czwartek, 27 sierpnia 2015

37.

 - Nienawidzę cię - powiedziałem, nawet nie próbując podnieść się z paneli.
 Luke nie mógł przestać się śmiać, ale po moich słowach trochę się uspokoił, żeby spytać:
 - Dlaczego? To nie moja wina, że wywaliłeś się tak po prostu na podłodze.
 Po tym znowu zaczął śmiać się bardziej, jakby odtworzył sobie w głowę tę sytuację, na co skrzywiłem się i wziąłem głęboki oddech. Bolał mnie tyłek i łokieć, a ten idiota jeszcze się ze mnie śmiał, zamiast mi jakoś pomóc, najlepiej nosić mnie na rękach przez resztę mojego pobytu u niego.
 - To twoja wina, że masz nadzwyczaj śliską podłogę - odpowiedziałem i uniosłem się do pozycji siedzącej, by móc rzucić mu groźne (a przynajmniej w mojej opinii) spojrzenie.
 Wyszedłem na chwilę do łazienki, a wracając do pokoju może trochę prześlizgnąłem się po panelach, nie spodziewałem się jednak, że skończy się tym, że będę na nich leżał. Luke uznał to za bardzo zabawne i śmiał się przez dobrych pięć minut, zanim powiedział: "myślałem, że koty lądują zawsze na czterech łapach". Na to pokazałem mu środkowy palec i upewniłem się, że wie, jak bardzo go w tym momencie nie znoszę.
 - Wyglądasz uroczo, kotek - powiedział, a zaraz żartobliwym tonem dodał: - I masz rację, specjalnie przed twoim przyjściem dokładnie wypolerowałem podłogę, żebyś mógł się na niej wywalić.
 - Tak właśnie myślałem - burknąłem, po czym ostrożnie się podniosłem, jakbym bał się, że mogłem znowu polecieć na panele.
 Luke wyciągnął do mnie ręce, sugerując żebym przyszedł się z nim poprzytulać, ale teraz było na to za późno, mógł wcześniej przynajmniej spytać, czy nic mi się nie stało. Położyłem się na łóżku, kawałek od niego i wyciągnąłem telefon z kieszeni, nucąc pod nosem piosenkę, która akurat leciała z laptopa. Miałem kilka wiadomości od Gabby, dlatego zabrałem się za czytanie ich i nie zwracałem w ogóle uwagi na Luke'a. Okazało się, że moja przyjaciółka poznała kolejnego chłopaka i tym razem ponoć naprawdę był kimś, z kim mogłaby związać się na dłużej. Ta, ile razy to od niej słyszałem...
 Zacząłem jej odpisywać, a Luke przysunął się do mnie i wsunął dłoń pod moją koszulkę, przesuwając delikatnie palcami po skórze mojego brzucha, za to nogę przerzucił przez moje biodra.
 - Mikey...
 Nie zrobiłem nic, więc nachylił twarz w moją stronę i zaczął całować mnie po szyi, co było dość rozpraszające. Ale wtedy Gabby napisała naprawdę długą wiadomość i skupiłem całą moją uwagę na tekście na ekranie komórki, ledwo co zauważając, co robił Luke. Poznała się z tym kolesiem dopiero wcześniejszego dnia, ale wydawała się już znać jego historię życiową, bo przegadali ze sobą całą noc. To nie do końca brzmiało jak Gabby, spodziewałbym się, że robiliby wszystko inne oprócz rozmawiania, więc byłem dość zdziwiony, czytając to.
 - Z kim piszesz? - spytał Luke, po czym jego usta znowu wylądowały pod moją szczęką.
 - Z Gabby, poznała kogoś nowego i uważa już, że to miłość jej życia, i planuje naszej czwórce podwójną randkę - mruknąłem i odpisałem jej kolejny raz.
 Luke nic nie powiedział, choć normalnie pewnie od razu odpowiedziałby, że możemy to zrobić i nie widzi w tym żadnego problemu. Był jednak za bardzo zajęty tym, co robił, a ja dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, co dokładnie robił, wcześniej nawet nie myślałem o tym, bo skupiałem się na wiadomościach Gabby.
 - Czy ty właśnie zrobiłeś mi malinkę?
 Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami, a on podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie niewinnie, wzruszając ramionami. Odrzuciłem telefon na materac i dotknąłem miejsca na mojej szyi, na którym właśnie zostawił mi ślad.
 - Luke, moi rodzice to zobaczą! Rose to zobaczy! - zawołałem z oburzeniem, a on przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
 - Ale nie będą wiedzieć, kto ci to zrobił - odpowiedział bez większego przejęcia.
 Może i nie będą wiedzieć akurat tego, ale znaczyło to, że musiałem albo starać się to ukryć do końca mojego pobytu w domu albo wymyślić jakiegoś innego chłopaka. Co właściwie zrobiłem już wcześniej, po prostu nie nadałem mu nigdy imienia.
 Luke położył się na mnie i oparł przedramionami po obu moich bokach, a jego twarz znalazła się zaraz nad moją. Automatycznie moje spojrzenie skierowało się na jego usta, a gdy to zauważył, uśmiechnął się z zadowoleniem.
 - Nie przejmuj się tak wszystkim, co? - mruknął, dotykając wargami mojego nosa.
 - Ok - powiedziałem tylko i choć pewnie powinienem się na niego teraz złościć, objąłem jego szyję ramionami. - Ale następnym razem tego nie rób, Lucyfer.
 Luke zaśmiał się cicho i pokiwał głową, choć nie wydawało mi się, żeby naprawdę miał zamiar mnie posłuchać. Pewnie chciał zrobić mi malinkę, żeby inni ludzie wiedzieli, że kogoś mam, a on mógłby być wtedy trochę mniej zazdrosny. Dlatego byłem całkiem pewien, że znowu to zrobi, mimo tego co właśnie mu powiedziałem.
 - Muszę niedługo wracać do domu, spędzić trochę więcej czasu z rodziną - dodałem po chwili, a Luke wydął dolną wargę. - I umówiłem się z Rose, że pomogę jej wybrać ciuchy na jej randkę z Ashtonem.
 - Jest jeszcze wcześnie, chyba nie wychodzi, aż tak szybko? - zapytał, muskając raz za razem moje usta.
 - Um, ale miałem... - zacząłem mówić, ale nie mogłem się na tym skupić, gdy robił coś takiego. - trochę z nią posiedzieć wcześniej... pogadać o wszystkim i... muszę coś pozmyślać.
 - Mhm, co do chłopaka, z którym umawiałeś się na wakacjach? - spytał z rozbawieniem.
 Luke uniósł głowę trochę wyżej, tak by mógł na mnie patrzeć, gdy będę mu odpowiadał i choć z jednej strony miałem ochotę przyciągnąć go z powrotem, teraz przynajmniej nie miałem problemu z mówieniem.
 - Yhym, jest tego strasznie ciekawa, więc chyba w końcu będę musiał z nią trochę o tym porozmawiać.
 - Co jej powiesz?
 Wsunąłem dłonie w jego włosy i zacząłem wolno przesuwać przez nie palcami, na co on przymknął oczy, a w jego policzku pojawił się mały dołeczek, gdy uśmiechnął się szeroko.
 - Właściwie to nie mam pojęcia...
 Pewnie powinienem był wymyślić sobie coś wcześniej, skoro wiedziałem, jak długo Rose próbowała się ode mnie czegoś dowiedzieć. Skupiałem się jednak na tym, by jak najdłużej zbywać ten temat i miałem nadzieję, że w końcu nie będę musiał w ogóle o tym z nią rozmawiać. To nigdy by nie przeszło z moją siostrą.
 - Powiedz, że jest cholernie przystojny, w końcu to nawet nie byłoby kłamstwo, tylko prawda - powiedział, na co pociągnąłem go lekko za włosy.
 - Jesteś idiotą - skomentowałem, ale i tak zaśmiałem się cicho.
 - Chyba powinienem zacząć liczyć, ile razy mnie tak nazywasz - odpowiedział i pokręcił głową.
 Przygryzłem wargę, by nie zacząć śmiać się głośno, widząc jego zrezygnowaną minę. Nie wydawało mi się, żebym ostatnimi czasy często go tak nazywał, ale wcześniej zdecydowanie tak było.
 - Nieskończenie wiele - powiedziałem, przyciągając go bliżej siebie, żeby musnąć jego wargi.
 Obróciłem lekko głowę w bok i pogłębiłem pocałunek, na co on odpowiedział mi tym samym, więc przez chwilę całowaliśmy się leniwie, aż Luke odsunął się nieznacznie.
 - Mógłbyś zamiast tego mówić mi tyle razy, że mnie kochasz - mruknął prosto w moje usta.
 Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie uśmiechnąć się wesoło i pocałowałem go jeszcze kilka razy, zanim powiedziałem:
 - Kocham cię, idioto.
 Luke zaśmiał się i uniósł się trochę wyżej, spoglądając na mnie z rozbawieniem.
 - Ja ciebie też kocham, kotku - odpowiedział, a ja przesunąłem znowu dłońmi przez jego włosy.
 - Skoro to sobie wyjaśniliśmy, to naprawdę muszę się już zbierać - rzuciłem i szturchnąłem go lekko, żeby ze mnie zszedł.
 Luke jęknął z niezadowoleniem, ale sturlał się na bok, a ja od razu podniosłem się z materaca. Zamiast jednak skierować się od razu do wyjścia z pokoju, podszedłem do lustra i moje oczy rozszerzyły się na widok dużej czerwonej plamy na mojej szyi. Myślałem, że było to o wiele mniejsze.
 - Żartujesz sobie? - spytałem, odwracając się przodem do niego i pokazując palcem na ślad, który zrobił.
 - Wyglądasz z tym seksownie - powiedział, ignorując moje pytanie. - Mam ochotę zrobić ci, ich więcej.
 - Ok, to mój znak, żebym stąd wyszedł - mruknąłem i zacząłem iść w stronę drzwi. - Spotkamy się jutro na stacji, tak?
 Luke mruknął w potwierdzeniu i zanim zdążyłem wyjść z pokoju, podbiegł jeszcze szybko do mnie, żeby objąć mnie mocno ramionami na pożegnanie. Pocałował mnie krótko w usta, a ja zmarszczyłem brwi, patrząc na niego ze zdziwieniem.
 - Co? - spytał, nie rozumiejąc w ogóle, o co mi chodzi.
 Jednak gdy tylko usłyszał, co na to odpowiedziałem, wybuchnął głośnym śmiechem, pewnie znowu wyobrażając sobie mój wcześniejszy upadek.
 - Jakim cudem podbiegłeś tutaj i nie wywaliłeś się na tej cholernie śliskiej podłodze?


*

 Rose póki co nie zadała żadnych nieodpowiadających mi pytań, za to kazała usiąść na swoim łóżku i zdążyła pokazać mi już chyba dwadzieścia bluzek i kilka sukienek, choć dobrze wiedziała, że naprawdę niewiele będę mógł jej pomóc. A nawet jeśli mówiłem: "ok, zostaw to, jest dobrze", to po chwili zaczynała marudzić i znowu zmieniała swoje ubranie, więc teraz nawet nic już nie mówiłem, tylko kiwałem czasem głową albo wzruszałem ramionami.
 Wcześniej gdy wróciłem do domu, pierwsze co zrobiłem, to zamknąłem się w łazience i wyciągnąłem kosmetyczkę mamy. Nie byłem pewien, czego dokładnie użyć, żeby zakryć malinkę na mojej szyi, więc nałożyłem praktycznie wszystkiego po trochu i jeśli przyglądało się temu z bliska, wyglądało to dziwnie, ale wydawało mi się, że z większej odległości powinno być ok. Na razie nikt nic o tym nie powiedział i byłem naprawdę zadowolony, bo mimo wszystko nie chciałem tłumaczyć się z czegoś takiego. To byłoby cholernie niezręczne.
 - Co powiesz o tym? - spytała i przesunęła dłońmi po materiale sukienki, którą na siebie założyła.
 Pokiwałem głową z uśmiechem, a ona spojrzała w stronę lustra z zamyśloną miną.
 - Nie jestem pewna... Chcę wyglądać naprawdę dobrze, bo... to nasza druga randka i czuję, że może dużo się po niej zmienić - powiedziała, przyglądając się sobie krytycznie.
 Miałem ochotę krzyknąć głośno: "nareszcie!", ale to mogłoby ją trochę zdezorientować, więc sobie odpuściłem, ale nie mogłem przestać uśmiechać się szeroko. Skoro byłem już pewien, że Rose naprawdę zależało na Ashtonie, to wiadome było, że po tym wieczorze staną się oficjalnie parą. To znaczy jeśli Ashton rzeczywiście ją o to spyta i nie stchórzy w ostatniej chwili, obawiając się, że go odrzuci.
 - Jak twój status związku - mruknąłem, a ona spojrzała na mnie wielkimi oczami.
 - Czy Ashton coś ci mówił?
 Zacisnąłem mocno usta, zastanawiając się, czy powinienem jej coś powiedzieć. To ona była moją siostrą i to z nią byłem bliżej, więc to chyba byłoby normalne, gdybym przekazał jej, co mówił Ashton? Zresztą nie wydawało mi się, żeby mogło wyjść z tego coś złego, a raczej mógłbym się upewnić, co naprawdę Rose myśli na ten temat. W razie czego mógłbym ostrzec Ashtona, by jeszcze nie pytał ją o chodzenie.
 - Um, ta, mówił, że myśli o tym, by spytać cię, czy chcesz z nim być - odpowiedziałem niepewnie.
 Rose pokiwała wolno głową, znowu wyglądając na zamyśloną i spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze. Obserwowałem ją przez chwilę, czekając aż powie coś na ten temat i poznam jej zdanie.
 - Myślę, że zostawię tę sukienkę - powiedziała w końcu, choć to nie było w ogóle to, na co czekałem.
 - Rose! - jęknąłem ze zniecierpliwieniem.
 Popatrzyła na mnie z rozbawieniem, dobrze wiedząc, że chciałem się dowiedzieć, co mu odpowie i teraz specjalnie pozostawiała mnie w niepewności.
 - Oczywiście, że się zgodzę, Mikey.
 Spodziewałem się, że właśnie to powie, ale i tak poczułem ulgę, słysząc te słowa z jej ust. Jej związek z Ashtonem tak wiele by ułatwiał i ciągle liczyłem, że wtedy będzie mniej zła, gdy dowie się o mnie i Luke'u. W końcu nie wiedziałaby, że zaczęliśmy ze sobą kręcić jeszcze wtedy, gdy ona z nim była.
 - To dobrze, Ashton to odpowiedni chłopak dla ciebie - rzuciłem poważniejszym tonem. - Zatwierdzam ten wybór.
 Rose uniosła brwi, przyglądając mi się, po czym odpowiedziała:
 - Wow, dzięki, tato.
 Przewróciłem oczami i sprawdziłem telefon, po czym od razu szybko go zablokowałem, widząc wiadomość od Luke'a. Wolałem nie ryzykować, że Rose mogła do mnie podejść i zobaczy ekran komórki.
 - To powiesz mi teraz o co chodzi z tą malinką, którą tak bardzo próbowałeś zakryć?
 Zaśmiałem się nerwowo i popatrzyłem na moją siostrę z niewinną miną, a ona usiadła obok mnie, wyglądając na podekscytowaną.
 - Więc dalej jesteś z tamtym chłopakiem? - spytała, a ja próbowałem szybko wymyślić jakieś imię, ale jak na złość czułem w głowie całkowitą pustkę. - Pamiętam, że mówiłeś mamie, że jedzie daleko na studia i to nie ma sensu. Ale jestem pewna, że nie miałeś tej malinki jeszcze wczoraj, więc musiałeś się jednak z nim dzisiaj widzieć.
 Pokiwałem lekko głową, bo nie bardzo jak miałem skłamać na ten temat, a Rose uśmiechnęła się z zadowoleniem.
 - No opowiedz mi wszystko! Kto to jest?!
 - Nie znasz go - zacząłem, drapiąc się po karku, gdy starałem się na coś zdecydować. - Ma na imię... Richard.
 Rose spojrzała na mnie dziwnie, jakby nie do końca mi w to uwierzyła, a ja starałem zachowywać się normalnie, choć czułem praktycznie, jak pot zaczął spływać mi po twarzy z nerwów.
 - I tak do niego mówisz?
 - Rick, Rick, mówię do niego Rick - wymamrotałem szybko. - Tak właściwie to nie jesteśmy razem, ale... spotkaliśmy się teraz i um... nie jesteśmy razem.
 Na moment zapadła między nami cisza i przeklinałem się w myślach za to, że musiałem zacząć panikować i nie mogłem zachowywać się normalnie. Czułem po prostu, jakby patrząc na mnie z daleka, każdy od razu wiedział, jaka była prawda. Że osobą, z którą się spotykam, jest Luke.
 - Czego mi nie mówisz, Mikey? - spytała Rose łagodnym głosem, jakby próbowała mnie uspokoić.
 - Niczego, po prostu... - wziąłem głęboki oddech i dodałem: - Czuję się niezręcznie, rozmawiając na temat chłopaka, z którym kręcę, bo no wiesz, zawsze były to dziewczyny.
 Na jej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia i przytuliła mnie mocno, a ja miałem ochotę uderzyć sam siebie za to, jak okropnym byłem człowiekiem. Rose chciała mnie teraz pocieszyć, myśląc że było mi ciężko właśnie z tego powodu, o którym powiedziałem. Gdyby tylko wiedziała, że powód był całkowicie inny...
 - Możesz powiedzieć mi wszystko, wiesz o tym - powiedziała i przesunęła ręką po moich łopatkach w przyjaznym geście. - Rick to na pewno świetny koleś i chętnie go poznam, jeśli jednak będziecie razem.
 Rose odsunęła się ode mnie i uśmiechnęła lekko, a ja uniosłem kącik ust w marnej próbie odpowiedzenia jej tym samym.
 - Dzięki - mruknąłem cicho, unikając patrzenia jej w oczy.
 - Jasne, że liczyłam na szczegóły, ale skoro nie chcesz, to nie musimy teraz o tym rozmawiać - dodała Rose i wstała z łóżka. - Ale mam nadzieję, że kiedyś w końcu mi o nim opowiesz.
 Pokiwałem tylko głową, nie będąc pewnym, co mogę jej na to odpowiedzieć. Ona naprawdę była najlepszą siostrą, jaką mogłem kiedykolwiek mieć i przez to czułem się jeszcze gorzej ze sobą. Rose założyła buty na koturnie i spojrzała na mnie pytająco, więc pokazałem jej oba kciuki uniesione do góry.
 - Idę po coś do picia - powiedziałem i zanim mogła jakoś zareagować, wyszedłem z pokoju.
 Zszedłem do kuchni i nalałem sobie wody do szklanki, po czym kilkoma łykami wypiłem wszystko. Richard. Naprawdę musiałem użyć akurat takiego imienia? Nie mówiąc już o tym, jak później zacząłem plątać się w tym, co mówiłem i gdybym szybko nie wpadł na tamto kłamstwo z tym, jak czułem się niekomfortowo przez tę rozmowę (właściwie naprawdę tak było, ale tylko dlatego, że chodziło akurat o Luke'a), to już byłoby po mnie.
 - Rose już wyszła?
 Prawie podskoczyłem, słysząc nagle głos mamy, bo nawet nie zauważyłem, jak weszła do środka.
 - Nie, ale za chwilę pewnie to zrobi, jest już prawie gotowa - odpowiedziałem.
 - Ashton pewnie przyjedzie za moment, ostatnim razem był całe dziesięć minut wcześniej i widziałam przez okno, jak chodził w tę i z powrotem - powiedziała z rozbawioną miną.
 Zaśmiałem się cicho, mogąc go sobie idealnie wyobrazić w takiej sytuacji.
 - Cały Ashton - skomentowałem, po czym odłożyłem pustą szklankę do umywalki.
 Mama przyglądała mi się chwilę i już bałem się, że też zauważyła malinkę i właśnie o to spyta, ale zrobiła coś całkiem innego.
 - Chcesz pooglądać coś z nami? Możesz nawet włączyć te swoje filmy animowane.
 Pokiwałem głową, uśmiechając się lekko, a ona podeszła do szuflad i zaczęła coś z nich wyciągać.
 - I zrobię ci gorącą czekoladę, wyglądasz, jakbyś teraz tego potrzebował.
 Może mama wcale nie zauważyła malinki, ale zauważyła za to, że coś mnie męczyło i cieszyłem się, że nie zaczęła mnie o to wypytywać. Zamiast tego zaproponowała, żebyśmy porobili to, co ja lubię i jeszcze robiła mi coś ciepłego do picia, a te obie rzeczy razem na pewno poprawią mi humor. Pocałowałem szybko jej policzek, na co ona starała się ukryć swój szeroki uśmiech i powiedziała:
 - Sprawdź, czy Rose już idzie.
 Wyszedłem z kuchni i wolno wszedłem po schodach na górę, a później wszedłem do pokoju mojej siostry, ale wcale jej tam nie było. Wtedy zajrzałem do łazienki, myśląc że może poprawia swój makijaż i zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem, gdy i tam jej nie zobaczyłem.
 Poszedłem do mojego pokoju, ale zatrzymałem się od razu w drzwiach, widząc Rose siedzącą na moim łóżku.
 - Tutaj jesteś, szukałem cię i...
 Urwałem od razu, gdy nie podniosła na mnie wzroku, a zamiast tego wpatrywała się w coś, co miała w dłoni. Nawet nie byłem jeszcze pewien, co się stało, ale mogłem wyczuć napiętą atmosferę i wiadome było, że to nie było nic dobrego.
 - Chciałam pożyczyć od ciebie trochę pieniędzy tak w razie czego, więc przyszłam tutaj, znalazłam twój portfel - zaczęła mówić trzęsącym się głosem, a ja przełknąłem głośno ślinę, domyślając się już, co się stało - i zobaczyłam w nim to.
 Jej spojrzenie wreszcie spoczęło na mojej twarzy, gdy odwróciła dłoń w moją stronę, ale ja wpatrywałem się w jej oczy pełne łez. Nawet nie musiałem patrzeć na to, co trzymała, bo wiedziałem, co to było. Byłem głupi, chowając to akurat w tamtym miejscu, ale kompletnie o tym zapomniałem i nie pomyślałem, że Rose mogłaby wziąć mój portfel.
 Myślałem, że nogi się pode mną ugną, widząc jej przepełnioną bólem twarz i w końcu wolno opuściłem wzrok na przedmiot w jej ręce. Skrzywiłem się lekko, patrząc na moje zdjęcia z Lukiem, które zrobiliśmy sobie jeszcze na wakacjach w budce w centrum handlowym.
 A na jednym z nich cię całowaliśmy.

*

tum tum tum, wiem, że parę osób domyśliło się, że tak właśnie Rose się dowie, więc brawo dla was ;D

od godz. 24 ponoć mam nie mieć prądu, więc dodaję to szybko bez sprawdzania błędów, później je na pewno ogarnę! także wybaczcie mi je póki co

i ważna sprawa: od soboty nie ma mnie w domu przez tydzień, więc nie będzie rozdziału w następny czwartek ;c ale dodam go jak najszybciej dam radę po powrocie!

#esitf

czwartek, 20 sierpnia 2015

36.

 Muzyka głośno grała w moich słuchawkach, zagłuszając wszystkie inne dźwięki dookoła i zamknąłem oczy, skupiając się na tekstach piosenek. A przynajmniej próbowałem to zrobić, bo głowa Luke'a co chwilę opadała na moje ramię i gdy potrząsałem ręką, chcąc go z siebie zrzucić, on tylko bardziej się o mnie opierał. A to mnie rozpraszało i drażniło na tyle, że miałem ochotę się przesiąść, może nawet nie obudzić go po zatrzymaniu się pociągu na naszej stacji.
 To byłoby zabawne, gdyby Luke przypadkiem pojechał dalej, a później obudziłby się i zupełnie skołowany odkrył, że jest w zupełnie innym mieście niż to planował.
 Zostało jeszcze kilka minut naszej podróży, więc za jakieś pół godziny miałem zobaczyć się z moją rodziną. Miałem zobaczyć się z Rose. Cholernie bałem się z nią spotkać przez to jak bardzo unikałem kontaktu z nią przez ostatnie dwa miesiące. Ona nie była głupia, musiała zdawać sobie sprawę z tego, że robiłem to specjalnie, a w takim razie też musiałem mieć jakiś powód, żeby się tak zachowywać. Nie miałem wątpliwości, że będzie starała się mnie o to wypytać i o inne sprawy, których ciągle jej nie wytłumaczyłem, choć przecież zawsze mówiłem jej prawie wszystko.
 Miałem zamiar zachowywać się najbardziej normalnie, jak będę potrafił i udawać, że wszystko było w najlepszym porządku. Rose lubiła mówić o tym, co działo się w jej życiu, dlatego chciałem wykorzystać to do ciągłego zmieniania tematu na jej osobę, jeśli zrobi się dla mnie zbyt niebezpiecznie. To były tylko dwa dni, powinno udać mi się skutecznie unikać niekomfortowej dla mnie rozmowy.
 Otworzyłem oczy i zsunąłem lekko słuchawki z głowy, patrząc na Luke'a, którego twarz ciągle przyciśnięta była do mojego ramienia. Mogłem teraz usłyszeć, jak cicho chrapał, a jego usta były szeroko otwarte i musiałem przyznać, że nawet z oślinionym policzkiem wyglądał dość atrakcyjnie. O wiele mniej atrakcyjne było to, że oślinił mi też przy tym prawie cały rękaw koszulki.
 Skrzywiłem się z niezadowoleniem i odepchnąłem go od siebie, a jego ciało pochyliło się w drugą stronę i jego głowa uderzyła lekko o szybę. Luke jęknął z bólem, a ja zacisnąłem mocno usta, by nie zacząć się śmiać i odwróciłem wzrok, zachowując się, jakby to wcale nie była moja wina.
 - Mhm, jesteśmy już blisko? - spytał Luke zaspanym głosem.
 Spojrzałem znowu na niego i pokiwałem głową, po czym wyłączyłem całkiem muzykę i ściągnąłem słuchawki. Schowałem je do plecaka, a Luke potarł dłońmi twarz i spojrzał na mnie nie do końca przytomnym wzrokiem.
 - Zaraz będziemy wysiadać - dodałem jeszcze, patrząc na widok za oknem.
 - Przyjdziesz do mnie później?
 Luke uśmiechnął się wesoło i objął mnie ramieniem, po czym zaczął wolno przesuwać dłonią po moim boku, jakby nawet nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że to robił.
 - Luke, spędzam z tobą prawie całe dnie, a przyjechałem tutaj, żeby posiedzieć z rodziną - odpowiedziałem i westchnąłem głośno.
 - Posiedzisz z nimi teraz - powiedział i nachylił się bardziej w moją stronę, żeby do mojego ucha szepnąć: - A na noc możesz przyjść do mnie.
 Wiedziałem, że nikt oprócz mnie go nie usłyszał, ale i tak nerwowo rozejrzałem się dookoła, sprawdzając czy ktoś przypadkiem nie zwracał na nas uwagi.
 - A to nie będzie w ogóle podejrzane - mruknąłem, kręcąc głową na boki, na co on zrobił smutną minę. - A poza tym dzisiaj umówiłem się z Ashtonem.
 Luke uniósł wysoko brwi, spoglądając na mnie z niedowierzaniem, ale nie miałem pojęcia, o co mu chodziło tym razem.
 - Przyjechałem tutaj, żeby posiedzieć z rodziną - powtórzył moje słowa, próbując imitować mój głos, ale brzmiało to bardziej jak Gabby. - Od kiedy Ashton należy do twojej rodziny?
 Wzruszyłem ramionami i założyłem pasek plecaka przez ramię, bo pociąg właśnie zaczął zwalniać.
 - Może niedługo naprawdę będzie do niej należeć - odpowiedziałem, a Luke przewrócił oczami. - Zresztą obiecałem mu, że się zobaczymy i jak tego nie zrobię, to później nie da mi spokoju i będzie mówił, że to dlatego, że byłem zbyt zajęty z tobą.
 Postawiłem nacisk na słowo "zbyt" i Luke od razu zdawał się wyłapać, że miałem przez to na myśli coś seksualnego, bo uśmiechnął się głupkowato.
 - O tak, bądź ze mną zbyt zajęty.
 Zdecydowałem, że nie było nawet sensu bym mu na to odpowiadał i zignorowałem go, podnosząc się z mojego miejsca. Luke zrobił to samo, po czym założył swój plecak i już poważniej dodał:
 - Pójdę z tobą do Ashtona, dawno z nim nie gadałem.
 Nie byłem pewien, czy Ashton właśnie tego by chciał. Gdy rozmawiałem z nim i zasugerowałem, że możemy spotkać się w trójkę, nie był zbytnio zachwycony tym pomysłem. Ale chodziło głównie o to, że kręcił z byłą dziewczyną Luke'a, a że Luke miał to kompletnie gdzieś, to wszystko powinno być w porządku. Ashton prawdopodobnie będzie miał mi trochę za złe to, że zabrałem go ze sobą, ale w końcu mu przejdzie.
 - Ok, skoro chcesz - odpowiedziałem i zaczęliśmy iść w stronę wyjścia.
 Musieliśmy poczekać, aż kilka osób wyjdzie przed nami i w końcu też wyszliśmy z pociągu. Miałem kawałek do przejścia do domu, ale przynajmniej tym razem nie miałem ze sobą wielkiej, ciężkiej walizki z zepsutym kółkiem, więc aż tak mi to nie przeszkadzało. Luke ziewnął głośno i przeciągnął się, przy czym jego koszulka podwinęła się nieco, a mój wzrok od razu wylądował na odkrytym kawałku jego brzucha.
 - Czy to nie jest twój tato?
 Odwróciłem szybko głowę i rozejrzałem się dookoła, po chwili zauważając mojego tatę, który stał kawałek dalej i już na nas patrzył. Nie spodziewałem się, że ktokolwiek z mojej rodziny tutaj będzie, nie mówili nic o tym, że po mnie przyjadą. Powoli zaczynałem wewnętrznie panikować, obawiając się, co mógł sobie pomyśleć. Całe szczęście nie zrobiłem niczego jak pocałowanie Luke'a, a on wyjątkowo akurat też nie łapał mojej ręki ani nie trzymał mnie ramieniem, choć normalnie by to robił. Jedyne co zrobiliśmy, to wyszliśmy razem z pociągu i Luke raz się do mnie odezwał. Nic poza tym.
 - Napiszę do ciebie później - wymamrotałem szybko, starając się jak najmniej ruszać ustami i nie patrząc na blondyna, ruszyłem w stronę taty.
 Przełknąłem nerwowo ślinę i zacisnąłem palce na pasku plecaka, uśmiechając się niepewnie, gdy byłem już blisko niego. Tato najpierw patrzył za Lukiem z niezadowoloną miną, ale w końcu spojrzał na mnie i ten grymas od razu zamienił się w wesoły uśmiech. Odetchnąłem z ulgą, widząc to i stwierdziłem, że pewnie musiał uznać to za zupełny przypadek, że Luke i ja przyjechaliśmy razem.
 - Hej, nie wiedziałem, że po mnie przyjedziesz - powiedziałem, ściskając go na chwilę jednym ramieniem, po czym odsunąłem się znowu. - Ale to świetnie, nie będę musiał iść taki kawał.
 - Ty go uderzyłeś? - spytał, a ja zmarszczyłem brwi z niezrozumieniem. - Byłego Rose.
 Na twarzy Luke'a dalej znajdował się siniak, którego zafundował mu Calum kilka dni wcześniej, a właściwie to nawet wyglądał chyba gorzej niż wcześniej. Miałem ochotę się zaśmiać, słysząc, że tato mógł pomyśleć, że to ja go uderzyłem. Ale upewniło mnie to też w tym, że wcale nie myślał, że mogliśmy być chociażby znajomymi.
 - Nie, nie mam pojęcia, co mu się stało - odpowiedziałem i zaczęliśmy iść w stronę samochodu. - Staram się unikać go jak najbardziej.
 Tato pokiwał głową na moje słowa, a ja posłałem mu wymuszony uśmiech i zacząłem rozglądać się za autem. Ledwo co wyszedłem z pociągu i już musiałem okłamać kogoś z mojej rodziny. Cudownie, zapowiadał się weekend pełen kłamstw.
 Czułem się dziwnie, bo nie miałem pojęcia, czy tato wiedział o tym, że jestem gejem. Mama mogła mu o tym powiedzieć, ale może tego nie zrobiła, myśląc że wolałbym zrobić to osobiście. Ta niewiedza była dla mnie okropna, ale nie miałem teraz żadnego sposobu, by dowiedzieć się, czy o tym wiedział, chyba że po prostu bym go spytał. A tego nie chciałem robić.
 Gdy weszliśmy do samochodu i zajęliśmy miejsca, włączyłem głośno radio, a tato posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Ściszyłem je trochę, a on wyjechał z parkingu i zaczął jechać w stronę domu. Przez chwilę żaden z nas się nie odzywał, tato skupiony na prowadzeniu, a ja podśpiewywałem pod nosem piosenki razem z wykonawcami, obserwując widoki za oknem.
 - Poznałeś tam jakichś fajnych chłopaków? - spytał tato, jak gdyby nigdy nic.
 Spojrzałem na niego ze zdziwieniem i parę razy otworzyłem, i zamknąłem usta, nie wiedząc co powiedzieć. To chyba była dla mnie wystarczająca odpowiedź, że mama przekazała tacie to, co jej wyznałem. I wyglądało na to, że on nie miał z tym żadnego problemu, zachowywał się, jakby była to najbardziej normalna rzecz na świecie.
 Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy i odpowiedziałem mu w końcu, że jeszcze nie, co właściwie było prawdą, bo przecież nie poznałem Luke'a akurat tam.
 - W razie czego upewnij się, że umie grać w pokera, żeby mógł ze mną pograć, skoro ty nie potrafisz.
 Mruknąłem niewyraźnie w odpowiedzi, decydując się, nie mówić nic więcej, bo przypomniałem sobie, jak tato powiedział mi kiedyś, że Luke umie grać w pokera. Jeśli to było jedyne wymaganie mojego taty co do mojego chłopaka, to nie musiał się martwić, że nie zostanie spełnione.
 Po kilku kolejnych minutach dojechaliśmy pod dom i wysiadłem wolno, ani trochę się nie śpiesząc z tym, żeby wejść do środka. Wiedziałem, że moja siostra już tam była, bo napisała mi o tym jakąś godzinę temu, co znaczyło, że na pewno za moment ją spotkam. Wziąłem głęboki oddech, próbując się trochę uspokoić i poszedłem za tatą, powtarzając sobie w myślach, że nic takiego się nie stanie.
 Tato otworzył drzwi i mogłem już usłyszeć wesoły głos mamy, która na pewno rozmawiała właśnie z Rose. Nie miałem jak dłużej odwlekać spotkania z nią, bo tato zawołał:
 - Już jesteśmy!
 Mój wzrok od razu wylądował na wejściu do kuchni, tylko czekając, aż zobaczę tam moją siostrę. Gdy wyszła do przedpokoju, uśmiechając się szeroko na mój widok, na mojej twarzy też pojawił się wesoły uśmiech. Mimo wszystko cieszyłem się, że ją widzę i jeśli nie musielibyśmy w ogóle ze sobą rozmawiać, a tylko oglądalibyśmy razem filmy, to chętnie spędziłbym z nią nawet cały ten weekend.
 - Mikey, stęskniłam się za tobą! - zawołała i przytuliła mnie mocno, prawie się na mnie uwieszając. - Czuję, jakbym nie widziała cię całe wieki, na dodatek tak mało rozmawialiśmy w ostatnim czasie.
 - Wiem, przepraszam - odpowiedziałem, zaciskając wokół niej ramiona. - Przyznaję, że była to całkowicie moja wina.
 - Musisz mi to teraz wynagrodzić i spędzić ze mną cały wieczór, co ty na to? - spytała i odsunęła się lekko, by móc na mnie popatrzeć.
 Cieszyłem się, że nie musiałem wymyślać jakieś głupiej wymówki, bo tym razem naprawdę ją miałem.
 - Umówiłem się już z Ashtonem, wybacz - odpowiedziałem, a ona westchnęła głośno. - Ale jutro?
 W końcu musiałem spędzić z nią trochę czasu i wiedziałem, że tego nie uniknę, więc równie dobrze mogłem po prostu to zrobić. Tyle, że Rose pokręciła głową ze zrezygnowaną miną, jakby ta opcja w ogóle jej nie pasowała.
 - Na jutro to ja umówiłam się z Ashtonem - wytłumaczyła, a ja poruszałem sugestywnie brwiami, na co ona zaśmiała się cicho. - Ale wcześniej koniecznie. Możesz pomóc mi wybrać, w co się ubrać! - dodała z podekscytowaniem.
 Jęknąłem z niezadowoleniem, bo nie bardzo podobał mi się ten pomysł, ale może wtedy nie będziemy musieli, aż tak dużo rozmawiać o tym, co dzieje się u mnie. Ściągnąłem plecak i zsunąłem go na podłogę, a później rozejrzałem się dookoła za tatą, ale musiał wyjść stąd chwilę temu.
 - Więc ty i Ashton?
 - Może - odpowiedziała Rose, nie mogąc ukryć uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy. - Więc ty i twój tajemniczy chłopak, o którym musisz mi wreszcie opowiedzieć?
 I tego tematu właśnie chciałem unikać, a pojawił się, ledwo zacząłem z nią rozmawiać. Wzruszyłem ramionami z niewinnym uśmiechem i ruszyłem w stronę kuchni, mijając Rose i wołając:
 - Muszę przywitać się z mamą!

*

 Ashton zachowywał się naprawdę niezręcznie przy Luke'u, zresztą gdy tylko zobaczył go w drzwiach swojego domu ze mną, rzucił mi mordercze spojrzenie i wyglądał, jakby nie chciał w ogóle wpuścić nas do środka. Później co chwilę spoglądał na Luke'a, wyglądając na zestresowanego jego obecnością i zajął miejsce w fotelu przy swoim biurku, zostawiając nam swoje łóżko.
 Zacząłem najpierw opowiadać mu o tym, co działo się u nas wszystkich i Ashton rozmawiał ze mną normalnie, komentując wszystko, co mówiłem. Luke wtrącał coś od czasu do czasu, bardziej jednak wydawał się zainteresowany moimi dłońmi i palcami, którymi ciągle się bawił. Minęła dobra godzina mojego ciągłego gadania i raczej nie miałem już co więcej opowiedzieć.
 - Oprócz tego chyba nic więcej się nie działo... - skończyłem mówić z lekką niepewnością w głosie, gdy próbowałem sobie przypomnieć, czy rzeczywiście tak było.
 - Wpadliśmy na znajomą Rose - wtrącił Luke, unosząc wzrok na Ashtona.
 - Którą? - spytał, wiercąc się trochę na swoim miejscu, jakby nie czuł się komfortowo z uwagą swojego przyjaciela na sobie.
 - Elaine.
 Ashton i Luke oboje skrzywili się w tym samym momencie, a ja uśmiechnąłem się z rozbawieniem, zauważając to. 
 - Ugh, ona jest najgorsza - odpowiedział Ashton, na co Luke od razu pokiwał głową, zgadzając się z nim.
 - Alec poszedł z nią na randkę, żeby nie powiedziała Rose o tym, że widziała nas razem - dodałem.
 - Wow, biedny Alec... - mruknął Ashton i zaśmiał się lekko. - Pewnie ma traumę na całe życie.
 - Nie odzywał się później do Michaela, tak bardzo się wkurzył - dodał Luke z wesołym uśmiechem na twarzy.
 Ashton zaśmiał się głośniej, a ja pokręciłem głową ze zrezygnowaniem. Oczywiście, że znaleźli wspólny temat i rozmawiali ze sobą normalnie, jeśli chodziło właśnie o taką sprawę.
 - Ta, lepiej pogadajmy, co u ciebie i Rose - wtrąciłem, a Ashton od razu jakby zbladł i spojrzał niepewnie na Luke'a.
 - Um... - zaczął i oblizał usta. - Wszystko ok.
 Luke przewrócił oczami, zauważając jego dziwne zachowanie, a ja uniosłem pytająco brwi i pokazałem mu ręką, żeby kontynuował. Zawsze mogłem się dowiedzieć wszystkiego od Rose, ale chciałem, żeby on też powiedział mi coś od siebie. Bo mogli mieć różne opinie na konkretne sytuacje.
 - Ash, naprawdę nie obchodzi mnie to, że kręcisz z Rose, masz moje błogosławieństwo i przestań zachowywać się, jakbym miał cię zabić, jeśli coś o niej powiesz - rzucił Luke z poirytowaniem.
 Pokiwałem energicznie głową, jakbym chciał przekazać Ashtonowi, że to była prawda, a on przez moment się nie odzywał, patrząc to na mnie, to na Luke'a.
 - Jesteś pewien? - spytał w końcu.
 - Tak, cholera, mam to gdzieś - odpowiedział Luke i objął mnie ramionami, przyciągając do siebie. - Mam mojego kotka, jego nie możesz mi zabrać, a reszta mnie nie obchodzi.
 Zmarszczyłem nos z niezadowoleniem, a Ashton uśmiechnął się lekko i zrobił głośno: "awww", żeby wprowadzić mnie w zakłopotanie. Moje policzki miały pewnie teraz czerwony kolor, dlatego schowałem twarz w zagłębieniu szyi Luke'a, co Ashton znowu skomentował, mówiąc, że jestem przeuroczy. Luke zaśmiał się lekko i zgodził z nim, a ja westchnąłem głośno, wydmuchując powietrze prosto na jego skórę.
 - To jak ci się układa z Rose? - spytał Luke, a dłonią zaczął przesuwać po moich plecach.
 - Wydaje mi się, że dobrze, piszemy ze sobą cały czas, jutro idziemy na kolejną randkę i... wszystko idzie w jak najlepszym kierunku - odpowiedział Ashton.
 Podniosłem głowę, by móc na niego spojrzeć i uśmiechnąłem się z zadowoleniem. Trochę czasu im to zajęło, ale miałem nadzieję, że niedługo już będą oficjalnie razem. Wtedy wszyscy będą zadowoleni i na pewno będę się lepiej czuł ze świadomością, że moja siostra znalazła sobie kogoś innego po tym jak właściwie zabrałem jej wcześniejszego chłopaka.
 - To naprawdę świetnie, Ash - skomentowałem, nie mogąc przestać się uśmiechać.
 - Może po jutrzejszej randce spytam ją, czy chce ze mną być - dodał Ashton i spojrzał na mnie, jakby czekał, aż powiem mu, czy to dobry pomysł.
 Nie rozmawiałem zbytnio z Rose o nim, ale wydawało mi się, że już całkowicie przeszedł jej Luke i bardzo lubi Ashtona. Może to był dobry pomysł, ale nie miałem pewności, czy by się zgodziła, skoro nie wspominała mi nic o tym.
 - O nie, nie pytaj mnie o radę - mruknąłem, kręcąc głową.
 Ashton westchnął cicho, a wtedy czyjś telefon wydał z siebie krótki dźwięk i szybko okazało się, że należał do Luke'a, gdy wyciągnął go z kieszeni. Spojrzałem na niego pytająco, obserwując jak przesuwa wzrokiem po ekranie, czytając nową wiadomość.
 - To mama, mówiłem im, że wyjdę tylko na chwilę i pooglądamy później razem jakiś film - wytłumaczył i schował znowu komórkę. - Będę się już zbierał.
 Pochylił się w moją stronę i pocałował mnie, a gdy nie odsunął się zbyt szybko, Ashton odchrząknął znacząco, chcąc nam przypomnieć o swojej obecności w pokoju. Położyłem dłonie na ramionach Luke'a, odpychając go lekko od siebie i zaśmiałem się, widząc jego rozczarowaną minę.
 - Idź już, zobaczymy się jutro.
 - To tak daleko - mruknął, krzywiąc się i podniósł się z łóżka. - Powodzenia z Rose, Ash.
 Ashton uśmiechnął się i pokiwał głową, a Luke wyszedł z pokoju, posyłając mi jeszcze ostatni uśmiech i mówiąc, że później do mnie napisze. Gdy zamknął za sobą drzwi, na moment w pokoju zapanowała cisza, bo ja nie byłem pewien, co teraz powiedzieć, a Ashton wyglądał, jakby o czymś myślał.
 - Musisz powiedzieć Rose o was.
 Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, nie spodziewając się, że powie mi właśnie coś takiego. Wiedziałem, że nie podobało mu się to, jak wcześniej kręciłem z Lukiem, gdy jeszcze chodził z moją siostrą i że chciał dla niej jak najlepiej, a to wiązało się z powiedzeniem jej prawdy. Ale to nie był jeszcze odpowiedni moment. Zdecydowanie nie.
 - Nie teraz - odpowiedziałem, a on wyglądał, jakby dokładnie takiej odpowiedzi się spodziewał.
 - Rose zasługuje, żeby się dowiedzieć prawdy, nawet mnie wypytuje o to, co dzieje się teraz w twoim życiu, a ja nie wiem, co jej powiedzieć.
 Przygryzłem nerwowo wargę i spuściłem wzrok na moje dłonie, nie chcąc widzieć jego oskarżycielskiego spojrzenia. Nie chciałem innym też komplikować życia moim sekretem, ale Ashton musiał wytrzymać jeszcze trochę. Chciałem powiedzieć jej dopiero, gdy oficjalnie się z nim zejdzie i będę miał pewność, że zależy jej na nim tak bardzo jak wcześniej na Luke'u. A najlepiej jeszcze bardziej.
 - Wiesz, że powinieneś to zrobić - dodał Ashton, gdy nic nie powiedziałem.
 - Jeszcze jest za wcześnie - skomentowałem i popatrzyłem na niego niepewnie. - Powiem jej, ale potrzebuję trochę więcej czasu.
 Ashton pokręcił głową z niezadowoloną miną, jakby nie mógł uwierzyć, że dalej to robiłem i chciałem czekać jeszcze dłużej. Wiedziałem jednak, że tak będzie lepiej.
 A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

*

chcecie usłyszeć coś śmiesznego?
wróciłam dzisiaj jakoś przed 5 rano do domu i wywaliłam się na podłogę, próbując wyłączyć lampkę w pokoju, jestem naprawdę zdolna...

#esitf

piątek, 14 sierpnia 2015

35.

 Rozejrzałem się kolejny raz dookoła w poszukiwaniu mojego chłopaka, ale dalej nie było go nigdzie widać i miałem nadzieję, że pamiętał o tym, by tu przyjść. Nie wykluczałem opcji, że nie dał jednak rady podnieść się z łóżka albo z powrotem zasnął, gdy tylko mi odpisał. Jeśli naprawdę właśnie tak by było, to prawdopodobnie nie odzywałbym się do niego za karę przez następną dobę.
 - Luke i ja przyjeżdżamy teraz na weekend, więc zobaczymy się pojutrze - powiedziałem do telefonu.
 - Pewnie połowę czasu spędzisz ze swoimi rodzicami, a drugą będziesz siedział u Luke'a, mimo tego że ciągle się widzicie, więc nie jestem pewien, czy naprawdę się zobaczymy - odpowiedział Ashton.
 Zrobiłem niezadowoloną minę i napiłem się mojego shake'a, nie śpiesząc się zbytnio z tym, żeby w jakiś sposób mu odpowiedzieć. Sprawdziłem godzinę, by zobaczyć, ile Luke już był spóźniony (11 minut) i rzuciłem:
 - Przecież to Luke przede wszystkim jest twoim przyjacielem, możemy się spotkać w trójkę.
 Na moment zapanowała między nami niezręczna cisza, gdy Ashton się nie odzywał i zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem, nie będąc pewnym, o co chodzi. Może rzeczywiście od dłuższego czasu, żaden z nich nie wspominał nic o tym, żeby rozmawiał z tym drugim.
 - Właściwie to... czuję się niezręcznie, bo no wiesz... chyba kręcę teraz z Rose, a oni byli razem.
 Skoro on czuł się niezręcznie, to co dopiero ja miałem powiedzieć...
 - Uwierz mi, Luke'a to w ogóle nie obchodzi - zapewniłem go. - O Lucyferze mowa, wreszcie zdecydował się łaskawie przyjść - dodałem, gdy tylko go zauważyłem.
 Przyglądałem mu się z rozbawieniem, widząc okulary przeciwsłoneczne na jego nosie i machnąłem ręką, by pokazać mu, gdzie dokładnie siedziałem. Musiał mnie zauważyć, bo ruszył prosto w moją stronę, a Ashton wymamrotał do telefonu coś o tym, jaka to głupia sytuacja zrobiła się z tego wszystkiego.
 - Daj spokój - powiedziałem, uciszając go. - Jeśli ktoś zrobił coś naprawdę chujowego w tym wszystkim, to byłem to ja.
 Ashton zgodził się ze mną, na co zrobiłem oburzoną minę i prawie się rozłączyłem, ale w końcu zrezygnowałem. Luke usiadł na krześle obok mnie, praktycznie od razu biorąc do ręki mojego shake'a, po czym wziął kilka dużych łyków, nawet się ze mną nie witając.
 - Luke siedzi właśnie w pomieszczeniu w okularach przeciwsłonecznych, a na dworze nawet nie świeci zbytnio słońce, co za dupek - mruknąłem, na co Ashton zaśmiał się lekko.
 Luke napił się znowu, a później odłożył plastikowy kubek na stół i pochylił się w moją stronę, żeby zostawić na moim policzku klejący się, słodki ślad swoimi ustami. Pokręciłem głową, posyłając mu niezbyt zadowolone spojrzenie, a on uśmiechnął się wesoło.
 - Pewnie ma kaca, mówiłeś, że poszedł wczoraj na imprezę? - odezwał się Ashton.
 - Tak, na pewno właśnie o to chodzi - odpowiedziałem i Luke uniósł pytająco brwi.
 - Z kim rozmawiasz?
 Jego dłoń wylądowała na moim kolanie, a przedramieniem oparł się o tył mojego krzesła, przysuwając się jeszcze bliżej. Zaraz przede mną znajdowała się jego twarz i miałem ochotę go pocałować, ale zamiast tego powiedziałem:
 - Z moim ulubionym chłopakiem.
 Słyszałem, jak Ashton mówi coś o tym, że u niego może jestem trzeci na liście i pewnie zacząłbym udawać, że zrobiło mi się przykro, ale za bardzo byłem skupiony na Luke'u.
 - Przecież ja siedzę tutaj - mruknął ze zdezorientowaniem.
 - Dokładnie - skomentowałem, na co wysunął do przodu dolną wargę, robiąc smutną minę.
 Musnąłem ją moimi ustami, śmiejąc się lekko pod nosem, a on westchnął cicho.
 - Ok, pozdrów Aleca - rzucił głośno, tak żeby osoba po drugiej stronie mogła go usłyszeć.
 Ashton wciągnął ze świstem powietrze zachowując się, jakby bardzo go to oburzyło, a ja zaśmiałem się znowu, nie mogąc się powstrzymać. Luke nawet nie powiedział tego specjalnie, on naprawdę myślał, że chodziło o mojego współlokatora i właściwie nie dziwiłem mu się, że tak pomyślał.
 - To Ashton - powiedziałem do niego, po czym do telefonu dodałem: - Pogadamy, gdy się zobaczymy, Ash, hej.
 Luke nie przejął się zbytnio tym, że mógł urazić Ashtona i tylko wzruszył ramionami, wyglądając jednak na trochę zaskoczonego, że to był akurat on. Ashton pożegnał się ze mną, mówiąc najpierw, że od niego naprawdę mogłem pozdrowić Aleca, zresztą tak samo całą resztę oprócz Luke'a, po czym zakończył połączenie.
 - Jak wielkiego masz kaca? - spytałem Luke'a, chowając telefon do kieszeni.
 - Nie mam kaca - odpowiedział i pokręcił głową, a na jego twarzy pojawił się niewinny uśmiech.
 Uniosłem wysoko brwi, przyglądając mu się z niezrozumieniem, bo skoro nie miał kaca, to dlaczego miał założone okulary przeciwsłoneczne...
 - To ściągnij te okulary - powiedziałem wolno, jakbym obawiał się, że mnie nie zrozumie.
 Luke mruknął cicho z zaprzeczeniem i pocałował mnie w usta, napierając na nie dość mocno swoimi. Musiałem przyznać, że na chwilę rzeczywiście odwrócił w ten sposób moją uwagę, ale gdy tylko lekko się ode mnie odsunął, sięgnąłem ręką do góry i ściągnąłem z niego okulary.
 Otworzyłem szeroko usta ze zdziwienia, od razu dotykając lekko palcami fioletowo-różowego siniaka wokół jego oka, na co on syknął cicho. Spojrzałem na niego oczekująco chcąc, by wyjaśnił, co się stało, ale on tylko uśmiechnął się do mnie wesoło.
 - Mikey, wiesz, że cię kocham, prawda?
 Jego słowa prawdopodobnie miały mnie uspokoić, ale zadziałały zupełnie inaczej, bo przez to zacząłem myśleć o jednej konkretnej rzeczy, która mogła się wydarzyć. I jeśli okazałoby się to prawdą, zafundowałbym Luke'owi kolejnego siniaka po drugiej stronie twarzy.
 - Upiłeś się tak bardzo, że całowałeś się z jakąś dziewczyną, a jej chłopak cię uderzył? - spytałem niepewnie.
 Luke zaśmiał się lekko, ale widząc moją poważną minę, zdał sobie sprawę z tego, że nie żartowałem i pokręcił przecząco głową.
 - Nie, ja nie upijam się na imprezach, po czym robię głupie rzeczy - odpowiedział, po czym ciszej dodał: - W przeciwieństwie do kogoś innego.
 Zmrużyłem na niego oczy, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chodzi mu o mnie i choć miał rację, nie chciałem mu tego przyznać. Oprócz tego zdecydowanie mi ulżyło, gdy dowiedziałem się, że wcale nie chodziło o to, o czym pomyślałem. Choć pewnie powinienem był się tego spodziewać, w końcu ostatni raz, Luke będąc na imprezie, opowiadał wszystkim dziewczynom o mnie, zamiast w jakiś sposób reagować na ich flirtowanie.
 - W takim razie skąd to masz?
 Jeśli nie chodziło o tamto, to zaczynałem być trochę zaniepokojony, bo nie podobało mi się to, że ktoś uderzył mojego chłopaka. Jeśli bym tam był, to na pewno bym mu nie pomógł, ale może zasłoniłbym nas Aleciem. Luke wyglądał, jakby nie bardzo chciał mi o tym opowiedzieć, a skoro tak było, to pewnie dlatego, że to co powie, ani trochę mi się nie spodoba.
 - Calum też poszedł na tę imprezę i...
 - Calum cię uderzył?! - zawołałem, przerywając mu.
 Luke pokiwał wolno głową i sięgnął po moją dłoń, splatając nasze palce razem. Przez chwilę byłem zaskoczony, że chodziło właśnie o jego przyjaciela, ale mój szok szybko minął, im więcej o tym myślałem. Mogłem się spodziewać czegoś takiego, w końcu ich przyjaźń była dość specyficzna i często byli dla siebie niemili, ale nawet nie w takim stopniu jak Alec potrafił być. Oni naprawdę czasem zachowywali się, jakby się nie znosili, a najczęściej robił to Luke i doskonale wiedziałem z jakiego powodu. Podejrzewałem już, że to była jego wina, że dostał po twarzy i rzeczywiście nie podobało mi się to wszystko, choć jeszcze nie usłyszałem, co konkretnie się wydarzyło.
 - Ok, posłuchaj - zaczął, ciągnąc nasze złączone dłonie na swoje udo. - Calum trochę się upił, zaczęliśmy się sprzeczać, możliwe, że to ja zacząłem i możliwe, że śmiałem się z tego, jak bardzo jego dziewczyna nim pomiata... - urwał na chwilę i uśmiechnął się znowu niewinnie. - I wtedy Calum uznał, że będzie zabawne, gdy przypomni mi, że się z tobą całował, choć nigdy nie mógłbym o tym zapomnieć i jakoś tak wyszło, że go uderzyłem? Więc on też mnie uderzył? - zakończył niepewnym tonem, przesuwając kciukiem po skórze mojej dłoni w uspokajającym geście.
 Zazgrzytałem zębami i pokręciłem głową, nie mogąc uwierzyć, że Luke naprawdę potrafił tak głupio się zachowywać. Zresztą Calum nie był lepszy, jeśli dobrze wiedział, jak Luke potrafił być o mnie zazdrosny, ale skoro to blondyn zaczął, zresztą jak zawsze, to na nim wolałem skupić moje poirytowanie.
 - Nie dziwię mu się, że cię uderzył - powiedziałem i zacząłem znowu przyglądać się kolorom wokół jego oka.
 - Właściwie to ja też - odpowiedział z głupim uśmiechem, gdy pochylił swoją twarz bardziej w moją stronę. - Pocałuj, żeby przestało boleć?
 Spojrzałem na niego jak na idiotę, bo nie miałem zamiaru tego zrobić, a widząc że mówi poważnie i naprawdę na to czeka, westchnąłem głośno. Musnąłem lekko ustami zranione miejsce, ale że nie byłem zadowolony z powodu tego, co zrobił, więc zaraz po tym przycisnąłem palcem to samo miejsce. Luke odepchnął od siebie moją rękę i nawet puścił drugą dłoń, patrząc na mnie ze zrezygnowaniem.
 - Czyli pogodziłeś się wcześniej z Calumem, ale teraz znowu jesteście pokłóceni? - spytałem i podniosłem mojego shake'a, który zrobił się już ciepły od czasu, gdy go kupiłem.
 - Nie, teraz jest między nami jeszcze lepiej. Uderzyliśmy się nawzajem i jesteśmy kwita.
 Pokiwałem wolno głową, zastanawiając się nad jego słowami. Mimo tego że pogodzili się jeszcze na wakacjach, pewnie dalej byli na siebie trochę źli (Luke, bo Calum całował się ze mną, a Calum dlatego, że Luke tak bardzo się go o to czepiał), więc teraz musiało im to przejść, po tym jak się trochę wyładowali. Miałem nadzieję, że to znaczyło, że Luke nie będzie już dalej bezsensownie zazdrosny z jego powodu.
 Choć z nim trudno było na to liczyć.
 Widząc jego niezadowoloną minę, gdy spoglądał na mnie z wyrzutem, palcami lekko przesuwając po swoim siniaku, sięgnąłem po jego wolną rękę.
 - Hej, Luke? - zacząłem i uśmiechnąłem się lekko.
 Luke kiwnął głową, pokazując mi, żebym kontynuował, więc nachyliłem się nad nim i pocałowałem go kolejny raz tego dnia. Wokół nas nie było zbyt dużo osób, mimo tego że byliśmy w miejscu publicznym, dlatego nie miałem aż takiego problemu z tym, żebyśmy całowali się przez dłuższą chwilę.
 - To przez ten siniak, prawda? - powiedział, ruszając brwiami, gdy odsunęliśmy się od siebie. - Wyglądam jeszcze bardziej seksownie i nie możesz mi się oprzeć.
 Zignorowałem go i wypiłem do końca mojego shake'a, którego ciągle trzymałem w drugiej ręce, a później potrząsnąłem pustym pojemnikiem. Spojrzałem na niego z uśmiechem i w końcu powiedziałem:
 - Oczywiście, a teraz pójdziesz kupić mi jeszcze jednego?

*

 Wszedłem do pokoju Luke'a i Caluma, a choć tego pierwszego tam nie było, rzuciłem się na jego łóżko zachowując się, jakbym był u siebie. Calum uniósł na mnie wzrok i moje oczy lekko się rozszerzyły, gdy zauważyłem wielki siniak na jego policzku.
 - O, nowy kolor - powiedział, przyglądając się moim włosom. - Wygląda dobrze.
 - Dzięki - mruknąłem niepewnie wahając się, czy powiedzieć coś na temat stanu jego twarzy. - Gdzie Luke?
 - Poszedł do łazienki, zaraz wróci.
 Pokiwałem głową w odpowiedzi i sięgnąłem po włączonego laptopa, od razu wchodząc na przeglądarkę. Wpisałem adres strony, na której zawsze oglądałem filmy i zacząłem przeglądać te dodane tam niedawno, by coś wybrać.
 - Jak dzisiejsze zajęcia? - zagadnąłem Caluma nie chcąc, by w pokoju panowała niezręczna cisza.
 - Dobrze, zdecydowanie nie było nudno - odpowiedział, po czym zaśmiał się cicho.
 Popatrzyłem na niego z zainteresowaniem, a gdy zauważył moje spojrzenie, dodał:
 - Jedna z naszych profesorek leci na Luke'a, to dość zabawne, gdy nawet nie próbuje ukryć tego, jak bardzo próbuje go poderwać.
 Zamrugałem kilka razy, wpatrując się w niego tępym wzrokiem, a Calum chyba dopiero wtedy domyślił się, że nic o tym nie wiedziałem. Luke pewnie nawet nie zauważał tego, że starała się z nim flirtować i to dlatego nic mi o tym nie mówił. Miałem już naprawdę dosyć tych wszystkich osób, które patrzyły za nim rozmarzonymi wzrokami, a teraz nawet nie był to student. Cudownie.
 - Co na przykład robi? - spytałem spokojnym tonem, wracając do przeglądania filmów na laptopie.
 Gdy próbowałem przesunąć w dół, na ekranie nic się nie zmieniło, więc nacisnąłem strzałkę jeszcze kilka razy, ale nic to nie dało. Westchnąłem głośno i zostawiłem to na chwilę, licząc na to, że zaraz z powrotem wszystko będzie działać normalnie.
 - Ubiera te bluzki z dużym dekoltem i staje przy jego ławce, po czym pochyla się i pokazuje mu praktycznie cały swój biust. Mi trochę też przy okazji - powiedział, śmiejąc się pod nosem. - Albo dotyka jego ręki w sposób, który normalnie nauczyciele tego nie robią. I ciągle prosi go, żeby został po zajęciach i z czymś jej pomógł.
 Ta, ok, nie było mowy o tym, żeby Luke nie zdawał sobie sprawy z tego, co próbowała zrobić. Czyli umyślnie nic mi o tym nie powiedział, bo wiedział, że nie będę zadowolony z tego powodu. 
 - Mhm, zabawne, masz rację - mruknąłem i nacisnąłem kilka razy na klawiaturę, ale na ekranie dalej nic się nie zmieniało.
 Wcisnąłem mocniej klawisze, a w końcu po prostu wyłączyłem laptop, bo zaciął się na dobre i nic nie dało się zrobić.
 - Nie mów Luke'owi, że ci o tym powiedziałem - dodał szybko Calum, pewnie zdając sobie sprawę z tego, że nie powinien był tego mówić.
 Pokiwałem głową w odpowiedzi i włączyłem z powrotem laptop, a w tym momencie Luke wszedł do pokoju, uśmiechając się wesoło na mój widok.
 - Masz fioletowe włosy... Wyglądasz uroczo, kotek.
 - Dlaczego nie powiedziałeś mi, że twoja profesorka cię podrywa? - wyrzuciłem z siebie od razu, zamiast mu jakoś odpowiedzieć i słyszałem z boku, jak Calum jęknął z niezadowoleniem.
 Luke obdarzył go morderczym spojrzeniem, a później podszedł do łóżka i usiadł obok mnie, gdy zacząłem wpisywać hasło, by móc zalogować się na jego konto.
 - Czemu ten laptop był wyłączony? - spytał wolno i wlepił spojrzenie w urządzenie obok mnie.
 Dobry sposób na uniknięcie odpowiedzenia na moje pytanie.
 - Bo się zaciął, musiałem go włączyć od nowa - odpowiedziałem, a ledwo te słowa wyszły z moich ust, Luke nachylił się przez moje nogi i zabrał ode mnie laptop.
 Spojrzałem na niego ze zdezorientowaniem, bo zaczął coś na nim sprawdzać, a gdy spojrzałem na Caluma myśląc, że może on wie, o co chodzi, tamten tylko wzruszył ramionami. Luke wypuścił ze świstem powietrze przez zęby i uniósł wzrok do góry wyglądając, jakby skupiał się na tym, żeby czegoś nie uderzyć.
 - Co się stało? Co zrobiłem?
 - Pisałem esej na zajęcia, miałem już prawie cały, ale teraz nie mam nic - odpowiedział i zamknął mocno górę laptopa. - Dzięki, Michael.
 Popatrzyłem na niego wielkimi oczami, a później na urządzenie na jego kolanach i zakląłem cicho pod nosem.
 - Cholera, przepraszam, nie wiedziałem... laptop się zaciął i nie dało się nic zrobić - zacząłem się tłumaczyć. - Mogłeś go zapisać, zanim wysze... - przerwałem od razu, gdy Luke rzucił mi ostre spojrzenie. - Nieważne, przepraszam.
 Zabrałem laptop i odłożyłem go na bok, a Luke tylko zazgrzytał zębami, nie odpowiadając mi w żaden sposób. Nie dziwiłem mu się, że się na mnie wkurzył, zareagowałbym tak samo, choć wiadome było, że nie zrobiłem tego specjalnie.
 - Przepraszam - powtórzyłem i pocałowałem jego policzek.
 - Ta, ok - mruknął od niechcenia.
 Calum odchrząknął cicho, więc spojrzałem znowu na niego, a on podniósł się ze swojego łóżka i założył szybko buty.
 - To ja chyba pójdę po... coś do jedzenia, taa, to dobry pomysł - powiedział niezręcznie, po czym wyszedł na zewnątrz i zamknął za sobą drzwi.
 Na moment zapanowała między nami cisza i czułem się naprawdę dziwnie z faktem, że Luke był na mnie zły. Bo właściwie nigdy wcześniej tak nie było, może był czasem trochę poirytowany moich zachowaniem, jak wtedy gdy nie chciałem zgodzić się na to, by zerwał z Rose, ale nigdy nie było to coś takiego jak teraz.
 - Zacząłeś się już pakować na wyjazd? Bo to już jutro i... - zacząłem mówić, ale mi przerwał.
 - Nie, nie miałem czasu, pisałem esej.
 Auć. Od razu zamilkłem, gdy tylko tu usłyszałem, czując poczucie winy, które tak często mi towarzyszyło. Luke przesunął dłońmi przez włosy, ciągnąc za nie lekko i westchnął głośno, a ja zacząłem przygryzać nerwowo wargę. Nie byłem pewien, co powinienem zrobić.
 - Jak bardzo jesteś teraz na mnie wkurzony? - spytałem, przesuwając wzrokiem po całej jego twarzy.
 - Nie jestem - skłamał i pokręcił głową, dalej nie patrząc w moją stronę.
 Przysunąłem się bliżej niego i pocałowałem jego szczękę, później trochę wyżej i w końcu dotarłem do kącika ust, mając nadzieję, że w ten sposób trochę poprawię mu humor. Luke nie zareagował w żaden sposób, więc uniosłem się lekko, by usiąść na jego kolanach, które ostatnimi czasy stały się praktycznie moim ulubionym miejscem do siedzenia.
 - Naprawdę przepraszam - powiedziałem jeszcze raz.
 Luke pokiwał głową pokazując mi, że rozumie, ale na jego twarzy dalej nie pojawił się uśmiech. Dlatego oparłem dłonie na jego policzkach i nachyliłem się, po czym pocałowałem lekko jego usta. Zamknąłem oczy, napierając na jego wargi nieco mocniej i przechyliłem głowę w bok, by było mi wygodniej. Tak jak się spodziewałem, Luke nie mógł przepuścić takiej okazji i szybko zaczął odpowiadać na moje pocałunki.
 Uśmiechnąłem się przy jego ustach, muskając je raz za razem, a jego ręce zaraz znalazły się na moich biodrach, po czym wsunęły się pod materiał koszulki. Przesunął językiem po mojej dolnej wardze, po czym przygryzł ją lekko, a ja mruknąłem z aprobatą.
 Wyglądało na to, że zaakceptował moje przeprosiny.
 Nie planowałem, że zamieni się to w półgodzinne obściskiwanie się, ale skoro Luke tego właśnie chciał, to nie zamierzałem narzekać. Jego dłonie przesuwały się praktycznie po całym moim ciele, bo raz ściskał nimi moje uda, żeby po chwili znowu mieć je pod moją koszulką albo wsuwać je tylne kieszenie moich spodni. Moje palce za to wplątane były w jego włosy, za które ciągnąłem co jakiś czas, jęcząc cicho w jego usta.
 Calum zdecydowanie dobrze zrobił, wychodząc wcześniej z pokoju.
 Wziąłem głęboki oddech, gdy się od siebie odsunęliśmy i prawie od razu zszedłem z jego kolan, na co Luke wydał z siebie niezadowolony pomruk. Usiadłem blisko niego, tak że nasze uda się ze sobą stykały i położyłem laptop na moich nogach, po czym z powrotem go otworzyłem.
 - Na jaki temat miał być ten esej?
 - Co? - spytał z rozkojarzeniem, jakby nie mógł zrozumieć, czemu o to pytałem, zamiast dalej go teraz całować.
 - Pomogę ci go z powrotem napisać - powiedziałem, jakby to było oczywiste.
 Luke patrzył na mnie przez chwilę ze zdziwieniem, a po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech i musnął jeszcze raz moje usta, zanim podał mi, o czym ma napisać.
 - Kocham cię - mruknął, praktycznie chowając twarz w mojej szyi.
 Otworzyłem nowy dokument i spojrzałem na niego kątem oka, nie mogąc powstrzymać się, żeby nie uśmiechnąć się szeroko na jego słowa.
 - Ja ciebie też.

*

pomyślałam, że trochę przedłużę, zanim pojadą do domu i wyszło coś takiego ;D
żeby później nie było paniki, ostrzegam was już teraz, że zostało jeszcze jakieś 10-15 rozdziałów!

#esitf

czwartek, 6 sierpnia 2015

34.

 Wpatrywałem się z zainteresowaniem w ekran laptopa, obserwując rozgrywającą się na nim akcję. Gabby, Alec i ja postanowiliśmy, że coś razem obejrzymy i co lepszego mogliśmy włączyć niż jakiś film animowany? Ok, tak, to ja wybierałem i przekonywałem ich do mojego wyboru przez dobre dziesięć minut, bo nie wydawali się zachwyceni tym pomysłem.
 Leżałem na brzuchu i opierałem brodę na moich dłoniach położonych na materacu i może nie była to najwygodniejsza pozycja, ale nie mogłem podnieść wyżej głowy, bo wtedy Gabby narzekała, że jej zasłaniam. Nikt nie kazał jej kłaść się na moich plecach i gdyby wybrała po prostu inne miejsce, to wtedy nie miałaby żadnego problemu z widzeniem ekranu. Alec rozłożył się obok nas i co chwilę wiercił się, zmieniając pozycję i kopiąc mnie przy tym po nodze.
 Mimo wszystko ledwo co zwracałem na nich uwagę, tak bardzo pochłonięty byłem tym, co działo się w filmie (bajce, jakby to powiedziała Gabby) i dlatego nawet najpierw nie zauważyłem, że zaczęła grać piosenka, którą miałem ustawioną jako dzwonek na komórce.
 - Mike, twój telefon dzwoni - powiedziała Gabby i przycisnęła łokieć w miejsce między moimi łopatkami, skutecznie odciągając moją uwagę od laptopa.
 Mruknąłem pod nosem z niezadowoleniem i przechyliłem się na bok, żeby Gabby ze mnie spadła - po czym usłyszałem jęk bólu ze strony Aleca, bo najwyraźniej to na nim wylądowała - i podniosłem się z łóżka. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni, pokazując Alecowi, żeby zatrzymał film i w ostatniej chwili akceptowałem połączenie.
 - Hej, mamo - powiedziałem wesołym głosem.
 - Ugh, teraz będzie rozmawiał przez godzinę - usłyszałem obok Aleca.
 Pokazałem mu środkowy palec i odszedłem w stronę okna, gdzie oparłem się łokciami o parapet, stając tyłem do moich przyjaciół, by nie musieć oglądać, jak robią w moją stronę głupie miny.
 - Co u ciebie, Mikey?
 - Wszystko w porządku, bez większych zmian - odpowiedziałem, bo rzeczywiście skoro nie mogłem opowiadać jej nic o Luke'u, to poza tym nic się u mnie nie działo.
 - Nie masz zbyt dużo nauki? - spytała i mogłem słyszeć jakieś dźwięki w tle, jakby chodziła po kuchni i coś szykowała.
 Cholernie tęskniłem za jedzeniem robionym przez moją mamę. I za nią też...
 - Czasem tak, ale nie jest tak źle - rzuciłem, nie zastanawiając się zbytnio nad tym.
 Gabby i Alec rozmawiali o czymś między sobą, więc na szczęście nie zwracali uwagę na to, co ja mówiłem. Nie lubiłem, gdy ktoś słuchał moich rozmów przez telefon, czułem się wtedy niezbyt komfortowo.
 - Naprawdę? W takim razie skoro nie jesteś zajęty, dlaczego nie rozmawiałeś ze swoją siostrą ani razu, odkąd pojechałeś na studia?
 Zacisnąłem mocno usta i wlepiłem wzrok w widok za oknem, próbując szybko wymyślić coś sensownego. Mogłem się spodziewać, że w końcu dojdzie do takiej sytuacji. Plątałem się już w tym, co komu mówiłem, dlatego teraz zapomniałem, by powiedzieć, że rzeczywiście byłem zajęty i nie miałem na nic czasu, tak jak napisałem to Rose.
 - Um... - zacząłem niepewnie. - Jakoś tak wyszło, że... nigdy się nie zgrywamy, ona zawsze do mnie dzwoni, jak akurat nie mam przy sobie telefonu.
 Przez moment po drugiej stronie panowała cisza i wiedziałem, że mama w ogóle mi w to nie uwierzyła. Nie byłem najlepszym kłamcą, a teraz jeszcze praktycznie się jąkałem, wypowiadając te słowa, co całkiem mnie zdradzało. Póki nie rozmawiałem z moją rodziną, wszystko było w porządku, ale w takich momentach jak ten wracałem do rzeczywistości i uświadamiałem sobie, jak bardzo źle to wszystko wyglądało.
 - W takim razie może zgracie się i wrócicie razem na weekend do domu? - zaproponowała, odpuszczając mi tamten temat. - Rose na pewno teraz przyjedzie, co ty na to?
 Ton jej głosu sugerował, że nie powinienem lepiej odmawiać albo byłoby to naprawdę podejrzane, dlatego przełknąłem nerwowo ślinę i z udawanym entuzjazmem powiedziałem:
 - Jasne, czemu nie.
 Kiedyś w końcu i tak musiałbym pogadać z Rose, zmyślić jakiegoś kolesia, o którym bym jej opowiedział, pewnie ciągle zastanawiała się, z kim umawiałem się na wakacjach, ale nie mogła dowiedzieć się prawdy. Lepiej było jeśli porozmawiam z nią wcześniej niż później, będę miał to za sobą. Miałem tylko nadzieję, że zapomniała o sytuacji na imprezie, gdy ją przepraszałem, bo na to nie miałem żadnej dobrej wymówki.
 Przy okazji mógłbym pogadać z nią o Ashtonie, a właściwie starać się, żeby był to nasz jedyny temat. Wymieniłem z nią kilka wiadomości co do tej sprawy, tylko że oczywiście odpisywałem jej z kilkugodzinnym opóźnieniem, bojąc się, żeby nie wyszła z tego większa rozmowa i nie zaczęła pytać o mnie. Oprócz tego rozmawiałem parę razy z Ashtonem, od którego wiedziałem, że ciągle ze sobą piszą, ale nie był pewien, co z tego wszystko wyjdzie.
 - Zrobię twoje ulubione ciasto - dodała mama, na co uśmiechnąłem się lekko.
 To brzmiało zachęcająco, ale nie mogłem się zbytnio skupić na tej myśli, bo myślałem teraz o tym, jak kilka dni temu wyznałem Luke'owi, że go kocham. Sprawy między nami nie mogły już być poważniejsze i wiedziałem, że w końcu wszyscy będą musieli dowiedzieć się o naszym związku. A to wiązało się też z tym, że musiałem wyznać mojej rodzinie jeszcze jedną ważną rzecz. I pewnie to nie był dobry moment ani sposób, żeby to zrobić, ale prędzej bym zwymiotował niż powiedział to mamie, rozmawiając z nią twarzą w twarz.
 - Jestem gejem - wyrzuciłem z siebie szybko.
 Gdy tylko te słowa wyszły z moich ust, zacząłem się przeklinać w myślach za to, że to zrobiłem i zacisnąłem mocno oczy, czekając na jakąś odpowiedź z jej strony. Jeśliby źle zareagowała, miałem przynajmniej wymówkę, żeby tam nie przyjeżdżać...
 - W takim razie powinieneś przestać zwodzić tę dziewczynę, z którą się umawiasz - powiedziała z nutą rozbawienia w głosie.
 Otworzyłem z powrotem oczy i zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem, zastanawiając się, o czym ona mówiła. Póki sobie nie przypomniałem o moim kolejnym kłamstwie.
 - Mówiłem ci, że pojechała na studia daleko stąd i...
 - Mikey, zdążyłam się domyślić, że nie było żadnej dziewczyny - przerwała mi. - Ale jeśli masz jakiegoś chłopaka, to chętnie go poznam.
 Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy od razu po usłyszeniu jej słów. Nie miała żadnego problemu z tym, czego się właśnie dowiedziała i zachowywała się, jakby to zupełnie nic nie zmieniało. I właśnie tak było, bałem się tylko, że nie będzie myślała w ten sam sposób. Nie zrobiła z tego jakiejś wielkiej afery, po prostu traktowała to jako nic nadzwyczajnego i byłem jej za to naprawdę wdzięczny. Zawsze wiedziałem, że moja mama była wspaniała, ale w tym momencie przeszła samą siebie.
 Tak bardzo cieszyła mnie jej reakcja, że przez moment zapomniałem, że nie może poznać mojego chłopaka. Nie mogła go poznać, bo już dawno to zrobiła i to dlatego, że chodził z Rose. Mogła akceptować to, że podobali mi się chłopacy, ale nie znaczyło to, że będzie akceptować tego, że byłem zakochanym w tym jednym, konkretnym chłopaku.
 - Nie - mruknąłem po chwili, kręcąc głową. - Nie mam nikogo.
 - W porządku, ale gdybyś miał, to musisz przywieźć go tu na obiad, ok?
 Prawdopodobnie powinienem teraz szczerzyć się od ucha do ucha, ale zamiast tego kąciki moich ust opadły w dół, bo znowu czułem się źle z tym, że musiałem ją okłamywać, gdy ona była dla mnie taka wspaniała.
 - Na pewno to zrobię - odpowiedziałem. - Muszę już kończyć, zobaczymy się na weekend.
 - No dobrze - powiedziała, nie brzmiąc na zbytnio zadowoloną, że chcę zakończyć połączenie. - Kocham cię, Mikey.
 - Ja też cię kocham - mruknąłem, ściszając głos i mając nadzieję, że Gabby i Alec tego nie słyszą.
 W końcu się pożegnaliśmy i mogłem się rozłączyć, po czym z powrotem schowałem telefon do kieszeni, mimo wszystko czując ulgę z powodu tego, jak mama to odebrała. Westchnąłem głośno, po czym odwróciłem się w stronę moich przyjaciół, którzy oczywiście już się na mnie gapili.
 - Chyba dobrze zareagowała, co? - zagadnęła Gabby, ale wyglądała na dość zmartwioną.
 Pokiwałem głową, uśmiechając się do nich niepewnie i wróciłem na łóżko, kładąc się znowu na jego krańcu.
 - Bardzo dobrze. Wracamy do filmu?
 Alec wzruszył ramionami i sięgnął do laptopa, włączając znowu film, za to Gabby spojrzała na nas z niedowierzaniem, jakby nie mogła uwierzyć, że nie zamierzamy porozmawiać o tej całej sytuacji. Skupiłem swój wzrok na laptopie, ale Gabby zaraz zatrzymała film, więc spojrzałem na nią ze zrezygnowaniem.
 - Powiedziała, że gdy będę miał chłopaka, to chce, żebym przyprowadził go do domu na obiad - powiedziałem, na co Gabby uśmiechnęła się szeroko.
 - To świetnie, stary - skomentował Alec.
 - Twoja mama jest najlepsza! - dodała Gabby podniesionym głosem, brzmiąc na bardzo podekscytowaną.
 Pokiwałem głową, całkowicie się z nią zgadzając i przewróciłem się na plecy, bo wiedziałem, że nie dokończymy filmu jeszcze przez jakiś czas. Wyciągnąłem kolejny raz telefon i napisałem wiadomość do mojej siostry, oznajmiając jej, że zobaczymy się na weekend i kłamiąc, że nie mogłem się już doczekać. Naprawdę stęskniłem się za Rose i chętnie bym się z nią zobaczył, ale przez tę całą sytuację cholernie się tego obawiałem.
 Odwróciłem lekko głowę w bok, patrząc na moich przyjaciół, którzy czekali, aż powiem coś więcej, ale zamiast kontynuować ten temat, wymamrotałem:
 - Powiedziałem Luke'owi, że go kocham.
 Gabby od razu podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na mnie wielkimi oczami, a Alec zmarszczył brwi ze zdezorientowaniem, jakby nie był pewien, dlaczego była to wielka informacja. On nie wiedział nic o tym, że Luke wyznał mi miłość już jakiś czas temu, ani o tym, jak beznadziejnie mu wtedy na to odpowiedziałem i tylko Gabby była wtajemniczona we wszystko.
 - Tak bardzo się cieszę! - pisnęła Gabby i znowu położyła się na mnie, przytulając mnie mocno. - A teraz opowiedz wszystko z najmniejszymi szczegółami.
 Wiedziałem, że szybko nie skończymy tego filmu.


*

 Gdy Luke wszedł do pokoju Gabby, od razu zatrzymał się w drzwiach, patrząc na mnie wielkimi oczami.
 - Dlaczego on płacze?
 Pociągnąłem głośno nosem i potarłem dłońmi oczy, patrząc z powrotem na laptopa przede mną. To był kolejny raz, gdy popłakałem się na tym filmie i na pewno nie tego się spodziewałem, wybierając go. Luke podszedł szybko do nas i kucnął obok łóżka, po czym zaczął przesuwać dłonią przez moje włosy i mogłem na sobie poczuć jego zaniepokojone spojrzenie.
 - Przez to - mruknął Alec, zapewne kiwając głową w stronę ekranu.
 Po naszej rozmowie, która trwała prawie godzinę, wróciliśmy do oglądania i teraz byliśmy już prawie przy końcu, a ja kompletnie się rozkleiłem. Nie byłem nawet pewien, jak to się stało, rzadko zdarzało mi się płakać na filmach.
 - Przez tę bajkę? - usłyszałem zdziwiony głos Luke'a.
 Zatrzymałem na chwilę film, by móc na niego spojrzeć i uderzyłem go ręką w pierś, posyłając mu niezadowolone spojrzenie.
 - To film animowany. Główny bohater musi zostawić tam swojego robota i... - przerwałem na chwilę, ocierając nos o rękaw mojej koszulki - oni tak bardzo się zaprzyjaźnili, a teraz już nigdy się nie spotkają.
 Luke patrzył na mnie przez chwilę ze zdezorientowanym wyrazem twarzy, po czym na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, mimo tego że moje policzki były całe mokre od łez.
 - Jesteś uroczy.
 - To praktycznie jakby on umarł! - zawołałem, popychając go znowu, bo nie rozumiałem, dlaczego się teraz cieszy. - Przestań na mnie patrzeć.
 Gabby zrobiła głośne 'awww', Alec mruknął coś pod nosem z niezadowoleniem, a Luke tylko zaśmiał się cicho, nachylając się w moją stronę i całując mnie w skroń.
 - Czyli rozumiem, że już się kończy? - spytał, gdy odwróciłem się znowu w stronę laptopa.
 - Jeszcze chwila - odpowiedziała mu Gabby.
 Włączyłem kolejny raz film, mając nadzieję, że chociaż już te końcówkę damy radę obejrzeć bez żadnych przerw. Luke co chwilę przeciągał palce przez moje włosy albo przesuwał dłonią po moim ramieniu, ale na szczęście nie mówił nic, by próbować mi przeszkadzać. Po kilku minutach na ekranie pokazały się napisy końcowe, a ja miałem na twarzy szeroki uśmiech, ciesząc się z tego, jak to wszystko się skończyło.
 - Będziesz musiał to obejrzeć - powiedziałem do Luke'a, wstając z łóżka.
 Alec i Gabby zgodzili się ze mną, że był to dobry film, na co uśmiechnąłem się z zadowoleniem i przeciągnąłem.
 - Nie mogę uwierzyć, że płakałeś z takiego powodu - mruknął Luke, kręcąc głową z rozbawionym wyrazem twarzy.
 Uniosłem wysoko brew, patrząc na niego z poważną miną i odpowiedziałem:
 - Nie mogę uwierzyć, że z tobą chodziłem.
 Ruszyłem w stronę drzwi, słysząc za sobą śmiech Aleca, który pewnie spowodowany był miną Luke'a, ale niestety nie dane mi było tego zobaczyć. Wyszedłem na korytarz, gdzie zaraz dogonił mnie Luke i złapał moją rękę, wysuwając do przodu dolną wargą.
 - Kotek, to nie było zabawne.
 Wzruszyłem ramionami i starałem się ukryć mój uśmiech, gdy pocałowałem go krótko w usta, a on od razu cały się rozpromienił. Zaczęliśmy wolno iść w tę samą stronę, chyba oboje podświadomie wiedząc, że szliśmy do mojego pokoju. Luke wolał siedzieć u mnie i wiedziałem, że to dlatego, że nie chciał, żebym był w pobliżu Caluma, choć się tego wypierał.
 - Rozmawiałem wcześniej z moją mamą - powiedziałem, spoglądając co chwilę na niego, gdy mijaliśmy grupki ludzi.
 Luke kiwnął głową, żebym kontynuował i przyciągnął mnie za dłoń bliżej do siebie.
 - Spytała, czy przyjadę na weekend do domu, a ja się zgodziłem - dodałem decydując, że zacznę od tej kwestii.
 - Och, ok... - mruknął Luke i przez moment wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał, po czym dodał: - Też myślałem o tym, żeby pojechać do domu, pasuje mi ten weekend.
 Uśmiechnąłem się z rozbawieniem, bo mogłem się domyślić, że właśnie coś takiego zrobi. Oczywiście, że będzie jechał do domu, dlatego, że ja to robiłem. Właśnie coś takiego sprawiało, że tylko zakochiwałem się w nim bardziej.
 - I powiedziałem jej jeszcze, że jestem gejem - wyrzuciłem z siebie, ściszając głos.
 Luke spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale zaraz uśmiechnął się wesoło i podniósł nasze ręce, po czym pocałował tył mojej dłoni.
 - To świetnie, kotku. Jestem z ciebie dumny.
 - Nie spytasz się, jak to przyjęła? - spytałem, choć naprawdę miałem ochotę wycałować teraz całą jego twarz.
 - Na pewno dobrze, skoro przed chwilą płakałeś na filmie, a nie z innego powodu - odpowiedział, a ja pokręciłem głową z rozbawionym uśmiechem. - Ale możesz mi opowiedzieć, co dokładnie powiedziała.
 Jego wzrok cały czas skupiony był na mnie i dlatego nie zauważył, że zza rogu wychodzi chłopak niosący plastikowy kubek, którego zawartość już po chwili znajdowała się na koszulce Luke'a. Oboje od razu się zatrzymaliśmy i jego wzrok spoczął na wielkiej mokrej plamie, która zajmowała teraz dużą część materiału.
 - Cholera, wybacz, to było przypadkiem - zaczął tłumaczyć się tamten, czkając głośno na koniec i chwiejąc się lekko na boki.
 Luke zapewnił go, że nic się nie stało, klepiąc go nawet po ramieniu, zanim go wyminęliśmy i odeszliśmy kawałek dalej. Praktycznie cały przód jego koszulki był mokry i na pewno lepił się do jego ciała w nieprzyjemny sposób, co musiało być niekomfortowe.
 Nie spodziewałem się jednak, że Luke jakby nigdy nic ściągnie z siebie t-shirt, nie zwracając uwagi na to, jak dużo osób jest na korytarzu.
 - Co ty robisz? - spytałem od razu.
 Spojrzałem na jego goły tors, a później na ludzi najbliżej nas i z niezadowoleniem odkryłem, że większość z nich patrzyła teraz na Luke'a. On oczywiście nawet tego nie zauważał, a zamiast tego czystym kawałkiem koszulki przesunął po swoim brzuchu.
 - Cały się lepię - mruknął w ramach wyjaśnienia.
 - Mogłeś poczekać ze ściąganiem koszulki, aż będziemy w moim pokoju - powiedziałem i zacząłem ciągnąć go za rękę, gdy szybkim krokiem znowu zacząłem iść przez korytarz.
 Luke spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i poruszał znacząco brwiami, a ja dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak można było odebrać moje słowa.
 - Nie to miałem na myśli - dodałem, zanim mógł się odezwać.
 Wszystkie dziewczyny, które mijaliśmy, patrzyły się na niego, uśmiechając się głupkowato, a Luke dalej cieszył się z powodu tego, co wcześniej powiedziałem. Po chwili doszliśmy do mojego pokoju, więc otworzyłem drzwi i wepchnąłem do przed sobą do środka.
 - Chyba naprawdę nie możesz się doczekać, co? - spytał Luke.
 Zignorowałem go i podszedłem do szafy, skąd wyciągnąłem jedną z koszulek Aleca, który miał mniej więcej tak samo szerokie ramiona co Luke, więc powinna na niego pasować. Rzuciłem w blondyna materiałem, trafiając go w twarz i usiadłem na moim łóżku. Obserwowałem, jak zakłada na siebie koszulkę, po czym uśmiechnąłem się pod nosem, widząc, że była trochę luźna na jego rękach.
 - Tak właściwie to szukałem cię, bo chciałem cię zapytać, czy pójdziesz ze mną na imprezę - powiedział, marszcząc nieznacznie nos, gdy spojrzał na siebie w lustrze.
 - Dzisiaj?
 - Mhm - mruknął w odpowiedzi i odwrócił się z powrotem w moją stronę, uśmiechając się lekko.
 Pokręciłem głową, a on podszedł bliżej, siadając na materacu i patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
 - Wczoraj byliśmy na imprezie, poza tym mam dużo do zrobienia na jutrzejsze zajęcia - wytłumaczyłem i westchnąłem głośno, nie mając ani trochę ochoty na jakąkolwiek naukę.
 - Och, ok - powiedział, robiąc smutną minę.
 Jego dłoń znajdowała się na mojej nodze, zaraz przy kostce i palce wsunął pod materiał spodni, przesuwając nimi lekko po skórze. Przysunąłem się bliżej niego, po czym złapałem jego twarz w dłonie i pocałowałem miękko jego usta. On od razu przechylił głowę na bok, pogłębiając pocałunek, a ja usiadłem na jego kolanach, by znaleźć się jeszcze bliżej. Mimo tego że właśnie wspomniałem o tym, jak dużo mam nauki na jutro, chciałem najpierw jeszcze całować się z Lukiem przez naprawdę długi czas, bo tego nigdy nie mogłem sobie odmówić. Zdziwiłem się jednak, gdy on odsunął się ode mnie i przesuwając dłońmi po moich bokach, powiedział:
 - W takim razie chyba będę się już powoli zbierał.
 Zmarszczyłem brwi z niezrozumieniem, więc dodał:
 - No wiesz na imprezę.
 Szczerze mówiąc, nie myślałem, że dalej chciał tam pójść i że raczej zostanie tutaj ze mną. Spojrzałem na niego, a później w dół na jego nogi, na których ciągle siedziałem i zsunąłem się w bok na materac, by mógł wstać z łóżka.
 - Ok, jasne, udanej zabawy.
 Sięgnąłem po mój notatnik i położyłem go przed sobą, od razu przeglądając kartki i zachowując się, jakbym był niezwykle zainteresowany jego zawartością. Luke jeszcze chwilę nie ruszył się ze swojego miejsca, aż w końcu pochylił się w moją stronę, całując mój policzek.
 - Kocham cię.
 Popatrzyłem na niego z lekkim uśmiechem, a on podniósł się i poprawił na sobie koszulkę Aleca.
 - Ja ciebie też, a teraz idź już na imprezę i lepiej, żebyś nie zawracał mi później głowy, gdy się upijesz - powiedziałem, na co on pokręcił głową z uśmiechem na twarzy.
 - Nic nie obiecuję! - zawołał, idąc w stronę drzwi.
 Przed wyjściem uśmiechnął się do mnie jeszcze ostatni raz, a później zostałem sam w pokoju. Wróciłem wzrokiem do notatnika przede mną i skrzywiłem się z niezadowoleniem, myśląc o tym, że gdy ja będę siedział tutaj, robiąc głupie zadania, Luke'a będą podrywać jakieś dziewczyny.
 Co za chujowe zakończenie dnia.


*

jeśli ktoś zczaił się, o jakim filmie pisałam, to wybaczcie za spoiler. Michael to ja, ja tak bardzo na nim płakałam ;D

#esitf