Następnego ranka (no może bardziej w południe) obudziłem się ze strasznym bólem głowy i poczuciem winy, gdy przypomniałem sobie, co zrobiłem. Nie ruszyłem się z łóżka jeszcze przez kilka godzin, użalając się nad sobą i przysypiając co jakiś czas.
Po południu wreszcie udało mi się opuścić mój pokój i Rose szybko przypomniała mi o tym, że zostawiliśmy samochód u Luke'a. Szlag by to trafił. Zaproponowała mi, że pójdzie ze mną, ale od razu jej odmówiłem, tłumacząc, że na pewno ma jakieś plany, więc nie musi się tym martwić. Tak naprawdę wiedziałem, że będzie chciała porozmawiać ze mną o tym, co stało się na imprezie, ale chciałem unikać tego tematu jak najdłużej się dało.
Właściwie spacer do domu Luke'a dobrze mi zrobił, choć wcześniej tak bardzo nie chciało wychodzić mi się z łóżka. Nie było zbyt ciepło i wiał lekki wiatr, co było w jakiś dziwny sposób kojące. Chciałem jak najszybciej zabrać stamtąd samochód, zanim Luke mógłby mnie zobaczyć i wrócić do domu. Oczywiście, że nie miałem tyle szczęścia.
Zatrzymałem się nagle, wpatrując się w mój samochód, który stał na pochyłym podjeździe (głupia Rose kazała mi tam wjechać, to wszystko było jej winą), a za nim na ulicy, bokiem do mojego auta, stało kolejne, blokując mi wyjazd.
Wypuściłem ze świstem powietrze z ust, przez chwilę jeszcze nie ruszając się z miejsca i wpatrując w granatowego opla. Na pewno musiał należeć do rodziców Luke'a, a jeśli nie, to tak czy siak, jego właściciel, był teraz w domu przede mną. Nie miałem innego wyboru jak podejść do drzwi i zadzwonić dzwonkiem.
Gdy myślałem już, że nikt mi nie otworzy, w końcu drzwi uchyliły się lekko, ukazując Luke'a, który na mój widok uśmiechnął się szeroko.
- Ktoś mnie zablokował - powiedziałem, pokazując za siebie ręką.
- Ciebie też miło widzieć - odpowiedział na to Luke i uchylił bardziej drzwi, jakby proponował mi, żebym wszedł do środka.
- Możesz po prostu poprosić tego kogoś, żeby...
- Wejdź do środka - rzucił Luke, przerywając mi i przewrócił oczami.
Zrobiłem to, co powiedział, a on zamknął za mną drzwi i poszedł w stronę salonu. Nie byłem pewien, czy miałem za nim pójść, czy zostać w tym miejscu i czekać, aż wróci. Rozglądając się dookoła, zacząłem myśleć o tym, że byłem tu jeszcze kilkanaście godzin temu. Chciałem zapomnieć o tej imprezie, ale niestety ciągle w mojej głowie pojawiało się wspomnienie tego, co zrobiłem. Miałem nadzieję, że nigdy więcej nie spotkam Caluma.
Luke wrócił do przedpokoju i myślałem, że teraz wyjdziemy na zewnątrz, a ktoś przestawi swój samochód, a ja będę mógł odjechać, ale jak zawsze coś musiało pójść nie po mojej myśli.
- Musisz poczekać jakieś 30 minut.
- Co? - spytałem głupio, choć doskonale usłyszałem, co właśnie powiedział.
- Tato robi coś teraz do pracy, przestawi samochód za 30 minut - wytłumaczył mi Luke, mówiąc niesamowicie wolno, jakby myślał, że inaczej go nie zrozumiem.
- To zajmie tylko... - zacząłem, ale Luke mi przerwał.
- Chodź.
Machnął na mnie ręką, żebym poszedł za nim i wszedł szybko po schodach na piętro. Spojrzałem w stronę drzwi od salonu, mając nadzieję, że Luke skłamał i jego tato zaraz stamtąd wyjdzie, ale dalej nie widziałem nikogo. Cholera, przecież to zajęłoby tylko kilka minut.
Luke spojrzał na mnie oczekująco, a ja w końcu niechętnie poszedłem za nim, powodując, że na jego twarzy pojawił się zadowolony z siebie uśmieszek. Ugh, jeśli zacznie gadać do mnie o Calumie, to wyjdę stąd i będę czekał w samochodzie.
Nie byłem wcześniej w pokoju Luke'a i właściwie nie wiem, co dokładnie spodziewałem się zobaczyć. Może rozrzucone ubrania po całym pokoju, może plastikowe kubeczki na podłodze po wczorajszej imprezie, może ścianę obklejoną plakatami półnagich lasek, ale w środku było idealnie czysto, a jedyne plakaty, które wisiały na ścianach, pokazywały zespoły. Zespoły, których sam słuchałem.
- Więc... - zaczął Luke, gdy opadł na swoje łóżko.
Spojrzałem na niego niepewnie, podejrzewając już, co powie, ale starałem się nie pokazać mu, jak bardzo panikowałem w środku z tego powodu. Luke w połowie leżał na materacu, opierając się na łokciach tak, by mógł na mnie patrzeć.
- Jesteś słodki, gdy jesteś pijany.
Ok, nie spodziewałem się, że powie akurat coś takiego. Myślałem, że zacznie mówić o Calumie i fakcie, że obściskiwałem się z kolesiem, na dodatek takim, który jest zajęty. Przeprosiłbym jego dziewczynę, gdyby nie to, że tak bardzo mnie przerażała. Mimo tego, że nie pamiętałem dokładnie całego wieczora, odkąd się tutaj pojawiłem do momentu, w którym wróciłem do domu, ona akurat była jednym z tych wspomnień, które naprawdę zapadło mi w pamięć.
Przede wszystkim podejrzewałem, że Luke powie coś w stylu: "więc jesteś gejem, tak myślałem". Może pocałowałem się z kolesiem na imprezie, ale to nie znaczyło od razu, że lubiłem chłopaków, a nie dziewczyny. Byłem po prostu zbyt pijany i nie zdawałem sobie sprawę z tego, co robiłem (a przynajmniej to właśnie próbowałem sobie wmówić).
- Co? - spytałem ze zdziwieniem.
- Pewnie nie pamiętasz, co do mnie powiedziałeś... - powiedział Luke, udając smutnego.
- Co powiedziałem?
Dalej stałem przy drzwiach jego pokoju, tak jakbym bał się zrobić chociaż krok bliżej niego. Nie mogłem sobie przypomnieć, o czym rozmawiałem z Lukiem, ale pamiętałem, że było to po całej aferze z Calumem i jego dziewczyną. Co takiego mogłem mu do cholery powiedzieć?
- Najpierw powiedziałeś, że jestem gorętszy od Caluma, a później to było coś w stylu... jak to jest możliwe, że ktoś może być tak idealny, przystojny i seksowny.
Wytrzeszczyłem na niego oczy i pokręciłem szybko głową, nie chcąc mu w to uwierzyć. Luke na pewno kłamał, nie mogłem powiedzieć czegoś takiego, nawet jeśli byłem tak bardzo najebany.
- Nie wierzę Ci - powiedziałem, zakładając ręce na pierś.
- Ale to prawda, kotek, właśnie tak powiedziałeś - odpowiedział Luke i wyglądał, jakby miał niezły ubaw w tym momencie.
- Niemożliwe - mruknąłem, znowu kręcąc głową. - I nie nazywaj mnie tak.
Skupiłem wzrok na jednym z plakatów na jego ścianach, żeby nie musieć patrzeć na jego głupią, przystojną twarz. Ugh, cholera... Miałem ochotę uderzyć się po głowie za moje myśli.
- Ok, nie musisz mi wierzyć, ważne, że ja pamiętam to doskonale.
Nie odpowiedziałem już na to nic, bo zacząłem sobie przypominać, że może rzeczywiście coś takiego powiedziałem. I może przez jakiś moment jego dłoń była na moim udzie, co mi się podobało. Co tylko uświadamia mi, że nie powinienem pić tak dużo, skoro później jestem tak zdesperowany, że najchętniej rzuciłbym się nawet na kogoś takiego jak on.
- Lubisz The All-American Rejects? - spytał nagle.
Przez chwilę nie byłem pewien, dlaczego to zrobił, póki nie uświadomiłem sobie, że właśnie w plakat tego zespołu się wpatrywałem. A właściwie to mimo tego, gdzie skierowany był mój wzrok, byłem tak zamyślony, że nawet nie zdawałem sobie sprawę z tego, na co dokładnie patrzę.
- Uwielbiam.
- Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
Widziałem, że był szczerze zainteresowany, ale mieli za dużo piosenek, żebym mógł wybrać jedną.
- To za trudne, nie możesz pytać o coś takiego...
Wysunąłem do przodu dolną wargę, a Luke zaśmiał się cicho i powiedział:
- No podaj jakąś jedną, chyba, że skłamałeś i tak naprawdę wcale ich nie słu...
- "Don't leave me" - powiedziałem, przerywając mu. (tłum. Nie zostawiaj mnie)
Nie byłem pewien, czy to rzeczywiście była moja ulubiona piosenka tego zespołu, ale zdecydowanie jedna z tych, które słuchałem najczęściej i pierwsza przyszła mi w tym momencie na myśl.
- Nigdy Cię nie zostawię - odpowiedział na to Luke z głupim uśmiechem.
Czułem, jak robi mi się gorąco na twarzy i prychnąłem pod nosem, mając nadzieję, że nie zauważy tego, jak zacząłem się rumienić. Poczułem się dość dziwnie po jego słowach, dlatego chcąc odciągnąć moją uwagę od tego, spytałem:
- A Twoja?
- "I Wanna" - odpowiedział od razu, dokładnie obserwując przy tym moją reakcję.
Nie musiałem nawet zastanawiać się, która to piosenka, bo od razu w głowie zacząłem sobie śpiewać jej refren. I wanna, I wanna, I wanna touch you, you wanna touch me too... (tłum. Chcę, chcę, chcę Cię dotknąć, Ty też chcesz mnie dotknąć)
- Zrobiłeś to specjalnie - powiedziałem z niezadowoleniem.
- Co? - spytał, unosząc brew i zrobił niewinną minę. - To naprawdę moja ulubiona piosenka, nie wiem, o co Ci chodzi.
Nie do końca mu w to uwierzyłem, ale musiałem przyznać, że sam naprawdę ją lubiłem.
- Jesteś taki niezręczny - powiedział Luke i zaśmiał się cicho, na co spojrzałem na niego ze zdziwieniem. - Masz zamiar stać tam przez cały czas? Usiądź koło mnie.
Zmierzyłem wzrokiem wolne miejsce koło niego i powoli podszedłem bliżej, po czym usiadłem na samej krawędzi materaca. Luke spojrzał na mnie z niedowierzaniem i pokręcił głową, widząc w jaki sposób siedziałem. Zdecydowanie nie spodziewałem się tego, że jego ramiona nagle oplotą mnie w pasie i pociągnie mnie bardziej na łóżko.
Wydałem z siebie głośny pisk zaskoczony jego nagłym ruchem i odruchowo uderzyłem go łokciem w żebra. To było działanie w samoobronie, nie wiedziałem w końcu, co chciał mi zrobić.
- Kurwa - syknął Luke i od razu mnie puścił.
Teraz leżałem już na środku jego łóżka, a on siedział obok mnie, trzymając się za miejsce, w które go uderzyłem. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na Luke'a, który krzywił się i przesuwał dłonią po swoim boku. Chyba nie zrobiłem tego, aż tak mocno...
- Co to do cholery było? - spytał z niezadowoleniem. - Chciałem po prostu Cię przesunąć, bo wyglądałeś, jakbyś bał się usiąść wygodniej, a Ty zachowujesz się, jakbym chciał Cię zamordować.
Chciałem najpierw odpowiedzieć mu coś ironicznego, ale widząc, że moje uderzenie musiało go naprawdę zaboleć, powiedziałem:
- Przepraszam.
Luke uniósł brwi, przyglądając mi się, jakby czekał, aż powiem coś więcej.
- Musisz się bardziej postarać - rzucił poważnie.
Zamrugałem kilka razy, przyglądając mu się z zaciśniętymi ustami. Chyba był głupi, jeśli myślał, że będę go błagać o wybaczenie, zresztą jak dla mnie mógł być na mnie obrażony już zawsze. Tak byłoby nawet lepiej, przynajmniej przestałby do mnie gadać.
Luke skrzywił się znowu, gdy przesunął dłonią po swoim boku, a ja westchnąłem głośno. Mimo tego, jak zawsze mnie irytował, nie uderzyłem go specjalnie i czułem się dość źle z tego powodu.
- Naprawdę przepraszam, Luke - powiedziałem po chwili. - Nie chciałem Cię uderzyć.
On wysunął na to do przodu dolną wargę i rozłożył ręce, patrząc w moją stronę swoimi wielkimi oczami.
- Przytulmy się na zgodę.
W pierwszej chwili chciałem się zaśmiać, myśląc, że żartował, ale Luke przysunął się bliżej mnie i oplótł mnie ramionami w pasie. To było dziwne, niekomfortowe i niespodziewane, ale w końcu niepewnie zrobiłem to samo. Jego broda oparta była na moim ramieniu, a jego dłonie przesuwały się nieznacznie po moich plecach i może było to nawet miłe uczucie. Może...
Gdy odsunęliśmy się od siebie, Luke miał na twarzy zadowolony z siebie uśmiech, a później praktycznie zerwał się z łóżka, mówiąc, że włączy którąś płytę The All-American Rejects. I wcale nie wyglądał, jakby bolały go żebra, choć jeszcze chwilę temu twierdził coś zupełnie innego.
Zmrużyłem oczy, obserwując jak kucnął, żeby wyciągnąć pudełko z płytą, a później podszedł do laptopa i ani razu nie skrzywił się, czy złapał za bok. Ten kutas okłamał mnie, żeby wzbudzić we mnie poczucie winy.
Po chwili opadł z powrotem na miejsce obok mnie i wyszczerzył się w moją stronę, a ja z jakiegoś powodu postanowiłem odpuścić mu to kłamstwo i następną godzinę spędziliśmy na wspólnym słuchaniu płyty. W końcu nigdzie mi się nie śpieszyło, a samochód nie był teraz nikomu potrzebny.
Czasem Luke potrafił być dość znośny.
*
Po powrocie do domu praktycznie od razu dopadła mnie Rose i gdy próbowałem jej uciec, wślizgnęła się do mojego pokoju, zanim zdążyłem zamknąć jej drzwi przed nosem.
- Co zajęło Ci tak długo? - spytała od razu.
- Dzięki Tobie mądralo, tato Luke'a zablokował mój samochód i musiałem poczekać, aż przestawi swój, żebym mógł wyjechać.
Tak właściwie wtedy byłbym w domu jakieś pół godziny wcześniej, ale nie było sensu, żebym o tym wspominał. Chociaż Rose na pewno ucieszyłaby się, że z własnej woli spędziłem trochę więcej czasu z jej chłopakiem niż było to konieczne.
- Mikey, musimy porozmawiać, o tym co...
- Nie mogę, muszę teraz... mam coś ważnego do zrobienia - powiedziałem niepewnie, szybko jej przerywając.
- Mikey, porozmawiajmy, proszę - dodała Rose, patrząc na mnie z zatroskaną miną. - Wiesz, że nie będę Cię oceniać i...
- Co? - spytałem, marszcząc brwi z niezrozumieniem. - Nie wiem, o co Ci chodzi...
Widziałem, że Rose chciała coś powiedzieć, ale w tym momencie zaczął dzwonić mój telefon, ratując mnie przed tą niezręczną rozmową. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i odetchnąłem z ulgą, widząc, kto do mnie dzwonił.
- Rose, muszę to odebrać.
Rose westchnęła głośno, ale w końcu pokiwała głową i wyszła z pokoju, zostawiając mnie samego. Miałem nadzieję, że później wyleci jej to wszystko z głowy i nie będzie chciała więcej już rozmawiać na ten temat.
- Gabby, spadłaś mi z nieba - powiedziałem do telefonu, gdy odebrałem połączenie.
- Wiem, jestem aniołem - odpowiedziała pewnym siebie głosem, po czym dodała: - A teraz powiedz mi, co jest nie tak.
Zacząłem chodzić w kółko po pokoju i milczałem przez chwilę, wahając się, czy powiedzieć jej o imprezie. W sumie Gabby już była przekonana, że byłem gejem, więc nie robiło mi to chyba dużej różnicy, jeśli dowie się o tym, co zrobiłem.
- Całowałem się z kolesiem - powiedziałem szybko. - Właściwie to jeszcze trochę i zaczęlibyśmy uprawiać seks na kanapie.
- Czy to był Luke?! - krzyknęła z podekscytowaniem.
Ok, po pierwsze, dlaczego do cholery pomyślała, że zrobiłbym coś takiego właśnie z nim, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to chłopak mojej siostry, a na dodatek ja za nim nie przepadam. Po drugie, czy nie była w ogóle zaskoczona tym, że obściskiwałem się z kolesiem, a nie dziewczyną?
- Nie, to nie był on! - krzyknąłem szybko. - Cholera, Gabby...
- Och, ok... A przynajmniej było to jakieś fajne ciacho?
- Tak, co, nie, nie wiem, skąd mam wiedzieć - wyrzuciłem z siebie szybko, na co ona zaśmiała się lekko.
- To nie jest śmieszne, nie wiem, co powinienem zrobić, kurwa, obściskiwałem się z kolesiem, Gabby, z kolesiem, rozumiesz to?!
Gabby przez chwilę się nie odzywała, co było u niej dość niespotykane i myślałem już, że że może coś się stało albo był problem z połączeniem, przez co mnie nie usłyszała.
- Pamiętasz pierwszą imprezę w akademiku? - spytała nagle.
Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, dlaczego do cholery teraz o tym wspomniała. Przechodziłem kryzys, a ona chciała powspominać sobie jakąś starą imprezę?
- Zanim jeszcze zaczęły się zajęcia - dopowiedziała, gdy się nie odezwałem.
- Nie byliśmy tam razem, poznaliśmy się właśnie na zajęciach - przypomniałem jej i przewróciłem oczami, choć nie mogła tego zobaczyć.
- Um, nie do końca...
Zatrzymałem się nagle, nie mając pojęcia, o co jej w tym momencie chodziło, ale wiedziałem już, że to nie będzie nic dobrego.
- Co masz na myśli? - spytałem niepewnie. - Właściwie to nie pamiętam nic z tej imprezy, wiem tylko, że obrzygałem połowę pokoju, a Alec był na mnie za to wściekły.
- Ok... - mruknęła Gabby, brzmiąc na obrzydzoną moją historią. - Wcześniej w klubie zagadałam do Ciebie, bo mi się spodobałeś, właściwie to Cię podrywałam i to dość otwarcie, ale olałeś mnie dla...
- Czekaj, co?! - zawołałem, przerywając jej i znowu zacząłem chodzić po pokoju. - Podrywałaś mnie?! Tym razem naprawdę? Chcesz przez to powiedzieć, że w tym momencie moglibyśmy ze sobą być?
Moja samoocena zdecydowanie poprawiła się w tym momencie, bo Gabby była najlepszą laską na uczelni. Już raz myślałem, że ze mną flirtowała, ale okazało się, że chciała się jedynie ze mną zaprzyjaźnić i myślała, że jestem gejem. Teraz dowiadywałem się, że w jednym momencie naprawdę mnie podrywała, wow, to była najlepsza nowina, jaką mogłem usłyszeć.
- Nie - odpowiedziała i zaśmiała się głośno, jakby nie słyszała zabawniejszej rzeczy.
Wow, ok, wszystko z powrotem legło w gruzach...
- Wracając do tego, co mówiłam... Olałeś mnie dla jakiegoś gościa, praktycznie się na niego rzuciłeś i zaczęliście się obściskiwać, nie patrzyłam na was zbyt długo, bo wyglądaliście, jakbyście próbowali zjeść swoje twarze, a nie miałam ochoty tego obserwować.
Wszedłem prosto w łóżko, uderzając stopą o jego ramę i krzyknąłem głośno. Kurwa mać, kurwa mać, to nie było możliwe. Gabby zaczęła pytać mnie, co się stało, ale zignorowałem ją, gdy skuliłem się na łóżku i nawet mój bolący palec nie odciągał mnie teraz od moich myśli.
Jeśli chodziłoby tylko o sytuację z Calumem, mógłbym uznać, że była to jednorazowa sprawa, ale teraz dowiadywałem się, że już wcześniej obściskiwałem się z jakimś kolesiem. Nie wiedziałem, co mam myśleć o tym wszystkim, czułem się zbyt przytłoczony tą nową informacją i zdecydowanie potrzebowałem teraz pomocy moich przyjaciół.
- Kiedy Alec i Ty możecie do mnie przyjechać?
*
jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #esitf, żebym mogła to zobaczyć ;)
KOTKUKOTKUKOTKUKOTKUKOTKU
OdpowiedzUsuńTYLKO TE SŁOWO W MOJEJ GŁOWIE...
UMIERAM.
MIKEY...
KOCHANIE TO NIC ZŁEGO..
LUKE TY ŚCIEMNIACZU!
TAK NIECH GABBY I ALEC PRZYJADĄ I ZROBIĄ "Z BUTA WJEŻDZAM"! HAHA XD
CZEKAM NA TO!
OJ DZIEWCZYNO TO JEST TO..
DZIĘKI CI BOŻE ZA BRAK SHAY W TYM ROZDZIALE! ALELLUJAH! XD
DO NASTĘPNEGO X
Super rozdział :) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńSwietny xd czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńboskie czekam na next
OdpowiedzUsuńHahsysudjdbsgagag ;( Ja też nie rozumiem jak można być tak idealnym i seksownym i jednocześnie mieć tak dobry gust (nie tylko) muzyczny. Michael jest najslodszy na świecie, to taki kitten, że aż chce mi sie płakać. To że jest taki zagubiony jest mega cute, idk why
OdpowiedzUsuńI kurwa Luke ... dlaczego on w każdym rozdziale doprowadza mnie do płaczu. Serio, ja przez niego umrę XD ten moment w jego pokoju jak udaje, że bolą go żebra i chce sie przytulić hshsgahhsgagahah tak bardzo emocjonalne. Albo samo to jak wciąga go na łóżko ... IM PREGNANT, ja już chce ich razem XD O i chce żeby przyjechała Gabby, to moja bff i w chuj sie rozumiemy. Muke team XD
Zajebisty <33
Genialny rozdział nie mogę się doczekać następnego :***
OdpowiedzUsuńCudowne jak zwykle. :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :*
OMFG tego sie nje spodziewałam na końcu :0 <3 rodzial cudowny
OdpowiedzUsuńDLACZEGO JA ZAWSZE TAK RYCZE JAK CZYTAM TWOJE ROZDZIAŁY BOŻEEEEEE ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńUmieram bo "kotku" awww ♥♥♥
OdpowiedzUsuń