- Nie możecie wyjechać - zawyłem, zaciskając ramiona jeszcze mocniej wokół Aleca.
Za bardzo przyzwyczaiłem się do ich obecności tutaj, nie mogłem sobie wyobrazić, co będę robił bez nich. I jak poradzę sobie z tą całą sytuacją z Lukiem, gdy ich tutaj nie będzie. Ale i tak zostali kilka dni dłużej niż mieli i stwierdzili, że naprawdę muszą już wracać do swoich rodzin. Nie chciałem ich tam puścić.
- Michael, dusisz mnie - jęknął Alec.
Ashton szarpnął mnie do tyłu, myśląc, że może wtedy go puszczę, ale ostatecznie wyszło tak, że prawie wywaliliśmy się w trójkę na ziemię, bo pociągnąłem Aleca ze sobą.
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tylko to nagram, ale nie zwracajcie na mnie uwagi - mruknęła Gabby gdzieś z boku.
Zostawiłem Aleca i teraz przyczepiłem się do niej, na co ona zaśmiała się głośno i przesunęła dłonią po moich plecach. Przytulałem ją przez dłuższą chwilę, ona w przeciwieństwie do Aleca nie narzekała i trzymała mnie równie mocno jak ja ją.
Zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem, gdy poczułem dodatkowe ramiona wokół naszej dwójki. Uniosłem głowę i spojrzałem na Ashtona, który uśmiechnął się na to do mnie szeroko. Alec stał w pewnej odległości, patrząc na nas jak na największych idiotów na świecie.
- Pociąg już jedzie - powiedział po chwili.
- Chyba pojadę z wami - rzuciłem na to i niechętnie odsunąłem się od Gabby.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że mieszkamy w dwóch różnych miastach? - spytała z rozbawieniem.
- Taaa - odpowiedziałem wolno. - Zostanę tydzień u Ciebie, później tydzień u Aleca.
- Nie - powiedziała od razu, na co skrzywiłem się lekko, a wtedy ona ciszej dodała: - Musisz ogarnąć tę sytuację z Lukiem i twoją siostrą.
Odetchnąłem głęboko i przesunąłem dłonią przez (moje nowo pofarbowane na niebiesko-fioletowo) włosy, a ona posłała mi zachęcający uśmiech. Powiedziałem im, że Luke znowu wspomniał, że zakończy związek z Rose, a ja się z nim zgodziłem. Nie opowiedziałem im nic więcej o tym, co zdarzyło się na imprezie, ale sami wszystkiego się domyślili i ciągle mi to wypominali.
Ashton pożegnał się z nimi, a wtedy ja przytuliłem ich jeszcze po ostatnim razie i niestety musieli wsiąść już do pociągu.
- Zobaczymy się za niecały miesiąc, więc nie rozpaczaj za dużo - rzucił Alec, klepiąc mnie po ramieniu.
Ok, może trochę dramatyzowałem, w końcu to wcale nie był długi okres czasu.
Pomogłem Gabby wnieść jej walizkę do środka i stanęliśmy z Ashtonem obok siebie, wpatrując się w okna pociągu. W końcu twarz Gabby pojawiła się w jednym z nich i uchyliła je tak, żeby mogła nas lepiej zobaczyć.
- Napiszę do Ciebie, jak dojadę, Mikey! - zawołała. - Powinieneś kiedyś odwiedzić nas w akademiku, Ash.
- Jasne, na pewno to zrobię! - odkrzyknął jej Ashton.
Zacząłem machać energicznie ręką, na co Gabby zrobiła to samo, ale zaraz obok niej pojawiła się kolejna dłoń i wystawiony środkowy palec prosto w naszą stronę. Pieprzony Alec.
Obserwowaliśmy przez chwilę, jak pociąg zaczął jechać i westchnąłem głośno. Teraz w domu będzie jakoś pusto bez nich. Będą tylko moi rodzice, Rose i ja. Miałem większe prawdopodobieństwo na to, że zostanę w jednym pomieszczeniu z moją siostrą na dłużej niż kilka minut, a cholernie się tego obawiałem. Nie mogłem spojrzeć jej w oczy.
- To co, chcesz coś teraz porobić? - spytał Ashton, gdy zaczęliśmy iść w stronę mojego samochodu.
- Ok - odpowiedziałem, wzruszając ramionami. - Chcesz iść gdzieś do miasta czy...
- Nie, nie mam na to ochoty - powiedział, zanim zdążyłem skończyć mówić.
Usiadłem za kierownicą, a ona zajął miejsce obok mnie, spoglądając od razu w moją stronę oczekująco.
- Um... możemy pójść do mojego domu - powiedziałem i przekręciłem kluczyk w stacyjce.
- Chętnie - rzucił wesoło Ashton.
Było mi obojętnie, co będziemy robić, więc nie miałem problemu z tym, żeby wrócić do mojego domu. Przez całą drogę słuchaliśmy muzyki i śpiewaliśmy głośno, Ashton otworzył okno jak najbardziej się dało i co chwilę wystawiał głowę na zewnątrz. Co za debil.
Dojechaliśmy do mojego domu i zatrzymałem samochód na podjeździe, po czym wysiedliśmy na zewnątrz.
- Rose jest w domu?
- Um, raczej tak - mruknąłem, zamykając kluczem auto.
Ashton pokiwał głową i schował ręce do kieszeni, czekając, aż zacznę iść w stronę drzwi. Gdy weszliśmy do środka, ściągnęliśmy szybko buty i spytałem go, czy chce coś do picia. Wziąłem z kuchni butelkę coli i dwie szklanki, po czym rozsiedliśmy się w salonie na kanapie.
- Więc... - zaczął Ashton, a ja kiwnąłem głową, żeby kontynuował, co może jednak nie było takim dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę, że właśnie rozlewałem napój do szklanek. - całowałeś się z Lukiem? Wtedy gdy byliście u mnie w domu.
Tak bardzo zaskoczyło mnie to, co powiedział, że ręka osunęła mi się w bok i rozlałem wszystko po stole.
- Cholera, muszę to... chwila.
Wyszedłem szybko z pokoju i zabrałem z kuchni ręcznik papierowy. Skąd Ashton o tym wiedział? Luke mu coś powiedział czy sam to zauważył? Byłem pewien, że nikt się wtedy nie domyślił, ale może było to jednak bardziej oczywiste niż mi się wydawało.
Wróciłem do salonu i zacząłem wycierać uklejony stół, a Ashton przez cały ten czas przyglądał mi się uważnie. Udawałem, że nie pamiętam, że zadał mi jakieś pytanie. W końcu odchrząknął znacząco i spytał:
- Odpowiesz na moje pytanie?
- Ja... co? Nie mam pojęcia, o czym...
- Luke'a włosy były całe rozwalone, gdy wróciliście z łazienki - powiedział, przerywając mi. - twoja koszulka cała wygnieciona i wyglądaliście prawie, jakby spuchły wam usta.
Przełknąłem nerwowo, nie podnosząc na niego wzroku i wpatrując się ze skupieniem w stół. Myślałem, że nikt wtedy tego nie zauważył...
- To... nie... - nie miałem pojęcia, co powiedzieć, żeby się z tego wyplątać. - Po prostu...
- Od początku widziałem, że mu się spodobałeś - rzucił i westchnął głośno. - Dlatego mówiłem mu, żeby bliżej cię poznał, chciałem, żeby zobaczył, co dokładnie do ciebie czuje.
Kiwnąłem lekko głową, teraz już nawet nie myśląc o tym, żeby skłamać i się jakoś z tego wyplątać. Byłem ciekawy, co Ashton ma do powiedzenia, poza tym wyjaśniało to ten jeden raz, gdy dał mi swój telefon i kazał odpisać Luke'owi. Napisał wtedy coś o tym, że Ashton chciał, żeby więcej ze mną pogadał.
- Ale nie myślałem, że to wszystko zajdzie tak daleko, póki jest w związku z twoją siostrą - powiedział, stawiając nacisk na dwa ostatnie słowa. - Myślałem, że zakończy ten związek, a może dopiero wtedy zacznie z tobą kręcić, jakkolwiek pokręcone to by było.
Przygryzłem wargę, czując oceniający wzrok Ashtona na sobie. On sam był za tym, żeby Luke poszerzył to, co było między nami, ale nie gdy ciągle chodził z moją siostrą. I miał całkowitą rację. Tak właśnie powinno być, ale byłem zbyt głupi, żeby to wcześniej zauważyć.
- Wiem, to... to było niemądre - mruknąłem cicho. - Nie powinienem był tego robić.
- Ona na to nie zasługuje - rzucił Ashton i dodał łagodniejszym głosem: - Luke zerwie z Rose?
Pokiwałem głową kolejny raz i opadłem na miejsce obok niego, zostawiając ten cały bałagan na stole. Luke powiedział, że zrobi to niedługo, ale nie miałem pojęcia, kiedy dokładnie i trochę przerażała mnie ta niewiedza.
Nie odzywaliśmy się przez dłuższą chwilę, a gdy Rose nagle weszła do pokoju, spojrzałem w jej stronę niepewnie. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, po tym jak nas zauważyła, więc wyglądało na to, że Luke jeszcze z nią nie zerwał.
- Hej, Ash.
- Hej! - zawołał Ashton wesoło, prostując się bardziej na swoim miejscu. - Co u ciebie?
Rose usiadła w fotelu obok i wyglądało na to, że postanowiła posiedzieć razem z nami.
- Nic takiego, bez zmian - odpowiedziała i wzruszyła ramionami.
Zaczęli rozmawiać między sobą na jakiś temat, o którym ja nie miałem żadnego pojęcia, więc pozostałem cicho na moim miejscu, ciesząc się, że nie musiałem dłużej rozmawiać z Ashtonem o Luke'u. Oparłem się wygodniej o tył kanapy i po prostu ich obserwowałem, nie myśląc o niczym szczególnym. Zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem, widząc wielki uśmiech na twarzy Ashtona i jak jego oczy praktycznie błyszczały z radości. Zmrużyłem na niego oczy, a później powoli spojrzałem na moją siostrę.
Przypomniałem sobie, jak spotkałem go w sklepie muzycznym i zaproponował, że możemy się kiedyś spotkać, bo "jesteś bratem Rose, a ona jest naprawdę fajna". Albo jak chciał zadzwonić po nią, gdy poszliśmy do baru tego dnia, gdy pierwszy raz pocałowałem się z Lukiem. Powinienem był się domyślić wcześniej, mama wspominała mi, że Ashton był tutaj parę razy i pewnie to nie Luke chciał go ze sobą zabrać, tylko Ashton to proponował. A teraz był podejrzanie dziwnie chętny, żeby przyjść tutaj i pytał, czy Rose jest w domu.
Ashtonowi podobała się moja siostra.
*
Miałem włączoną głośno muzykę, więc nie usłyszałem, jak drzwi mojego pokoju się otworzyły. Miałem zamknięte oczy, dlatego nie zauważyłem nikogo i dopiero gdy zaległa kompletna cisza, uniosłem się na łokciach, patrząc w stronę mojego laptopa. Rose wyłączyła odtwarzacz i teraz stała obok z niezadowoloną miną.
Cholera. Cholera. Cholera. Czy Luke z nią zerwał i powiedział jej o wszystkim? Nie myślałem, że powie jej, że to przeze mnie. W końcu tak właśnie mi powiedział wtedy, gdy pierwszy raz mówił mi, że z nią zerwie. Że nie wspomni o mnie. Wziąłem głęboki oddech, czując jak zaczynam panikować pod uważnym spojrzeniem mojej siostry. Dłonie zaczęły mi się lekko trząść, dlatego zacisnąłem je na moich kolanach.
- Rozmawiałam z Lukiem - odezwała się, a ja w tym momencie miałem już ochotę zacząć błagać ją o wybaczenie. - Powiedział, że już zdecydował i będzie studiować na twojej uczelni.
Zamrugałem parę razy, nie będąc pewnym, czy dobrze usłyszałem. Więc wcale nie chodziło o to, że wiedziała o tym, co było między mną a Lukiem? Wypuściłem ze świstem powietrze z ust, czując niesamowitą ulgę, choć wiedziałem, że prędzej czy później i tak się o wszystkim dowie. Wolałem jednak, żeby było to później.
- Um, tak? - spytałem niepewnie, nie ufając mojemu głosowi po tym, jak prawie dostałem ataku paniki.
- Wiesz, jak to daleko od mojej uczelni! - zawołała z oburzeniem. - Nie będziemy mogli się widywać zbyt często, co mu nazmyślałeś o tej swojej szkole?
Zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem, w pełni uświadamiając sobie teraz, o czym mówiła. Luke nie mówił mi nic o tym, że idzie na studia na moją uczelnię. Zresztą byłem trochę zdziwiony, że rozmawiał z Rose właśnie na ten temat, a nie na temat zerwania. Czy ten idiota chciał wykorzystać to jako wymówkę?
- Nic... co? Nie wiedziałem, że serio chce tam pójść - powiedziałem w końcu.
- Bardzo serio - mruknęła i westchnęła głośno. - Ponoć jest już pewien w stu procentach, a jeszcze jakiś czas temu w ogóle nie wiedział, czy chce iść na studia. Mikeeey, to przez Ciebie...
- Przeze mnie? - spytałem, wytrzeszczając na nią oczy. - Nie, przecież wiesz, że za nim nie przepadam i co? Nie.
Rose spojrzała na mnie jak na idiotę i na jej twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech, choć próbowała to ukryć.
- Jesteś czasem taki głupi, Mikey - powiedziała, ale nawet nie poczułem się w tym momencie urażony. - Rozmawiałeś z nim o twojej uczelni, prawda? Naopowiadałeś mu jak jest świetnie i teraz dlatego chce tam pójść.
- Och... - wyrwało mi się i pokiwałem nieznacznie głową.
Rzeczywiście rozmawialiśmy o tym, ale to było strasznie dawno temu i nie pamiętałem nawet zbytnio, co dokładnie powiedziałem. Jedyne co wiedziałem to, że Luke zadawał mi wtedy sporo pytań i wydawał się tym naprawdę zainteresowany.
- Nie zrobiłem tego specjalnie - dodałem, a Rose przygryzła wargę. - Ty nawet nie brałaś pod uwagę innych uniwersytetów, bo wiedziałaś, że chcesz pójść właśnie tam i może Luke też znalazł swoją wymarzoną uczelnię.
Wzruszyłem na końcu lekko ramionami, choć czułem się niesamowicie winny, bo nie byłem do końca pewien, czy Luke rzeczywiście chciał tam pójść ze względu na studia, czy raczej miał inny powód...
- Luke nigdy nie był zbytnio chętny na studia - odpowiedziała ze zrezygnowaniem. - Ale ok, może nie będzie, aż tak źle... jakoś damy radę.
Czułem się naprawdę okropnie, bo wiedziałem, że do tego czasu Luke zdąży już z nią zerwać. A przynajmniej z tego, co powiedział, wynikało, że tak zrobi.
Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć, nie mogłem jej pocieszać i zgadzać się z nią, bo to nie była prawda. Ale ona najwyraźniej czekała, aż coś powiem.
- Um, co sądzisz o Ashtonie?
Rose zmarszczyła brwi z niezrozumieniem, a ja prawie uderzyłem się po głowie, gdy tylko te słowa wyszły z moich ust. Odkąd uświadomiłem sobie, ze Rose podobała się Ashtonowi, myślałem o tym, jakby świetnie było, gdyby się ze sobą zeszli. To byłoby idealne zakończenie tego wszystkiego.
- Co? - spytała. - Dlaczego pytasz mnie o niego?
- Wydaje się w porządku, prawda? - mruknąłem, a ona przyjrzała mi się podejrzliwie.
Po chwili na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i zakryła twarz dłońmi. Co do cholery...
- Podoba Ci się Ashton, tak?! - spytała z podekscytowaniem. - Bylibyście słodką parą, Mikey!
Zaśmiałem się, myśląc, że żartuje, ale ona wyglądała na całkowicie poważną. Szybko umilkłem i pokręciłem przecząco głową.
- Nie, nie, nie - powiedziałem, krzywiąc się lekko.
- Mikey - mruknęła i westchnęła cicho. - Kocham cię nieważne, czy podobają ci się dziewczyny czy chłopcy. Nie musisz się o to martwić. Domyśliłam się po urodzinach Luke'a, nie musisz się tłumaczyć.
Nie rozmawiałem z Rose o niczym dotyczącym mojej orientacji, ale skoro sama się domyśliła, to ułatwiało mi sprawę. Myliła się jedynie co do jednego, bo wcale nie podobał mi się Ashton, tylko jej głupi chłopak.
- Ta, ok, wolę kolesi, nie o to chodzi - powiedziałem i machnąłem lekceważąco ręką. - Ashton to tylko znajomy, pytałem po prostu... co ty o nim sądzisz.
Rose przez chwilę nie wyglądała na przekonaną, ale w końcu wzruszyła ramionami, mówiąc:
- Jest ok, lubię go, poznałam go i Luke'a tego samego dnia, więc zdążyłam się z nim dość zaprzyjaźnić.
Pokiwałem głową z uśmiechem i chciałem już spytać ją o coś więcej, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Zakląłem pod nosem, bo akurat tym razem chciałem kontynuować naszą rozmowę i w końcu niechętnie sięgnąłem po komórkę. Jakiś nieznany numer wyświetlił mi się na ekranie, więc w pierwszej chwili chciałem odrzucić połączenie, ale jednak w ostatniej chwili odebrałem.
- Tak? - spytałem ze znudzeniem.
- Hej, kotku - usłyszałem po drugiej stronie głos Luke'a.
Poczułem, jak robi mi się gorąco na twarzy i odwróciłem wzrok od Rose, jakby od samego spojrzenia mogła domyślić się, z kim rozmawiałem.
- Hej... Gabby - palnąłem bez zastanowienia.
- Siedzisz z Rose? - odezwał się i zaśmiał cicho.
- Yhym, to dobrze, że u Ciebie wszystko w porządku - mruknąłem, przygryzając nerwowo paznokieć. - Ale nie bardzo mogę teraz rozmawiać.
Rose machnęła ręką, by zwrócić na siebie moją uwagę, a później pokazała mi, że wychodzi. Obserwowałem, jak podeszła do drzwi i odetchnąłem z ulgą, gdy wyszła na zewnątrz, zamykając je za sobą. Luke chyba coś do mnie mówił w międzyczasie, ale w ogóle się na tym nie skupiałem, więc nie miałem pojęcia, co powiedział.
- Skąd masz mój numer? - spytałem i opadłem plecami na materac.
- Wziąłem z telefonu Ashtona już jakiś czas temu - odpowiedział, powinienem był się tego domyślić. - Jest tam dalej Rose?
- Nie, wyszła, czego chcesz?
Potarłem dłonią oczy i przełożyłem telefon z jednej ręki do drugiej.
- Jesteś taki niemiły, kotku - rzucił Luke z udawanym oburzeniem. - Może po prostu miałem ochotę usłyszeć twój głos.
Teraz już na pewno byłem cały czerwony na twarzy i cieszyłem się, że Luke nie mógł mnie zobaczyć. Zamiast skomentować to w jakiś sposób, postanowiłem zmienić temat na ważniejszą sprawę.
- Co Ty odpierdalasz, Luke? - spytałem. - Powiedziałeś Rose, że idziesz na moją uczelnię.
- Bo idę - odpowiedział od razu. - Nie cieszysz się?
Wcześniej nawet się nad tym nie zastanowiłem. Jeszcze jakiś czas temu myślałem, o tym, że gdy wrócę na studia, to będę miał od niego spokój, ale teraz wszystko się zmieniło. Więc może to, że tam będzie było dobrą rzeczą...
- Nie o to chodzi - powiedziałem w końcu. - Rozmawiałem z Rose i... ona się martwi, jak uda wam się ze związkiem na odległość - dodałem z goryczą.
- Och - mruknął. - Pomyślałem, że lepiej jeśli dowie się o tym teraz, jeszcze przed zerwaniem.
- Jesteś idiotą - skomentowałem.
- Ale i tak mnie uwielbiasz - rzucił i mogłem sobie wyobrazić ten głupi, szeroki uśmiech na jego twarzy.
- Bo sam jestem idiotą - powiedziałem i westchnąłem głośno.
Zamknąłem oczy, wsłuchując się w jego cichy śmiech i najpierw nie zauważyłem, że też się uśmiechałem. Byłem przekonany, że to był najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałem.
Rozmawialiśmy przez następną godzinę albo dwie, wydawało mi się, że ledwo, co odebrałem, a już się żegnaliśmy. Zapisałem jego numer, używając tej samej nazwy, którą zobaczyłem w telefonie Ashtona. Lucyfer. To idealnie do niego pasowało.
Odrzuciłem telefon na bok i zacząłem wpatrywać się w sufit, myśląc o tym, jak w najbliższym czasie wszystko się pokomplikuje. Ale tak jak wszyscy mi powtarzali, tak będzie lepiej i wiedziałem, że mieli rację. Podjąłem już za wiele złych decyzji, ale akurat ich zerwanie było najlepszym, co można było zrobić w tej sytuacji.
Najlepiej byłoby, gdyby Rose zrozumiała, jak bardzo Ashton byłby dla niej idealny. Im więcej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej się przekonywałem, że naprawdę by do siebie pasowali.
Chyba musiałem im jakoś w tym pomóc...
*
wybaczcie, że tak późno, ale mam za dużo pisania w tym tygodniu i nie nadążam. przynajmniej udało mi się przed 24!
jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)