sobota, 19 września 2015

40.

 Schowałem się bardziej pod kołdrę, gdy tylko usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Alec wyszedł z pokoju jakiś czas temu i nie powinien jeszcze wrócić, więc domyślałem się, że to była Gabby. Przyszła sprawdzić, jak się trzymałem i pewnie znowu będzie namawiała mnie, żebym ruszył się z łóżka. Ale nie miałem zamiaru przemieszczać się gdziekolwiek przez następnych kilka godzin. Tu mi było wygodnie, nie musiałem się bać, że wpadnę na Luke'a i nikt nie widział, jak okropnie wyglądałem.
 Miałem dość głośno włączoną muzykę, która tylko bardziej mnie dołowała i papierki po słodyczach rozrzucone po podłodze, bo w takich momentach lubiłem jeść, jak tylko dużo się dało (a przy tym płakać jednocześnie). Wychodziłem z pokoju jedynie na zajęcia i nawet nie przebierałem się z moich brudnych dresów, a później szybko wracałem z powrotem do łóżka i kontynuowałem moje użalanie się nad sobą. Co według Gabby i Aleca nie było dobrym sposobem na to, żebym się pozbierał.
 Ale w tym momencie nie wyobrażałem sobie w ogóle, żebym kiedyś mógł się pozbierać. Było mi cholernie smutno, że nie jestem już z Lukiem, a przecież nie chodziło tylko o to. Moja własna rodzina nie chciała ze mną rozmawiać, próbowałem dodzwonić się do Rose, ale ignorowała mnie za każdym razem. A rozmowa z mamą nie była zbyt przyjemna i choć nie powiedziała nic złego, mogłem wyczuć, jak bardzo była mną zawiedziona i szybko zakończyła połączenie. Wydawało mi się, jakby moje życie już nigdy nie miało wrócić do normy.
 - Michael...
 Zignorowałem moją przyjaciółkę, a zamiast tego kontynuowałem śpiewanie - wycie - razem z wokalistą, bo Gabby i tak wiedziała, że nie spałem, dlatego nie było sensu udawać. Po chwili zaczęła szarpać za kołdrę, ale zacisnąłem na niej dłonie, nie chcąc, by mogła ściągnąć ją z mojej twarzy.
 - Mike, daj spokój! - zawołała z lekkim poirytowaniem.
 Pociągnęła mocniej, tak że materiał wyślizgnął się spomiędzy moich palców i mogłem zobaczyć zadowoloną z siebie Gabby, bo udało jej się tego dokonać. Zmrużyłem na nią oczy, po czym odwróciłem się, by ukryć się bardziej w poduszce.
 - Ciebie też miło widzieć - powiedziała i usiadła obok mnie. - Jak się trzymasz?
 - Nawet patrzenie na gołą klatę Aleca już nie poprawia mi humoru - wymamrotałem niewyraźnie, na co ona zaśmiała się lekko.
 - Chyba jednak nie jest tak źle, skoro jeszcze żartujesz.
 - To nie był żart - odpowiedziałem, odwracając się z powrotem w jej stronę i westchnąłem głośno. - Alec bez koszulki to jedna z najlepszych rzeczy na świecie, ale nie mogę tego teraz w pełni doceniać.
 Gabby zrobiła zamyśloną minę, jakby próbowała sobie przypomnieć, jak wygląda, ale w końcu wzruszyła ramionami i nie wydawała się zbytnio przekonana co do moich słów.
 - A tak poza to gdzie on jest? - spytała i jej wzrok ani na chwilę nie opuścił mojej twarzy, gdy przyglądała mi się uważnie.
 - Um, poszedł do baru - mruknąłem, podciągając znowu kołdrę trochę wyżej.
 Gabby chyba chciała spróbować przeczytać moje myśli z tym swoim intensywnym spojrzeniem, które praktycznie przewiercało się przez moją głowę, a to sprawiało, że miałem ochotę się ukryć. Pokiwała głową, gdy usłyszała, co powiedziałem i rzuciła:
 - No tak, mówił mi o tym.
 - To po co mnie o to pytasz? - jęknął z wyrzutem, jakby to było dla mnie takie ciężkie, że musiałem odpowiedzieć na jej pytanie.
 Właściwie było, nie miałem ochoty na rozmawianie o jakichś pierdołach, wolałem dalej śpiewać i zalewać się łzami. Niekoniecznie na zmianę, a raczej jednocześnie.
 - Bo zawsze szedłeś z nim, a skoro jesteś tutaj, to pomyślałam, że jednak zmienił plany - powiedziała, a ja zmarszczyłem nos i pokręciłem głową. - Przecież ty zawsze jesteś pierwszy, żeby pójść się napić.
 - Nie miałem na to ochoty.
 Przetarłem oczy dłońmi, a Gabby dalej przypatrywała mi się ze zmartwieniem, po chwili jednak odwróciła wzrok i utkwiła go w moim laptopie. Zmarszczyła lekko brwi, wyglądając jakby próbowała sobie coś przypomnieć albo się na czymś skupić, a ja podejrzewałem już o czym myślała.
 - Czy to nie jest ten zespół, którego tak bardzo słuchałeś razem z Lukiem? - spytała, przekrzywiając głowę na bok.
 Moje policzki zrobiły się gorące i mruknąłem niewyraźnie pod nosem potwierdzenie, a ona spojrzała na mnie znowu.
 - A nawet dokładnie tę płytę? - dodała, na co ukryłem twarz w dłoniach.
 - On mi ją kupił - odpowiedziałem. - Na wakacjach, gdy jeszcze ty i Alec byliście u mnie.
 Na moment zapanowała między nami cisza, ale poczułem, jak Gabby wstała z łóżka, nie wiedziałem jednak, co robiła, bo nie mogłem jej zobaczyć. Zaraz muzyka się urwała i rozsunąłem palce, by zobaczyć jak moja przyjaciółka stała przy laptopie.
 - Nie będziesz tego słuchał, wiem, co robisz, dołujesz się tym tylko bardziej, przestań - powiedziała dość stanowczym głosem. - Mike, leżysz tu trzeci dzień.
 - I mam zamiar zostać tu jeszcze następne tyle - dodałem, na co ona posłała mi - w jej opinii - groźne spojrzenie.
 Obserwowałem ze strachem, jak Gabby podchodzi znowu do łóżka i zdecydowanym ruchem pociągnęła za kołdrę, teraz ściągając ją ze mnie całkiem. Skrzywiłem się, nie mogąc się już w żaden sposób przed nią ukryć i niechętnie podniosłem się do pozycji siedzącej.
 - Przebierz się i wychodzimy! - zawołała z podekscytowaniem i zaklaskała w dłonie.
 Przesunąłem dłońmi przez moje włosy, które wręcz błagały o umycie i pociągnąłem nosem.
 - Nieee.
 - No dawaj, pójdziesz ze mną i moim chłopakiem do centrum, możemy obejrzeć coś w kinie albo pochodzić po sklepie zoologicznym...
 - To nie jest twój chłopak - przerwałem jej, a ona położyła dłoń na piersi, jakby bardzo zraniły ją moje słowa.
 - Niedługo nim będzie - odpowiedziała pewnym siebie głosem, na co uśmiechnąłem się lekko. - Ha, widziałam, to był uśmiech!
 Pokręciłem głową, starając się już nie uśmiechać, ale nie potrafiłem tego zrobić, widząc jak Gabby praktycznie skakała ze szczęścia. Decydując że zrobię to dla niej, w końcu podniosłem się z łóżka, a on wyszczerzyła się od ucha do ucha. Podszedłem do moich butów, które zostawione były przy drzwiach, a twarz Gabby ze szczęśliwej szybko zamieniła się w przerażoną.
 - Mike, nie możesz wyjść tak ubranym - powiedziała, kładąc nacisk na przedostatnim słowie.
 Spojrzałem w dół na moje dresy i luźną koszulkę, a później na Gabby, wzruszając ramionami.
 - Byłem tak na zajęciach - odpowiedziałem, a ona wytrzeszczyła na mnie oczy.
 - O nie, musisz się przebrać, zaraz ci coś znajdę, a ty w tym czasie umyj włosy i spróbuj wyglądać jak człowiek - rzuciła, na co jęknąłem z niezadowoleniem, ale widząc jej twarde spojrzenie, w końcu pokiwałem głową.
 Podniesienie się z łóżka było już wystarczająco ciężkie do zrobienia, ale to czego ode mnie wymagała... Praktycznie niemożliwe, a przynajmniej tak teraz czułem. Gabby jednak nie dawała za wygraną, więc poszedłem do łazienki i po zobaczeniu się w lustrze, zrozumiałem już, czemu nie chciała, żebym wychodził tak w miejsce publiczne. I ostatecznie powodem, dla którego zmusiłem się do ogarnięcia, było to, że mogłem spotkać gdzieś Luke'a. A nie mógł zobaczyć, jak źle to wszystko znosiłem. Może i widział mnie pierwszego dnia, gdy tu wróciliśmy i wtedy też nie wyglądałem najlepiej, ale to było o wiele gorsze.
 Gdy wróciłem do pokoju, Gabby miała już wybrane dla mnie ubrania i powiedziała, że zaczeka na korytarzu. Po jej wyjściu korciło mnie, żeby zamknąć drzwi na klucz i po prostu zostać w środku, ale wiedziałem, że byłaby wtedy na mnie naprawdę zła. Dlatego niechętnie wciągnąłem na siebie spodnie i ubrałem sweter, a później skarpetki i buty. Naciągnąłem rękawy na dłonie, jakby to mogło mi teraz trochę pomóc się ukryć i wyszedłem na zewnątrz, starając się unikać wzroku mijających mnie osób.
 - Świetnie, od razu lepiej - skomentowała Gabby wesoło.
 Popatrzyłem w jej stronę i chciałem już coś powiedzieć, ale obok niej stał ten cały Dominic, o którym mówiła, że był jej chłopakiem, choć wcale tak nie było. Jeszcze.
 - Hej - mruknąłem, po czym machnąłem dłonią.
 - Hej, Michael - odpowiedział, uśmiechając się nieśmiało.
 Gabby znowu patrzyła na niego błyszczącymi oczami, a gdy on na nią spojrzał, jego spojrzenie też zmieniło się w przepełnione uwielbieniem. Ledwo się znali, a wyglądali jak jedna z tych par, która nie widzi poza sobą świata. Odchrząknąłem cicho i spojrzałem gdzieś w bok, nie chcąc dłużej na nich patrzeć.
 - Ok, chodźmy! - zawołała Gabby. - To gdzie chcesz iść, Mike?
 Z powrotem do pokoju. Nie powiedziałem tego jednak na głos, a tylko wzruszyłem ramionami.
 - Chciałem poszukać jednej płyty, więc moglibyśmy wstąpić do sklepu muzycznego? - zaproponował niepewnie Dominic.
 To brzmiało akurat jak coś, na co naprawdę miałbym ochotę. Popatrzyłem na niego, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech i poklepałem go po ramieniu.
 - Zatwierdzam go jako twojego nowego chłopaka, Gabby - powiedziałem, na co on zarumienił się, a moja przyjaciółka zaśmiała cicho.
 Zaczęliśmy iść w stronę wyjścia i co chwilę rozglądałem się nerwowo po korytarzu, bojąc się, że zobaczę gdzieś Luke'a. Co mogłoby wiązać się z tym, że podszedłby do nas i chciał rozmawiać. Znając go, na pewno by to zrobił.
 Odetchnąłem z ulgą, gdy wyszliśmy na zewnątrz i moje spojrzenie skierowało się na parę obok mnie. Widziałem, że starają zachowywać się niezbyt jak (przyszła) para, ale sam sposób w jaki na siebie patrzyli, wystarczał, by mnie dołować. 
 Już żałowałem, że pozwoliłem Gabby gdziekolwiek się wyciągnąć.

*

 Dwa dni później uświadomiłem sobie, że kilka moich rzeczy dalej znajdowało się w pokoju Luke'a. I z jednej strony naprawdę nie miałem ochoty go spotkać, ale z drugiej nie chciałem być tą osobą, która wysyła swoich przyjaciół, by zabrali za niego wszystko. Tym bardziej, że gdyby Gabby tam poszła, to pewnie zaczęłaby zapewniać Luke'a, że do siebie wrócimy, za to Alec mógłby mu coś zrobić.
 Pamiętałem, kiedy Luke miał zajęcia, dlatego wybrałem moment, gdy nie powinno go być u siebie, ale idąc tam, dalej powtarzałem sobie w głowie, jaki miał plan, by upewnić się, czy rzeczywiście teraz nie było go w akademiku. Gdy zatrzymałem się przed drzwiami, chwilę po prostu się w nie wpatrywałem, będąc zbyt przerażonym, żeby zapukać. W środku będzie tylko Calum, to nic takiego...
 Wziąłem głęboki oddech i zapukałem, a później w napięciu czekałem, aż Calum mi otworzy. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie próbował rozmawiać ze mną na temat zerwania i nie będzie mówił mi, jak bardzo zraniłem Luke'a albo przeciwnie - jak świetnie mu beze mnie. Chciałem jak najszybciej zabrać wszystko, co do mnie należało i wrócić do siebie, zanim mógłbym wpaść po drodze na Luke'a.
 Tylko że gdy drzwi się otworzyły, nie zobaczyłem Caluma. Nie potrafiłem wykrztusić z siebie słowa, widząc przed sobą te niebieskie oczy, w które normalnie uwielbiałem się wpatrywać, ale teraz nie mogłem znieść ich widoku. Spuściłem wzrok na buty i przekląłem się w myślach, bo chyba jednak nie pamiętałem tak dobrze jego planu, jak myślałem.
 - Hej, co tu robisz? - spytał Luke ze zdziwieniem.
 - Myślałem, że masz teraz zajęcia - powiedziałem, ignorując jego pytanie.
 - Miałem mieć - odpowiedział, a wtedy z powrotem uniosłem na niego wzrok. - Ale zostały odwołane.
 Oczywiście, że akurat gdy chciałem przyjść do jego pokoju po rzeczy, a go miało tutaj nie być, jego zajęcia zostały odwołane. Wszechświat mnie nienawidził, nie miałem co do tego wątpliwości.
 Wzrok Luke'a przesunął się powoli po całej mojej sylwetce, a później został na mojej twarzy i naprawdę miałem ochotę stamtąd uciec albo rzucić się w jego ramiona. Tylko że nie mogłem zrobić tego drugiego, już nigdy więcej. Luke zaczął przygryzać swoją wargę w miejscu, gdzie znajdował się jego kolczyk i widziałem, jak jego spojrzenie przeskakiwało co chwilę między moimi oczami a ustami. Nie mogłem tego przedłużać, bo w ten sposób tylko wszystko utrudniałem, musiałem to załatwić jak najszybciej.
 - Zostawiłem tutaj kilka rzeczy - powiedziałem w końcu po czasie, który zdawał mi się wiecznością.
 Po moich słowach Luke oprzytomniał i na jego twarzy pojawił się wyraz rozczarowania.
 - No tak, mogłem się domyślić, że o to chodzi - rzucił, odsuwając się na bok. - Wchodź.
 Przełknąłem nerwowo ślinę i przeszedłem obok niego, próbując skulić się jak najbardziej, żeby tylko przypadkiem go nie dotknąć. Luke wyglądał prawie na urażonego, gdy to zauważył, choć próbował tego po sobie nie pokazać.
 - Mam... twoją koszulkę i książkę - mruknąłem, odkładając na jego łóżko rzeczy, które trzymałem.
 Luke spojrzał w tamtą stronę i pokiwał głową, nie wydawało mi się, żeby wcześniej zwrócił jakąś specjalną uwagę na to, co trzymałem, za bardzo skupiony był na mnie.
 - Dzięki - powiedział, a ja rozejrzałem się dookoła, nie będąc pewnym, co zrobić.
 Okazało się, że Caluma w ogóle nie było w środku, a to mi nie odpowiadało, bo przez to byłem z Lukiem sam. Choć gdyby był tutaj jego przyjaciel, Luke pewnie kazałby mu wyjść, a Calum na pewno by to zrobił, bo nie chciałby być świadkiem naszej rozmowy.
 - Nie pamiętam, co tu zostawiłeś - odezwał się Luke, a widząc że w ogóle się nie ruszyłem, dodał jeszcze: - Możesz tego poszukać, kotek. Wiesz, że nie mam problemu z tym, żebyś przeglądał moje rzeczy.
 Zamknąłem na chwilę oczy i zacisnąłem dłonie, wbijając lekko paznokcie w ich wnętrze.
 - Przestań, po prostu przestań.
 Nie musiałem mówić nic więcej, oczywiste było, o co mi chodziło i Luke musiał to zrozumieć, bo odpowiedział:
 - W porządku, odpuszczę sobie z nazywaniem cię tak, póki się nie zejdziemy.
 Spojrzałem na niego z niedowierzaniem i pokręciłem głową, ale on zdawał się nic sobie z tego nie robić. Nie powiedziałem już nic więcej, chcąc uciąć tę rozmowę i zabrałem się do szukania moich rzeczy, by móc jak najszybciej stąd wyjść. A przy tym najlepiej nie zacząć płakać w międzyczasie, mając Luke'a tak blisko siebie i na dodatek gdy mówił coś takiego.
 Podszedłem do szafy i otworzyłem ją, po czym zacząłem przeglądać ubrania na jego półce, praktycznie od razu zauważyłem dwie koszulki, które należały do mnie, więc włożyłem je sobie pod ramię, a później jeszcze jedną. Nie byłem pewien, jak to się stało, że zostawiłem tu tyle ubrań, ale spędzałem w pokoju Luke'a trochę więcej czasu niż on w moim.
 - Pogodziłeś się z Rose? - spytał, gdy podszedłem do stolika przy łóżku.
 Luke usiadł na materacu i obserwował dokładnie każdy mój ruch, przez co trochę trzęsły mi się dłonie, ale miałem nadzieję, że tego nie zauważył.
 - Chciałbym... - mruknąłem, przesuwając książki i płyty, a pod nimi znalazłem kilka kartek zapełnionych czarnym tuszem, które od razu zabrałem. - Rose mnie nienawidzi.
 - Przejdzie jej, za bardzo cię kocha, żeby wiecznie się na ciebie gniewać - odpowiedział, ale to w ogóle mnie nie przekonywało.
 - Póki co nic na to nie wskazuje, nie chce ze mną w ogóle gadać.
 Kucnąłem, by sprawdzić rzeczy porozwalane na podłodze i zacisnąłem usta w cienką linię, zauważając moje bokserki. Wcisnąłem je między koszulki, a później podniosłem się z powrotem, dalej czując na sobie wzrok Luke'a.
 - Skoro i tak nie chce z tobą rozmawiać, to nie widzę sensu, żeby...
 - Luke, proszę cię - przerwałem mu i mój głos lekko się załamał, gdy próbowałem się nie rozkleić. - Jeśli Rose naprawdę ma mi kiedyś wybaczyć, to nie mogę z tobą być, ani teraz ani w żadnej przyszłości.
 Nie patrzyłem w jego stronę, nie chcąc widzieć jego zawiedzionej, smutnej miny po usłyszeniu tego, co powiedziałem. Luke musiał zrozumieć, że to był definitywny koniec i nagle nie zmienię tak po prostu zdania. Rose była moją rodziną, to ją musiałem postawić na liście moich priorytetów, nie chłopaka, którego poznałem kilka miesięcy wcześniej.
 Nieważne jak bardzo byłem w nim zakochany, kiedyś to uczucie zniknie, musiało tak być. W końcu znajdę sobie kogoś innego i za kilka lat będę śmiał się z tego, jak bardzo przeżywałem ten moment, prawda? Chciałem wierzyć, że tak właśnie będzie, ale było to dość trudne, biorąc pod uwagę, jak mało czasu minęło.
 Zapanowała między nami cisza i myślałem, że wtedy będzie mi o wiele łatwiej, ale tylko bardziej mogłem odczuć napięcie panujące w pokoju. Rozejrzałem się jeszcze raz po pomieszczeniu, zastanawiając się, czy o czymś zapomniałem. Nie chciałem wracać się tutaj drugi raz, to pogarszałoby sytuację.
 - Zabrałeś wszystko?
 Wszystko oprócz mojego serca. Pokiwałem głową i popatrzyłem na niego ostatni raz, choć może nie było to zbyt dobrym pomysłem. Luke wyglądał idealnie jak zawsze, patrząc na niego miałem ochotę go pocałować, dotknąć w jakikolwiek sposób, świadomość, że żadna z tych rzeczy się już nie wydarzy, była naprawdę okropna.
 - Będę się już zbierał - wymamrotałem, po czym zacząłem iść w stronę wyjścia.
 Złapałem za klamkę i miałem otworzyć drzwi, gdy znowu usłyszałem jego głos.
 - Cholernie za tobą tęsknię, wiesz?
 Przez chwilę się nie ruszyłem, jedynie wpatrując się w drewnianą powierzchnię przede mną i powtarzając sobie w myślach, że tak musiało być. Nie znosiłem jednak tego, że Luke cierpiał z tego powodu.
 - Ja też za tobą tęsknię - powiedziałem cicho.
 Po tym wyszedłem na korytarz, jak najszybciej się dało i odetchnąłem głęboko. Cieszyłem się, że mam to już za sobą, ale jednocześnie miałem ochotę wybuchnąć płaczem, przypominając sobie ton jego głosu, gdy powiedział, że za mną tęskni. Miałem wrażenie, że ostatnio to było jedyne, co robiłem - zalewałem się łzami.
 Ruszyłem szybko holem, po czym praktycznie zbiegłem po schodach i dopiero przed drzwiami mojego pokoju trochę zwolniłem. Gdy wszedłem do środka, rzuciłem wszystko na łóżko i sam też na nim wylądowałem, chowając twarz w poduszce.
 - Wszystko w porządku? - spytał Alec.
 - Nie, nic nie jest w porządku - odpowiedziałem przytłumionym głosem.
 - Mam pójść po Gabby?
 Zaśmiałem się lekko mimo tego, jak źle się teraz czułem.
 - Nie, dzięki.
 - Zabrałeś już wszystko od Luke'a? - zapytał, a ja przewróciłem się na bok, dalej ukrywając większość twarzy, ale teraz trochę też go widząc.
 - Jest przekonany, że się zejdziemy... to znaczy może teraz już nie... i mówił, że za mną tęskni - powiedziałem. - Ja też za nim tęsknię, tak bardzo, Alec.
 Alec wyglądał, jakby nie był pewien, co ma zrobić w tej sytuacji, co powiedzieć, żeby mnie pocieszyć. Ale nie potrzebowałem nawet, żeby cokolwiek mówił i tak każde słowa brzmiałyby dla mnie teraz pusto.
 Poczułem wibrację telefonu na nodze, więc wyciągnąłem go z kieszeni i moje oczy się rozszerzyły, gdy zobaczyłem, kto do mnie napisał. Odruchowo uniosłem się bardziej i patrzyłem w szoku na ekran, nie mogąc w to uwierzyć.
 - Rose mi odpisała, wysłałem jej dzisiaj chyba sto wiadomości i odpisała - powiedziałem z lekkim podekscytowaniem.
 - Co napisała?
 Przyglądałem się jeszcze chwilę kopercie i w końcu nacisnąłem na nią, a wtedy cała nadzieja z powrotem ze mnie uleciała.
 - Żebym przestał do niej wypisywać, bo i tak nie będzie ze mną póki co rozmawiać...
 Odrzuciłem telefon od siebie i zakląłem pod nosem, a Alec skrzywił się lekko.
 - Musisz dać jej więcej czasu.
 Pokiwałem głową na jego słowa, bo wiedziałem, że miał rację, ciężko jednak było mi z tym, że moja siostra aktualnie mnie nienawidziła. Uniosłem wzrok na Aleca i patrzyłem na niego przez chwilę, powodując że on uniósł wysoko brwi, czekając aż coś powiem.
 - Może jednak widok twojej gołej klaty trochę by mi pomógł.
 W odpowiedzi dostałem jedynie środkowego palca wystawionego w moim kierunku.

*

wybaczcie, że dodaję rozdział tak późno! w czwartek od samego rana do nocy nie było mnie w domu, więc nie miałam w ogóle kiedy napisać rozdziału (pisałam o tym na twitterze, może niektórzy z was widzieli). planowałam napisać i dodać rozdział w piątek wieczorem, ale nagle musiałam ogarniać coś z rodzicami... przez c z t e r y godziny, miałam ochotę płakać jak Michael.

#esitf

5 komentarzy:

  1. Nic się nie staaaaało, jak mawia moja mała kuzynka :D
    Rozdział jak zawsze cudowny. Mi też się chce płakać jak czytam o ich uczuciach.
    Och Rose masz Ashtona odpuść bratu! Chyba się załamię jak oni nie będą razem.
    He goła klata zawsze umie poprawć humor :D

    OdpowiedzUsuń
  2. omg znowu sie poplakalam, grr nienawidze swojej wrażliwości
    moge beczec jak michael, przynajmniej bedzie razniej haha

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział,kocham twojego bloga i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. HEJKA, ALEC JEST MOŻE JAKIMŚ AKTOREM CZY COŚ? BARDZO MI ZALEŻY NA TYM, WIĘC JAK MA ON SWOJĄ POSTAĆ W REALU TO DAJ NAMIARY PLIS XD x

    OdpowiedzUsuń