- Nienawidzę cię - powiedziałem, nawet nie próbując podnieść się z paneli.
Luke nie mógł przestać się śmiać, ale po moich słowach trochę się uspokoił, żeby spytać:
- Dlaczego? To nie moja wina, że wywaliłeś się tak po prostu na podłodze.
Po tym znowu zaczął śmiać się bardziej, jakby odtworzył sobie w głowę tę sytuację, na co skrzywiłem się i wziąłem głęboki oddech. Bolał mnie tyłek i łokieć, a ten idiota jeszcze się ze mnie śmiał, zamiast mi jakoś pomóc, najlepiej nosić mnie na rękach przez resztę mojego pobytu u niego.
- To twoja wina, że masz nadzwyczaj śliską podłogę - odpowiedziałem i uniosłem się do pozycji siedzącej, by móc rzucić mu groźne (a przynajmniej w mojej opinii) spojrzenie.
Wyszedłem na chwilę do łazienki, a wracając do pokoju może trochę prześlizgnąłem się po panelach, nie spodziewałem się jednak, że skończy się tym, że będę na nich leżał. Luke uznał to za bardzo zabawne i śmiał się przez dobrych pięć minut, zanim powiedział: "myślałem, że koty lądują zawsze na czterech łapach". Na to pokazałem mu środkowy palec i upewniłem się, że wie, jak bardzo go w tym momencie nie znoszę.
- Wyglądasz uroczo, kotek - powiedział, a zaraz żartobliwym tonem dodał: - I masz rację, specjalnie przed twoim przyjściem dokładnie wypolerowałem podłogę, żebyś mógł się na niej wywalić.
- Tak właśnie myślałem - burknąłem, po czym ostrożnie się podniosłem, jakbym bał się, że mogłem znowu polecieć na panele.
Luke wyciągnął do mnie ręce, sugerując żebym przyszedł się z nim poprzytulać, ale teraz było na to za późno, mógł wcześniej przynajmniej spytać, czy nic mi się nie stało. Położyłem się na łóżku, kawałek od niego i wyciągnąłem telefon z kieszeni, nucąc pod nosem piosenkę, która akurat leciała z laptopa. Miałem kilka wiadomości od Gabby, dlatego zabrałem się za czytanie ich i nie zwracałem w ogóle uwagi na Luke'a. Okazało się, że moja przyjaciółka poznała kolejnego chłopaka i tym razem ponoć naprawdę był kimś, z kim mogłaby związać się na dłużej. Ta, ile razy to od niej słyszałem...
Zacząłem jej odpisywać, a Luke przysunął się do mnie i wsunął dłoń pod moją koszulkę, przesuwając delikatnie palcami po skórze mojego brzucha, za to nogę przerzucił przez moje biodra.
- Mikey...
Nie zrobiłem nic, więc nachylił twarz w moją stronę i zaczął całować mnie po szyi, co było dość rozpraszające. Ale wtedy Gabby napisała naprawdę długą wiadomość i skupiłem całą moją uwagę na tekście na ekranie komórki, ledwo co zauważając, co robił Luke. Poznała się z tym kolesiem dopiero wcześniejszego dnia, ale wydawała się już znać jego historię życiową, bo przegadali ze sobą całą noc. To nie do końca brzmiało jak Gabby, spodziewałbym się, że robiliby wszystko inne oprócz rozmawiania, więc byłem dość zdziwiony, czytając to.
- Z kim piszesz? - spytał Luke, po czym jego usta znowu wylądowały pod moją szczęką.
- Z Gabby, poznała kogoś nowego i uważa już, że to miłość jej życia, i planuje naszej czwórce podwójną randkę - mruknąłem i odpisałem jej kolejny raz.
Luke nic nie powiedział, choć normalnie pewnie od razu odpowiedziałby, że możemy to zrobić i nie widzi w tym żadnego problemu. Był jednak za bardzo zajęty tym, co robił, a ja dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, co dokładnie robił, wcześniej nawet nie myślałem o tym, bo skupiałem się na wiadomościach Gabby.
- Czy ty właśnie zrobiłeś mi malinkę?
Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami, a on podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie niewinnie, wzruszając ramionami. Odrzuciłem telefon na materac i dotknąłem miejsca na mojej szyi, na którym właśnie zostawił mi ślad.
- Luke, moi rodzice to zobaczą! Rose to zobaczy! - zawołałem z oburzeniem, a on przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Ale nie będą wiedzieć, kto ci to zrobił - odpowiedział bez większego przejęcia.
Może i nie będą wiedzieć akurat tego, ale znaczyło to, że musiałem albo starać się to ukryć do końca mojego pobytu w domu albo wymyślić jakiegoś innego chłopaka. Co właściwie zrobiłem już wcześniej, po prostu nie nadałem mu nigdy imienia.
Luke położył się na mnie i oparł przedramionami po obu moich bokach, a jego twarz znalazła się zaraz nad moją. Automatycznie moje spojrzenie skierowało się na jego usta, a gdy to zauważył, uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Nie przejmuj się tak wszystkim, co? - mruknął, dotykając wargami mojego nosa.
- Ok - powiedziałem tylko i choć pewnie powinienem się na niego teraz złościć, objąłem jego szyję ramionami. - Ale następnym razem tego nie rób, Lucyfer.
Luke zaśmiał się cicho i pokiwał głową, choć nie wydawało mi się, żeby naprawdę miał zamiar mnie posłuchać. Pewnie chciał zrobić mi malinkę, żeby inni ludzie wiedzieli, że kogoś mam, a on mógłby być wtedy trochę mniej zazdrosny. Dlatego byłem całkiem pewien, że znowu to zrobi, mimo tego co właśnie mu powiedziałem.
- Muszę niedługo wracać do domu, spędzić trochę więcej czasu z rodziną - dodałem po chwili, a Luke wydął dolną wargę. - I umówiłem się z Rose, że pomogę jej wybrać ciuchy na jej randkę z Ashtonem.
- Jest jeszcze wcześnie, chyba nie wychodzi, aż tak szybko? - zapytał, muskając raz za razem moje usta.
- Um, ale miałem... - zacząłem mówić, ale nie mogłem się na tym skupić, gdy robił coś takiego. - trochę z nią posiedzieć wcześniej... pogadać o wszystkim i... muszę coś pozmyślać.
- Mhm, co do chłopaka, z którym umawiałeś się na wakacjach? - spytał z rozbawieniem.
Luke uniósł głowę trochę wyżej, tak by mógł na mnie patrzeć, gdy będę mu odpowiadał i choć z jednej strony miałem ochotę przyciągnąć go z powrotem, teraz przynajmniej nie miałem problemu z mówieniem.
- Yhym, jest tego strasznie ciekawa, więc chyba w końcu będę musiał z nią trochę o tym porozmawiać.
- Co jej powiesz?
Wsunąłem dłonie w jego włosy i zacząłem wolno przesuwać przez nie palcami, na co on przymknął oczy, a w jego policzku pojawił się mały dołeczek, gdy uśmiechnął się szeroko.
- Właściwie to nie mam pojęcia...
Pewnie powinienem był wymyślić sobie coś wcześniej, skoro wiedziałem, jak długo Rose próbowała się ode mnie czegoś dowiedzieć. Skupiałem się jednak na tym, by jak najdłużej zbywać ten temat i miałem nadzieję, że w końcu nie będę musiał w ogóle o tym z nią rozmawiać. To nigdy by nie przeszło z moją siostrą.
- Powiedz, że jest cholernie przystojny, w końcu to nawet nie byłoby kłamstwo, tylko prawda - powiedział, na co pociągnąłem go lekko za włosy.
- Jesteś idiotą - skomentowałem, ale i tak zaśmiałem się cicho.
- Chyba powinienem zacząć liczyć, ile razy mnie tak nazywasz - odpowiedział i pokręcił głową.
Przygryzłem wargę, by nie zacząć śmiać się głośno, widząc jego zrezygnowaną minę. Nie wydawało mi się, żebym ostatnimi czasy często go tak nazywał, ale wcześniej zdecydowanie tak było.
- Nieskończenie wiele - powiedziałem, przyciągając go bliżej siebie, żeby musnąć jego wargi.
Obróciłem lekko głowę w bok i pogłębiłem pocałunek, na co on odpowiedział mi tym samym, więc przez chwilę całowaliśmy się leniwie, aż Luke odsunął się nieznacznie.
- Mógłbyś zamiast tego mówić mi tyle razy, że mnie kochasz - mruknął prosto w moje usta.
Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie uśmiechnąć się wesoło i pocałowałem go jeszcze kilka razy, zanim powiedziałem:
- Kocham cię, idioto.
Luke zaśmiał się i uniósł się trochę wyżej, spoglądając na mnie z rozbawieniem.
- Ja ciebie też kocham, kotku - odpowiedział, a ja przesunąłem znowu dłońmi przez jego włosy.
- Skoro to sobie wyjaśniliśmy, to naprawdę muszę się już zbierać - rzuciłem i szturchnąłem go lekko, żeby ze mnie zszedł.
Luke jęknął z niezadowoleniem, ale sturlał się na bok, a ja od razu podniosłem się z materaca. Zamiast jednak skierować się od razu do wyjścia z pokoju, podszedłem do lustra i moje oczy rozszerzyły się na widok dużej czerwonej plamy na mojej szyi. Myślałem, że było to o wiele mniejsze.
- Żartujesz sobie? - spytałem, odwracając się przodem do niego i pokazując palcem na ślad, który zrobił.
- Wyglądasz z tym seksownie - powiedział, ignorując moje pytanie. - Mam ochotę zrobić ci, ich więcej.
- Ok, to mój znak, żebym stąd wyszedł - mruknąłem i zacząłem iść w stronę drzwi. - Spotkamy się jutro na stacji, tak?
Luke mruknął w potwierdzeniu i zanim zdążyłem wyjść z pokoju, podbiegł jeszcze szybko do mnie, żeby objąć mnie mocno ramionami na pożegnanie. Pocałował mnie krótko w usta, a ja zmarszczyłem brwi, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Co? - spytał, nie rozumiejąc w ogóle, o co mi chodzi.
Jednak gdy tylko usłyszał, co na to odpowiedziałem, wybuchnął głośnym śmiechem, pewnie znowu wyobrażając sobie mój wcześniejszy upadek.
- Jakim cudem podbiegłeś tutaj i nie wywaliłeś się na tej cholernie śliskiej podłodze?
Rose póki co nie zadała żadnych nieodpowiadających mi pytań, za to kazała usiąść na swoim łóżku i zdążyła pokazać mi już chyba dwadzieścia bluzek i kilka sukienek, choć dobrze wiedziała, że naprawdę niewiele będę mógł jej pomóc. A nawet jeśli mówiłem: "ok, zostaw to, jest dobrze", to po chwili zaczynała marudzić i znowu zmieniała swoje ubranie, więc teraz nawet nic już nie mówiłem, tylko kiwałem czasem głową albo wzruszałem ramionami.
Wcześniej gdy wróciłem do domu, pierwsze co zrobiłem, to zamknąłem się w łazience i wyciągnąłem kosmetyczkę mamy. Nie byłem pewien, czego dokładnie użyć, żeby zakryć malinkę na mojej szyi, więc nałożyłem praktycznie wszystkiego po trochu i jeśli przyglądało się temu z bliska, wyglądało to dziwnie, ale wydawało mi się, że z większej odległości powinno być ok. Na razie nikt nic o tym nie powiedział i byłem naprawdę zadowolony, bo mimo wszystko nie chciałem tłumaczyć się z czegoś takiego. To byłoby cholernie niezręczne.
- Co powiesz o tym? - spytała i przesunęła dłońmi po materiale sukienki, którą na siebie założyła.
Pokiwałem głową z uśmiechem, a ona spojrzała w stronę lustra z zamyśloną miną.
- Nie jestem pewna... Chcę wyglądać naprawdę dobrze, bo... to nasza druga randka i czuję, że może dużo się po niej zmienić - powiedziała, przyglądając się sobie krytycznie.
Miałem ochotę krzyknąć głośno: "nareszcie!", ale to mogłoby ją trochę zdezorientować, więc sobie odpuściłem, ale nie mogłem przestać uśmiechać się szeroko. Skoro byłem już pewien, że Rose naprawdę zależało na Ashtonie, to wiadome było, że po tym wieczorze staną się oficjalnie parą. To znaczy jeśli Ashton rzeczywiście ją o to spyta i nie stchórzy w ostatniej chwili, obawiając się, że go odrzuci.
- Jak twój status związku - mruknąłem, a ona spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- Czy Ashton coś ci mówił?
Zacisnąłem mocno usta, zastanawiając się, czy powinienem jej coś powiedzieć. To ona była moją siostrą i to z nią byłem bliżej, więc to chyba byłoby normalne, gdybym przekazał jej, co mówił Ashton? Zresztą nie wydawało mi się, żeby mogło wyjść z tego coś złego, a raczej mógłbym się upewnić, co naprawdę Rose myśli na ten temat. W razie czego mógłbym ostrzec Ashtona, by jeszcze nie pytał ją o chodzenie.
- Um, ta, mówił, że myśli o tym, by spytać cię, czy chcesz z nim być - odpowiedziałem niepewnie.
Rose pokiwała wolno głową, znowu wyglądając na zamyśloną i spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze. Obserwowałem ją przez chwilę, czekając aż powie coś na ten temat i poznam jej zdanie.
- Myślę, że zostawię tę sukienkę - powiedziała w końcu, choć to nie było w ogóle to, na co czekałem.
- Rose! - jęknąłem ze zniecierpliwieniem.
Popatrzyła na mnie z rozbawieniem, dobrze wiedząc, że chciałem się dowiedzieć, co mu odpowie i teraz specjalnie pozostawiała mnie w niepewności.
- Oczywiście, że się zgodzę, Mikey.
Spodziewałem się, że właśnie to powie, ale i tak poczułem ulgę, słysząc te słowa z jej ust. Jej związek z Ashtonem tak wiele by ułatwiał i ciągle liczyłem, że wtedy będzie mniej zła, gdy dowie się o mnie i Luke'u. W końcu nie wiedziałaby, że zaczęliśmy ze sobą kręcić jeszcze wtedy, gdy ona z nim była.
- To dobrze, Ashton to odpowiedni chłopak dla ciebie - rzuciłem poważniejszym tonem. - Zatwierdzam ten wybór.
Rose uniosła brwi, przyglądając mi się, po czym odpowiedziała:
- Wow, dzięki, tato.
Przewróciłem oczami i sprawdziłem telefon, po czym od razu szybko go zablokowałem, widząc wiadomość od Luke'a. Wolałem nie ryzykować, że Rose mogła do mnie podejść i zobaczy ekran komórki.
- To powiesz mi teraz o co chodzi z tą malinką, którą tak bardzo próbowałeś zakryć?
Zaśmiałem się nerwowo i popatrzyłem na moją siostrę z niewinną miną, a ona usiadła obok mnie, wyglądając na podekscytowaną.
- Więc dalej jesteś z tamtym chłopakiem? - spytała, a ja próbowałem szybko wymyślić jakieś imię, ale jak na złość czułem w głowie całkowitą pustkę. - Pamiętam, że mówiłeś mamie, że jedzie daleko na studia i to nie ma sensu. Ale jestem pewna, że nie miałeś tej malinki jeszcze wczoraj, więc musiałeś się jednak z nim dzisiaj widzieć.
Pokiwałem lekko głową, bo nie bardzo jak miałem skłamać na ten temat, a Rose uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- No opowiedz mi wszystko! Kto to jest?!
- Nie znasz go - zacząłem, drapiąc się po karku, gdy starałem się na coś zdecydować. - Ma na imię... Richard.
Rose spojrzała na mnie dziwnie, jakby nie do końca mi w to uwierzyła, a ja starałem zachowywać się normalnie, choć czułem praktycznie, jak pot zaczął spływać mi po twarzy z nerwów.
- I tak do niego mówisz?
- Rick, Rick, mówię do niego Rick - wymamrotałem szybko. - Tak właściwie to nie jesteśmy razem, ale... spotkaliśmy się teraz i um... nie jesteśmy razem.
Na moment zapadła między nami cisza i przeklinałem się w myślach za to, że musiałem zacząć panikować i nie mogłem zachowywać się normalnie. Czułem po prostu, jakby patrząc na mnie z daleka, każdy od razu wiedział, jaka była prawda. Że osobą, z którą się spotykam, jest Luke.
- Czego mi nie mówisz, Mikey? - spytała Rose łagodnym głosem, jakby próbowała mnie uspokoić.
- Niczego, po prostu... - wziąłem głęboki oddech i dodałem: - Czuję się niezręcznie, rozmawiając na temat chłopaka, z którym kręcę, bo no wiesz, zawsze były to dziewczyny.
Na jej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia i przytuliła mnie mocno, a ja miałem ochotę uderzyć sam siebie za to, jak okropnym byłem człowiekiem. Rose chciała mnie teraz pocieszyć, myśląc że było mi ciężko właśnie z tego powodu, o którym powiedziałem. Gdyby tylko wiedziała, że powód był całkowicie inny...
- Możesz powiedzieć mi wszystko, wiesz o tym - powiedziała i przesunęła ręką po moich łopatkach w przyjaznym geście. - Rick to na pewno świetny koleś i chętnie go poznam, jeśli jednak będziecie razem.
Rose odsunęła się ode mnie i uśmiechnęła lekko, a ja uniosłem kącik ust w marnej próbie odpowiedzenia jej tym samym.
- Dzięki - mruknąłem cicho, unikając patrzenia jej w oczy.
- Jasne, że liczyłam na szczegóły, ale skoro nie chcesz, to nie musimy teraz o tym rozmawiać - dodała Rose i wstała z łóżka. - Ale mam nadzieję, że kiedyś w końcu mi o nim opowiesz.
Pokiwałem tylko głową, nie będąc pewnym, co mogę jej na to odpowiedzieć. Ona naprawdę była najlepszą siostrą, jaką mogłem kiedykolwiek mieć i przez to czułem się jeszcze gorzej ze sobą. Rose założyła buty na koturnie i spojrzała na mnie pytająco, więc pokazałem jej oba kciuki uniesione do góry.
- Idę po coś do picia - powiedziałem i zanim mogła jakoś zareagować, wyszedłem z pokoju.
Zszedłem do kuchni i nalałem sobie wody do szklanki, po czym kilkoma łykami wypiłem wszystko. Richard. Naprawdę musiałem użyć akurat takiego imienia? Nie mówiąc już o tym, jak później zacząłem plątać się w tym, co mówiłem i gdybym szybko nie wpadł na tamto kłamstwo z tym, jak czułem się niekomfortowo przez tę rozmowę (właściwie naprawdę tak było, ale tylko dlatego, że chodziło akurat o Luke'a), to już byłoby po mnie.
- Rose już wyszła?
Prawie podskoczyłem, słysząc nagle głos mamy, bo nawet nie zauważyłem, jak weszła do środka.
- Nie, ale za chwilę pewnie to zrobi, jest już prawie gotowa - odpowiedziałem.
- Ashton pewnie przyjedzie za moment, ostatnim razem był całe dziesięć minut wcześniej i widziałam przez okno, jak chodził w tę i z powrotem - powiedziała z rozbawioną miną.
Zaśmiałem się cicho, mogąc go sobie idealnie wyobrazić w takiej sytuacji.
- Cały Ashton - skomentowałem, po czym odłożyłem pustą szklankę do umywalki.
Mama przyglądała mi się chwilę i już bałem się, że też zauważyła malinkę i właśnie o to spyta, ale zrobiła coś całkiem innego.
- Chcesz pooglądać coś z nami? Możesz nawet włączyć te swoje filmy animowane.
Pokiwałem głową, uśmiechając się lekko, a ona podeszła do szuflad i zaczęła coś z nich wyciągać.
- I zrobię ci gorącą czekoladę, wyglądasz, jakbyś teraz tego potrzebował.
Może mama wcale nie zauważyła malinki, ale zauważyła za to, że coś mnie męczyło i cieszyłem się, że nie zaczęła mnie o to wypytywać. Zamiast tego zaproponowała, żebyśmy porobili to, co ja lubię i jeszcze robiła mi coś ciepłego do picia, a te obie rzeczy razem na pewno poprawią mi humor. Pocałowałem szybko jej policzek, na co ona starała się ukryć swój szeroki uśmiech i powiedziała:
- Sprawdź, czy Rose już idzie.
Wyszedłem z kuchni i wolno wszedłem po schodach na górę, a później wszedłem do pokoju mojej siostry, ale wcale jej tam nie było. Wtedy zajrzałem do łazienki, myśląc że może poprawia swój makijaż i zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem, gdy i tam jej nie zobaczyłem.
Poszedłem do mojego pokoju, ale zatrzymałem się od razu w drzwiach, widząc Rose siedzącą na moim łóżku.
- Tutaj jesteś, szukałem cię i...
Urwałem od razu, gdy nie podniosła na mnie wzroku, a zamiast tego wpatrywała się w coś, co miała w dłoni. Nawet nie byłem jeszcze pewien, co się stało, ale mogłem wyczuć napiętą atmosferę i wiadome było, że to nie było nic dobrego.
- Chciałam pożyczyć od ciebie trochę pieniędzy tak w razie czego, więc przyszłam tutaj, znalazłam twój portfel - zaczęła mówić trzęsącym się głosem, a ja przełknąłem głośno ślinę, domyślając się już, co się stało - i zobaczyłam w nim to.
Jej spojrzenie wreszcie spoczęło na mojej twarzy, gdy odwróciła dłoń w moją stronę, ale ja wpatrywałem się w jej oczy pełne łez. Nawet nie musiałem patrzeć na to, co trzymała, bo wiedziałem, co to było. Byłem głupi, chowając to akurat w tamtym miejscu, ale kompletnie o tym zapomniałem i nie pomyślałem, że Rose mogłaby wziąć mój portfel.
Myślałem, że nogi się pode mną ugną, widząc jej przepełnioną bólem twarz i w końcu wolno opuściłem wzrok na przedmiot w jej ręce. Skrzywiłem się lekko, patrząc na moje zdjęcia z Lukiem, które zrobiliśmy sobie jeszcze na wakacjach w budce w centrum handlowym.
A na jednym z nich cię całowaliśmy.
Luke nie mógł przestać się śmiać, ale po moich słowach trochę się uspokoił, żeby spytać:
- Dlaczego? To nie moja wina, że wywaliłeś się tak po prostu na podłodze.
Po tym znowu zaczął śmiać się bardziej, jakby odtworzył sobie w głowę tę sytuację, na co skrzywiłem się i wziąłem głęboki oddech. Bolał mnie tyłek i łokieć, a ten idiota jeszcze się ze mnie śmiał, zamiast mi jakoś pomóc, najlepiej nosić mnie na rękach przez resztę mojego pobytu u niego.
- To twoja wina, że masz nadzwyczaj śliską podłogę - odpowiedziałem i uniosłem się do pozycji siedzącej, by móc rzucić mu groźne (a przynajmniej w mojej opinii) spojrzenie.
Wyszedłem na chwilę do łazienki, a wracając do pokoju może trochę prześlizgnąłem się po panelach, nie spodziewałem się jednak, że skończy się tym, że będę na nich leżał. Luke uznał to za bardzo zabawne i śmiał się przez dobrych pięć minut, zanim powiedział: "myślałem, że koty lądują zawsze na czterech łapach". Na to pokazałem mu środkowy palec i upewniłem się, że wie, jak bardzo go w tym momencie nie znoszę.
- Wyglądasz uroczo, kotek - powiedział, a zaraz żartobliwym tonem dodał: - I masz rację, specjalnie przed twoim przyjściem dokładnie wypolerowałem podłogę, żebyś mógł się na niej wywalić.
- Tak właśnie myślałem - burknąłem, po czym ostrożnie się podniosłem, jakbym bał się, że mogłem znowu polecieć na panele.
Luke wyciągnął do mnie ręce, sugerując żebym przyszedł się z nim poprzytulać, ale teraz było na to za późno, mógł wcześniej przynajmniej spytać, czy nic mi się nie stało. Położyłem się na łóżku, kawałek od niego i wyciągnąłem telefon z kieszeni, nucąc pod nosem piosenkę, która akurat leciała z laptopa. Miałem kilka wiadomości od Gabby, dlatego zabrałem się za czytanie ich i nie zwracałem w ogóle uwagi na Luke'a. Okazało się, że moja przyjaciółka poznała kolejnego chłopaka i tym razem ponoć naprawdę był kimś, z kim mogłaby związać się na dłużej. Ta, ile razy to od niej słyszałem...
Zacząłem jej odpisywać, a Luke przysunął się do mnie i wsunął dłoń pod moją koszulkę, przesuwając delikatnie palcami po skórze mojego brzucha, za to nogę przerzucił przez moje biodra.
- Mikey...
Nie zrobiłem nic, więc nachylił twarz w moją stronę i zaczął całować mnie po szyi, co było dość rozpraszające. Ale wtedy Gabby napisała naprawdę długą wiadomość i skupiłem całą moją uwagę na tekście na ekranie komórki, ledwo co zauważając, co robił Luke. Poznała się z tym kolesiem dopiero wcześniejszego dnia, ale wydawała się już znać jego historię życiową, bo przegadali ze sobą całą noc. To nie do końca brzmiało jak Gabby, spodziewałbym się, że robiliby wszystko inne oprócz rozmawiania, więc byłem dość zdziwiony, czytając to.
- Z kim piszesz? - spytał Luke, po czym jego usta znowu wylądowały pod moją szczęką.
- Z Gabby, poznała kogoś nowego i uważa już, że to miłość jej życia, i planuje naszej czwórce podwójną randkę - mruknąłem i odpisałem jej kolejny raz.
Luke nic nie powiedział, choć normalnie pewnie od razu odpowiedziałby, że możemy to zrobić i nie widzi w tym żadnego problemu. Był jednak za bardzo zajęty tym, co robił, a ja dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, co dokładnie robił, wcześniej nawet nie myślałem o tym, bo skupiałem się na wiadomościach Gabby.
- Czy ty właśnie zrobiłeś mi malinkę?
Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami, a on podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie niewinnie, wzruszając ramionami. Odrzuciłem telefon na materac i dotknąłem miejsca na mojej szyi, na którym właśnie zostawił mi ślad.
- Luke, moi rodzice to zobaczą! Rose to zobaczy! - zawołałem z oburzeniem, a on przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Ale nie będą wiedzieć, kto ci to zrobił - odpowiedział bez większego przejęcia.
Może i nie będą wiedzieć akurat tego, ale znaczyło to, że musiałem albo starać się to ukryć do końca mojego pobytu w domu albo wymyślić jakiegoś innego chłopaka. Co właściwie zrobiłem już wcześniej, po prostu nie nadałem mu nigdy imienia.
Luke położył się na mnie i oparł przedramionami po obu moich bokach, a jego twarz znalazła się zaraz nad moją. Automatycznie moje spojrzenie skierowało się na jego usta, a gdy to zauważył, uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Nie przejmuj się tak wszystkim, co? - mruknął, dotykając wargami mojego nosa.
- Ok - powiedziałem tylko i choć pewnie powinienem się na niego teraz złościć, objąłem jego szyję ramionami. - Ale następnym razem tego nie rób, Lucyfer.
Luke zaśmiał się cicho i pokiwał głową, choć nie wydawało mi się, żeby naprawdę miał zamiar mnie posłuchać. Pewnie chciał zrobić mi malinkę, żeby inni ludzie wiedzieli, że kogoś mam, a on mógłby być wtedy trochę mniej zazdrosny. Dlatego byłem całkiem pewien, że znowu to zrobi, mimo tego co właśnie mu powiedziałem.
- Muszę niedługo wracać do domu, spędzić trochę więcej czasu z rodziną - dodałem po chwili, a Luke wydął dolną wargę. - I umówiłem się z Rose, że pomogę jej wybrać ciuchy na jej randkę z Ashtonem.
- Jest jeszcze wcześnie, chyba nie wychodzi, aż tak szybko? - zapytał, muskając raz za razem moje usta.
- Um, ale miałem... - zacząłem mówić, ale nie mogłem się na tym skupić, gdy robił coś takiego. - trochę z nią posiedzieć wcześniej... pogadać o wszystkim i... muszę coś pozmyślać.
- Mhm, co do chłopaka, z którym umawiałeś się na wakacjach? - spytał z rozbawieniem.
Luke uniósł głowę trochę wyżej, tak by mógł na mnie patrzeć, gdy będę mu odpowiadał i choć z jednej strony miałem ochotę przyciągnąć go z powrotem, teraz przynajmniej nie miałem problemu z mówieniem.
- Yhym, jest tego strasznie ciekawa, więc chyba w końcu będę musiał z nią trochę o tym porozmawiać.
- Co jej powiesz?
Wsunąłem dłonie w jego włosy i zacząłem wolno przesuwać przez nie palcami, na co on przymknął oczy, a w jego policzku pojawił się mały dołeczek, gdy uśmiechnął się szeroko.
- Właściwie to nie mam pojęcia...
Pewnie powinienem był wymyślić sobie coś wcześniej, skoro wiedziałem, jak długo Rose próbowała się ode mnie czegoś dowiedzieć. Skupiałem się jednak na tym, by jak najdłużej zbywać ten temat i miałem nadzieję, że w końcu nie będę musiał w ogóle o tym z nią rozmawiać. To nigdy by nie przeszło z moją siostrą.
- Powiedz, że jest cholernie przystojny, w końcu to nawet nie byłoby kłamstwo, tylko prawda - powiedział, na co pociągnąłem go lekko za włosy.
- Jesteś idiotą - skomentowałem, ale i tak zaśmiałem się cicho.
- Chyba powinienem zacząć liczyć, ile razy mnie tak nazywasz - odpowiedział i pokręcił głową.
Przygryzłem wargę, by nie zacząć śmiać się głośno, widząc jego zrezygnowaną minę. Nie wydawało mi się, żebym ostatnimi czasy często go tak nazywał, ale wcześniej zdecydowanie tak było.
- Nieskończenie wiele - powiedziałem, przyciągając go bliżej siebie, żeby musnąć jego wargi.
Obróciłem lekko głowę w bok i pogłębiłem pocałunek, na co on odpowiedział mi tym samym, więc przez chwilę całowaliśmy się leniwie, aż Luke odsunął się nieznacznie.
- Mógłbyś zamiast tego mówić mi tyle razy, że mnie kochasz - mruknął prosto w moje usta.
Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie uśmiechnąć się wesoło i pocałowałem go jeszcze kilka razy, zanim powiedziałem:
- Kocham cię, idioto.
Luke zaśmiał się i uniósł się trochę wyżej, spoglądając na mnie z rozbawieniem.
- Ja ciebie też kocham, kotku - odpowiedział, a ja przesunąłem znowu dłońmi przez jego włosy.
- Skoro to sobie wyjaśniliśmy, to naprawdę muszę się już zbierać - rzuciłem i szturchnąłem go lekko, żeby ze mnie zszedł.
Luke jęknął z niezadowoleniem, ale sturlał się na bok, a ja od razu podniosłem się z materaca. Zamiast jednak skierować się od razu do wyjścia z pokoju, podszedłem do lustra i moje oczy rozszerzyły się na widok dużej czerwonej plamy na mojej szyi. Myślałem, że było to o wiele mniejsze.
- Żartujesz sobie? - spytałem, odwracając się przodem do niego i pokazując palcem na ślad, który zrobił.
- Wyglądasz z tym seksownie - powiedział, ignorując moje pytanie. - Mam ochotę zrobić ci, ich więcej.
- Ok, to mój znak, żebym stąd wyszedł - mruknąłem i zacząłem iść w stronę drzwi. - Spotkamy się jutro na stacji, tak?
Luke mruknął w potwierdzeniu i zanim zdążyłem wyjść z pokoju, podbiegł jeszcze szybko do mnie, żeby objąć mnie mocno ramionami na pożegnanie. Pocałował mnie krótko w usta, a ja zmarszczyłem brwi, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Co? - spytał, nie rozumiejąc w ogóle, o co mi chodzi.
Jednak gdy tylko usłyszał, co na to odpowiedziałem, wybuchnął głośnym śmiechem, pewnie znowu wyobrażając sobie mój wcześniejszy upadek.
- Jakim cudem podbiegłeś tutaj i nie wywaliłeś się na tej cholernie śliskiej podłodze?
*
Rose póki co nie zadała żadnych nieodpowiadających mi pytań, za to kazała usiąść na swoim łóżku i zdążyła pokazać mi już chyba dwadzieścia bluzek i kilka sukienek, choć dobrze wiedziała, że naprawdę niewiele będę mógł jej pomóc. A nawet jeśli mówiłem: "ok, zostaw to, jest dobrze", to po chwili zaczynała marudzić i znowu zmieniała swoje ubranie, więc teraz nawet nic już nie mówiłem, tylko kiwałem czasem głową albo wzruszałem ramionami.
Wcześniej gdy wróciłem do domu, pierwsze co zrobiłem, to zamknąłem się w łazience i wyciągnąłem kosmetyczkę mamy. Nie byłem pewien, czego dokładnie użyć, żeby zakryć malinkę na mojej szyi, więc nałożyłem praktycznie wszystkiego po trochu i jeśli przyglądało się temu z bliska, wyglądało to dziwnie, ale wydawało mi się, że z większej odległości powinno być ok. Na razie nikt nic o tym nie powiedział i byłem naprawdę zadowolony, bo mimo wszystko nie chciałem tłumaczyć się z czegoś takiego. To byłoby cholernie niezręczne.
- Co powiesz o tym? - spytała i przesunęła dłońmi po materiale sukienki, którą na siebie założyła.
Pokiwałem głową z uśmiechem, a ona spojrzała w stronę lustra z zamyśloną miną.
- Nie jestem pewna... Chcę wyglądać naprawdę dobrze, bo... to nasza druga randka i czuję, że może dużo się po niej zmienić - powiedziała, przyglądając się sobie krytycznie.
Miałem ochotę krzyknąć głośno: "nareszcie!", ale to mogłoby ją trochę zdezorientować, więc sobie odpuściłem, ale nie mogłem przestać uśmiechać się szeroko. Skoro byłem już pewien, że Rose naprawdę zależało na Ashtonie, to wiadome było, że po tym wieczorze staną się oficjalnie parą. To znaczy jeśli Ashton rzeczywiście ją o to spyta i nie stchórzy w ostatniej chwili, obawiając się, że go odrzuci.
- Jak twój status związku - mruknąłem, a ona spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- Czy Ashton coś ci mówił?
Zacisnąłem mocno usta, zastanawiając się, czy powinienem jej coś powiedzieć. To ona była moją siostrą i to z nią byłem bliżej, więc to chyba byłoby normalne, gdybym przekazał jej, co mówił Ashton? Zresztą nie wydawało mi się, żeby mogło wyjść z tego coś złego, a raczej mógłbym się upewnić, co naprawdę Rose myśli na ten temat. W razie czego mógłbym ostrzec Ashtona, by jeszcze nie pytał ją o chodzenie.
- Um, ta, mówił, że myśli o tym, by spytać cię, czy chcesz z nim być - odpowiedziałem niepewnie.
Rose pokiwała wolno głową, znowu wyglądając na zamyśloną i spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze. Obserwowałem ją przez chwilę, czekając aż powie coś na ten temat i poznam jej zdanie.
- Myślę, że zostawię tę sukienkę - powiedziała w końcu, choć to nie było w ogóle to, na co czekałem.
- Rose! - jęknąłem ze zniecierpliwieniem.
Popatrzyła na mnie z rozbawieniem, dobrze wiedząc, że chciałem się dowiedzieć, co mu odpowie i teraz specjalnie pozostawiała mnie w niepewności.
- Oczywiście, że się zgodzę, Mikey.
Spodziewałem się, że właśnie to powie, ale i tak poczułem ulgę, słysząc te słowa z jej ust. Jej związek z Ashtonem tak wiele by ułatwiał i ciągle liczyłem, że wtedy będzie mniej zła, gdy dowie się o mnie i Luke'u. W końcu nie wiedziałaby, że zaczęliśmy ze sobą kręcić jeszcze wtedy, gdy ona z nim była.
- To dobrze, Ashton to odpowiedni chłopak dla ciebie - rzuciłem poważniejszym tonem. - Zatwierdzam ten wybór.
Rose uniosła brwi, przyglądając mi się, po czym odpowiedziała:
- Wow, dzięki, tato.
Przewróciłem oczami i sprawdziłem telefon, po czym od razu szybko go zablokowałem, widząc wiadomość od Luke'a. Wolałem nie ryzykować, że Rose mogła do mnie podejść i zobaczy ekran komórki.
- To powiesz mi teraz o co chodzi z tą malinką, którą tak bardzo próbowałeś zakryć?
Zaśmiałem się nerwowo i popatrzyłem na moją siostrę z niewinną miną, a ona usiadła obok mnie, wyglądając na podekscytowaną.
- Więc dalej jesteś z tamtym chłopakiem? - spytała, a ja próbowałem szybko wymyślić jakieś imię, ale jak na złość czułem w głowie całkowitą pustkę. - Pamiętam, że mówiłeś mamie, że jedzie daleko na studia i to nie ma sensu. Ale jestem pewna, że nie miałeś tej malinki jeszcze wczoraj, więc musiałeś się jednak z nim dzisiaj widzieć.
Pokiwałem lekko głową, bo nie bardzo jak miałem skłamać na ten temat, a Rose uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- No opowiedz mi wszystko! Kto to jest?!
- Nie znasz go - zacząłem, drapiąc się po karku, gdy starałem się na coś zdecydować. - Ma na imię... Richard.
Rose spojrzała na mnie dziwnie, jakby nie do końca mi w to uwierzyła, a ja starałem zachowywać się normalnie, choć czułem praktycznie, jak pot zaczął spływać mi po twarzy z nerwów.
- I tak do niego mówisz?
- Rick, Rick, mówię do niego Rick - wymamrotałem szybko. - Tak właściwie to nie jesteśmy razem, ale... spotkaliśmy się teraz i um... nie jesteśmy razem.
Na moment zapadła między nami cisza i przeklinałem się w myślach za to, że musiałem zacząć panikować i nie mogłem zachowywać się normalnie. Czułem po prostu, jakby patrząc na mnie z daleka, każdy od razu wiedział, jaka była prawda. Że osobą, z którą się spotykam, jest Luke.
- Czego mi nie mówisz, Mikey? - spytała Rose łagodnym głosem, jakby próbowała mnie uspokoić.
- Niczego, po prostu... - wziąłem głęboki oddech i dodałem: - Czuję się niezręcznie, rozmawiając na temat chłopaka, z którym kręcę, bo no wiesz, zawsze były to dziewczyny.
Na jej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia i przytuliła mnie mocno, a ja miałem ochotę uderzyć sam siebie za to, jak okropnym byłem człowiekiem. Rose chciała mnie teraz pocieszyć, myśląc że było mi ciężko właśnie z tego powodu, o którym powiedziałem. Gdyby tylko wiedziała, że powód był całkowicie inny...
- Możesz powiedzieć mi wszystko, wiesz o tym - powiedziała i przesunęła ręką po moich łopatkach w przyjaznym geście. - Rick to na pewno świetny koleś i chętnie go poznam, jeśli jednak będziecie razem.
Rose odsunęła się ode mnie i uśmiechnęła lekko, a ja uniosłem kącik ust w marnej próbie odpowiedzenia jej tym samym.
- Dzięki - mruknąłem cicho, unikając patrzenia jej w oczy.
- Jasne, że liczyłam na szczegóły, ale skoro nie chcesz, to nie musimy teraz o tym rozmawiać - dodała Rose i wstała z łóżka. - Ale mam nadzieję, że kiedyś w końcu mi o nim opowiesz.
Pokiwałem tylko głową, nie będąc pewnym, co mogę jej na to odpowiedzieć. Ona naprawdę była najlepszą siostrą, jaką mogłem kiedykolwiek mieć i przez to czułem się jeszcze gorzej ze sobą. Rose założyła buty na koturnie i spojrzała na mnie pytająco, więc pokazałem jej oba kciuki uniesione do góry.
- Idę po coś do picia - powiedziałem i zanim mogła jakoś zareagować, wyszedłem z pokoju.
Zszedłem do kuchni i nalałem sobie wody do szklanki, po czym kilkoma łykami wypiłem wszystko. Richard. Naprawdę musiałem użyć akurat takiego imienia? Nie mówiąc już o tym, jak później zacząłem plątać się w tym, co mówiłem i gdybym szybko nie wpadł na tamto kłamstwo z tym, jak czułem się niekomfortowo przez tę rozmowę (właściwie naprawdę tak było, ale tylko dlatego, że chodziło akurat o Luke'a), to już byłoby po mnie.
- Rose już wyszła?
Prawie podskoczyłem, słysząc nagle głos mamy, bo nawet nie zauważyłem, jak weszła do środka.
- Nie, ale za chwilę pewnie to zrobi, jest już prawie gotowa - odpowiedziałem.
- Ashton pewnie przyjedzie za moment, ostatnim razem był całe dziesięć minut wcześniej i widziałam przez okno, jak chodził w tę i z powrotem - powiedziała z rozbawioną miną.
Zaśmiałem się cicho, mogąc go sobie idealnie wyobrazić w takiej sytuacji.
- Cały Ashton - skomentowałem, po czym odłożyłem pustą szklankę do umywalki.
Mama przyglądała mi się chwilę i już bałem się, że też zauważyła malinkę i właśnie o to spyta, ale zrobiła coś całkiem innego.
- Chcesz pooglądać coś z nami? Możesz nawet włączyć te swoje filmy animowane.
Pokiwałem głową, uśmiechając się lekko, a ona podeszła do szuflad i zaczęła coś z nich wyciągać.
- I zrobię ci gorącą czekoladę, wyglądasz, jakbyś teraz tego potrzebował.
Może mama wcale nie zauważyła malinki, ale zauważyła za to, że coś mnie męczyło i cieszyłem się, że nie zaczęła mnie o to wypytywać. Zamiast tego zaproponowała, żebyśmy porobili to, co ja lubię i jeszcze robiła mi coś ciepłego do picia, a te obie rzeczy razem na pewno poprawią mi humor. Pocałowałem szybko jej policzek, na co ona starała się ukryć swój szeroki uśmiech i powiedziała:
- Sprawdź, czy Rose już idzie.
Wyszedłem z kuchni i wolno wszedłem po schodach na górę, a później wszedłem do pokoju mojej siostry, ale wcale jej tam nie było. Wtedy zajrzałem do łazienki, myśląc że może poprawia swój makijaż i zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem, gdy i tam jej nie zobaczyłem.
Poszedłem do mojego pokoju, ale zatrzymałem się od razu w drzwiach, widząc Rose siedzącą na moim łóżku.
- Tutaj jesteś, szukałem cię i...
Urwałem od razu, gdy nie podniosła na mnie wzroku, a zamiast tego wpatrywała się w coś, co miała w dłoni. Nawet nie byłem jeszcze pewien, co się stało, ale mogłem wyczuć napiętą atmosferę i wiadome było, że to nie było nic dobrego.
- Chciałam pożyczyć od ciebie trochę pieniędzy tak w razie czego, więc przyszłam tutaj, znalazłam twój portfel - zaczęła mówić trzęsącym się głosem, a ja przełknąłem głośno ślinę, domyślając się już, co się stało - i zobaczyłam w nim to.
Jej spojrzenie wreszcie spoczęło na mojej twarzy, gdy odwróciła dłoń w moją stronę, ale ja wpatrywałem się w jej oczy pełne łez. Nawet nie musiałem patrzeć na to, co trzymała, bo wiedziałem, co to było. Byłem głupi, chowając to akurat w tamtym miejscu, ale kompletnie o tym zapomniałem i nie pomyślałem, że Rose mogłaby wziąć mój portfel.
Myślałem, że nogi się pode mną ugną, widząc jej przepełnioną bólem twarz i w końcu wolno opuściłem wzrok na przedmiot w jej ręce. Skrzywiłem się lekko, patrząc na moje zdjęcia z Lukiem, które zrobiliśmy sobie jeszcze na wakacjach w budce w centrum handlowym.
A na jednym z nich cię całowaliśmy.
*
tum tum tum, wiem, że parę osób domyśliło się, że tak właśnie Rose się dowie, więc brawo dla was ;D
od godz. 24 ponoć mam nie mieć prądu, więc dodaję to szybko bez sprawdzania błędów, później je na pewno ogarnę! także wybaczcie mi je póki co
i ważna sprawa: od soboty nie ma mnie w domu przez tydzień, więc nie będzie rozdziału w następny czwartek ;c ale dodam go jak najszybciej dam radę po powrocie!
#esitf
#esitf