedy Luke zacisnął dłoń wokół mnie i cholera, dojdę krępująco szybko.
 Jego ręka zaczęła wolno przesuwać się w górę i w dół, a ja wypuściłem głośno powietrze z ust, nie spuszczając z niego z wzroku.
 - Szybciej - jęknąłem.
 - Ktoś tu jest bardzo gorliwy - odpowiedział z kpiącym uśmiechem.
 Przewróciłem oczami, a on przyśpieszył swoje ruchy, na co wydałem z siebie niezidentyfikowane dźwięki, wywołując tylko większe zadowolenie na jego twarzy. Jeśli myślałem, że lepiej już być nie może, to byłem w wielkim błędzie.
 Poczułem, jak jego język przesunął się wzdłuż całej długości, na co kolejny raz jęknąłem głośno, a wtedy wsunął końcówkę do swoich ust i wow... Zamknąłem na chwilę oczy, uderzając głową o ścianę, a dłoń wsunąłem w jego włosy i zacisnąłem na nich lekko palce.
 Luke zaczął ssać lekko w tym miejscu, na co odruchowo ruszyłem biodrami do przodu, ale on szybko złapał je dłońmi, przyciskając mnie do ściany. Spojrzałem w dół na niego i od samego widoku prawie doszedłem w jego usta. Wyglądał tak cholernie dobrze, jego niebieskie oczy utkwione były na mojej twarzy, gdy nie spuszczał ze mnie wzroku, obserwując moje reakcje, nie mówiąc już o jego zaczerwienionych wargach wokół mnie.
 Zaczął ruszać głową, biorąc do ust, jak najwięcej był w stanie, a ja jęczałem głośno, nie mogąc się powstrzymać. Jedną dłoń zdjął z moich bioder i zaczął nią przesuwać po tym, co się nie zmieściło.
 - L-Luke.
 Odsunął się ode mnie, oblizując wargi i posyłając mi niewinne spojrzenie.
 - Mam przestać?
 Wiedziałem, że robił to specjalnie, chciał mi dokuczyć za to, jak wcześniej powtarzałem, że nie możemy tego zrobić. Ten kutas. Posłałem mu niezadowolone spojrzenie i zacisnąłem mocniej dłoń na jego włosach, na co tylko uśmiechnął się zadziornie.
 - Powiedz, czego chcesz, kotku.
 Czy on kurwa mówił serio? Jęknąłem z frustracją, nie mogąc już wytrzymać tego czekania, a Luke miał niezły ubaw, widząc moje cierpienie.
 - Luke, proszę... - powiedziałem cicho i gdyby nie to, że pewnie byłem już cały czerwony na twarzy z gorąca, to teraz zarumieniłbym się z upokorzenia.
 - O co? - spytał, unosząc brwi.
 - Naprawdę Cię teraz nienawidzę - syknąłem.
 Luke zaśmiał się na to i całe szczęście, nie kazał już mówić mi nic więcej, a jego usta znowu oplotły się wokół mnie. Wciągnąłem powietrze ze świstem, czując jego język i dłoń na swoim wcześniejszym miejscu.
 - Luke - jęknąłem głośno.
 Nie mogłem uwierzyć w to, że Luke nigdy wcześniej tego nie robił, biorąc pod uwagę, jaki był w tym dobry. Odrzuciłem głowę do tyłu, czując znajomy ucisk w moim podbrzuszu i wiedziałem, że długo już nie wytrzymam.
 - Jestem... - zacząłem, oddychając głośno. - Blisko.
 Myślałem, że Luke na to odsunie się ode mnie i dokończy tylko przy użyciu swojej ręki, ale on tylko przyśpieszył swoje ruchy. Czułem wokół siebie ciepło jego ust i była to jedna z najlepszych rzeczy, jaką mogłem sobie wyobrazić.
 Wydawałem z siebie przeróżne dźwięki, nie mogąc się powstrzymać i zamknąłem oczy, czując, jak zbliżam się do końca. O tak, tak, tak. Wtedy Luke zaczął ssać końcówkę, po reszcie przesuwając szybko dłonią i z głośnym okrzykiem jego imienia, doszedłem w jego usta. Nogi się pode mną ugięły i gdyby nie jego ręka zaciśnięta na moim biodrze, osunąłbym się po ścianie.
 Oddychałem głośno, nie mogąc się uspokoić przez dłuższą chwilę, a gdy spojrzałem w dół, Luke przełknął wszystko i oblizał usta. Co do cholery właśnie się wydarzyło...
 Ubrałem szybko bokserki i zacząłem wciągać na siebie spodnie. Luke w międzyczasie podniósł się z podłogi i poprawił swoje włosy, które były teraz rozwalone po całej jego głowie dzięki mnie.
 - Nie wiedziałem, że jesteś taki głośny, kotku - rzucił z głupim uśmieszkiem. - Podoba mi się to.
 Naprawdę cieszyłem się teraz, że było mi tak gorąco, bo przynajmniej Luke nie mógł zauważyć, jak bardzo mnie to zawstydziło. 
 - Ugh, nie nazywaj mnie tak - przypomniałem mu kolejny raz, postanawiając nie odpowiadać na resztę.
 Myślałem, że będzie chciał, żebym mu się odwdzięczył, ale on podszedł do drzwi i spojrzał na mnie przez ramię.
 - Wracamy na imprezę? - spytał jak gdyby nigdy nic.
 Pokiwałem niepewnie głową i wyszedłem za nim z pokoju, ciągle myśląc o tym, co przed chwilą się stało. Miałem wrażenie, że każda osoba, którą mijaliśmy, wiedziała dokładnie, co zrobiliśmy. Gdy Luke poszedł do kuchni i wziął sobie piwo, zrobiłem to samo. Teraz już naprawdę musiałem się napić jakiegoś alkoholu, nie obchodziło mnie to, że moi przyjaciele znowu będą głupio gadać na ten temat.
 - Myślałem, że miałeś dzisiaj nie pić - powiedział Luke, a ja wziąłem kilka dużych łyków z butelki.
 Wzruszyłem ramionami, po czym zacząłem pić jeszcze więcej, a on uniósł brwi, przyglądając mi się w połowie ze zdziwieniem, w połowie z rozbawieniem. Odstawiłem puste naczynie na bok i sięgnąłem po kolejne piwo, ale Luke złapał za mój nadgarstek i odciągnął mnie od alkoholu.
 - Dobrze się czujesz?
 - Czuję się zajebiście - odpowiedziałem i właściwie to była prawda, tyle że jednocześnie miałem z tego powodu straszne wyrzuty sumienia.
 - Naprawdę zerwę niedługo z twoją siostrą - powiedział nagle, na co wytrzeszczyłem na niego oczy. - I nie mów, żebym tego nie robił, bo i tak to zrobię. Nie mogę z nią dłużej być.
 Chociaż podświadomie wiedziałem, że to była właściwa rzecz do zrobienia, to cholernie mnie to przerażało. Nie chciałem widzieć płaczącej i snującej się po domu Rose, bo kolejny chłopak ją zranił. A tym razem ja sam się do tego przyczyniłem.
 - Ale...
 - Michael, tak właśnie powinno być.
 Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie, żaden z nas nic nie mówiąc, a ja zastanawiałem się nad tym, jak to się skończy. W żadnym ułożonym w mojej głowie scenariuszu nie było pozytywnego zakończenia. Ale wiedziałem, że sobie na to zasłużyłem i choć wcześniej powtarzałem, że Luke nie może zerwać z Rose, bo nie chciałem, żeby cierpiała, to chyba naprawdę musiał to zrobić. Alec i Luke mieli rację, mówiąc, że nie mogła z nim być po tym wszystkim.
 - Ok - powiedziałem cicho.
 - Serio? - spytał ze zdziwieniem, po czym uśmiechnął się szeroko.
 Przełknąłem nerwowo ślinę i pokiwałem lekko głową, powtarzając sobie w myślach, że to była prawidłowa rzecz do zrobienia. W przeciwieństwie do moich wszystkich wcześniejszych decyzji, przez które byłem w tej pokręconej sytuacji.
 - Um, Gabby i Alec pewnie zastanawiają się, gdzie jesteśmy - wymamrotałem, po czym nie czekając na niego, szybko wyszedłem z kuchni.
 Nie wyglądało na to, żeby coś zmieniło się w salonie podczas naszej nieobecności, a moi przyjaciele byli ciągle w tym samym miejscu i rozmawiali między sobą z dość znudzonymi minami. Gdy podszedłem do nich, Gabby obejrzała mnie dokładnie z tym podejrzliwym wyrazem twarzy.
 - Co?
 - Co do cholery zajęło wam tak długo, Luke robił Ci loda czy jak?
 Otworzyłem parę razy usta i zamknąłem, nie wiedząc w jaki sposób na to odpowiedzieć, a w tym samym czasie Luke stanął obok mnie. Mogłem tylko przypuszczać, że moja twarz przypominała teraz kolorem pomidora i nie musiałem nawet nic mówić, żeby się domyślili, jak było naprawdę. Gabby pisnęła cicho, a Alec pokręcił głową i prychnął pod nosem.
 - Jezu, nawet na trzeźwo robisz głupie rzeczy na imprezach.

*

nie mam pojęcia, co robię z tym ff... XD

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)

czwartek, 16 kwietnia 2015

16.

 - Michael.
 Przewróciłem się na drugi bok, kompletnie ignorując osobę, która próbowała mnie obudzić. Nie chciałem wstawać z łóżka, chciałem wrócić do mojego snu. Gdzie Luke nawet nie znał mojej siostry, a ona miała innego chłopaka, z którym była przeszczęśliwa.
 Ktoś potrząsnął moim ramieniem, na co jęknąłem z niezadowoleniem i machnąłem dłonią, próbując ich od siebie odgonić.
 - Michael.
 - Zostaw mnie - mruknąłem, przekręcając się na brzuch, a wtedy schowałem twarz w poduszce.
 Poczułem jak materac obok mnie ugina się lekko, jakby ktoś położył się obok, ale nie zwracałem na to zbytnio uwagi i próbowałem z powrotem zasnąć. Powoli zacząłem odpływać i myślałem, że będę już miał święty spokój. Po chwili poczułem usta lekko muskające moją szyję, na co automatycznie otworzyłem szeroko oczy. Co do cholery...
 Zadrżałem, gdy tym razem poczułem je na moim odkrytym ramieniu i odwróciłem się szybko, żebym mógł zobaczyć, kto koło mnie leżał. Luke uśmiechnął się szeroko, widząc, że się obudziłem, a ja zamrugałem kilka razy, jakbym oczekiwał, że zaraz stąd zniknie. A może wcale się nie obudziłem i to jednak była kontynuacja mojego snu?
 Wysunąłem rękę do przodu i dźgnąłem go palcem w pierś, na co Luke zmarszczył brwi ze zdezorientowaniem.
 - Co robisz?
 - Co Ty robisz?! - rzuciłem, zrywając się z łóżka, gdy w pełni do mnie dotarło, co się działo.
 Oczywiście, że mając moje szczęście, moja stopa zaplątała się w pościel i tym sposobem wylądowałem twarzą na podłodze. Luke wybuchnął śmiechem, a ja zakląłem pod nosem, po czym niezdarnie się podniosłem i potarłem dłonią policzek, na którym wylądowałem. Czułem, jak zrobiło mi się gorąco na twarzy, ale udawałem, że wcale nie było mi głupio przez tę sytuację.
 - Nic Ci nie jest? - spytał Luke między kolejnymi napadami śmiechu.
 Posłałem mu mordercze spojrzenie i obszedłem łóżko, żeby wyjść z pokoju. Skoro już zostałem obudzony, równie dobrze mogłem zjeść śniadanie. Luke jednak miał inne plany, bo złapał mnie za biodra i pociągnął w swoją stronę, tak że usiadłem na jego nodze.
 - Hej, kotku - mruknął z uśmiechem i pocałował mnie w bolący policzek.
 - Nie możesz robić czegoś takiego - powiedziałem, wstając szybko. - I nie nazywaj mnie tak, ile razy mam Ci to powtarzać?
 Luke westchnął głośno i przewrócił oczami, rozsiadając się wygodniej na moim łóżku.
 - Co tym razem Ci nie pasuje?
 - Mówiłem Ci, że to był ostatni raz - powiedziałem cicho i założyłem ręce na pierś.
 - Nie wydaje mi się - odpowiedział Luke, kręcąc przecząco głową. - Tylko tak mówisz, ale sam wiesz, że to nieprawda.
 Zmrużyłem na niego oczy, na co on tylko zaśmiał się cicho i rozłożył wygodniej na moim łóżku. 
 - Jesteś dupkiem - burknąłem, po czym wyszedłem z pokoju, nie czekając na żadną reakcję z jego strony.
 Gdy zszedłem do kuchni, Alec i Gabby zajmowali już miejsca przy stole, a Rose krzątała się po pomieszczeniu, przygotowując jedzenie.
 - Powiedz, że robisz mi śniadanie - powiedziałem i opadłem na krzesło obok Aleca.
 - Robię wszystkim śniadanie - odpowiedziała Rose, spoglądając na mnie przez ramię. - Dlatego poprosiłam Luke'a, żeby Cię obudził.
 Pokiwałem głową i podparłem się łokciami o stół, a na dłoni oparłem podbródek. Luke dopiero teraz wszedł do kuchni i podciągnął się na blat, po czym posłał Rose wesoły uśmiech. Szybko odwróciłem wzrok w drugą stronę.
 - Mike, co Ci się stało w policzek? - spytał nagle Alec, brzmiąc na podejrzliwego.
 Nie miałem ochoty opowiadać im, jak przez moją własną niezdarnością upadłem na podłogę i okazało się, że nawet nie musiałem tego robić, bo Luke postanowił mnie wyręczyć.
 - Zaplątał się w kołdrę i upadł na podłogę - powiedział i zaczął śmiać się kolejny raz.
 - Mogę to sobie wyobrazić - mruknęła Rose z rozbawieniem.
 Wątpiłem, że mogła sobie wyobrazić, co dokładnie się stało...
 - Och, ok, już przez chwilę myślałam, że Luke Cię uderzył, żeby Cię obudzić - wtrąciła Gabby.
 - Jak Ty to kiedyś zrobiłaś? - spytałem, rzucając jej niezadowolone spojrzenie.
 - Nie marudź, zaraz mi oddałeś!
 Czułem, jak nagle spojrzenia pozostałej trójki skupiają się na nas i gdy Alec wyglądał na znudzonego (był wtedy z nami, więc dobrze wiedział, co się stało), Luke na rozbawionego, to Rose wytrzeszczyła na nas oczy, unosząc wysoko brwi.
 - Uderzyłem ją lekko po głowie - powiedziałem szybko. - Za to ona przywaliła mi mocno.
 - Alec kazał mi to zrobić! - krzyknęła Gabby, pokazując oskarżycielsko palcem na naszego przyjaciela. - Ile razy mam Ci to powtarzać?!
 - Ok, um, możemy już jeść - rzuciła głośno Rose, przerywając naszą rozmowę i postawiła na środku stołu patelnię z jajecznicą.
 Alec od razu zabrał się do nakładania jedzenia na swój talerz, a ja wziąłem kilka łyków ze szklanki soku, która stała obok mnie. Rose zajęła miejsce koło Gabby i nawet gdyby Luke chciał usiąść z nami, nie było już więcej krzeseł. Wyglądał jednak na całkowicie zadowolonego, siedząc na ladzie i machając nogami.
 - To co chcecie dzisiaj robić? - spytałem Gabby i Aleca, gdy wreszcie udało mi się nałożyć trochę jajecznicy.
 - Właściwie to Gabby i ja spędzamy dzisiaj dzień razem! - zawołała Rose wesoło.
 Spojrzałem najpierw na moją przyjaciółkę, która widząc moje spojrzenie, pokiwała głową, a później na Rose.
 - Skoro już niedługo wyjeżdżają, stwierdziłyśmy, że spędzimy trochę babskiego czasu razem, a wy możecie porobić coś w trójkę - dodała moja siostra, uśmiechając się do mnie szeroko.
 Alec jęknął z niezadowoleniem, a ja wzruszyłem ramionami. Przynajmniej jeśli on z nami będzie, to nie było szansy na to, żebym może przypadkiem znowu pocałował się z Lukiem. Pewnie będzie dziwnie i niekomfortowo, gdy będziemy we trójkę, ale nie mogłem zostać z nim sam.
 - Szczerze mówiąc, wolałbym pójść z wami - powiedział Alec, powodując, że zakrztusiłem się jedzeniem.
 - Wiesz co to znaczy "babski czas"? - spytała go Gabby. - Nie możesz iść z nami.
 Dzięki Ci Gabby, nawet gdy nie zdajesz sobie z tego sprawy, ratujesz mnie z ciężkich sytuacji. Moja radość jednak nie trwała długo, bo Rose zawołała:
 - Jasne, że możesz iść z nami! Właściwie to świetnie, Mikey spędzi trochę więcej czasu z Lukiem i może wreszcie się do niego przekona.
 Przekonałem się już do niego i to za bardzo. Spojrzałem w stronę Luke'a, który przez cały ten czas się nie odzywał, a na jego twarzy pojawił się ten zadowolony z siebie uśmieszek. Cholera.
 - To naprawdę dobry pomysł - powiedziała nagle Gabby, kiwając energicznie głową.
 - Dopiero, co powiedziałaś... - zacząłem, ale mi przerwała.
 - Zmieniłam zdanie, Alec może ponosić nam torby.
 Alec nie wyglądał już na tak szczęśliwego wizją pójścia z nimi jak jeszcze chwilę temu.
 - Co Ty na to, Luke? - spytała Rose, spoglądając na swojego chłopaka przez ramię. - Masz jakieś inne plany?
 Luke pokręcił głową i uśmiechnął się w jej stronę.
 - Nie, nie mam nic do roboty, chętnie spędzę czas z Michaelem.
 Cudownie, jak miałem powstrzymać się od całowania go, jeśli zostaniemy sami? Wróciłem do mojego jedzenia, ciągle myśląc o tej całej sprawie, póki sobie czegoś nie uświadomiłem. Luke i ja też mogliśmy gdzieś pójść, w jakieś miejsce publiczne, a wtedy na pewno do niczego między nami nie dojdzie.
 Wszyscy skończyli jeść wcześniej, gdy mój talerz dalej był w połowie zapełniony. Zmarszczyłem ze zdziwieniem brwi, obserwując jak Gabby i Rose wstały od stołu, a Alec po chwili zrobił to samo.
 - Skoro robiłam śniadanie, to teraz możesz wszystko tutaj ogarnąć, prawda Mikey? - spytała moja siostra, na co niechętnie pokiwałem głową.
 - Już idziecie?
 - Yhym, zobaczymy się po południu! - zawołała Gabby, po czym praktycznie wybiegła z kuchni.
 Alec westchnął głośno, ale poszedł za nią, a Rose przytuliła mnie szybko na pożegnanie. Potem podeszła do Luke'a, a ja wstrzymałem oddech, widząc, jak nachyliła się w jego stronę.
 Luke obrócił lekko głowę, a jej usta wylądowały na jego policzku.

*

 Przesuwałem wzrokiem po półkach zawalonych płytami, ale nigdzie nie mogłem znaleźć tej jednej, której szukałem. Nie rozumiałem już w ogóle, w jaki sposób to wszystko było tutaj podzielone, nie było żadnych kategorii, nie wyglądało też na to, żeby były rozłożone alfabetycznie. Był jeden wielki chaos. 
 - Tego szukasz?
 Spojrzałem na Luke'a, który pomachał płytą All Time Low i uśmiechnąłem się szeroko. Tak jak mówiłem mu wcześniej, mimo tego, że słuchałem jej mnóstwo razy w internecie, wciąż chciałem ją kupić.
 - Dzięki - mruknąłem i wyciągnąłem rękę po płytę, ale on odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę kasy.
 Szybko go dogoniłem i wyrównałem z nim kroku, a on powiedział:
 - Ashton byłby oburzony, gdyby się dowiedział, że poszliśmy do innego sklepu niż tego, w którym pracuje.
 - Prawdopodobnie - dodałem, kiwając głową.
 Luke położył opakowanie na ladzie, a gdy sięgnąłem do kieszeni po portfel, złapał mnie za nadgarstek.
 - Daj spokój.
 Zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem, a on wyciągnął swoje pieniądze i zapłacił za moją płytę. Później przerzucił rękę przez moje ramiona i zaczął prowadzić mnie w stronę wyjścia ze sklepu.
 - Dlaczego... Nie, oddam Ci pieniądze - powiedziałem wreszcie.
 - To gdzie teraz idziemy? - spytał, nie zwracając uwagi na moje słowa.
 Westchnąłem cicho, ale jeśli naprawdę mu zależało na tym, żeby zapłacić za moją płytę, to postanowiłem nie robić z tego problemu. Zresztą nie byłem nawet pewien, czy miałem przy sobie tyle pieniędzy, to zdecydowanie przekonywało mnie, żeby się o to nie kłócić.
 Rozejrzałem się dookoła, patrząc na każdy sklep wokół nas, nie mogłem jednak znaleźć żadnego, do którego chciałbym pójść albo w którym już nie byliśmy. Skoro Rose, Gabby i Alec poszli do centrum handlowego, pomyślałem, że zrobimy to samo i pojedziemy do tego, które było trochę dalej od mojego domu. Było tu dużo ludzi, zresztą mogliśmy wpaść na kogoś znajomego (co wiązało się z tym, że Luke nie mógł próbować mnie pocałować), więc było to bezpieczne miejsce do tego, żeby spędzić czas z Lukiem.
 Uświadomiłem sobie, że jego ręka ciągle była na moich ramionach, dlatego zrobiłem kilka kroków w bok.
 - Nie wiem - odpowiedziałem w końcu.
 Luke znowu zaczął iść, nie mówiąc nawet nic wcześniej, więc chcąc czy nie, ruszyłem za nim. Przez chwilę po prostu chodziliśmy po całym piętrze i o dziwo ciągle mieliśmy jakiś temat do rozmowy. Rose miała rację, gdy mówiła wtedy na początku, że lubimy dużo tych samych rzeczy.
 - Ok, wejdźmy tutaj - powiedział nagle Luke.
 Zaśmiałem się cicho, widząc, że zatrzymał się przed sklepem zoologicznym i zanim się zorientowałem, wszedł już do środka.
 - Patrz, Michael! - zawołał, gdy zatrzymałem się obok niego. - To Twoja rodzina.
 Spojrzałem na małe kotki zgromadzone w rogu pomieszczenia i prawie wydałem z siebie głośne "aww", póki nie przypomniałem sobie, co Luke właśnie powiedział.
 - Naprawdę zabawne, Luke.
 Luke usiadł na podłodze i wziął jednego z nich na ręce, po czym podniósł go na wysokość swojej twarzy i obrócił w moją stronę.
 - Wygląda jak Ty.
 Postanowiłem go zignorować i sam nie mogłem przepuścić takiej okazji, jaką było zobaczenie tylu małych kotków na raz. Pogłaskałem chyba każdego z nich, niektóre drapiąc za uchem, a inne po bokach. Kilka złapało mnie zębami za palce, więc zacząłem nimi "chodzić" po podłodze, żeby je goniły.
 - Michael...
 Zaśmiałem się cicho, gdy jeden potknął się o własne łapy, właściwie to był chyba ten sam, którego pokazał mi wcześniej Luke, twierdząc, że wygląda jak ja.
 - Kotku.
 Podniosłem głowę, patrząc w stronę Luke'a, a on uśmiechnął się pod nosem. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że zareagowałem na jego głupią ksywkę i poczułem, jak robi mi się gorąco na twarzy. Ugh, to był zupełny przypadek.
 - Siedzimy tu już dobre pół godziny, idziemy dalej?
 Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że minęło tak dużo czasu, więc niechętnie podniosłem się z podłogi.
 - Żegnajcie, jeszcze kiedyś się spotkamy - rzuciłem dramatycznym głosem, machając w stronę kotów.
 - Ok, skoro pożegnałeś się ze swoją rodziną, możemy już iść - mruknął Luke, łapiąc mnie za ramię i ciągnąc za sobą do wyjścia ze sklepu.
 - Właściwie to wiem, gdzie możemy pójść, muszę kupić nową farbę do włosów, już za długo mam zielony na głowie - powiedziałem, kierując się w stronę drogerii.
 Luke wyglądał na aż za bardzo podekscytowanego tym pomysłem i tylko przyśpieszył kroku, wciąż trzymając moją rękę, więc musiałem iść jego (zbyt) szybkim tempem. Gdy weszliśmy do środka sklepu, od razu skierowaliśmy się na półkę z farbami. Luke zmierzył mnie wzrokiem z zamyśloną miną, po czym zaczął przyglądać się opakowaniom i w końcu podał mi niebieską farbę.
 - No tak, powinienem był się domyślić, Twój ulubiony kolor.
 Co mi szkodziło, w sumie nawet miałem ochotę właśnie na niebieskie włosy. 
 - Aw, zapamiętałeś - rzucił przesłodzonym głosem, na co przewróciłem oczami.
Spojrzałem jeszcze raz na półkę przed nami, upewniając się, czy nie było tam innego koloru, który bym wolał. Sięgnąłem po pudełko z fioletową farbą, a Luke wysunął do przodu dolną wargę.
 - Uspokój się, biorę obie - mruknąłem, a widząc jego zdziwioną minę, dodałem: - Pomieszam je razem, powinno wyglądać dobrze.
 - Ok, właściwie może to wyglądać lepiej niż sam niebieski - przyznał Luke.
 Tym razem udało mi się zapłacić samemu za moje zakupy (i zauważyłem, że rzeczywiście nie starczyłoby mi na płytę), mimo tego, że Luke bardzo chciał to zrobić, a później był niezadowolony, gdy mu na to nie pozwoliłem. Nie miałem pojęcia, o co chodziło z nim i tym płaceniem za wszystko, czego chciałem.
 - Ok, chyba będę się już zbie... - zacząłem, ale Luke nagle mi przerwał.
 - Mam świetny pomysł.
 Szczerze w to wątpiłem, jednak niechętnie za nim poszedłem, bo znowu złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć za sobą. Luke dotykał mnie za często, co ani trochę mi się nie podobało (ok, właściwie to bardzo mi się podobało), przez co zacząłem się zastanawiać, czy on nie brał tego za randkę. To było prawdopodobne, biorąc pod uwagę to, że ciągle chciał mi za wszystko płacić.
 Spojrzałem na Luke'a, później na jego palce zaciśnięte wokół mojego nadgarstka i wziąłem głęboki oddech. Potrząsnąłem głową, próbując się pozbyć tych myśli. Luke musiał zdawać sobie sprawę z tego, że nic już nie mogło się między nami wydarzyć.
 - Chcesz, żebyśmy zrobili sobie zdjęcia? - spytałem wolno, gdy zatrzymaliśmy się przed budką.
 Luke pokiwał głową z szerokim uśmiechem, a ja wzruszyłem ramionami, pokazując mu, że było mi wszystko jedno. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na małej ławeczce, a Luke wyciągnął portfel. Tym razem nawet nie protestowałem, bo był to jego pomysł i nie zależało mi na tym, żeby wydać na to pieniądze. Wziąłem od niego płytę i schowałem ją do reklamówki z farbami, po czym odstawiłem wszystko na podłogę.
 - Ok, będą cztery zdjęcia - powiedział Luke. - Za chwilę zacznie je robić.
 Na ekranie zaczęło się odliczanie, więc zrobiłem zeza i wydąłem usta. Klik. Do drugiego zdjęcia uniosłem wysoko górną wargę, pokazując zęby i robiąc groźną. Nie byłem pewien, co zrobić do kolejnego, ale wiedziałem, że musiałem się szybko zdecydować. Luke złapał za mój podbródek i obrócił moją głowę w swoją stronę tak, że na trzecim zdjęciu się na siebie patrzyliśmy. On z lekkim uśmiechem na twarzy, ja z zaskoczeniem i uchylonymi ustami.
 - Co Ty...
 Zamknąłem oczy, gdy mnie pocałował i automatycznie oddałem mu pocałunek. Oparłem dłonie na jego karku, przyciągając go jeszcze bliżej, przez chwilę zapominając o tym, że miałem już tego nie robić.
 - Wszystkie zdjęcia są już zrobione - powiedział cicho, a jego usta otarły się o moje.
 Zamrugałem parę razy i odsunąłem się od niego, a on uśmiechnął się szeroko.
 - Luke! - zawołałem z niezadowoleniem.
 Podniosłem się z mojego miejsca, zabrałem swoją reklamówkę i wyszedłem na zewnątrz.
 - Co? - spytał, gdy wyszedł za mną.
 - Przestań mnie całować - rzuciłem, krzyżując przed sobą ręce.
 Luke zabrał dwa zestawy zdjęć i posłał mi rozbawione spojrzenie.
 - Ty też mnie całowałeś.
 Zaczął przyglądać się zdjęciom, więc w końcu podszedłem do niego i zajrzałem przez jego ramię. Przygryzłem wargę, by nie uśmiechnąć się szeroko na widok nas obu na zdjęciach. Luke podał mi jeden zestaw, a ja zgiąłem go w pół i włożyłem do portfela, chowając za zdjęciami mojej rodziny.
 Luke zaśmiał się cicho, a kiedy spojrzałem na niego z niezrozumieniem, powiedział:
 - Mówiłem Ci, że to nie był ostatni raz.

*

ekhem, tak, bardzo chciałabym płytę All Time Low XD

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)

czwartek, 9 kwietnia 2015

15.

 - Ok, Michael, co jest?
 Uniosłem głowę i spojrzałem na Gabby ze zmarszczonymi brwi, nie mając pojęcia, o co jej chodzi. A raczej udawałem, że właśnie tak było.
 - Wiem, że coś się stało z Lukiem i Tobą. Mów wszystko.
 Popatrzyłem na Aleca, ale on wpatrywał się we mnie z tą samą zaciętą miną, czekając aż coś powiem. Zakręciłem łyżeczką w moich lodach i rozejrzałem się dookoła, chcąc się upewnić, że nie było tu nikogo znajomego, który mógłby nas usłyszeć.
 - Um, Luke może mnie pocałował - powiedziałem cicho.
 Gabby wzięła głęboki oddech i wytrzeszczyła na mnie oczy, a Alec spytał:
 - Może pocałował?
 - Na pewno pocałował - mruknąłem, a Gabby zasłoniła usta dłonią, próbując ukryć swoje podekscytowanie. - Wtedy kiedy byliśmy w barze... Wyszedłem na zewnątrz, a on poszedł za mną i...
 Przerwałem, nie będąc pewnym jak dokończyć, po czym wzruszyłem nieznacznie ramionami. Alec skrzywił się lekko, a ja wpakowałem sobie trochę lodów do ust i wymamrotałem:
 - A później zrobił to znowu i sam nie wiem, dlaczego nie odepchnąłem go żadnym razem. Dlatego poszedłem do domu, bo czułem się z tym źle i nie chciałem go widzieć.
 - Nie mogę uwierzyć, że dopiero nam o tym mówisz! - zawołała Gabby z oburzeniem, a po chwili dodała: - Ale później jeszcze się widzieliście, prawda? Rozmawialiście o tym czy...
 - Powiedział, że zerwie dla mnie z Rose - rzuciłem szybko. - Że mu się podobam i naprawdę mnie lubi, dlatego z nią zerwie.
 Alec i Gabby wymienili między sobą znaczące spojrzenia, a ja wepchnąłem sobie do ust kolejną łyżkę lodów.
 - Co mu na to odpowiedziałeś? - spytała moja przyjaciółka z podekscytowaniem i zaczęła machać ręką, chcąc pokazać mi, żebym się pośpieszył.
 - Że nie może tego zrobić - odpowiedziałem, na co jej mina od razu zrzedła. - Chyba nie myślałaś, że się zgodziłem? Nie mógłbym zrobić tego Rose, tym bardziej po tym co powiedziała mi wcześniej...
 - Co powiedziała?
 Gabby wydawała się strasznie niecierpliwa z moim wolnym opowiadaniem i praktycznie podskakiwała na krześle, za to Alec tylko przyglądał mi się uważnie, nie odzywając się ani słowem.
 - Że myśli, że go kocha - powiedziałem i potarłem palcami skronie. - Kazałem Luke'owi zapomnieć o tym, że się pocałowaliśmy, ale gdy byliśmy u Ashtona, poszedł za mną do łazienki i stał tak blisko mnie, że nie mogłem się powstrzymać i go pocałowałem... Jestem idiotą.
 Uderzyłem lekko głową o stół i wydałem z siebie niezadowolony pomruk.
 - Och, dlatego was tak długo nie było, bo się obściskiwaliście?
 Oparłem brodę na dłoniach i pokiwałem nieznacznie, czując jak robi mi się gorąco na twarzy. Miałem unikać Luke'a, a zamiast tego zacząłem się z nim całować. Naprawdę cudowny był ze mnie brat...
 - To co teraz zamierzasz zrobić? - spytał Alec, pochylając się nad stołem trochę bardziej w moją stronę.
 - Nie mam pojęcia, jak o nim myślę to mam ochotę jednocześnie go uderzyć i pocałować, i sam już nie wiem, co mam zrobić... Może na resztę wakacji pojadę do was, a później prosto do akademika, gdy rozpocznie się rok szkolny? To całkiem dobry pomysł, może nie wrócę nawet do domu na święta, zresztą do tego czasu na pewno mi przejdzie to głupie zauroczenie czy cokolwiek to jest...
 - Luke powinien z nią zerwać - powiedział w końcu Alec, przerywając moją wypowiedź.
 - Co? Nie, nie może z nią zerwać, to ją za bardzo zrani, pojebało Cię...
 - Jesteś idiotą, Michael - dodał, na co zmarszczyłem brwi z niezrozumieniem. - Wolisz, żeby Twoja siostra chodziła z kolesiem, który ją zdradził? Któremu podoba się ktoś inny?
 Zamknąłem parę razy usta i zamknąłem, nie wiedząc nawet w jaki sposób powinienem na to odpowiedzieć.
 - Nie wydaje mi się, żeby Luke choć w połowie czuł do niej to, co czuje do Ciebie - wtrąciła Gabby i uśmiechnęła się do mnie nieznacznie. - Luke nigdy nie patrzy na nią w ten sposób, w który patrzy na Ciebie.
 - Ale i tak nie mógłbym z nim być - powiedziałem uparcie, nie chcąc przyjąć do świadomości tego, co do mnie mówili. - A Rose go kocha, nie mógłbym jej powiedzieć, że całowałem się z jej chłopakiem... To by ją załamało.
 Alec prychnął pod nosem, a ja osunąłem się trochę na moim krześle, wiedząc już, że to, co zaraz powie, nie spodoba mi się ani trochę.
 - Jestem pewien, że Rose wolałaby znać prawdę niż być oszukiwaną, a Ty po prostu boisz się, że Cię znienawidzi.
 Potarłem dłońmi twarz i pokręciłem przecząco głową.
 - Nie wiem, ja... on złamie jej serce, jeśli z nią zerwie, ona już tak wiele razy cierpiała przez kolesi i... kurwa mać.
 Na chwilę zapanowała między nami cisza, gdy ja intensywnie zastanawiałem się nad tym, co powinienem zrobić. Wiedziałem, że najlepiej byłoby, gdybym po prostu zaczął ignorować Luke'a, ale po ostatnich wydarzeniach wątpiłem w to, żebym mógł to zrobić. Panicznie jednak bałem się, że moja siostra mnie znienawidzi po poznaniu prawdy, a tego chyba bym nie przeżył. Nie mogłem znaleźć żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji.
 - Um, więc to nie był dobry pomysł, żeby go tutaj zaprosić? - mruknęła niepewnie Gabby.
 Rozsunąłem palce tak, żebym mógł na nią spojrzeć, a ona uśmiechnęła się niewinnie.
 - Napisałam też do Ashtona, ale powiedział, że ma pracę, za to Rose umówiła się z jakimiś koleżankami... A Luke'a widzę już przez okno, więc za moment tu będzie, przepraszam.
 - Gabby! - zawołałem z niezadowoleniem i podciągnąłem się na krześle.
 - Może to pomoże? Wyjaśnicie sobie teraz wszystko?
 Zgromiłem ją wzrokiem i odruchowo przesunąłem palcami przez włosy, mając nadzieję, że nie wyglądają tak źle, jak wtedy gdy wychodziłem z domu.
 - Potrzebuję napić się alkoholu...
 - Wątpię, że podają go w kawiarni.
 Wziąłem głęboki oddech, gdy usłyszałem głos Luke'a i spojrzałem niepewnie w jego stronę. On posłał mi szeroki uśmiech i usiadł na krześle obok mnie, nie zauważając niezręcznej atmosfery.
 - Widzę, że prawie już skończyliście, pewnie będzie chcieli zaraz stąd wyjść tak, jak było z pizzerią - powiedział, pokazując na praktycznie puste już miski Gabby i Aleca.
 Zjadłem dopiero połowę moich lodów, ale z tego wszystkiego nie miałem już w ogóle apetytu.
 - Nie jestem już głodny, możemy od razu iść - powiedziałem i udawałem, że nie zauważam, że cała trójka mi się przygląda.
 Luke zabrał łyżkę z mojej dłoni i przesunął miskę w swoją stronę, po czym zaczął jeść. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, a on tylko wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem.
 - Powiedziałeś, że nie jesteś już głodny, nie chciałem, żeby się zmarnowało, a nie brzydzę się jeść po Tobie - wytłumaczył i puścił mi oczko.
 Nic dziwnego, że nie brzydził się po mnie jeść, skoro miał już wcześniej mój język i ślinę w swoich ustach...
 - Ok, to co chcecie robić? Bo za pół godziny mam randkę z tym kolesiem, którego poznałam kilka dni temu - odezwała się Gabby, na co Alec i ja posłaliśmy jej niezadowolone spojrzenia.
 - Żartujesz sobie? - spytałem i założyłem ręce na pierś.
 Dlaczego do cholery zaprosiła tutaj Luke'a, skoro doskonale wiedziała, że będzie musiała zaraz się zbierać? Jeśli jej nie będzie z nami, to będzie jeszcze gorzej.
 - Napisał mi o tym dopiero jakiś czas temu, a nie mogłam mu odmówić...
 - Nie mogłaś czy nie chciałaś? - spytałem z ironią i uniosłem brew.
 - Serio Gabby, mogłaś powiedzieć mu, że dzisiaj nie możesz i przełożyć to na inny dzień - dodał Alec, brzmiąc na lekko poirytowanego.
 Na pewno tak samo bardzo jak ja nie chciał, żebyśmy zostali w trójkę z Lukiem. Gabby zaczęła mówić coś szybko po hiszpańsku, a ja westchnąłem głośno, odpuszczając już sobie całkowicie tę rozmowę.
 - Ona wie, że nie rozumiesz hiszpańskiego? - spytał cicho Luke, nachylając się w moją stronę.
 Spojrzałem kątem oka na niego akurat, gdy przyłożył łyżeczkę do ust i wysunął język do przodu, by zlizać z niej resztkę loda. Zadrżałem i utkwiłem wzrok w stole, starając się wyrzucić ten obraz z mojej głowy.
 - Nie jestem pewien - odpowiedziałem, na co Luke zaśmiał się cicho.
 - Ok, skończyłem - powiedział tym razem głośniej, ściągając uwagę wszystkich na siebie. - Jeśli chcecie, możemy już stąd wyjść.
 Gabby pokiwała głową, podnosząc się szybko ze swojego miejsca i ruszyła do drzwi, a Alec przewrócił oczami za jej plecami. Luke i ja ruszyliśmy wolno za nimi tak, że oboje chcieliśmy wyjść z budynku w tym samym momencie.
 - Idź pierwszy - powiedział, a ja zrobiłem krok do tyłu, żeby to on najpierw przeszedł.
 Luke położył dłonie na moich bokach i popchnął mnie lekko do przodu przed sobą, śmiejąc się cicho, gdy potknąłem się i prawie przewróciłem. Szybko odsunąłem się od niego, widząc znaczące spojrzenia Gabby i Aleca i zacząłem iść przed siebie, mówiąc im, że równie dobrze możemy odprowadzić Gabby na miejsce jej randki.

*

 Nie byłem pewien, jak to się stało, że wylądowałem w pokoju Luke'a. Gabby poszła na swoją randkę, a Alec wtedy powiedział, że wraca do domu i zanim zdążyłem się odezwać (i powiedzieć mu, że idę z nim), on sobie poszedł, zostawiając mnie z Lukiem.
 Właściwie nawet nie do końca chciałem pozbyć się jego towarzystwa, chociaż wiedziałem, że im więcej czasu będę z nim spędzał, tym bardziej się do niego przywiążę. Dlatego stwierdziłem, że sam chyba też będę się już zbierał, mimo tego, że Luke nie był z nami nawet całą godzinę. Ale on złapał mnie wtedy za nadgarstek i zaproponował, żebym do niego przyszedł. Chciałem mu odmówić, jednak gdy usłyszałem, że ma nową płytę All Time Low i możemy jej posłuchać, niepewnie się zgodziłem.
 Byłem już raz u niego w pokoju i też słuchaliśmy razem muzyki, więc nic złego nie powinno się stać, prawda? To tylko zwykłe przyjazne spędzanie czasu z chłopakiem mojej siostry, nic wielkiego...
 - Trzymaj - mruknął Luke, gdy wszedł do pokoju i podał mi szklankę coli.
 Usiadłem na jego łóżku, krzyżując przed sobą nogi i od razu wziąłem kilka dużych łyków, obserwując uważnie to, co robił. Luke wziął laptopa z biurka, po czym zajął miejsce obok mnie, siadając tak, że nasze kolana się dotykały. Przygryzłem wargę, zerkając co chwilę w to miejsce, a on włączył komputer i sprawdził, czy płyta była w środku.
 - Nie mogłem się powstrzymać, żeby jej sobie nie kupić - powiedział, włączając odtwarzacz, a z głośnika poleciały pierwsze sekundy Satellite.
 - Słuchałem jej już milion razy w internecie, ale też chciałbym ją kupić - odpowiedziałem i odłożyłem szklankę na stolik obok.
 Luke pokiwał głową z uśmiechem, obracając się bardziej w moją stronę.
 - Miałem dokładnie to samo, wczoraj odebrałem ją od Ashtona, bo kupił mi ją, jak był w pracy.
 Czułem się dość dziwnie, tak po prostu siedząc z nim tutaj, jakby nic się nie stało i wcale nie pocałowaliśmy się kilka razy. Przypuszczałem, że Luke powiedziałby coś na ten temat, gdyby nie to, że ostatnio kazałem mu o wszystkim zapomnieć i zabroniłem zrywać z moją siostrą.
 Jednocześnie zauważałem, że przebywanie w jego towarzystwie było o wiele przyjemniejsze niż wydawało mi się wcześniej. Rozumiałem już też, dlaczego wszyscy tak bardzo go uwielbiali, mimo tego, że wciąż potrafił mnie denerwować. Luke miał w sobie coś takiego, co przyciągało do niego ludzi i sprawiało, że trudno było go długo nie lubić. Nawet jeśli było się tak upartą osobą jak ja.
 - Masz jakąś ulubioną piosenkę? - spytałem i odchrząknąłem cicho.
 - Póki co chyba nie, wszystkie strasznie mi się podobają - odpowiedział, a jego palce lekko musnęły moje kolano, ale nie wiedziałem, czy zrobił to specjalnie czy przypadkiem. - A Ty?
 - The Edge Of Tonight.
 Na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech i pokiwał lekko głową.
 - Tak, ta jest naprawdę dobra! - zawołał, po czym sięgnął do laptopa, żeby włączyć właśnie tę piosenkę.
 Poruszyłem się niekomfortowo na moim miejscu, przesuwając spojrzeniem po całej jego twarzy. Jego blond włosach postawionych do góry, jego cudownych niebieskich oczach, zadartym nosie i lekko rozchylonych ustach.
 Nie mogłem nawet ukryć tego, jak się w niego wpatrywałem, bo przez cały ten czas on też nie spuszczał ze mnie wzroku. Jego spojrzenie zatrzymało się na moich wargach, na co odruchowo zwilżyłem je językiem, a wtedy on pochylił się bardziej w moją stronę.
 Jego twarz znalazła się blisko mojej i naprawdę miałem ochotę go pocałować, ale nie mogłem tego zrobić. On był zajęty, do cholery przecież chodził z moją siostrą. Nie mogłem tak po prostu się z nim całować, kiedy tylko miałem ochotę (a miałem na to ochotę praktycznie przez cały czas).
 Tyle, że wtedy jego usta dotknęły lekko moich, ledwo co je muskając i pozwalając mi się odsunąć w każdej chwili. Ale zamiast to zrobić, zamknąłem oczy, przysuwając się bliżej niego. Luke zauważając, że nie mam zamiaru na niego nawrzeszczeć ani go odepchnąć, przechylił głowę w bok, pogłębiając pocałunek. Jego dłonie złapały za moje biodra i pociągnął mnie ku sobie tak, żebym usiadł na jego kolanach.
 Przestałem myśleć o czymkolwiek innym, skupiając się wyłącznie na nim i tym przyjemnym uczuciu, które powodował dotyk jego ust na moich. W tle ciągle grała ta sama piosenka All Time Low, którą Luke musiał ustawić, żeby leciała w kółko, co powodowało, że cała ta sytuacja była dla mnie jeszcze lepsza.
 Jego usta wylądowały na mojej szyi, więc odchyliłem głowę bardziej do tyłu, a palce zacisnąłem na jego ramionach. Zamruczałem cicho, po czym otworzyłem szeroko oczy, zdając sobie sprawę z tego, co zrobiłem.
 - Naprawdę jesteś kotkiem, co? - szepnął Luke do mojego ucha i przygryzł jego płatek.
 Zadrżałem i przymknąłem znowu oczy, łapiąc się mocniej jego ramion.
 - Nie nazywaj mnie tak - powiedziałem cicho, na co on zaśmiał się lekko.
 Jego dłonie z moich bioder zsunęły się niżej i przycisnął mnie bardziej do swojego ciała tak, że mogłem poczuć lekkie wybrzuszenie w jego spodniach. Z moich ust wydobył się cichy jęk, którego nie potrafiłem powstrzymać i tym razem to ja zacząłem całować go po szyi. Luke oparł plecy o łóżko, a ja opadłem razem z nim, opierając mój cały ciężar na jego ciele. Podparłem się przedramionami o materac, by trochę się podnieść, ale on tylko znowu przyciągnął mnie bliżej siebie.
 Zsunąłem się ustami niżej na jego obojczyki, a on wsunął dłonie pod materiał mojej koszulki i zaczął przesuwać nimi w górę i dół moich pleców, czasem drapiąc po nich lekko paznokciami. Mruknąłem przy jego skórze, po czym uniosłem głowę, a on od razu pocałował mnie kolejny raz.
 Pisnąłem cicho, gdy przewrócił nas tak, że teraz to ja leżałem pod nim i oplotłem jego szyję ramionami. Luke przygryzł moją dolną wargę, więc rozchyliłem usta, a on przesunął językiem po moim podniebieniu. Całowanie go było najprzyjemniejszą rzeczą, jaką do tej pory zrobiłem i chciałem robić to już cały czas. Mógłbym tak leżeć tu przez kilka następnych godzin, całując go, póki nie byłbym już w stanie ruszać ustami.
 Wsunąłem palce w jego włosy, ciągnąc za nie lekko, a on swoimi dłońmi przesuwał ciągle po moich bokach, czasem ściskając je mocniej palcami i powodując, że z moich ust wydobywał się cichy jęk. Już nawet nie starałem się tego kontrolować.
 Głośny dźwięk telefonu rozbrzmiał po pokoju, ale Luke nic sobie z tego nie robił i dalej mnie całował. Najpierw też postanowiłem to zignorować, ale po chwili ciszy komórka znowu zaczęła dzwonić, więc odepchnąłem go lekko od siebie.
 Luke warknął pod nosem z niezadowoleniem i przewrócił się na bok, po czym wyciągnął telefon z kieszeni swoich dżinsów. Wziąłem kilka głębokich oddechów, próbując się trochę uspokoić, a on powiedział cicho:
 - Um, to Rose.
 Podniosłem się szybko do pozycji siedzącej i spojrzałem na niego wielkimi oczami. Byłem całkiem pewien, że to był znak od wszechświata, że byłem chujową osobą.
 - Odbierz - rzuciłem, widząc, że nie zamierzał tego zrobić.
 Dlaczego ciągle to robiłem, choć wiedziałem, że nie powinienem był i jak bardzo to było złe? Nie mogłem się oprzeć Luke'owi, a może tak naprawdę nie chciałem tego zrobić.
 - Hej, yhym, jestem w domu - mruknął Luke, przyciskając komórkę do ucha. - Nie mogę, umówiłem się z chłopakami.
 Z jakiegoś powodu wiedziałem, że to było kłamstwo, a Luke po prostu miał nadzieję, że posiedzi tu ze mną jeszcze przez jakiś czas. Obserwowałem uważnie jego reakcję, gdy rozmawiał z moją siostrą, jakbym bał się, że nagle zrobi przerażoną minę i powie mi, że Rose wie, co przed chwilą robiliśmy.
 - Ok, yhym, prawdopodobnie zobaczymy się jutro. Pa.
 Luke zakończył szybko połączenie i przysunął się z powrotem bliżej mnie, nachylając się nade mną z nieznacznym uśmiechem na twarzy.
 - Na czym skończyliśmy?
 - Luke, nie - powiedziałem i położyłem dłoń na jego piersi, żeby nie mógł się bardziej do mnie zbliżyć. - Nie powinienem był tego robić, to nie powinno się wydarzyć, to było złe, tak cholernie złe.
 - To dlaczego to sprawia, że czuję się tak dobrze? - spytał, na co zacisnąłem palce na materiale jego koszulki.
 - To już się więcej nie wydarzy, jasne? - mruknąłem, na co Luke pokiwał głową z wesołym uśmiechem.
 - Oczywiście - powiedział z ironią, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wcale tak nie było.
 Skoro już tyle razy go pocałowałem, to jeśli zrobię to jeszcze jeden raz, nic takiego się nie stanie... Ale to będzie ostatni raz, nie mogłem więcej tego robić, nieważne, jak bardzo tego chciałem.
 - To jest ostatni raz, Luke - powiedziałem i pociągnąłem za jego koszulkę tak, że jego twarz znalazła się milimetry od mojej. - Później o wszystkim zapomnimy... Będzie, jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
 - Jak sobie życzysz, kotku - szepnął, zanim połączył nasze usta razem.
 To zdecydowanie nie był ostatni raz.

*

przepraszam, że rozdział tak późno, ale dopiero dzisiaj wieczorem miałam czas, żeby się za niego zabrać
nie wiedziałam w ogóle, co w nim napisać, więc wyszedł obściskujący się Muke ;D

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)