Gabby uparła się, że w ten weekend koniecznie musimy wreszcie pójść na jakąś imprezę, a przy tym stwierdziła, że lepiej jednak będzie, jak ja nie będę pił, bo mogę znowu zrobić coś głupiego. A to wiązało się z tym, że ta wizja była dla mnie naprawdę okropna - bycie prawdopodobnie jedyną całkowicie trzeźwą osobą w pomieszczeniu pełnym pijanych osób. Zdecydowanie nie mój wymarzony sposób na spędzenie wieczora.
Alec i Gabby poszli po jakieś drinki, zostawiając mnie z Dominicem, który oficjalnie był chłopakiem mojej przyjaciółki już prawie dwa tygodnie i na razie wyglądało na to, że wszystko między nimi szło w jak najlepszym kierunku. Z czego naprawdę się cieszyłem, nie do końca jednak lubiłem przebywać z nimi razem jednocześnie i obserwować, jak zachowywali się uroczo.
- Ty nie pijesz? - spytałem Dominica, myśląc że może chociaż on będzie mi towarzyszył w tej kwestii.
- Piję, Gabby mi coś przyniesie - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie, wyglądając na trochę winnego, bo to jego dziewczyna kazała mi nie pić.
Choć właściwie nie musiałem jej słuchać, mogłem się napić, a ona nie miałaby nic do powiedzenia, ale może rzeczywiście miała rację. Po alkoholu robiłem głupie rzeczy, a teraz wiązałoby się to pewnie w jakiś sposób z Lukiem, więc lepiej było, jeśli sobie odpuszczę.
- Jeśli uciekłbym teraz do pokoju, to powiedziałbyś jej, że źle się czułem? - spytałem go.
- Nie wydaję mi się, żeby w to uwierzyła - odpowiedział. - Ale jeśli zostaniesz chociaż pół godziny i trochę z nią pogadasz, to będziesz mógł wtedy wyjść wcześniej.
- No tak, bo Gabby pewnie zaciągnie cię na parkiet i już nie zejdziecie stamtąd do rana - rzuciłem i rozejrzałem się dookoła ze znudzeniem.
Dominic zaśmiał się cicho, kiwając głową, więc spojrzałem z powrotem na niego i posłałem mu krótki uśmiech.
- W takim razie chyba zgodzę się na twój plan - dodałem. - Lepszego nie mam.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę na wspólne tematy, które znaleźliśmy: Gabby i uczelnia, a gdy moi przyjaciele wrócili do nas, odwróciłem wzrok od plastikowych kubków w ich dłoniach. Bycie jedyną osobą w grupie, która nie piła, było naprawdę do dupy.
- Uwielbiam tę piosenkę! - zawołała nagle Gabby, a ja uśmiechnąłem się pod nosem, bo wychodziło na to, że jednak szybciej pójdzie tańczyć. - Mike, chodź ze mną zatańczyć!
Ok, zupełnie nie na to liczyłem.
- Co? - spytałem, patrząc na nią ze zdezorientowaniem. - Idź ze swoim chłopakiem, zresztą ja nie tańczę na trzeźwo.
- No chodź, musisz się trochę rozerwać - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie zachęcająco, ale to w ogóle nie działało.
Spojrzałem na Aleca, mając nadzieję, że mi pomoże, ale on tylko uniósł znacząco kubek z alkoholem z zadowolonym z siebie wyrazem twarzy. Tak właśnie mogłem liczyć na jego pomoc.
Rozejrzałem się dookoła i gdy wychwyciłem wzrokiem Caluma, który stał zupełnie sam, a w jego pobliżu nie mogłem dostrzec Luke'a, rzuciłem:
- Muszę iść pogadać z Calumem.
Gabby i Alec spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, za to Dominic wyglądał, jakby próbował przypomnieć sobie, czy Gabby mówiła mu o kimś takim i jeśli tak, to kim dokładnie był.
- O czym chcesz z nim rozmawiać? - spytał Alec po chwili dość niezręcznej ciszy.
- Chciałem go o coś spytać - odpowiedziałem, co nawet było prawdą, gdy teraz o tym myślałem.
To że nie byłem już z Lukiem, nie znaczyło, że nie mogę rozmawiać z jego przyjacielem. No i miałem nadzieję, że w jakiś sposób mógłbym się dowiedzieć, czy miałem dobre przypuszczenia co do Luke'a i jego profesorki, nie będąc przy tym zbyt oczywistym. Ta sprawa męczyła mnie, odkąd tylko zobaczyłem ich razem i musiałem się dowiedzieć, jaka była prawda. Ciągle o tym myślałem, nie mogłem się skupić na nauce i nawet na oglądaniu seriali lub filmów, bo w trakcie po prostu przestałem zwracać uwagę na to, co się w nich działo. Gdy myślałem już, że powoli przestawałem myśleć o nim tak dużo, to wszystko znowu wróciło.
Posłałem ostatni uśmiech moim przyjaciołom i Dominicowi, po czym ruszyłem w stronę Caluma. Idąc tam, ciągle rozglądałem się na boki, żeby upewnić się, że Luke też nie szedł akurat w tę stronę. Nie było go jednak nigdzie widać, przez co zdecydowanie mi ulżyło. Nie mógłbym z nim rozmawiać w tym momencie.
- Hej, Calum - rzuciłem wesoło, zatrzymując się przed nim.
On uniósł wzrok i spojrzał na mnie ze zdezorientowaniem, przez dłuższą chwilę nic nie mówił, wydając się analizować mój wygląd. To było bardziej niezręcznie niż myślałem, że będzie.
- Nie wyglądasz na pijanego, ale musiałeś trochę wypić, skoro przyszedłeś ze mną gadać - powiedział w końcu, a ja zrozumiałem też, czemu dokładnie tak dokładnie mi się przyglądał.
- Nie piłem nic - odpowiedziałem, kręcąc głową. - Po prostu uświadomiłem sobie, jak dawno nie rozmawialiśmy i chciałem się dowiedzieć, co u ciebie.
Uśmiechnąłem się przyjaźnie po wypowiedzeniu tych słów, a on uniósł wysoko brwi i na pewno ani trochę nie przekonało go to, co powiedziałem. Właściwie nie byliśmy do końca na takim etapie znajomości, by zaczepiać się w publicznym miejscu i przeprowadzać ze sobą rozmowy, chyba że dotyczyło to czegoś ważnego.
- Nic nowego - rzucił i napił się z butelki, którą trzymał.
Nie rozgadał się zbytnio, choć miałem nadzieję, że powie coś więcej i będę mógł do tego jakoś nawiązać, żeby zacząć bardziej zajmującą rozmowę. Teraz nie bardzo wiedziałem, w jaki sposób się zachować, ale w końcu zapytałem:
- Co u Shay? Widzieliście się ostatnio?
Na moment zapanowała między nami cisza, podczas której ja myślałem o tym, jak dziwnie zabrzmiało to akurat z moich ust, a Calum patrzył na mnie, jakby zastanawiał się, czy było coś ze mną nie tak.
- Ta, widzieliśmy się w ostatni weekend i wszystko u niej tak samo - powiedział, po czym uśmiechnął się pod nosem. - U Luke'a też nic nowego, jeśli właśnie tego chciałeś się dowiedzieć.
Nie poczułem się nawet zażenowany tym, że domyślił się, po co tu przyszedłem, zamiast tego jednak byłem poirytowany, bo u Luke'a zdecydowanie coś się zmieniło, odkąd spotkałem się z nim ostatni raz.
- Nic nowego? Oprócz tego, że pieprzy się ze swoją profesorką? - rzuciłem bez zastanowienia i szczerze mówiąc nawet tego nie żałowałem, miałem już gdzieś, czy było to coś, czego nie powinienem był mówić. Teraz zależało mi jedynie, by dowiedzieć się od niego, czy miałem rację.
Calum zmarszczył brwi, patrząc na mnie ze zdziwieniem i w końcu mruknął:
- Chciałaby.
Nie takiej reakcji się spodziewałem, raczej że Calum się zmiesza i spojrzy gdzieś w bok, nie bardzo chcąc przyznać, że rzeczywiście to była prawda. A zrobił coś całkiem innego, dlatego miałem teraz kompletny mętlik w głowie.
- Skąd w ogóle miałeś taki pomysł? - spytał, gdy się nie odezwałem, ale sam nie wiedziałem już, o co konkretnie spytać. - Nie martw się, Luke ciągle nie widzi świata poza tobą.
Założyłem ręce na pierś i spojrzałem na niego z powątpiewaniem, bo z mojego punktu widzenia wyglądało to zupełnie inaczej. Calum widząc to, pokręcił głową i dodał:
- Ma twoje zdjęcie na tapecie w telefonie i patrzy na nie codziennie przed snem chyba przez pół godziny, nie da się z nim w ogóle normalnie porozmawiać, ciągle tylko mówi o tobie, więc błagam cię, zejdź się z nim, bo trudno mi już to wytrzymać.
Serce zaczęło bić mi szybciej, gdy tylko to usłyszałem i nie mogłem do końca uwierzyć, że było to prawdą. Calum jednak wyglądał, jakby był zupełnie szczery, zresztą nie miał powodu, by kłamać. Nie powinno tak cieszyć mnie usłyszenie tego, bo przecież nie miałem zejść się z Lukiem, ale to tylko bardziej przekonywało mnie, że z nikim nie sypiał. Nie rozumiałem już w ogóle, o co w takim razie chodziło z tym, co ostatnio widziałem.
- Ale on... widziałem, jak z nią flirtował - powiedziałem. - To naprawdę wyglądało, jakby ze sobą sypiali.
- Ciekawe kiedy miałby to robić, skoro praktycznie nie wychodzi z pokoju, tylko siedzi tam i czeka, aż do niego przyjdziesz, bo zmieniłeś zdanie - rzucił Calum, po czym napił się znowu swojego piwa. - Nie mów mu tego wszystkiego, o czym ci powiedziałem, bo by mnie zabił.
Na pewno nie takie informacje miałem nadzieję dostać od Caluma i jednocześnie one poprawiały mi humor, ale też mnie dołowały. Co miałem zrobić po usłyszeniu czegoś takiego...
Calum odchrząknął znacząco, patrząc gdzieś za mnie, więc odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem, że Luke tutaj szedł. Mogłem spokojnie zdążyć odejść, zanim będzie zbyt blisko, ale i tak już mnie zauważył. Wiedział, że rozmawiałem z Calumem i pewnie się domyślał, że było to na jego temat. Zresztą czułem się, jakby wmurowało mnie w podłogę, tylko go zobaczyłem. Jakim cudem potrafił wyglądać lepiej za każdym razem, gdy go widziałem, choć już wcześniej wydawało mi się, że nie mógł tego przebić?
- Hej - powiedział, zatrzymując się przede mną, po czym żartobliwym tonem dodał: - Stęskniłeś się za Calumem, co?
- Bardzo - odpowiedziałem cicho, po czym zerknąłem przez ramię na Caluma, który bez słowa po prostu sobie poszedł, zostawiając nas samych (a przynajmniej na tyle ile się dało w pomieszczeniu pełnym ludzi).
Luke trzymał w ręce kubek, który pełny był teraz napoju po brzegi, więc domyśliłem się, że po to poszedł, zostawiając na chwilę swojego kumpla.
- Widziałem cię wcześniej - powiedział, brzmiąc o wiele poważniej, a ja uniosłem pytająco brwi. - Z jakimś kolesiem, wyglądało na to, że bardzo cię lubi.
Wiedziałem, że jest zazdrosny, poznawałem to spojrzenie i widziałem, jak zaciska szczękę. Tylko że jeśli sypiał z kimś innym, to chyba nie miał powodu, by być zazdrosnym, nie rozumiałem też zresztą, o kim mówił. Zamrugałem kilka razy, wpatrując się w niego ze zdezorientowaniem i nie mogłem w ogóle sobie przypomnieć, kiedy mógł mnie widzieć z kimś, kto nie był Aleciem, Gabby albo jej chłopakiem. Och...
- Jeszcze na tej imprezie? - zapytałem, a Luke pokiwał głową i wtedy parsknąłem śmiechem. - To chłopak Gabby, a rozmowa nawet nam się nie do końca kleiła, więc nie mam pojęcia, dlaczego to wyglądało dla ciebie, jakby bardzo mnie lubił.
- Od kiedy Gabby ma chłopaka? - spytał ze zdziwieniem.
Wydawał się też być trochę smutnym, że nie wiedział o tym wcześniej i dowiadywał się dopiero po jakimś czasie. Patrząc na niego teraz, od razu zapomniałem, że byłem z jego powodu smutny, miałem raczej ochotę go pocieszyć niż robić mu jakiekolwiek wyrzuty. Do których tak właściwie nie miałem prawa, skoro z nim zerwałem.
- Od niedawna - odpowiedziałem dość wymijająco. - Wiesz, ja też cię ostatnio widziałem... Na parkingu przed uczelnią... Chyba już kręcisz z kimś nowym, co?
Może i Calum powiedział mi, że wcale ze sobą nie sypiają, ale to dalej było dla mnie zbyt podejrzane, bym mógł nie mieć wątpliwości. Starałem się zachowywać, jakby niezbyt wiele mnie to obchodziło i po prostu spytałem o to z ciekawości, a wcale się tym nie przejmowałem. Nie wydawało mi się jednak, żeby Luke w to uwierzył.
- Nie, z nikim nie kręcę - powiedział wolno, dokładnie mi się przyglądając. - Ok, chyba wiem, co sobie pomyślałeś i...
- To sypiasz, nieważne, nie powinienem był o to pytać - mruknąłem, przerywając mu i spuściłem wzrok na moje buty, by unikać patrzenia mu w oczy.
- Możemy pójść porozmawiać do jakiegoś cichszego miejsca? Wyjaśnię ci to.
To raczej nie był dobry pomysł, żebym gdzieś z nim szedł.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, możesz robić, co chcesz.
To była prawda, ale nie zmieniało to też faktu, że cholernie chciałem się dowiedzieć, o co chodziło. Spojrzałem na niego z powrotem, a on odłożył swój kubek na stolik obok, po czym złapał moją dłoń i zaczął iść w stronę wyjścia, ciągnąc mnie za sobą. Zamiast wyrwać mu swoją rękę, poszedłem za nim, decydując że pięć minut rozmowy z nim nie powinno, aż tak mi zaszkodzić. Skupiłem wzrok na naszych złączonych dłoniach i musiałem mocno przygryźć wargę, by nie zacząć uśmiechać się głupio i płakać jednocześnie. To było tak znajome uczucie - trzymanie jego ręki i nie miałem ochoty jej puszczać już nigdy, choć prawdopodobnie był to ostatni raz, gdy w ogóle miałem okazję to zrobić.
Szliśmy korytarzem, coraz bardziej oddalając się od ludzi i zbliżając do jego pokoju, ale zanim mogliśmy tam wejść, zatrzymałem go. Tutaj mogliśmy rozmawiać tak, żeby nikt nas nie słyszał, ale w pewnej odległości od nas stała grupka osób i dzięki temu czułem się pewniej. Puściłem rękę Luke'a i odsunąłem się o krok do tyłu, opierając się plecami o ścianę, by stanąć dalej od niego, na co on westchnął głośno.
- Michael, z nikim się nie umawiam, z nikim nie kręcę i nie robię czegokolwiek, o czym pomyślałeś - powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Ja... - zacząłem niepewnie, a on pokazał mi, żebym kontynuował. - Widziałem cię z twoją profesorką, flirtowałeś z nią, nie musisz udawać, że tak nie było.
Pokręciłem lekko głową, odwracając od niego wzrok i patrząc na dwie dziewczyny, które tańczyły na końcu korytarza, jakby leciała właśnie wolna piosenka, chociaż puszczana była klubowa muzyka.
- Nie flirtowałem z nią, po prostu się do mnie przyczepiła i nie chce dać mi spokoju.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, bo nie byłem, aż taki głupi, żeby w to uwierzyć.
- Dotykała twojej ręki i jakoś nie widziałem, żebyś ją od siebie odepchnął.
Założyłem ręce na pierś, teraz już w ogóle nie ukrywając mojej zazdrości, a Luke uśmiechnął się, zauważając to. To nie był odpowiedni moment na to, żeby cieszył się z czegoś takiego.
- Mówiłem jej wcześniej już kilka razy, żeby przestała i że nie jestem ani trochę zainteresowany, ale ona nic sobie z tego nie robi - wytłumaczył, a ja zmarszczyłem lekko brwi, zastanawiając się, czy mogłem mu w to uwierzyć. - Poprosiłem już o zmienienie grupy, żebym nie miał z nią zajęć, a póki co po prostu jestem dla niej miły i udaję, że mi to nie przeszkadza, żebym nie miał żadnych problemów, więc właściwie ona ze mną flirtuje, ale ja z nią nie.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę i Luke chyba czekał, aż przetworzę sobie w głowie to, co powiedział i zdecyduję, czy odpowiadała mi taka wersja tej sytuacji. Nie myślałem, że Luke mnie okłamuje, zawsze był ze mną szczery, więc nie miałem powodów, by teraz mu nie ufać. Ale i tak trudno było mi tak po prostu odrzucić tę opcję, że jednak coś go z nią łączyło.
- Przygryzłeś wargę, gdy zaczęła poprawiać twoją koszulę - mruknąłem cicho.
Luke wyglądał na trochę rozbawionego, czyli nie uważał, żeby była to poważna sytuacja. Co naprawdę znaczyło, że odebrałem wszystko całkowicie źle i nie powinienem był tak szybko rzucać pochopne wnioski.
- Żeby powstrzymać się przed powiedzeniem jej czegoś naprawdę niemiłego - odpowiedział i stanął bliżej mnie. - Bo wolę, jak tylko jedna, konkretna osoba dotyka mnie w ten sposób.
Nasze ciała prawie się teraz dotykały i Luke oparł rękę o ścianę zaraz obok mojej głowy, sprawiając że na chwilę wstrzymałem oddech. Jego twarz znajdowała się tak blisko mojej, jego usta były lekko rozchylone i nie mogłem oderwać od niego wzroku.
- I uśmiechałeś się do niej w ten sposób, gdy ktoś ci się podoba - dodałem głupio, nie wiedząc nawet, czemu dalej ciągnę ten temat.
- Zdecydowanie nie, ale z daleka mogło to tak dla ciebie wyglądać, tak jak ja myślałem, że chłopak Gabby cię podrywa - powiedział, wzruszając prawym ramieniem.
Pokiwałem lekko głową, nie widząc już żadnego innego szczegółu, do którego mógłbym się przyczepić co do tamtego wydarzenia. Zdecydowanie ulżyło mi, wiedząc że Luke wcale się z nikim nie umawiał, ani z nikim nie sypiał.
- Ok, w porządku - rzuciłem i odchrząknąłem cicho, a nie wiedząc, co więcej zrobić, powiedziałem: - Rose i Ashton są razem.
- Słyszałem, pisał mi o tym, właściwie to myślałem, że może... - przerwał na chwilę, chyba nie będąc pewnym, jakich słów użyć, po czym skończył - przyjdziesz do mnie, że to coś zmieni.
Rozumiałem, dlaczego tak pomyślał, ale fakt, że moja siostra miała chłopaka, nie bardzo mi pomagał, skoro nawet dalej ze mną nie rozmawiała. Okoliczności musiałyby być trochę inne, żeby to miało naprawdę coś zmienić w naszej sytuacji.
- Nie, to... to nic nie zmienia - powiedziałem, zamykając na chwilę oczy. - I nie powinienem tak dopytywać się o tamtą sprawę, bo... możesz się umawiać z kim tylko chcesz i...
- Michael - przerwał mi i położył dłoń na moim policzku, sprawiając że przełknąłem nerwowo ślinę i spojrzałem na niego. - Nie chcę umawiać się z nikim innym, mówiłem ci, że na ciebie poczekam, tak? Chcę tylko ciebie, nawet jeśli ty akurat nie chcesz ze mną być.
I to właśnie był powód, dla którego nie powinienem pójść rozmawiać z Lukiem. Bo mówił rzeczy, które sprawiały, że miałem ochotę pokonać tą niewielką, dzielącą nas odległość i pocałować go mocno, nie przejmując się moją siostrą.
- Nie mów tego...
- Jestem w tobie tak bardzo zakochany, nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego do nikogo - kontynuował i oparł swoje czoło o moje, a ja wziąłem drżący oddech. - Gdy myślę o swojej przyszłości, wyobrażam sobie, że ty jesteś tam ze mną na każdym kroku. Chcę kiedyś wziąć z tobą ślub, kupić nam duży dom i wypełnić go taką ilością kotów, jaką tylko byś chciał.
Mimo tego że oczy miałem wypełnione łzami, to słysząc ostatnią cześć jego wypowiedzi, zaśmiałem się lekko, na co on uśmiechnął się z rozczuleniem i przesunął kciukiem po moim policzku. Serce biło mi jak szalone, żołądek jakby zaplątał się w supeł, a dłonie lekko się trzęsły. Nie zrobiłem żadnego ruchu, by odsunąć się od niego, miałem tysiąc różnych myśli i nie byłem już pewien, co mam zrobić, wiedziałem tylko, że nie mogłem zmusić się do tego, by stąd pójść.
- Ale ty i tak zawsze będziesz moim ulubionym kotkiem - dodał cicho.
Powtarzałem sobie w głowie, że nie mogłem tego zrobić, że jeśli chciałem naprawić moje kontakty z Rose, to powinienem to przerwać. Ale nie mogłem się powstrzymać, Luke mówił te wszystkie rzeczy, które sprawiały, że przypominałem sobie, jak bardzo ciągle go kocham i nie mogę ruszyć dalej. A może nawet podświadomie nie chcę ruszyć dalej.
Działałem pod wpływem impulsu, gdy pocałowałem go, zaskakując go przy tym, bo w pierwszej chwili w ogóle nie odpowiedział na pocałunek. Dopiero po chwili zaczął ruszać ustami przy moich i znowu przysunął się do mnie bardziej, tym razem napierając swoim ciałem na moje i przyciskając mnie do ściany. Jedną rękę ciągle trzymał na moim policzku, a drugą położył na mojej szyi, opuszkami palców przesuwając po karku.
Zacisnąłem dłonie na materiale jego koszulki na plecach, przyciągając go do siebie bardziej, choć już i tak stykaliśmy się w każdym możliwym miejscu. Cholernie za tym tęskniłem, za jego ustami na moich i jego rękami trzymającymi mnie przy sobie. Nie chciałem, żeby to się kończyło, bo zdawałem sobie sprawę, że gdy tylko przestaniemy, wtedy wszystko wróci do rzeczywistości i nie będę mógł tego więcej zrobić.
Przesuwałem dłońmi po jego plecach, bokach, szyi i włosach, chcąc nacieszyć się tym, że miałem go teraz przy sobie. Że chwilowo mogłem sobie na to pozwolić. Jęknąłem cicho, gdy Luke przygryzł moją wargę i przechyliłem bardziej głowę na bok, pozwalając mu pogłębić pocałunek. Dopiero po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie, biorąc głębokie oddechy i widząc przed sobą te niebieskie, pełne uczucia oczy, nie potrafiłem powiedzieć mu, że to zupełnie nic nie znaczyło. Że nie mam zamiaru z nim być.
Bo ten czas, gdy nie byliśmy razem, był najgorszym w moim życiu.
- Nie jesteśmy jeszcze razem - rzuciłem, a Luke westchnął głośno i odchylił głowę do tyłu z frustracji. - Nie wiem jeszcze, co to dla nas znaczy... Ale muszę to po prostu przemyśleć.
Luke spojrzał z powrotem na mnie i na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, jakbym praktycznie powiedział, że właśnie się zeszliśmy, choć było inaczej. Czułem się trochę winny ze względu na Rose, ale byłem też teraz o wiele szczęśliwszy niż w ciągu ostatnich kilku tygodni. Nie wiedziałem jeszcze, co mam zamiar z tym wszystkim zrobić, ale w tym momencie zdałem sobie sprawę, że naprawdę nie mogę zrezygnować z Luke'a. To było dla mnie zbyt trudne, a bez niego nic już nie miało sensu.
- Ok, przemyśl to, kotek - odpowiedział i musnął jeszcze raz moje usta, a ja położyłem rękę na jego piersi, odpychając go lekko.
- Lepiej będzie, jak już wrócę do mojego pokoju.
Z jego twarzy dalej nie schodził ten wielki uśmiech, bo już był pewien, że niedługo będziemy znowu razem. Machnąłem do niego niezręcznie ręką na pożegnanie, na co uniósł wysoko brwi, a ja zmieszałem się i mruknąłem ciche: "to cześć", po czym ruszyłem szybko korytarzem w stronę schodów.
- Michael! - zawołał jeszcze. - Twoje urodziny są pojutrze i od razu cię ostrzegam, że się mnie wtedy nie pozbędziesz.
Uśmiechnął się do mnie jeszcze ostatni raz i puścił mi oczko, po czym poszedł do swojego pokoju. Nie miałem pojęcia, jak to się stało, ale kompletnie zapomniałem o moich urodzinach.
Wracając do siebie, myślałem znowu o wszystkim, co wydarzyło się tego dnia i zacząłem trochę panikować. Luke był przekonany, że do siebie wrócimy, tylko że nie miałem nawet pojęcia, jak załatwić to wszystko z Rose. A to od tej kwestii zależało, czy będziemy mogli znowu być razem. To albo mogło skończyć się w dobry sposób albo mogłem tylko niepotrzebnie narobić mu - i sobie - nadziei.
Może fakt, że moje urodziny były tak niedługo, mógł mi się przydać...
*
ok, przemyślałam wczoraj już do końca wszystko i zrezygnowałam z paru rzeczy, żeby już tak bardzo nie przedłużać i was nie nudzić, także zostały tylko dwa rozdziały i epilog! żeby nie było, że was nie ostrzegałam ;D
#esitf
Ej ej ej ej co
OdpowiedzUsuńIle
Wtf
Anita
Chcesz mnie zabić
Śmiercią tragiczną?
Wtf
I TO MOJE GŁOSNE "AWWWWWWWWWWWWW" NA TO ZDANIE Z "KOTEK" NA KOŃCU <3
OdpowiedzUsuńAWWW BOŻE NIECH ONI BEDO RAZEM BO JA UMRE ZEMRE
I CO BEDZIE
WAIT
2 ROZDZIALY???
COCOCOCOCOCOCOCCOCOCOOOOO?????????????????????
JAK
DLACZEGO
CZEMU
WYJE
Ndjswbww by w ku JDJWVEKWHW KB WWW KU WKWUHE OJ DVEJSBX DDUD TU SBBD KIJ D TB SBDKJDDHDBDBDV ZE B ZE ' UFF ZBDBDBDNDJ FEDE ULM N TJ!!!!!
OdpowiedzUsuńMOJA REAKCJA NA TEN ROZDZIAŁ!!!
SZCZEGÓLNIE KOŃCÓWKĘ!!!!
O BOŻE! O BOŻE! O BOŻEEEEE!!!!
PROSZĘ!
MOŻESZ PRZEDŁUŻAĆ ITD... ALE NIE KOŃCZ!!
BARDZO ROZEMOCJONOWANA
~ Benefactor.
Siedze w kącie i nie wiem co mam z sobą zrobić xdd to było wspaniałe !!!!!!!!!!!!!!!!!! Kocham Cię dziewczyno ❤❤❤❤❤ wtf ?!?!? 2 rozdziały czy ty napisałas 2 rozdziały ?????? Ja sie ide zabić na śmierć !!!! Wiesz że bez tego ff moje życie nie będzie mieć sensu !?!?!?!?!?!?!?!?!?! ❌❌❌❌❌❌
OdpowiedzUsuńJAK TO DWA ROZDZIAŁY????? O.O Dziewczyno ja nie robię nic przez tydzień tylko czekam na nowy rozdział!!!!! Nie kończ tego zrób drugą część no cokolwiek ale nie kończ 😭 o cholera jedyne ff które tak uwielbiam i ma być koniec??? JESTEM ZDECYDOWANIE NA NIE NIE NIE NIE NIE NIE no błagam
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały jak wszystkie, ale zaraz zaraz... jak to dwa rozdziały :o!!! nie mozesz nam tego zrobić. Ja tylko w tygodniu czekam na czwartek i nastepny rozdział... kocham to ff i Ciebie kobieto!!! zrób drugą część :o <3
OdpowiedzUsuńAle jak to dwa rozdziały? :'(
OdpowiedzUsuńNieee, nie możesz tego zrobić... :'(
Jeju końcówka tak shsldudbhsj *o*
Oni muszą do siebie wrócić bo są razem tacy Słodcy *o*