Nie miałem ochoty umówić się z moimi kumplami z liceum, ale chciałem na trochę wyjść z domu, dlatego postanowiłem pojechać do sklepu muzycznego. Kiedyś często tam przychodziłem i przeglądałem płyty, nawet jeśli nie planowałem zakupu jakiejś konkretnej. Najczęściej kończyło się na tym, że wydawałem wszystkie moje pieniądze, a mama zaczynała się na mnie drzeć, gdy tylko widziała moje ręce wypełnione plastikowymi opakowaniami.
Tym razem specjalnie nie wziąłem dużo pieniędzy i obiecałem sobie, że tylko się porozglądam, nie będę nawet niczego kupował. Wziąłem w dłonie płytę jakiegoś zespołu, o którym wcześniej nawet nie słyszałem, ale zdjęcie na okładce wyglądało zachęcająco. Odwróciłem pudełko, żebym mógł przeczytać tytuły piosenek wypisane na tyle i wtedy poczułem, jak ktoś położył mi rękę na ramieniu.
Podskoczyłem i upuściłem płytę, a słysząc głośny trzask pudełka uderzającego o podłogę, skrzywiłem się, podejrzewając już, że będę musiał za to zapłacić.
- Wybacz, nie chciałem Cię przestraszyć - powiedział wesołym głosem chłopak za mną i zaśmiał się lekko.
Odwróciłem się szybko i od razu rozpoznałem go z imprezy Luke'a. Miał na sobie granatową koszulkę z logo sklepu, a na jego twarzy znajdował się szeroki uśmiech, mimo tego, że chyba właśnie rozwaliłem pudełko płyty.
- Och, hej, Ashton, tak? - spytałem niepewnie.
Pochyliłem się, zbierając w ręce płytę, która wyleciała z opakowania i dwa kawałki plastiku, które jeszcze chwilę wcześniej były ze sobą połączone.
- Zgadza się - odpowiedział i pokiwał lekko głową. - Zobaczyłem Cię i pomyślałem, że podejdę.
Uśmiechnąłem się do niego nieznacznie i próbowałem złożyć pudełko do kupy, nie chcąc zwrócić przy tym zbytnio jego uwagi na to, co robiłem. Ashton zabrał ode mnie płytę, obejrzał ją z każdej strony i wziął ode mnie pudełko.
- Płyta się porysowała - powiedział, wzruszając ramionami.
- Przepraszam, zapłacę za nią - rzuciłem szybko.
Ashton pokręcił głową z uśmiechem, zapewniając mnie, że nie ma takiej potrzeby i zwali winę na kogoś innego.
- Naprawdę mogę za nią zapłacić, może będzie działać - dodałem, nie chcąc, by przeze mnie miał kłopoty.
- Słuchasz rapu? - spytał Ashton ze zdziwieniem. - Hm, nie pomyślałbym...
- Um, mogę słuchać... - powiedziałem niepewnie.
Musiał zauważyć po mojej minie, że to w ogóle nie był gatunek muzyki, której normalnie słuchałem, więc powiedział mi jeszcze raz, że nic się nie stało. Skoro był pewien, że to w porządku, to nie nalegałem już więcej, że zapłacę.
- Jak się czułeś po imprezie? - zagadnął Ashton z rozbawieniem. - Bo ja miałem najgorszego kaca w całym moim życiu.
Ciekawe, czy Ashton wiedział o całej tej sprawie z Calumem i mną... Od imprezy minął już prawie tydzień, więc na pewno rozmawiał z nim od tego czasu przynajmniej raz, jeśli nie więcej. I skoro byli przyjaciółmi, to pewnie mówili sobie o wszystkim.
- Um, taa, najpierw czułem się dość źle, ale przeszło mi jak się przespacerowałem - odpowiedziałem w końcu.
- To była szalona impreza, co?
Ashton zaśmiał się lekko, a wszystko we mnie wręcz krzyczało, że wiedział o Calumie i właśnie teraz do tego nawiązywał, więc powinienem jak najszybciej się stąd ulotnić.
- Aha, Rose musiała praktycznie wciągnąć Cię do Twojego domu - mruknąłem, starając się unikać mojego tematu i skupić się na nim.
Oboje zaczęliśmy iść w kierunku kas, a tam Ashton odrzucił na bok zepsutą płytę i oparł się przedramionami o blat.
- Mam całkowitą pustkę w głowie, nie pamiętam w ogóle co się tam działo - powiedział Ashton z rozbawieniem. - Wiem tylko, że Ty, Cal i ja nieźle się upiliśmy.
- Wszyscy byli baaardzo pijani - rzuciłem szybko. - Przez co niektórzy mogli zrobić głupie rzeczy... Zdecydowanie za dużo alkoholu.
Ashton popatrzył na mnie dziwnie, a ja sam już nie wiedziałem, co do cholery mówię i jaki miałem w tym cel. Chyba chciałem, żeby Ashton wiedział, że pocałowałem Caluma, dlatego, że byłem kompletnie najebany.
- Czekaj... zrobiłem coś głupiego? - spytał nagle Ashton, wytrzeszczając na mnie oczy. - Latałem nago po salonie albo podrywałem zajętą dziewczynę?
Ok, po tym, co właśnie powiedział, mogłem wywnioskować, że chyba jednak nic nie wiedział o tym, co się stało. Całe szczęście.
- Co? Nie, nie... Mówiłem ogólnie.
Ashton odetchnął z ulgą i uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
- Nie jestem pewien, kiedy zobaczę Twoją siostrę, więc podziękuj jej ode mnie za to, że pomogła mi dotrzeć do domu w jednym kawałku, ok?
- Jasne, mogę to zrobić - odpowiedziałem z uśmiechem i powoli zacząłem wycofywać się w stronę wyjścia ze sklepu.
- Hej, Michael, czekaj! - zawołał za mną.
Spojrzałem z zaciekawieniem na Ashtona, który obszedł ladę i wyciągnął komórkę z kieszeni swoich spodni, nacisnął kilka razy na ekran i wyciągnął ją w moją stronę.
- Wpisz swój numer.
Zmarszczyłem nieznacznie brwi, zastanawiając się, dlaczego mógł chcieć mój numer. Może był to jakiś podstęp i tak naprawdę da go Luke'owi, który będzie mi wysyłał ciągle jakieś głupie wiadomości albo Calumowi, który napisze mi, że przeze mnie rozstał się ze swoją dziewczyną i mam u niego przejebane?
- Pomyślałem, że możemy się czasem spotkać - dodał Ashton, gdy oddałem mu telefon.
Ok, takiej odpowiedzi w ogóle się nie spodziewałem. Właściwie to Ashton wydawał się naprawdę w porządku, fajnie gadało mi się z nim na imprezie, ale on sam powiedział, że nic z niej nie pamiętał, to dlaczego chciał się ze mną zakumplować?
- Co? - spytałem ze zdziwieniem.
- Jesteś bratem Rose, a ona jest naprawdę fajna, więc Ty pewnie też nie jesteś taki zły, co? Zresztą z tego, co mówił Luke, wywnioskowałem, że się dogadamy - odpowiedział mi wesołym głosem.
Nie wiem, dlaczego, ale po jego słowach poczułem, jak robi mi się gorąco na twarzy. Co Luke mógł mówić o mnie swoim przyjaciołom?
- Poza tym oboje moich przyjaciół ma dziewczyny i nie zawsze mają dla mnie czas - dodał Ashton, przez chwilę udając smutnego. - To co Ty na to, Michael?
Czyli Calum dalej był ze swoją dziewczyną i nie rozpieprzyłem ich związku. Odetchnąłem z ulgą, a Ashton rzucił mi zdezorientowane spojrzenie, upewniając mnie tylko w tym, że nie miał pojęcia, co się wydarzyło.
- Jasne, puść mi sygnał, to od razu zapiszę Twój numer i możemy umówić się niedługo - powiedziałem, wyciągając telefon z kieszeni i czekając, aż zrobi to, o co go poprosiłem. - Och, właściwie to dwójka moich przyjaciół przyjeżdża pojutrze, ale mógłbyś spotkać się też z nimi?
- Im więcej, tym lepiej! - zawołał Ashton, szczerząc się w moją stronę.
Wreszcie puścił mi sygnał i zapisałem jego numer, a zanim wyszedłem ze sklepu, obiecałem mu, że odezwę się do niego niedługo. Ashton wydawał się w porządku i może dobrze byłoby mieć w rodzinnym mieście choć jednego prawdziwego przyjaciela, którym nie byłaby moja siostra.
*
Byłem cholernie głodny, gdy mama wreszcie zawołała mnie na obiad, więc od razu zerwałem się z łózka i zbiegłem po schodach. W kuchni nie było nikogo, dlatego zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu, zastanawiając się, co dokładnie miałem sobie nałożyć.
- Mamoooo, co mam zjeść?! - zawołałem, choć nie byłem nawet pewien, gdzie jest i czy mnie usłyszy.
- Mikey, chodź do salonu!
Westchnąłem głośno, ale posłusznie ruszyłem w tamtą stronę. Gdy tylko przeszedłem przez drzwi od pokoju, szybko się zatrzymałem, widząc, że cała moja rodzina siedziała przy stole, a wraz z nimi Luke.
- Um... co...
- Mike, siadaj - powiedział tata i kiwnął głową w stronę wolnego krzesła.
- Chyba wolę zjeść w pokoju...
- Michael.
Mama rzuciła mi ostre spojrzenie, więc szybko usiadłem na krześle, na co uśmiechnęła się z zadowoleniem. Rodzice siedzieli po przeciwnych stronach stołu, tak że miałem ich po obu moich bokach. Rose była za to na przeciwko mnie, a zaraz obok niej jej głupi chłopak, który patrzył teraz na mnie z tym swoim głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Pomyśleliśmy, że miło byłoby zjeść całą rodziną - powiedziała do mnie mama z uśmiechem.
Kiwnąłem głową na Luke'a i spytałem z niezadowoleniem:
- To dlaczego on tutaj jest?
- Mike - powiedział tata ostrzegawczym tonem, ale mogłem zauważyć, że był trochę rozbawiony moim zachowaniem.
- Co? Tylko spytałem - odpowiedziałem na to, wzruszając ramionami.
Wbiłem spojrzenie w talerz ze spaghetti przede mną i przewróciłem oczami, słysząc jak mama zagaduje chłopaka mojej siostry. Zacząłem wolno jeść, mimo woli słuchając ich rozmowy i od czasu do czasu robiąc do siebie miny, gdy Luke coś powiedział.
Przestałem zwracać uwagę na ich głosy i zacząłem myśleć o tym, jak już niedługo zobaczę się z moimi przyjaciółmi. Rose nie mogła się już doczekać, aż ich pozna, zresztą Gabby też zachowywała się, jakby najbardziej cieszyło ją to, że wreszcie spotka moją siostrę. W razie czego zawsze zostawał mi Alec, tyle, że on w przeciwieństwie do Gabby, nie miał pojęcia, o wszystkim co wydarzyło się od mojego powrotu do domu. Nie byłem pewien, co by powiedział, gdyby dowiedział się, że całowałem się z kolesiem.
- ... Michael naprawdę ją sobie chwali.
Uniosłem szybko głowę, słysząc moje imię i cholera akurat chwilę wcześniej musiałem przestać skupiać się na temacie, o którym mówili, więc nie miałem pojęcia, do czego nawiązywała mama.
- Co? - wymamrotałem, gdy przełknąłem makaron.
- Mówimy o uczelniach - powiedziała Rose z krzywą miną. - I mama właśnie mówi Luke'owi o Twojej uczelni, która jest jakieś 4 godziny drogi od tej, na którą się zdecydowałam.
- Właściwie Michael już mi o niej opowiadał - dodał Luke, uśmiechając się szybko w moją stronę.
Rzeczywiście, wtedy gdy mama i Rose zmusiły mnie, żebym pojechał z nim na zakupy, opowiedziałem mu o wszystkim, co związane z moją uczelnią.
- Nie chcę, żebyś tam poszedł, będziemy tak daleko od siebie - mruknęła Rose i wysunęła do przodu dolną wargę, robiąc swoją popisową minę, której nikt nigdy nie mógł się oprzeć.
- Ta, ja też nie chcę, żebym tam szedł - burknąłem pod nosem, ale i tak wszyscy mnie usłyszeli.
Mama posłała mi karcące spojrzenie, tata zaśmiał się cicho, Rose uśmiechnęła z wdzięcznością (normalnie na pewno byłaby niezadowolona, że to powiedziałem, ale nie jeśli dotyczyło to tego, że jej chłopak miałby studiować daleko od niej), a Luke kopnął mnie w nogę. Skrzywiłem się i rzuciłem mu nieprzyjemne spojrzenie, ale on odwrócił się bardziej w stronę Rose i powiedział lekkim tonem:
- Mówiłem Ci, że nie wiem jeszcze, czy w ogóle pójdę na studia.
Oddałem mu, kopiąc go jeszcze mocniej w nogę, tyle że ku mojemu zdziwieniu, to Rose pisnęła głośno i podskoczyła na swoim miejscu.
- Michael! Dlaczego mnie kopnąłeś?!
- Ups... - mruknąłem.
Luke zaśmiał się cicho i choć naprawdę miałem ochotę go kopnąć, to wolałem nie ryzykować, że to mojej siostrze znowu się oberwie. Wpakowałem sobie dużą porcję jedzenia do ust, starając skupić się właśnie na tym i mieć wymówkę, dlaczego nic nie mówię, w razie gdyby ktoś mnie o coś spytał.
- Luke, jak udały się Twoje urodziny? - spytał nagle tata.
Zakrztusiłem się i zacząłem kaszleć jak szalony, a spojrzenia wszystkich skierowały się w moją stronę, choć właśnie tego w tym momencie nie chciałem. Sięgnąłem szybko po szklankę, biorąc kilka dużych łyków i kątem oka widziałem, jak Luke uśmiecha się zadziornie, jakby doskonale wiedział o czym właśnie myślałem. Jeśli wspomni coś o Calumie, to go zabiję.
- Było świetnie - odpowiedział z przyjaznym uśmiechem na twarzy, gdy spoglądał na mojego tatę. - Przyszli wszyscy moi przyjaciele i naprawdę dobrze się bawiłem.
- Ale nie lepiej niż Michael - mruknęła Rose, zerkając w moją stronę z rozbawieniem.
Wstrzymałem oddech i wytrzeszczyłem na nią oczy, nie mogąc uwierzyć, że to powiedziała.
- Co znowu zrobił Michael? - spytał tata i westchnął głośno, jakby nie było to dla niego nic nowego.
- Znowu? - powtórzyłem i zaśmiałem się sztucznie, grzebiąc widelcem w reszcie makaronu na moim talerzu. - Przecież wiesz, że nigdy nic...
- Jeszcze gdy chodził do liceum, został raz sam w domu na noc, a gdy wróciliśmy nasze łóżko było rozwalone - powiedziała mama, kierując swoje słowa do Luke'a.
- Łóżko? Jestem ciekawy, jak mógł rozwalić... łóżko... - powiedział Luke z rozbawieniem i wiadome było, co sugerował w tym momencie.
Jego spojrzenie utkwione było we mnie, ale udawałem, że tego nie zauważam.
- Wiem, co pomyślałeś, ale daj spokój, przecież mówimy o Michaelu. Prawda jest taka, że zaprosił swoich kolegów, upił się, a później skakał po łóżku, jak przystało na prawie dorosłą osobę.
Posłałem tacie niezadowolenie spojrzenie po tym, gdy to powiedział, a Luke tylko zaśmiał się bardziej. Nie musiał dodawać tego głupiego komentarza na początku...
- Albo jak wyskoczył przez okno, bo myślał, że potrafi latać - dodał po chwili tata, śmiejąc się pod nosem.
Mama upuściła swój widelec, który z brzdękiem uderzył o podłogę, a ja zsunąłem się bardziej na moim miejscu, chcąc znaleźć się teraz jak najdalej stąd. Dało się wyczuć w pokoju nagle niezręczną atmosferę i jedyną osobą, która nie wyglądała, jakby jej to przeszkadzało, był Luke.
- O czym Ty mówisz? - spytała mama z napięciem w głosie.
- Chyba zapomniałem Ci o tym powiedzieć... - odpowiedział niepewnie tata.
Luke zakrywał sobie usta dłonią, żeby nie zacząć się śmiać, ale ciągle patrzył na mnie, mimo tego, jak bardzo starałem zsunąć się jeszcze bardziej i ukryć pod stołem.
- Zapomniałeś powiedzieć mi, że nasz syn wyskoczył przez okno?! - krzyknęła mama, obdarzając tatę morderczym spojrzeniem.
- Możecie porozmawiać o tym później? - zaproponowała cicho Rose, na pewno nie chciała, żeby kłócili się przy Luke'u, ale oni nawet jej nie usłyszeli.
- To było na parterze! - zawołałem, od razu skupiając uwagę rodziców na mnie.
Luke śmiał się już teraz w najlepsze, a mama wypuściła z siebie głośno oddech, wyglądając, jakby ulżyło jej po tej wiadomości.
- Trzeba było powiedzieć tak od razu - powiedziała do taty, a później mruknęła w moją stronę: - Dlatego właśnie nie możesz znaleźć sobie dziewczyny.
- Mamooo! - jęknąłem z niezadowoleniem.
Moja twarz na pewno musiała być teraz już cała czerwona i szybko wstałem od stołu, po czym powiedziałem, że już się najadłem i poszedłem do swojego pokoju. Mama wołała za mną, że tylko żartowała, ale nie chciałem spędzić w tym pokoju już ani chwili dłużej. Czułem, że byłaby to tylko nieprzyjemna sesja opowiadania wstydliwych historii o Michaelu.
Rzuciłem się na łóżko, chowając twarz w poduszce, ale nie dane mi było zostać samemu, bo po chwili usłyszałem, jak otwierają się drzwi.
- Nie, nie jestem zły, mamo - wymamrotałem z ustami przyciśniętymi do materiału. - Tak, dalej Cię kocham.
- Dzięki, kotku.
Przekląłem głośno i podniosłem głowę, a Luke wyszczerzył się do mnie, po czym podszedł bliżej i usiadł na materacu. Gdybym ruszył teraz szybko nogą, może udałoby mi się zepchnąć go na podłogę.
- Czego chcesz? - spytałem ze zrezygnowaniem.
- Twoja mama pomyślała, że to dobry pomysł, jeśli dotrzymam Ci teraz towarzystwa.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, ale nie wyglądało na to, żeby kłamał. Zresztą to nawet pasowałoby do mojej mamy, tak jak i reszta mojej rodziny chciała, żebym zaprzyjaźnił się z Lukiem.
- Nie, dzięki - odpowiedziałem i wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni.
Gdy zobaczyłem wiadomość, od razu pomyślałem, że była to Gabby, w końcu to z nią zawsze najwięcej się kontaktowałem, ale ku mojemu zdziwieniu napisał do mnie Ashton. Nie pomyślałem, że odezwie się do mnie tak szybko, ale zdecydowanie wolałem popisać z nim niż rozmawiać teraz z Lukiem.
- Co robisz? - spytał po chwili z niezadowoleniem, zauważając, że nie zwracam na niego uwagi.
- Piszę SMS-y.
Luke przysunął się bliżej mnie i oparł się na łokciu tak, że praktycznie leżał teraz na moim łóżku. Byłem skupiony na odpisywaniu Ashtonowi, więc początkowo nie zwróciłem uwagi na to, jak blisko mnie był i że patrzył na ekran mojego telefonu.
- Najpierw Calum, teraz Ashton, zaliczasz wszystkich moich przyjaciół?
Nie byłem pewien, czy żartował, czy powiedział to poważnie, ale widząc jego skrzywioną minę, obstawiałem to drugie, dlatego popchnąłem go mocno, chcąc zrzucić go z łóżka. Luke jednak nie był taki głupi, jak myślałem, bo złapał się mocno mojej koszulki, tak że ostatecznie został na swoim miejscu, za to przyciągnął mnie bliżej siebie.
Jego twarz znalazła się zdecydowanie za blisko mojej i mimowolnie spojrzałem na jego usta, czując, jakby serce miało zaraz wyskoczyć mi z piersi. I z jakiegoś powodu nie odsunąłem się od niego, a gdy przesunął językiem po swojej dolnej wardze, przełknąłem nerwowo ślinę.
- Chyba wiesz, jaki jest prawdziwy powód, dla którego nie możesz znaleźć sobie dziewczyny - powiedział cicho, tak że mogłem poczuć jego oddech na mojej twarzy. - To dlatego, że wolałbyś mieć...
Zanim zdążył dokończyć, odepchnąłem go mocno od siebie, wstałem szybko z łóżka i nie patrząc już w jego stronę, wyszedłem z pokoju. Zamknąłem się w łazience, usiadłem na podłodze i nie wyszedłem stamtąd, póki nie byłem pewien, że Luke'a nie było już w moim domu.
I nie chciałem się przyznać nawet przed samym sobą, że może przez chwilę w moim pokoju chciałem go pocałować.
*
jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)