Wziąłem głęboki oddech, myśląc gorączkowo, co powinienem zrobić w tej sytuacji. Obok mnie stał prawie nagi Luke, a za drzwiami moja siostra, dalej czekając, aż coś jej odpowiem. Choć nie miałem jeszcze pojęcia, jak to wszystko załatwię, w końcu zawołałem:
- Tak, to ja, nie wchodź tu, bo nie jestem ubrany! - dla pewności złapałem mocno za klamkę, żeby w razie czego uniemożliwić jej wejście. - Zaraz wyjdę i porozmawiamy.
- I tak nie chciałam nic konkretnego - odpowiedziała od razu.
Przygryzłem mocno wargę, spoglądając na Luke'a, który na szczęście przez cały ten czas nic się nie odzywał i nie ruszył się ze swojego miejsca ani o milimetr. Naprawdę próbowałem wymyślić jakiś dobry plan, ale za bardzo stresowało mnie to, jak blisko nas znajdowała się teraz Rose, a fakt, że Luke był w samych bokserkach skutecznie mnie rozpraszał.
- Ok, zostań tutaj, a ja zadbam o to, żeby Rose była w swoim pokoju - powiedziałem szeptem, korzystając z tego, że Ashton i Rose znowu o czymś rozmawiali na korytarzu.
Dlaczego do cholery nie mogli po prostu pójść do jej pokoju, tylko ciągle tam stali, zdecydowanie utrudniając mi tę sytuację.
- Jak będziesz pewien, że nikogo już tam nie ma - kontynuowałem jak najciszej i pokazałem kciukiem na drzwi. - To jak najszybciej stąd wyjdziesz i wrócisz do siebie.
Luke założył ręce na pierś i przesunął językiem po swojej dolnej wardze, nie wyglądając na do końca zadowolonego z tego, co właśnie usłyszał.
- Najpierw muszę jeszcze zabrać moje ubrania z twojego pokoju.
Zakląłem w myślach, bo nawet nie pomyślałem o tym, że zostały właśnie tam i to w takim miejscu, że jeśli Rose albo Ashton by tam weszli, nie było mowy, żeby ich nie zauważyli. Poza tym Luke nie powiedział też tego zbyt cicho, ale miałem nadzieję, że głośny głos Ashtona skutecznie go zagłuszył.
- Nie, zostaw to, wyjdź stąd po prostu jak najszybciej, jasne? - rzuciłem z poirytowaniem.
- Naprawdę chcesz, żebym szedł stąd aż do mojego domu w samych bokserkach?
W pierwszej chwili chciałem pokiwać głową, ale wtedy pomyślałem o tym, że był to spory kawałek drogi i chyba jednak nie mogłem być, aż tak okrutny i kazać mu przejść tę drogę praktycznie nago. Westchnąłem cicho, podchodząc do złożonych ubrań, przejrzałem je szybko, ale jedyne ubrania, które tam zostały, to te należące do Rose. Nawet gdyby Luke chciał je założyć, to by się w nie nie zmieścił.
Może jednak rzeczywiście mogłem być tak okrutny i kazać mu iść do domu tylko w tym, co miał na sobie teraz...
- Ok - powiedziałem cicho ze zrezygnowaniem. - Pójdź do mojego pokoju, ubierz się szybko i stąd spierdalaj.
Luke uniósł wysoko brew, ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku i wyglądał, jakby nie bardzo przejmował się tą sytuacją. W przeciwieństwie do mnie...
- Mm, uwielbiam, jak tak słodko do mnie mówisz - odpowiedział z rozbawieniem.
- Luke, nie teraz, to poważna sprawa, cholera, ok, będzie ok, idę tam i...
Nie zdążyłem dokończyć, bo Luke pocałował mnie lekko i odsunął się szybko z powrotem, zanim zdążyłem w jakiś sposób zareagować.
- Powodzenia - rzucił z uśmiechem.
Kiwnąłem głową i wziąłem głęboki oddech, pokazując mu, żeby odsunął się jak najdalej od drzwi. Rozejrzałem się po całej łazience, uświadamiając sobie, że na podłodze leżały nasze wcześniejsze, brudne bokserski i zmarszczyłem z niezadowoleniem nos. Włożyłem je do pralki, w której znajdowało się już parę innych rzeczy i włączyłem pierwszy lepszy program, nie chcąc by ktokolwiek musiał to zobaczyć, jeśli chciałby później nastawiać pranie. W końcu po czasie, który wydawał mi się wiecznością, wyszedłem z łazienki, czując jakby Ashton i Rose doskonale wiedzieli, co właśnie tam robiłem.
Zamknąłem za sobą drzwi i zgasiłem światło, bo w końcu według nich byłem tam sam, więc nie miałem powodu, żeby je zostawiać. Na szczęście nie stali aż tak blisko łazienki, jak mi się wydawało jeszcze kilka sekund wcześniej, Rose opierała się o drzwi swojego pokoju, a Ashton o ścianę na przeciwko. Ugh, dlaczego do cholery nie mogli tam po prostu wejść...
- Hej, czemu tak szybko wróciliście? - spytałem, podchodząc bliżej nich.
- Impreza była w porządku, ale... nie wiem, nie mam jeszcze zbyt imprezowego nastroju - odpowiedziała Rose z nieznacznym uśmiechem.
Ashton spojrzał na mnie znacząco, więc uśmiechnąłem się do niego niewinnie. W końcu to on miał wątpliwości, czy Rose naprawdę chciałaby tam pójść, a ja mówiłem, że to poprawi jej humor i na pewno będzie się dobrze bawić. Taa, chyba jednak nie miałem racji, ale głównie myślałem o tym, żeby Ashton spędził więcej czasu z Rose. Chciałem im po prostu trochę pomóc, jak widać to jednak nie wyszło i tylko spowodowało, że ja miałem teraz kłopoty.
- Chodź - powiedziałem do Rose, obejmując ręką jej ramiona. - Pogadamy w twoim pokoju, gdzie będę mógł przy okazji wylegiwać się na łóżku.
Ashton rozejrzał się niezręcznie dookoła, jakby nie był pewien, czy ma już sobie pójść czy może jednak może zostać. Rose otworzyła drzwi swojego pokoju, a ja machnąłem na niego ręką, żeby wszedł do środka. Zerknąłem w stronę drzwi łazienki, gdy oni przeszli obok mnie i odetchnąłem z ulgą, bo udało mi się pozbyć ich z korytarza. I to w jak łatwy sposób. Teraz musiałem tylko posiedzieć z nimi w pokoju przez kilka minut i przypilnować, żeby się stąd nie ruszali. A na pewno nie Rose, gdyby Ashton zauważył Luke'a, to nie byłaby, aż taka tragedia.
Gdy wszedłem do pokoju Rose, zamknąłem za sobą drzwi najmocniej jak się dało tak, że słychać było głośne uderzenie drewna o framugę. Luke na pewno nie mógł tego przegapić i miałem nadzieję, że wychodził już z łazienki.
Oboje popatrzyli na mnie dziwnie, ale nic nie powiedzieli. Rose siedziała już na łóżku, a Ashton oparł się o jej biurko i zaczął przyglądać się wszystkiemu z zainteresowaniem. Opadłem na materac, układając się wygodnie i starając zachowywać jak najbardziej naturalnie. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, po czym włączyłem odtwarzacz i puściłem pierwszą lepszą piosenkę, by w tle ciągle był jakiś dźwięk.
- Więc... - zacząłem, nie mając pojęcia, co powiedzieć. - Ashton jednak nie jest dobrym towarzystwem na imprezę? - palnąłem, na co on posłał mi niezadowolone spojrzenie.
- Nie, Ash jest zawsze świetnym towarzystwem - odpowiedziała Rose, uśmiechając się przyjaźnie w jego stronę.
Zaśmiałem się cicho, widząc jego zaczerwienione policzki i szeroki uśmiech, który szybko pojawił się na jego twarzy.
- Chyba nie lepszym ode mnie, co? - mruknąłem i zrobiłem smutną minę. - Ash nie dorasta mi do pięt.
Ashton prychnął cicho, kręcąc lekko głową i pokazał mi środkowy palec. Kolejny raz tego dnia... Trzeci raz i chyba będę musiał się zastanowić, czy rzeczywiście chciałem, żeby był z moją siostrą.
- Hmm, nie wiem, to ciężkie pytanie - powiedziała Rose, wzruszając ramionami.
Zmrużyłem na nią oczy, próbując zrobić groźną minę, a Ashton nie wyglądał już na aż tak zadowolonego jak jeszcze chwilę wcześniej. Widocznie miał nadzieję, że Rose się ze mną nie zgodzi. Szczerze mówiąc, tak naprawdę też na to liczyłem, choć zachowywałem się, jakby było zupełnie inaczej.
- Był tam ktoś, kogo znam? - spytałem szybko, gdy przez chwilę nikt się nie odzywał.
Całe szczęście, że włączyłem muzykę, bo bez tego na pewno usłyszeliby kroki na korytarzu albo dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Przypuszczałem, że Luke był teraz w trakcie ubierania się, więc musiałem zająć ich jeszcze chwilę, ale czułem, jakbym miał kompletną pustkę w głowie. Choć normalnie nie miałem problemów, rozmawiając z żadnym z nich, to teraz cholernie trudno było mi wpaść na coś do powiedzenia.
- Nie wydaję mi się - odpowiedziała moja siostra z zamyśloną miną. - Było kilka osób z mojego rocznika, ale na pewno ich nie kojarzysz.
- Taa, oprócz tego była większość osób z mojego liceum - dodał Ashton, po czym nagle ze zdziwieniem powiedział: - Co do ludzi z liceum... nie miałeś wyjść ze swoimi znajomymi?
Zacząłem nerwowo palcami ciągnąć za dół mojej koszulki, czując wzrok ich obojga na mnie, gdy czekali na wyjaśnienia z mojej strony. Rzeczywiście mogłem coś takiego powiedzieć, dlatego w tym momencie nie powinienem być w domu.
- Jednak nie mogli - rzuciłem jak najbardziej neutralnym głosem, na jaki było mnie stać. - Nieważne, pogadałem sobie za to z Gabby i... um, pooglądałem serial.
- Wszyscy nie mogli? - spytała Rose, ale nie brzmiała podejrzliwie, tylko po prostu jakby ją to zaskoczyło.
- Taa, każdemu z nich coś wypadło - mruknąłem, kiwając wolno głową. - Umówię się z nimi kiedy indziej.
- W takim razie mogłeś wpaść na imprezę - powiedział Ashton.
Co za kretyn. Dalej nie zrozumiał, że zrobiłem to specjalnie, żeby mógł sam wyjść z moją siostrą? Pomijając to, że byli w domu pełnym ludzi...
- W sumie dobrze wyszło, że tam nie poszedłem, skoro i tak wróciliście szybko... Co robisz?
Rose wstała z łóżka, po czym zaczęła iść w stronę drzwi, ale dość późno się zorientowałem przez to, że właśnie odpowiadałem Ashtonowi.
- Chcecie coś do picia? - spytała Rose, ignorując moje pytanie.
- Nie, dzięki - powiedział Ashton i uśmiechnął się do niej nieznacznie.
- Nie, nie, siadaj - wyrzuciłem z siebie szybko, prostując się bardziej, jakbym szykował się do zejścia z łóżka w każdej chwili.
Nie wydawało mi się, żeby Luke zdążył wyjść z łazienki, ubrać się i opuścić dom. Tym bardziej, że miał tak wąskie spodnie, których założenie czasem mogło być naprawdę trudne. Serce zaczęło bić mi coraz szybciej, a gdy Rose położyła dłoń na klamce, myślałem, że zaraz zacznę się dusić.
- Przyniosę coś sobie.
- Nie, ja ci przyniosę - zaproponowałem, unosząc się z materaca.
Rose spojrzała na mnie dziwnie, bo raczej nigdy nie ofiarowywałem się tak chętnie, żeby po coś jej pójść. Cholera, to musiało wyglądać teraz naprawdę podejrzanie, ale nie mogłem pozwolić jej stąd wyjść.
- Skoro już wstałam, mogę równie dobrze sama pójść - odpowiedziała i zanim zdążyłem zaprotestować, wyszła z pokoju.
Opadłem tyłkiem z powrotem na łóżko, wielkimi oczami wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała. Może jednak zdążył wyjść, błagam, błagam, błagam...
- Luke tutaj jest, prawda? - spytał Ashton, o którego obecności na moment prawie zapomniałem.
Nie musiałem mu nawet odpowiadać, bo wtedy dobiegł nas głos Rose z korytarza.
- Co tutaj robisz?
Zamknąłem mocno oczy, marząc o tym, żeby to wszystko okazało się tylko głupim koszmarem. Zaraz się obudzę i zdam sobie sprawę z tego, że cały ten dzień w ogóle się nie wydarzył. A najlepiej całe te wakacje.
- Ja... - zaczął Luke i choć wiedziałem, że Rose mówiła właśnie do niego, słysząc jego głos, ta sytuacja stała się o wiele bardziej realna. - Chciałem z tobą porozmawiać.
Spojrzałem na Ashtona, który już patrzył na mnie, ale nie mogłem nic wyczytać z jego twarzy. Nie zabijał mnie jednak wzrokiem, tak jak się spodziewałem i podszedł bliżej mnie, po czym usiadł obok. Nie odezwaliśmy się ani słowem, nasłuchując głosów z korytarza.
- Wiem, że wcześniej ciągle wchodziłeś tu bez pukania, ale nie możesz dłużej tego robić. Zerwałeś ze mną, pamiętasz?
Schowałem twarz w dłoniach, rozszerzając lekko palce tak, że wpatrywałem się tępym wzrokiem w podłogę. Wolałbym, żeby Ashton teraz zaczął się na mnie wydzierać albo powiedział mi, jak bardzo źle się zachowywałem, ale on nic nie mówił, dlatego jedyne na czym się skupiałem to rozmowa za drzwiami.
- Wiem, wiem... to z przyzwyczajenia - odpowiedział jej Luke i jeszcze nigdy nie słyszałem, by brzmiał tak niepewnie jak w tym momencie.
Powinienem tam pójść i jakoś przerwać tę niezręczną sytuację? Czy zostać na swoim miejscu i zachowywać się, jakbym wcale nie miał pojęcia, że Luke tam jest? Właściwie chyba było to dość oczywiste, że mogliśmy ich usłyszeć, bo nie zachowywali się zbyt cicho. Normalnie gdyby chodziło o innego byłego chłopaka mojej siostry, już dawno wyszedłbym z pokoju i kazał mu stąd spierdalać.
- Chciałem cię przeprosić jeszcze raz - powiedział w końcu Luke, gdy Rose nie odzywała się przez dłuższą chwilę. - Za to wszystko i naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło. Ale teraz nie mogę już tego zmienić, chciałem tylko, żebyś wiedziała, że naprawdę mi przykro.
- Złamałeś mi serce, Luke - oznajmiła zdecydowanie Rose.
I choć byłem pewien, że starała się nie pokazywać po sobie żadnych emocji, to nawet z tego miejsca dało się usłyszeć smutek w jej głosie. Nie mogłem tego więcej słuchać, nie mogłem, nie...
Ashton podniósł się nagle ze swojego miejsca, kompletnie mnie zaskakując i zanim się spostrzegłem, wyszedł z pokoju. Jak widać tylko ja byłem takim tchórzem, który wolał się tutaj ukrywać, zamiast w jakiś sposób pomóc.
- Hej, stary, myślę, że lepiej jak stąd pójdziesz, ok? - spytał Ashton, po czym dodał: - Zresztą ja też powinienem się już zbierać.
Rose pewnie musiała myśleć, że to dziwne, że ja tam nie wyszedłem, skoro normalnie byłem dość opiekuńczym bratem. Ale nie mogłem się do tego zmusić, miałem wrażenie, że jeśli tylko tam pójdę, zacznę ją błagać o wybaczenie za wszystko, co zrobiłem.
- Ok, ok, masz rację - rzucił Luke i mogłem się założyć, że czuł ulgę z powodu pojawienia się Ashtona. - Przepraszam, Rose.
Zacisnąłem zęby na kostce dłoni, wpatrując się z napięciem w drzwi, spodziewając się, że w każdej chwili mogły się otworzyć, a wtedy zobaczę tam Rose. Słyszałem, jak Ashton się z nią pożegnał, a później była już cisza.
Gdy Rose weszła do środka, uniosła ze zdziwieniem brwi, widząc jak wpatrywałem się w miejsce, w którym właśnie stała. Później westchnęła głośno i podeszła do łóżka, od razu rzucając się na materac. Schowała twarz w pościeli, więc nie mogłem jej zobaczyć i naprawdę obawiałem się, że mogła płakać. Przygotowywałem się, żeby coś powiedzieć, ale Rose mnie uprzedziła.
- Luke to idiota - mruknęła ze zrezygnowaniem, nie brzmiąc w ogóle jakby powstrzymywała się właśnie od łez.
Uśmiechnąłem się nieznacznie, kiwając lekko głową, choć nie mogła tego zauważyć.
- Całkowicie się z tobą zgadzam.
*
Zmarszczyłem lekko brwi, kolejny raz przesuwając wzrokiem po liście zakupów, którą sporządziła mi mama. Co chwilę zapominałem co jeszcze na niej było, dlatego zdążyłem przeczytać ją już chyba z dziesięć razy, odkąd wszedłem do sklepu.
Spojrzałem do wózka, a później znowu na kartkę w mojej dłoni, upewniając się, czy miałem wszystko. Na szczęście wyglądało na to, że mogłem już pójść do kasy, zapłacić za wszystko i wrócić do domu. Tyle, że przez to, że więcej uwagi poświęcałem moim zakupom i kawałkowi papieru w mojej dłoni, nie do końca patrzyłem na to gdzie idę i uderzyłem w kogoś wózkiem. Jeszcze co innego jakbym uderzył w czyjś wózek, ale ja wjechałem prosto w tył kogoś nóg, prawie powalając przy tym tę osobę na ziemię.
- O jezu, przepraszam, to był przypadek, przepraszam, nie patrzyłem, gdzie...
Zacząłem się chaotycznie tłumaczyć, a dziewczyna odwróciła się w moją stronę, powodując, że od razu umilkłem. Przełknąłem nerwowo ślinę, przeczuwając już, że to nie skończy się dla mnie zbyt dobrze. Myślałem, że uderzenie w przypadkową osobę było już straszne, ale fakt, że prawie staranowałem dziewczynę Caluma był sto razy gorszy.
- Um, ja... przepraszam - rzuciłem jeszcze raz.
Shay (jeśli dobrze pamiętałem jej imię) wyglądała, jakby najchętniej uderzyła mnie po twarzy albo sama rozjechała wózkiem i to wcale nie przypadkiem. Cała jej twarz wykrzywiona była w grymasie, ale nawet wtedy wyglądała jak dziewczyna z okładki jakiegoś prestiżowego magazynu. Właściwie może była modelką, w końcu prawie nic o niej nie wiedziałem.
- To ty - syknęła, rzucając mi nieprzyjemne spojrzenie. - Może lepiej przestań zadzierać nos i patrz, gdzie chodzisz, bo są tutaj inni ludzie oprócz ciebie.
Otworzyłem parę razy usta i zamknąłem, zbyt w szoku, żeby móc jej jakoś sensownie na to odpowiedzieć. Wcale nie zadzierałem nosa, o czym ona do cholery mówiła... Postanowiłem zignorować tę część jej wypowiedzi i skomentować resztę.
- Wiem, wiem... to było niezbyt mądre z mojej strony.
- Jak całowanie cudzych chłopaków - mruknęła i założyła ręce na pierś.
Właściwie to miała rację, ale miałem już naprawdę dosyć tego, że ludzie ciągle mi to wypominali. Sam doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak źle się zachowałem. Rozumiałem to, że mogła być na mnie zła, miała do tego całkowite prawo i ani trochę się jej nie dziwiłem. Ale robiła to w tak bardzo agresywny sposób, że szczerze mówiąc, trochę się jej bałem.
- Przepraszam - powtórzyłem tylko i chciałem już ją wyminąć, ale jak widać był to mój pechowy dzień, bo podszedł do nas Calum.
Na początku chyba mnie nie zauważył, bo tylko pokazał Shay, co takiego wspaniałego znalazł i wrzucił to do ich koszyka. Dopiero wtedy zauważył jej pełne złości spojrzenie i popatrzył w moją stronę, po czym westchnął cicho, jakby już spodziewał się wielkiej kłótni ze swoją dziewczyną.
- Hej, Michael - powiedział niezręcznie.
- Um, cześć, hej... Calum - odpowiedziałem głupio, za co przekląłem się w myślach.
- Nie rozmawiaj z nim - warknęła Shay, szturchając swojego chłopaka palcem w pierś.
Przerzuciłem swoją wagę z nogi na nogę, czując się cholernie niekomfortowo w tym momencie. A to wszystko dlatego, że mamie zachciało się robić jakieś głupie ciasto... które i tak prawdopodobnie całe zjem.
- Uspokój się - mruknął Calum i przewrócił oczami.
Zacząłem powoli się wycofywać, mając nadzieję, że nie wciągną mnie w swoją kłótnie i będę mógł spokojnie pójść do kasy inną drogą.
- Serio, Calum, serio? Ten koleś miał język w twoich ustach, pewnie mu się podobasz i...
Shay zaczęła machać rękami na boki, a Calum spoglądał na nią z nieco znudzoną miną, jakby był zupełnie przyzwyczajony do tego, że urządzała mu takie sceny. Prawdopodobnie był. Naprawdę chciałem znaleźć się jak najdalej nich, ale zatrzymałem się, gdy tylko usłyszałem, co powiedział Calum.
- Przestań, Shay! To chłopak Luke'a.
W pierwszej chwili myślałem, że musiałem się przesłyszeć, ale widząc zdziwioną minę Shay, upewniłem się, że Calum naprawdę wypowiedział te słowa.
- Przecież Luke chodzi z jego siostrą... - mruknęła ze zmieszaniem.
- Już nie, teraz chodzi z nim - odpowiedział Calum, ściszając głos.
Shay wyglądała na w połowie oburzoną, w połowie zdegustowaną, słysząc to. Właściwie się jej nie dziwiłem, pewnie też bym tak zareagował, gdybym usłyszał, że ktoś umawiał się z kimś, a później przerzucił się na jego rodzeństwo. Wyglądali, jakby zapomnieli o tym, że ciągle tam stałem i to był dobry moment na to, żebym stamtąd uciekł, ale teraz nie mogłem tak zostawić tej sprawy.
- Powiedziałeś, że jestem chłopakiem Luke'a?
Oboje spojrzeli w moją stronę, Shay z morderczym błyskiem, a Calum ze zmęczeniem.
- Taa - rzucił krótko, co w ogóle nie było dla mnie zadowalającą odpowiedź.
Luke i ja ze sobą kręciliśmy, ale nie byliśmy razem. Dlaczego Calum mógł tak w ogóle pomyśleć? Zresztą nie spodziewałem się, że miał jakiekolwiek pojęcie o tym, co działo się między nami, ale wychodziło na to, że jednak Luke musiał mu coś o tym wspomnieć.
Starałem się zignorować zabijającą mnie wzrokiem Shay i odwróciłem się bardziej w stronę Caluma, unosząc pytająco brew.
- Dlaczego myślisz, że jestem jego chłopakiem? To nieprawda.
Miałem wielką nadzieję, że Shay nie wspomni nikomu o tej rozmowie i jeszcze większą, że Rose nie miała z nią żadnych wspólnych znajomych. Wtedy na pewno dowiedziałaby się o wszystkim, na dodatek nie ode mnie, co byłoby naprawdę okropne.
- Luke mi tak powiedział - odpowiedział Calum, wzruszając ramionami.
Wytrzeszczyłem na niego oczy, a moje ramię lekko osunęło się z rączki wózka tak, że poleciałem trochę do przodu, prawie się przy tym wywracając, ale w ostatniej chwili udało mi się utrzymać równowagę. Nie mogłem uwierzyć, że Luke naprawdę mu tak powiedział... Cholera, co jeśli Calum nie był jedyną osobą, która myślała, że Luke i ja jesteśmy w związku?
- Muszę iść - wyrzuciłem z siebie szybko.
Wyminąłem ich i ruszyłem w stronę kasy, nie mogąc przestać myśleć o tym, co właśnie usłyszałem. Czemu Luke musiał wszystko tak komplikować? Nie byliśmy razem, nigdy nie powiedziałem mu, że jesteśmy razem. Powiedziałem tylko, że możemy robić to dalej, ale nie spodziewałem się, że on odbierze to o wiele poważniej niż ja miałem na myśli.
To chłopak Luke'a, powtórzyłem sobie w głowie wcześniejsze słowa Caluma, gdy zacząłem wypakowywać zakupy na taśmę. Musiałem przyznać, że sama myśl o tym powodowała to przyjemne uczucie w moim brzuchu. Nie byłem jeszcze pewien, co dokładnie zrobię z tym faktem, ale wiedziałem, że musiałem porozmawiać z Lukiem o całej sprawie.
Minął dopiero trochę ponad tydzień od jego zerwania z Rose, to było za wcześnie na to, żebyśmy my wiązali się na poważnie, prawda? Moja siostra zachowywała się już praktycznie tak jak zawsze, nie wspominała w ogóle Luke'a i nie było zbytnio widać po niej, żeby była smutna. Ale jednak dalej miałem wątpliwości, czy to byłaby prawidłowa rzecz do zrobienia.
To chłopak Luke'a, powtórzyłem znowu w myślach i choć próbowałem, nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy.
*
dzięki, że to czytacie <3
jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)
Kochammmmm *.* kocham, kocham, kocham :3
OdpowiedzUsuńCute!
OdpowiedzUsuń~ Benefactor.
Aww sdfgjkf końcówka cholernie słodka! Rozdział świetny, ale krótki jakiś ;d
OdpowiedzUsuńJeju Mikey świetnie wybrnął a przynajmniej próbował z całej tej sytuacji z Luke'iem :D Dziewczyna Caluma to idiotka, nie wiem jak on może z nią być :_:
Czekam na następny i życzę dużo weny ;)
Luke to idiota.
OdpowiedzUsuńMikey to najgorszy brat ever (sns)
Ash jest taki Cuuuute!
Rosie moje biedactwo..
Shay.. Ugh *kaszle* suczysko *kaszle*
Awww Callyy!
"chłopak Luke'a" o kurwa. Omg. Jaram się ludzie. Puacze. No płakam
Ash to taki słodziak, że nic tylko wycałować i jskdbsldbq 💞
OdpowiedzUsuńW sumie Luke też na swój sposób. I Cal... Aww 💞
Shay, ew 😒
Rosie, ja naprawdę się staram, ale nie potrafię jej polubić. Toleruję, to wystarcza?
Rozdział mnie w pełni usatysfakcjonował. Fantastyczny 😊
Ściskam i życzę weny
Caroline xx
oooooo tak, prawie nagi Luke to prawie najlepszy Luke jaki mógł być (wiadomo, że najlepiej wygląda jak nie ma na sobie w ogóle ciuchów, ekhm * udaje że wiem o czym mówie *)
OdpowiedzUsuń„- Tak, to ja, nie wchodź tu, bo nie jestem ubrany!” buhaha i nie tylko ty, śmieje się XD
a tak naprawdę to cykam się, że Rose już teraz dowie się o Muke'u
Michaeeeeel, Luke wolałby wziąć dłuższy prysznic, a ty go tak bezczelnie wyganiasz
„Najpierw muszę jeszcze zabrać moje ubrania z twojego pokoju.” mwehehe, nie ma tak łatwo
kajhdgajkdalshkjadjhajdajkhhmj BIIIICZ – moja reakcja na scenę z pocałunkiem, Luke jesteś taki HOT, że naprawdę nikt nie powinien się dziwić Michaelowi XDD
no właśnie Rose, mnie też zastanawia dlaczego nie zaprosiłaś jeszcze Ashtona do swojego pokoju… po co tak stać na korytarzu, bez sensu. założę się, że twoje łóżko jest o wiele wygodniejsze i zdrowsze dla pleców niż ściana (ekhm, to przez to, że jestem bardzo TEAM RASHTON)
Rosey, nie bądź smutna, znam kogoś kto cię rozweseli … Ashton, chodź słoneczko, podejdź bliżej (ok, zapędzam się, wiem)
yaaaay, brawo Mikey, udało ci się
teraz nagi ex twojej siostry, ubrany w twoje bokserki może wymknąć się niespostrzeżenie, jupi
„Nie, Ash jest zawsze świetnym towarzystwem” hdjahgdjsahdkajdjaf, nie męczcie mnie już, pocałujcie się. Pfe, nieeee… wcale nie jest za szybko…
włączenie muzy, żeby nie było słychać kroków Luke'a – gratki, możesz zostać włamywaczem czy innym ktosiem, bo umiejętności już masz XD
„ Jednak nie mogli” fml hahahah WSZYSCY?
ok, Rose bejbi czytasz mi w myślach
NIE NIE MÓGŁ PRZYJŚĆ NA IMPREZE ASHTON USPOKÓJ SIĘ XD
„Tym bardziej, że miał tak wąskie spodnie, których założenie czasem mogło być naprawdę trudne„ śmieję się, bo to takie prawdziwe
WIEDZIAŁAM ZE ASHTON WIE BO ON ZAWSZE WSZYSTKO WIE ON WIE ON TAK JAK JA JEST MUKE AF XDDD MY WIEMY, ASH, MY WIEMY
łoooooot, serio go zobaczyła omg, nie czytam dalej, cykam się
„Wiem, że wcześniej ciągle wchodziłeś tu bez pukania, ale nie możesz dłużej tego robić.” lol, Rose, nie możesz słońcu kazać przestać świecić, ziemi kręcić się wokół własnej osi, ludziom oddychać tak jak nie możesz zabronić Luke'owi włazić to nieswojego domu bez pukania. To powinno być dla ciebie jasne
god, ta rozmowa sprawia, że jest mi przykro, bo Rose musi patrzeć na kogoś kogo kochała i została przez niego rzucona… ygh, stop bo będę płakać
awww, Lukey, to takie kochane, że ją przepraszasz i czuje, że naprawdę jest ci z tego powodu przykro i wcale nie chciałeś jej zranić i TAK DO KOŃCA ŻYCIA BĘDE CIĘ USPRAWIEDLIWIAĆ, więc ktokolwiek chce się czepiać, proszę shut the fuck up
„ - Złamałeś mi serce, Luke - oznajmiła zdecydowanie Rose.” shiiit, teraz to moje serce się połamało * chlip chlip*
tak, Ashy, jesteś wspaniały ROSE POCAŁUJ GO WŁAŚNIE CI POMÓGŁ … to znaczy, no, podziękuj mu ładnie, bo jesteś zraniona i za wcześnie na pocałunki… no chyba że chcesz to pewnie, ja nie mam nic przeciwko, przypominam TEAM RASHTON emmm
tsss, Mikey, witaj w klubie tchórzy
wowow, mamy progres, nie popłakała się. to mnie bardzo cieszy
ahahahhahaha, brawo
sikam, ale wiem, ze byłabym w stanie zrobić dokładnie to samo i wjechać w kogoś wózkiem
AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHGAFSAOIFAGJKL KURWA XD GORZEJ BYĆ NIE MOGŁO SORY NIENIE odwołuje to co powiedziałam, nawet taka sierota jak ja nie wjechałaby w dziewczynę faceta, z którym się całowałam (tak, bo takie ekscytujące rzeczy dzieją się w moim życiu)
okeyyy Shay, starałam się zrozumieć twoją sytuację i masz prawo być zła, ale twoje teksty mnie wkurzają … ZEJDŹ Z MICHAELA
„Jak całowanie cudzych chłopaków.” mwehehe, to było akurat dobre XD slayyy
Caluuuum bejbi, cześć
„Przestań, Shay! To chłopak Luke'a.” OMGMGFGSHJAD TAK TO PRAWDA JEZU CALUM PRZYZNAJ SIĘ CZY LUKE CI TAK POWIEDZIAŁ? CZY PO PROSTU WSZYSCY TO JUŻ WIDZĄ? FML KOCHAM ŻYCIE
YAAASTAKLUKEY CHALI SIĘ SWOIM CHŁOPAKIEM (a raczej zaznacza teren mwehehe XD)
„Musiałem przyznać, że sama myśl o tym powodowała to przyjemne uczucie w moim brzuchu.” SAME
KOCHAM TEN ROZDZIAŁ BARDZO <3
Wydaje mi się że Luke wszystko psuje. Zawsze. Jak jakiś kompletny deblu. Lucas! Ogarnij dupę!
OdpowiedzUsuńNo cholera Luke zwolnij trochę z tym rozgłaszaniem światu że Mikey to twój chłopak a nawet JESZCZE nim nie jest to komplikuje sprawę. Okay okay rozumiem no bo przecież to w końcu Mikey jak tu się nie powstrzymać od pochwalenia się co nie ? Ale jeśli teraz się troszkę powstrzymasz to potem będziesz mógł chwalić się do woliiii. A tak wg rozdział supii Muke takie awww i Luke w bokserkach popierdalający po domu Mikeya hahha bezcenny widok ������❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńTy nam nie dziękuj za czytanie tego ff tylko to MY dziękujemy TOBIE, że piszesz coś tak wspaniałego i dzielisz się tym z nami :) Jesteś cudowna.
OdpowiedzUsuńOh god Mikey ładnie próbowałeś wybrnąć. Trzeba było kazać Lucasowi lecieć w samych gaciach do domu xD
Mam nadzieję, że Rose w końcu zauważy, że Ash coś do niej czuje bo mi go żal :-(
Haha Luke, nie dziwię się, że rozgłaszasz światu, że Mikey to twój facet (nawet jeśli jeszcze nim nie jest) bo sama bym tak robiła :D
Kolejny świetny rozdział i czekam z niecierpliwością na następne :)
P.S. Shay przeraża również mnie... Bitch
Hey! Super rozdział... Mam nadzieję, że Rose zrozumie Michael'a i Luke'a, i że ich nie znienawidzi... W sumie ciekawi mnie jak się rozwinie cała sytuacja pomiędzy chłopakami, czy będą razem czy coś się zmieni. Mam nadzieję, że im się ułoży i będą mogli bez obaw spędzać razem czas! <3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia i dużo weny!! :)