czwartek, 14 maja 2015

20.

 Miałem nadzieję, że Ashtonowi uda się jakoś rozweselić moją siostrę, która przez ostatnie dwa dni była cały czas zdołowana. To było normalne, dopiero co zerwał z nią chłopak, nic dziwnego, że tak się zachowywała. Ale ciężko było mi na to patrzeć, na dodatek jeśli wiedziałem, że ja się do tego przyczyniłem. Dlatego liczyłem na to, że dość szybko się po tym pozbiera, bo jeśli byłoby inaczej, nie miałbym pojęcia, co zrobić.
 Ashton przyszedł do mnie, tak jak się wcześniej umawialiśmy i co chwilę rozglądał się podejrzliwie, jakby oczekiwał zobaczyć coś nadzwyczaj dziwnego. Może jednak zwrócił uwagę na to, jak się zachowywałem, gdy rozmawialiśmy wtedy przez telefon.
 Póki co Rose siedziała ciągle w swoim pokoju, więc nawet nie wiedziała, że ktoś oprócz mnie był jeszcze w domu. Ashton siedział tu już może godzinę, a gdy oboje zgłodnieliśmy, zaproponowałem, żebyśmy przenieśli się do kuchni, gdzie przy okazji będę mógł zrobić coś do jedzenia. Poza tym o wiele bardziej prawdopodobne było, że Rose przyjdzie właśnie tutaj, jeśli w ogóle miałaby opuścić swój pokój.
 - ... i w sumie zdziwiłem się, gdy powiedział, że trochę teraz popracuje.
 Zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem, przenosząc wzrok z mikrofalówki na Ashtona. Nie bardzo go słuchałem, więc teraz nie miałem pojęcia, o kim mówił.
 - Kto?
 - Alec - odpowiedział takim głosem, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
 Pierwsze co o tym słyszałem.
 - Popracuje gdzie? - spytałem, opierając się bokiem o ladę i spoglądając na Ashtona z niezbyt zadowoloną miną.
 - U swojej cioci w hotelu? - powiedział niepewnie i brzmiało to bardziej, jakby pytał mnie, czy właśnie tak było.
 Nie miałem pojęcia, Alec nic mi o tym nie wspominał. Pokiwałem głową, chcąc najpierw zachować się, jakbym doskonale wiedział, o co chodzi, choć chwilę wcześniej o to pytałem, ale w końcu odpuściłem sobie i rzuciłem:
 - Nie kradnij moich przyjaciół.
 Ashton uniósł ręce w obronnym geście, robiąc te wielkie niewinne oczy i cholera, nikt nie mógłby się im oprzeć. Odwróciłem się z powrotem w stronę mikrofalówki i skupiłem się na dźwięku strzelających ziaren, który powoli stawał się coraz rzadszy. Po chwili wyłączyłem mikrofalówkę i wyciągnąłem torebkę popcornu (tak, to było właśnie to jedzenie, które miałem tutaj robić), po czym rozejrzałem się dookoła za miską. Wzruszyłem ramionami, stwierdzając, że obejdzie się bez tego i usiadłem przy stole na przeciwko Ashtona.
 - Jutro mój kumpel robi imprezę, chcesz też pójść? - spytał, gdy otwierałem torbę.
 Szarpnąłem mocno za papier i wysypałem trochę zawartości po stole. Na szczęście nie całą, jak bywało zazwyczaj, więc liczyłem to jako sukces. W pierwszej chwili chciałem powiedzieć, że chętnie tam pójdę, dlaczego miałbym odmawiać propozycji udania się na imprezę? Ale wtedy wpadłem na lepszy pomysł.
 - Um, jutro nie mogę, wybacz - powiedziałem z udawaną skruchą.
 - Co niby robisz? Oglądasz kolejny sezon jakiegoś serialu na internecie? - spytał, po czym wepchnął sobie garść popcornu do ust.
 - Nie - odpowiedziałem spokojnie. - Umówiłem się z kumplami z liceum.
 - Och, ok - mruknął Ashton i widziałem, że był rozczarowany. - Wątpię, że Calum ze mną pójdzie, ma jakby zakaz na imprezy po ostatnim...
 Poczułem, jak robi mi się gorąco na twarzy i żeby zająć się czymś nabrałem popcornu do ręki i z wielkim skupieniem zacząłem go jeść.
 - Luke też nie... hm, właściwie to... słyszałem, że on i Rose się rozstali...
 Kiwnąłem głową, a Ashton przyglądał mi się uważnie, jakby czekał, aż zacznę mu teraz opowiadać wszystko ze szczegółami.
 - Luke z nią zerwał - potwierdziłem, a później ciszej dodałem: - Wiesz dlaczego...
 - Rozmawiałem z nim, wiem wszystko.
 Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, bo czego on w takim razie mógł ode mnie chcieć. Ashton splótł razem swoje palce, przyglądając się im uważnie i niepewnie powiedział:
 - Zastanawiałem się, jak Rose się trzyma.
 No tak, mogłem się domyślić, że o to mu chodziło. Uśmiechnąłem się nieznacznie, widząc, że naprawdę się o nią martwił, a Ashton gdy zauważył, że się uśmiecham, posłał mi karcące spojrzenie. Pewnie pomyślał, że cieszyłem się, bo Luke złamał serce mojej siostrze...
 - Jest dość przybita i ciągle siedzi w swoim pokoju, ale w końcu jej przejdzie - zapewniłem go. - Rose szybko ogarnia się po takich sytuacjach.
 Nie chciałem mówić mu, że wydawało mi się, że tym razem jest inaczej. Że może trochę bardziej ją to zabolało i może trochę bardziej jej zależało niż w innych takich przypadkach. To była tak cholernie popieprzona sytuacja, ale chciałem to wszystko jakoś naprawić.
 - Powinieneś wziąć ją ze sobą na tę imprezę - zaproponowałem nagle z podekscytowaniem, jakbym dopiero co na to wpadł, choć myślałem już o tym od samego początku. - To dobrze jej zrobi.
 - Um, no nie wiem, chyba nie bardzo jest w nastroju na imprezowanie...
 - Teraz nie jest, ale rozerwie się trochę i na pewno poprawi jej się dzięki temu humor - powiedziałem, ale Ashton nie wyglądał na zbytnio przekonanego tym pomysłem. - Uwierz mi, znam moją siostrę.
 Ashton pokiwał lekko głową i sięgnął po kolejną garść popcornu, a jego policzki zrobiły się lekko różowe.
 - Um, ale... to byłoby dość dziwne, mogłaby pomyśleć, że... ją podrywam.
 Miałem ochotę zaśmiać się na to, jak nagle zrobił się nieśmiały i powiedzieć mu, że własnie to powinien zrobić. Rose, jak gdyby wiedziała, że o niej mówimy, weszła nagle do kuchni. Skrzywiłem się lekko, widząc jej związane niechlujnie włosy, zaczerwienione oczy, brudną koszulkę i wygniecione dresy. Jeśli to nie odstraszy Ashtona, to znaczyło, że naprawdę ją lubił.
 Rose zatrzymała się, zauważając, że ktoś siedział tutaj oprócz mnie i niezręcznie uśmiechnęła się do Ashtona.
 - Nie wiedziałam, że ktoś przyszedł - powiedziała, przesuwając dłonią po materiale swojej koszulki, jakby dzięki temu miała stać się czystsza.
 - Taa, Ashton wpadł na chwilę - rzuciłem, a on spojrzał na mnie dziwnie.
 Zabrzmiało to trochę, jakby wpadł tutaj po drodze gdzieś, a nie jakbym praktycznie błagał go, żeby tu przyszedł.
 - I właśnie mówił o tej świetnej imprezie, na którą jutro idzie...
 - Właściwie to nie jest taka świetna, zwykła domówka - wtrącił Ashton, przerywając mi.
 Odchrząknąłem znacząco, na moment spoglądając na Ashtona wzrokiem mówiącym: "lepiej nic nie mów, ja się tym zajmę", a Rose zaczęła nalewać sobie soku do szklanki.
 - Powinnaś pójść z nim! - zawołałem. - Zanim zaczniesz protestować, myślę, że to dobrze ci zrobi, rozluźnisz się trochę, potańczysz, porozmawiasz z ludźmi. To dobry pomysł, powinnaś korzystać z wakacji, zamiast siedzieć tutaj i przejmować się jakimś kolesiem. Wiem, pewnie myślisz, że jest jeszcze wcześnie i na imprezę będziesz mogła pójść może dopiero za tydzień, jeśli nie dwa, ale życie jest zbyt krótkie i...
 - Michael - powiedziała Rose i ze zdziwieniem zauważyłem, że cicho się śmieje.
 Ostatnio jedyne co widziałem, to jej usta wykrzywione w grymasie, dlatego miło było zobaczyć, że udało mi się ją rozbawić. Nawet jeśli tego zupełnie nie planowałem.
 - Ok - dodała i odetchnęła głęboko. - Całkiem nieźle to uargumentowałeś.
 - Czekaj... czyli pójdziesz? - spytałem z zaskoczeniem.
 - Taa, czemu nie -powiedziała, choć brzmiała na nie do końca pewną tego, co mówiła. - W końcu muszę mieć jakiś pretekst, żeby doprowadzić się do porządku.
 Pokazała znacząco na swoje ubrania i włosy, a ja pokiwałem może trochę zbyt gwałtownie głową. Ashton wyglądał na zupełnie skołowanego i chyba nie spodziewał się w ogóle, że właśnie tak może potoczyć się ta rozmowa.
 - Co? - wymamrotał z popcornem w ustach.
 - Przyjedziesz po mnie czy umówimy się na miejscu? - spytała, po czym napiła się ze szklanki.
 - Um... przyjadę tutaj... o 20, pasuje Ci?
 Ashton zawsze rozmawiał z nią normalnie, a nagle zachowywał się przy niej tak dziwnie, że naprawdę miałem ochotę się zaśmiać albo zrobić zdjęcie jego czerwonej twarzy. Chyba fakt, że Rose była już wolna, dzięki czemu potencjalnie miał u niej szansę, zaczął go stresować.
 - Mhm, ok, może być - odpowiedziała, wzruszając ramionami. - Mikey, też idziesz?
 - Nie, nie mogę, jestem zajęty - powiedziałem szybko.
 Rose uniosła brew, przyglądając mi się przez moment podejrzliwie, ale w końcu odpuściła i wyszła z kuchni, nie mówiąc już nic więcej. Usłyszałem jej kroki na schodach prowadzących na piętro i westchnąłem cicho. Na pewno wracała do swojego pokoju, żeby porozpaczać jeszcze trochę w samotności.
 - Nie pomyślałem, że się zgodzi.
 Uśmiechnąłem się w stronę Ashtona, który spoglądał gdzieś w bok z zamyśleniem.
 - Rose wie, że zawsze mam dobre pomysły - odpowiedziałem skromnie.
 Sięgnąłem po popcorn i zacząłem jeść powoli, a Ashton wrócił do mnie wzrokiem.
 - Jak obściskiwanie się z jej chłopakiem? - mruknął.
 Zakrztusiłem się i zacząłem kaszleć mocno, na co on zaśmiał się cicho, rozbawiony moją reakcją. Jeśli na każdym kroku miał o tym wspominać, to nie wiedziałem, jak długo uda mi się wytrzymać z tą naszą przyjaźnią. Nawet Alec tak dużo o tym nie gadał.
 - Ok, ok, już nic nie mówię - rzucił Ashton, gdy wciąż nie mogłem przestać kaszleć.
 - Wracając do tematu imprezy... - powiedziałem i odchrząknąłem ostatni raz. - Pilnuj Rose, żeby nie wypiła zbyt dużo. Normalnie prawie w ogóle nie pije, ale gdy jest smutna, potrafi wypić o kilka kieliszków za dużo.
 Sam często za bardzo się upijałem, ale u Rose nie kończyło się to robieniem czegoś śmiesznego albo głupiego, tylko wymiotowaniem przez dobrą godzinę, aż nie miała siły wstać.
 - Jasne, będę jej pilnował - zapewnił mnie szybko Ashton. - Nie spuszczę jej z oka nawet na chwilę.
 Uśmiechnąłem się w jego stronę, kiwając lekko głową. Miałem nadzieję, że to wszystko wypali i Rose szybko zapomni o Luke'u. 
 I wiedziałem, że Ashton chętnie jej w tym pomoże.

*

 Obracałem telefon w dłoni, wpatrując się w ekran telewizora z niezbyt dużym zainteresowaniem. Ashton wyszedł już kilka godzin temu, a teraz mimo późnej godziny siedziałem z tatą i oglądaliśmy jakiś film, który puszczali już setny raz w telewizji. Mama spała od dawna, a Rose siedziała w swoim pokoju i gdy spytałem, czy chce posiedzieć z nami, od razu odmówiła.
 Pisałem z Lukiem wiadomości przez pół dnia i teraz czekałem, aż mi odpisze. Nie widzieliśmy się od tego czasu, gdy byłem u niego w domu, żeby porozmawiać. Luke ciągle zapraszał mnie do siebie, ale wykręcałem się w jakiś sposób, mówiąc, że jestem zajęty. Gdybym go zobaczył, od razu przestałbym logicznie myśleć, a tak mogłem przez te dwa dni zastanowić się nad tym, co powinienem zrobić.
 Tyle, że mimo wszystkich 'przeciw', które wiązały się z jego osobą, nie potrafiłem tak po prostu pozbyć się go z mojego życia. Naprawdę zaczęło mi na nim zależeć i nie wyobrażałem sobie, jakby to było, gdybym nie mógł już nigdy go zobaczyć. Choć próbowałem przekonać samego siebie, że ciągle nie byłem pewien, co zrobić, tak naprawdę od początku wiedziałem, jak postąpię.
 - Miałeś rację, wiesz - powiedział nagle tata, wyrywając mnie z mojego zamyślenia.
 - Hm? Zawsze mam rację - odpowiedziałem, choć nie miałem pojęcia, o czym mówił.
 Tata zaśmiał się krótko i pokręcił głową, a ja spojrzałem na ekran mojej komórki, gdzie pojawiło się powiadomienie o nowej wiadomości. Chciałem już ją przeczytać, ale postanowiłem, że wytrzymam chwilę i dowiem się najpierw, o co chodziło tacie.
 - Ale tym razem co do czego miałem rację? - spytałem z zaciekawieniem.
 - Co do Luke'a. - poczułem, jak serce podeszło mi do gardła na jego słowa i uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy. - Mówiłeś, że jest nieodpowiedni dla Rose, a ja go broniłem. Jednak okazał się o wiele gorszy niż myślałem.
 Kiwnąłem krótko głową, nie wiedząc, w jaki sposób na to odpowiedzieć. Luke nie był odpowiedni dla Rose, to była prawda, ale ton głosu taty zdradzał, że naprawdę go teraz znielubił.
 - Um, on... ta, nie byli dobraną parą - mruknąłem głupio.
 Tata prychnął pod nosem i wrócił wzrokiem do telewizora, a ja przełknąłem nerwowo ślinę, zerkając na mój telefon.
 - Rose zasługuje na o wiele więcej niż taki chłopaczek, który nie potrafi docenić kogoś tak wspaniałego jak ona.
 Skrzywiłem się lekko i otworzyłem wiadomość, szybko przesuwając wzrokiem po tekście.

 Od: Lucyfer
 jestem w parku obok twojego domu, przyjdź szybko i nie przyjmuję odmowy, kotek

 Przygryzłem wargę, zerkając na tatę, który dalej wyglądał na poirytowanego i pewnie w myślach przeklinał teraz Luke'a. Schowałem komórkę do kieszeni i podniosłem się z kanapy, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
 - Muszę na chwilę wyjść.
 - Jest prawie północ...
 - Yhym, Ashton mówi, że to coś ważnego - skłamałem, po czym szybko wyszedłem z salonu, zanim tata zdążył zareagować w jakikolwiek sposób.
 Normalnie pewnie napisałbym Luke'owi, że może zapomnieć i nigdzie nie wychodzę, ale w tym momencie była to idealna wymówka, by uniknąć tej niezręcznej rozmowy. Włożyłem szybko trampki na stopy i założyłem pierwszą lepszą bluzę, po czym wyszedłem na zewnątrz.
 Dotarcie do parku zajęło mi może pięć minut, ale zdążyłem już trochę zmarznąć po drodze. Od razu zauważyłem Luke'a, siedział na oparciu ławki i robił coś na swoim telefonie, przez co jeszcze mnie nie zobaczył.
 - Hej - powiedziałem, gdy zatrzymałem się przed nim.
 Luke uniósł szybko głowę, szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy na mój widok. Schował komórkę do kieszeni spodni i oparł łokcie na swoich kolanach, spoglądając na mnie z wesołym błyskiem w oczach.
 - Już myślałem, że nie przyjdziesz.
 Wzruszyłem ramionami i przygryzłem wargę, przyglądając się uważnie jego twarzy. Albo mi się wydawało albo wyglądał jeszcze lepiej niż dwa dni. Wiedziałem, że Luke spyta mnie o to, co będzie teraz z nami i trochę obawiałem się tego tematu, dlatego zanim mógł się odezwać, rzuciłem:
 - Ashton był dzisiaj u mnie.
 Luke uniósł brwi, wyglądając na zdziwionego tym nagłym wyznaniem i kiwnął głową, pokazując mi, żebym mówił dalej.
 - Mówił, że idzie jutro na imprezę, więc pomyślałem, że mógłby zabrać Rose. No wiesz, żeby trochę się rozerwać, okazało się, że nawet nie musiałem jej długo przekonywać, bo prawie od razu się zgodziła - wyrzuciłem z siebie szybko, a Luke przyglądał mi się z rozbawieniem.
 - Ok, to dobrze - odpowiedział.
 Chyba z jakiegoś powodu oczekiwałem, że Luke będzie zazdrosny, że zobaczę, jak zgrzyta zębami i zaciska mocno szczękę na wiadomość, że Rose wychodziła z jakimś kolesiem. Ale było zupełnie inaczej, wydawał się niewzruszony tym faktem, a nawet jakby trochę się cieszył z tego powodu. Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie spytać:
 - Wiesz, że ona podoba się Ashtonowi?
 Luke zmarszczył lekko brwi i przez chwilę wyglądał, jakby się nad tym zastanawiał, a w końcu na jego twarzy pojawił się wyraz zrozumienia. Czułem się jeszcze bardziej zagubiony niż kilka sekund temu.
 - No tak, powinienem był się domyślić - powiedział. - Poznaliśmy Rose razem, a Ashton później ciągle powtarzał, jaka jest fajna i ładna... więc do niej napisałem.
 Otworzyłem szeroko usta, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem. Luke widząc moją minę, szybko mnie zapewnił:
 - Ale Ashton nie mówił nic wtedy o tym, że chciałby się z nią umówić. Zanim do niej napisałem, spytałem go nawet o to. - na chwilę zamilkł i spojrzał gdzieś w bok, jakby próbował sobie przypomnieć tę sytuację. - Taa, może nie zauważyłem wtedy, że nie wyglądał na do końca zadowolonego.
 Oparłem się kolanem o ławkę, żeby znaleźć się bliżej niego i uderzyłem go w ramię.
 - Au, za co? - spytał, krzywiąc się lekko.
 - To było oczywiste, że podobała mu się od początku, a ty stwierdziłeś, że do niej napiszesz, bo on mówił, że jest ładna?!
 - Nie wiedziałem, że podobała mu się na serio - powiedział i westchnął głośno. - Ja na początku traktowałem ją tylko jak znajomą, ale gdy Ashton zaczął tak mówić, to pomyślałem czemu nie...
 Założyłem ręce na pierś i pokręciłem głową, nigdy bym nie pomyślał, że właśnie tak to się zaczęło. Gdyby Luke nie był takim idiotą, to pewnie Ashton chodziłby teraz z Rose i nie byłoby żadnego problemu, żebym mógł się z nim umawiać. Na pewno i tak bym go poznał przez Ashtona.
 - Mikey, nigdy nie czułem nic głębszego do twojej siostry - dodał, a ja nie wiedziałem, czy powinno mnie to cieszyć czy złościć. - Naprawdę ją lubię, ale tylko jako przyjaciółkę i chyba zawsze tak było.
 - Jesteś dupkiem, Luke - rzuciłem, robiąc kilka kroków w tył i odsuwając się od niego.
 Chodził z nią przez kilka miesięcy i rozkochał w sobie, a sam nawet nigdy nic do niej nie czuł. Byłem trochę zły na niego z tego powodu, ale jednocześnie czułem jakby ulgę na samą myśl o tym. Gdyby nie chodziło o moją siostrę, a jakąś przypadkową dziewczynę, cieszyłbym się, że tak naprawdę nie zależało mu na niej właśnie w taki sposób.
 Luke zeskoczył z ławki i podszedł do mnie, stając zdecydowanie za blisko. Wstrzymałem na chwilę oddech, czując jego palce na moim podbródku.
 - Wiem - powiedział z nieznacznym uśmiechem. - Ale możesz być pewien, że z tobą jest inaczej.
 - Co... co masz na myśli? - spytałem, a cała złość kompletnie mnie już opuściła i czułem jedynie lekkie podenerwowanie.
 - Myślę, że... - zaczął, nachylając się bardziej w moją stronę i muskając wargami płatek mojego ucha. - się w tobie zakochuję.
 Serce zaczęło bić mi w szaleńczym tempie, a w ustach nagle mi zaschło, gdy próbowałem znaleźć dobre słowa, które mogłyby opisać to, o czym w tym momencie myślałem. Problem był tylko taki, że sam nie miałem pojęcia, co to było i nie byłem pewien, jakie dokładnie są moje uczucia.
 Luke odsunął się lekko, żeby móc spojrzeć na moją twarz i wyglądał na lekko zaniepokojonego moim brakiem reakcji. Oparł dłonie po obu stronach mojej twarzy, przyglądając mi się uważnie, a ja uśmiechnąłem się niepewnie, w pełni zdając sobie sprawę z tego, co przed chwilą powiedział.
 Zacisnąłem palce na materiale jego koszulki, ciągnąc go w moją stronę i pocałowałem go mocno. Luke od razu zaczął oddawać mi pocałunki i przysunął się jeszcze bliżej mnie, o ile w ogóle było to możliwe. Przez dłuższą chwilę zostaliśmy w tej pozycji, a gdy przestaliśmy się całować, żeby wziąć głębokie oddechy, powiedziałem:
 - Ok, możemy to robić dalej.
 - Całować się teraz? - spytał Luke z rozbawieniem, choć dobrze wiedział, że nie o to mi chodziło.
 - Nie tylko teraz - odpowiedziałem, czując jak robi mi się gorąco na twarzy.
 Luke uśmiechnął się z zadowoleniem i przesunął kciukiem po mojej szczęce, a później musnął moje usta.
 - Naprawdę podoba mi się ten pomysł, kotek.

*

rozdział z dedykacją dla Oli (Księżniczka Hood'a)
wszystkiego najlepszego jeszcze raz! <3

jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)

14 komentarzy:

  1. JUŻ SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ AŻ WYJADĄ NA STUDIA OMG

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, oficjalnie stwierdzam, że to moje ulubione ff!
    mfdsndjfdnfjs nie mogę opisać jak się cieszę ich szczęściem, są tak cholernie słodcy <3
    No i Ashton >>> Jeju kfgjkjeqjwk kocham ich i chcę już następny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  3. ohh jak miło :) Luke jest taki słodki i opiekuńczy w stosunku do Michaela.
    biedny Ash musiał się strasznie czuć przez cały ten czas jak Lucyfer był z Rose. Mam nadzieję, że teraz będą razem :)
    haha i taka pomięta Rose to ja każdego dnia xD to straszne, kiedy ktoś niezapowiedziany się pojawia :)
    Życzę Ci dużo weny i dziękuję za terminowe wstawianie rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. okay. Okay. OKAY. O-K-A-Y! NIE, NIE OKAY.
    OMG TRZĄCHAM SIĘ! SERYJNIE... NIE MOGĘ ODDYCHAĆ.
    KURWA MAĆ LUCYFER, TY MAŁY FRAJERZE!
    KOCHAM GO *CHLIP CHLIP*
    PŁACZĘ, OMG ŻEBYM AŻ TAK SIĘ ROZKLEIŁA?
    OLA AKA NAJWIĘKSZY SHIPPER RASHTONA EVER, OK.
    UYAAWERFGHJKLOFYUDYAEXCKBNJ8765S46RXYVBOJ8FD6UVB8FDYVHIIFDYXR
    KUŹWA! SHIPPUJĘ ICH TAK BARDZO MOCNO I JARAM SIĘ JAK POCHODNIA, BO PIEPRZONY MUKE I RASHTON (RASHTII OD DZIŚ) TO MOJE #OTP!
    *CHLIP CHLIP*
    .
    .
    .
    .
    "- Myślę, że... - zaczął, nachylając się bardziej w moją stronę i muskając wargami płatek mojego ucha. - się w tobie zakochuję." UMARŁAM CZY UMARŁAM?! OMG ONI SĄ TACY KJSDBVUFBSUVWEBUIBWEBW AW AW AW AW AW *UMIERA*
    MAMO, PROSZĘ CIĘ PRZYTUL MNIE BO MOJE SERCE WŁAŚNIE ROZPIERDZIELA SIĘ NA KAWAŁKI *CHLIP CHLIP*
    .
    .
    .
    '- Naprawdę podoba mi się ten pomysł, kotek.' STAPH. TO ZA DUŻO DLA MOJEGO SERCA! KOTEK. KO-TEK. K-O-T-E-K. KOCHAM CIĘ, OMG
    *CHLIP CHLIP* ZA BARDZO EMOCJONALNY ROZDZIAŁ, JEJKU.
    I JESZCZE... DEDYKACJA DLA MNIE,, OMG MOGĘ UMIERAĆ!
    AW DZIĘKI SŁOŃCE! ♥
    POPŁAKAŁAM SIĘ.. MOJE MUKE FEELS... *CHLIP CHLIP*
    EV CHSBJAV DHAVYUASDHV YUDBAVYUHV AUAVHEDUYDAV MAMO ZABIERZ ODE MNIE LAPTOPA BO ZARAZ ZACZNĘ GO PRZYTULAĆ!
    I'M NOT FINE AT ALL

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG! BOMBA! SERIO... :)):):):)
    Pozdrawiam i życzę weny
    ~ Benefactor.

    OdpowiedzUsuń
  6. Geez, jakie feelsy 😭
    Tak! Nareszcie się przyznali do tego! Niedosłownie, ale na swój sposób 😭
    Kocham kocham kocham kocham.
    Ściskam serdecznie i baardzo niecierpliwie czekam na nowy rozdział
    Caroline xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział był boski - szczególnie jego końcówka. Ash i Rose - pasuje :D Oby coś się tak wydarzyło między nimi na tej imprezie, choć wiem, że to za szybko. OMG uwielbiam Luka i Michaela :D Koteeek hahaha :D Nie zdziwiłam się, dlaczego Mikey nagle zdębiał po takim wyznaniu - ale.. jest postęp :D Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  9. też mam nadzieję, że Ashton da z siebie wszystko w tej kwestii mweheheh ]:->
    "Nie kradnij moich przyjaciół." SORRY ALE TO JA ICH UKRADNĘ, bo kto by nie chciał takiego Aleca (ajdsjkdha) i Gabby, przyjaciółki od fangirlingu Muke'a
    POPCORN ŚMIEJE SIĘ WIESZ CZEMU
    "ma jakby zakaz na imprezy po ostatnim..." OMG ZESIKAM SIE
    awwww, Ashy martwisz się o Rose. już to shippuje w chuuuu
    tak, idźcie na tą imprezę razem omg!!! sgadfshafsgdjk zawstydzony Ashton - życie
    YAAAAAS, Rose uwierz mi, że podjęłaś właśnie najlepszą z możliwych decyzji
    OBŚCISKIWANIE SIĘ Z JEJ CHŁOPAKIEM TO TEŻ BYŁ DOBRY POMYSŁ ... w pewnym sensie
    "Nie spuszczę jej z oka nawet na chwilę." yup, właśnie na to liczę

    awwww cute, piszecie cały dzień smsy <3
    ojcze Michaela nie mów hop... Luke to fajny chłopak, tylko nie dla Rose. twój syn zmienił o nim zdanie, mweheh XD "chłopaczek, który nie potrafi docenić kogoś tak wspaniałego jak ona." rozumiem twoją złość, ale ech... musimy to przedyskutować, nic nie rozumiesz ...
    O MATKO LUKE PRZYCHODZI W ŚRODKU NOCY DO PARKU ŻEBY SPOTKAĆ SIĘ ZE SWOIM UKOCHANYM JHAGASJGAHSJHAGSJHAG
    "Jesteś dupkiem, Luke." ale za to jakim przystojnym :*
    "Ale możesz być pewien, że z tobą jest inaczej." Lucyfer ty to wiesz, jak sprytnie uniknąć tematu i wyjść na aniołka XD (nie wiem jak Michael, ale ja to kupuje)
    COOOOOO CoooooooOOOO CIJPJSPPPPPPOOOO
    CZY TO JEST TO O CZYM JA MYŚLĘ ... FML ON MU PWOEDIZAŁ EŻ SIE W NM ZAKOHCUJE KMDJKLSJDKJDS MAM ŁZY W OCZACH MUKE AF
    końcówka w całości - moja reakcja" JA PIERDOLE NIE ZASŁUGUJE NA TO, ŻEBY TO CZYTAĆ. TO JEST ZBYT PIĘKNE. ŁZY. CHCE BYĆ GEJEM JA CHCE BARDZO, MUKE IS REAL I NIKT MI NIE POWIE ŻE NIE, TO JEST PRZEZNACZENIE"
    SUPER NAJLEPSZY ROZDZIAŁ. w końcu Michael się zdecydował jahdjhagdha teraz będzie jeszcze lepiej <3 a jak jeszcze będzie RASHTON to ja umrę i tyle.

    PS. "KOTEK" słyszysz mój pisk? myśle, że pół miasta go słyszało...

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebisty XD czekam na next :*
    / A

    OdpowiedzUsuń
  11. Omfg ten fanfik jest zksnsmmsz
    Jestem nowa ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny !!!! Ja juz chce nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Twoje ff jest cudowne! Nie mogę się doczekać nowego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń