Rozłożyłem się na prawie całej kanapie, gdy tylko Ashton wyszedł z salonu i zabrałem mój telefon ze stolika. Ani trochę nie zdziwiło mnie to, że miałem kilka nowych wiadomości od Luke'a, więc zacząłem czytać każdą z nich. W ostatniej pytał mnie, czy się dzisiaj gdzieś spotkamy i przez chwilę musiałem się zastanowić, zanim mu odpisałem.
Byłem już u Ashtona od godziny, na pewno posiedzę tu jeszcze jakiś czas, ale naprawdę późnym wieczorem mogłem spotkać się z Lukiem. A skoro chciał gdzieś wyjść, a nie siedzieć u niego w pokoju, to ta pora tym bardziej mi pasowała, bo będzie już dość ciemno na zewnątrz. Dlatego nawet jeśli widzielibyśmy kogoś znajomego, oni może niekoniecznie nas zauważą albo poznają.
Widziałem się z Lukiem wcześniejszego dnia, siedziałem u niego praktycznie do rana, ale czułem jakby minęło o wiele więcej czasu od naszego ostatniego spotkania, choć było to tak niedawno. Odpisałem mu, że jeśli tak bardzo mu zależy, to może znajdę dla niego chwilę, mimo tego, że sam naprawdę chciałem się z nim spotkać. On nie musiał tego wiedzieć i tak miał już za duże mniemanie o sobie.
- Po twoim przerażającym uśmiechu podejrzewam, że piszesz z Lukiem - powiedział Ashton, wchodząc z powrotem do pokoju.
Spojrzałem na Ashtona ze zdezorientowaniem, bo nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że się uśmiechałem, a na pewno nie, że robiłem to w jakiś dziwny sposób. Przesunąłem się trochę, robiąc mu z powrotem miejsce, a on podał mi puszkę coli.
- Mam bardzo ładny uśmiech - mruknąłem pod nosem. - A przynajmniej mama mi tak mówi.
Ashton zaśmiał się wesoło, a ja otworzyłem swój napój i wziąłem kilka łyków.
- Jak sprawy z Lukiem? - spytał, spoglądając w moją stronę z zainteresowaniem. - Mówił mi, że ze sobą chodzicie, ale nie byłem pewien, czy tego nie wyolbrzymia.
Przez to, że ostatnio tak często widywałem się z Lukiem, nie widziałem jakiś czas Ashtona i rzeczywiście oprócz kilku wiadomości nie rozmawiałem z nim zbytnio, odkąd Luke i ja oficjalnie zaczęliśmy być razem. Trochę obawiałem się tego, co Ashton mógł myśleć o tej całej sprawie, biorąc pod uwagę to, że wcześniej wypominał mi ciągle, jak źle się zachowałem.
- Taa, jesteśmy ze sobą - przyznałem, na co on uniósł wysoko brwi, chyba nie do końca spodziewając się takiej odpowiedzi z mojej strony. - Sam jestem tym zaskoczony.
Spuściłem wzrok na puszkę w mojej dłoni i zacząłem obracać ją palcami, żeby się czymś zająć. Podejrzewałem, że Ashton zaraz powie coś niezbyt przyjemnego, a miałem już po dziurki w nosie słuchania ciągle tego samego.
- To dobrze... - powiedział, a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem. - Skoro tego właśnie chcesz, to cieszę się z twojego powodu.
Uśmiechnąłem się nieznacznie, słysząc to i kompletnie go zaskakując, przytuliłem go moją wolną ręką. Alec w takim momencie zacząłby narzekać, że go dotykam, za to Gabby zaczęłaby mnie praktycznie dusić przez to, jak mocno zaczęłaby mnie ściskać. Ashton był czymś pomiędzy nimi, bo objął mnie lekko i przesunął dłonią po miejscu między moimi łopatkami, co było dla mnie naprawdę kojące. Ash był już dla mnie prawie jak przyjaciel i właśnie kogoś takiego jak on potrzebowałem mieć tutaj.
- Myślałem, że powiesz coś zupełnie innego - rzuciłem po chwili, gdy się od niego odsunąłem.
- Nie będę się już ciebie o to czepiał, nie martw się - mruknął, a ja pokiwałem głową z zadowoleniem. - Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że kiedyś Rose będzie musiała dowiedzieć się, że z nim jesteś?
Oczywiście, że zdawałem sobie z tego sprawę. Chciałem tylko jak najdłużej to odwlekać i liczyłem na to, że do tego czasu ona będzie chodzić już z Ashtonem. Bo choć teraz twierdziła, że jest tylko jej znajomym, byłem pewien, że to w końcu się zmieni. Ale mogło zająć to trochę dłużej niż bym chciał.
- Wiem, wiem, ale teraz jest za wcześnie. Potrzebuję więcej czasu.
Wiedziałem, że nieważne czy będzie to za tydzień czy za miesiąc, Rose i tak nie będzie się to zbytnio podobało. Ale w końcu Luke będzie dla niej po prostu jednym z wielu innych jej byłych chłopaków, którzy nic więcej dla niej nie znaczą i może wtedy nie przejmie się tym, aż tak bardzo. Lubiłem myśleć, że właśnie tak będzie.
- Jak to właściwie się stało? - spytał Ashton, ale nie byłem pewien, o czym dokładnie mówi. - Że jesteście ze sobą oficjalnie? Bo wydawało mi się, że ty nie będziesz na to zbytnio chętny.
Wcześniej myślałem dokładnie tak samo.
- Spotkałem Caluma i jego dziewczynę w sklepie - zacząłem, a Ashton miał ten zdezorientowany wyraz twarzy, jakby zastanawiał się, dlaczego do cholery zacząłem nagle o nich mówić, póki nie parsknął śmiechem.
- To musiało być interesujące - skomentował.
- Um, taa, ona nie była zbytnio zadowolona, że mnie widzi i mówiła, że pewnie Calum mi się podoba, ale on wtedy powiedział, żeby się uspokoiła, bo jestem chłopakiem Luke'a. Tyle, że wtedy to jeszcze nie była prawda...
Ashton pokiwał głową na moje słowa i dodał:
- Ta, ani trochę mnie to nie dziwi. - posłałem mu niezadowolone spojrzenie, więc machnął na mnie ręką i powiedział: - Kontynuuj.
- Na początku chyba trochę byłem zły na Luke'a i nie byłem pewien, co mam zrobić z tą całą sprawą, podejrzewałem, że raczej skończy się to niezbyt dobrze, ale gdy się z nim spotkałem, on zaczął mówić te wszystkie rzeczy i... - rozłożyłem na boki ręce, a cola w mojej puszce zachlupotała głośno i na mojej twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. - Jesteśmy ze sobą.
- Taa, Luke jest w tym dobry - mruknął Ashton.
Zamrugałem parę razy, patrząc na niego ze zdziwieniem, bo nie miałem pojęcia, o co mu teraz chodziło. Czy on w ogóle słuchał tego, co właśnie powiedziałem?
- Jest dobry w czym? - spytałem niezbyt pewnym głosem.
- W mówieniu ludziom tego, co chcą usłyszeć - wyjaśnił, a ja kiwnąłem lekko głową, pokazując mu, żeby powiedział coś więcej. - Od zawsze tak było, powiedział kilka dobrze przemyślanych zdań i w ten sposób dostawał to, czego chciał, a jednocześnie sprawiał, że ktoś poczuł się dzięki niemu wyjątkowo. Dlatego wszyscy go tak uwielbiają.
Przez chwilę nie byłem pewien, co mam myśleć o tym, co Ashton właśnie powiedział i próbowałem przetworzyć sobie w głowie tę informację. Zanim sam polubiłem Luke'a, nie rozumiałem, dlaczego ludzie tak bardzo go lubią, ale może rzeczywiście chodziło głównie o to. Czasem potrafił powiedzieć takie rzeczy, że praktycznie się rozpływałem i miałem ochotę nigdy się z nim nie rozstawać.
- To... to zła rzecz? - mruknąłem w końcu, przygryzając nerwowo wnętrze policzka.
Może Ashton chciał mi przez to zasugerować, że to wszystko to tylko kłamstwa i Luke tak naprawdę wcale nie myśli właśnie w ten sposób. Czułem, jak przez to wszystko zaczyna mnie boleć głowa i naprawdę miałem już dosyć zamartwiania się o każdą najmniejszą rzecz.
- Nie, nie - zapewnił mnie szybko Ashton i musiał zdawać sobie sprawę z tego, o czym mogłem zacząć myśleć, bo dodał: - Luke czasem może zachowywać się jak dupek, ale tak naprawdę nie jest taki zły. I wiem, że bardzo, bardzo cię lubi. O to nie musisz się martwić, wszystko, co mówi jest prawdą.
Pokiwałem tylko głową w odpowiedzi i napiłem się coli, chcąc uzyskać kilka sekund więcej, zanim będę musiał coś powiedzieć. Nie chciałem więcej o tym rozmawiać, bo znowu pewnie znalazłbym jakiś powód, żeby wkurzyć się na Luke'a, dlatego chciałem zmienić temat na jakiś inny. I uświadomiłem sobie, że nie powiedziałem Ashtonowi o czymś bardzo ważnym.
- Powiedziałem Rose, że ci się podoba - wyrzuciłem z siebie szybko, gdy tylko odsunąłem puszkę od ust.
Ashton wytrzeszczył na mnie oczy i widziałem, jak zaczyna trochę panikować, choć starał się tego po sobie nie pokazać.
- Co... ja wcale nie...
Mógł sobie darować z udawaniem, bo nawet nie starał się zbytnio ukryć tego faktu i każdy głupi mógł się domyślić, że Rose mu się podoba, jeśli tylko widział sposób, w jaki na nią patrzył.
- Ash, daj spokój - mruknąłem i machnąłem ręką. - Może nie powinienem był tego powiedzieć, ale jakoś tak wyszło i... wybacz?
Zrobiłem niewinną minę, a Ashton zacisnął usta w cienką linię i zaczął wolno kręcić przecząco głową, jakby nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Gdyby powiedział mi o tym sam, że tak bardzo ją lubi i poprosił mnie, żebym nic jej nie mówił, to nigdy bym tego nie zrobił. Ale że nawet z nim o tym nie rozmawiałem, a po prostu sam się domyśliłem, nie pomyślałem, że to będzie, aż takie złe, jeśli jej powiem. Tylko, że Ashton teraz wyglądał, jakby przydarzyła mu się najgorsza rzecz na świecie.
- Jak... jak ona zareagowała? - spytał w końcu.
Widząc jego nieszczęśliwą minę, nie mogłem zmusić się do tego, żeby powiedzieć mu, że Rose może jeszcze dalej czuje coś do Luke'a.
- Ona bardzo cię lubi - zacząłem, na co on spojrzał na mnie z nadzieją. - Jako kolegę - dodałem i Ashton skrzywił się lekko. - Ale to może się zmienić! Właściwie jestem całkiem pewien, że to się zmieni, Rose musi to sobie wszystko przemyśleć.
Ashton pokiwał nieznacznie głową, ale nie wyglądał w ogóle, jakby mi wierzył, raczej jakby uważał, że będzie zupełnie inaczej.
- Teraz na pewno już do was nie przyjdę, skoro Rose wie...
- Przestań, Ash, będzie normalnie jak zawsze - zapewniłem go.
Uśmiechnąłem się do niego pocieszająco, ale Ashton nie wyglądał na ani trochę zadowolonego, nawet gdy zacząłem przekonywać go więcej, że wszystko się ułoży. Musiało się ułożyć.
Cholera, chciałem przecież im pomóc, a nie sprawić, że między nimi będzie niezręcznie i będą się unikać. Nic nie szło zgodnie z moim planem.
Schowałem dłonie do kieszeni mojej cienkiej kurtki i podskoczyłem parę razy, próując trochę się ogrzać. W niektóre wakacyjne wieczory potrafiło być cholernie zimno na dworze, a na moje nieszczęście właśnie dzisiaj był jeden z tych dni. Na dodatek Luke spóźniał się już 10 minut, choć to on chciał się spotkać właśnie o tej godzinie. Jedynym plusem było to, że było już praktycznie ciemno na dworze, a wokół nie było zbyt wiele ludzi, a przynajmniej na pewno żadnych, których bym znał.
- Hej, seksi - usłyszałem za sobą i poczułem dłoń na moim biodrze.
Prawie pisnąłem ze strachu, bo nie słyszałem wcześniej jego kroków i nie miałem pojęcia, że był za mną, dlatego kompletnie mnie zaskoczyło, gdy nagle się odezwał. Odwróciłem się w jego stronę, a on uśmiechnął się do mnie wesoło i oparł teraz obie dłonie na moich bokach.
- Lucyfer - powiedziałem na przywitanie.
Luke zaśmiał się pod nosem i nachylił się w moją stronę, całując mnie szybko w usta.
- Jest cholernie zimno, a ty jeszcze się spóźniasz - dodałem z niezadowoleniem.
Wolałbym jak zawsze siedzieć w jego pokoju, gdzie było ciepło i mogłem schować się pod kołdrę, ale temu idiocie zachciało się gdzieś chodzić. Luke objął mnie mocno, przyciągając bliżej siebie tak, że stykaliśmy się nosami i zaczął dłońmi przesuwać po moich plecach.
- Wybacz, kotek, byłem u Caluma.
Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy to usłyszałem, bo skoro właśnie z tego powodu się spóźnił, to mogłem mu to wybaczyć. Nie byłem pewien, jak aktualnie sprawy układają się między tą dwójką, ale byłem zadowolony, słysząc, że spędzali dzisiaj razem czas. To chyba znaczyło, że znowu się dogadują.
- Och, ok, to świetnie - skomentowałem, kiwając energicznie głową. - Co robiliście?
- Graliśmy na playstation - odpowiedział, po czym uśmiechnął się zadziornie i dodał: - Narzekaliśmy na nasze... - urwał na chwilę, zastanawiając się jakiego słowa użyć. - drugie połówki.
Uniosłem wysoko brwi i byłem pewien, że miał nadzieję, że teraz będę wkurzony albo będę pytał go, czy mówi serio, ale nie chciałem dać mu tej satysfakcji. Dlatego zamiast tego mruknąłem:
- Co za zbieg okoliczności, też narzekałem Ashtonowi na ciebie.
Luke zrobił oburzoną minę, a później wysunął do przodu dolną wargę, udając smutnego. Przewróciłem oczami, na co on tylko zacisnął ręce mocniej wokół mnie i potarł swoim nosem o mój.
- Ja żartowałem, ale co do ciebie nie jestem pewien... mogę sobie idealnie wyobrazić jak siedzisz z nim i mówisz "Luke to taki dupek" - powiedział, pod koniec robiąc trochę bardziej piskliwy głos, co nie brzmiało ani trochę jak ja.
Zmieszałem się trochę, bo choć wcale tak nie powiedziałem, to słowo w połączeniu z jego imieniem padło z ust Ashtona. Rozmawialiśmy o nim, ale wyjątkowo nie miałem nic złego do powiedzenia.
- Dokładnie tak było - skomentowałem, na co on znowu zrobił smutną minę.
Było mi zdecydowanie cieplej w jego ramionach i mając ciepło jego ciała przy swoim, ale czułem się trochę dziwnie, gdy staliśmy tak w miejscu publicznym. Tym bardziej, że koło nas właśnie przeszła jakaś starsza kobieta i mijając nas, wpatrywała się w nas ze zdegustowaniem.
Odchrząknąłem znacząco i odepchnąłem lekko Luke'a od siebie, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Chciałeś się przejść, tak? Nie będziemy przecież stać ciągle w jednym miejscu, no chodź - rzuciłem z trochę przesadzonym entuzjazmem.
Luke kiwnął głową i zaczęliśmy iść wolnym tempem, nawet bez wcześniejszego ustalania ze sobą wiedząc, że kierujemy się do parku. Widziałem, że spoglądał na moje dłonie schowane w kieszeniach kurtki, ale miałem nadzieję, że nie zrobi nic głupiego i nie będzie chciał złapać mojej ręki. W końcu po drodze mogliśmy wpaść na kogoś znajomego.
- Czyli między tobą a Calumem jest wszystko ok? - spytałem, żeby się upewnić.
- Ta, to mój kumpel, nie mógłbym tak długo mieć mu tego za złe - odpowiedział i wzruszył ramionami.
Nie musiał nawet tłumaczyć, o co dokładnie mu chodziło, bo doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
- W ogóle nie powinieneś mieć mu tego za złe - dodałem, na co on zrobił niezadowoloną minę.
Rozejrzałem się dookoła, gdy weszliśmy do parku, ale nie było tu nikogo albo po prostu nie było widać przez te wszystkie drzewa. Luke przerzucił mi rękę przez ramiona i przyciągnął mnie bliżej siebie tak, że zachwiałem się trochę i oparłem o jego bok.
- Przecież wiesz, że od samego początku cię chciałem i ciągle myślałem o tym, co bym z tobą zrobił, gdybyś tylko mi pozwolił - mruknął przy moim uchu i przesunął lekko palcami po mojej ręce, a ja zadrżałem. - I byłem naprawdę zły, że on cię pocałował, tym bardziej, że ja nie miałem do tego w ogóle okazji. A uwierz mi, że cholernie chciałem to zrobić.
Odwróciłem trochę bardziej głowę w jego stronę, by łatwiej było mi na niego patrzeć i spojrzałem na jego usta, które znajdowały się teraz blisko mojej twarzy. Przysunąłem się jeszcze bliżej niego i miałem go pocałować, przymknąłem nawet lekko oczy, tyle że wtedy powiedział:
- Ale później zacząłeś się mną zachwycać i mówić, jakbym był najprzystojniejszym kolesiem, jakiego kiedykolwiek widziałeś, także to zdecydowanie poprawiło mi humor.
Ugh, no tak, prawie o tym zapomniałem, a może raczej raczej próbowałem o tym zapomnieć, bo było to równie upokarzające jak cała sytuacja z Calumem i jego dziewczyną.
- Najwidoczniej kłamałem - odpowiedziałem lekkim tonem, a Luke na to zatrzymał się i zrobił naprawdę urażoną minę.
Zamiast zostać z nim, szedłem dalej w stronę najbliższej ławki i zachowywałem się, jakbym wcale nie zdawał sobie sprawy z tego, że Luke się na mnie patrzy. Zanim jednak zdążyłem dojść do mojego celu, usłyszałem za sobą szybkie kroki, więc przyśpieszyłem trochę, ale on i tak zdążył mnie dogonić. Tym razem naprawdę pisnąłem głośno, gdy on pochylił się i objął górę moich ud, po czym podniósł mnie nad ziemię.
- Luke! - krzyknąłem i sięgnąłem rękami do tyłu, łapiąc się jego ramion. - Postaw mnie!
- Powiedz prawdę, kotku - powiedział z rozbawieniem. - Wiesz, że mogę cię tak trzymać naprawdę długi czas, jesteś dla mnie całkiem lekki.
Westchnąłem głośno, bo właśnie to przez chwilę przeszło mi przez myśl, że Luke w końcu się zmęczy i nie będzie miał innego wyboru, jak mnie puścić. Tyle, że ku mojemu niezadowoleniu rzeczywiście był dość silny i pewnie miał rację, mówiąc to.
- Ok - mruknąłem ze zrezygnowaniem. - Jesteś najprzystojniejszy... - poczułem jak jego uścisk lekko się rozluźnia, ale wtedy dodałem: - Zaraz po Calumie.
Mimo tego co powiedziałem, Luke puścił mnie i skrzywiłem się lekko, gdy zabolały mnie stopy od uderzenia w grunt. On wyminął mnie i usiadł na ławce, po czym wyciągnął telefon, a wtedy zaczął udawać, że coś na nim robi. Zachowywał się jak obrażone dziecko, które nie dostało tego, czego chciało.
Zaśmiałem się cicho i podszedłem do ławki, a wtedy usiadłem zaraz obok niego, tak blisko że nasze uda się stykały. Wyciągnąłem komórkę z jego dłoni i schowałem ją z powrotem do jego kieszeni, a on uniósł brwi, patrząc na mnie z oczekiwaniem.
- Jesteś idiotą - zacząłem, na co on wtrącił:
- Taa, dzięki.
- Ale mówiłem wtedy prawdę na imprezie - dodałem, czując że robi mi się ciepło na twarzy. - Ponoć to co się mówi po pijaku to to, co myśli się na trzeźwo, prawda? - Luke uśmiechnął się z zadowoleniem, a ja spojrzałem na moje kolana i wtrąciłem cicho jeszcze: - Także ta, może i jesteś cholernie seksowny i ani Calum ani nikt inny nie jest nawet blisko tego, żeby cię pobić w tej kategorii.
Przez moment panowała między nami cisza, a ja przygryzałem nerwowo wargę, trochę już żałując, że to powiedziałem. Poczułem, jak jego palce łapią lekko mój podbródek i uniósł moją głowę, po czym nachylił się w moją stronę, patrząc mi prosto w oczy. Gdy był już na tyle blisko, że mogłem poczuć jego oddech na ustach, opuściłem powieki, a wtedy on pocałował mnie delikatnie.
Jego dłonie oparte były na moich policzkach, gdy pogłębił pocałunek, a ja wsunąłem palce w jego włosy i starałem się przysunąć jeszcze bliżej niego. W tej chwili nie przeszkadzało mi to, że jesteśmy w miejscu publicznym, bo jedyne co się dla mnie liczyło to Luke. Jego dłonie na mojej twarzy, jego usta poruszające się w równym tempie z moimi i jego noga przyciśnięta do mojego uda. Biorąc pod uwagę to, że nigdy nie miałem szczęścia w tych sprawach, teraz nie mogłem się nadziwić, że tak przystojny koleś jak on chciał być ze mną.
Luke uśmiechnął się nieznacznie, muskając ostatni raz moje usta i powiedział cicho:
- Kocham cię.
Wytrzeszczyłem na niego oczy i wziąłem głęboki oddech, nie do końca wierząc w to, że dobrze go usłyszałem. Ale on patrzył na mnie w taki sposób, że nie mogło to być nic innego. Pewnie powinienem był się domyślać, że powie to w najbliższym czasie, skoro już raz powiedział mi, że myśli, że się we mnie zakochuje. Powinienem był być przygotowany na tę chwilę, ale w ogóle tak nie było i teraz nie miałem pojęcia, co zrobić.
Czułem, jak ręce zaczynają mi lekko drżeć, a w ustach zrobiło mi się nieprzyjemnie sucho i nie mogłem pozbierać moich myśli do kupy. A on wpatrywał się we mnie, czekając aż powiem cokolwiek albo chociaż coś zrobię, zareaguję w jakiś sposób.
- To... fajnie.
Luke zmarszczył lekko nos i odsunął się bardziej ode mnie, po czym odchrząknął, patrząc w inną stronę. Otworzyłem szeroko usta i wlepiłem kolejny raz wzrok w moje kolana, będąc w szoku, że naprawdę te słowa właśnie wyszły z moich ust. To fajnie, powiedziałem, że to fajnie. To była chyba najgorsza z możliwych rzeczy, jakie mogłem zrobić w tym momencie. Kto mówi coś takiego, gdy ktoś wyznaje mu miłość...
To nie Luke był idiotą, to ja nim byłem. Największym idiotą na świecie.
Byłem już u Ashtona od godziny, na pewno posiedzę tu jeszcze jakiś czas, ale naprawdę późnym wieczorem mogłem spotkać się z Lukiem. A skoro chciał gdzieś wyjść, a nie siedzieć u niego w pokoju, to ta pora tym bardziej mi pasowała, bo będzie już dość ciemno na zewnątrz. Dlatego nawet jeśli widzielibyśmy kogoś znajomego, oni może niekoniecznie nas zauważą albo poznają.
Widziałem się z Lukiem wcześniejszego dnia, siedziałem u niego praktycznie do rana, ale czułem jakby minęło o wiele więcej czasu od naszego ostatniego spotkania, choć było to tak niedawno. Odpisałem mu, że jeśli tak bardzo mu zależy, to może znajdę dla niego chwilę, mimo tego, że sam naprawdę chciałem się z nim spotkać. On nie musiał tego wiedzieć i tak miał już za duże mniemanie o sobie.
- Po twoim przerażającym uśmiechu podejrzewam, że piszesz z Lukiem - powiedział Ashton, wchodząc z powrotem do pokoju.
Spojrzałem na Ashtona ze zdezorientowaniem, bo nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że się uśmiechałem, a na pewno nie, że robiłem to w jakiś dziwny sposób. Przesunąłem się trochę, robiąc mu z powrotem miejsce, a on podał mi puszkę coli.
- Mam bardzo ładny uśmiech - mruknąłem pod nosem. - A przynajmniej mama mi tak mówi.
Ashton zaśmiał się wesoło, a ja otworzyłem swój napój i wziąłem kilka łyków.
- Jak sprawy z Lukiem? - spytał, spoglądając w moją stronę z zainteresowaniem. - Mówił mi, że ze sobą chodzicie, ale nie byłem pewien, czy tego nie wyolbrzymia.
Przez to, że ostatnio tak często widywałem się z Lukiem, nie widziałem jakiś czas Ashtona i rzeczywiście oprócz kilku wiadomości nie rozmawiałem z nim zbytnio, odkąd Luke i ja oficjalnie zaczęliśmy być razem. Trochę obawiałem się tego, co Ashton mógł myśleć o tej całej sprawie, biorąc pod uwagę to, że wcześniej wypominał mi ciągle, jak źle się zachowałem.
- Taa, jesteśmy ze sobą - przyznałem, na co on uniósł wysoko brwi, chyba nie do końca spodziewając się takiej odpowiedzi z mojej strony. - Sam jestem tym zaskoczony.
Spuściłem wzrok na puszkę w mojej dłoni i zacząłem obracać ją palcami, żeby się czymś zająć. Podejrzewałem, że Ashton zaraz powie coś niezbyt przyjemnego, a miałem już po dziurki w nosie słuchania ciągle tego samego.
- To dobrze... - powiedział, a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem. - Skoro tego właśnie chcesz, to cieszę się z twojego powodu.
Uśmiechnąłem się nieznacznie, słysząc to i kompletnie go zaskakując, przytuliłem go moją wolną ręką. Alec w takim momencie zacząłby narzekać, że go dotykam, za to Gabby zaczęłaby mnie praktycznie dusić przez to, jak mocno zaczęłaby mnie ściskać. Ashton był czymś pomiędzy nimi, bo objął mnie lekko i przesunął dłonią po miejscu między moimi łopatkami, co było dla mnie naprawdę kojące. Ash był już dla mnie prawie jak przyjaciel i właśnie kogoś takiego jak on potrzebowałem mieć tutaj.
- Myślałem, że powiesz coś zupełnie innego - rzuciłem po chwili, gdy się od niego odsunąłem.
- Nie będę się już ciebie o to czepiał, nie martw się - mruknął, a ja pokiwałem głową z zadowoleniem. - Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że kiedyś Rose będzie musiała dowiedzieć się, że z nim jesteś?
Oczywiście, że zdawałem sobie z tego sprawę. Chciałem tylko jak najdłużej to odwlekać i liczyłem na to, że do tego czasu ona będzie chodzić już z Ashtonem. Bo choć teraz twierdziła, że jest tylko jej znajomym, byłem pewien, że to w końcu się zmieni. Ale mogło zająć to trochę dłużej niż bym chciał.
- Wiem, wiem, ale teraz jest za wcześnie. Potrzebuję więcej czasu.
Wiedziałem, że nieważne czy będzie to za tydzień czy za miesiąc, Rose i tak nie będzie się to zbytnio podobało. Ale w końcu Luke będzie dla niej po prostu jednym z wielu innych jej byłych chłopaków, którzy nic więcej dla niej nie znaczą i może wtedy nie przejmie się tym, aż tak bardzo. Lubiłem myśleć, że właśnie tak będzie.
- Jak to właściwie się stało? - spytał Ashton, ale nie byłem pewien, o czym dokładnie mówi. - Że jesteście ze sobą oficjalnie? Bo wydawało mi się, że ty nie będziesz na to zbytnio chętny.
Wcześniej myślałem dokładnie tak samo.
- Spotkałem Caluma i jego dziewczynę w sklepie - zacząłem, a Ashton miał ten zdezorientowany wyraz twarzy, jakby zastanawiał się, dlaczego do cholery zacząłem nagle o nich mówić, póki nie parsknął śmiechem.
- To musiało być interesujące - skomentował.
- Um, taa, ona nie była zbytnio zadowolona, że mnie widzi i mówiła, że pewnie Calum mi się podoba, ale on wtedy powiedział, żeby się uspokoiła, bo jestem chłopakiem Luke'a. Tyle, że wtedy to jeszcze nie była prawda...
Ashton pokiwał głową na moje słowa i dodał:
- Ta, ani trochę mnie to nie dziwi. - posłałem mu niezadowolone spojrzenie, więc machnął na mnie ręką i powiedział: - Kontynuuj.
- Na początku chyba trochę byłem zły na Luke'a i nie byłem pewien, co mam zrobić z tą całą sprawą, podejrzewałem, że raczej skończy się to niezbyt dobrze, ale gdy się z nim spotkałem, on zaczął mówić te wszystkie rzeczy i... - rozłożyłem na boki ręce, a cola w mojej puszce zachlupotała głośno i na mojej twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. - Jesteśmy ze sobą.
- Taa, Luke jest w tym dobry - mruknął Ashton.
Zamrugałem parę razy, patrząc na niego ze zdziwieniem, bo nie miałem pojęcia, o co mu teraz chodziło. Czy on w ogóle słuchał tego, co właśnie powiedziałem?
- Jest dobry w czym? - spytałem niezbyt pewnym głosem.
- W mówieniu ludziom tego, co chcą usłyszeć - wyjaśnił, a ja kiwnąłem lekko głową, pokazując mu, żeby powiedział coś więcej. - Od zawsze tak było, powiedział kilka dobrze przemyślanych zdań i w ten sposób dostawał to, czego chciał, a jednocześnie sprawiał, że ktoś poczuł się dzięki niemu wyjątkowo. Dlatego wszyscy go tak uwielbiają.
Przez chwilę nie byłem pewien, co mam myśleć o tym, co Ashton właśnie powiedział i próbowałem przetworzyć sobie w głowie tę informację. Zanim sam polubiłem Luke'a, nie rozumiałem, dlaczego ludzie tak bardzo go lubią, ale może rzeczywiście chodziło głównie o to. Czasem potrafił powiedzieć takie rzeczy, że praktycznie się rozpływałem i miałem ochotę nigdy się z nim nie rozstawać.
- To... to zła rzecz? - mruknąłem w końcu, przygryzając nerwowo wnętrze policzka.
Może Ashton chciał mi przez to zasugerować, że to wszystko to tylko kłamstwa i Luke tak naprawdę wcale nie myśli właśnie w ten sposób. Czułem, jak przez to wszystko zaczyna mnie boleć głowa i naprawdę miałem już dosyć zamartwiania się o każdą najmniejszą rzecz.
- Nie, nie - zapewnił mnie szybko Ashton i musiał zdawać sobie sprawę z tego, o czym mogłem zacząć myśleć, bo dodał: - Luke czasem może zachowywać się jak dupek, ale tak naprawdę nie jest taki zły. I wiem, że bardzo, bardzo cię lubi. O to nie musisz się martwić, wszystko, co mówi jest prawdą.
Pokiwałem tylko głową w odpowiedzi i napiłem się coli, chcąc uzyskać kilka sekund więcej, zanim będę musiał coś powiedzieć. Nie chciałem więcej o tym rozmawiać, bo znowu pewnie znalazłbym jakiś powód, żeby wkurzyć się na Luke'a, dlatego chciałem zmienić temat na jakiś inny. I uświadomiłem sobie, że nie powiedziałem Ashtonowi o czymś bardzo ważnym.
- Powiedziałem Rose, że ci się podoba - wyrzuciłem z siebie szybko, gdy tylko odsunąłem puszkę od ust.
Ashton wytrzeszczył na mnie oczy i widziałem, jak zaczyna trochę panikować, choć starał się tego po sobie nie pokazać.
- Co... ja wcale nie...
Mógł sobie darować z udawaniem, bo nawet nie starał się zbytnio ukryć tego faktu i każdy głupi mógł się domyślić, że Rose mu się podoba, jeśli tylko widział sposób, w jaki na nią patrzył.
- Ash, daj spokój - mruknąłem i machnąłem ręką. - Może nie powinienem był tego powiedzieć, ale jakoś tak wyszło i... wybacz?
Zrobiłem niewinną minę, a Ashton zacisnął usta w cienką linię i zaczął wolno kręcić przecząco głową, jakby nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Gdyby powiedział mi o tym sam, że tak bardzo ją lubi i poprosił mnie, żebym nic jej nie mówił, to nigdy bym tego nie zrobił. Ale że nawet z nim o tym nie rozmawiałem, a po prostu sam się domyśliłem, nie pomyślałem, że to będzie, aż takie złe, jeśli jej powiem. Tylko, że Ashton teraz wyglądał, jakby przydarzyła mu się najgorsza rzecz na świecie.
- Jak... jak ona zareagowała? - spytał w końcu.
Widząc jego nieszczęśliwą minę, nie mogłem zmusić się do tego, żeby powiedzieć mu, że Rose może jeszcze dalej czuje coś do Luke'a.
- Ona bardzo cię lubi - zacząłem, na co on spojrzał na mnie z nadzieją. - Jako kolegę - dodałem i Ashton skrzywił się lekko. - Ale to może się zmienić! Właściwie jestem całkiem pewien, że to się zmieni, Rose musi to sobie wszystko przemyśleć.
Ashton pokiwał nieznacznie głową, ale nie wyglądał w ogóle, jakby mi wierzył, raczej jakby uważał, że będzie zupełnie inaczej.
- Teraz na pewno już do was nie przyjdę, skoro Rose wie...
- Przestań, Ash, będzie normalnie jak zawsze - zapewniłem go.
Uśmiechnąłem się do niego pocieszająco, ale Ashton nie wyglądał na ani trochę zadowolonego, nawet gdy zacząłem przekonywać go więcej, że wszystko się ułoży. Musiało się ułożyć.
Cholera, chciałem przecież im pomóc, a nie sprawić, że między nimi będzie niezręcznie i będą się unikać. Nic nie szło zgodnie z moim planem.
*
Schowałem dłonie do kieszeni mojej cienkiej kurtki i podskoczyłem parę razy, próując trochę się ogrzać. W niektóre wakacyjne wieczory potrafiło być cholernie zimno na dworze, a na moje nieszczęście właśnie dzisiaj był jeden z tych dni. Na dodatek Luke spóźniał się już 10 minut, choć to on chciał się spotkać właśnie o tej godzinie. Jedynym plusem było to, że było już praktycznie ciemno na dworze, a wokół nie było zbyt wiele ludzi, a przynajmniej na pewno żadnych, których bym znał.
- Hej, seksi - usłyszałem za sobą i poczułem dłoń na moim biodrze.
Prawie pisnąłem ze strachu, bo nie słyszałem wcześniej jego kroków i nie miałem pojęcia, że był za mną, dlatego kompletnie mnie zaskoczyło, gdy nagle się odezwał. Odwróciłem się w jego stronę, a on uśmiechnął się do mnie wesoło i oparł teraz obie dłonie na moich bokach.
- Lucyfer - powiedziałem na przywitanie.
Luke zaśmiał się pod nosem i nachylił się w moją stronę, całując mnie szybko w usta.
- Jest cholernie zimno, a ty jeszcze się spóźniasz - dodałem z niezadowoleniem.
Wolałbym jak zawsze siedzieć w jego pokoju, gdzie było ciepło i mogłem schować się pod kołdrę, ale temu idiocie zachciało się gdzieś chodzić. Luke objął mnie mocno, przyciągając bliżej siebie tak, że stykaliśmy się nosami i zaczął dłońmi przesuwać po moich plecach.
- Wybacz, kotek, byłem u Caluma.
Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy to usłyszałem, bo skoro właśnie z tego powodu się spóźnił, to mogłem mu to wybaczyć. Nie byłem pewien, jak aktualnie sprawy układają się między tą dwójką, ale byłem zadowolony, słysząc, że spędzali dzisiaj razem czas. To chyba znaczyło, że znowu się dogadują.
- Och, ok, to świetnie - skomentowałem, kiwając energicznie głową. - Co robiliście?
- Graliśmy na playstation - odpowiedział, po czym uśmiechnął się zadziornie i dodał: - Narzekaliśmy na nasze... - urwał na chwilę, zastanawiając się jakiego słowa użyć. - drugie połówki.
Uniosłem wysoko brwi i byłem pewien, że miał nadzieję, że teraz będę wkurzony albo będę pytał go, czy mówi serio, ale nie chciałem dać mu tej satysfakcji. Dlatego zamiast tego mruknąłem:
- Co za zbieg okoliczności, też narzekałem Ashtonowi na ciebie.
Luke zrobił oburzoną minę, a później wysunął do przodu dolną wargę, udając smutnego. Przewróciłem oczami, na co on tylko zacisnął ręce mocniej wokół mnie i potarł swoim nosem o mój.
- Ja żartowałem, ale co do ciebie nie jestem pewien... mogę sobie idealnie wyobrazić jak siedzisz z nim i mówisz "Luke to taki dupek" - powiedział, pod koniec robiąc trochę bardziej piskliwy głos, co nie brzmiało ani trochę jak ja.
Zmieszałem się trochę, bo choć wcale tak nie powiedziałem, to słowo w połączeniu z jego imieniem padło z ust Ashtona. Rozmawialiśmy o nim, ale wyjątkowo nie miałem nic złego do powiedzenia.
- Dokładnie tak było - skomentowałem, na co on znowu zrobił smutną minę.
Było mi zdecydowanie cieplej w jego ramionach i mając ciepło jego ciała przy swoim, ale czułem się trochę dziwnie, gdy staliśmy tak w miejscu publicznym. Tym bardziej, że koło nas właśnie przeszła jakaś starsza kobieta i mijając nas, wpatrywała się w nas ze zdegustowaniem.
Odchrząknąłem znacząco i odepchnąłem lekko Luke'a od siebie, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Chciałeś się przejść, tak? Nie będziemy przecież stać ciągle w jednym miejscu, no chodź - rzuciłem z trochę przesadzonym entuzjazmem.
Luke kiwnął głową i zaczęliśmy iść wolnym tempem, nawet bez wcześniejszego ustalania ze sobą wiedząc, że kierujemy się do parku. Widziałem, że spoglądał na moje dłonie schowane w kieszeniach kurtki, ale miałem nadzieję, że nie zrobi nic głupiego i nie będzie chciał złapać mojej ręki. W końcu po drodze mogliśmy wpaść na kogoś znajomego.
- Czyli między tobą a Calumem jest wszystko ok? - spytałem, żeby się upewnić.
- Ta, to mój kumpel, nie mógłbym tak długo mieć mu tego za złe - odpowiedział i wzruszył ramionami.
Nie musiał nawet tłumaczyć, o co dokładnie mu chodziło, bo doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
- W ogóle nie powinieneś mieć mu tego za złe - dodałem, na co on zrobił niezadowoloną minę.
Rozejrzałem się dookoła, gdy weszliśmy do parku, ale nie było tu nikogo albo po prostu nie było widać przez te wszystkie drzewa. Luke przerzucił mi rękę przez ramiona i przyciągnął mnie bliżej siebie tak, że zachwiałem się trochę i oparłem o jego bok.
- Przecież wiesz, że od samego początku cię chciałem i ciągle myślałem o tym, co bym z tobą zrobił, gdybyś tylko mi pozwolił - mruknął przy moim uchu i przesunął lekko palcami po mojej ręce, a ja zadrżałem. - I byłem naprawdę zły, że on cię pocałował, tym bardziej, że ja nie miałem do tego w ogóle okazji. A uwierz mi, że cholernie chciałem to zrobić.
Odwróciłem trochę bardziej głowę w jego stronę, by łatwiej było mi na niego patrzeć i spojrzałem na jego usta, które znajdowały się teraz blisko mojej twarzy. Przysunąłem się jeszcze bliżej niego i miałem go pocałować, przymknąłem nawet lekko oczy, tyle że wtedy powiedział:
- Ale później zacząłeś się mną zachwycać i mówić, jakbym był najprzystojniejszym kolesiem, jakiego kiedykolwiek widziałeś, także to zdecydowanie poprawiło mi humor.
Ugh, no tak, prawie o tym zapomniałem, a może raczej raczej próbowałem o tym zapomnieć, bo było to równie upokarzające jak cała sytuacja z Calumem i jego dziewczyną.
- Najwidoczniej kłamałem - odpowiedziałem lekkim tonem, a Luke na to zatrzymał się i zrobił naprawdę urażoną minę.
Zamiast zostać z nim, szedłem dalej w stronę najbliższej ławki i zachowywałem się, jakbym wcale nie zdawał sobie sprawy z tego, że Luke się na mnie patrzy. Zanim jednak zdążyłem dojść do mojego celu, usłyszałem za sobą szybkie kroki, więc przyśpieszyłem trochę, ale on i tak zdążył mnie dogonić. Tym razem naprawdę pisnąłem głośno, gdy on pochylił się i objął górę moich ud, po czym podniósł mnie nad ziemię.
- Luke! - krzyknąłem i sięgnąłem rękami do tyłu, łapiąc się jego ramion. - Postaw mnie!
- Powiedz prawdę, kotku - powiedział z rozbawieniem. - Wiesz, że mogę cię tak trzymać naprawdę długi czas, jesteś dla mnie całkiem lekki.
Westchnąłem głośno, bo właśnie to przez chwilę przeszło mi przez myśl, że Luke w końcu się zmęczy i nie będzie miał innego wyboru, jak mnie puścić. Tyle, że ku mojemu niezadowoleniu rzeczywiście był dość silny i pewnie miał rację, mówiąc to.
- Ok - mruknąłem ze zrezygnowaniem. - Jesteś najprzystojniejszy... - poczułem jak jego uścisk lekko się rozluźnia, ale wtedy dodałem: - Zaraz po Calumie.
Mimo tego co powiedziałem, Luke puścił mnie i skrzywiłem się lekko, gdy zabolały mnie stopy od uderzenia w grunt. On wyminął mnie i usiadł na ławce, po czym wyciągnął telefon, a wtedy zaczął udawać, że coś na nim robi. Zachowywał się jak obrażone dziecko, które nie dostało tego, czego chciało.
Zaśmiałem się cicho i podszedłem do ławki, a wtedy usiadłem zaraz obok niego, tak blisko że nasze uda się stykały. Wyciągnąłem komórkę z jego dłoni i schowałem ją z powrotem do jego kieszeni, a on uniósł brwi, patrząc na mnie z oczekiwaniem.
- Jesteś idiotą - zacząłem, na co on wtrącił:
- Taa, dzięki.
- Ale mówiłem wtedy prawdę na imprezie - dodałem, czując że robi mi się ciepło na twarzy. - Ponoć to co się mówi po pijaku to to, co myśli się na trzeźwo, prawda? - Luke uśmiechnął się z zadowoleniem, a ja spojrzałem na moje kolana i wtrąciłem cicho jeszcze: - Także ta, może i jesteś cholernie seksowny i ani Calum ani nikt inny nie jest nawet blisko tego, żeby cię pobić w tej kategorii.
Przez moment panowała między nami cisza, a ja przygryzałem nerwowo wargę, trochę już żałując, że to powiedziałem. Poczułem, jak jego palce łapią lekko mój podbródek i uniósł moją głowę, po czym nachylił się w moją stronę, patrząc mi prosto w oczy. Gdy był już na tyle blisko, że mogłem poczuć jego oddech na ustach, opuściłem powieki, a wtedy on pocałował mnie delikatnie.
Jego dłonie oparte były na moich policzkach, gdy pogłębił pocałunek, a ja wsunąłem palce w jego włosy i starałem się przysunąć jeszcze bliżej niego. W tej chwili nie przeszkadzało mi to, że jesteśmy w miejscu publicznym, bo jedyne co się dla mnie liczyło to Luke. Jego dłonie na mojej twarzy, jego usta poruszające się w równym tempie z moimi i jego noga przyciśnięta do mojego uda. Biorąc pod uwagę to, że nigdy nie miałem szczęścia w tych sprawach, teraz nie mogłem się nadziwić, że tak przystojny koleś jak on chciał być ze mną.
Luke uśmiechnął się nieznacznie, muskając ostatni raz moje usta i powiedział cicho:
- Kocham cię.
Wytrzeszczyłem na niego oczy i wziąłem głęboki oddech, nie do końca wierząc w to, że dobrze go usłyszałem. Ale on patrzył na mnie w taki sposób, że nie mogło to być nic innego. Pewnie powinienem był się domyślać, że powie to w najbliższym czasie, skoro już raz powiedział mi, że myśli, że się we mnie zakochuje. Powinienem był być przygotowany na tę chwilę, ale w ogóle tak nie było i teraz nie miałem pojęcia, co zrobić.
Czułem, jak ręce zaczynają mi lekko drżeć, a w ustach zrobiło mi się nieprzyjemnie sucho i nie mogłem pozbierać moich myśli do kupy. A on wpatrywał się we mnie, czekając aż powiem cokolwiek albo chociaż coś zrobię, zareaguję w jakiś sposób.
- To... fajnie.
Luke zmarszczył lekko nos i odsunął się bardziej ode mnie, po czym odchrząknął, patrząc w inną stronę. Otworzyłem szeroko usta i wlepiłem kolejny raz wzrok w moje kolana, będąc w szoku, że naprawdę te słowa właśnie wyszły z moich ust. To fajnie, powiedziałem, że to fajnie. To była chyba najgorsza z możliwych rzeczy, jakie mogłem zrobić w tym momencie. Kto mówi coś takiego, gdy ktoś wyznaje mu miłość...
To nie Luke był idiotą, to ja nim byłem. Największym idiotą na świecie.
*
wybaczcie, że dodaję rozdział dopiero teraz ;c
ale zaczęłam go późno pisać i na pewno zdążyłabym przed 24, tylko że przypadkiem akceptowałam, żeby zaktualizował mi się system a laptopie, a to robiło się przez dwie godziny... to kolejny tydzień gdy mój laptop sprawia mi problemy, ugh
#esitf
Przepraszam ale jak złą jestem osobą, gdy śmieję się z:
OdpowiedzUsuń" - Kocham cię.
(...)
- To... fajnie." Hm? Nie no serio... Ryczę ze śmiechu, lmao
Nie mogę! W takim momencie koniec rozdziału? Ciekawa byłam kiedy po raz pierwszy któryś z nich powie "kocham Cię" - pisząc któryś mam na myśli Luka, bo tego właściwie można się było spodziewać ;) ale odpowiedź Michaela? Ekstra, heh...
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i pozdrawiam :)
Biedny Ash, Mikey sypnąłeś go! Ale wszystko ok Ash, nie martw się skarbie <3
OdpowiedzUsuńLuke podnosi Michaela >>>>>>
Oni są tacy cudowni, fuck! Czy to dziwne, że im zazdroszczę ? :D
Nie mogę z końcówki ahahha
Coś mi się zdaje Mikey, że zraniłeś trochę Luke'a tym " To... fajnie"
Musisz to naprawić i to szybko!
Ksdnbfjnswi kocham to tak bardzo, czekam na następny rozdział! ;)
O jprdl kurwa coraz bardziej kocham to pieprzone opowiadanie !!!! Jestem totalnie od niego uzalerzniona !!!! Nie no nie moge z końcówki hahahaha To.....fajnie. serio Mikey serio ??? Mikey teraz pamiętaj zeby na początku następnego rozdziału naprawic tą pieprzoną sytuacje xdd kocham xxxx
OdpowiedzUsuńtak, ja też chcę żebyście się spotkali
OdpowiedzUsuńMAM PIĘKNY UŚMIECH BO MAMA MI TAK MÓWI AHAHAHHAHA
"Mówił mi, że ze sobą chodzicie, ale nie byłem pewien, czy tego nie wyolbrzymia." fml Luke to mówi każdemu jdhajdgaksdjdl bardzo mi sie to podoba
nie przypominaj mi o Alecu i Gabby bo będę płakać, wyobrażam to sobie kiedy Michael ich przytula ... tęsknie
ASHTON JEŻELI NIE CHCESZ ŻEBY ROSE CIERPIAŁA JAK SIĘ DOWIE O MUKE'U TO LEPIEJ BIERZ SIĘ DO ROBOTY BRO
mwehehe, ale ja wciąż czekam na Shaluma (shippuje ten angry związek)
"Taa, Luke jest w tym dobry." bo to L U K E bicz
omg Ashton idealnie to wytłumaczyłeś, lucyfer wie co robić, żeby owinąć sobie świat wokół palca, a Michaela wokół... ekhm nieważne
Luke jest muke af
awwww, biedny Ashy. ja na jego miejscu pewnie porzygałabym sie ze stresu, jeżeli mój crush by wiedział, że go kocham
"Ona bardzo cię lubi - zacząłem, na co on spojrzał na mnie z nadzieją. - Jako kolegę" zaraz sie popłacze... ASHY BEJBI
ciemno już zgasły wszystkie światła... ciemnooo już... obściskuuuujcieee sieeeę * śpiewa do melodii *
jahsdgahdga seksi (ten moment kiedy chichoczę jakbym to ja była Michaelem)
KOTEK skręcam się omg mój brzuch dlaczego za każdym pieprzonym razem mi sie to dzieje mam dość koniec
ahahaha, slay Mikey
ta rozmowa jest taka cute <3 lukey nie bądź smutny, wiesz że twój kotek (dhagdhga) cię uwielbia
MOŻESZ MNIE CMOKNĄĆ STARSZA ZDEGUSTOWANA KOBIETO. teraz to ja czuje się zdegustowana wiedząc że miała okazję patrzeć na seksi Muke'a i nie zaczęła sikać jak każdy normalny w takiej sytuacji ... (oburzyła mnie ta sytuacja, tyle powiem)
jebać to, złap go za rękę. daj mi powód do radości
gdyby nie miał ci tego za złe nie byłoby tych pięknych scen zazdrości, Michael ogarnij się w tym momencie
DJADSGA LUCYFER, PISZCZE W RĘKAW CHCIAŁEŚ GO OD POCZĄTKU I JAPIEDJD TO JEST NAJLEPSZA HISTORIA NA ZAWSZE
Michael mnie dzisiaj zaskakuje swoim zachowaniem (w sensie pozytywnym, podoba mi się że jest taki bitchy XD)
"on pochylił się i objął górę moich ud, po czym podniósł mnie nad ziemię." ŻEGNAJ ŻYCIE ZE MNĄ KONIEC JADĘ NA POGOTOWIE BYE
aghhhh, lucas przestań mi to robić, bo się popłacze, wszyscy wiemy że jesteś silnym chłopcem i to jest za bardzo hot
"Jesteś najprzystojniejszy... Zaraz po Calumie." ŚMIEJE SIĘ TAK BARDZO A JEDNOCZEŚNIE MODLE SIĘ ŻEBY LUCYFER SIĘ WKURWIŁ I BYŁ ZAZDROSNY
yaaasss
awwwww, Mikey czy to jest pierwszy raz kiedy wyznajesz coś takiego na trzeźwo? awww, jestem całkiem pewna że tak
"bo jedyne co się dla mnie liczyło to Luke." SAMe
MATKO TO JEST NAJSZCZĘŚLIWSZY DZIEŃ MOJEGO ŻYCIA
nieeee. nie czytam dalej. kończę na "kocham cię", bo przeczuwam co chcesz zrobić.... (tak, suchość w ustach oznacza jedno...) także no, dalej nie czytam sory, nara papa
................ *ok, czytam*
MICHAEL GORDON CLIFFORDASSAASD COOOOOOOOO. staram się bardzo nie być zła na ciebie w tym momencie, ale chyba nie potrafię. difusjlk biedny Luke :( i ok, Michael Gordon Clifford rozumiem cię, ale jednoczesnie agahahahgagagahaa ( nie mam słów na to co czuje po przeczytaniu tego fragmentu, więc mam nadzieje, ze zrozumiesz moje asgdgfsa i dfujsdhakjdh)
aktualizacje sracje
jezu michael jak mogles pipko noooooo
OdpowiedzUsuńto fajnie, serio
nie stac cie na cos lepszego?
aaaaaaaaaah
napraw to lepiej xd
ide czytac dalej xdd