Pomyślałem, że dobrze będzie spotkać się z moimi znajomymi z liceum, tym bardziej, że ostatni raz widziałem się z nimi na zakończenie ostatnich wakacji. Nie mówiąc już o tym, że minęły prawie trzy tygodnie, odkąd wróciłem. Gdy byłem w domu na święta, nie miałem czasu, żeby się z nimi zobaczyć. A może po prostu nawet mi na tym nie zależało.
Mieszałem łyżką w moich prawie już roztopionych lodach, słuchając, jak jeden z moich kumpli opowiadał o swojej dziewczynie. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że wcześniej to samo robiła reszta. Zaczynałem żałować mojej decyzji, żeby z nimi wyjść.
- A Ty, Mike? Masz kogoś?
Wiedziałem, że to pytanie w końcu nastąpi. Wiedzieli, że nie miałem nikogo w liceum ani wcześniej i nie chciałem się im przyznać, że to dalej się nie zmieniło. Że gdy każdy z nich był w związku, ja dalej byłem samotnym frajerem. Dlatego skłamałem.
- Jasne - odpowiedziałem i wpakowałem sobie łyżkę z lodami do ust.
- Och, powiedz coś o niej!
Starałem się szybko wymyślić jakąś historię, ale w głowie miałem pustkę. Myśl, Michael, myśl...
- Um, to najładniejsza dziewczyna na całej uczelni - powiedziałem niepewnie, a oni posłali mi spojrzenia pełne niedowierzania. - Naprawdę! Ma długie, czarne włosy, piękne, brązowe oczy i ciemną karnacją.
- Ciemną karnację?
- Jej mama chyba jest z Brazylii - powiedziałem, marszcząc nieznacznie brwi. - Nie jestem pewien.
Skończyłem moje lody, starając się ignorować ich spojrzenia i miałem nadzieję, że po tym dadzą mi spokój, ale oczywiście nie miałem tyle szczęścia.
- Opowiedz coś więcej, idioto.
- Ok, ok... Jesteśmy już razem jakieś 8 miesięcy - skłamałem i wzruszyłem ramionami, jakby nie była to poważna sprawa. - Poznaliśmy się na początku roku, właściwie to sama do mnie zagadała.
- Mówisz, że jest najładniejszą dziewczyną na uczelni i sama do Ciebie zagadała? - zakpił Mason, a reszta zaśmiała się cicho, kiwając głowami. - Zmyślasz, Clifford.
Przewróciłem oczami i wyciągnąłem komórkę z kieszeni, po czym otworzyłem galerię.
- Mówię prawdę, mogę pokazać wam jej zdjęcie.
Pokazałem im telefon, a oni zagwizdali z podziwem, na co skrzywiłem się lekko, ale próbowałem to ukryć wymuszonym uśmiechem. Co za kretyni.
- Mówiłeś, jak ma na imię?
- Och... Gabrielle, ale mówię do niej Gabby.
- Kim jest Gabby? - usłyszałem nagle tak dobrze znany mi głos.
No nie, tylko tego mi teraz brakowało. Spojrzałem w stronę Luke'a, który przyglądał mi się uważnie, przygryzając przy tym wargę. Jak to możliwe, że przyszedł tu w tym samym czasie co ja? Przez prawie całe moje życie mieszkałem w tym mieście i pierwszy raz spotkałem go dopiero pod moim domem, a teraz gdy pierwszy raz wychodzę gdzieś ze znajomymi, spotykam jego. Wiedząc, jaki Luke jest dziwny, obawiałem się, że mnie tutaj śledził.
- To jego dziewczyna - odpowiedział mu Jake.
Luke całkowicie go zignorował, nie spuszczając ze mnie wzroku ani na chwilę.
- Widzę, że zdecydowałeś się na zielony... - powiedział wolno i nie mogłem w tym momencie odczytać nic z jego twarzy.
Uśmiechnąłem się z zadowoleniem, mając świadomość, że właśnie ten kolor mi odradził i Luke musiał zdawać sobie sprawę z tego, dlaczego to zrobiłem.
- Podoba mi się - powiedział po chwili, kompletnie mnie zaskakując. - Naprawdę mi się podoba, pewnie każdy kolor by Ci pasował.
Cholera. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i usiadł na wolnym miejscu obok mnie, na co szybko przesunąłem się dalej od niego. Miałem już powiedzieć mu, żeby sobie poszedł, ale zanim zdążyłem to zrobić, Luke odezwał się do Jake'a.
- Czekaj, co powiedziałeś wcześniej?
- Że Gabby to jego dziewczyna.
Luke spojrzał na mnie z rozbawieniem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że skłamałem. Rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie i modliłem się w myślach, żeby mnie nie wydał.
- A Ty jesteś?
- Luke, jego przy... - zaczął, ale mu przerwałem.
- To irytujący chłopak mojej siostry.
Moi koledzy zaśmiali się cicho, a Luke uniósł brwi, spoglądając na mnie z miną, która znaczyła tylko jedno. Jeszcze chwila, a powie im, że skłamałem i wcale nie jestem w żadnym związku.
- Cholera, więc Twoja siostra jest zajęta... - mruknął Mason.
Skrzywiłem się, gdy tylko to usłyszałem, ale niestety byłem już dość przyzwyczajony do tego, że moi kumple mówili o tym, jak ładna była Rose.
- Nie na długo - mruknąłem pod nosem, tak żeby nikt mnie nie usłyszał.
- I tak nie miałbyś u niej szans - rzucił Luke jak gdyby nigdy nic i położył rękę na oparciu za moimi plecami.
Próbowałem odsunąć się od niego jeszcze bardziej, ale siedziałem już przy samej ścianie. Choć miałem nadzieję, że Mason zdenerwuje się na niego po tym tekście, to wszyscy odebrali to jako żart i zaśmiali się głośno.
Luke odwrócił się bardziej w moją stronę, a ja udawałem, że tego nie zauważyłem, choć kątem oka ciągle go obserwowałem.
- Przyjechałeś tu samochodem?
Pokiwałem głową w odpowiedzi i poczułem, jak jego palce dotykają lekko mojego ramienia. Starałem się zignorować to, że przeszły mnie dreszcze i rzuciłem mu nieprzyjemne spojrzenie, na co on tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Świetnie, zabiorę się z Tobą, gdy będziesz wracać.
- Nie - powiedziałem od razu.
- Michael... - mruknął, przeciągając moje imię i uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Nie ma mowy.
- Dzięki! - zawołał wesoło, kompletnie ignorując to, co przed chwilą powiedziałem.
- Jesteś pewien, że to chłopak Twojej siostry, a nie Twój? - spytał Jake i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Zacisnąłem mocno szczękę, patrząc na Luke'a z niezadowoleniem, a wtedy znowu poczułem jego palce na moim ramieniu. Przesunąłem się bardziej do przodu, tak żeby nie opierać się już plecami o tył kanapy i popchnąłem go, ale on ledwo się ruszył.
- Możesz po prostu stąd iść? - spytałem.
- Michael, co z Tobą? - zagadnął Dave z rozbawieniem. - Może z nami zostać, nikomu nie przeszkadza.
Mi przeszkadza. Luke uśmiechnął się triumfalnie w moją stronę, a ja westchnąłem głośno, po czym podniosłem się z mojego miejsca.
- Muszę już wracać do domu - powiedziałem.
Spojrzałem znacząco na Luke'a, bo jego nogi przeszkadzały mi w tym, żeby pójść dalej, ale on nic sobie z tego nie robił.
- Tak wcześnie?
- Ta, wybaczcie, mam parę rzeczy do zrobienia - skłamałem.
Luke udawał, że nie zauważa, że czekałem, aż wstanie i w końcu musiałem przecisnąć się między nim, a stolikiem.
Pożegnałem się ze wszystkimi, a gdy wyszedłem na zewnątrz, tak jak się spodziewałem, usłyszałem za sobą głos Luke'a.
- Co Cię dzisiaj ugryzło, słoneczko?
Przewróciłem oczami, otworzyłem drzwi samochodu i wsiadłem do środka, nawet nie patrząc w jego stronę. Jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że sama jego obecność doprowadzała mnie do szału.
Przekręciłem kluczyk w stacyjce, a wtedy drzwi po stronie pasażera otworzyły się i Luke zajął miejsce obok mnie.
- Nie, nie, wysiadaj. Nie ma mowy.
- Daj spokój - rzucił i nie wyglądało na to, żeby miał się stąd ruszyć.
Zazgrzytałem zębami, ale odpaliłem silnik, postanawiając, że jakoś wytrzymam z nim przez te kilkanaście minut. Gdy tylko będę w domu, od razu zamknę się w pokoju i nie będę musiał się martwić o to, że będzie mi przeszkadzał.
Luke włączył radio i zaczął zmieniać stacje, tak jak ostatnim razem, gdy jechałem razem z nim. Czekałem chwilę, mając nadzieję, że w końcu na czymś zostawi, ale nie podobała mu się żadna piosenka, która aktualnie leciała, więc przełączał w kółko te same stacje.
- Po prostu zostaw na pierwszej lepszej stacji! - krzyknąłem i zdzieliłem go po dłoni.
- Masz dzisiaj gorszy humor niż zawsze - skomentował Luke i kątem oka widziałem, jak na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. - Jak zrobię Ci loda, na pewno poczujesz się lepiej.
Zacisnąłem mocno palce na kierownicy i skrzywiłem się, a on śmiał się obok mnie.
- Jesteś idiotą.
- To był żart, naprawdę musisz się wyluzować.
- Jestem wyluzowany - powiedziałem, choć w tym momencie byłem raczej przeciwieństwem tego słowa.
- Serio? - spytał z niedowierzaniem, a ja starałem się skupić wzrok na drodze przede mną.
- Jestem wyluzowany, gdy jestem z moimi przyjaciółmi, ledwo Cię znam i póki co jedyne, co robiłeś, to mnie denerwowałeś, więc nie dziw się, że nie śmieszą mnie Twoje głupie "żarty".
Przez chwilę panowała między nami cisza, Luke nie odezwał się ani słowem i trochę zacząłem żałować tego, co powiedziałem. Myślałem, że może go uraziłem albo zrobiło mu się przykro, ale wtedy powiedział:
- Powinieneś przyjść na moją imprezę.
- Co? - spytałem ze zdziwieniem i spojrzałem w jego stronę.
Po tym, co właśnie powiedziałem, zapraszał mnie na imprezę? Naprawdę nie rozumiałem, co nim kierowało przez większość czasu.
- Poznasz mnie lepiej i postaram się Cię nie denerwować - odpowiedział z nieznacznym uśmiechem, wzruszając ramionami. - Niczego jednak nie obiecuję. Więc?
- Jestem zajęty - powiedziałem, nawet nie musząc się nad tym zastanawiać.
- Nie powiedziałem, kiedy ta impreza...
Cholera, rzeczywiście. Pokiwałem wolno głową i powiedziałem:
- Mam zajęty cały tydzień.
- Przecież prawie cały czas siedzisz w swoim pokoju - rzucił z kpiną. - Wiesz, że będę u Ciebie w domu i będę widział, że nic nie robisz.
Zacisnąłem usta w linię, postanawiając nic już nie mówić, skoro Luke i tak wiedział, że kłamię. Chętnie poszedłbym na imprezę, ale nie taką, na której on będzie, a tym bardziej jeśli to on ją urządza.
Wjechałem na podjazd i zatrzymałem samochód, po czym szybko wysiadłem na zewnątrz. Luke niezbyt się śpieszył, ale wreszcie zamknął za sobą drzwi i posłał mi szeroki uśmiech.
- Ok, więc oczekuję, że będziesz na imprezie.
Westchnąłem głośno i zamknąłem auto kluczykiem. Nie miałem zamiaru pójść na tę imprezę. Ruszyłem do drzwi, a Luke szybko wyrównał ze mną kroku i pierwszy wszedł do środka. Zmarszczyłem brwi z niezadowoleniem, zauważając, że kolejny raz po prostu wszedł do mojego domu, jakby był u siebie.
- To pojutrze, ubierz się w coś ładnego, kotku.
Wytrzeszczyłem na niego oczy, a on tylko zaśmiał się cicho i wszedł po schodach na górę. To tyle z tego jego: "postaram się Cię nie denerwować". Mógł zapomnieć, że mnie tam zobaczy.
*
Położyłem poduszkę na głowie, przyciskając ją do uszu, gdy moja siostra kolejny raz mnie zawołała. Nie miałem zamiaru ani po nic jej pojechać do sklepu, ani pomalować jej paznokci, co niestety zdarzyło się więcej razy niż chciałbym się do tego przyznać.
Usłyszałem, jak drzwi mojego pokoju otworzyły się i starałem się wyrównać mój oddech, mając nadzieję, że pomyśli, że śpię.
- Mikey, co robisz? Śpisz? - spytała cicho, po czym musiała włączyć światło, bo dodała: - Widzę, że nie śpisz, wstawaj!
Jęknąłem z niezadowoleniem, a ona ściągnęła poduszkę z mojej głowy i musiałem zamrugać kilka razy, nieprzyzwyczajony do jasności.
- Co chcesz? - spytałem w końcu, postanawiając mieć już to za sobą.
- Ubieraj się, chyba nie chcesz tak wyjść?
Rose zmarszczyła nos i pokazała na moje dresy i wygniecioną koszulkę, które miałem na sobie.
- Wyjść gdzie?
Spojrzałem na nią z uniesionymi brwiami, nie mając pojęcia, o co jej chodzi, ale gdy zobaczyłem szeroki uśmiech na jej twarzy, od razu sobie uświadomiłem, o czym mówiła. Powinienem był się domyślić, widząc, że ma na sobie krótką sukienkę i buty na koturnach.
- Nie, Rose, nie pójdę na imprezę do Luke'a.
- Przestań narzekać i przebierz się - odpowiedziała i przewróciła oczami.
Usiadła na łóżku i zepchnęła moje nogi na podłogę, śmiejąc się przy tym cicho.
- Nie lubię go, Rose i wątpię, żeby pójście na jego imprezę było dobrym pomysłem - powiedziałem, pocierając oczy. - Beze mnie będziesz bawić się sto razy lepiej, obiecuję Ci to.
Najchętniej poszedłbym teraz spać, skoro noc zarwałem na oglądaniu seriali, ale wyglądało na to, że Rose nie przekonały moje słowa.
- Mikeeey, proszę.
Spojrzała na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami i wysunęła do przodu dolną wargę, wyglądając, jakby miała zaraz zacząć płakać. Rose doskonale wiedziała, że dzięki tej minie mogła dostać dokładnie to, co chciała.
- Ugh, dlaczego tak Ci zależy?
- Bo jesteś moim ulubionym bratem - odpowiedziała z szerokim uśmiechem, a po smutku na jej twarzy nie było już śladu.
- Jestem Twoim jedynym bratem...
- Dokładnie! - zawołała i pokazała mi ręką, żebym podszedł do szafy.
- Rose - burknąłem z niezadowoleniem.
- Przecież uwielbiasz chodzić na imprezy!
To była prawda, ale na pewno nie na takie, które organizował jej chłopak-kutas. Chętnie napiłbym się darmowego alkoholu, ale wiedziałem, że jeśli tam pójdę, Luke na pewno znajdzie jakiś sposób, żeby mnie zdenerwować.
- Daj spokój, Luke będzie cały czas ze mną, a Ty poznasz jakichś nowych ludzi. Może jakąś dziewczynę...
Rose uśmiechnęła się znacząco i poruszała brwiami, na co zaśmiałem się cicho. To był naprawdę dobry argument, żeby tam z nią pójść. Moja siostra zawsze wiedziała, jak mnie podejść.
- Będzie tam dużo wolnych dziewczyn? - spytałem niby od niechcenia.
Uśmiech na twarzy Rose tylko się powiększył, szybko pokiwała głową i odpowiedziała:
- Jasne, sama mogę zapoznać Cię z kilkoma.
Czy to było upokarzające, jeśli Twoja młodsza siostra musiała zapoznać Cię z dziewczynami, bo nie miałeś u nich w ogóle powodzenia? Może trochę... ale postanowiłem teraz o tym nie myśleć i skupić się na plusach tej sytuacji. Może uda mi się zdobyć dzisiaj numer jakiejś fajnej laski. Chyba podjąłem już decyzję, czy pójdę na imprezę.
- Ok, skoro tak bardzo Ci zależy - powiedziałem i westchnąłem teatralnie.
Rose pisnęła z podekscytowaniem, na co zaśmiałem się lekko i wreszcie podniosłem z łóżka. Zanim jednak zdążyłem dojść do szafy, Rose mnie wyprzedziła, otworzyła drzwi i zaczęła przeglądać jej zawartość.
- Ok, masz to - mruknęła i wepchnęła mi w dłonie jedną z moich kilku par czarnych rurek.
Przebrałem się w nie szybko, gdy ona z niezadowoloną miną przyglądała się koszulkom z nazwami zespołów, mamrocząc pod nosem coś, co brzmiało jak: "jak to się w ogóle wymawia". W końcu podała mi cienki, czarny sweter, twierdząc, że nic lepszego tam nie znajdzie.
Ściągnąłem wcześniejszą koszulkę i rzuciłem ją na podłogę, na co Rose skrzywiła się z niezadowoleniem. Włożyłem na siebie sweter, a ona podniosła materiał z podłogi i przewiesiła go przez oparcie fotela przy biurku.
- Wyglądasz, jakbyś szedł na pogrzeb, ale trudno - mruknęła, wzdychając głośno. - No szybko, impreza zaraz się zaczyna - dodała.
- Żartujesz sobie? Nie możemy przyjść na czas, musimy się spóźnić - powiedziałem i pokręciłem głową, jakbym nie mógł uwierzyć w to, że tego nie wiedziała.
Rose spojrzała na mnie z niedowierzaniem i podeszła do drzwi, machając na mnie ręką, żebym się pośpieszył.
- Nie jeśli to mój chłopak organizuje imprezę, wtedy chcę być na czas i pomóc mu ze wszystkim.
Ugh, może mogła pójść tam sama, a ja przyszedłbym dopiero za jakieś 2 godziny, gdy wszyscy będą w stanie niezbyt trzeźwym. Rose zeszła już na dół, a ja szybko poszedłem do łazienki, gdzie umyłem zęby i poprawiłem włosy.
Zanim wyszliśmy z domu, Rose wepchnęła kluczyki w moją dłoń, a ja spojrzałem na nią z niezadowoleniem.
- Mam prowadzić?
Uśmiechnęła się do mnie niewinnie, kiwając głową i wyszła na zewnątrz. Cholera, nie mogła mówić poważnie.
- Chciałem się napić... - jęknąłem, idąc za nią.
- Możesz zostawić tam samochód i odebrać go jutro.
Skrzywiłem się nieznacznie, bo nie bardzo podobał mi się ten pomysł, ale przynajmniej w ten sposób mogłem pić na imprezie. Zająłem miejsce w samochodzie i zmarszczyłem brwi, patrząc, jak Rose położyła na tylnym siedzeniu torebkę na prezent.
- Po co Ci to?
- To 18-naste urodziny Luke'a, nie mówiłam Ci?
A mogłem zostać w moim pokoju...
*
uwielbiam pisać to opowiadanie
muke to moje życie
BDKSTDJBDUFPAJSVFEUDHVSB *.* ♥
OdpowiedzUsuńOKAY... TO JEST PO PROSTU ZAJEBISTE!
WCIĄGA JAK CHOLERA!
TO JEST NASZE ŻYCIE! ♥
TEKST LUKE'A W SAMOCHODZIE ♥
18 URODZINY A TA MU NAWET O TYM NIE POWIEDZIAŁA XDDD TEŻ BYM TAK ZROBIŁA :D SNHFWU <333
Hahahaha, to Michael sobie wymyślił z Gabby. Ciekawe co by powiedziała, gdyby się dowiedziała, że nagle awansowała na dziewczynę Clifforda. W sumie nie sądziłam, że Luke'owi spasuje zielony kolor włosów Michaela, ale ma rację - jemu w każdym kolorze jest dobrze. Już nie mogę się doczekać opisu imprezy, biedny Mike, haha. Czekam! <3
OdpowiedzUsuńMichael ty paskudny kłamco, wiedz, że zrobiłabym to samo w twojej sytuacji XD
OdpowiedzUsuńJa nie wiem co to opowiadanie ze mną robi, ale wystarczyło przeczytać '...jego palce dotykają lekko mojego ramienia' i zaczęłam płakać z przejęcia. Fuck, do tej pory jeszcze nie było rozdziału, przy którym nie czułabym się mega emocjonalnie XD
i uwaga uwaga, KOTKU ma konkurencje ... a może po prostu każde tego typu słowo skierowane do Michaela jest dla mnie zajebiste i w ogóle awghqagiadhahflash, idk man XD W każdym razie SŁONECZKO trafia na listę ulubionych momentów <3
Nie mogę się doczekać imprezy. I JAKO ŻE TO 18 URODZINY LUKE'A JESTEM CIEKAWA CO MICHAEL DA MU W PREZENCIE ... IYKWIM XDDDDD
hahahaha Rozwaliło mnie ostatnie zdanie. xd Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :D Piszesz cudownie, ale na pewno o tym wiesz. :3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :*
To jest najlepsze opowiadanie bromance o 5SOS, reszta jest jakaś... no nie podoba mi się. A to opowiadanie kocham i czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuń