Miałem wrażenie, że ledwo co zasnąłem, a już się obudziłem i nie czułem się ani trochę wyspany, jakbym nawet nie przespał godziny. Zamrugałem kilka razy i zmarszczyłem brwi, widząc praktycznie kompletną ciemność w pokoju, co wskazywałoby na to, że wcale nie był ranek, jak przez chwilę pomyślałem. Przez to jeszcze bardziej nie rozumiałem, co się działo, póki ktoś nie potrząsnął mną i uświadomiłem sobie, że to właśnie z tego powodu nie spałem dalej.
- Obudziłeś się już? - usłyszałem cichy głos.
Spojrzałem w bok i zmrużyłem oczy na Luke'a, będąc za bardzo zaspanym, żeby pouczać go, że nie powinien tutaj być. W tym momencie nawet jego obecność nie wydawała mi się tak dziwna, choć na pewno gdybym był bardziej rozbudzony, tak właśnie by było. Jedyne co mnie zastanawiało to, co do cholery robił w moim pokoju o takiej porze.
- Co? - spytałem w końcu, po czym spojrzałem na łóżko Aleca.
Siedział ze słuchawkami na uszach i laptopem na kolanach, więc nie mogło być, aż tak późno. Po prostu ja zasnąłem o wiele wcześniej niż normalnie, tak bardzo byłem zmęczony tego dnia. Alec nie zwracał na nas żadnej uwagi, więc podejrzewałem, że Luke i on zdążyli już porozmawiać, zanim się obudziłem, bo inaczej posyłałby mu teraz mordercze spojrzenia.
- Wstawaj - powiedział Luke, uśmiechając się wesoło w moją stronę.
- Nie - odpowiedziałem od razu i przyciągnąłem kołdrę bliżej mojego ciała. - Luke, mówiłem ci, że muszę się zastano...
- Wiem, wiem - rzucił lekkim tonem, przerywając mi. - Ale teraz musisz ze mną pójść.
Popatrzyłem jeszcze raz na Aleca, by upewnić się, że mnie nie słuchał, po czym powiedziałem:
- To że nie jesteśmy razem, znaczy że nie uprawiamy ze sobą seksu.
Luke zaśmiał się cicho na moje słowa, a Alec prychnął pod nosem, co oznaczało, że jednak mógł mnie słyszeć. Zastanawiałem się, czy w ogóle czegoś słuchał czy może te słuchawki były tylko tak na pokaz. Jęknąłem z niezadowoleniem, gdy Luke ściągnął ze mnie kołdrę (miałem wrażenie, że ludzie zbyt często mi to robią) i złapał moją dłoń, ciągnąc mnie lekko, bym podniósł się do pozycji siedzącej.
- Czego chcesz? Wiesz, która jest godzina? - spytałem i niechętnie usiadłem, patrząc na niego z wyrzutem.
- Zobaczysz, no wstawaj.
Rozejrzałem się po pokoju z rozkojarzeniem, przez chwilę myśląc, że może jednak wcale się nie obudziłem, a to był tylko sen. Bo nie widziałem żadnego logicznego powodu, dlaczego Luke próbował wyciągnąć mnie z łóżka o tej godzinie.
- No dawaj, kotek - dodał ponaglająco. - Rusz swój seksowny tyłek.
Ok, to bardzo brzmiało jak prawdziwy, realny Luke, a nie tylko wymysł mojej wyobraźni. Spojrzałem z powrotem na niego, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, który pewnie miał mnie zachęcić do tego, czego ode mnie chciał.
- Nie wydaję mi się, żeby to był dobry pomysł - powiedziałem, nawiązując do tego, że miałem przemyśleć całą naszą sytuację, a przebywanie z Lukiem raczej mi w tym nie pomagało. - I jestem zmęczony, która jest w ogóle godzina?
- Prawie północ.
Oparłem łokcie o nogi, a dłońmi podparłem moją twarz, ciągnąc przy tym policzki na boki.
- Czyli nie przespałem nawet pół godziny - burknąłem, a Luke przewrócił oczami.
- Wyśpisz się innym razem, chodź - powiedział i machnął ręką, pokazując mi, żebym się podniósł.
W końcu niechętnie podniosłem się z łóżka, nie wiedząc nawet czemu w ogóle to robię, zamiast powiedzieć mu, żeby stąd poszedł. Luke uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy to zrobiłem i złapał moją rękę, od razu kierując się w stronę drzwi i prowadząc mnie za sobą. Spojrzałem w dół na moją koszulkę z logo batmana i luźne bokserki, które praktycznie mogły ujść za spodenki. Nie miałem najmniejszego problemu z tym, żeby przejść tak przez korytarz. Przed wyjściem wsunąłem jeszcze szybko na stopy moje fluorescencyjne żółte klapki, na których widok Luke zaśmiał się pod nosem.
- Moje nogi chyba jeszcze śpią, ledwo mogę nimi ruszać - mruknąłem, gdy zamknęliśmy za sobą drzwi pokoju.
Przesunąłem dłonią przez włosy i ziewnąłem cicho, a Luke uśmiechnął się z rozczuleniem. Obserwowałem go, patrząc jak odwrócił się tyłem do mnie i kucnął trochę, po czym powiedział:
- Ok, wskakuj, wyjątkowo mogę cię dzisiaj ponieść.
Skoro już w ogóle zdecydowałem się z nim gdziekolwiek pójść, to nic złego się nie stanie, jeśli trochę poprzytulam się do jego pleców, prawda? Jeśli mogłem się nie męczyć, a zamiast tego on miał mnie nieść, to oczywiście, że nie zamierzałem zrezygnować z takiej propozycji.
- Prawie zawsze mnie nosisz - odpowiedziałem i objąłem jego szyję rękami.
Zmarszczyłem brwi w skupieniu, zastanawiając się, jak miałem to zrobić i gdy podniosłem jedną nogę, Luke złapał za jej tył, podciągając mnie do góry. Po pisku przerażenia z mojej strony, wybuchu śmiechu grupy stojącej niedaleko i naszym prawie upadku na ziemię, byłem bezpiecznie uczepiony jego ciała, a on zaczął iść w stronę schodów na piętro, gdzie znajdował się jego pokój.
- Tylko mi nie zaśnij, kotek - dodał po chwili.
Nie odpowiedziałem mu nic, bo byłem zbyt leniwy, żeby to zrobić, a oczy same mi się zamykały i pewnie nawet mógłbym naprawdę zasnąć w takich warunkach. Nie chciało mi się nawet mówić mu, żeby mnie tak nie nazywał... Póki co. Luke udawał, że mnie puszcza, żeby mnie rozbudzić, za co miałem wielką ochotę uderzyć go po głowie, ale wolałem teraz nie poluźniać ani trochę mojego uścisku.
Po dojściu do pokoju, zatrzymał się przy swoim łóżku i schylił trochę, żebym mógł na nim usiąść. Rozsiadłem się wygodnie na materacu, opatulając się kołdrą i rozejrzałem po pokoju, od razu zauważając, że nie było tu nikogo oprócz nas.
- Gdzie Calum?
- Wyjebałem go z pokoju, więc śpi gdzieś na korytarzu - powiedział, wyciągając swój telefon.
Patrzył przez moment na niego, prawdopodobnie sprawdzając godzinę, po czym uniósł wzrok na mnie i dopiero wtedy zobaczył moją oburzoną minę.
- Żartowałem, jest u jakiegoś znajomego, którego poznał na zajęciach - dodał i pokręcił głową z rozbawieniem, jakby nie dowierzał, że w to uwierzyłem.
Na moją obronę byłem naprawdę zmęczony i wyrwany ze snu, więc mój mózg nie był do końca rozbudzony. Posłałem mu groźne spojrzenie, ciągnąc bardziej kołdrę pod moją brodę, na co on tylko uśmiechnął się szerzej. Chciałem już zapytać go, czemu mnie tutaj przyprowadził, ale Luke odezwał się znowu.
- Zamknij na chwilę oczy.
- Wtedy zasnę - odpowiedziałem, unosząc wysoko ramię i opierając o nie głowę.
- Nie zaśniesz, to tylko na kilkanaście sekund.
Luke patrzył na mnie wyczekująco i choć trochę obawiałem się, co kombinował, zrobiłem to, o co mnie prosił. Przez chwilę słyszałem, jak porusza się po pokoju i otwiera jakąś szafkę, przy czym spytał głośno, czy nie zasnąłem. A później miałem wrażenie, że znowu się do mnie przybliża i mój oddech przyśpieszył, bo czułem się dość niespokojnie, gdy nic nie widziałem i nie miałem pojęcia, co robił.
- Ok, możesz już popatrzeć - powiedział, więc otworzyłem oczy.
Luke był zaraz przede mną i kucał przy łóżku, trzymając w dłoniach plastikowy talerzyk, na którym znajdowała się dość sporych rozmiarów babeczka, a w jej środek wbita była zapalona świeczka. Zasypiając pamiętałem o tym, że moje urodziny są następnego dnia, ale po tym nagłym obudzeniu byłem za bardzo skołowany, żeby skojarzyć ten fakt z wizytą Luke'a.
- Wszystkiego najlepszego - dodał z wesołym uśmiechem. - Chciałem być pierwszą osobą, która złoży ci życzenia i to jak tylko zaczną się twoje urodziny. Zapomniałem pójść do sklepu wcześniej, więc gdy poszedłem w ostatniej chwili, nie mogłem już znaleźć niczego bardziej... tortowego.
Nie zauważyłem, kiedy zacząłem uśmiechać się od ucha do ucha i nawet przestałem nagle czuć się sennym. Przesunąłem wzrok z talerza na twarz Luke'a, który już mnie obserwował i czułem na raz tyle różnych emocji, że trudno było mi je od siebie oddzielić. Wiedziałem jednak, że to nie było możliwe, bym kiedykolwiek mógł przestać być w nim zakochanym.
- Zdmuchnij świeczkę i pomyśl życzenie - przypomniał mi. - Póki jeszcze cała się nie stopiła.
Nie musiałem nawet zastanawiać się nad moim życzeniem, więc od razu dmuchnąłem na płomień i gdy zgasł, Luke odstawił talerzyk na stolik przy łóżku, a wtedy usiadł obok mnie.
- Czego sobie życzyłeś? - spytał i położył dłoń na mojej przykrytej kołdrą nodze.
- Nie mogę ci powiedzieć, bo się nie spełni - odpowiedziałem, kręcąc lekko głową na boki.
Luke westchnął teatralnie, ale pewnie podejrzewał, że właśnie takiej odpowiedzi mu udzielę. Przysunął się jeszcze bliżej i objął mnie ramieniem, na co prawdopodobnie powinienem był się nie zgodzić, ale nie potrafiłem tego zrobić w tym momencie.
- Chcesz teraz zjeść swój tort? - spytał, kładąc nacisk na ostatnie słowo, a ja pokręciłem przecząco głową. - Ok, w takim razie mam dla ciebie jeszcze prezent.
- Nie musiałeś mi nic kupować - powiedziałem i widziałem, że chce zaprotestować, dlatego dodałem: - Ja byłem na twojej imprezie urodzinowej i nic ci nie kupiłem.
Może nie był to zbyt dobry powód, bo były to początki naszej znajomości.
- Ledwo się wtedy znaliśmy - skomentował, po czym poruszył brwiami, mówiąc: - Jeśli chcesz się zrekompensować, możesz zrobić mi loda i będziemy kwita.
Mrugnąłem dwa razy, patrząc na niego bez cienia rozbawienia na twarzy i wyciągnąłem rękę spod kołdry, żeby odepchnąć go od siebie.
- Wracam do mojego pokoju.
- Nie, zostań! - zawołał i objął mnie ramionami, kładąc się przy tym na mnie i przyciskając mnie do materaca.
Odetchnąłem głęboko i spojrzałem na jego twarz znajdującą się zaraz przed moją. Wzrok Luke'a przesunął się na moje usta, nie pozostawiając wątpliwości co do tego, co chciał zrobić. Zaczął przysuwać się bliżej mnie, ale zanim mogło do czegoś dojść, zapytałem:
- Ok, to gdzie mój prezent?
Luke udawał, że wcale nie chciał mnie właśnie pocałować i podniósł się z łóżka, starając się zachowywać normalnie. Podszedł do komody, otworzył jej drzwi i wyciągnął z niej coś, ale nie mogłem, póki co nic zobaczyć. Nie oczekiwałem niczego wielkiego, właściwie to nawet miałem nadzieję, że nie wydał zbyt dużo pieniędzy, ale byłem cholernie ciekawy, co to mogło być.
- Nie miałem, w co zapakować, także... - powiedział i wzruszył ramionami z niewinnym wyrazem twarzy.
Pokiwałem tylko głową, przyglądając się, jak podchodził z powrotem w moją stronę, chowając ręce ze siebie.
- To nie jest nic specjalnego, ale pomyślałem, że ci się spodoba.
Luke wyciągnął przed siebie plastikowe pudełko z płytą DVD w środku, a ja zacząłem uśmiechać się tak mocno, że aż policzki zaczęły mnie boleć już po krótkiej chwili.
- Chyba się cieszysz, co? - mruknął i zaśmiał się cicho. - Wiem, że uwielbiasz tę bajkę.
- Film animowany - rzuciłem odruchowo, biorąc od niego opakowanie. - Jestem zaskoczony, że o tym pamiętałeś.
Obejrzałem pudełko z obu stron, a później otworzyłem je i okręciłem płytę, ciągle uśmiechając się do samego siebie. Luke usiadł znowu obok mnie i czułem, jak mi się przyglądał, gdy odpowiedział:
- Jasne, że pamiętałem, jak mógłbym zapomnieć, jak strasznie na tym płakałeś. - Spojrzałem na niego i nie mogłem nawet zaprzeczyć, bo to była prawda. - Spytałem najpierw Gabby o tytuł, ale nie pamiętała, więc musiałem pogadać z Aleciem, ledwo to przeżyłem.
Zaśmiałem się cicho, mogąc sobie doskonale wyobrazić, jak Alec patrzy na niego, jakby w każdej chwili gotowy był, żeby go uderzyć. Chociaż tak naprawdę by tego nie zrobił, ale Luke nie musiał o tym wiedzieć.
- Dzięki, to najlepszy prezent, jaki mogłem dostać - powiedziałem, odkładając pudełko na bok.
Przysunąłem się do Luke'a i objąłem go rękami w pasie, opierając głowę o jego ramię. Chyba trochę go tym zaskoczyłem, ale szybko przytulił mnie, o tyle ile mógł z kołdrą, która otaczała mnie z każdej strony.
- Mówiłeś mi, żebym go obejrzał - odezwał się, a ja mruknąłem cicho na znak potwierdzenia. - Jeszcze tego nie zrobiłem, więc może obejrzymy to teraz razem. No chyba, że wolisz iść z powrotem spać?
Odsunąłem się od niego, by spojrzeć na jego twarz i pokręciłem energicznie głową, na co on zaśmiał się cicho.
- Nie, możemy obejrzeć - rzuciłem z entuzjazmem.
Luke musiał wstać kolejny raz, żeby wziąć swojego laptopa i gdy wrócił, pozwoliłem mu zabrać połowę kołdry, więc siedzieliśmy pod nią oboje, a nasze ramiona były do siebie przyciśnięte. Wyciągnąłem płytę z pudełka i włożyłem do napędu, a on włączył film, po tym jak ułożyliśmy się trochę wygodniej. Na ten czas po prostu przestałem myśleć o tym, że właściwie nie jesteśmy teraz razem i powinienem zachowywać trochę większy dystans, skoro miałem pomyśleć o nas i sam podjąć decyzję.
Spędzenie z Lukiem tych pierwszych godzin po północy, na dodatek oglądając coś, co uwielbiałem, już powodowało, że te urodziny były najlepszymi, jakie kiedykolwiek miałem. Nawet jeśli reszta dnia miałaby być nudna i ciężka pod względem zajęć, Luke nadrabiał za wszystko.
I możliwe że w trakcie filmu położyłem głowę na jego ramieniu, a on objął mnie i przyciągnął bliżej siebie. Co chwilę mogłem poczuć na sobie jego wzrok i byłem pewien, że więcej oglądał mnie niż ekran. Tym razem też popłakałem się pod koniec, podczas gdy Luke jedynie był rozbawiony moim zachowaniem, a ani trochę przejęty tym, co działo się w filmie. Miałem wrócić do siebie, gdy tylko skończymy, ale moje powieki były takie ciężkie, było mi tak wygodnie, gdy Luke mnie trzymał i czułem ciepło jego ciała przy moim, a przez to nie mogłem się zmusić, żeby się podnieść. Zamrugałem kilka razy, próbując pozostać przytomnym, ale w końcu zamknąłem oczy.
Gdy otworzyłem je z powrotem, patrzyłem przez chwilę ze zdziwieniem na to, jak jasno jest w pokoju, póki nie zdałem sobie sprawy z tego, że przespałem całą noc. Było mi trochę chłodno, bo skopałem z siebie kołdrę i pewnie to właśnie dlatego się obudziłem. Caluma dalej nie było w pokoju albo wrócił i zdążył z powrotem wyjść, bo miał wcześnie zajęcia. Tak jak ja i prawdopodobnie byłem już na nie spóźniony.
Spojrzałem w dół na rękę leżącą na moim brzuchu, a później na Luke'a, który spał z szeroko otwartymi ustami i ślinił poduszkę. Przynajmniej tym razem nie było to moje ramię, jak to już parę razy zrobił. Próbowałem ostrożnie zabrać z siebie jego rękę, nie budząc go przy tym, ale oczywiście mi się to nie udało i Luke obudził się, ledwo go dotknąłem.
- Mhm, hej - mruknął zaspanym głosem, a ja przez moment nie wiedziałem, jak się oddycha.
Zapomniałem, jak dobrze brzmiał rano.
- Hej, muszę iść, jestem prawdopodobnie spóźniony - odpowiedziałem, po czym szybko się podniosłem.
Luke jęknął z niezadowoleniem, patrząc za mną i gdy chowałem płytę z powrotem do pudełka, wstał z łóżka i przeciągnął się, a wtedy na chwilę mogłem zobaczyć kawałek jego brzucha.
- Pójdę z tobą - powiedział, na co uniosłem wysoko brwi. - Masz urodziny i chcę cię odprowadzić.
Biorąc pod uwagę, jak dużo już czasu z nim spędziłem, nie widziałem sensu w tym, żeby mu odmawiać. Luke ciągle był w swoich ubraniach z wcześniejszego dnia, bo nawet się nie przebrał i spał w nich całą noc, więc tylko ja wyglądałem dość niecodziennie. Ale ludzie tutaj widzieli mnie już w o wiele gorszych stanach i miałem to kompletnie gdzieś.
Gdy wyszliśmy na korytarz, zaczęliśmy iść dość wolno, mimo tego że powinienem był się śpieszyć. Prawdę mówiąc, nie do końca miałem ochotę rozstawać się z Lukiem.
- Zapomniałeś swojego tortu - rzucił głośno, jakby nagle go olśniło i chyba był gotowy się wrócić, ale go zatrzymałem, łapiąc za jego nadgarstek.
- Możesz go zjeść z Calumem - odpowiedziałem.
Puściłem jego rękę i miałem już zabrać dłoń całkiem, ale on splótł nasze palce, patrząc na mnie z tym niewinnym wyrazem twarzy. Szliśmy tak przez resztę drogi i nawet gdy zatrzymaliśmy się przed moimi drzwiami, dalej trzymałem jego rękę.
- Dzięki za obudzenie mnie, sprawienie, że się nie wyspałem i spóźniłem na zajęcia.
Luke zaśmiał się cicho na moje słowa, a ja uśmiechnąłem się na ten dźwięk.
- Nie mów, że ci się nie podobało - odpowiedział zadziornie, przyciągając mnie za rękę bliżej siebie.
- Dzięki za spędzenie ze mną pierwszych godzin urodzin i za prezent, i za wszystko - powiedziałem tym razem poważniej.
Spoglądałem na niego przez chwilę, a w końcu pocałowałem go w czubek nosa, na co on zmarszczył go zabawnie. Ścisnąłem jeszcze jego dłoń, po czym puściłem ją i zrobiłem dwa kroki do tyłu, zbliżając się w stronę drzwi.
- Spotkamy się jeszcze później? Wolałbym spędzić z tobą prawie całe urodziny, a nie tylko ich kilka pierwszych godzin.
I skoro to były moje urodziny, to chyba mogłem zrobić wyjątek i spędzić z nim czas. W końcu powinienem robić coś przyjemnego tego dnia, a nie siedzieć w swoim pokoju i uczyć się albo obijać na internecie.
- Może - odpowiedziałem, uśmiechając się w jego stronę. - Ale teraz naprawdę się śpieszę.
- To do później, kotek - rzucił pewnym tonem, jakby to było już pewne, że jesteśmy umówieni.
- Do później - powiedziałem i patrzyłem przez chwilę, jak Luke zaczyna iść tyłem, pewnie czekając, aż wejdę do pokoju.
Odwróciłem się w stronę drzwi i otworzyłem je, a gdy wszedłem do środka, moje oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Upuściłem pudełko z DVD, które ciągle trzymałem w ręce i czułem, jakby wmurowało mnie w podłogę. Okazało się, że jednak coś mogło zaskoczyć mnie bardziej niż wyciągniecie mnie w nocy z łóżka przez Luke'a.
- Michael, wszystkiego najlepszego! - zawołał Ashton.
Stał na środku mojego pokoju, jakby tylko czekał, aż wejdę do środka i teraz rozłożył szeroko ręce na mój widok. Tego zupełnie się nie spodziewałem.
- Widzę, że jesteś zaskoczony, co? - spytał i zaśmiał się lekko. - To dobrze, pomyśleliśmy, że zrobimy ci niespodziankę na urodziny i tutaj przyjedziemy.
Bałem się oderwać od niego wzroku, bo wiedziałem, co to oznacza. Po chwili jednak powoli spojrzałem na moje łóżko, gdzie siedziała Rose, wyglądając jakby nie była pewna, co ma ze sobą zrobić. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, machnęła niezręcznie ręką i powiedziała cicho:
- Wszystkiego najlepszego.
- Ja... um... co wy tu... - zacząłem, nie mogąc teraz skleić sensownego zdania.
- Dopiero co powiedziałem, czemu tu jesteśmy - skomentował Ashton, po czym podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. - Nie mogliśmy opuścić twoich urodzin, prawda Rosie?
Rose mruknęła potwierdzająco, nie wyglądała jednak nawet w połowie tak entuzjastycznie jak Ashton.
- To trochę długa droga... Chciało wam się tyle jechać? - spytałem i zaśmiałem się nerwowo.
- Pewnie - odpowiedział Ashton, uśmiechając się do mnie szeroko. - Co tam masz?
Przez chwilę nie wiedziałem, o co mu chodzi, ale wtedy podniósł pudełko z podłogi i obejrzał je z obu stron, a ja przełknąłem głośno ślinę.
- Dostałeś na urodziny?
- Od Gabby - rzuciłem szybko.
Tak szybko, że zabrzmiało to jak totalne kłamstwo, którym zresztą było. Ashton popatrzył na mnie dziwnie, musiał jednak domyślić się, o co chodziło, bo nie powiedział nic więcej na ten temat. Z twarzy Rose nie mogłem za to zbytnio nic wyczytać i to właśnie najbardziej mnie teraz przerażało.
Czułem się też naprawdę winny, bo właśnie byłem z Lukiem, a powiedziałem jej, że nie chodziliśmy już ze sobą. Co właściwie było prawdą, ale można było też przez to zrozumieć, że raczej nie będę spędzał z nim czasu. Jedyne dobre w całej tej sytuacji było, że Luke nie chciał wejść ze mną do środka, bo wtedy to byłoby jeszcze bardziej niezręczne.
- Ash - zaczęła Rose. - Możesz na chwilę wyjść?
- Jasne, pójdę poszukać Caluma, mam nadzieję, że się tu nie zgubię - odpowiedział i podszedł do niej.
Obserwowałem ze stresem, jak pocałował jej czoło, a później coś wyszeptał i Rose uśmiechnęła się do niego, kiwając lekko głową. Byłem przerażony tym, o czym moja siostra mogła chcieć ze mną porozmawiać, ale jednocześnie liczyłem na to, że nie może być tak źle. W końcu to były moje urodziny, nie mogła tu przyjechać specjalnie w ten dzień i powiedzieć mi, jak bardzo mnie nienawidzi. Chyba...
Ashton wyszedł z pokoju, a ja nerwowo potarłem dłonią kark, zerkając na Rose, która już patrzyła w moją stronę. Miałem wrażenie, jakby od tego momentu zależała cała reszta mojego życia, ale wiedziałem, że musimy wreszcie porozmawiać.
Mogłem tylko liczyć na to, że wszystko pójdzie po mojej myśli.
*
dużo Muke'a, także mam nadzieję, że wam się podobało <3
#esitf
To takie wowowowo !!!!!!! MUKE IS REAL BITCH !!! <3 <3
OdpowiedzUsuńekhem i że niby jeszcze 1 rozdział i epilog tak ??? IDE SKAKAĆ Z MOSTU ! PRZEZ CB !
What?!
OdpowiedzUsuńCo?!?!?
~ Benefactor.
I jak ja mam wytrzymać cały TYDZIEŃ bez nowego rozdziału?! No jak?! MUKEEEE ♡♡♡
OdpowiedzUsuńadfghbadvgbad MUKE >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńoni muszą wrócić do siebie :(
btw ROSE??? WUT???? ŁAJ AR JU HIR? POGÓDŹ SIĘ Z BRACISZKIEM PLS I ZAAKCEPTUJ ICH ZWIĄZEK, BO SORY ROSIE, KC ALE WIESZ, MUKE >>>
ROSIE, PLS ZIOM