sobota, 27 czerwca 2015

27.

przed przeczytaniem tego sprawdźcie, czy przeczytałyście 26., bo dodaję te rozdziały dwa dni pod rząd

*

 Stukałem nerwowo palcami o szafkę przy moim łóżku, skupiając całą moją uwagę na dźwięku połączenia w telefonie. Mimo tego, że skończył się dopiero drugi sygnał, miałem wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim usłyszałem po drugiej stronie:
 - Co tym razem zrobiłeś, Mike?
 - Dlaczego myślisz, że coś zrobiłem? - spytałem szybko.
 Może po prostu chciałem porozmawiać z moją najlepszą, najukochańszą przyjaciółką. Nie mogła o tym pomyśleć? Ta... Gabby znała mnie za dobrze, żeby nie domyślić się, o co naprawdę chodziło.
 - Jest ósma rano, godzina o której normalnie teraz byś spał, biorąc pod uwagę, że masz wakacje, a skoro nie śpisz i do mnie dzwonisz, to znaczy, że coś cię męczy - wyjaśniła, miałem już jej na to odpowiedzieć, ale jakby wiedziała dokładnie, co powiem, dodała: - A to, że ty coś zjebałeś jest oczywiste.
 Mruknąłem pod nosem z niezadowoleniem, nie chcąc przyznać jej, że prawdopodobnie miała rację. Nie poszedłem w ogóle spać, bo ciągle myślałem o tym, co wyznał mi Luke i jak bardzo idiotyczna była moja odpowiedź. I ciągle odgrywałem sobie w głowie to, w jak niezręczny sposób się pożegnaliśmy, bo choć Luke próbował zachowywać się, jakby nic się nie stało, to nie do końca mu to wychodziło, a moje milczenie tym bardziej mu w tym nie pomagało. Ale bałem się, że jeśli tylko coś powiem, to będzie to jeszcze gorsze od mojej wcześniejszej wypowiedzi.
 - Michael, jesteś tam?
 Wziąłem głęboki oddech i pokiwałem nieznacznie głową, choć nie mogła tego zobaczyć. Wiedziałem, że Gabby pewnie będzie trochę rozpaczać, gdy opowiem jej o wszystkim, ale miałem nadzieję, że oprócz tego też jakoś mi pomoże.
 - Luke powiedział, że mnie kocha - wyrzuciłem z siebie szybko.
 - O mój... wow, to świetnie! Tak bardzo się cieszę, moja ulubiona para, nie wierzę... - zaczęła mówić z podekscytowaniem i wiedziałem, że w tym momencie na jej twarzy znajduje się wielki uśmiech. - Czekaj, w takim razie nie rozumiem, w czym jest problem? - spytała, brzmiąc bardziej na zdezorientowaną.
 Na krótki moment zapadła między nami cisza, a ja skrzywiłem się lekko, wyobrażając sobie, jak Gabby łączy to sobie wszystko w głowie.
 - Co na to odpowiedziałeś, Michael...
 - To fajnie - wymamrotałem cicho, palcami ciągnąc za sznurek od moich dresów.
 - Co? - spytała ze zdziwieniem. - Właśnie ktoś wszedł do twojego pokoju i powiedziałeś to do nich czy...
 - To mu powiedziałem... że to fajnie - powtórzyłem i naprawdę cieszyłem się, że przeprowadzaliśmy tę rozmowę przez telefon, bo nie mogła zobaczyć moich czerwonych policzków ani uderzyć mnie po głowie.
 - Żartujesz sobie, prawda? Wcale tego nie zrobiłeś - odpowiedziała i zaśmiała się nieznacznie, jakby doskonale zdawała sobie już sprawę z tego, że właśnie tak było, ale jednak liczyła jeszcze na to, że jednak nie mogłem tego zrobić.
 - Nie, Gabby, cholera, serio to powiedziałem, Alec ma rację, jestem głupszy niż na to wyglądam - rzuciłem z niezadowoleniem i opadłem plecami na materac, wlepiając wzrok w sufit.
 - Hej, przestań! - zawołała. - Wiesz, że Alec nie mówi tego na serio i czasami potrafisz robić naprawdę durne rzeczy, ale... - zamilkła na chwilę i prychnąłem pod nosem, bo nawet nie wiedziała, jak dokończyć to zdanie. - Wiesz, Mike, myślałam, że najbardziej niezręczne jest, gdy ludzie na 'kocham cię' odpowiadają 'dziękuję', ale chyba jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś powiedział, że to fajnie...
 Byłem pewien, że w obu tych wypadkach byłoby to równie głupie z mojej strony, ale może wtedy wyszłoby to trochę... mniej chłodno? Chyba naprawdę byłem już skończonym przypadkiem, skoro zastanawiałem się, która chujowa odpowiedź na wyznanie miłości była trochę mniej gorsza.
 - Dlaczego to powiedziałeś?
 Sam ciągle zadawałem sobie to pytanie, ale nie miałem pojęcia, co mnie do tego skłoniło. Przecież nie mogłem nawet przez sekundę pomyśleć, że to była prawidłowa rzecz do zrobienia.
 - Nie wiem, ja... spanikowałem i on czekał, aż jakoś zareaguję... nie wiedziałem, co zrobić... te słowa nagle jakoś same wyszły z moich ust - zacząłem się niezgrabnie tłumaczyć.
 - Mogłeś go po prostu pocałować, to byłoby zdecydowanie lepsze, nawet jeśli nie odpowiedziałbyś mu tym samym - mruknęła Gabby cichym, kojącym głosem.
 Spodziewałem się, że będzie bardziej oburzona, ale właściwie było zupełnie inaczej. Na początku trochę tak brzmiała, jednak musiała zauważyć po sposobie w jaki mówiłem, że naprawdę się o to obwiniam. Miałem nadzieję, że nie spierdoliłem przez to wszystkiego, tyle że Luke nawet nie pisał do mnie, po tym jak się rozstaliśmy. A normalnie zawsze to robił.
 - Może, mhm, masz rację.
 - Michael - zaczęła spokojnie i już bałem się, co powie dalej. - Dlaczego nie powiedziałeś mu tego samego?
 Wiedziałem, że o to spyta, właśnie na to pytanie nie chciałem jej odpowiadać. Myślałem o tym naprawdę długo i tak ciężko było mi pozbierać moje myśli razem w jakąś logiczną całość.
 - Nie wiem, czy go kocham - powiedziałem w końcu i zamknąłem oczy. - Nie wiem, co do niego czuję.
 - Jesteś pewien, że właśnie o to chodzi?
 Zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem, zastanawiając się, co chciała mi przez to zasugerować. Oczywiście, że właśnie o to chodziło, jaki mógłby być inny powód, dla którego miałbym sabotować swój własny związek?
 - Co masz na myśli? - spytałem niezbyt chętnie. - Jeśli to nie dlatego, to niby o co innego może mi chodzić?
 Liczyłem raczej na to, że Gabby po prostu doradzi mi, co mam teraz zrobić z całą tą sytuacją, a nie że zacznie analizować moje zachowanie. Najważniejsze dla mnie było, żebym jakoś to wszystko odkręcił i to najlepiej jak najszybciej.
 - Po prostu zastanawiałam się, czy może to nie przez Rose...
 Otworzyłem od razu oczy, gdy tylko to usłyszałem i na krótki moment wstrzymałem oddech. Nie, to nie było w ogóle związane z moją siostrą, Gabby nie wiedziała, o czym mówi.
 - Bzdura - mruknąłem, a ona westchnęła cicho, a żeby trochę zmienić temat, dodałem: - Ale nie wiem, co teraz zrobić, wszystko tym spierdoliłem.
 - Co się stało po tym, jak to powiedziałeś?
 - Siedzieliśmy w niekomfortowej ciszy przez jeszcze kilka minut, później Luke zaczął gadać o czymś bez sensu i mimo tego, że ledwo co wyszliśmy, odprowadził mnie dość blisko domu, a na pożegnanie poklepał mnie po plecach.
 Gabby chyba nie mogła się powstrzymać, bo prychnęła cicho śmiechem, ale szybko umilkła, jakby zdała sobie sprawę z tego, że nie powinna tego robić. Sam na pewno bym się śmiał, gdyby nie chodziło o mnie.
 - Wow, poklepał cię po plecach, jest naprawdę źle - skomentowała, tyle że już doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
 - Naprawdę mnie pocieszyłaś, Gabby - zakpiłem.
 - Od tego właśnie mnie masz - rzuciła na to, próbując choć trochę poprawić mi humor. - Musisz wyjaśnić Luke'owi, że nie jesteś pewien, co czujesz, na pewno to zrozumie. Zresztą znacie się krótko, więc to nic dziwnego, że jeszcze nie jesteś na tym etapie, wiesz? To, że on właśnie tak czuje, nie znaczy, że ty też powinieneś, po prostu musisz mu to delikatnie wytłumaczyć.
 Właściwie nie miałem chyba innego wyjścia, bo nie mogłem po prostu powiedzieć mu, że go kocham, skoro nie byłem pewien, czy właśnie tak było. Ale chciałem naprawdę ominąć ten moment z mówieniem mu, że moje uczucia do niego mogą być trochę słabsze.
 - No nie wiem, to brzmi dość... nieprzyjemnie - powiedziałem w końcu.
 - Nieprzyjemnie brzmi "to fajnie" - wtrąciła, na co zacisnąłem usta w cienką linię. - Ale tego już nie cofniesz, także nie pozostaje ci nic innego jak mu to wyjaśnić. Taa, raczej nie chciałby usłyszeć właśnie tego, ale będzie wdzięczny, że jesteś szczery.
 Na samą myśl o przeprowadzeniu z nim takiej rozmowy miałem ochotę schować się pod kołdrę i nigdy już stamtąd nie wychodzić, ale wiedziałem, że Gabby miała rację. Luke pewnie musiał się teraz czuć okropnie przez moje zachowanie, choć nie chciałem celowo go zranić, ale chyba właśnie to zrobiłem. I musiałem mu się teraz z tego wytłumaczyć.
 - Ok... - mruknąłem niepewnie. - Pogadam z nim.
 - Jak najszybciej - dodała od razu, doskonale wiedząc, że ze stresu będę próbował to odłożyć.
 - Napiszę do niego i się z nim umówię - zapewniłem ją i uśmiechnąłem się nieznacznie, czując się trochę lepiej, że o tym z nią porozmawiałem. - Dzięki, Gabby, nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Kocham cię.
 - To fajnie - odpowiedziała żartobliwym tonem.
 Otworzyłem szeroko usta i zmarszczyłem nos z niezadowoleniem, po czym burknąłem:
 - Jesteś okropna.
 Usłyszałem jeszcze, jak zaśmiała się cicho i nie czekając na jej odpowiedź, szybko się rozłączyłem.

*

 Tak jak powiedziałem Gabby, kilka godzin później napisałem do Luke'a i chciałem się z nim spotkać wieczorem, ale przypomniał mi, że przecież jest dzisiaj impreza u Ashtona. O czym kompletnie zapomniałem, choć rzeczywiście Ashton mówił mi o domówce, gdy u niego byłem, a wcześniej nawet wspominał o tym, gdy ze sobą esemesowaliśmy. Podobno co roku robił imprezę na zakończenie wakacji i choć zostały jeszcze trzy dni do ich oficjalnego końca, robił ją już teraz, bo wiedział, że niektórzy będą musieli wyjechać dzień lub dwa wcześniej do swoich szkół.
 Z jednej strony czułem ulgę, bo miałem więcej czasu na przemyślenie sobie wszystkiego, co powiem, ale z drugiej wiedziałem, że lepiej byłoby, gdybym wyjaśnił to jak najszybciej. Ale u Ashtona nie bardzo mogliśmy pogadać, bo moja siostra też tam była, a na dodatek praktycznie nie odstępowała mnie na krok.
 Nalałem sobie kolejnego drinka i od razu wziąłem kilka dużych łyków z plastikowego kubka w mojej dłoni. Pierdolić to, skoro według wszystkich zawsze tak bardzo upijałem się na imprezach, to dzisiaj tym bardziej miałem powód, żeby to zrobić. Świadomość, że Luke był gdzieś tutaj w tym domu, ale nie mogłem pójść z nim posiedzieć, była dość dołująca.
 Widziałem go wcześniej przez krótki moment i pomachał do nas niezręcznie, na co Rose zrobiła niezadowoloną minę, a ja prychnąłem pod nosem, żeby nie nabrała podejrzeń, a jednocześnie kiwnąłem ledwo zauważalnie głową. Gdy moja siostra na chwilę odwróciła wzrok, Luke uśmiechnął się do mnie nieznacznie, a ja przygryzłem wargę, przesuwając wzrokiem po całej jego sylwetce. Oczywiście, że musiał wyglądać cholernie dobrze, jakbym mało miał teraz problemów na głowie.
 Póki co nie bardzo podobała mi się ta impreza, bo choć było dużo alkoholu i dużo ludzi, czyli to co lubiłem, miałem beznadziejny humor. Rose też nie wyglądała, jakby zbyt dobrze się bawiła i na dodatek co chwilę rozglądała się nerwowo na boki.
 - Co z tobą? - wymamrotałem niezbyt wyraźnym głosem.
 Może to było trochę więcej niż kilka drinków, tak jak mi się wydawało, ale mało mnie to teraz obchodziło. Odchyliłem głowę do tyłu i wlałem w siebie na raz połowę zawartości kubka, a Rose odpowiedziała:
 - Trochę się boję wpaść na Ashtona, nie gadałam z nim, od kiedy powiedziałeś mi, że on... no wiesz.
 Ach no tak, kolejna rzecz, którą spierdoliłem i wywołałem niezręczną atmosferę.
 - Ashton na pewno boi się bardziej, to jak z pająkami, wydaje ci się, że są takie straszne, ale naprawdę to one boją się ciebie bardziej niż ty ich - powiedziałem, kiwając entuzjastycznie głową, czując się dumnym z siebie, że wpadłem na coś takiego.
 Rose zmarszczyła nieznacznie nos i spojrzała na kubek, do którego już nalewałem sobie nową porcję alkoholu.
 - Jesteś nieźle najebany, Mikey - mruknęła. - Może trochę przystopuj.
 - Nnnnnieee - odpowiedziałem wolno i uśmiechnąłem się do niej wesoło, po czym znowu zabrałem się do picia.
 Szumiało mi już trochę w głowie, ale dzięki temu nie myślałem tyle o tym, co zrobiłem wcześniejszego dnia. Chciałem się trochę odprężyć, zapomnieć na chwilę o moich problemach, ale po kilku następnych kubkach wypitego alkoholu, stało się zupełnie inaczej.
 - Nie wiem, czy to był dobry pomysł, żebym tu przychodziła... Nie dość, że obawiam się spotkania z Ashtonem, to jeszcze jest tu mój były chłopak, cudownie.
 Patrzyłem przez moment na Rose, analizując w głowie to, co powiedziała. Jej były chłopak, którego jej zabrałem, a ona nie miała pojęcia, że to właśnie przeze mnie już z nim nie była.
 - Rose - powiedziałem, pociągając głośno nosem. - Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam.
 Rose popatrzyła na mnie ze zdezorientowaniem, a ja wtedy usiadłem na podłodze i zacząłem przytulać się do jej nóg.
 - Mikey, co robisz? - spytała, brzmiąc na lekko rozbawioną. - Wstawaj.
 - Przepraszam, Rose, jestem okropnym bratem i zrobiłem ci takie świństwo - kontynuowałem płaczliwym tonem. -  Powinnaś mnie nienawidzić, zasługuję na to...
 Oparłem czoło o jej kolano i zamknąłem mocno oczy, a ona przesunęła palcami przez moje włosy.
 - Hej, Mikey, spokojnie. Powiedz mi, o co chodzi.
 - Przepraszam - powtórzyłem. - Nie powinienem był tego robić, ale nie mogłem się powstrzymać i... jestem takim egoistą.
 Czułem silną potrzebę, żeby ją przeprosić, w końcu może ten jeden raz mogłem zrobić coś, co powinienem był. Może dzięki alkoholowi rzeczywiście zapomniałem na chwilę o moim aktualnym, głównym problemie, ale nagle bardzo zaczęło męczyć mnie to, co zrobiłem mojej siostrze.
 A może te dwie rzeczy były ze sobą bardziej powiązane niż mi się wydawało.
 - Mikey, nie wiem o czym mówisz...
 - Wiem, wiem, że ty nic nie wiesz, ale gdy się dowiesz... będziesz tak bardzo na mnie zła i mnie znienawidzisz. Nie chcę, żebyś mnie znienawidziła, naprawdę tego nie chcę, ale przecież ukra...
 Nie zdążyłem dokończyć, bo poczułem dwie, silne ręce oplatające mnie pod ramionami i unoszące znad ziemi. Rose wyglądała na naprawdę zagubioną, ale też zmartwioną o to, w jakim stanie byłem.
 - Myślę, że Michael potrzebuje trochę świeżego powietrza.
 - Um, pójdę z nim - powiedziała od razu, kiwając lekko głową.
 - Nie, nie, zostań, baw się, ja się nim zajmę, nie przejmuj się.
 Zmarszczyłem brwi z niezadowoleniem, bo naprawdę chciałem pogadać z moją siostrą, musiałem jej wszystko wyjaśnić, a teraz nie mogłem tego zrobić. Zostałem wyprowadzony z kuchni, a później z domu na podwórko z tyłu i obróciłem się przodem do osoby, która ciągle mnie trzymała.
 - O, hej - rzuciłem i zachichotałem pod nosem. - Kiedyś się całowaliśmy.
 Szturchnąłem Caluma palcem w pierś, a on zrobił coś pomiędzy uśmiechem i skrzywieniem się na to, co powiedziałem.
 - Ta, wiem, Shay i Luke ciągle mi to wypominają - odpowiedział, a ja zrobiłem smutną minę, uświadamiając sobie, że był kolejną osobą, której coś spierdoliłem. - Dobrze się czujesz? Słyszałem trochę tego, co mówiłeś do Rose i uznałem, że naprawdę byś żałował, gdybyś powiedział jej coś więcej.
 - Nie, nie, miałem wszystko jej wyjaśnić - powiedziałem i pokręciłem głową.
 - Możesz zrobić to na trzeźwo, ok? - zaproponował, co pewnie powinno brzmieć teraz dla mnie rozsądnie, ale nie do końca tak było.
 - Mhm, ok - mruknąłem, nie będąc zbytnio zadowolonym z tego planu.
 - Chcesz usiąść? - spytał, a gdy pokiwałem głową, poprowadził mnie do ławki obok.
 Opadłem na miejsce i zmrużyłem na niego oczy, chcąc widzieć wyraźniej, bo obraz trochę mi się rozmazywał. Calum naprawdę był niezły, musiałem przyznać, że podobało mi się to, jak wyglądał, ale w moich oczach nie mógł równać się z Lukiem.
 - Och, słyszałem, że... że masz zakaz na imprezy - powiedziałem, bo przypomniało mi się, że Ashton kiedyś właśnie tak powiedział i zaśmiałem się lekko, zasłaniając usta dłonią.
 Calum uśmiechnął się nieznacznie, przyglądając mi się i pokiwał głową.
 - To tajemnica, że tu jestem.
 Spojrzałem na niego dużymi oczami i naciągnąłem bardziej rękawy mojego swetra tak, że prawie zakrywały mi teraz palce.
 - Taki nasz sekret? - spytałem cicho, jakby ktoś mógł mnie teraz usłyszeć.
 Calum zaśmiał się i pokiwał znowu głową, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
 - Taki nasz sekret - potwierdził.
 - Jesteś fajny, naprawdę fajny - skomentowałem ospałym głosem, po czym cicho dodałem: - Chcę Luke'a.
 - Um, dzięki. Pójdę go znaleźć i powiem mu, żeby tutaj przyszedł, ok? I upewnię się, że twoja siostra nie będzie chciała za tobą pójść.
 Mruknąłem w odpowiedzi, a Calum podszedł w stronę drzwi i spojrzał jeszcze raz na mnie przez ramię, upewniając się, że zostałem na moim miejscu. Pomachałem do niego z wesołym uśmiechem i gdy w końcu wszedł z powrotem do środka, podciągnąłem nogi do góry i oparłem stopy o ławkę. Przyłożyłem policzek do mojego kolana i przymknąłem oczy, czując się nagle naprawdę zmęczonym.
 Wydawało mi się, że minęło dopiero kilka sekund, gdy poczułem dłoń na mojej nodze i niechętnie uchyliłem powieki. Luke uśmiechnął się do mnie lekko, a ja zamrugałem parę razy i potarłem oczy dłońmi, po czym z rozkojarzeniem rozejrzałem się dookoła. Chyba musiałem na chwilę zasnąć.
 - Słyszałeś, że jesteś strasznie pijany - powiedział i przesunął kilka razy ręką po materiale moich spodni.
 - Moooże - odpowiedziałem wymijająco. - Jesteś niezły, często tu przychodzisz?
 Luke zaśmiał się na moje słowa i pokręcił głową, ale nie byłem pewien, czy to odpowiedź na moje pytanie, czy może chodziło mu o coś innego. Zacząłem się podnosić, ale zamiast zejść kompletnie z ławki, starałem się na niej stanąć, a gdy Luke to zauważył, od razu złapał mnie za biodra, żebym się przypadkiem nie wywrócił. Objąłem rękoma jego szyję i uśmiechnąłem się szeroko, patrząc na niego z góry.
 - Jestem pijany.
 - Wiem, Michael.
 Skrzywiłem się lekko i przesunąłem palcami przez włosy nad jego karkiem, przyglądając się jego blond pasmom. Przez chwilę się nie odzywałem, ale widziałem, jak Luke spoglądał na mnie ze zmartwieniem, bo moje usta ciągle był wykrzywione w grymasie, więc w końcu powiedziałem:
 - Nie nazwałeś mnie "kotkiem".
 Na moje słowa uśmiechnął się nieznacznie, a ja schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, dotykając wargami skóry w tym miejscu.
 - Kiedyś ciągle mówiłeś mi, żebym tego nie robił - przypomniał, a jego dłonie przesunęły się z moich bioder na uda i z powrotem.
 Zachowywaliśmy się teraz tak, jakby wcześniejszego dnia wcale nie wydarzyło się między nami coś dziwnego i naprawdę mi się to podobało. W moim wypadku było to przez alkohol, Luke wyglądał raczej na trzeźwego, więc u niego pewnie też chodziło o to, że to ja byłem pijany.
 - Ale teraz to lubię - wymamrotałem i prawdopodobnie trudno było mnie zrozumieć, ale Luke musiał to zrobić, bo odpowiedział:
 - Ok, kotku. - jego głos był miękki, pełen czułości i sprawiał, że miałem ochotę nigdy się od niego nie odsuwać. - Chcesz wrócić do domu?
 - Jeśli mnie poniesiesz - odpowiedziałem, bo byłem zbyt leniwy, żeby gdziekolwiek się teraz ruszyć.
 Luke poluźnił mój uścisk wokół niego, na co jęknąłem z niezadowoleniem, ale wtedy on odwrócił się tyłem do mnie i powiedział:
 - Wskakuj.
 Zachichotałem cicho, ale zacieśniłem znowu mój uścisk i oplotłem go nogami w pasie, a on złapał za tył moich ud, stabilizując mnie. Przymknąłem oczy, opierając głowę na jego ramieniu i nie przejmowałem się w tym momencie już niczym.
 I nie miałem pojęcia, jak Luke to zrobił, ale w ten sposób przeniósł mnie całą drogę z domu Ashtona do mojego. Później nawet pomógł mi wejść do środka, ściągnąć moje ubrania i położyć się do łóżka, gdzie od razu rozłożyłem się wygodnie. Przymknąłem oczy, praktycznie od razu zaczynając zasypiać, a on zanim wyszedł, przycisnął usta do mojej skroni na kilka sekund i szepnął:
 - Dobranoc, kotku.

*

pomyślałam, że po ostatnim rozdziale przydałoby się, gdyby następny pojawił się szybko. Michael czasem robi/mówi głupie rzeczy, ale ma swoje powody, a ja chcę, żeby to opowiadanie było jak najbardziej realistyczne ;)

#esitf

7 komentarzy:

  1. To chyba najbardziej urocza rzecz świata, just saying

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo jaki on słodki :) mało brakowało i powiedział by wszystko Rosę. Czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. JESTEŚ, MOJA UKOCHANA :')
    " A to, że ty coś zjebałeś jest oczywiste. " dziesięć punktów dla Gabby za sprawienie, że zarżałam jak koń
    wyobrażam sobie jak musiało być niezręcznie i aż mi ich szkoda, ale też się ciesze bo to moje ulubione momenty *evil laugh*
    Gabby sie popłacze tak jak ja, jesteśmy bliźniaczymi fangirls
    ( czuje, że specjalnie przypominasz mi o Alecu... to boli)
    Lucyfer nie napisał? omg biegnij do niego i się z nim prześpij, to załagodzi sprawę (mweheheh, sorka musiałam XD). a tak serio to mnie to martwi, nie chcę żeby był smutny :(
    same, też myślę że podświadomie obwinia się za odbicie chłopaka swojej siostrze i dlatego to wszystko
    " - Wow, poklepał cię po plecach, jest naprawdę źle " ok czy to jestem ja? tak, to zdecydowanie ja, zwłaszcza, że na początku się zaśmiała z tego
    popieram chowanie się pod kołdrą w każdej niezręcznej życiowej sytuacji! praktykuje często.
    TAAAK CZEKAŁAM AŻ ONA TO ZROBI XD 'to fajnie' będzie teraz moim ulubionym żartem

    Rose pliska idź poimprezuj z Ashtonem i zostaw Michaela na parę minut
    Luke Hemmings pieprzony ideał, deal with it
    śmieje się tak bardzo, Michael mój fav XDDDDDDDDDDDD omg kocham jak jest najebany (ktoś na widowni odpowiada 'to fajnie')
    OMG MICHAEL CO NIE MÓW JEJ NIE JESTEM JESZCZE NA TO GOTOWA BŁAGAM OSZCZĘDŹ MI ŁEZ
    NIE ODDYCHAM
    DOŚĆ
    ufff, już myślałam że się wygada i będziemy mieli przejebane ( michael za zdradę, a ja za dopingowanie i wspieranie go w tych czynach)
    myślałam, że to Luke, ale obecność Caluma jakoś dziwnie mnie ucieszyła i nie wiem, lubię jego postać, czekałam aż się pojawi <3
    UUUUUUUUU mam nadzieje, że pojawi się zazdrosny Luke. ok... może troszeczkę mam obsesje na tym punkcie ... troszeczkę i może, ale nie tak bardzo żeby stanowiło to zagrożenie, dlatego nie martw się
    Caluuum ty kłamco! Shy się o tym dowie i będzie afera fiu fiu (a później angry sex)
    "Taki nasz sekret?" DFGHYTYGJH
    "Chcę Luke'a." DJGHGASJASUHH [2]
    Michael ucieknijmy razem
    CALUM BRO to jest dopiero dobry ziomek, naprawdę doceniam to co zrobił i jeszcze bardziej go teraz kocham
    ooooooooooooooommmmmmmmmmmggggggggg jak cute musze umrzeć MUEK OTP
    MATKO NIE WIERZĘ ŻE ZANIESIE GO NA PLECACH O MATKO O MATKO O MATKO DLACZEGO NIE JESTEM CZĘŚCIĄ TEGO ZWIĄZKU ?!
    serio Luke to jest boyfriend goals jak jeszcze nikt inny

    ZERO STRESU WSZYSCY PRZECIEŻ KOCHAMY MICHAELA :D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka miła niespodzianka w niedzielny poranek :D
    Biedny Mikey jak zawsze musi coś odwalić :P Lucas zachował się naprawdę fajnie. Ciekawe czy sobie wszystko wyjaśnią i czy Rose będzie się wypytywała o co chodziło.
    Calum jak zawsze znajdzie się w odpowiednim czasie i miejscu. No i Gabby i jej miłe powitanie ahahah :D
    Cudowny rozdział. Z jeszcze większą niecierpliwością czekam na następne bo jestem ciekawa czy i jak sobie to wszystko wyjaśnią :)
    Życzę Ci ogromu weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohh. Nie mogę, to zakończenie jest takie fjsoehdkic. Uh, uwielbiam! Rozdział genialny i już nie mogę się doczekać co będzie dalej... To takie ekscytujące. :)

    Pozdrowienia i dużo dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty rozdział !!!! Pijany Mikey jest taki uroczyy !! <3 <3 O Boshe za każdym razem jak Luke wypowiada Kotku do Mikeya mam pieprzoną ochotę zacząć tarzać się po podłodze z podnietyyy ! :P :P <3 <3 <3 xxxx

    OdpowiedzUsuń
  7. ta koncowka taka urocza... placzę :(
    ej jejku boje sie czytac dalej, bo boje sie co sie stanie :(

    OdpowiedzUsuń