piątek, 2 października 2015

42.

 W tym roku starałem się bardziej skupić na nauce, by nie musieć w ostatniej chwili nadrabiać całego semestru, tak jak zrobiłem to ostatnio. Zresztą teraz wydawało mi się, że było wszystkiego o wiele więcej do zrobienia, ale nawet na to nie narzekałem, przynajmniej pomagało mi to odciągnąć moje myśli od Luke'a. Może niekompletnie, było jednak zdecydowanie lepiej niż po naszym zerwaniu. Od którego zresztą minęły już - wydające się trwać w nieskończoność - trzy tygodnie.
 Temat Luke'a praktycznie zniknął z moich rozmów z przyjaciółmi, wiedziałem, że Gabby czasem miała ochotę coś powiedzieć, ale powstrzymywała się, by jeszcze specjalnie mi o nim nie przypominać. Alec za to próbował znaleźć mi nowego chłopaka, mając nadzieję, że w ten sposób wrócę szybciej do siebie. Ten pomysł ani trochę nie przypadł mi do gustu. On jednak za każdym razem, gdy gdzieś szliśmy, pokazywał mi co drugiego mijanego przez nas kolesia, twierdząc że byłby dla mnie idealny. Tak jak zresztą robił to teraz.
 - Popatrz na tego - powiedział, kiwając lekko głową w prawą stronę.
 Nie spojrzałem tam, bo nie miałem w ogóle ochoty poznawać nikogo nowego, nawet jeśli ten ktoś wyglądał świetnie. Nikt już nie wydawał mi się interesujący, mogłem zobaczyć chłopaka, który niezaprzeczalnie był przystojny, ale nie mogłem sobie wyobrazić, żebym z nim był. Minęło zbyt mało czasu.
 - Mike, nie patrzysz - dodał i pociągnął mnie mocno za rękaw, bym odwrócił się w tę stronę, którą chciał.
 - Alec, mam to gdzieś, ok? - rzuciłem z poirytowaniem, przyciągając moją rękę do piersi i patrząc na niego z wyrzutem.
 Mój przyjaciel prychnął głośno i schował dłonie do kieszeni, po czym wzruszył ramionami, unosząc je jak najwyżej mógł, a później opuszczając je szybko, sprawiając że było to o wiele bardziej dramatyczne.
 - Jak chcesz, miał koszulkę z logo jednego z twoich ulubionych zespołów.
 - Jakiego zespołu? - spytałem z lekkim zaciekawieniem, bo choć dalej nie byłem zainteresowany w poznawaniu jakiegoś chłopaka, to akurat ta kwestia wydawała mi się bardziej ciekawa.
 - Wiedziałbyś, jakbyś popatrzył - odpowiedział z zadowolonym z siebie uśmiechem.
 Przewróciłem oczami, słysząc to i przestałem zwracać na niego uwagę, a zamiast tego wyciągnąłem telefon, może dzięki temu da mi spokój z tym szukaniem chłopaka dla mnie. Nie spodziewałem się nawet, że będę miał jakieś nowe powiadomienia, ale byłem zaskoczony, widząc kilka nieodczytanych wiadomości. Jedna była od taty ("mam nadzieję, że nie pijesz tyle alkoholu co w zeszłym roku i trochę się uczysz"), druga od mamy ("co jadłeś na obiad? kupujesz też jakąś zdrową żywność?") i oba te SMS-y były czymś, czego w sumie mogłem się spodziewać. Ale trzecia wiadomość była od Ashtona i musiałem się, aż zatrzymać, gdy zobaczyłem, co napisał.
 - Co jest? - spytał Alec, cofając się o dwa kroki, bo w pierwszej chwili poszedł dalej i nie zauważył mojego braku obok niego.
 - Ashton spotkał się wczoraj wieczorem z Rose - powiedziałem, przesuwając wzrokiem po tekście raz za razem, by upewnić się, że dobrze widziałem. - I są teraz oficjalnie razem.
 Na moment zapadła między nami cisza i w szoku wpatrywałem się dalej w ekran, nie pokazując po sobie żadnych emocji. Ciągle liczyłem na to, że się zejdą, ale z jakiegoś powodu nie spodziewałem się, że to nastąpi właśnie teraz. Ashton i Rose chodzili ze sobą, Gabby też mogła już nazwać Dominica swoim chłopakiem (i tym razem była to prawda, a nie tylko jej gadanie), wychodziło na to, że prawie wszyscy wokół mnie byli teraz w związkach. Jedyną osobą, która mi jeszcze została był Alec i trochę przerażała mnie myśl, że on też mógłby sobie kogoś znaleźć.
 - To świetnie - powiedział w końcu i mogłem poczuć na sobie jego spojrzenie, bo pewnie oczekiwał ode mnie jakiejś reakcji. - Prawda?
 Pokiwałem energicznie głową od razu, gdy zadał to pytanie i uniosłem głowę, by na niego popatrzeć.
 - Naprawdę świetnie, po prostu nie spodziewałem się dowiedzieć się tego akurat teraz - odpowiedziałem i powoli na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - Nie mogłem dostać dzisiaj lepszej nowiny.
 Odpisałem Ashtonowi, jak bardzo się z tego cieszę i wstawiłem po tym kilkanaście wykrzykników, po czym schowałem z powrotem telefon. Gdyby między mną a Rose wszystko było teraz w porządku, to miałbym od niej już milion wiadomości i taką samą ilość nieodebranych połączeń, bo chciałaby opowiedzieć mi o wszystkim ze szczegółami. Teraz jednak nie było nic. Ale nie miałem zamiaru się tym dołować i wolałem się skupić na tym, że wreszcie się zeszli, co naprawdę było najlepszą rzeczą, która wydarzyła się w ostatnim czasie.
 - To coś zmienia? - spytał Alec takim głosem, jakby nie był pewien, czy to w ogóle dobry pomysł, by o tym wspomniał.
 - Um, status związku ich obojga?
 Alec spojrzał na mnie, jakbym był skończonym idiotą i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, o co naprawdę mu chodziło. Czy to coś zmienia w sprawie mojej i Luke'a.
 - Nie - powiedziałem i pokręciłem głową. - Może i zanim Rose się dowiedziała, myślałem, że to by pomogło, ale nie, to nic nie zmienia.
 - Ok - mruknął i rozejrzał się szybko dookoła, po czym spojrzał na pierwszą lepszą osobę, na którą trafił jego wzrok i dodał: - W takim razie co powiesz na tego kolesia?
 - Daj mi spokój! - zawołałem z lekkim rozbawieniem z powodu tego, jak szybko zmienił temat na jakiś o wiele mniej przygnębiający.
 Alec uśmiechnął się niewinnie, jakby chciał mi przekazać, że nic takiego nie zrobił i zaczęliśmy iść znowu, on dalej przyglądając się każdemu, kogo mijaliśmy. Wychodziło na to, że nie miał zamiaru sobie odpuścić.
 - Wow, to takie dziwne, że Ashton i Rose już naprawdę są razem - dodałem po chwili, znowu zaczynając myśleć o tym, czego się dowiedziałem. - Świetne, ale dziwne.
 - Jestem w sumie trochę zdziwiony, że tak bardzo chciałeś, żeby się zeszli, nie przeszkadza ci to, że twój kumpel będzie uprawiał seks z twoją siostrą? - rzucił Alec, a ja prawie dostałem odruchu wymiotnego.
 Naprawdę nie chciałem myśleć o właśnie tej części ich związku.
 - Nie mów tego! - krzyknąłem, a Alec otworzył już usta, chcąc coś dodać, więc zasłoniłem uszy dłońmi. - Lalalala, nie słyszę cię.
 Gdy złapał mnie nagle za ramię i chciał skręcić, przez co poszlibyśmy w zupełnie innym kierunku niż mieliśmy, zabrałem ręce z mojej głowy.
 - Co robisz? Budynek, w który mamy zajęcia jest dosłownie parę kroków przed nami, gdzie idziesz? - spytałem, zatrzymując się i przez to Alec zrobił to samo.
 - Próbuję kogoś uniknąć - odpowiedział i spojrzał na mnie wzrokiem, który mówił: "po prostu to zrób albo ci przywalę".
 Oczywiście zrobiłem zupełnie inaczej i zostałem na moim miejscu, a później obejrzałem się za siebie. Zmrużyłem oczy, przyglądając się wszystkim ludziom w okolicy, ale w pierwszej chwili nie mogłem nikogo rozpoznać. Zaśmiałem się głośno, gdy wreszcie zrozumiałem, o kogo mu chodziło. Elaine, dziewczyna, która chciała powiedzieć Rose o mnie i Luke'u, ale nie zrobiła tego, bo umówiłem ją na randkę z Aleciem. Która była na tyle okropna, by nie odzywał się do mnie później przez kilka dni.
 - Dość śpieszę się na zajęcia, więc... - zacząłem, a on posłał mi mordercze spojrzenie.
 - Alec, hej!
 Uśmiechnąłem się do niego przepraszająco, gdy usłyszeliśmy głos nielubianej przez nas dziewczyny, która właśnie szła w naszą stronę. Alec wyglądał, jakby był to najgorszy dzień w jego życiu. Kiwnął tylko głową na przywitanie, gdy stanęła obok nas i nie odezwał się ani słowem. Warto było wyjść z domu właśnie dla tej chwili.
 - Miałeś do mnie zadzwonić - powiedziała, patrząc na niego z dość zdezorientowaną miną, jakby nie wiedziała, czemu mógłby chcieć tego jednak nie zrobić.
 - Zgubiłem numer - mruknął, na co parsknąłem śmiechem, nie mogąc się powstrzymać, bo była to najbardziej niewiarygodna rzecz, jaką mógł powiedzieć.
 A wtedy Elaine spojrzała na mnie i uniosła wysoko brew, przyglądając mi się, jakby próbowała sobie przypomnieć, skąd mnie zna. W końcu na jej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia i spytała:
 - Och, Mitchell, prawda?
 - Michael - rzuciłem krótko, nie lubiąc tego, że jej uwaga zwróciła się na mnie.
 - Mhm, no tak, chłopak Luke'a - skomentowała, po czym (choć wiedziałem, że nie była tak naprawdę w ogóle tym zainteresowana) spytała: - Jak wam się układa?
 Nie miałem ochoty rozmawiać o nim z nikim, a tym bardziej nie z nią, nie chciałem jednak zignorować jej zupełnie, więc pomyślałem, że odpowiem, po czym sobie stamtąd pójdę.
 - Nie jesteśmy już razem, wybaczcie, ale naprawdę się...
 - Och, domyślałam się, że tak się to skończy - rzuciła, przerywając mi, zanim mogłem dokończyć zdanie.
 Popatrzyłem na Aleca, a on pokręcił głową, przekazując mi, bym nie kontynuował tej rozmowy, ale teraz byłem ciekawy, co dokładnie miała przez to na myśli i nie mogłem tego tak zostawić.
 - Dlaczego? - spytałem, siląc się na lekki ton.
 Elaine zrobiła zamyśloną minę, prawdopodobnie zastanawiając się nad tym, jak to powiedzieć i miałem przeczucie, że było tak dlatego, że może to nie być do końca miłe.
 - Ludzie w naszym wieku lubią eksperymentować z różnymi rzeczami  - powiedziała w końcu, uśmiechając się przyjaźnie, choć nie wyglądało to ani trochę szczerze i widząc moje zdezorientowanie, dodała: - Na przykład umawiając się z ludźmi tej samej płci, ale później uświadamiają sobie, że to nie dla nich.
 Na koniec wzruszyła ramionami, a ja zazgrzytałem mocno zębami, nie kryjąc już mojego poirytowania jej osobą.
 - Co chcesz przez to powiedzieć? Że byłem takim eksperymentem dla Luke'a?
 Gdybym kłócił się z jakimś kolesiem, Alec już groziłby mu pięściami, ale w tym wypadku jedynie zaciskał mocno dłonie i posyłał Elaine mordercze spojrzenia.
 - Dokładnie to chcę powiedzieć, przecież nawet gdy rozmawialiśmy jakiś czas temu, powiedziałam, że jest hetero, a on w ogóle temu nie zaprzeczył - wytłumaczyła spokojnie, jakby w ogóle nie zauważyła napiętej atmosfery.
 Miałem ochotę ją uderzyć, ale nigdy nie mógłbym zrobić czegoś takiego, więc zamiast tego wyobrażałem sobie, jak właśnie uderza w nią autobus. Co jednak nie poprawiło mi humoru, tak jak na to liczyłem.
 - Wiesz co? - zaczął Alec, gdy nie odpowiedziałem jej w żaden sposób, bo nawet nie miałem pojęcia, co mógłbym powiedzieć.
 Nigdy nie rozmawiałem z Lukiem na ten temat, co może było dość dziwne i pewnie powinienem był to zrobić. On jednak nigdy nie zaczynał takiej rozmowy, a ja nie miałem zamiaru na niego naciskać. I nie wierzyłem ani trochę w to, co powiedziała teraz Elaine, ale i tak wystarczyło to, by zepsuć mi resztę dnia.
 - Pierdol się, a nie zadzwoniłem do ciebie, dlatego że jesteś pojebana i prędzej strzeliłbym sobie w łeb niż jeszcze raz się z tobą umówił - skończył z pobłażliwym uśmiechem.
 Elaine spojrzała na niego wielkimi oczami, ale on nie zwracał już na nią uwagi, zamiast tego złapał znowu za mój rękaw, żeby pociągnąć mnie za sobą, gdy zaczął szybko odchodzić od miejsca, w którym byliśmy. Posłusznie poszedłem za nim, powtarzając sobie w myślach jej słowa, po czym pokręciłem głową i skarciłem się za to, że dałem się na to złapać i zacząłem się w ogóle nad tym zastanawiać.
 - Co za idiotka - burknął Alec. - Błagam cię, nie umawiaj mnie już więcej z nikim.
 - Ok, jasne - odpowiedziałem, ledwo zwracając na niego uwagę.
 - Chyba, że będzie to ta dziewczyna - dodał nagle, a ja podążyłem za jego wzrokiem. - Z nią zdecydowanie możesz mnie umówić.
 Przyglądałem się przez chwilę rudowłosej dziewczynie, która stała pod budynkiem uniwersytetu z telefonem przyciśniętym do ucha, najwyraźniej czekając, aż ktoś odbierze.
 - Sam możesz się z nią umówić, na pewno nie będziesz miał z tym problemu.
 - Prawda - rzucił, a gdy znaleźliśmy się blisko niej, dodał: - Hej, rozumiem, że czekasz na mnie?
 Ona spojrzała w naszą stronę i gdy zauważyła Aleca, zaśmiała się cicho, po czym opuściła rękę z telefonem, gdy osoba, do której próbowała się dodzwonić, musiała nie odebrać. Alec chyba się z nią znał.
 - Jasne, nie mogłam się już doczekać.
 To nie była dla mnie żadna nowość, że Alec zagadywał dziewczyny, ale biorąc pod uwagę to, o czym wcześniej myślałem - że on zaraz też znajdzie sobie kogoś, a ja pozostanę ostatnią samotną osobą z kręgu moich najbliższych znajomych - sprawiło to tylko, że mój humor jeszcze bardziej się pogorszył, bo od razu zacząłem wyobrażać sobie, że niedługo zacznie z nią chodzić. Czemu pewnie było daleko do prawdy.
 Jęknąłem głośno z niezadowoleniem, przez co oboje spojrzeli na mnie z zaskoczeniem, a później wszedłem bo budynku, nawet nie oglądając się za Aleciem. Robiłem mu w ten sposób tylko przysługę, zostawiając go z nią samego, bo teraz mógł pogadać z nią bardziej na osobności i może się z nią umówić. A ja w tym czasie będę przesiadywał całe dni w pokoju, starając się unikać kontaktów z innymi ludźmi.
 I dalej próbując zapomnieć o osobie, w której byłem szaleńczo zakochany.

*

 Miałem nadzieję, że już nic więcej nie spotka mnie tego dnia i spokojnie wrócę do pokoju bez żadnych przeszkód. Skończyłem zajęcia, które trochę mi się dłużyły i parę razy prawie na nich zasnąłem, a wtedy wreszcie mogłem wyjść z budynku, planując już, jaki serial włączę sobie na laptopie. Czekało mnie jednak wielkie rozczarowanie, bo wydarzyło się coś jeszcze i było to nawet gorsze od rozmowy z Elaine.
 Szedłem przez parking przed uczelnią, nie zwracając zbytnio uwagi na to, co dzieje się wokół mnie, ale gdy tylko zauważyłem kawałek blond włosów, automatycznie spojrzałem w tamtym kierunku. I rzeczywiście okazało się, że był to Luke, nie musiałem jednak martwić się o to, że mnie zauważył i będzie chciał ze mną porozmawiać, bo patrzył w zupełnie inną stronę, wydawał się zresztą być zajęty.
 Chował jakieś rzeczy do samochodu, który pierwszy raz widziałem na oczy i byłem dość zdezorientowany, bo Luke nie miał auta. Nie miał nawet prawa jazdy, więc nie mógł pożyczyć samochodu od kogoś innego i przyjechać tutaj. Odruchowo zatrzymałem się, chcąc zobaczyć, o co w tym wszystkim chodziło, jeśli Luke zauważyłby, że mu się przyglądam, to byłoby naprawdę niezręczne, bardziej jednak skupiałem się teraz na tym, by sprawdzić, co robił.
 Dlatego patrzyłem tam dalej i tak bardzo skupiony byłem na nim, że dopiero po chwili zauważyłem inną osobę przy samochodzie. Kobietę w wysokich szpilkach i wąskiej spódnicy sięgającej do kolan, która wyglądała, jakby nie przekroczyła nawet trzydziestu lat. Od razu rozpoznałem ją z uczelni, nie miałem z nią zajęć, widziałem ją jednak parę razy i wiedziałem, że tutaj wykładała. Domyśliłem się też, że musiała to być właśnie ta profesorka, o której Calum mówił mi, że podrywa Luke'a. Nie wyobrażałem sobie tylko wtedy, że będzie wyglądać tak dobrze... i młodo.
 Obserwowałem, jak obeszła samochód, stając bliżej Luke'a, który właśnie zamknął tylne drzwi i oparł się bokiem o pojazd. Za blisko jak na mój gust. Rozmawiali o czymś, ale nie słyszałem niczego, przez to jak daleko byłem. Mogłem jednak zauważyć, jak ona trzepocze rzęsami i wypina pierś do przodu, a Luke uśmiecha się do niej. Tym dobrze mi znanym pewnym siebie uśmiechem, którym tak często mnie obdarowywał.
 Moje myśli od razu zaczęły kierować się w stronę najgorszego z możliwych scenariuszy, ale próbowałem się uspokoić, to wcale nie musiało nic znaczyć. Tylko że wtedy ona położyła dłoń na jego ramieniu i przesunęła nią w dół jego ręki, a mu nie wydawało się to przeszkadzać ani trochę. Nie mogłem na to patrzeć, ale jednocześnie nie potrafiłem zmusić się, by odwrócić wzrok, chcąc upewnić się, co wydarzy się dalej.
 Luke mógł robić, co tylko chciał, nie byliśmy już razem, ale nie myślałem, że tak szybko się pozbiera. Bo w tym momencie patrząc na nich, wyglądali jak dwójka osób, która ze sobą sypia i gdy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie, miałem wrażenie, jakby serce opadło mi do żołądka. I dopiero wtedy uświadomiłem sobie w pełni, że Luke będzie umawiał się z innymi osobami, a ja prawdopodobnie będę to widział.
 - Mike, jak fajnie, że cię złapałam, możemy wracać razem! - usłyszałem nagle głos Gabby obok siebie, a później przerzuciła rękę przez moje ramiona.
 - Ta, jasne, ok - mruknąłem, powoli odwracając wzrok od tego, jak ta kobieta poprawia kołnierzyk flanelowej koszuli Luke'a, a on przygryza swoją wargę.
 - Co jest? - spytała i posłała mi zmartwione spojrzenie.
 Jeśli wyglądałem tak, jak się teraz czułem, to musiałem mieć naprawdę nieszczęśliwą minę. Musiałem sobie przypomnieć, że to ja z nim zerwałem, że to była moja decyzja i nie powieniem był się dziwić, jeśli chciał się przespać z kimś, kto wyglądał tak dobrze jak ona. Nie był zajęty, więc miał do tego wszelkie prawo, prawda? Tylko dlaczego to tak bardzo bolało...
 - Nic, zupełnie... - zacząłem, ale nagle urwałem i wypaliłem: - Luke sypia ze swoją profesorką, to... super dla niego, super... Nie myślałem, że tak szybko się pozbiera i o mnie zapomni, ale nie, to świetnie. Czy to właściwie jest legalne?
 Gabby zmarszczyła brwi, patrząc na mnie przez chwilę z niezrozumieniem, a gdy popatrzyłem znowu w stronę samochodu, gdzie Luke dalej stał, też spojrzała w tamtym kierunku. Nie mówiła nic przez jakiś czas, przyglądając się im, a ja odwróciłem się plecami od tamtej sceny. Spojrzałem wielkimi oczami na moją przyjaciółkę, bo uniosła lekko dłoń, machając na powitanie i wyglądając przy tym bardzo niezręcznie.
 - Co ty do cholery robisz?!
 - On pierwszy mnie zauważył i mi pomachał, a teraz dalej się tu patrzy, więc lepiej idźmy - powiedziała, starając się przy tym ledwo ruszać ustami.
 Przynajmniej nie przyłapał mnie na tym, jak to ja się w niego wgapiałem, ale teraz oczywiste było, że też musiałem się tam wcześniej patrzeć. Ruszyliśmy z Gabby drogą powrotną do akademika i dopiero po chwili odezwała się znowu.
 - Luke z nią nie sypia, daj spokój.
 - Flirtowali ze sobą, widziałem to, dotykała go po ręce, a on uśmiechał się do niej w ten sposób, gdy rozmawia z kimś, kim jest zainteresowany - odpowiedziałem, wykrzywiając usta w grymasie.
 - To o niczym nie świadczy... - powiedziała, nie brzmiąc na stuprocentowo pewną swoich słów.
 - Nie, to w porządku, niech robi, co chce - mruknąłem z udawanym spokojem, choć wszystko we mnie krzyczało i miałem ochotę zatrzymać się na środku chodnika, ukryć twarz w dłoniach i po prostu zacząć płakać.
 Gabby spoglądała na mnie z niepokojem, jakby czekała, aż powiem albo zrobię coś więcej. Pewnie spodziewała się właśnie tego, że się rozkleję i choć naprawdę miałem ochotę to zrobić, starałem się tego po sobie zbytnio nie pokazać.
 - Luke nie mógłby tak szybko zacząć się z kimś umawiać - powiedziała, kręcąc lekko głową.
 - Nie muszą od razu się ze sobą umawiać, może tylko ze sobą sypiają - odpowiedziałem, po czym posłałem w jej stronę najbardziej sztuczny uśmiech, na jaki było mnie stać. - Nieważne, mam dla ciebie lepszą wiadomość, Ashton i Rose ze sobą chodzą.
 - Mike...
 - Alec możliwe, że umówił się dzisiaj z jedną dziewczyną, nie jestem pewien, nie rozmawiałem z nim, odkąd rozstaliśmy się przed zajęciami - dodałem, ignorując to, że chciała coś powiedzieć.
 - Michael - powiedziała bardziej stanowczo, więc przestałem mówić. - To normalne, że jesteś zazdrosny i to normalne, że widok Luke'a z kimś innym cię boli, ok? Możesz ze mną porozmawiać.
 Gabby patrzyła na mnie oczekująco, pewnie myśląc że zaraz zacznę wylewać z siebie wszystkie żale na ten temat, a ona będzie mogła poklepać mnie pocieszająco po plecach i powiedzieć mi, że wszystko będzie dobrze. Pokręciłem jednak przecząco głową i przyśpieszyłem kroku, a ona szybko ruszyła za mną, wzdychając głośno.
 - Wszystko jest w jak najlepszym porządku - powiedziałem jeszcze, gdy wyrównała ze mną kroku.
 Oboje wiedzieliśmy, że to było kłamstwo.

*

praktycznie zero Luke'a, Muke'a to już całkiem i jeszcze spóźniony rozdział... dlatego postaram się dodać jeszcze jeden w ten weekend, ale nic nie obiecuję! ;D

#esitf

3 komentarze:

  1. Jprdl ! Wszystko się popierdzieliło ! A pamiętam ich pierwsze spotkanie :''( Jeśli Lucas chociasz raz zamoczyl swojego siureczka w tej dziwce to go zajebie poczym skocze z dywanu !!!!
    Taaaaakk błagam dodaj DODAJ ! ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę smutno, że ani grama muke'a ale dobrze ze Rose i Ashton się zeszli *o* teraz tylko czekać aż Luke i Michael się pogodzą <3

    OdpowiedzUsuń
  3. jedyna dobra rzecz w tym rozdziale to rashton. oni są słodcy i ciesze się, że są razem :)
    a co do lukeya i tej panny - grrrrrrr zabije cie luke jesli to prawda co mysli mikey :((((

    OdpowiedzUsuń