poniedziałek, 7 września 2015

38.

 Tak bardzo bałem się powiedzieć Rose prawdę, że odkładałem to jak najbardziej się dało. Może też liczyłem na to, że wtedy odbierze to wszystko o wiele lepiej, ale musiałem przyznać przed samym sobą, że głównym powodem było jak bardzo obawiałem się momentu powiedzenia jej o tym. Wyobrażałem sobie, jak te słowa z trudem wychodzą z moich ust, ledwo zrozumiale, bo tak ciężko wyznać mi coś, co wiem, że zrani moją siostrę. Wiedziałem jednak, że był to jedyny sposób, by dowiedziała się prawdy. Ale to teraz... To było o wiele gorsze.
 Rose upuściła zdjęcie na podłogę chwilę temu i obejmowała się mocno ramionami, jakby potrzebowała tego, żeby kompletnie się teraz nie rozkleić. Jej wzrok utkwiony był gdzieś w miejsce koło moich stóp, a między nami panowała cisza, gdy próbowałem zebrać moje myśli w całość i móc powiedzieć coś sensownego, coś co sprawi, że cała ta sytuacja nie będzie wydawać się, aż taka okropna, jak była w rzeczywistości. Prawdą jednak było, że nic co bym teraz powiedział, nie mogłoby tego naprawić. Zrobiłem coś naprawdę złego, coś czego nigdy nie powinienem był zrobić osobie, która była jedną z najważniejszych w moim życiu. Zawsze starałem się uchronić Rose przed tym, by cierpiała, a teraz sam się do tego przyczyniłem.
 - Rose... - zacząłem cicho, choć nie wiedziałem nawet, co chciałem powiedzieć.
 Zacisnąłem mocno usta, widząc jak ociera policzki dłońmi, pozbywając się z nich śladów łez i pociąga lekko nosem. Sam miałem ochotę zacząć płakać, usiąść na podłodze i rozpaczać, ale tu chodziło o Rose, nie o mnie. To ona miała prawo do tego, by być teraz smutną, nie ja.
 - Masz tam zielone włosy.
 Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, gdy się odezwała i pokiwałem nieznacznie głową, choć nie mogła tego zobaczyć, bo wcale na mnie nie patrzyła. Jej głos był cichy, więc skupiałem się teraz jeszcze bardziej na dźwiękach wokół mnie, by mieć pewność, że ją usłyszę i zrozumiem, jeśli powie coś znowu. Chciałem, żeby coś mówiła, wolałem, żeby powiedziała mi, jak bardzo mnie teraz nienawidzi i jak bardzo złą osobą byłem za to, co zrobiłem. Nie mogłem już znieść tej ciszy.
 - Miałeś zielone włosy, gdy jeszcze chodziłam z Lukiem, a później pofarbowałeś je, zanim ze mną zerwał - powiedziała i potarłem oczy, w których mimo wszystko zebrały się łzy. - Czyli... gdy byłam z nim, to wy...
 Urwała nagle, nie musząc nawet kończyć, a może nawet nie potrafiła się zmusić, by to powiedzieć. Nie miała nigdy dowiedzieć się o tej części, chciałem, żeby myślała, że zacząłem chodzić z Lukiem dopiero później, po tym jak się z nim rozstała. Ale teraz było już za późno, spieprzyłem wszystko i Rose doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej były chłopak zdradził ją z jej własnym bratem. I skoro ja miałem wrażenie, jakby serce rozrywało mi się teraz na pół, to nie mogłem sobie wyobrazić, jak strasznie ona musiała się czuć.
 - Ja... przepraszam, Rose, tak bardzo cię przepraszam... Nic co teraz powiem, nie będzie wystarczająco dobre, ale... Uwierz, że cholernie mi przykro.
 Oparłem dłonie na mojej głowie, łapiąc palcami za włosy i ciągnąc za nie lekko z nadmiaru emocji. Nie miałem pojęcia, co mogę zrobić, by naprawić to wszystko. Wydawało mi się, że "przepraszam" wychodzące z moich ust brzmiało teraz tak głupio i nieprawdziwie. Bo jeśli byłoby mi z tym wszystkim tak źle to dlaczego w ogóle to zrobiłem, dlaczego pozwoliłem na to, by ta sytuacja rozwinęła się w ten sposób i dlaczego dalej z nim byłem? Choć zdawałem sobie sprawę z tego, że to zaboli moją siostrę bardziej niż cokolwiek innego.
 - Już nie dziwię się, że nie chciałeś mi powiedzieć o tym swoim chłopaku. - przerwała na chwilę, by pociągnąć nosem i skończyła: - Nie myślałam tylko, że to dlatego, że jest nim mój były.
 Biłem się w myślach, czy powinienem podejść do niej i usiąść obok, może spróbować ją przytulić czy raczej zostać na moim miejscu. W końcu zdecydowałem się na to ostatnie, stwierdzając, że Rose prędzej zepchnęłaby mnie na podłogę, nie chcąc bym był teraz tak blisko niej. Dlatego dalej stałem niezręcznie na moim miejscu i patrzyłem na nią z rozpaczą, jakby to miało mi jakoś pomóc.
 - Przepraszam - powtórzyłem znów, praktycznie krzywiąc się, gdy słyszałem, jak wymawiałem to słowo. - Miałem powiedzieć ci o tym sam... Nie chciałem, żebyś dowiedziała się w ten sposób.
 Rose pokręciła głową i uniosła wreszcie swój wzrok na mnie, dzięki czemu mogłem lepiej zobaczyć jej twarz. Tusz spływał jej po policzkach, oczy i nos miała już lekko zaczerwienione i nawet jej usta były pogryzione, wyglądając prawie na opuchnięte. Wyglądała, jakby cały jej świat właśnie się zawalił i świadomość, że ja to spowodowałem, była najgorszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mi się przydarzyła.
 - Co by to zmieniło? - spytała i teraz do smutku w jej głosie doszła też lekka złość. - Mógłbyś dłużej poczekać? Udawać, że wcale nie pieprzyłeś się z moim chłopakiem, gdy jeszcze ze mną był?
 - My nie... - zacząłem i przełknąłem nerwowo ślinę pod jej uważnym spojrzeniem.
 Rose na pewno nie chciała słyszeć szczegółów na ten temat. Ale miała rację co jednego: miałem udawać, że nic nie działo się jeszcze wtedy między nami. Moja siostra znała mnie za dobrze, by nie zdawać sobie z tego sprawy.
 - To dlatego Luke był wtedy u nas w domu? - zaczęła znowu, a ja w pierwszej chwili nie mogłem skojarzyć, o czym mówi. - Gdy wróciłam z Ashtonem z imprezy i natknęłam się na niego w domu, a on powiedział, że chciał pogadać? - przesunęła jeszcze raz dłońmi po policzkach, choć z jej oczu ciągle leciały łzy, więc jej skóra zaraz znowu robiła się mokra. - Naprawdę przyszedł do ciebie, prawda?
 Pokiwałem lekko głową, postanawiając że będę już z nią teraz szczery, skoro i tak dowiedziała się praktycznie wszystkiego. Kolejne kłamstwa nie były już potrzebne, bo nie miałem dłużej niczego do ukrycia.
 - I to o tym mówiłeś na imprezie Ashtona, gdy upiłeś się i zacząłeś mnie nagle przepraszać.
 - Taa, zżerały mnie wyrzuty sumienia - mruknąłem w odpowiedzi, mrugając kilka razy powiekami, żeby pozbyć się łez, które co chwilę zbierały się w moich oczach. - I może nie pamiętam dokładnie wszystkiego, co wtedy powiedziałem, ale to wszystko było prawdą. Nigdy nie chciałem celowo sprawić, byś cierpiała.
 Oglądanie mojej płaczącej siostry było dla mnie naprawdę okropne, a jeszcze bardziej to, że nie mogłem teraz nic z tym zrobić. Zrobiłem dwa kroki bliżej w stronę łóżka, dalej zachowując między nami sporą odległość.
 - Jestem najgorszym bratem, jakiego mogłaś mieć.
 Rose zignorowała, co powiedziałem i widziałem, jak jej wzrok skierował się w stronę zdjęć na podłodze, a wtedy jej dolna warga zadrżała, jakby powstrzymywała się, by nie zacząć głośno szlochać.
 - Czyli dalej coś... coś między wami jest?
 Wcześniej wydawało mi się, że Rose wiedziała już, że ze sobą chodzimy, ale gdy o tym myślałem, jej pytanie miało sens. W końcu gdy mówiłem o moim tajemniczym chłopaku, upierałem się, że nie jesteśmy ze sobą, nawet chwilę wcześniej jej to powiedziałem. Jednocześnie wiedziała, że się z nim dzisiaj spotkałem, że spotkałem się z Lukiem i widziała na mojej szyi ślad, który po sobie zostawił.
 - Jesteśmy razem - wymamrotałem niepewnie, a ona spojrzała na mnie wielkimi oczami.
 - Och - wyrzuciła z siebie i odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić. - No tak, oczywiście, dlatego poszedł studiować tam, gdzie ty i możecie bez problemów ciągle spędzać ze sobą czas, bo nie ma opcji, że was tam razem zobaczę, co?
 - Przepraszam, Rose, naprawdę, tak bardzo cię...
 - Przestań - przerwała mi, kręcąc głową. - Nie chcę tego słuchać, to nic nie zmieni i nie sprawi, że to wszystko będzie łatwiejsze do zniesienia. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się tak źle czuła z powodu osoby, której ufałam najbardziej na świecie. Że mój brat mógłby zrobić mi coś takiego i zabrać mi chłopaka, którego kochałam.
 Wstrzymałem na chwilę oddech po jej słowach, gdy w pełni dotarło do mnie, co powiedziała. Ufałam. Nie powinno mnie to w ogóle dziwić, spodziewałem się, że mnie znienawidzi, ale to bolało jeszcze bardziej. I słysząc, jak ona mówiła o tym, co zrobiłem, uświadamiałem sobie tylko bardziej, jak rzeczywiście okropne było to z mojej strony.
 - Masz pełne prawo do tego, by mnie nienawidzić - powiedziałem, w połowie zdania załamał mi się głos, gdy mocno musiałem powstrzymywać się od płaczu. - Gdybym był tobą, naprawdę bym siebie nienawidził.
 Rose powinna na mnie krzyczeć, uderzyć mnie, zwyzywać od najgorszych, to byłoby o wiele lepszego od tego, co robiła teraz. Mogłem przepraszać ją jeszcze nieskończenie wiele razy - choć sam zdawałem sobie sprawę z tego, jak bezsensowne to teraz było - ale ona tego nie chciała, zresztą w niczym by to nie pomogło. Byłem kompletnie zagubiony w tym, co zrobić i jedyne co mogłem, to patrzeć, jak moja siostra płacze przeze mnie.
 - Rose, Ashton już przyszedł! - usłyszeliśmy nagle głos mamy z dołu.
 Przez całą tę sytuację zapomniałem o tym, że wychodzili na randkę i byłem pewien, że Rose nie będzie chciała teraz nigdzie pójść. Ona jednak wstała z łóżka i nie patrząc w moją stronę, ruszyła do drzwi.
 - Chyba nie wyjdziesz z nim teraz, Rose, porozmawiajmy, możesz na mnie krzyczeć, ile tylko chcesz i...
 - Nie chcę z tobą rozmawiać, nie mogę dłużej siedzieć z tobą w jednym pokoju, nie mogę nawet na ciebie patrzeć - powiedziała ze smutkiem.
 Odprowadziłem ją wzrokiem, gdy wyszła z pokoju i podszedłem bliżej drzwi, patrząc jak wchodzi do łazienki. Wychyliłem się bardziej na korytarz, zauważając Ashtona na dole, który nerwowo zerkał w stronę lustra na ścianie, upewniając się, czy dobrze wyglądał i czułem nawet, jakbym to mu wyrządził jakąś krzywdę. Mówił mi, żebym jej powiedział o wszystkim sam, ale uparłem się, że potrzebuję więcej czasu. A teraz Rose dowiedziała się o tym przed samą randką z Ashtonem i oczywiste było, że to nie skończy się dobrze.
 Gdy Rose wyszła po chwili z łazienki, z jej twarzy zniknęły wszelkie ślady makijażu i choć nie miała go już rozmazanego po policzkach, to z daleka można było poznać, że płakała. Minęła mnie bez słowa i zeszła na dół, a ja schowałem się z powrotem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi. Oparłem się o nie plecami, po czym wolno osunąłem się na podłogę i podciągnąłem kolana pod brodę, dopiero wtedy pozwalając sobie na to, by zaczął bezgłośnie płakać.

*

 Nacisnąłem przycisk dzwonka kilka razy, bo byłem zbyt zniecierpliwiony, żeby czekać, aż ktoś mi otworzy. Pewnie wszedłbym po prostu do środka, gdyby nie to, że na podjeździe stał samochód należący do rodziców Luke'a, co znaczyło, że są w domu. Włożyłem dłonie do kieszeni i spuściłem wzrok na moje buty, próbując wyrzucić z głowy obraz smutnej twarzy mojej siostry. To zdecydowanie był najgorszy dzień w moim życiu.
 - Michael, nie wiedziałam, że dzisiaj nas odwiedzisz.
 Uniosłem głowę, słysząc wesoły głos mamy Luke'a i uśmiechnąłem się do niej niepewnie. Jej mina lekko zrzedła, pewnie zobaczyła moje zaczerwienione oczy, ale ostatecznie starała się zachowywać normalnie.
 - Luke jest w swoim pokoju, słonko - powiedziała, pokazując mi ręką, żebym wszedł do środka.
 Pokiwałem głową i ściągnąłem buty w korytarzu, a później zacząłem wchodzić schodami na górę, skupiając swoją uwagę na głośnej muzyce, którą było słychać nawet tutaj. Dlatego gdy wszedłem do jego pokoju, najpierw nawet mnie nie zauważył, bo nie usłyszał dźwięku otwieranych i zamykanych drzwi. Luke leżał na łóżku z laptopem na swojej piersi i poduszkami pod głową, tak żeby było mu wygodnie. Był ubrany w to samo co wcześniej, gdy widziałem go kilka godzin temu i pewnie ledwo co ruszył się ze swojego miejsca, odkąd stamtąd wyszedłem. Robiło mi się cieplej na sercu, widząc jak włosy opadały mu na czoło w ten uroczy sposób, a jego usta ruszały się lekko, gdy ledwo dosłyszalnie podśpiewywał razem z wokalistą.
 Przez chwilę stałem w miejscu, po prostu na niego patrząc, ale Luke w końcu obrócił głowę w bok, pewnie czując na sobie mój wzrok. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko, ale szybko kąciki jego ust opadły po zauważeniu tego, jak wyglądałem.
 - Co się stało? - spytał i uniósł się do pozycji siedzącej, odkładając laptop na bok.
 Ściszył dźwięk muzyki, żebyśmy mogli normalnie rozmawiać, ale dalej było słychać ją w tle. Wziąłem głęboki oddech, przygotowując się na tę rozmowę, po czym podszedłem do łóżka i usiadłem na jego krawędzi w pewnej odległości od Luke'a. Był zmartwiony, widziałem to po jego minie i sposobie w jaki na mnie patrzył. Przesunął się w moją stronę i położył dłoń na moim udzie, pocierając je lekko i nie spuszczając ze mnie wzroku ani na chwilę.
 - Rose wie o wszystkim - powiedziałem w końcu. - Wie, że jesteśmy razem.
 Luke uniósł brwi ze zdziwieniem i przesunął wolno językiem po dolnej wardze, a wtedy odpowiedział:
 - Powiedziałeś jej? Myślałem, że nie chciałeś jej jeszcze o tym powiedzieć.
 - Nie powiedziałem jej - mruknąłem i sięgnąłem dłonią do mojej kieszeni. - Sama się dowiedziała, bo zobaczyła to.
 Wyciągnąłem w jego stronę rękę, pokazując mu nasze zdjęcia, które wtedy zrobiliśmy i obserwowałem, jak na jego twarzy pojawiał się wyraz zrozumienia. Schowałem je z powrotem do kieszeni, a on zaczął kręcić kciukiem kółka na mojej nodze, jakby chciał mnie w ten sposób uspokoić.
 - Nie martw się, kotku, Rose jest teraz zła, ale w końcu się pogodzicie.
 Pokręciłem przecząco głową i spuściłem wzrok na jego dłoń, mrugając intensywnie, bo naprawdę nie chciałem znowu zacząć płakać.
 - Nawet na mnie nie krzyczała, tylko tak bardzo płakała i... wiedziałem, że to ją zrani, ale to było jeszcze gorsze niż sobie wyobrażałem.
 Luke zabrał rękę z mojej nogi, ale zamiast tego objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie, a ja nie zaprotestowałem w żaden sposób. Nie mogło mi to teraz jednak poprawić humoru, choć normalnie tak właśnie by było.
 - Co w takim razie mówiła? - spytał cichym, kojącym głosem.
 - Po prostu... domyśliła się wszystkiego, że zdradziłeś ją ze mną i dlaczego spotkała cię wtedy u nas w domu - zacząłem mówić, a oczy znowu mnie zapiekły. - I że to z tego powodu przepraszałem ją po pijaku. Nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć i próbowałem ją przeprosić, ale to było głupie i ona nawet nie chciała tego słuchać.
 Zmieniliśmy lekko nasze pozycje, tak że siedziałem już całkiem wtulony w Luke'a i gdy jedną ręką trzymał mnie przy sobie, wolną dłonią przesuwał wolno przez moje włosy. Opierałem głowę o jego ramię i jedyne co miałem teraz przed oczami to dresy, w które był ubrany. Nie bardzo jak miałem spojrzeć na jego twarz.
 - Niezbyt wiele możesz jej teraz powiedzieć, musisz trochę poczekać, dać jej ochłonąć i przemyśleć to wszystko na spokojnie - powiedział, ale nie wydawało mi się, żeby kiedykolwiek moje relacje z siostrą wróciły do normy.
 - Nigdy mi nie wybaczy, przestała mi ufać... I nie chciała ze mną rozmawiać, mówiła, że nie może nawet ze mną siedzieć w jednym pokoju - odpowiedziałem i kilka łez spłynęło po moich policzkach. - Spieprzyłem wszystko.
 Luke pocałował czubek mojej głowy, zostawiając swoje usta w tym miejscu przez kilka sekund, a ja przesunąłem dłońmi przez moją twarz. Starałem się całkiem nie rozklejać, ale ciężko było mi to zrobić, biorąc pod uwagę, co stało się tego dnia.
 - Nie obwiniaj się za bardzo, ok? Możesz obwiniać mnie, to ja starałem się poderwać cię od samego początku. Jeśli chcesz, mogę nawet pogadać z Rose, wiesz, że potrafię dobrze dobierać słowa i...
 - Nie, nie rozmawiaj z nią - rzuciłem szybko i podniosłem głowę, odsuwając się od niego lekko, by móc na niego spojrzeć.
 - Ok, w porządku - odpowiedział, przesuwając wzrokiem po całej mojej twarzy. - Wszystko w końcu będzie dobrze, zobaczysz, może nie jutro ani za tydzień, ale to twoja siostra i nie będzie na ciebie zła do końca życia.
 W tym momencie naprawdę wyglądało to dla mnie, jakby mogła nie chcieć ze mną rozmawiać już nigdy. Na jej miejscu tak właśnie bym zrobił. Tak powinna zrobić.
 Westchnąłem głośno i rozejrzałem się po pokoju, choć byłem tu jeszcze tego samego dnia, więc nic raczej nie mogło się w nim zmienić. Wszystko wyglądało tak samo, łącznie z bałaganem, który Luke wcześniej zostawił. Odsunąłem się od niego bardziej i ściągnąłem z siebie jego rękę, na co spojrzał na mnie ze zdezorientowaniem.
 - Mam jeszcze jedną ważną rzecz, o której musimy pogadać - zacząłem, unikając patrzenia na niego.
 Wiedziałem, że musiałem to zrobić, nie mogłem postąpić inaczej. Nie po tym, gdy zobaczyłem, jak bardzo moja siostra cierpiała z tego powodu.
 - Michael, nie... - powiedział Luke, podejrzewając już, o co mi chodzi.
 Zacisnąłem dłonie w pięści, wbijając lekko paznokcie w skórę, powtarzając sobie w głowie, że to była prawidłowa rzecz do zrobienia. W końcu jeśli naprawdę było mi przykro z powodu tego, co zrobiłem, to nie mogłem dalej ranić Rose, będąc z Lukiem.
 - To koniec, wybacz - wyrzuciłem z siebie.
 Luke złapał palcami za mój podbródek i uniósł moją głowę do góry, tak że musiałem na niego spojrzeć. Poczułem się jeszcze gorzej, widząc że jego twarz też była teraz pełna smutku.
 - Nie rób tego, kotek, w końcu wszystko się ułoży, zobaczysz - odpowiedział miękkim głosem, patrząc prosto w moje oczy.
 To było tak cholernie ciężkie, ale już postanowiłem, że muszę to skończyć. I choć normalnie Luke swoimi słowami mógł nieźle zamieszać mi w głowie, teraz to nie mogło niczego zmienić. Najbardziej zależało mi, by naprawić wszytko między mną a moją siostrą, a żeby do tego doszło, musiałem zerwać z Lukiem. Nie widziałem innej możliwości.
 - Przepraszam - powiedziałem to słowo kolejny raz tego dnia. - Nie możemy być dłużej razem, nie utrudniaj mi tego, Luke, proszę.
 Złapałem palcami za jego nadgarstek, chcąc zabrać z siebie jego rękę, tylko że nawet nie próbowałem jeszcze jej od siebie odsunąć. Zamiast tego na chwilę trzymałem ją, korzystając z ostatniej chwili, gdy byliśmy tak blisko siebie. W końcu później nie miałem pojęcia, czy znowu przydarzy się taka okazja.
 - Kocham cię.
 Normalnie słyszenie tych słów z jego ust powodowało uśmiech na mojej twarzy, ale teraz sprawiało, że czułem się jeszcze gorzej. Nie dość, że zraniłem dziś moją siostrę, to teraz to samo robiłem Luke'owi, ale nie miałem innego wyboru.
 - A ty kochasz mnie - dodał, gdy się nie odezwałem. - To głupie, żebyśmy nie byli razem.
 Zamknąłem oczy, gdy przysunął się bliżej mnie, tak że mogłem poczuć jego oddech na moich ustach. Patrzenie na niego w tym momencie było naprawdę bolesne.
 - Muszę to zrobić, jeśli chcę, żeby moja siostra kiedykolwiek mi wybaczyła - powiedziałem cicho i choć nie chciałem nawet wyobrażać sobie, że naprawdę mogłoby się tak stać, dodałem: - Znajdziesz sobie kogoś innego, jestem pewien, że tak będzie.
 - Nie chcę kochać kogoś innego.
 Otworzyłem oczy i jedyne co widziałem to jego twarz niesamowicie blisko mojej. Przełknąłem nerwowo ślinę, spuszczając wzrok na jego usta i naprawdę miałem ochotę pocałować je ostatni raz, choć nie byłem pewien, czy to dobry pomysł. W końcu jednak musnąłem jego wargi moimi, na co Luke od razu odpowiedział mi mocniejszym pocałunkiem i przez krótki moment całowaliśmy się, póki się nie opamiętałem.
 Odsunąłem się od niego i odciągnąłem jego dłoń od mojej twarzy, a później wstałem z łóżka, starając się nie zacząć płakać. Przynajmniej nie przy nim.
 - Michael...
 Pokręciłem przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że nie zmienię zdania.
 - Pewnie zobaczymy się niedługo - powiedziałem niezręcznie.
 Luke odetchnął głęboko i gdy ruszyłem w stronę drzwi, poszedł za mną. Bałem się, że znowu zacznie mówić, bym tego nie robił, a ja jednak mógłbym mu ulec, mimo tego jak bardzo byłem pewien swojej decyzji. Zamiast tego jednak, zanim zdążyłem wyjść z pokoju, przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno, chowając twarz w mojej szyi. Niepewnie objąłem go rękami, czując że rozkleję się całkiem, jeśli nie wyjdę stąd szybko.
 - Poczekam, aż do mnie wrócisz - szepnął przy moich uchu i odsunął się z powrotem.
 Nie patrząc już na niego, wyszedłem na zewnątrz, a później praktycznie zbiegłem po schodach i ubrałem jak najszybciej buty. Opuściłem jego dom, gryząc mocno wnętrze policzka, próbując skupić się na czymś innym niż to, jak bardzo bolało mnie teraz serce.
 Płakałem całą drogę do domu.

*

wróciłam! nie zabijcie mnie za ten rozdział ;x

jestem ciekawa, jak dużo z was będzie na Janoskians w Warszawie? ;D

#esitf

9 komentarzy:

  1. Jezu jakie to cudowne! �� Poprostu rycze i nie moje się opanować ���� Boże no nie mogę uwierzyć jakie to jest genialne �� cudowne czekam na next
    Ps. Oni muszą do siebie wrócić i Mike musi się poddział z Rose! Pewnie nie w następnym rozdziale ale w końcu muszą jprd wyje i nie widzę co pisze bo mam całe oczy w łzach ����

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez cb płaczę ...
    Muke jest moim życiem oni muszą do sb wrócić! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie masz pojęcia jak ja się czuje !!! WYJEE !!!!! I tekst Luke'a '' Nie chcę kochać kogoś innego"...... Tytuł opowiadania...:'') To zarazem jest piękne i tragiczne ! Wierzę że wszystko będzie dobrze !!! BO BĘDZIE !!! <3 Mikey ma wspaniałą siostrę , wszystko się pewnie ułoży <3 A Muke będzie FOREVER <3 <3 <3 <3 XXXX Dobra kończę ten rozdział idę dalej WYĆ :((((((
    PS Weny na następny <3 ( pewnie równie źle go zniosę )

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział , opowiadanie , blog po prostu wszystko :) piszesz genialnie ;) jezu popłakałam się ;( oni powinni być razem... Ja jak bym już powiedziała co ukrywałam przez taki długi czas bym już z tego nie rezygnowała.... Życzę weny i czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. czy tylko ja teraz tak strasznie wyje????
    i to tak naprawde wyje glosno
    caly tusz mam na policzkach i na blacie biurka
    dlaczego
    dlaczego to zrobilas
    przeciez muke to zycie
    lubisz doprowadzac ludzi do placzu
    jezu
    wiesz jestem pod nadmiarem emocji i moge pisac niemile slowa wiec juz koncze
    boze
    nie dam rady

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam za brak komentarzy, ale szpital to nie jest miejsce gdzie internet normalnie działa ._.
    Właśnie przeczytałam ostatnie (3?) rozdziały i całkiem się rozkleiłam.. Nie wiem czy to przez Twoje niesamowite umiejętności i ogromny talent czy przez moją dzisiejszą szczerą rozmowę z moim oddziałowym crushem który jest po nowotworze czy przez wszystko, ale nie jestem w stanie się uspokoić..
    Jesteś niesamowita
    Ściskam
    (w totalnej rozsypce) Caroline xx

    OdpowiedzUsuń
  7. boze święty płacze
    czekam na kolejny rozdział omg

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieeeee!!! Czemu ?!? :'( chciałabym żeby znów byli razem

    OdpowiedzUsuń